-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
-
Konwój Oszczep,trafił jednego z pegazów i ten zaczął spadać martwy na ziemie. Drugi w tym czasie, zrobił unik, ale tym samy pozwolił, rannemu towarzyszowi opaść na ziemię. Zdezorientowany pegaz, szybko się podniósł z ziemi i zaczął strzelać z kuszy do pretorianów. Pozostałe dwa pegazy w powietrzu, próbowały ostrzelać w tym czasie, miejsce, z którego były atakowane oszczepami i kamieniami. Kucyk ziemski, który został niedawno uratowany przez oficera, szybko się podniósł, a potem wyjął miecz z pochwy. Skierował swoje kroki ku Terensowi, by wykończyć go ostatecznie. Drugi kucyk ziemski, najwyraźniej nie spostrzegł zachodzącego go od tyłu pretoriana, bo całą uwagę poświęcał temu, który odwracał jego uwagę. W międzyczasie, jednorożec zrobił zręczny unik, przed atakującym Erykiem i lekko poruszył głową, tak, że kości w jego karku strzyknęły. Wyjął miecz z pochwy, a jego róg rozjarzył się pomarańczowym blaskiem. - Sądzisz, że możesz wygrać psie? - warknął w kierunku Eryka. - Wy ludzie jesteście naprawdę beznadziejnym gatunkiem. Cesarzowa ma racje, jesteście istnym błędem w procesie tworzenia natury. Niczego się nie potraficie nauczyć. Przegraliście dwie wojny z nami, a teraz pragniecie tak gorąco aby wasz gatunek całkiem się wypalił? Chodź tu do mnie, a spełnię Twoje życzenie - mruknął, przyjmując postawę do walki. Peron Całe miejsce było zatłoczone. White wszędzie mogła dostrzec kucyki. Jednak teraz zdawały się nie zwracać na nią uwagi, nie jak wczorajszego dnia. Wszyscy najwyraźniej byli zbyt zajęci własnymi sprawami lub nawet nie wiedzieli, że wczoraj zatrzymała podmieńca i przy okazji nie dopuściła do tragedii. Miejsce było tak żywe i spokojne, że można było odnieść wrażenie, że Equestria jest taka jak dawniej za panowania księżniczki Celestii. Nagle ktoś lekko szturchnął White. Tym kimś okazał się całkiem okazały brązowy jednorożec, ubrany w zieloną koszulkę i brązowym kapeluszem na głowie. Jego postura, mogłaby wskazywać, że to gwardzista na urlopie. Ten spojrzał nagle na klacz i ściągnął kapelusz. - Bardzo przepraszam, śpieszę się i trochę zamyśliłem się za bardzo - powiedział, oddając lekki ukłon i odchodząc. Nagle konduktor w jednym z pociągów, zaczął krzyczeć że pociąg do Ponyville odjeżdża za pięć minut i zapraszają pasażerów.
-
Konwój Zmiana taktyki okazała się całkiem skuteczna. Pegazy miały ograniczony lot, przez kamienie, które skutecznie utrudniały im ostrzeliwanie przeciwników. Nie mówiąc, że nie miały możliwości się zatrzymać, inaczej by oberwały. Jeden z pegazów, dostał kamieniem w głowę, jednak hełm go uchronił. Wpadł jednak najwyraźniej w szok, bo na chwilę się zatrzymał, przez co kolejne kamienie go uderzyły, sprawiając, że jedno z jego skrzydeł, najwyraźniej się złamało i zaczął spadać na ziemie. Dwa pegazy poleciały złapać spadającego towarzysza, gdy czwarty próbował je ubezpieczać atakując buntowników na ziemi. W międzyczasie kucyk ziemski, który został podcięty przez Terensa, przewrócił się na grzbiet. Rozpaczliwe próbował osłonić się włócznią, wtedy jednak nagle w kierunku Terensa poleciał promień magiczny, a jednorożce zrzucił barierę. Drugi kucyk ziemski, próbował powstrzymać nacierających licznych pretorianów, wymachując w ich kierunku włócznią.
-
Konwój Pegazy okazały się bardzo zwinne w locie, na dodatek ciągły ruch utrudniał ich trafienie. Mimo to, widać było, że nie byli tak zwinni jak większość z gwardii, która miała doświadczenie w walce. Najwyraźniej ochronę konwoju, stanowili gwardziści, którzy jeszcze nie mieli jeszcze okazji wziąć udziału w prawdziwej walce. Jak się jednak okazało, nie stanowiło to problemu dla pegazów, które zręcznie ominęły oszczepy, ale jeden z nich oberwał kamieniem w skrzydło, co go wyraźnie spowolniło. Pegaz nadal latał, widać jednak było, że sprawiało mu to ból, zwłaszcza, że jego ruchy stały się bardziej spowolnione. W międzyczasie, jeden z bełtów musnął policzek Eryka, zostawiając niewielką, ale paskudną ranę. Kucyk ziemski, który odpierał ataki buntowników włócznią, zauważył zbliżającego się Terensa i zamachnął się teraz włócznią w jego kierunku, starając się wykorzystać fakt, że ma dłuższą broń i utrzymać go na dystans. Jednorożec jednak, nie zrzucił pola siłowego, by pomóc gwardziście. Najwyraźniej nawet w gwardii, działały podziały rasowe i jednorożec uważał się za lepszego od swoich podkomendnych, którzy mogli oddać życie w służbie Crystal.
-
Crimson Burn - Cóż, jeśli miała takiego ojca, to wszyscy powinniśmy mu nakopać za piękne wychowanie córeczki - lekko się skrzywiła, a potem się uśmiechnęła. - Ciekawa, interesująca? - pokręciła głową, bardziej przyglądając się Sinister. - Tych określeń używam w innych sytuacjach, których raczej byś nie chciała poznać. Skoro jednak, niestabilna Ci nie pasuje, będę tego unikać - lekko westchnęła. - Gdy tam jutro dotrzemy, sama zrozumiesz, co mam na myśli mówiąc unikanie problemów - znów się uśmiechnęła. - Spotkajmy się jutro w tym miejscu o dwudziestej, przynajmniej gwardia się tu nie kręci, więc nie będzie przeszkadzać. Pozdrów przyjaciółkę, a ja muszę trochę poszaleć, by dojść do siebie po tej akcji z dzisiaj - powoli się odwróciła, odchodząc. Nagle jednak stanęła i odwróciła głowę. - Miłych snów, Chemical Bliss - jeszcze rzuciła, nim zaczęła odchodzić.
-
Obwieszczenie, dla wszystkich jest takie samo, jak zawsze. Dochodzą tu tylko reakcje Nighta, żeby nie zrobił się niepotrzebny chaos z wydzielaniem. Dojdą tu informacje z poprzedniego dnia. Czyli sprawy dla Shattera, Hettmana i Befflara. Na razie jeszcze nie zaczęli nowego dnia, więc gdy skończą obecne sprawy, będą mogli opisać reakcje swoich postaci na obwieszczenie. Obwieszczenie, Night Tale Niestety, ogier nie zdążył już odpowiedzieć Dancing of The Fate. Zaraz po tym jak rzucił na nią spojrzenie i otworzył usta, na ekranach uformował się obraz. Tym razem, nie było widać w tle nowych ofiar, na których miałaby się odbyć egzekucja. Pojawił się tylko herold, ubrany dostojniej niż zwykle, w błękitną szatę zdobioną w kamienie szlachetne. Po jego obu stronach stali jak zawsze pilnujący go gwardziści. Night domyślał się, co oznacza ten strój. Dzisiejsze wieści będą ważniejsze niż zwykle. - Z rozkazu naszej ukochanej władczyni, rozpoczynam dzisiejsze obwieszczenia - ogier uniósł za pomocą lewitacji kilka notatek. - Niedawno w Ponyville zdarzyło się kilka incydentów - zmarszczył lekko brwi. - Niektóre kucyki, próbowały zapuścić się w rejony lasu Everfree w poszukiwaniu samolotu, który niedawno spadł. Najwyraźniej, nie dowierzając nam, że była to zwykła katastrofa lotnicza, nic niezwykłego. Kucyki złapane w lesie Everfree, zostały zatrzymane i przykładnie ukarane. Prosimy abyście się tam nie zapuszczali dla własnego dobra. Istoty z innych wymiarów są prymitywne i okrutne. Nie okażą wam litości, gdy się na nie natkniecie i zabiją was z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem - Night spojrzał na klacze i rzucił im słaby uśmiech, mówiący jednocześnie co o tym myśli. Chociaż po części była to prawda. W końcu one pierwsze jak do tej pory, nie okazały się bezrozumnymi potworami z innych krain. - Kolejna sprawa, to incydent w świątyni w Ponyville. Wczorajszego dnia, pewna klacz okazała się niestabilna przez czarną magię, której uczyła się samodzielnie, nie zważając na zagrożenie z tym związane. Gwardziści, którzy próbowali z nią porozmawiać, zostali zaatakowani trującym gazem, który sparaliżował ich ciała, a obecnie cierpią okrutne męki w szpitalu. Udostępniamy wizerunek klaczy - na ekranie pojawił się pyszczek Sinister. - Każdy kto ją zobaczy, musi natychmiast powiadomić gwardię. Klacz jest niebezpieczna i żądna krwi, radzimy unikać interakcji - Night słysząc o czarnej magii lekko się zaniepokoił, ale nadal nie mówił, słuchając. - Podobny incydent miał miejsce w Canterlot, gdzie zakamuflowany podmieniec próbował zabić kapłana. Jednak dzięki bohaterskiej postawie jednej z obywatelek obeszło się bez nieszczęścia. Nasza ukochana władczyni wysyła ci wyrazy szacunku za twą dobroć. A co do podmieńcóiw. Chrysalis po raz kolejny pokazała, że jest okrutna i bezwzględna. Cały rój tych błędów natury, wkrótce poczuje gniew naszej pani - Wsie sponyfikowanych, zostały zaatakowane przez przerośnięte owady. Winę za to ponosi głupota ludzi, co nie jest niczym dziwnym, biorąc pod uwagę braki szarych komórek u tych stworzeń. Jak się okazało, sponyfikowani nieświadomie ściągnęli na siebie zagrożenie. Na szczęście, nasza dzielna gwardia, w porę zneutralizowała zagrożenie. Nie odnotowano większy strat po tym ataku - nagle ogier zmarszczył brwi. - Niedaleko tej samej okolicy, doszło do ataku na konwój, Jak widzicie, sponyfikowani nie potrafią okazywać wdzięczności - W Crystal Empire, doszło do brutalnego ataku - pokręcił lekko głową. - Nieznany psychopata, zaatakował tępą bronią gwardzistów. Zaatakował gdy Ci nie mieli pancerzy, a potem bił ich tak długo, aż nie połamał licznych kości każdemu z nich. Na koniec włamał się do okolicznego domu, by oddać się dalszej żądzy krwi i zaatakował niczego nie spodziewającego się domownika ostrym narzędziem. Zadał mu wiele ran, a potem zostawił zakrwawione ciało by powoli wyzionął ducha. Na dodatek porwał niewinne źrebięta, by najpewniej dokończyć dzieło mordu. Osobnik jest bardzo niebezpieczny i radzimy się do niego nie zbliżać. Do akcji wkroczyły elitarne oddziały, a wszystkie wyjazdy z królestwa zostały zablokowane przez gwardię. Każdy kto chce opuścić granicę królestwa, musi dać się przeszukać gwardzistom - Niestety, to nie koniec złych wieści - powiedział ponuro, herold. - Kolejny atak nastąpił w Manehattan. Buntownicy zaatakowali niewielki konwój, raniąc przy tym gwardzistów i niewinnych przechodniów. Według informacji, które otrzymaliśmy, czworo niewinnych kucyków już zmarło w szpitalu z powodu utraty krwi. Buntownicy uciekli, ale nasi dzielni gwardziści zabezpieczyli wszystkie wyjścia z miasta. Ponadto wzmocniono liczbę patroli na ulicach i trwa poszukiwanie tych zimnych morderców - Nadal wielu z was wątpi w miłość i dobroć naszej cesarzowej, która chce dla was tylko jak najlepiej. Sami widzicie, że buntownicy i nie kucyki, to nasi wrogowie, którzy chcą tylko waszego bólu i cierpienia. Nie pragną wolności. Jedyne na czym im zależy to zniszczenie waszego życia, bo tylko to ich napędza. Nasza pani postanowiła więc, że zostaną ukarani - zmarszczył lekko brwi. - Za tydzień od dzisiaj odbędą się walki na arenie, między wszystkimi oskarżonymi o najcięższe zbrodnie wobec królestwa i naszej władczyni. Wszyscy dawni ludzie, podmieńce, gryfy i kucyki, które nie akceptują naszej władczyni, będą walczyć na śmierć i życie gdzie zwycięzca jest tylko jeden. Ten, który wygra, poczuje dobroć naszej pani, dostając częściowe ułaskawienie. Walki odbędą się w Las Pegasus, gdzie przygotowana została arenę. Zapraszamy wszystkich na to wydarzenie, Ci, którzy nie dadzą rady przybyć, a przy tym podziwiać tego wydarzenia, będą mogli obejrzeć je na ekranie, tak jak codzienne obwieszczenia. Nasza pani zapowiedziała, że również pojawi się by podziwiać zmagania. Na dziś to tyle i niech Crystal nad wami czuwa - zaraz potem ekrany we wszystkich królestwach znikły. Night, spojrzał niepewnie na Klacze niedaleko. - Jestem skołowany - mruknął. - Z jednej strony, nie ufam tym komunikatom, ale nigdy nie mówiono, by Crystal miała się gdzieś osobiście pojawić, to trochę dziwne. Ponadto mam nadzieje, że to z czarną magią w naszej okolicy, to kłamstwo. Jednorożce, które się nią parają, zwykle są bardzo niebezpieczne. Wiele z nich oszalało, wiem bo widywałem je w klinice, w której jestem wolontariuszem - pokręcił lekko głową. - Nie wierzcie w każdym razie we wszystko co dziś usłyszałyście - lekko westchnął.
-
Konwój Gwardziści zaatakowani oszczepami, padli w jednej chwili martwi. Zupełnie nie spodziewali się tego ataku. Jednorożec otoczył się natychmiast polem siłowym, gdy cztery pozostałe przy życiu kucyki ziemskie rzuciły się na agresorów z mieczami i włóczniami. Mimo, że liczebnie nie mieli szans. Nagle w kierunku agresorów, spadło niczym deszcz kilka bełtów. Z powietrza nadleciały cztery pegazy, ukryte do tej pory w chmurach, które zaczęły ostrzeliwać agresorów, gdy kucyki ziemskie starały się odeprzeć atak. Nic nie wskazywało, że mimo mniejszej liczebności, gwardziści mieli zamiar się wycofać. Crimson Burn - Dzięki - mruknęła, na słowa o wierze, a potem się skrzywiła. - No to jest przesrane - westchnęła. - Skoro Crystal istnieje, to tacy jak ja są w niezłym gównie. Ty to chociaż jesteś jednorożcem, ale do innych ma wyraźny uraz - skrzywiła się, na samą myśl o tym. Uśmiechnęła się jednak, słysząc słowa klaczy i jej imię. - Faktycznie jestem do bani w zgadywankach. Poza tym określenie niestabilna, nie miało na celu nic Tobie zarzucić. Jak dla mnie tak jest po prostu ciekawiej - lekko wzruszyła ramionami, patrząc jak Sinister nagle zmienia wygląd. Crimson zaczęła przyglądać się z zainteresowaniem, nowemu wyglądowi klaczy. - Muszę przyznać, że całkiem nieźle wyglądasz - krzywo się uśmiechnęła. - A co do Twojego pytania, Chemical Bliss - najwyraźniej, klacz chciała pokazać, że zrozumiała jak się teraz do niej zwracać. - Istnieje pewne miejsce, gdzie dostaniesz niemal wszystko. Musisz mieć tylko dość ciężki mieszek i nie robić tam żadnych problemów. To zupełnie inny świat - ponownie rzuciła klaczy uśmiech. - Nie ma tam gwardii, ale jeśli zrobisz coś, co komuś się nie spodoba, to kulka w łeb jest najprzyjemniejszą karą. Tam się nie cackają - spojrzała na chwilę na niebo. - Mogę Cię tam zaprowadzić, ale chcesz już dziś? Wkrótce godzina policyjna, a ty i tak już miałaś dziś problemy, chyba, że to Ci nie przeszkadza - wzruszyła ramionami.
-
Mattia, wiem, że czekasz na obwieszczenie, ale musisz jeszcze chwilkę zaczekać. Chcę dać Czas na reakcje postaciom Hoffnera. Potem w kolejnym moim poście pojawi się obwieszczenie. Wszyscy dla których nadal trwa poprzedni dzień. Gdy zakończy się on, będziecie mogli uznać że też widzieliście kolejne poranne obwieszczenie. Night Tale Ponyville Nie słysząc odpowiedzi, ogier lekko westchnął. Były więc dwa rozwiązania. Pierwsze zakładało, że nie chciały go urazić i tylko udały, że przyjmują jego ofertę, a tak naprawdę, postanowiły zrobić wszystko same i wyszły gdy on spał. Druga opcja zakładała, że najpewniej tak bardzo pochłonął się własnymi badaniami, że zaczynało mu się już wszystko mieszać. Sam nie był pewny, która opcja była lepsza. Przestał jednak nad tym myśleć, gdy do jego uszu dotarł bardzo nieprzyjemny dźwięk, nie przynoszący na myśl niczego dobrego. Zatkał uszy, aż nieznany dźwięk, nie ucichł. Powoli odetkał uszy, a potem usłyszał znajomy głos. Miał ochotę skakać z radości, że jednak jego przypuszczenia się nie sprawdziły. Uśmiechnął się, słysząc słowa Haze. - Sądzę, że nie możliwym jest, by w Ciebie nie wierzyć - uśmiechnął się ciepło ogier, lekko czochrając ją kopytem po głowie. Było to w sumie dziwne uczucie, bo jej ciało nie przypominało żadnego stworzenia, które kiedykolwiek dotykał. - Jesteś bardzo... - nie dokończył, czując nagle dziwne uczucie. Skierował swoje spojrzenie ku klaczom, które właśnie schodziły po schodach. Posłał bardzo ciepły uśmiech, widząc znów Dancing of the Fate, która chyba dobrze wypoczęła i kolejny uśmiech, ale bardziej lekki i niepewny posłał Qualm Mask. Nadal nie do końca był pewny, czy druga klacz choć trochę mu zaufała. - Ufam, że dobrze spałaś - powiedział ciepło do klaczy w czapce, a potem spojrzał na Qualm Mask i Haze. - Mam szczerą nadzieje, że wy również miałyście spokojną noc i... - nagle zmarszczył brwi, widząc co się dzieje za oknem. Znów magia Crystal dała o sobie znać, gdy na niebie pojawiły się stworzone przez nią ekrany, zaczynające poranne obwieszczenia. - Powinnyście to zobaczyć - mruknął, patrząc za okno. - To codzienne obwieszczenia z rozkazu Crystal. Zwykle pełno w nich kłamliwej propagandy, ale może powiedzą coś ważnego, potem możemy spokojnie porozmawiać - powoli wstał do drzwi i lekko je uchylił, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. Z radością spostrzegł, że niemal jak zawsze w okolicy nikogo nie było, więc Haze mogła zerknąć. Crimson Burn - Szczerze mówiąc, myślę, że jeśli Crystal w ogóle istnieje, to problemy moje, czy twoje, ma głęboko w zadzie - mruknęła, gasząc końcówkę papierosa na ziemi. Wydawała się nie zwracać uwagi na niedawno wypowiedziane "nie" ze strony Sinister. - Mam jednak nadzieje, że jeszcze ją spotkam - lekko westchnęła, myśląc o dawnej przyjaciółce. - Ja to mówiąc szczerze, wolałabym deszcz spirytusu, ale co kto woli - krzywo się uśmiechnęła. - Jak dla mnie w każdym razie jesteś niestabilna - wzruszyła ramionami. - Gdybyś jednak taka nie była, to pewnie bym nawet na Ciebie nie zwróciła uwagi, przy naszym pierwszym spotkaniu, a co do Crystal - lekko się skrzywiła. - Jeśli ona naprawdę istnieje, a wolałabym żeby tak nie było. Wiesz mam nadzieje jednak, że jest tylko mitem, stworzonym przez bandę zbuntowanych kucyków, by trzymać wszystkich w ryzach. Ale jeśli tak nie jest, to nie sądzę by bała się jakiegokolwiek kucyka, podmieńca, człowieka, czy nie wiadomo czego - nagle powoli się podniosła i uniosła kopyto w kierunku Sinister. - Wiszę Ci życie, więc chyba mogę Ci zaufać. Jestem Crimson Burn. Znaczy tak nazwali mnie w sierocińcu, ale już tak zostało - pokręciła głową. - Musimy zaraz stąd znikać. Ten smród, wiecznie, nie będzie odstraszał gwardii Konwój Zgodnie z przewidywaniami, konwój się pojawił. Jak się okazało, nie był mocno obstawiony. Głównie chroniło go sześć kucyków ziemskich. Wśród nich był jeden jednorożec, ale nigdzie nie było widać żadnego pegaza możliwe, że leciały wyżej. Gwardziści uzbrojeni byli we włócznie i miecze, jak to zwykle miało miejsce przy takich misjach. Jedynie dwa kucyki ziemskie, nosiły kuszę na grzbietach.
-
Nieznajoma - Ta White, to musi być dobra przyjaciółka - na chwilę się uśmiechnęła, ale trwało to tylko chwilę, bo potem się skrzywiła. - Też miałam dobrą przyjaciółkę, ale zrobił się ten bałagan z ludźmi i ich światem, a nasz kontakt zniknął - lekko westchnęła i spojrzała na Sinister. - W każdym razie, nie chodziło mi o numer w świątyni - lekko zachichotała. - Miałam na myśli to jak mnie połatałaś - pokazała kopytkiem na grzbiet. - Mimo wszystko, dobrze, że do tego nie doszło - mówiła, wracając do tematu świątyni i tego co tam zaszło. - Nie chce umniejszać Twoich talentów, ale tam było sporo uzbrojonych gwardzistów. Kapłani, pewnie też co nieco potrafią, a jeśli ukrywał się tam jeden z tych słynnych oddziałów, to pewnie zabiłby Cię nim byś mrugnęła, przynajmniej tak mówią - lekko się skrzywiła. - Wybacz, gdybym wiedziała, że masz wszystko pod kontrolą, nie mieszałabym się - uniosła kopyto, pokazując brakujący kawałek ucha. - Ja nie miałam tyle szczęścia, jak widzisz - lekko westchnęła na samą myśl o powrocie do tego. Potem jednak krzywo się uśmiechnęła. - Nie jestem głupia. Chyba każdy zna pana chaosu i dysharmonii, ale już go nie ma. Crystal go uwięziła jak każdego kto może jej zagrozić - zaczęła bardziej przyglądać się Sinister. - Chcesz powiedzieć, że masz moce trochę jak on i możesz nam na głowy zrzucić deszcz czekolady? Nie jestem znawcą magii, ale to chyba nie do końca kucykowa magia
-
Nieznajoma - Dzięki - mruknęła, zaciągając się papierosem. - Nie mam pojęcia co jest w piekle i mam nadzieje, że szybko się nie przekonam - powiedziała, próbując powoli wstać. Zaraz jednak usiadła, opierając o ścianę, czego szybko pożałowała, wyrażając to krzywym grymasem. - Fajne te twoje czary - mówiła dalej zaciągając się. - Widziałam wszystko, od początku do końca - wróciła nagle do wydarzeń ze świątyni. - Nie wiedziałam co myśleć, gdy wszyscy zaczęli tam panikować - lekko westchnęła. - Nie mogłam tam wejść i Cię wyciągnąć. Za wiele kucyków, więc czekałam, patrząc jak wciskają Ci te kłamstwa o spokojnej rozmowie - lekko zmarszczyła brwi. - Możesz mi wierzyć, to nie byłaby rozmowa przy ciastku i herbacie jak się wydaje - lekko się skrzywiła, jakby wracała do czegoś wspomnieniami. Dopiero po chwili znów spojrzała na Sinister. - Wybacz, musiałam, więc improwizować, żeby Cię wyrwać, bo potem nic by się nie dało zrobić - słabo się uśmiechnęła. - Jak to właściwie z Tobą jest? Jesteś jak ten Sombra, o którym kiedyś gadali, czy coś w tym guście? - spytała znów się zaciągając.
-
Crystal Empire - Nie musi się pani martwić - powiedział niezwykle spokojnie ogier, jakby chciał w ten sposób uspokoić klacz. Najwyraźniej ani on, ani jego towarzysze, nie zauważyli niczego niepokojącego w zachowaniu klaczy. - Przełożeni niestety niewiele nam mówią - lekko westchnął. - Coś zaginęło, ale nie jesteśmy do końca pewni co. Dostaliśmy tylko przybliżony obraz tego przedmiotu aby go szukać - lekko się skrzywił, czego pod hełmem nie było widać. - Nie wiemy też zbyt wiele o źrebakach, tylko tyle, że przełożeni nam powiedzieli o porwaniu i napaści i, że osobnik jest prawdopodobnie psychopatą. Mamy więc rozkaz go zabić bez zadawania pytań, by nikomu już nie zagroził - znów lekko westchnął. - Nie musi się jednak pani martwić. Przydzielono do sprawy dwóch żołnierzy z oddziałów śmierci, których wyznaczyła sama cesarzowa. Oni wytropią sprawcę i szybko się z nim rozprawią, jeśli my tego nie zrobimy pierwsi. Mimo to, lepiej niech pani zamyka dom dokładnie na noc, nim sprawa się nie wyjaśni. Dziękuje za pomoc - mruknął na koniec, oddając lekki ukłon, co było znakiem dobrego wychowania nim odszedł.
-
Crystal Empire Zaraz po tym jak Eastwind spojrzała w wizjer, mogła ujrzeć troje gwardzistów pod jej drzwiami. Jak zawsze z przodu stał jednorożec i to najwyraźniej on zapukał, a za nim stały dwa kucyki ziemskie lub kryształowe. Ciężko było to ocenić przez zbroje, które zasłaniały całe ciało. Wyglądali na trochę zniecierpliwionych. Dopiero gdy klacz uchyliła drzwi, jednorożec spojrzał na Eastwind, która spoglądała na niego przez niewielkie otwarcie. - Przepraszamy, że niepokoimy o tej porze - powiedział nagle jednorożec. - Widzi pani, stało się tu coś strasznego - zaczął myśleć, jak dobrać słowa. - Ktoś zaatakował gwardzistów naszej władczyni i ciężko ich ranił, a potem próbował zabić cywila. Mamy też informacje o porwaniu źrebaków przez tego niegodziwca - westchnął, z nieukrywanym zmartwieniem, jakby wierzył w swoje słowa. - Wszystko działo się w pani sąsiedztwie. Chcieliśmy tylko się dowiedzieć, czy widziała tu pani kogoś podejrzanego lub słyszała coś niepokojącego, bardzo wczesnym rankiem? Nieznajoma Nie była już pewna, jak bardzo zły jest jej stan, ale chyba słuch jej się pogarszał. Miała wrażenie, że klacz, której niedawno pomogła, powiedziała "Ona nadal żyje". Pewnie miało być nadal żyjesz. Słyszała trochę zniekształcone słowa jakie mówiła do niej Sinister, próbując się na nich skoncentrować. Nie było to jednak łatwe. Miała wielką ochotę się położyć w wygodnym łóżku i zasnąć, a potem wyspać się za wszystkie czasy. To nie był taki zły pomysł. Chyba zasługiwała chociaż na tyle. Dotarły jednak do niej słowa, że nie pozwoli jej umrzeć. Klacz nic nie powiedziała tylko znów się uśmiechnęła, jakby nic się nie stało. Wszystko wydawało się dla niej męczące, nawet oddychanie. Rozmowy, więc z góry odpadały. Zabawne, nie sądziła, że tak szybko może się komuś pogorszyć. Wzrok klaczy stawał się coraz bardziej pusty. Miała wrażenie, że widzi już trzy Sinister przed sobą. Czuła się jak na największym haju na świecie. Dotarły jednak do niej kolejne słowa, które brzmiały strasznie niewyraźnie. Miała uwierzyć? Czy chciała nadal żyć? Świat i tak był do bani, więc po co to wszystko? Nie była już pewna co się dzieje i nagle przymknęła oczy. Wszystko wskazywało że to już koniec. Przynajmniej przez niewielką chwilę. - Jeśli to jest piekło, to wali gorzej niż myślałam - mruknęła, otwierając słabo oczy. - Muszę zapalić
-
Nieznajoma - Poradzę sobie... - mówiła zaciskając zęby i ciągnąć Sinister w jakieś nieznane miejsce. Gwardziści coś krzyczeli, ale klacz zdawała się nie zwracać uwagi na to. Nawet nie zwracała uwagi na krew, która wydobywała się z jej grzbietu. Na pewno można było powiedzieć, że musiała być wytrzymała. Dym nadal się unosił, tak, że gwardziści, nie dostrzegali ich drogi ucieczki. - Nie mamy na razie czasu... - mówiła nie zatrzymując się, chociaż oddech klaczy był nieco cięższy. Prowadziła Sinister z dala od oczu innych kucyków, tak by nikt ich nie widział. - Nie pozwolę żeby znowu się to stało... - wyglądało, że teraz mówiła to bardziej do siebie. Po niedługim czasie, wbiegła z Sinister do wyjątkowo śmierdzącego tunelu z dala od domów. Klacz, mogła zobaczyć przepływające resztki w szlamowatej wodzie. Nie trudno było się domyślić, że przepływały tędy kanały. W końcu nieznajoma puściła kopytko Sinister i upadła zdyszana na ziemię, patrząc na nią słabo i posyłając jej równie słaby uśmiech. - Cholernie piecze... - skomentowała, w końcu swój stan. - Ale zabawa była niezła... - ciężko westchnęła. - Jeśli nie masz nic co mi pomoże, to muszę udać się do znajomej, inaczej pewnie tu zdechnę - znów słabo się uśmiechnęła żeby ukryć powagę sytuacji.
-
No dobrze, jako, że u niektórych, nie mam co za bardzo zrobić i co niektórzy gracze też nie mają za bardzo możliwości ruchu, lekko namieszam w czasie. Tak więc dla tych, którzy nie mają już co robić, uznamy, że minęła noc. Inni gracze, którzy nadal mają coś do zrobienia w obecnym dniu nadal w nim tkwią. Później spróbuje wyrównać czas dla wszystkich, ale póki co, trzeba zrobić takie rozwiązanie, by nikt się nie nudził. Ponyville Night Tale Słońce zaczęło powoli wstawać, zaczynając kolejny dzień. Noc w okolicy domu Nighta była spokojna. Czasem słychać było jednak podejrzane dźwięki, dobiegające gdzieś z okolicznych lasów, ale nic ponadto. Tak jak powiedział też ogier, gwardia raczej nie kręciła się w okolicy jego domu, patrolując bardziej zamieszkałe rejony. Haze, mogła zaledwie może dwa razy zobaczyć w nocy niewielkie grupy kucyków odziane w zbroje. Sam ogier spał w nocy wyjątkowo spokojnie. Wszystko wskazywało, że mimo braku księżniczki Luny, nie miał koszmarów. Nagle jednak po domu rozniósł się huk, gdy ogier spadł z kanapy nad samym rankiem. Leżał chwilę, lekko zdezorientowany, aż nagle przypomniał sobie cały wczorajszy dzień. Szybko się podniósł, nie zauważając że jego kopyto zaplątało się w koc i gdy tylko próbował się ruszyć, zaraz po wstaniu znów upadł na ziemię, lekko marszcząc przy tym brwi. Odwinął koc i znów się podniósł, rozglądając wokół. - Jesteście tu, czy po prostu kompletnie oszalałem? - spytał niepewnie, nadal lekko zaspany. Czuł jak słońce, wpadające przez okno, drażni go po oczach. Sam już nie wiedział, co było fikcją, a co rzeczywistością. Jeśli naprawdę istniały, to czy mogły odejść nic nie mówiąc? A może to wszystko był sen? Tak bardzo pochłonął się badaniami, że umysł zaczynał płatać mu figle. Sam już nie wiedział. Crystal Empire Zaraz po tym jak Eastwind wróciła do domu, słońce coraz bardziej zaczęło wznosić się na niebie. Klacz w drodze powrotnej, nie zobaczyła już ogiera, który niedawno się włamał. Nim odeszła, rzucił jej tylko ostatnie spojrzenie, mówiąc szorstkie "Dobranoc" nim zniknął w jednym z ciemnych zaułków. Wszystko wskazywało, że nie miał też zamiaru jej śledzić, zapewne uznając, że nie jest groźna, skoro nawet nie widziała jak dokładnie wygląda. Droga do domu również przebiegła dla klaczy spokojnie, bo jak się okazało, gwardziści tak jak powiedział wcześniej ogier, zajmowali się teraz bramami miasta i domem, do którego się włamano. Promienie słońca, które mogła zobaczyć klacz, sugerowały, że wkrótce nastąpią poranne ogłoszenia. Ponadto, mogła usłyszeć w okolicy swojego domu, rozmowy wściekłych gwardzistów. Nie było to nic dziwnego, w końcu do włamania doszło w jej sąsiedztwie. Można było jednak wywnioskować z rozmów, że gwardziści nie zdołali dorwać włamywacza, więc nie będzie go raczej na porannej egzekucji, jeśli znów jakieś się odbędą. Nagle klacz mogła usłyszeć pukanie do jej drzwi. Okoliczne wsie Podobnie jak nad resztą krain i tutaj słońce zaczęło pokazywać swoje promienie. Jak zawsze rolnicy musieli wstać szybciej, by zająć się uprawą roślin i hodowlą. Ponownie w okolicy, pojawiły się patrole gwardii, pilnujące porządku. Tym razem jednak wyglądały na bardziej liczne. Nie było żadnych ciał poległych, podobnie jak martwych robali. Zupełnie jakby wczorajsza bitwa nie miała miejsca. Nie było nigdzie nawet śladów krwi insektów, czy ich ofiar. Jedyne co wskazywało, że wczorajsza walka w ogóle miała miejsce, był zapach spalenizny, rozchodzący się po okolicy. Spalone truchła owadów, nie pachniały zbyt przyjemnie, zupełnie jak spalony plastik. Ponyville świątynia (Nadal poprzedni dzień) - Pójdzie pani za mną - mruknął jednorożec, który cały czas do tej pory do niej mówił. Zaraz potem, zaczął ją prowadzić z oddziałem gwardzistów ku wyjściu. Kucyki widząc klacz, wyprowadzaną przez gwardzistów, schodziły na bok, zupełnie jakby miała ich czymś zarazić. Co niektórzy jednak rzucali jej wściekłe spojrzenia, najwyraźniej oburzeni jej niedawnym komentarzem. Zaraz po tym jak znaleźli się na zewnątrz, Sinister mogła zauważyć, że nie ma tutaj klaczy, która miała na nią czekać. Musiała uciec, zaraz po tym jak zaczęła się afera. Możliwe też, że uciekła ze strachu przed Sinister, słysząc, że ta używa czarnej magii. Mieszkańcy rzucali niepewne spojrzenia klaczy, nie wiedząc co zrobiła. W końcu, nie wszyscy byli na rytuale. Mimo to każdy kto szedł otoczony przez gwardię, w taki sposób, nie wywoływał dobrego odczucia. Nie było również tajemnicą, że plotki o tym co zaszło, szybko się rozejdą. Nagle jednak gwardziści stanęli. - Co to jest? - spytał jeden z nich, pokazując na coś co przypominało piłki. - Sprawdź - warknął ogier, który niedawno rozmawiał z Sinister. Gwardzista powoli ruszył w kierunku przedmiotu i lekko go poruszył. - To tylko jakieś zabawki - mruknął, gwardzista, widząc jak piłka się toczy. Nagle jednak z każdej piłki zaczął wydobywać się gaz. Tym razem jednak przypominał zwykły dym. - Co jest do cholery?! Trucizna?! - szybko jednak się okazało, że gaz był tylko zwykłą zasłoną dymną. Nagle Sinister mogła poczuć jak ktoś chwyta ją za kopytko. - Spieprzamy - powiedział jej dobrze znany głos, próbując wyciągnąć ją od gwardzistów. Nagle jednak, jeden z gwardzistów, rzucił włócznie, która przejechała po grzbiecie klaczy, próbującej pomóc Sinister. Mimo, że się w nią nie wbiła, pozostawiła na niej mocno krwawiącą ranę. - Cholera - syknęła, zaciskając zęby.
-
Świątynia Ponyville - Oczywiście... - powiedział niezwykle spokojnym tonem, gwardzista, stojący na czele innych. Kucyki w tym czasie cofały się bardziej, spoglądając na Sinister jak na odmieńca. Kapłani również się nie mieszali, przyglądając całej sytuacji. - Nikt tak nie uważa, panienko - mówił dalej gwardzista, unosząc kopyta w powietrze, jakby chciał tym gestem jej pokazać, że nie musi się bać. - To okrutna Celestia ścigała i zamykała takich jak Ty. Obecna władczyni, nie jest wrogiem czarnej magii. Potęga jest dla wszystkich, o ile są w stanie nad nią panować - inni gwardziści się nie ruszali, ale wyglądali na gotowych gdyby coś zaszło. - Musi jednak pani zrozumieć. Wszystkie księgi czarnej magii są pod opieką miłościwej Crystal, tak by nikt sobie nie zrobił krzywdy. My też chcemy pani pomóc, dlatego musimy zadać pani kilka pytań, to nic takiego. Chcemy tylko wyjaśnień skąd pani nabyła te wiedzę. Proszę spokojnie wyjść z nami - spojrzał na przerażone kucyki. - Sama pani widzi, że to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy
-
Włamywacz - Czy każdy musi doszukiwać się problemu, którego nie ma? - warknął ogier, patrząc na klacz. - Wiem jak zachowują się gwardziści, bo to nie pierwszy raz kiedy jestem w takiej sytuacji i wiem więcej niż trzeba, jeśli chodzi o zachowanie w obecnej chwili - lekko westchnął. - Teraz będą próbowali ocucić swoich nieprzytomnych kumpli i tego pajaca w domu - uniósł swoje kopyto, na coś patrząc. - Najpierw będą przeszukiwali dom, myśląc, że gdzie tam się chowamy. Potem zaczną chodzić po okolicy, szukając nas w zaułkach. Niestety, zablokują przy tym wszystkie drogi wyjścia, dlatego dzisiaj nie zdołam stąd wyjechać i muszę poczekać. Jeśli jednak nadal mi nie wierzysz, że jest bezpiecznie, to mogę odprowadzić Cię do domu - zmrużył oczy. - Nie wiem jednak, czy inteligentnie jest pokazywać złodziejowi gdzie się mieszka Night Tale - Rozumiem Cię, Haze - mruknął ogier, wchodząc spokojnie pod koc. - Zapewne gdybym był w Twoim świecie, też bym nie potrafił się, nie ekscytować wszystkim wokół - lekko się uśmiechnął. - Szkoda, że nie istnieje sposób, byś przybrała obraz bliższy naszem,u coś jak moc podmieńca albo po prostu jakaś iluzja - lekko ziewnął. - Dziękuje za wszystko i... - lekko zmrużył oczy. - Nie zwracajcie uwagi na dziwne dźwięki, panoszące się w nocy - lekko westchnął. - Niedaleko mojego domu, kręci się kilka dziwnych stworzeń, pewnie uciekły z lasu - powiedział zamykając oczy i zasypiając.
-
Włamywacz Nic nie powiedział, gdy Eastwind go chwyciła. Zrobił tylko to, co mówił wcześniej. Uderzył kopytem w okno, które nagle się potłukło i wydało przy tym charakterystyczny dźwięk. Tak jak przewidział wcześniej ogier. Na podwórku już słychać było krzyki gwardzistów. Część z nich układała się w łatwe do zrozumienia słowa "Słyszałeś to?" "Cholera, idziemy to sprawdzić". Nim jednak gwardziści zdołaliby dobiec do budynku, ogier zamachnął się liną i zaczepił jej hak o dach sąsiedniego domu. Zaraz potem wyskoczył z klaczą na grzbiecie, trzymając się z całej siły liny. Niedługo później oboje wylądowali na dachu. Siła upadku była tak silna, że Eastwind musiała puścić ogiera, który potoczył się pod krawędzi dachu, niemal spadając. Szybko jednak doszedł do siebie, wciągając linę na górę, w ostatniej chwili nim gwardziści ją spostrzegli. Dopiero potem znów spojrzał na klacz. - Cholera, nadal dzwoni mi w uszach - warknął potrząsając głową. - Muszę się przyczaić, bo dziś nie ucieknę ze swoim łupem za dużo sługusów cesarzowej na ulicach - mruknął, patrząc na budynek, do którego niedawno się włamał. - Dotrzymałem swojej części umowy i bezpiecznie nas wyprowadziłem - burknął, odwracając się do klaczy. - Mam więc nadzieje, że gdy pomogę Ci zejść na dół, Ty będziesz na tyle miła, że nikomu nie powiesz, że mnie tu widziałaś, zgoda? - spytał przechylając głowę na bok.
-
Night Tale Dźwięk, który wydobył się z mechanicznego źrebaka, był naprawdę nietypowy. Z drugiej strony, czy to było dziwne? To nie pierwszy dziwny dźwięk jaki słyszał, gdy ten mechaniczny kucyk ukazywał emocje. Chyba wolał nie wiedzieć, jaki wydaje dźwięki, gdy ogarnia ją rozpacz. Nie był nawet do końca pewny, co służy jej za łzy. Nie sądził, by płakała, jak każdy kucyk, czy człowiek. Z drugiej strony, widząc nastroje Haze, nie potrafił sobie wyobrazić jej smutnej. Miała w sobie tak wiele pozytywnej energii. Zdziwił się jednak, słysząc kolejne słowa źrebaka. Nawet jemu ciężko było uwierzyć, że czas może zdradzać przed kimś swe tajemnice. Bo jeśli tak było, to Dancing of the Fate, nie powinna widzieć przyszłości i wiedzieć z góry, jak skończy się ta wyprawa? Czy jego spotkanie z tymi klaczami przed świątynią, mogło być zaplanowane przez wyższe siły? Nie, to było niemożliwe. To wszystko był zwykły zbieg okoliczności, to on często kieruje życiem. Słysząc jednak, że wszystko co trawi jego krainę, jest spowodowane nie dopełnieniem obowiązków Qualm Mask, zmarszczył lekko brwi. Może tym był spowodowany jej gniew? Nie potrafiła sobie wybaczyć. Ciężko mu było również uwierzyć, w rolę Haze. Rozumiał, że być może to prawda, że porusza się z nich najlepiej w wieloświecie, ale ciężko mu było sobie wyobrazić, ją pilnującej Qualm Mask. Ta klacz, wyglądała jednak na najsilniejszą z nich. Ponownie spojrzał na źrebaka. Musiał pamiętać żeby nie oceniać po pozorach. Kolejna rzecz, która dziś go zaskoczyła, to myśl, że dawny kucyk ziemski, może wiedzieć więcej o magii niż każdy jednorożec w tym świecie. Musiał z nią o tym porozmawiać, ale czy mu odpowie? W końcu to Dancing of the Fate zaznaczyła granicę pytań. Kolejna znów sprawa, to Crystal. Coraz bardziej myślał, że ona nie jest kucykiem, ale nawet one, nie wiedziały do końca czym jest. Co może kryć się za tym wszystkim? Zaraz jednak jego wzrok skupił się na obrazie statku, który stworzył źrebak. Nadal nie potrafił w to wszystko uwierzyć. Miejsce, w którym były, było tak niesamowite, a jednak jak wcześniej go ostrzegały, były zagrożenia. Takie jak potwór, którego właśnie oglądał. Pokręcił słabo głową i lekko się uśmiechnął. - Cieszę się, że tu trafiłyście, a ja miałem okazje was poznać. Chociaż to straszne, że w tak niebezpieczny sposób... - lekko ziewnął. Widać jednak, że z powodu zmęczenia, a nie znudzenia. - Przepraszam... - lekko się zarumienił. - To był naprawdę długi i niesamowity dzień - lekko westchnął, idąc w kierunku szafy, z której wyciągnął poduszkę i koc, kładąc obie rzeczy na kanapie. Najwyraźniej odstąpił jedyne łóżko Dancing of the Fate. - Mam tylko nadzieje, że to wszystko, nie okaże się snem, który zrodziła moja głowa - znów spojrzał na Haze. - Wiesz pomyślałem, że może wiem jakbyś mogła się poruszać po naszym świecie, nie zwracając na siebie uwagi. Gdybyś udawała zabawkę, która potrafi tylko chodzić i nic nie mówić, gwardziści mogliby ciebie ignorować - lekko mrugnął, jakby zdał sobie z czegoś sprawę. - To nie tak, że chce Cię obrazić, ale pomyślałem, że to mogłoby Ci pomóc, jeśli tak nie lubisz siedzieć w kapeluszu Dancing of the Fate. A przy okazji, chyba jesteś ciekawa naszego świata i tak mogłabyś go oglądać - słabo się uśmiechnął. - Naprawdę was polubiłem.
-
Okoliczne wsie - Wiecie co macie robić - mruknął oficer, w kierunku kilku gwardzistów. - Ten, który podał się za dowódcę, ma mieć całodobowy ogon. Chce wiedzieć wszystko o jego znajomych i rodzinie - Może poprośmy o pomoc oddziały śmierci - odparł jeden z gwardzistów. - Wiesz dobrze, że nikogo nie słuchają. Tylko cesarzowa może wydać im polecenia. Poza tym jeśli nie upilnujemy bandy rolników, upokorzymy się w oczach władczyni i całej gwardii - spojrzał na ciała stonek i poległych. - Na razie zajmijcie się tymi, nim jakaś zaraza nas dopadnie - Spalić ciała? - spytała gwardzista. Oficer spojrzał na pole bitwy. - Nie na razie nie. Pozwolimy im pożegnać jutro poległych, a potem się tym zajmiemy. Na razie martwe kucyki wsadzić do trumien, a stonki wypalić. Na tyle jeszcze można im pozwolić - zgodnie z rozkazem, gwardziści zaczęli zbierać to co zostało z poległych i wypalać ciała stonek. Dym zaczął wzbierać się nad okolicą, a światło ognia dochodziło do domostw. Świątynia Kucyki zdawały się nie zwracać uwagi na to co robi Sinister, Rytuał był najwyraźniej ważniejszy, niż to co wypisuje jakaś przypadkowa klacz. Kilku gwardzistów zwróciło wzrok w jej kierunku, jednak nic więcej nie zrobili. W końcu pisanie, mimo wszystko nie było zakazane. Ostatni kucyk, który stał przed Sinister, odszedł ze skwaszoną miną, po tym jak berło go nie wybrało. Najwyraźniej miał nadzieje na wielką przyszłość, która go ominęła. Kapłan powoli zbliżył się teraz do klaczy, posyłając jej ciepły uśmiech. Spostrzegł jednak wyraz pyszczka klaczy, domyślając się, że coś ją zdenerwowało. - Nie denerwuj się dziecko, w tak radosnym dla nas wszystkich dniu - powiedział ciepłym tonem i zaraz potem zbliżył berło do rogu Sinister. Podobnie jak każdy inny, klacz mogła poczuć moc obecnej władczyni Equestrii, tak bardzo inną niż wszystkie. Mroczną, a jednak w zupełnie innym stopniu niż ta, którą ona znała. - Dobrze, a teraz.... - kapłan nie dokończył, tylko otworzył szeroko oczy, widząc jak berło wypełnia się czernią, która wręcz z niego wykapywała. - Czarna magia,,, - powiedział do siebie, bardziej zdziwiony niż przerażony. Zaraz potem klacz mogła usłyszeć szepty, zarówno kucyków za sobą jak i kapłanów mówiących do siebie. "Jesteś pewny?" Mówił któryś z kapłanów. "Nie ma wątpliwości, berło się nie myli" "Każdy kto uczył się czarnej magii, jest zarejestrowany, więc jak?" "Crystal nie uznaje czarnej magii za złą, ale zaprzestała jej nauk, po sami wiecie czym?" "Czy ona też jest niestabilna?" "Skąd posiada wiedze, skoro wszystkie księgi są w bibliotekach pani?" Kucyki stojące niedaleko Sinister, odsunęły się od niej, niczym od trędowatej. "Mój kuzyn uczył się czarnej magii i oszalał" "Czy ona też jest potworem?" "Może przyszła nas pozabijać?" Najwyraźniej mimo władzy Crystal, przeciętne kucyki nadal nie ufały czarnej magii. Nagle w kierunku klaczy ruszyła piątka gwardzistów. - Pozwoli pani z nami. Musimy zadać parę pytań - powiedział jednorożec, stając przed nią, gdy reszta zablokowała jej drogę ewentualnej ucieczki.
-
Okoliczne wsie - Skądże - mruknął oficer, patrząc na kucyka, który się wychylił. Zaraz potem, znów zaczął rozglądać się po polu niedawnej walki, a na koniec zaczął patrzyć na zebranych obrońców. - Niesamowicie "prowizoryczna" obrona, jak mam być szczery - nie sposób było ocenić wyraz pysku oficera, przez hełm, który zasłaniał całą jego głowę. Ruszył krok do przodu i nagle stanął. Skierował swój wzrok w dół, widząc jak jedna stonka nadal żyje i piszczy, poruszając się po ziemi. Pokręcił lekko głową i nagle wyciągnął miecz, który wbił jej w głowę. - Nauczka na przyszłość, bardzo dobrze się leczą - znów skierował spojrzenie na Victora. - Nie wiedzieliście co jest za posterunkiem, bo to niemożliwe. Mimo to, zdołaliście przygotować obronę i odeprzeć atak w bardzo krótkim czasie. Niesamowity sukces jak na bandę wieśniaków - uniósł kopyto do brody. - No chyba, że to wszystko było przygotowane z myślą o czym innym.. - znów rozejrzał się po obrońcach. - Gratuluje wam waszego zwycięstwa - zwrócił się do wszystkich, - Teraz jednak będziecie pod lepszą obserwacją, chyba nikt nie ma nic przeciw - znów spojrzał na Wiktora, a potem innych, znów mówiąc donośniej. - Jeśli dowiemy się, że któreś z was planuje coś za naszymi grzbietami, to... - nagle nastąpiła teatralna pauza. - Zapłacą za to wasi najbliżsi. Rozumiecie? - spytał podchodząc do Wiktora. - Nie będziemy karać buntownika, o nie. Zamiast tego, taki który, nie akceptuje dobroci naszej pani, będzie musiał poczuć jej gniew. Czy jest lepszy rodzaj bólu niż patrzenie bezradnie jak schorowana matka, mała siostrzyczka lub ktokolwiek inny nam bliski jest na naszych oczach karany chłostą,a my możemy tylko bezradnie patrzeć? - mimo braku możliwości zobaczenia wyrazu pyska ogiera, można było się domyślić, że ten się uśmiecha. - No cóż, ale to na wypadek gdyby coś głupiego przyszło wam do głowy, a teraz rozejść się. My musimy tu posprzątać i upewnić się, że nie przybędzie ich więcej, a wy musicie przygotować się do pracy w polu na jutro - warknął.
-
Okoliczne wsie Owad, który utracił ostatnią kończynę, piszczał, wijąc się na ziemi, lecz nie wykazywał woli walki. Żaden inny się już nie wił. Niektóre odnóża nadal się poruszały oddzielone od ciała, lecz nic ponadto. Niestety dźwięki zwycięstwa zostały zagłuszone, przez nowe piski. Wszystko wskazywało, że nowe owady nacierały na wykończonych obrońców. Zaraz jednak, stało się coś niespodziewanego. Nad głowami wyczerpanych kucyków, przeleciały pegazy, w miejsce, z którego dochodziły piski. Niedługo potem doszło do potężnej eksplozji, a piski ucichły. Niedługą chwilę później, stała się kolejna niespodziewana rzecz. Pojawiły się ogromne ilości gwardii, przerastające liczebnością i uzbrojeniem tutejszych obrońców. Walka z nimi teraz byłaby samobójstwem. Nagle jeden z gwardzistów, którego zbroja miała dodatkowe zdobienia, wyszedł przed szereg. Nadepnął kopytem na zmasakrowane cielsko jednej ze stonek i spojrzał na kucyki ziemskie. - Kto tu dowodzi? - warknął w kierunku obrońców. Powoli zaczął chodzić w jedną i drugą stronę, przyglądając się kucykom. - Niech natychmiast wystąpi przed innych Night Tale Wsłuchiwał się w słowa Haze, nie wiedząc co do końca myśleć. Mystra była alicornem? Tak jak księżniczki? Patrzył jak róg mechanicznego kucyka zapłonął. Zacisnął jednak zęby, słysząc nieprzyjemny dźwięk, który towarzyszył temu wszystkiemu. Zapomniał jednak o dźwięku, gdy usłyszał co dalej powiedziała. Mystra była czymś więcej niż był w stanie sobie wyobrazić. Tak przynajmniej wynikało z jej opowieści. Jeśli naprawdę ona obdarowała światy magią, to miała najwyraźniej również wpływ na jego. Jeśli jednak zostawiła strażników, którzy mieli pilnować aby magia nie czyniła zła, to czemu pozwolono działać królowi Sombrze lub Crystal? Czemu istniała mroczna zakazana czarna magia? Słysząc jednak dalsze słowa źrebaka, lekko się uśmiechnął. Nikt do tej pory nie chwalił jego marzeń. Zanim pojawiła się Crystal, uważano jego wizje za paranoję. - W tym wypadku, Qualm Mask, ma niestety racje - mruknął ponuro. - Widziałem wiele, ale kogoś takiego jak Ty nigdy. Niestety, nie każdy kucyk byłby do Ciebie przyjaźnie nastawiony. Myślałem, że po zobaczeniu prawdziwej postaci Qualm Mask, nic mnie nie zdziwi, ale szybko odkryłem jak bardzo się pomyliłem - lekko się uśmiechnął. - Ja też się cieszę naszą rozmową. Nigdy nie miałem okazji rozmawiać z istotami z innych światów. Nie licząc ludzi, ale oni nie mają pojęcia o magii i innych wymiarach, a stwory z lasu Everfree, nie są zbyt rozmowne. Niestety, nie bardzo wiem cokolwiek również o Primusie. Domyślam się, że moja niewiedza na temat tak typowych rzeczy musi być irytująca. Mimo wszystko, wierze, że spełnisz swoje marzenie - na niewielką chwilę się uśmiechnął, by zaraz zmarszczyć lekko brwi. - Jeśli dobrze zrozumiałem, Qualm Mask jest kronikarzem, czyli strażnikiem magii wybranym przez Mystre do pilnowania równowagi magicznej. Nie rozumiem jednak, jeśli ona zajmuje się naszym światem. to czemu pozwala na istnienie czarnej magii, a przy tym pojawianie się istot pokroju Sombry lub Crystal. O ile ta druga w ogóle jest z naszego świata - przyłożył kopyto do brody. - Qualm Mask najwyraźniej przewodzi waszej wyprawie, to tłumaczy jej nieufność i niechęć do mnie. Ty musisz być jak mechanik. Przynajmniej takie mam wrażenie, gdy wspomniałaś o statku i budowaniu dział, a Dancing of the Fate, najpewniej jest niczym mediator, bo jest z tego świata - lekko mrugnął. - Statek pewnie jest w kapeluszu Fate i bez niego utknęłyście w naszym świecie jeśli dobrze rozumiem. Jeśli jednak tak jest, to czy Crystal też podróżuje podobną maszyną? Skoro była w waszym świecie i ukradła z niego artefakt? Zastanawiające - mruknął.
-
Włamywacz Nie padło żadna odpowiedź ze strony ogiera, na słowa Eastwind, tylko dalej szedł. Najwyraźniej, nie chciał tracić więcej czasu na rozmowy, wiedząc, że niedługo może być tu gorąco, a to mu się nie uśmiechało. Mimo wszystko nic nie wskazywało, że ogier ma w planach zaatakować klacz lub w jakiś sposób ją oszukać. Zatrzymał się dopiero na piętrze, przed dużym oknem. Zaraz po tym jak klacz do niego doszła, mogła zobaczyć, że okno miało widok na dach sąsiedniego budynku. - Zawsze miej więcej niż jedną drogę ucieczki, to złota zasada - mruknął, a potem kopytem lekko podciągnął materiał na grzbiecie. Okazało się, że na boku chował linę z hakiem. Nim jednak cokolwiek dalej zrobił, skierował wzrok na klacz. - Nie lubię się powtarzać, zwłaszcza gdy nie mam na to czasu, więc słuchaj uważnie - warknął, lekko marszcząc brwi. - Zaraz stłukę to okno, a liną zaczepie o dach sąsiedniego budynku. To jest nasza droga ucieczki, niestety... - lekko westchnął. - Problem jest tylko jeden. Gdy tylko je stłukę, gwardziści zbiegną się w okolice budynku, w którym obecnie jesteśmy, słysząc podejrzany dźwięk. Nie ma więc możliwości, że zrobimy to po kolei, bo wtedy istnieje 60% szans, że zobaczą jedno z nas wiszące na linie - wskazał kopytem na linę. - Jest dość wytrzymała, by utrzymać nas oboje na raz, więc będziesz musiała chwycić się mojego grzbietu i trzymać tak, by nie spaść w czasie lotu - skierował wzrok na klacz. - Mam tylko nadzieje, że nie jesteś nazbyt ciężka, bo nie uśmiechają mi się zakwasy jutro - burknął, kręcąc głową. - Jeśli wszystko zrozumiałaś to potwierdź to i mnie złap, bo mamy tylko jedną szansę i nie ma tu miejsca na żadne błędy Tajemnicza klacz - A jednak było do bani, skoro banda zacofańców przypięła Ci metkę, chyba, że nie bardzo ogarniam czym jest zrąbane dzieciństwo - wzruszyła lekko ramionami, nie pytając o tajemniczą przyjaciółkę. Zaraz potem wybuchła śmiechem, na odpowiedź Sinister co do imienia. - Nie wiem w sumie, sama nigdy w takie rzeczy się nie bawiłam - przetarła kopytkiem, łezkę w oku, wywołaną śmiechem. - Para typowych osób, poznałaby się w spa albo na ciastku i nie wiem jak Ty, ale ja typowa raczej nigdy nie będę - krzywo się uśmiechnęła. - A co do moich talentów, to mam ich więcej niż się wydaje - lekko westchnęła. - Kucyki czy ludzie, wszyscy są lękliwi - znów wzruszyła ramionami. - Wystarczy wiedzieć jak wywołać ten lęk - zaraz potem spojrzała na świątynie. - Zaczekam tu, jakby co - nagle jej wzrok stał się lekko zmartwiony. - Słuchaj... powinnaś wiedzieć... Nie wiem co z wami robią na tych rytuałach, ale lepiej to zrób i miej z głowy. Nie chcesz wiedzieć co się dzieje, gdy gdzieś się nie wstawisz, a oni się o tym dowiedzą i złapią cię - lekko westchnęła już nic nie mówiąc i opierając się o ścianę. Najwyraźniej, nie chciała więcej o tym powiedzieć. Wyraz jednak jej pyszczka, nie mówił nic dobrego o tych konsekwencjach. Sinister już w wejściu mogła zobaczyć, że to najpewniej ostatnia szansa by zrobić to jeszcze dziś. We wnętrzu stała kolejka jednorożców, podchodzących po kolei do kapłana. Na dodatek na niebie zaczął pojawiać się słaby księżyc, co sugerowało zbliżający się wieczór. Tym razem nie mogła już liczyć na rozpędzenie kolejki, więc musiała podjąć decyzje, czy chce to zrobić teraz. Night Tale Słowa wypowiedziane przez źrebaka, uderzyły ogiera niczym łom. Dancing of the Fate była kucykiem ziemskim?! Nie mógł w to po prostu uwierzyć. Gdyby to się wydało... Wolał nawet nie myśleć, co by się stało. Kucyk ziemski był tej gorszej kategorii, według nowych praw Crystal. Ponadto magia była zarezerwowana tylko dla jednorożców, więc gdyby odkryto, że kucyk ziemski włada magią i udaje jednorożca... Aż strach pomyśleć. Nie sprawiało to jednak, że patrzył inaczej na klacz. On sam, nie przejawiał cech wrogich do innych kucyków. Zresztą gdyby się nad tym lepiej zastanowić to i tak był dla nich, chyba obecnie najmniejszy problem. W końcu ukrywał w domu istoty, które w ogóle mogły nie być kucykami. Nawet jeśli je trochę przypominały. Crystal ostro na to zawsze patrzyła. - Nie do końca wiem, czym jest Mystra - powiedział zakłopotanym tonem. - To znaczy z waszych słów, domyślam się, że jest dla was trochę jak dla nas księżniczka Celestia, ale mam za mało informacji niestety, by móc więcej o tym powiedzieć - spojrzał jak źrebak porusza się w jego kierunku na tylnych kopytkach, a potem czyta z niesamowitą prędkością. Coraz bardziej go zaskakiwała z każdą chwilą. To wszystko było takie nierealne. Siedział tu sobie jak nigdy nic, rozmawiając z nieznaną mu istotą, której obecnie kazano by mu się bać i wydać jak najszybciej gwardii. - Nie wiem czy posiadam zdolności, o których wspomniałaś - lekko westchnął. - Mimo to, chce spróbować - spojrzał na źrebaka. - Crystal, może podróżować między światami. Dancing of the Fate, zrobiła to będąc źrebakiem i kucykiem ziemskim, więc może i dla mnie jest szansa, by zobaczyć inne miejsca - nagle dotarł do niego sens słów śpiącej klaczy. Ona również nikogo nie ma i jest młodsza od Qualm Mask. Powiedziała, że różnią się całymi dekadami wieku. Zaczynał rozumieć jak to musi teraz dla niej wyglądać. Zapewne nie pamiętała nawet swojej rodziny. Być może dlatego go polubiła, bo przypominał jej dawne czasy. To by jednak znaczyło, że klacz urodziła się, gdy trzy plemiona nauczyły się już żyć wspólnie. Spojrzał na niebo, gdzie właśnie pojawiał się księżyc. - Crystal podniosła księżyc - zmrużył lekko oczy. - Niedługo nastanie godzina policyjna. Nie wiem, czy to słyszałaś, będąc w kapeluszu, ale lepiej nie chodzić po nocach - lekko westchnął. - Pewnie i ja niedługo zasnę, więc będziecie z Qualm Mask przez jakiś czas zdane na siebie, skoro unikacie snu - lekko się uśmiechnął. Nie był pewny, co się stanie, gdy już zaśnie. Co prawda nie sądził by mu coś zrobiły podczas snu, ale bardziej go martwiło, że gdy się obudzi ich już nie będzie, a on wróci do tego, co było szarej rzeczywistości bez zmian.
-
Manehattan Po ostatnim ataku na konwój, ulice miasta były niemal zasypane gwardzistami. Wszędzie kręciły się patrole, poszukujące podejrzanych osobników. Wywieszono również ogłoszenia o nagrodzie dla każdego kto poda informacje dotyczące buntowników, którzy dokonali ataku. Gwardziści zaczepiali czasem nawet przypadkowe kucyki, przeszukując ich torby lub inne rzeczy, gdzie można by ukryć skradziony przedmiot. Kolejną sprawą była blokada przy bramach do miasta. Każdy kto próbował opuścić miasto, musiał najpierw pokazać co przenosi. Night Tale Głos mechanicznego kucyka i jego "ciało" z pewnością zwracały uwagę ogiera. Już wcześniej wielokrotnie zauważał, że jego obecni goście mają niesamowite nieznane mu zdolności. Jednak w przypadku tego kucyka było zupełnie inaczej. Ta istota normalnymi gestami wyrywała się poza coś, co kiedykolwiek by widział. Ponadto bardzo interesował go ten statek. Czy było możliwe, że dzięki niemu przełamały granicę wymiarów? A jeśli tak było, to czy on byłby zdolny stworzyć choć częściowo podobny? Zaraz jednak skupił się na tym jak Haze nagle podeszła do tablicy. Widząc jak zaczyna wycierać wyniki jego pracy, oczy ogiera rozszerzyły się w lęku. Uniósł kopyto w górę chcąc coś powiedzieć, ale zamarł. Teraz i tak było za późno. Właśnie ujrzał jak wiele miesięcy jego rozważań, nieodwracalnie przepadło. Nim jednak zdołał całkiem popaść w rozpacz, nagle otworzył szeroko usta, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Wiele rzeczy, które zostały rozpisane było dla niego niezrozumiałych. Mimo to nie mógł zaprzeczyć, że klacz przyśpieszyła jego plany. Zastanawiał się czy dzięki temu uda mu się dokończyć swoje badania, nawet nie zważając na zagrożenie przed którym go ostrzegała. W końcu zdawał sobie z nich sprawę nim jeszcze zaczął się w to zagłębiać. Nim jednak zdołał lepiej się przyjrzeć wszystkim nowo powstałym zapiskom, nagle wtrąciła się Qualm Mask. Nie był pewny co właśnie wytarła, ale wiedział jak nawet niewielka zmiana mogła tu wszystko zepsuć. Nic jednak nie powiedział tylko opuścił głowę, podłamany, widząc jak ta najwyraźniej idzie do Dancing of the Fate. - Dancing of the Fate jest kucykiem - nagle mruknął w kierunku Haze. - Nawet jeśli zaprzeczysz, to wiem, że mieszkała tu kiedyś. Umiem słuchać i wyciągać wnioski. Zapewne była potężniejsza ode mnie, podobnie jak Star Swirl również był - za pomocą lewitacji, zdjął jedną z ksiąg na półce. - Znalazłem przypadkowo część jego zapisków wiele lat temu, gdy byłem zaledwie źrebakiem - lekko się uśmiechnął. - Tutaj również rozważał nad innymi światami, podobno nawet udało mu się przełamać te granicę - mówił przerzucając strony. - Niestety, mam wiedzę, ale nie zdolności by z niej korzystać - lekko westchnął. - Podobno jednak istnieją sposoby by wzmacniać naszą magię. Inaczej mówiąc artefakty. Poszukuje również tego. Gdybym taki posiadł, mógłbym zwiększyć swoje szanse - znów lekko się uśmiechnął. - Moi rodzice zginęli, gdy buntownicy zniszczyli nasz dom. Nie miałem nigdy przyjaciół, a teraz o nich trudno. Mam niewiele do stracenia, poza życiem... - spojrzał nagle na źrebaka. - Patrząc jednak w ten sposób, teraz również ryzykuje, pomagając wam, ale nie żałuje tego
-
Night Tale Słysząc słowa jakie wypowiedział źrebak, ogier lekko potarł kopytem grzywę. Z całej tej trójki, Dancing of the Fate coraz bardziej przypominała mu kucyka. Zaraz powróciło mu wspomnienie niedawnej rozmowy, gdy nadmieniła, że chciałby wiedzieć co się stało z jej krainą. Ona pochodziła z Equestrii teraz to rozumiał, ale teraz była inna. Jak mogło do tego dojść? Rzucił kątem oka na swoją tablice, na której były rozrysowane jego teorie. Nadal nie mógł w to uwierzyć, ale ona najwyraźniej zdołała rozgryźć zagadkę, nad którą męczył się od tak dawna. Ponownie jednak skupił wzrok na mechanicznym źrebaku, słuchając o jej krainie. Kolejny świat tak bardzo inny niż wszystkie. Dzień i noc trwające zaledwie po dwanaście godzin, co wydawało się nierealne. Z drugiej jednak strony, świat ludzi też taki się na początku wydawał. W końcu nawet nie potrzebowali pomocy przy wznoszeniu słońca i księżyca. Chciał poznać jak najwięcej szczegółów o świecie tej mechanicznej istoty. Właśnie chciał ją spytać, gdy w ostatniej chwili ugryzł się w język, Ponownie sobie przypomniał słowa Dancing of the Fate. Miał prawo tylko do jednego pytania, nic więcej. Pytanie już padło, więc wykorzystał wszystko do czego miał prawo. Lekko westchnął w myśli, załamany tym jak wiele rzeczy mógłby się teraz dowiedzieć, ale nie miał prawa do korzystania ze źródła wiedzy. Gdy padło pytanie źrebaka, spojrzał kątem oka na Qualm Mask. Najwyraźniej nie miała ochoty zaszczycić go odpowiedzią na pytania, być może było to spowodowane niedawną umową o braku pytań. Zaczynał mieć jednak wrażenie, że ona po protu za nim nie przepadała. Może denerwowała ją jego pacyfistyczna natura. Właściwie to sam się sobie dziwił, że udzielił im schronienia. Jeśli gwardia odkryłaby jego zainteresowania, wiedział, że czekałoby go kilka lat w lochu lub dyby, ale za ukrywanie uchodźców z innych światów, to byłaby chyba najlżejsza kara. Sam już nie wiedział po co się w to ładował. Spojrzał kątem oka na piętro, gdzie miała spać Dancing of the Fate i pokręcił głową. - Nie zbieram kamieni szlachetnych - lekko westchnął. - Rubiny to nie problem. Equestria jest pełna kamieni szlachetnych. Jeśli są konieczne, wyzbieram je w jaskiniach. Kamień księżycowy może być niewielkim problemem, bo jego skupiska występują w dosyć nieprzyjemnym miejscu, ale spróbuje pomóc - mruknął, a potem zmrużył oczy. - Węgiel jest powszechny, więc to też nie problem, ale stal i miedź to inna kwestia... - lekko się skrzywił. - Gwardia zabiera te zasoby, nawet złomowiska są pod ochroną. Przeniesienie ton takich materiałów, zwróci na nas uwagę. Chyba, że chcecie to przenieś w kapeluszu Dancing of the Fate. Jeśli chodzi o te kamienie szlachetne... jeśli są natychmiast potrzebne, mogę po nie pójść nawet teraz - spojrzał kątem oka na Qualm Mask, domyślając się, że mu na to nie pozwoli, bo nadal mu zapewne nie ufała. Canterlot okolice pałacu Zaraz po tym jak narada wojenna się zakończyła, wszyscy odeszli w swoją stronę. Tylko tajemniczy gwardzista, który wywołał nie małe poruszenie podczas obrad, ruszył w stronę pałacu, w sobie tylko znanym celu. Inni gwardziści jakby nigdy nic przepuszczali kucyka, nawet na niego nie patrząc. Nie było pewne, czy wywołuje w nich strach, a może bardziej obrzydzenie. Mimo to kucyk zdawał się nie zwracać na to uwagi, gdy zbliżał się do celu swojej podróży. Wielka brama sali tronowej stała zamknięta przed nim. Mimo to nie zwracał na to uwagi. Róg kucyka otoczyła zielona aura, a przeszkoda przed nim zaczęła otaczać się czernią. Ciemność sięgnęła jego ciała, zupełnie jakby chwyciła go w łapska. Zaraz potem zniknął, a brama znów była taka jak wcześniej zanim tu przyszedł. Gwardzista znalazł się w zupełnie nowym mrocznym pomieszczeniu. Dawniej była to sala tronowa dawnych władczyń, teraz jednak należała do prawdziwej władczyni. Powoli zaczął rozglądać się po sali, ale nic nie dostrzegł. - Jesteś tu? - spytał, hełm nadal modyfikował głos kucyka. Odpowiedź jednak nie nadeszła. Kucyk powoli sięgnął swego hełmu i go zdjął. Okazało się, że gwardzistą była klacz o szarej sierści i krwisto czerwonej grzywie. Zaczęła znów rozglądać się po sali swoimi błękitnymi oczyma. - Matko... - nagle świtało rozjaśniło całe pomieszczenie. Klacz powoli się odwróciła do jego źródła. Widziała jak nad nią otworzyła się brama, a potem podłoga zaczęła pękać. Odsunęła się szybko na bezpieczną odległość, czekając. Obserwowała jak po kolejnych stopniach schodzi klacz, a każdy jej krok był wykonany z istnie królewskim majestatem. W końcu gdy dotarła na ziemię wszystko znów wróciło do dawnej normy. - Miałaś mnie tak nie nazywać - warknęła, nowo przybyła, kierując się do tronu. - Proszę o wybaczenie - powiedziała szybko, oddając ukłon siadającej na tronie klaczy. Niedawno przybyła, nic nie powiedziała, tylko rozłożyła się wygodnie, kładąc berło obok siebie. - Czego chcesz? - spytała w końcu ze znużeniem. - Chciałam zdać raport - uderzyła kopytkiem o pierś. - Dochodzą nas słuchy o buntach niektórych kucyków. Rozkazałam poczynić kroki, które nie pozwolą im się rozrosnąć. Ponadto wysłałam grupę gwardzistów do lasu Everfree, by zbadano miejsce dziwnej katastrofy, która miała miejsce. Udało nam się również wykryć kolejne grupy szpiegujących nas... - Pytałam o raport, a nie o to czym się zajmowałaś - warknęła znużona tym całym monologiem. Nagle jej róg otoczyła aura o seledynowej barwie, a cała komnata pokryła się figurami szachowymi. - Nie powiedziałaś mi niczego czego bym już nie widziała - rozciągnęła się na tronie, wyraźnie znużona. - Wykorzystanie robactwa do dania nauczki? Mało oryginalne - lekko ziewnęła. - Uznałam, że to ich nie zabije, przynajmniej nie wszystkich, a będziemy wiedzieć więcej o ich uzbrojeniu - mówiła rozgorączkowana. - Wiem więcej niż muszę - lekko zmarszczyła brwi. - Odwołaj gwardzistów z lasu Everfree - Czemu? - szybko jednak pożałowała tego pytania, zwłaszcza gdy ujrzała wzrok klaczy przed sobą. Zawsze zapominała, że Crystal nigdy nie tłumaczyła się ze swoich decyzji. - Oczywiście, zrobię to - To dobrze, bo to strata czasu - klacz powoli wstała z tronu. - Gwardziści nic nie znajdą, bo tam ich już nie ma - Mamy kogoś znaleźć? - nagle spytała, robiąc krok do przodu. - Nie - powiedziała twardo. - Zabiję dla ciebie każdego, niezależnie kto by to nie był. Ja i oddziały śmierci dorwiemy każdego, kogo nam wskażesz, ma... - nie dokończyła, czując znów na sobie spojrzenie przewiercające jej duszę. - To jest coś innego niż zwykle - powiedziała bardziej do siebi,e mrużąc oczy. - Mamy turystów, ale wiem gdzie są - przesunęła kolejne figury szachowe. - Czasem tego nie rozumiem - mruknęła niepewnie, ale widząc brak reakcji władczyni kontynuowała dalej. - Masz dość mocy by samej zmasakrować buntowników w zalążku i zapewne te istoty... - Życie przypomina szachy - dodała przesuwając kolejne figury. - Zrób jeden głupi ruch, a cała gra się posypie. Potrzebna jest cierpliwość i dobrze wykonany plan - mówiła, obserwując każdą figurę, aż nagle spojrzała na swoje berło. - Jestem zmęczona - lekko ziewnęła. - Chce poznać właściwy raport - Ta... tak... to znaczy... oczywiście - lekko przełknęła ślinę. - Wykopaliska nadal trwają. W Manehattan przebiegają bez zakłóceń, ale w krainach podmieńców i gryfów wciąż jesteśmy atakowani i nadal nie zlokalizowaliśmy wszystkich... - Czyli właściwie nadal nic nie macie - mruknęła i spojrzała na przedmiot obok siebie. - Berło pochłania tak wiele sił, ale gdy skończę będzie to warte swej ceny - krzywo się uśmiechnęła. - Oczywiście - mruknęła opuszczając wzrok. - Co z tymi turystami? - Na razie chce patrzeć. Jest ich troje i wyczuwam w nich coś znajomego, ponadto jest z nimi jakiś słaby jednorożec, ale nim nie trzeba zawracać sobie głowy - nim padło pytanie o kucyka o istoty, Crystal zmrużyła oczy. - Brał udział w rytuale, więc wiem - to wystarczyło za całą odpowiedź.
-
Okoliczne wsie Nowa taktyka, obrana przez kucyki, nie wydawała się zaskoczyć owadów, co nie było zresztą dziwne. W końcu agresywne stonki miały tylko na celu pozbyć się przeszkody w drodze do żarcia. Niewiele interesowało te owady, jaki kucyk je teraz atakuje, byle tylko się go pozbyć. Szybko się okazało, że ryzykowna taktyka była skuteczna. Kolejne insekty pomimo prób obrony, nie były w stanie obronić się przed atakami drwali i pretorianów. Odnóża owadów, odrąbane od ciała, po kolei opadały na ziemię, aż owady stawały się zupełnie bezbronne. W końcu po licznej grupie, została już tylko jedna stonka, która utraciła już większość kończyn. Mimo to nadal się czołgała, pomagając sobie ostatnią zachowaną kończyną. Nie można było zaprzeczyć, że wola walki i przetrwania były naprawdę silne w tych insektach. Nieznajoma Gdy Sinister mówiła, klacz zdawała się słuchać każdego jej słowa. Nie wcinała jej się, chociaż czasem nabierała ją na to ochota. Mimo wielu nieprzyjemnych rzeczy, które można było o niej powiedzieć, to wysłuchać kogoś potrafiła, oczywiście jeśli miała na to ochotę i czas. W tym wypadku rozmowa była interesująca i nawet nie zwracała większej uwagi, że klacz przestała w pewnym momencie patrzeć na nią, a patrzyła chyba na coś innego. Zresztą widziała już tyle pokręconych i powalonych rzeczy, że taki widok ją nie bardzo robił. Nawet jeśli okazałoby się, że Sinister była nienormalna w jakimś stopniu, to niewiele ją to obchodziło. Sama również nie uważała się za do końca normalną. Zresztą w jej uznaniu, wszystko co normalnie było nudne. Nie przeraziło ją również, że Sinister dawniej coś tam zrobiła, co przybiło do niej piętno jakiś zacofańców. Dopiero gdy ruszyła do kolejki, klacz ruszyła w jej kierunku i stanęła tuż obok. Chwilę patrzyła na tłum przed nimi, aż zdecydowała się odezwać. - Może po kolei - lekko wzruszyła ramionami. - Nie tylko Ty masz monopol na posrane dzieciństwo - lekko się uśmiechnęła. - Żadna władza nie była dobra, bo mi nie pomogła w tym świecie. Życie nauczyło mnie tylko, że trzeba walczyć o przetrwanie. Liczę tylko na siebie i swoje zdolności odkąd pamiętam - przyłożyła kopytko do swojej torby. - Nie mogę jednak zaprzeczyć, że za czasów Celestii było nieco łatwiej w życiu - szepnęła imię dawnej władczyni, tak by nie słyszały jej obecne tu kucyki. - Nie jestem dobra w zgadywankach... Cholera wie Shadow, Black, Dark, a może Blody? - gdy się lepiej przyjrzało. ruchom kopytka klaczy na torbie. Można było zobaczyćm że robi nietypowy gest. Dopiero potem ją otworzyła, a następnie włożyła tam kopytko, wyciągając kulę, trochę podobną do tej co ostatnio pofarbowała gwardzistów. Rzuciła okiem czy nikt nie patrzy i gdy była pewna, wrzuciła kulkę do najbliższego zaułku. - Nie wiem jak ty, ale ja nie lubię marnować życia i... - nim dokończyła, z zaułku, do którego wrzuciła tajemniczy przedmiot, nadszedł głośny huk. Zbyt cichy by w samej świątyni to słyszeli, ale na tyle głośny, by kolejka się rozbiegła na wszystkie strony, przerażona myślą o zamachu. - No i patrz, nie ma kolejki, jacy uczynni są tutejsi mieszkańcy - krzywo się uśmiechnęła.
-
Okoliczne wsie Walka coraz bardziej uszczuplała siły stonek. Ze trzydziestu, które niedawno zaatakowały, została już około dwanaście. Mimo to, głupotą by było uznać już zwycięstwo. Im mniej liczne, tym bardziej wpadały w furię, atakując wszystko na swojej drodze. Strach musiał być zupełnie obcy tym stworzeniom, gdy wpadały w gniew. Mimo jednak swojej furii, zaledwie cztery ruszyły za wycofującymi się oddziałami. Podczas gdy inne zostały, nadal atakując kucyki, które stały im na drodze do jedzenia. Najwyraźniej, mimo agresji, głód nadal pozostawał na pierwszym miejscu dla większości z nich. Stonki próbowały się osłaniać również przed atakami ze strony drwali. Odnóża, mimo, że były bardzo silne, to jednak zwykle odpadały pod wpływem uderzenia silnym narzędziem z dużą siłą. Stonki, które traciły kończyny, piszczały bardziej niż inne, najpewniej z powodu bólu i próbowały pozostałymi odnóżami zabić agresora.