Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Gdy jakiś krasnolud który wszedł do baru oraz podszedł do stolika i wyciągnął topór Aaron nie czekał nawet chwili. Przyłożył mu sztylet do gardła. Jednak kiedy elf go skarcił szybkim ruchem schował broń i zwrócił się do elfa - W rzeczy samej. Elfie miasta bądź szczątki miast które zostały po zniknięciu większości elfów. Zapewne jakieś są. Słyszałem iż są piękne. Zobaczenie ich było by naprawdę zaszczytem dla takiego obieżyświata jak ja. - uśmiechnął się. - A ty krasnalu. Pomyśl czy jeżeli ten ork był by groźny do siedział by tu razem z nami i oddychał? - Powiedział do krasnoluda tonem który mógłby przerazić nawet największego wojownika.
  2. - Ja mam w sumie pytanie bardziej odnoście miejsc. Odwiedzimy jakieś ruiny leśnych miast? - Zapytał znów wesołym i pełnym entuzjazmu tonem.
  3. Ponownie Aaron tylko się przysłuchiwał. - To się nazywa drużyna. Co tam jakiś krasnolud, ludzie, czarodziej, elf oraz kilka hobbitów. Tu jest pokojowo nastawiony ork. - Ostatnie zdanie powiedział na tyle cicho, że tylko osoby z jego stolika go usłyszały. Zaśmiał się lekko i kupił sobie kufel piwa.
  4. Charakter ma podobny do mnie. A co do utworu ironów. Pasował mi tekstem do samej postaci.
  5. - Dobrze ci z oczu patrzy Valthar... Skąd wiesz Gwydrilrze że jego intencje nie są szczere? Nie my wybieramy kim się rodzimy. Wybieramy jednak naszą ścieżkę... Czy ktoś jest orkiem czy hobbitem... Jeżeli ktoś naprawdę czegoś chce może tego dokonać... - powiedział nieco zamyślony.
  6. Na początku Aaron tylko słuchał elfa oraz numenorejczyka, w milczeniu. -Przepraszam że się wtrącę. Jednak jeżeli ktoś szuka drużyny ja zawszę chętnie. Czy byliby panowie skłonni zdradzić mi swoje imiona? Widzę iż dla panów jestem szczylem ale zapewniam panów że potrafię to i owo. - Powiedział tonem mniej przyjaznym, brzmiącym wręcz pusto. Odchylił się trochę na krześle. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. I czekał na odpowiedź.
  7. Po zmroku nie było zbyt głośno. A przynajmniej na trakcie. Jedynym dźwiękami jakie przerywały ciszę był ciche chlupanie oraz stukanie metalu, wywoływane przez podróżnika idącego drogą. Podróżnik był mężczyzną wysokim prawie na dwa metry, wyraźnie młodym lecz nie był dzieckiem.Jeżeli ktoś widziałby go z daleka mógłby pomyśleć że to jakiś elf, głównie ze względu na kolorystykę stroju. Szybkim i równym krokiem kierował się w stronę drewnianej chaty. Gdy dotarł do drzwi już miał zamiar zapukać lecz oto otworzyło się okienko. Człowiek który przez nie zerknął zdziwił się lekko i mruknął pod nosem coś w stylu ,,Kolejny podróżnik? Jakieś spotkanie czy jak?'' zamknął okienko i otworzył drzwi. Mężczyzna przyjrzał się przybyszowi szybko, zatrzymując wzrok na kilka sekund nad broniami. Chłopak nie przejął się tym i wszedł szybko. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu stolika. Dostrzegł jeden. Siedział przy nim elf wraz z jakimś siwym człowiekiem. Ściągając kaptur podszedł do stolika. - Przepraszam. Tu wolne? - Zapytał śmiałym tonem wskazując na wolne krzesło, po czym zwyczajnie odsunął je, ściągnął kołczan z pleców oraz odczepił miecz od pasa stawiając je koło siebie. - Miło mi panów poznać. Zwę się Aaron jednak trochę głośniej o mnie jako o Srebrnej Strzale. Czy zechcą się panowie czegoś ze mną napić? Ja stawiam. - Powiedział wesoło, uśmiechnął się i zawołał kelnerkę.
  8. W sumie jestem dość nowy w sesjach ale. Imię: Aaron z rodu Eqeris. Zwany Srebrną Strzałą (każda jego strzała ma srebrny grot) Rasa: Człowiek. Płeć: Mężczyzna. Wygląd; Jeżeli nie ma problemu to mam zdjęcie. Charakter: sprawia wrażenie osoby niepoważnej, lekkomyślnej i dziecinnej jednak jeżeli trzeba jest poważny oraz zrównoważony. Żywi nienawiść do goblinów. Ma również niewyparzony język. Umiejętności: Łucznictwo, walka mieczem (jataganem konkretniej), skradanie się, zwinność, targowanie się. Historia: Aaron nigdy nie miał trudnego życia. Będąc synem bogatej kupieckiej rodziny był od zawsze szkolony na kupca, wedle jego rodziców powinien zostać kupcem i bogacić się. Dla niego jednak takie życie to głupota, chciał poznać świat bez względu na rodzinę. Umiejętności walki oraz łucznictwa wykazywał od czasów kiedy mógł utrzymać broń. W wieku szesnastu lat jego umiejętności strzeleckie doceniały nawet elfy. Kiedy miał około dziewiętnaście lat razem z pewnym zaprzyjaźnionym bardem uciekł ze swojego miasta. Wyruszył by poznać świat. Ekwipunek: (Tu również mam zdjęcia. Mam nadzieje że to nie problem) długi łuk Jatagan Sztylet Plus ma kolczugę ukrytą pod strojem. Zauważyłem iż zdjęcie znowu zniknęło więc dałem link.
  9. Spora szybkość ataku co? Wybacz ale jestem szybszy. Pomyślał przy okazji wyskakując w powietrze. Odbił się od ściany areny. - Bluszcz! - rzucił bumerangiem który przeleciał tuż przed twarzą przeciwnika. Bumerang miał tylko odwrócić uwagę przeciwnika od niego. Wylądował przed przeciwniczką na prostych nogach. - Nie stawiam na obronę. Po prostu jestem nauczony aby nigdy nie wywyższać się w walce. Zwłaszcza jeżeli nie znasz przeciwnika. - Powiedział spokojnym tonem po czym uderzył klacz w bok mniej więcej pod żebrami. Zabolało? Pomyślał po czym szybkim ruchem podciął przeciwniczkę. Nim upadła wypowiedział zaklęcie - Dziki Wicher! - przed River Shield pojawiła się srebrna runa która wystrzeliła wiatrem który odrzucił ją w ścianę. - Pazur Smoka! - Danate wyrzucił oba bumerangi w przeciwniczkę, podczas lotu podzieliły się aż do sześciu. Pierwszy odciągnął klacz od ściany, drugi podciął jej nogi. Reszta zwyczajnie uderzyła. - La'Carim! - Runy które wcześniej wniknęły w podłogę zabłysnęły. - Oświeć swym blaskiem prowadząc ku zwycięstwu! Gniew Aldavarisa! - Runy zmieniły się w krąg magiczny - Siedem kręgów! Wieża Babel! - po kolei zaczęły tworzyć się kręgi nad przeciwniczką. Każdy krąg błyszczał. Na ziemi był złoty, wyżej czerwony, jeszcze wyżej zielony, wyżej niebieski, wyżej fioletowy. Dwa ostatnie były czarne oraz białe. Przeciwniczka poczuła z początku ciepło. Potem była już daleko powyżej areny. Około siedemset metrów. Leciała jeszcze wyżej. Gdy zatrzymała się nad chmurami zobaczyła demona wychodzącego z rozerwania na niebie. Demon zbliżał się do niej aż wreszcie ją pożarł. Efekt zaklęcia był jednak inny. Nie wypadła z areny, nie ruszyła się nawet z miejsca. Czar był iluzją. Jednak dokonał swego celu. Odwrócił uwagę. Danate spodziewał się że nie przerazi przeciwniczki ale da mu chwilę czasu na kolejny znak. - Vvister! - Gdy przeciwniczka ocknęła się z iluzji było chwilę za późno na unik. Srebrzysty pocisk uderzył w przeciwniczkę. Wybiło ją z równowagi. - Nie wiem czemu masz do mnie niechęć z powodu bycia człowiekiem, ale to twoja sprawa. Przepraszam za to że cię zranię. - powiedział spokojnym tonem. Po czym przygotował się na unik.
  10. Odnośnie twojej wypowiedzi. Znasz grę Remember Me? Twoja teoria jest podobna to fabuły tej gry.
  11. Wolę ponga. A co do tego. Czy tylko ja wolę rzeczywistość deus ex'a? Bioniczne ramie zdolne przebić beton. Oczy widzące pod wodą, w ciemności i na podczerwień. Walić przytulanie kucyków ja chce być pół robotem.
  12. Sprzedam 15 kg sierści husky syberyjskiego. Kolor to biały, można zrobić puchaty sweter.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      Mój pieseł traci futro. Zmienia z zimowego na wiosenno-letnie. Jest tego wiele.

    3. Cassidy

      Cassidy

      Mój piesek też ... wyczeszesz dużo futra, a to dziwne, to owczarek niemiecki ;-;

    4. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      Najmniej zostawiają futra ( o dziwo) Chow Chowy oraz owczarki szkockie długowłose.

  13. Mephisto The Undying

    Dyskusja o homoseksualizmie

    Nie mają instynktu rozmnażania a nie pociągu seksualnego.
  14. Mephisto The Undying

    Dyskusja o homoseksualizmie

    Wadą określa się coś co odbiega od poprawnego oryginału. Tu z kolei ja się nie zgodzę. To że chcą mieć dzieci nie oznacza że się rozmnażają.
  15. Mephisto The Undying

    Dyskusja o homoseksualizmie

    Jak stwierdziłem wyżej to najczęściej brak zapisanej informacji w kodzie genetycznym odpowiedzialnym za instynkty.
  16. Mephisto The Undying

    Dyskusja o homoseksualizmie

    Jeżeli mogę się wtrącić. To homoseksualizm jest w zasadzie wadą. Zaraz wyjaśnię. Zapewne większość osób wie że mamy podstawę mózgu odpowiadającą za takie rzeczy jak instynkty. Podstawowe instynkty: przetrwanie (rozmnażanie się, zdobywanie pożywienia itp.), życie społeczne (człowiek jest istotą stadną i mimo wszystko w stadzie być musi.). Homoseksualiści zaś nie mają instynktu odpowiedzialnego za chęć rozmnażania się co za tym idzie ich mózg nie ma takiej informacji co za tym idzie jest to wada genetyczna ponieważ nie ma się jej zakodowanej. Dziękuje dobranoc.
  17. Myślisz że uskoczę? Wątpię. Gdy wreszcie każda z barier zniknęła a zamiast nich powstały lodowe kwiaty postanowiłem pozakrzywiać trochę przestrzeń. Każdy z kolców okrążył mnie nawet jeżeli leciał prosto zwyczajnie zakręcił i uderzył w ścianę za mną. Przywołałem stosunkowo długi jatagan. Bardzo delikatnie zakrzywiony. Ozdobiony wieloma symbolami. Dodatkowo wyglądał jakby był zrobiony z kości. Faktycznie taki był. Stworzony z kości piekielnego smoka, co sprawiało że był praktycznie niezniszczalny. Lekkim zamachem uderzyłem w kwiaty. Rozkruszy się na pył. Nim pył opadł szybko podbiegłem do przeciwnika zasadzając mu mocnego kopa. Trafiłem jednak w barierę. Nim zdążył oddać uderzyłem jataganem bariera pękła. Prawą ręką uderzyłem pięścią wzmocnioną ogniem. Nim otrząsnął się po ataku odskoczyłem na metr. - Bursting Blade! - płonącym mieczem wybiłem przeciwnika w powietrze. Zmieniłem szybko prawą rękę na demoniczną złapałem go za nogę i przerzuciłem za siebie. - Revolver Cannon - High Explosion Ammo - Z ręki wystrzeliłem sześć ogniowych pocisku które wybuchały podczas kontaktu z wrogiem. - Deadly Raid! - Prawa ręka zapłonęła. Zacząłem uderzać nią przeciwnika na tyle mocno by nie odleciał w ścianę. Ostatnim uderzeniem zrzuciłem też cały płomień który ogarniał rękawicę posyłając płonącego wroga w kierunku końca areny. - Wild Charge! - zaszarżowałem w przeciwnika uderzając pięścią i przybijając go do podłoża. - X Crash! - Jeden cios ręką od dołu postawił przeciwnika na nogi. Drugi od góry odrzucił go przy okazji szurając nim po ziemi. - Guardian Strike! - Krzyż energii otoczył mnie przy okazji raniąc i tak już sponiewieranego przeciwnika. Gdy zniknął zacząłem przygotowywać pułapkę. Na ziemi pojawił się inny krąg tym razem fioletowy. Wypełniał się energią po czym zniknął. Narzuciłem barierę i czekałem.
  18. Chcesz wejść do mojego umysłu? A może by tak zamiana ról? Co ty na to? Przez kilka tysięcznych sekundy miałem czas aby przejść do umysłu wroga. Nie, nie do umysłu do jego Ducha bądź jak to określał Drugiej Strony. Było to lodowe pustkowie? Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego. No ale moje dusza to pusta przestrzeń. Wbiłem w podłoże włócznie. Pojawiły się pęknięcia kierujące się w przeciwnym kierunku do mnie. Pęknięcia ułożyły się w coś przypominającego kry. Wiele z nich zaczęło powoli odpływać pozostawiając tylko pustkę. Płynęły jak kra z prądem rzeki tylko po to by dotrzeć do wodospadu w którym znikną. Czekałem chwilę. Przeszedłem trochę wgłąb i usiadłem na ziemi. Gdy przeciwnik wreszcie się pojawił był chyba zdziwiony. - Nie dam rady używać ducha co? Czyżbyś mnie nie doceniał? - Spojrzałem się na przeciwnika który dopiero teraz mnie dostrzegł. Chyba zdziwił się jeszcze bardziej. Wskazałem palcem za niego. On tylko odwrócił głowie. Ujrzał pustkę pochłaniającą jego dusze. - Masz trzy wyjścia. - Powiedziałem z lekkim rozbawieniem. - Pierwsze to: poddać się i czekać aż pustka Cię pochłonie. - Na te słowa pojawił się stolik i krzesło. - Drugie to: wyjść i zostawić podniszczoną dusze. - Pojawiły się drzwi bez ramki. Stały pośrodku pustkowia. - Trzecie to: podpisać ze mną cyrograf. Naprawię twoją dusze ,w zamian żądam tylko tego abyś pozwolił mi zatrzymać swoją moc jako jedną z moich. Decyzja należy do Ciebie. - Zaśmiałem się. Zniknąłem. Pojawiłem się w ludzkiej formie na arenie. Przed siedzącym na ziemi oponentem. Na arenie zaczął tworzyć się krąg magiczny z pułapką aktywowaną przeze mnie. Gdy został ukończony zniknął. Otoczyłem się barierami. Czekałem aż przeciwnik dokona wyboru.
  19. Więc. Tyle by było z magii światła. Zabił i tą formę. No cóż pora użyć Cesarza Pustki. Nieco za szybko ale... Trudno. Mam na szczęście dość energii. Upadłem. Krew rozlała się wokół mnie. Nie było by to dziwne gdyby nie fakt że uformowała krąg magiczny. Moja twarz nie miała wyrazu. Była martwa. Po chwili krąg zaczął skupiać magie w centrum kręgu wokół mnie. Włosy mi pociemniały. Oczy zrobiły się żółte i nabrały blasku. Rany zakleiły się. Na prawym rękawie kurtki z góry pojawiły się metalowe osłonki. Serce ponownie zabiło. Wstałem. Buty zmieniły mi się na glany. Rozciągnąłem się trochę i wziąłem głęboki wdech. Magia mojego oponenta była kusząca a ja ją jeszcze wyczuwałem po mojej eksplozji. Rozpiąłem kurtkę i zacząłem ponownie pochłaniać wrogą magie. Tym razem nie chowałem własnej. Pozwoliłem jej łączyć się z jak to określał oponent ,,Duchem z drugiej strony''. Arena była pełna magii która czekała tylko na to aby ją pochłonąć. Więc tak też zrobiłem. Magia kamieni, ognia, światła, plazmy, czasu, boga, demonów, smoków. Każda magia jaka kiedykolwiek poczuła smak tej areny była teraz we mnie. Boskie uczucie. Nałożyłem kaptur. Czułem teraz przeciwnika. Jako iż moje ciało wypełnia głównie magia pustki nie mam jako tako temperatury. Nie jestem ani zimny ani ciepły. Nie dałem po sobie poznać jakichkolwiek emocji. Chyba też mnie czuje. Ciekawe czy tylko ten fragment ,,Ducha'' czy całą pustkę. - Plasma Cutter - Cztery promienie zaczęły ciąć wszystko po przeciwnej stronie areny. Poczułem że chce poprawić tarczę więc skupiłem szybko moc. Dostał. Nagle jego myśli zostały zagłuszone. No tak. Kapłańska magia Boga. Nie mogę się jej już pozbyć. Trudno obędzie się bez. - Fate Space - Spowolniłem czas na arenie. Nie zdążysz. Kilka ataków z pustki dosłownie niszczyło magię oponenta. Rozrywało ją na fragmenty jak stare prześcieradło i zabierało ze sobą. Mu został mały kawałek. - Lunatic Scud - Pierwszy portal. Paraliżujący pocisk. Drugi portal salwa włóczni. Trzeci portal działko strzelające plazmą. Czwarty portal laser. Eksplozja. Wróg poleciał w ścianę. - Psychic Artillery - Pierwszy promień. Mniejszy, niezbyt mocny ale oszałamiający. Drugi promień większy. Potężniejszy skupiony tylko na obrażeniach. - Innocent - Sfera przypominająca oko pojawiła się wokół przeciwnika. Chwile atakowała po czym przeciąłem ją przywołanym mieczem. Po przecięciu pojawiło się tornado które porzucało trochę Tomkiem. Odrzuciło go w ścianę. Ruszył się. Chyba był nieco zaskoczony. Tym razem i ja mogę używać Ducha do tego całej gammy innych zaklęć które nawet nie muszą używać magi pochodzącej z ducha. Wciąż bez emocji powiedziałem - Miałeś racje. Ta magia jest uspakajająca. Nie muszę jej nawet używać. Mogę ją mieć zamkniętą w Pustce a i tak jest kojąca. Fascynujące... - powiedziałem do przeciwnika. Wbiłem w ziemie miecz który się rozsypał i zamieniłem się w cień przypominające istoty koszmaru.
  20. Kawałek lubię. Jest spoko. Ma niezły wokal, niezłą gitarę, ogólnie całokształt muzyczny jest zacny. 8/10. Ostatnio coś dziwnie często słucham powerwolfa. Ale dla odmiany dam coś innego. Wielkie metalowe puzzle. Sabaton Metal Ripper
  21. Czas jest względny . Ja sobie poczekam. Mi się nie śpieszy.
  22. Ja nie mam niezbyt wiele do gadania. Robisz to za darmo i jeszcze z dobroci serca. Ja mam czas.
  23. Poczułem zimno. Bolesne. Poświęciłem formę Króla Ziemi aby utrzymać Cesarza Światła a i tak on ją zniszczy? Nie chce być zmuszonym użyć formy Cesarza Pustki. Przynajmniej nie teraz. Ale strój przydałby się cieplejszy. Mundur zmienił się w: czarne materiałowe spodnie, koszula w czarną bluzę. A kurtka w trochę lepszą, skórzaną również czarną z kapturem z naszytym futrem. Poczułem nieco ciepła. Do tego buty. Też czarne. Trochę cieplejsze od poprzednich. Czarne rękawiczki z metalem na knykciach. Dobra. Teraz zwiać z klatki. Myśl. Kolejny cios bólu. Szybko myśl. Mogę przerzucić się na zimną plazmę. Zwiększę odporność oraz zmniejszę zapotrzebowanie na magię. No i dam radę zwiać. Ale najpierw. Trzeba wyjść z klatki. Wiem. Otoczyłem się elektrycznością oraz fioletową aurą. Implodowałem niszcząc klatkę i zamykając w czymś w rodzaju wewnętrznego zbiornika całą energię własną. Teraz trzeba naładować się zimnem. Zacząłem wchłaniać do siebie aurę z powietrza przy okazji ochładzając swój organizm. Nie czułem bólu. W zasadzie nie czułem nic. Moje nerwy zamarzały. Gdy wreszcie ochłodziłem się na tyle by używać zimnej plazmy czułem niesamowite przygnębienie. Czy on czuje to cały czas? Możliwe że to dlatego jest taki dziwny. No ale zbieranie energii było teraz łatwiejsze. No i byłem o wiele bardziej odporny na ataki oponenta. Chciałem się uśmiechnąć ale nie mogłem. Czy ja stałem się bez emocjonalnym psycholem? Więc jak teraz cieszyć się z zadawania cierpienia? Nie ważne! - Dust Anatomy! - Ściągnąłem do siebie wszystkie lodowe rośliny tworząc z nich skorupę. Po chwili rozrzuciłem ją z olbrzymią prędkością. Odłamki wbijały się w ścianę. Zero radości. On miał racje. Przerażające odczucie. - Quake Strike! - Uderzyłem w tarczę przeciwnika. Niby nic jej to nie zrobiło ale do środka dostały się masywne ilości energii. Skrzywił się? Nie wiem. Odczucie wywołane atakiem było podobne do stania wewnątrz wybuchu bomby atomowej. Jednak nie było tak niszczycielskie. Czułem się coraz gorzej. Jestem stabilny. Zbyt stabilny. Chaotyczność eksplozji jest podstawą w ciosach Lunatic Psykerów. Musze się rozładować z tej energii i to szybko. - EMP Shock - Skupiłem całą energie pochodzącej spoza mojego ciała. Wybuch rozjaśnił arenę. Czułem jak zaczynam być ciepły. Przeciwnik chyba niezbyt się tym ucieszył. Taka ilość energii. Nie ważne czy zimna czy nie jest niszczycielska a ja uszkodziłem jeszcze jego receptory bólu przez co wciąż działają a on nie może ich wyłączyć. Do tego ciepło. Prawię 1000 stopni C. To musi boleć. Nie spala ale cierpienie jest niewyobrażalne. Gdy cała energia przestała we mnie pływać poczułem ulgę. I ponownie poczułem szaleństwo. O tak. Tego mi było trzeba. Zdrowego kopa psychopatycznej radości. Zaśmiałem się maniakalnie. - Dynamo Configuration - Magnetron! - Pojawiłem się za przeciwnikiem. Uderzyłem go naładowaną pięścią. Poleciał w ścianę. Skrzywił się. - Nigdy więcej twojej magii w ciele. Jest zbyt spokojna i zrównoważona. - Zaśmiałem się maniakalnie. - Nie to co moja! Ta wspaniała chaotyczność! - Otoczyłem się polem statycznym i czekałem na atak. Wróg się skrzywił. Chyba go wnerwiłem. Hmm, hmm, hmm. Zachichotałem pod nosem wciąż w bitewnej pozie.
  24. Karty? Cóż. Raz, dwa, trzy. Karty po uderzeniu w moje ciało zwyczajnie rozkruszyły się. - Nie jesteśmy na balu. Moje maniery są takie jakie powinny być na polu walki. Przeszkadza ci mój niemiecki? Zatem się przyzwyczaj. Przeszkadzają ci moje drwiny? Nie słuchaj ich. Przeszkadzają ci moi podwładni? Trudno. Ale spoko. Jak chcesz żebym walczył bezpośrednio. - Nakreśliłem szablą w powietrzu krąg z którego poleciała fala gorącego powietrza. Nim przeciwnik zdążył poprawić obronę pojawiłem się za nim rzucają nim na środek areny. - Blade Rain - Jeden większy miecz uderzył w przeciwnika nie tnąc go. Miecz po chwili wybuchł na kilka tysięcy mniejszych które również tylko przenikały przez przeciwnika. Na koniec wszystkie zniknęły. Tomek chyba się zdziwił. Jednak po chwili poczuł dziwne osłabienie. - Te miecze nie nacinają ciała. Nacinają esencje magiczną lub jak to mówią niektórzy duszę. Blokują wiele możliwości magicznych. U ciebie. Zablokowały odczucia bólu. Nie możesz teraz ich wyłączyć. No i każde zaklęcie będzie cię parzyć. Wspomniałem o tym? Chyba nie. - Zachichotałem - Let's get lunatic! - Zaczęła otaczać mnie ciemnofioletowa aura. Arena wypełniła się energią podobną do tej wydzielanej przez plazmę. Wokół mnie zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne. Temperatura powietrza przestała się zmieniać na około 25 stopniach C. Coś ją blokowało. Nie spadała ani nie rosła. - Reverse Reactor! - W przeciwnika uderzyła kula wyładowania elektrycznego złączając się z jego materią. Podgrzała go trochę ale też zatrzymała się tym razem na około -14 stopniach C. W mojej ręce pojawiła się identyczna kula a między nimi pojawiło się połączenie. Kilka razy powstały wyładowania elektryczne aż w końcu rzuciłem swoją kule w oponenta. - Psychic Storm! - Na środku areny pojawiło się energetyczne tornado również z plazmy. Wciągnęło Tomka w środek rzucało nim trochę, i wyrzuciło w kierunku ściany. - Neutron Bomb - Stworzyłem czarną dziurę która wessała wroga jednak nie całkowicie. Po prostu utrzymywała go w jednym miejscu. Wciągnęła trochę energii magicznej z otoczenia. I wybuchła. Przeciwnik poczuł najpewniej uczucie rozerwania od środka ale ciało było całe. Trudno było mu ustać na nogach nie z powodu zaburzeń a z powodu zachwiania całej magii w jego ciele. Nie potrafił jej ukształtować co za tym szło nie potrafił utrzymać samego siebie. - Za jakiś czas ci przejdzie. Ależ ja jestem rąbnięty! To jest wspaniałe uczucie!- zachichotałem pod nosem uniosłem się w powietrze i wisiałem parę metrów nad ziemią w oczekiwaniu na odpowiedź.
×
×
  • Utwórz nowe...