Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Moon Cóż, po tym wątpię, żeby nie dosłali co najmniej kilku kolejnych. No bo serio. To dość dziwaczna sytuacja. Chociaż szczerze, w tym kraju mało rzeczy jest normalne. Canterlot też jest często atakowany. Aż zaczynam się zastanawiać jaki jest cel strażników. Poza ozdobą - po tych słowach Star przewrócił oczami. - Co do reszty zaś, cóż, nie rozmawiałem z nimi. Ale pewnie byli zniesmaczeni - stwierdził. - A teraz z innych pytań. Co wiesz o miejscu do którego się udajemy? - zapytał. Ash - Widziałam tu jakąś niedużą po drodze. Możemy wejść tam - oznajmiła Starlight i ruszyła w kierunku kawiarni. Ty ruszyłaś za nią, no i po kilku chwilach, weszłyście do środka. Było to niewielkie pomieszczenie, o kremowych ścianach, dość klimatyczne, no i nie było tu za dużo kucyków. Obie usiadłyście przy stoliku i zamówiłyście. Starlight spojrzała na ciebie, jakby sugerowała, żebyś zaczęła rozmowę.
  2. Ash - Cóż, Star jest irytujący. Ale raczej nie groźny. Nie musisz się nim aż tak martwić. I nie musisz mi pomagać, w tych jukach i tak nie czuć wagi - stwierdziła kierując się do kasy i płacąc za wszystko. Potem pakując. - Dobra, nasza część jest wykonana. Ciekawe jak poszło chłopakom - mruknęła do siebie. - Chyba zdążymy napić się jakiejś kawy, jak sądzisz? - zapytała i uśmiechnęła się do ciebie. Moon - Jakoś czuje, że nawet jeśli teraz sądzisz, że nie skorzystasz, to zmienisz zdanie. Ale pewnie. Mogę się potem z tobą napić - stwierdził i zaśmiał się. - Cóż, nie były to do końca starsze panie. Większość to dojrzałe klacze. Ale można je porównać do wina. A ja ostatnio bardzo rozsmakowałem się w dojrzałym winie - zaśmiał się raz jeszcze. Zwracając nawet uwagę kilku przechodniów. - Ale ogólnie było nudno. Więc, miałeś o wiele ciekawszy przydział niż ja.
  3. Moon - Co o niej sądzę? Urocza, strachliwa i pewnie totalnie beznadziejna. Wiesz, znam się trochę na kucach. Zwłaszcza klaczach. No i muszę przyznać, że wygląda na kogoś kto polega na innych by coś działać. Nawet nie próbując działać samemu i wymagając ratowania. Ale nie sądzę by Starlight miała zbyt miękkie serce. Od samego początku mam wrażenie, że częściej kalkuluje niż poddaje się emocją - stwierdził. - I tak, absolutnie coś ukrywa. Cholera jednak wie co - dodał. Ash - Poza granice Equestrii, może być. Dalej nie. Wierz mi, szybkość nie zawsze wystarczy. Przyda się w ucieczce, ale nie w działaniu w niebezpiecznym terenie. Nawet nie wiem, czy to las, czy pustynia. W puszczy lot jest niezbyt przydatny. Dlatego, najdalej do Camelu. - oznajmiła Starlight chwytając magią rzeczy z półek sklepowych w drodze do kasy.
  4. Vasco obserwował cała sytuacje z zaintrygowaniem, próbując ustać. Co było bardzo trudne, nawet jemu było ciężko. Dlatego po całej sytuacji nonszalancko się otrzepał i wyszukał wzrokiem Taliiye. Gdy ją znalazł, wrócił wzrokiem do osoby której pomógł. - Zwykłe dziękuje, by wystarczyło. Ale dobra. W każdym razie, miałem nadzieje, że w lesie nie będzie już tych korzeni, bo mam wrażenie, że rozłożyłaś je dość inwazyjnie - stwierdził, starając się utrzymać pewność siebie, jednocześnie gotując się do ucieczki. - Ale teraz możesz mi też odpowiedzieć na pytania. Dwa dokładniej. Czym jesteś? Wyglądasz trochę jak Vastaj, ale roślinny. No i czy wiesz co zabiło smoka tu w okolicy? - zapytał.
  5. Ash - Hah, chciałabym, żeby tak właśnie było. Twilight może i wierzy w moje zdolności, ale miejsce do którego się udajemy jest trochę poza moimi siłami. Poza siłami nawet samej Twilight. To miejsce do którego nikt nie powinien się zapuszczać. Ale niestety my musimy. Dlatego nie powinnaś tam iść wraz z nami. Wybacz, ale ja i dwóch żołnierzy ledwo podołamy. A ty nie jesteś ani żołnierzem, ani nawet jednorożcem - odpowiedziała zatrzymując się przed jednym ze sklepów. - Dobra, tu wchodzę - odezwała się i wszedł do środka. Moon Zajęło to jakieś czterdzieści minut. Star naprawdę długo wybierał poszczególne przedmioty. Ale wreszcie poczułeś jak ktoś cię szturcha. - Dobra, mam wszystko. Mają tu całkiem niezłe rzeczy. Ale wciąż trochę tu brakuje, więc musimy iść dalej - stwierdził.
  6. Ash - Bo nie jestem pewna co zrobić. Wysłanie cię do Ponyville w obecnym momencie to niezbyt dobry pomysł, bo nawet jeśli miałabyś tylko zatrzymać się na krótko, a i ruszenie z nami to słaby pomysł, bo ruszamy w bardzo niebezpieczne miejsce. Gdzie faktycznie, twój brat by cię nie szukał, ale nie jestem pewna czy mamy szansę. Nawet jeśli ci dwaj to wyszkoleni strażnicy - wyjaśniła. - No cóż, i tak pewnie coś wymyślę do jutra. A na razie musimy dalej szukać tego sklepu - stwierdziła. Moon - Dobra, dawaj - rzucił wchodząc do sklepu jako pierwszy i bardzo szybko podchodząc do jednej z półek. Przeglądając różne produkty. Haki, liny, nawet dodatkowe ubrania. Z okiem fachowca, które rzadko pokazywał. Na razie chyba mogłeś sam poprzeglądać.
  7. Moon - Spoko, spoko. Zajmiemy się sprzętem. Ale w nocy przecież chyba będziemy mieć wolne. Jesteśmy dorośli, stworzenie wymówki nie będzie takie trudne - oznajmił zadowolony i nagle jego krok nabrał jakiejś takiej sprężystości. Potem już milczał. Aż do pewnego momentu. - Ej, tu mają akcesoria turystyczne. Do wspinaczek też sprzęt - rzucił Star po zatrzymaniu się i spojrzeniu na witrynę. - Wchodzimy tu czy szukamy dalej? - zapytał. Amethyst - Nawet jeśli by cię teraz znalazł. Znam sposoby na zniechęcić kucyki do działania. Ale wątpię, żeby było to coś czym musisz się teraz martwić - oznajmiła. - Na razie muszę się zastanowić, czy wysłanie cię teraz do Ponyville to dobry pomysł. Mam teraz trochę dylemat - westchnęła.
  8. Vasko podrapał się po podbródku w wyrazie zamyślenia. Mrucząc jednocześnie pod nosem "woda, woda". - Tu chyba trzeba by trochę tej wody więcej, ale najbliższe źródło jest w jaskini pod ziemią... - oznajmił. Dalej drapiąc się po brodzie - Do tego dość głęboko. Może, dało by się tam pokierować korzenie, bo nie sądzę, żebym dał radę tam wskoczyć. Oprócz tego, mogę najwyżej zaoferować część tej wody którą mam przy sobie, wtedy mogę spróbować pokierować cię do jaskini - stwierdził sięgając do jednej z wewnętrznych kieszeni i wyjmując manierkę. - Eee... Pijesz normalnie czy korzeniami? - zapytał przykucając przy dziurzę.
  9. Moon - Nie no co ty, nie mówię, że mamy iść tam teraz, a i wątpię, żeby był tam jakiś hotel, bardziej sugeruję, żebyśmy się tam wybrali dzisiaj w nocy. Napijemy się czegoś, rozluźnimy. Przyda się to przed taką długą wędrówką być wypoczętym i rozluźnionym. Wtedy lepiej się myśli. Nie uważasz? - zapytał i przybrał niewinny uśmieszek i zerknął na ciebie. - Do tego, słyszałem, że tutaj mogą spełnić wszystkie zachcianki dowolnego kucyka - oznajmił ciszej. Tym razem, z cwanym uśmieszkiem. Amethyst Starlight przez chwilę nie odpowiadała, dopiero po paru sekundach zatrzęsła głową i zerknęła na ciebie, z lekko zamglonym wzrokiem. - Hm? - burknęła, ale po chwili jakby informacje do niej dotarły. - Ach, to. Zaklęcie lokalizujące, pomaga mi określić gdzie mamy iść, tylko trochę wybija mnie z rytmu. A wedle niego powinniśmy teraz skręcić tutaj - oznajmiła i skręciła w jedną z ulic. - Długo temu uciekłaś z domu? - zapytała po chwili, półszeptem.
  10. - W porządku, to ja idę z Amethyst a wy razem. Spotkajmy się na rynku za trzy godziny. Potem poszukamy noclegu. Tak będzie najlepiej - oznajmiła Starlight. - No i kozak, dogadane, szefowo - przy samym szefowo Star zachichotał, jakby rozbawiło cię to jak nazwałeś Starlight. Same to "Szefowo" też zdawał się mówić naśladując twój głos. - Dobra, to my już ruszamy. - Pokiwaliście sobie głową i rozeszliście się. Amethyst i Starlight Wyruszyłyście po prowiant, w ciszy. Starlight zdawała się być pochłonięta rozglądaniem się po okolicy, ale kilka razy zauważyłaś, że jej róg się rozświetlił. Na dosłownie ułamek sekundy, zaraz potem wracała do szukania. Moon i Star Szliście tak przez moment w ciszy. Bez rozmów, po prostu mijając inne kucyki. Aż wreszcie zobaczyłeś na twarzy Stara spory uśmiech. - Ej, wiesz, że w jest tu dzielnica czerwonych latarni? - zapytał po chwili dalej się szczerząc i zerkając na ciebie.
  11. - I skąd się niby o tym dowiedziałeś? Bo wiesz, takie miecze to chyba raczej nie są pokazywane w gazetach w dziale "kupie, sprzedam, wymienię" - zapytał jeszcze, Star w jego głosie dało się usłyszeć ogólne zaciekawienie. - W porządku, więc chodźmy - oznajmiła Starlight. Potem obie podeszłyście do ogierów - Musimy pójść do jakiegoś sklepu który sprzedaje akcesoria turystyczne, musimy kupić jedzenie które wytrzyma co najmniej dwa tygodnie. Potem takie zakupy zrobimy dopiero w Camelu. Nie znam dokładnie Fillidelphi, ale sądzę, że najprościej będzie udać się w stronę rynku. Chyba, że się rozdzielimy na dwie grupy i będziemy szukać czegoś oddzielnie? - zaproponowała.
  12. - W porządku, nie zostaniesz z nim sam na sam. Chociaż wątpię, żeby był jakoś szczególnie groźny, głównie irytujący - powiedziała Starlight a potem podała ci kopytko, żeby pomóc ci wstać. - A tak przy okazji, jestem Starlight Glimmer, ten niebieski to Moonlight Meadow, ten drugi to Star Hollow. Ty jesteś Amethyst, tak? - zapytała i znowu uśmiechnęła się kojąco. - Cóż, jeśli jesteś jesteś zajęty kimś innym, ja będę miał większe szanse - zażartował Star. - A teraz takie pytanie z innej beczki. Po cholerę ci miecz z drugiego końca świata, do tego z części świata której nie ma na naszych mapach? - zapytał po chwili i podniósł brew w wyrazie zaciekawienia.
  13. Starlight położyła ci kopytko na ramieniu. - Spokojnie. Teraz jesteś bezpieczna. Twój brat nawet jeśli jest strażnikiem i będzie cię szukał, nic ci nie zrobi. Jeśli chcesz to możesz na razie pójść z nami. Ci dwaj cię nie skrzywdzą. Więc jeśli chcesz możesz na razie przejść się z nami. I tak zostaniemy tu jeszcze na dwa dni więc do tego czasu na pewno coś wymyślę żeby ci pomóc - powiedziała i uśmiechnęła się, kojąco wręcz. Hollow przewrócił oczami i spojrzał na ciebie. - Nie rozumiem dlaczego masz o mnie aż tak złe mniemanie. Zgodziłem się przez naszą przyjaźń, zwłaszcza, że początkowo nie wiedziałem, że kręcisz się obok takiej ślicznotki. No i nie możesz mnie winić za to, że podziwiam jej zasoby - burknął, znowu szeptem, zerkając na Starlight.
  14. Hollow przez moment przyglądał cię całej scenie, nie reagując zbytnio. Starlight jednak podeszła bliżej i obrzuciła Amethyst spojrzeniem jakby była w stanie przeczytać każdą myśl w jej głowie. Ale róg nie zabłysnął nawet przez moment. Zupełnie jakby potrafiła wyczytać wszystkie emocje z samej twarzy. Wtedy też jej róg zaświecił się i magia odciągnęła Moona od Amethyst, pozwalając Starlight podejść bliżej. - Nie martw się nimi - zaczęła i uśmiechnęła się przyjaźnie. - Nie są groźni. Dlaczego jesteś taka przerażona? - zapytała. Wtedy też podszedł do ciebie Hollow. - Ej, czy tylko ja mam wrażenie, że ona potrafi czytać w myślach? - szepnął do ciebie. Starlight tego nie usłyszała.
  15. Dla obu z was, droga do ratusza nie była drogą trudną, bo przecież co trudnego jest w chodzeniu po zwykłym mieście? Poza oczywiście wymogiem podstawowej orientacji w terenie. Co problemem nie było, więc ostatecznie udało się wam dotrzeć bezpośrednio pod ratusz, gdzie stała tablica ogłoszeń. I wtedy też się spotkaliście. Ale nie był to przecież powód do zmartwień, ot inna osoba oglądająca tablice. Problem pojawił się dopiero w momencie, w którym okazało się, że większość zadań była nijaka. Poza jednym. Niezwykle dobrze płatne. Podobno jakiś okoliczny szlachcic chciał pomocy z kilkoma rzeczami. Nie napisał jednak z jakimi, napisał jednak nagrodę. Dziesięć milionów klejnotów dla tego kto sprosta każdemu z zadań. Mieszkał ponoć za miastem, w posiadłości, dwa kilometry na południe stąd. Dołączył nawet mapkę. Co teraz?
  16. Istota pokręciła głową w akcie dezaprobaty słuchając twoich słów. - Ach, nie zrozumiałeś symbolizmu. Przecież karta głupca oznacza też początek przygody, podróż w nieznane która odmieni twoje życie, a czy teraz, nie przeżywasz właśnie takiej podróży? - zapytał i zaśmiał się, wyraźnie zadowolony z siebie. - Ach, zawsze chcecie wiedzy która wszystko by ułatwiła, ale ostatecznie mając tą wiedzę tylko sobie wszystko utrudniacie. Jedyne, co mogę ci powiedzieć, to abyś się nie martwił czasem, rozpracowanie magicznych artefaktów takich jak elementy zajmuje lata, albo co najmniej miesiące - wyjaśnił. - A teraz pora na kolejną wskazówkę! - w tym momencie wyjął z rękawa kartę i położył ją na stoliku przed tobą. Przedstawiała wieże z której wypadał kucyk i jakaś mglista sylwetka. Jednak, kucykiem na pewno byłeś ty. - Papatki~ - i tak oto, zniknął. ======= Minęło dość sporo czasu od twojej ostatniej rozmowy z twoim rogatym znajomym, i chociaż miałeś okazje do rozmowy z Hollowem i Starlight, żadne nie wiedziało, ani o karcie, ani o rozmowie. Zupełnie jakby nigdy nic się nie stało. No ale stała się jedna rzecz, właśnie dotarliście na pierwszy przystanek w waszej podróży. Zabraliście swoje rzeczy i wyszliście z pociągu, a gdy już wyszliście, odezwała się Starlight. - Dobra, to tak. Pociąg do Stableside przyjedzie dopiero za dwa dni, czyli na razie spędzamy czas tutaj, co jest dobre, bo nie kupiłam tutaj jedzenia na kilkanaście dni podróży. Plus musimy pójść do banku i wymienić pieniądze jakie mamy na inne waluty. Ale, co robimy najpierw? - zapytała. Mniej więcej wtedy minęła was jakaś szara klacz. Po spojrzeniu na zegarek, dostrzegłeś, że jest godzina szesnasta dwadzieścia jeden, dwa dni od waszego wyruszenia. Co teraz? Ach, no i... Witamy w Fillydelphii! ===== Amethyst Ash Właśnie wysiadłaś z pociągu. Juki na plecach i jeszcze większy bagaż emocjonalny na głowie, zmęczona podróżą i niewyspana, o godzinie szesnastej dwadzieścia jeden. Minęłaś jakąś małą grupkę kucy, trójkę dokładniej, dwóch wyglądała na strażników, jedna była jednorożcem. Którą mogłaś nawet kojarzyć, bo przebywała w Canterlocie dość często, do tego często obok księżniczki Celestii, Starlight Glimmer. Ale to nie istotne. Miałaś własne sprawy, wyruszyłaś dość słabo przygotowana, głównie z powodu nagłości całej eskapady, musiałaś dokupić sporo rzeczy, prowiant, przybory, dach nad głową. Tylko czym chcesz się najpierw zająć?
  17. Ptaszysko latało za oknem jak gdyby nigdy nic. Czasami przelatując bliżej zaglądając do środka, ale większość czasu spędzał dalej od pociągu który bardzo mu się nie podobał. Podczas szybkich spojrzeń na zewnątrz nie dostrzegłaś też kolejnych truposzy. Nie było też nowych nacierających przez drzwi więc miałaś okazje w spokoju pomóc tej biedaczce której, dzięki twojej pomocy, stan się poprawił. Wszystko wydawało się iść w miarę gładko. Aż do momentu w którym usłyszałaś odgłos kopyt, to zebrało też uwagę ludzi który prawie synchronicznie zerknęli na to co działo się za oknem. Jedna osoba, na koniu, do tego Indianin, wyglądający na młodego, z dwoma warkoczami stworzonymi z grzywki w pewnym sensie będąc jak rama jego twarzy. Brak zarostu i kucyk. Miał kilka tatuaży na barkach i jeden na klatce piersiowej. Spojrzał na otwarte okno i zmrużył oczy. Zbliżył się i zajrzał do środka. Odczekał chwilę i... wskoczył do środka. W czasie gdy jego koń biegł jeszcze przez chwilę on wylądował zgrabnie na teraz pustej ławie. Rozejrzał się, zatrzymał na chwile na tobie ale zaraz potem ruszył dalej, do jednego z truposzy przy którym się zatrzymał i zaczął go obserwować.
  18. David Chociaż przeciętnym było dla ludzi czucie niepokoju w twojej obecności, kelnerka zdawała się być absolutnie odporna na twój "urok". Jakbyś wyglądał absolutnie normalnie. - Jak chcesz znaleźć jakąś robotę powinieneś pójść do ratusza. Oni pewnie mają tam jakieś wywieszone misje - stwierdziła po chwili namysłu. - Ale czy coś jest, nie wiem. Nie było mnie tam dawno - dodała. Potem odeszła, absolutnie nonszalancko, niedługo później przynosząc ci twoje zamówienie. Virina Znalezienie peleryny i rękawiczek było bardzo proste. Tych było naprawdę dużo. Z butami było nieco gorzej. Nie mieli tutaj ich aż tak dużo, głównie przez to, że był to krawiec a nie szewc. Ale po dość przedłużonym czasie poszukiwania udało ci się znaleźć wszystko co pasowało by do twoich wymagań. Chociaż buty były nie do końca w twoim stylu. Gdy przyszedł czas na zapłatę okazało się, że powoli kończą ci się pieniądze, bo tak oto na ubrania właśnie wydałaś połowę tego co ci zostało. Powoli nadchodził czas na poszukanie jakiejś pracy.
  19. - Jesteśmy zdecydowanie w złej sytuacji. Pozostaje nam mieć nadzieje, że cokolwiek ten pegaz planuje zajmie mu więcej czasu niż dwa miesiące - Starlight westchnęła. Było w tym słychać swego rodzaju zmęczenie, nie fizyczne ale mentalne. Star tylko wzruszył ramionami. - Żadnych które powstrzymały by nas od wyruszenia. Więc jak? Zbieramy się? - zapytał wstając od stołu i biorąc jedne z juków. Starlight też podeszła do juków i chciała jedne założyć, ale Star jej pomógł. Oczywiście, nie prosiła o to, ale cwany uśmieszek Hollowa szybko wyjawił ci jego zamiary. Jednak, jednorożka niewzruszona tylko kiwnęła głową w ramach podziękowania. Gdy i ty założyłeś swoje juki, cóż wszyscy byliście gotowi do drogi. ---- Od dwóch godzin byliście w pociągu. Kierując się do pierwszego z przystanków na waszej drodze z Equestrii na drugi koniec znanego świata. Fillydelphia była dużym miastem. Była też w dziwny sposób, bardziej Metropolią niż Canterlot który był raczej popisem potęgi Jednorożców. W przeciwieństwie do stolicy Equestrii Fillydelphia była pełna technologii, nie magii. I chociaż sporo technologii kucyków była "magiczna", była tam znacznie większa ilość innych ras, w tym ich technologii, właśnie dlatego, podobnie do Manehattanu, wszystko tam wyglądało inaczej niż to do czego przywykłeś. Kto by zgadł, że różnica w ilości Jednorożców w danym mieście może tak wiele zmienić. Z racji, że wraz ze swoją załogą mieliście własny przedział, nie było problemu z prywatnością. Chociaż obecnie Star uciął sobie krótką drzemkę a Starlight była zajęta czytaniem czegoś, poczułeś obecność kogoś jeszcze. Z racji, że siedziałeś na jednym siedzeniu ze Starem, Starlight była naprzeciwko was, ale obok nie było sporo przestrzeni. Teraz, część z niej była zajęta przez znajomego ci fioletowego humanoida. - Nie odzywaj się. Nie patrz w moją stronę. Gap się w okno. Oni mnie nie widzą. Ani nie słyszą. Jak będziesz chciał coś powiedzieć to wiesz, po prostu o tym pomyśl. Skup się na tym, że ma to być dokładnie to co chciałbyś powiedzieć - odezwał się spoglądając na Starlight i zaglądając do książki którą czytała. Zaraz po tym podrapał ją za uchem na co ta tylko zastrzygła uszami i się podrapała. Zupełnie jakby tylko coś ją załaskotało. - Więc, dzięki mnie dowiedziałeś się o artefaktach, poznałeś enigmatyczną osobistość i wyruszyłeś na przygodę. Chyba na razie wywiązuje się, ze swojej części umowy, co nie? - zapytał z uśmiechem.
  20. Budynki były proste w swojej budowie, nie wyglądało to jakby ktokolwiek starał się jakoś wyróżniać. Większość, była dwupiętrowa, nieliczne trzypiętrowe, lekko spadziste dachy, co do zaś samych ulic, nie były na pewno tak szerokie jak w większych miastach, ale o ile nie były to jakieś boczne alejki, dwa pojazdy mogły spokojnie przejechać. Wykonane z kostki brukowej, wydawały się być całkiem wytrzymałe. Co do ludzi, nie było ich zbyt wielu, a ci którzy byli, ubrani byli w grube ubrania i nieraz zerkali na ciebie z czymś w rodzaju przerażenia i podziwu, zupełnie jakby szokował ich twój ubiór. Po jakiś dziesięciu minutach dotarłaś do wskazanego sklepu. Był to trzypiętrowy budynek, na parterze była wystawa na której było sporo ubrań do wyboru. Gdy weszłaś do środka usłyszałaś dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami. - Dzień dobry - odezwała się kobieta za ladą, ale na razie nie mówiła nic innego mogłaś w spokoju wybierać. ====== Był to normalny dzień dla ciebie, na twojej drodze. Co robisz obecnie w Jorio zbyt istotne nie jest, ważne jest jednak to, że świt był już jakiś czas temu, ale ty obudziłeś się dopiero teraz. Wynajęty przez ciebie pokój w noclegowni powoli tracił czas użytkowania co zmusiło cię do wstania i rozpoczęcia dnia. Tylko... jaki jest twój plan na dzień?
  21. - Stąd, aż do Bezsłonecznych Ziem, wybierając najkrótszą możliwą trasę i licząc na sprzyjające warunki, na to, zajmie to około trzech tygodni. Zaś gdy już dotrzemy dalej... cóż... wtedy nie mam pojęcia. Jedyne mapy jakie istnieją tamtego miejsca są... dziwne, nie potrafię ich rozszyfrować. Ba, nawet nie rozumiem co przedstawiają. Mam jedną rzecz która nas pokieruje, wykupiłam ją od naszego wspólnego znajomego - rzuciła ci porozumiewawcze spojrzenie. - Ale ile tam spędzimy, nie wiem. Zakładam, że może nam to zająć do dwóch miesięcy... Czas nie jest po naszej stronie - wyjaśniła. - Macie jeszcze jakieś pytania, czy możemy ruszać? - zapytała.
  22. U, rywalizacja pomiędzy uczniami. W tym była niezła. Znaczy, w biciu innych po twarzy była niezła. To tego będzie to niezła okazja to zobaczenia co inni potrafią i przygotowania się na festiwal. Jeśli rozegra to dobrze, nie pokarze zbyt wiele, no i oczywiście najprzyjemniejsza część. Zaprezentowanie własnego kostiumu. Nie był to najgenialniejszy twór jaki mogła zaprojektować, ale był stosunkowo odpowiedni. To tego wewnętrzne kieszenie zawsze był przydatne. Ale będzie musiała dodać kilka poprawek. Jednak strój miał jedną ważniejszą funkcje, w płaszcz woda bardzo dobrze wsiąkała. W to co było pod spodem, już nie. Było to dla niej bardzo przydatne. Gdy już się przebrała, i dowiedziała z kim trafi do grupy, oraz na kogo będzie walczyć, uśmiechnęła się zawadiacko. - Czy są dodatkowe punkty za odpowiednie odegranie złoczyńcy? - zapytała żartobliwie na chwile przed udaniem się do budynku. - Jeśli w budynku są zraszacze, problem rozwiąże się sam. Nawet jeśli to jej nie zgasi, da przewagę mi - stwierdziła patrząc na pomieszczenie jakie mieli obronić. - Jeśli się da, zabarykaduj okna, a pod drzwiami wypal swoim kwasem dziury. Na tyle duże, by ktoś mógł w nie wpaść. Wypalaj je też na korytarzu i tutaj. Zrób tyle przeszkód ile się da. Ale nie rób żadnych w pomieszczeniu nad nami. Ilekroć ten "Seth" stworzy broń, strzelaj w nią kwasem. Ja zajmę się Arią - powiedziała i założyła na twarz maskę. Zerknęła na swój parasol, z ostrym zakończeniem (i znacznie twardszym rdzeniem i drutami szkieletu). Potem przykucnęła na środku pomieszczenia w stylu słowiańskiego przykucu, oparła się o parasol i zaśmiał złośliwie, tym swoim chochlikowatym śmiechem. - A teraz leć. Zrób nam pułapek. I rusz się - wycedziła władczo. Pod maską, nie było widać jaki ma wyraz twarzy.
  23. No, zapowiadało się ciekawie. Wielka dziura w murze była znakiem, że coś jest bardzo nie tak. Bo przecież nie był to raczej wybuch gazu. Ten rok szkolny mógłby być bardzo emocjonujący. Ale mimo wszystko Jun nie sądziła, żeby ktoś wdarł się do środka, to było raczej ostrzeżenie. Bo przecież, po co tak bardzo wyjawiać swoją obecność skoro chce się kogoś szpiegować? To był bardzo słaby plan, A o ile osoba która zniszczyła mur nie była skończonym idiotą, nie wybrała by tej drogi. Ale co z tego? Nauczyciele i tak się tym zajmą.
  24. - Słyszałem parę razy o łażących trupach, ale nigdy żaden nie zaatakował pociągu. Pojęcia nie mam co to ma niby być - odezwał się ten sam człowiek który przekazał ci bukłak. Zdawał się w pełni wierzyć w twój profesjonalizm. Może nie do końca w to, że byłaś od niego starsza. - Myślicie, że to samo stało się też w innych wagonach? - zapytał po chwili zerkając na tłum, przez który to przeszedł zaniepokojony szept. - Może powinniśmy to sprawdzić? - rzucił ktoś z tyłu. - Ale pociąg przecież jedzie. Może zaatakowana tylko nas? Ale dlaczego? - po chwili nie dało się już wyłapać konkretnych zdań bo rozpoczęła się poważna dyskusja.
  25. Czy była to litość, czy słabość, Vasco ostatecznie tylko wzruszył ramionami. - Cóż, wątpię, żeby dała radę zabić smoka, ale nie mogę też powiedzieć czy jest niebezpieczna - zwrócił się do Taliyii. - Sądzę, że powinniśmy ją zostawić - oznajmił podnosząc się ze swojego przykucu. - Wybacz, że ci przeszkodziliśmy - odezwał się do istoty a potem zerknął na Taliyiię. - Ruszajmy
×
×
  • Utwórz nowe...