Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. W zasadzie to nie przejmuję się tym ptakiem, Edek jest o wiele lepszy, więc co za różnica? Chociaż muszę przyznać, uniknięcie ataku i odrzucenie mnie było zdecydowanie dobrym zagraniem ze strony mojego oponenta. Edward chaotycznie ruszał łbem szukając ptaka wzrokiem. Ja w tym samym czasie starałem się wylądować na nogach po odrzuceniu. Całe szczęście, udało się. Ale było trochę problematycznie. Cholerna zbroja. Ale no cóż, wybór był pomiędzy odpornością na ataki, a swobodą. I zdecydowanie wybrałem odporność. Teraz za to, mój przeciwnik otoczył się jakąś barierą. Trudno określić jak silna jest z samego spojrzenia, a stanie w bezruchu i gapienie się na wroga nie było dobrym pomysłem. Temu szybko potrzebowałem strategii, która nie była bułą na ryj. - Edek - gdy bestia spojrzała na mnie wykonałem szybki ruch głową i wtedy ptaszysko zaśmiało się i wzbiło w powietrze, chociaż przez swój rozmiar zdecydowanie nie powinno być w stanie. Gdy już zawisnął w powietrzu, zaczął poszukiwać ptaka wroga, raz jeszcze, czekając na moment w którym się pojawi. Ja w tym czasie, przygotowałem następny atak. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem biec w stronę wroga, ale tym razem po chwili wybijając się i w powietrzu okrywając się w pełni peleryną, znikając z pola widzenia, oraz za razem w całości z tamtego miejsca. Peleryna zaczęła spadać, a gdy spotkała się z ziemią, spopieliła się w ciągu kilku sekund. Pojawiając się po chwili nad przeciwnikiem, wyskakując z zupełnie nową peleryną spod której wyskoczył drugi ja, bez peleryny. No, w zasadzie to ja byłem tym bez peleryny. Wyskoczył też trzeci, z peleryną. Nasza trójka rzuciła też zaklęcie na przeciwnika, będąc nad jego głową. Nie było to może nic nadmiernie skomplikowanego, ot kilka magicznych pocisków wybuchających przy kontakcie. Gdy nasza trójka wylądowała, postaraliśmy się o otoczenie przeciwnika, wycelowaliśmy też obiema rękami i przygotowaliśmy nowe zaklęcie. A z tak małego dystansu, szansa na to, że wróg uniknie była znacznie mniejsza. Zaraz po wykonaniu ataku, każdy z nas odskoczył, teraz była to walka czterech na dwóch. Będzie ciekawie.
  2. Moon Fluttershy ruszyła wraz z tobą, wręcz przyklejając się do twojego boku, usiadła też obok ciebie gdy już znaleźliście się w basenie. Woda wydawała się być wręcz idealna, do tego miała przyjemny, delikatny i kwiatowy zapach. Gdy już oboje byliście w wodzie, Fluttershy polizała twój policzek. - To już zależy od tego co ty chcesz - szepnęła. - Mamy sporo czasu - dodała z nieśmiałym uśmiechem. Ash Jedyne co się stało to usłyszałaś echo własnego głosu. Poza tym, nic. Wkraczając do pomieszczenia, zobaczyłaś zapalające się świeczki, stojące na stole, długim na dziesięć metrów. Potem, zapaliły się światła na ścianach, ale wciąż nie było zbyt jasno. Za to teraz, wszystko było skąpane w wyblakłym błękicie. Na stole były talerze i sztućce, na krzesłach były też porozstawiane kartki z jakimiś słowami. Na jednej z kartek było też twoje imię. Pod ścianami stały też komódki, czasem stoliki.
  3. Moon - Nie martw się, wiem, że masaż jest świetny - szepnęła do ciebie. - A co mam zaplanowane na teraz? - przez chwilę wyglądała jakby się zastanawiała, z uroczym wyrazem twarzy. Po chwili spojrzała na ciebie i ruchem skrzydła wskazała na wodę. - To może teraz kąpiel? Zmyjesz z siebie zmęczenie dzisiejszego dnia - obejrzała cię jeszcze. - I kilku poprzednich - dodała z uśmiechem. Ash Ta sytuacja robiła się powoli coraz dziwniejsza, idąc wzdłuż korytarza, zauważałyście różne obrazy na ścianach, czasem sceny, czasem portrety, w tym nawet kilka samej Celestii. Ale ilekroć była na portrecie jakaś postać, zdawała się patrzeć prosto na was. No a docierając do rozwidlenia okazało się, że droga w lewo kończy się po dwóch metrach. Droga w prawo zaś, szła dalej. Więc nią się skierowałyście. I tak po chwili okazało się, że stukot dwóch par kopyt przerodził się w jeden. Starlight po prostu zniknęła. Zostawiając cię samą w korytarzu. Do tego teraz, do kolan sięgała mgła. A przed tobą było duże, kwadratowe pomieszczenie, skąpane w mroku.
  4. Huh... to było zdecydowanie mniej spektakularne niż na to liczyłem. Edek zagdakał, poirytowany tak widząc sokoła. "Cholera, drań ma własnego ptaka! Co robimy?!" - Nie jesteś ptakiem Edwardzie - zwróciłem się zerkając na koguta siedzącego na mojej ręce. "Do tego nie zrobił tak fajnego wejścia jak my. Publice się to nie spodoba" - Może publika lubi tajemniczych typków? - wzruszyłem ramionami i zwróciłem wzrok na wreszcie przybyłego oponenta. Zaraz potem skłoniłem się z uśmiechem. - Ciesze się, że udało ci się przybyć - oznajmiłem przyjaźnie. "Ale musieliśmy długo czekać!" chociaż, słowa Edka dla mojego oponenta był tylko gdakaniem. Ale trudno. Odchrząknąłem i zarzuciłem peleryną. - Mam nadzieje, że wszystko co będę miał dzisiaj do zaoferowania, będzie dla ciebie wystarczającym wyzwaniem. Trochę minęło od ostatniego czasu gdy miałem okazje walczyć, więc moje umiejętności bojowe są trochę nadrdzewiałe. Mam też nadzieje, że ty też mi takowe zapewnisz - kolejny uśmiech, chociaż zdecydowanie mniej przyjazny. - A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, zacznę - dodałem i gestem głowy nakazałem Edkowi zejść z mojej ręki. Kurczak oczywiście zeskoczył, w momencie gdy dotknął ziemi, jego forma nieco się zmieniła. W zasadzie to bardziej niż nieco. Niewielkie ogniki zaczęły nadpalać jego pióra tworząc małą zasłonę dymną, która to rosła z czasem. Wreszcie zakrywając całego koguta i obszar na około pięć metrów wokół niego, gdy ja sam odszedłem kawałek. Gdy dym wreszcie przestał się pojawiać, zamiast wychudzonego kuraka, pojawiła się paskudna abominacja, która co prawda miała łeb podobny do kurczaka, ale była znacznie większa, wielkości SUV'a. Jego pióra, chociaż wciąż czarne, w był teraz głównie na skrzydłach, na których pojawiła się też dłoń, w tym samym miejscu, gdzie nietoperze miały by kciuki. Chociaż dłonie na obu skrzydłach miały mniej palców, bo zaledwie trzy, a same palce był też niezwykle chude, wciąż nadawały się do chwytania. Szyja, teraz znacznie dłuższa i mniej opierzona, miejsca których nie pokrywały pióra, teraz pokrywała łuska. Podobnie z resztą ciała. A ogon przypominał ogon gada, ale z lotką z długich, czarnych piór. Zmiany pojawiły się też na głowie. Oprócz dodatkowej pary oczu, były też rogi, a z dzioba sączyła się paskudna, mazista ślina, której krople wypalały niewielkie dziury w posadzce. - Może zeżrę tego twojego ptaka, co? - paskudny, gardłowy i ochrypł głos wydany przez Edwarda, był teraz wyraźnie słyszalny dla każdego. Ale nie planowałem przecież pozostać bezczynny. O nie, nie. Przecież to było by nudne. Nakreślając krąg zaklęcia w powietrzu, razem z koniecznymi komendami wyszeptanymi pod nosem. Chwytając wydzielającą się magię w obie ręce podrzuciłem czerwoną energię w powietrze, by ta w połowie drogi zamieniła się w sporych rozmiarów miecz wykonany z ognia, obecnie spadający na głowę mojego oponenta. A sam zaś, rzuciłem się biegiem w jego kierunku. By w momencie gdy będę już w zasięgu, płonącą wręcz stalową rękawicą wykonać podbródkowy.
  5. Moon Może to przez myśli, może przez masaż, a może przez mieszankę obydwu, ale poczułeś się niesamowicie wręcz rozluźniony. Do tego też trochę senny. W końcu to było tak przyjemne... Może zamkniesz oczy? Tylko na krótki moment... Chwilkę... Dasz im nieco odpocząć... Tak... to będzie... dobre... Prawie tak szybko jak zamknąłeś oczy, otworzyłeś je, mając zupełnie inne odczucie. Na pewno nie leżałeś na brzuchu, a na plecach. No ale tego natychmiast nie poczułeś. Była inna rzecz. Czyjeś usta, przyciśnięte do twoich, wraz z delikatnym tańcem języków. Otwierając oczy zobaczyłeś, że w rzeczy samej, byłeś właśnie budzony pocałunkiem od Fluttershy. W momencie w którym zauważyła, że wstałeś, odsunęłą się kawałek. - Wiem, że to bardzo przyjemne... ale nie ładnie tak zasypiać przy damie - powiedziała rzucając ci raz jeszcze uwodzicielskie spojrzenie i ten uśmiech, jaki tylko ona potrafiła zrobić. - Wstawaj śpiochu, jest jeszcze kilka rzeczy jakie możemy zrobić - dodała. Ash Gdy kiwnęłaś głową, Starligh opuściła kopytko. - Coś... miesza moją magię. Nie potrafię jej w pełni wykorzystać. Więc jesteśmy w groźnej sytuacji. Nasze jedyne wyjście, to liczyć na to, że uda nam się znaleźć wyjście i uniknąć spotkań z kimkolwiek - szepnęła. W tym też momencie usłyszałyście jak ktoś szedł w tym kierunku. Ale dość powoli. Starlight już nie skomentowała tylko gestem nakazała ci iść dalej. Innym gestem nakazała też bycie cicho. Korytarz był długi, ciemny, nie było też żadnego źródła oświetlenia. Ale zdawało się, że jakieś dwadzieścia metrów dalej jest rozwidlenie.
  6. Mephisto The Undying

    Co macie pod ctrl+v? :D

    Nie jest to co prawda ctrl+v a ostatnia rzecz jaką mam skopiowana na telefonie https://mlpforums.com/uploads/post_images/img-255578-1-zPFG6.png
  7. BTW kucyki piszą systemem binarnym Ale tylko na maszynach do pisania. (Jednocześnie drukują teksty literami)
  8. Oooooooohhhh /b/oi Ten fanfic... to jest jednak przeżycie spirytualne. Oprócz tego, że zmiana formatu pliku tekstowego jest łatwa, a i poprawne formatowanie też łatwo zrobić. No i czułem się jakbym oglądał The Room... Te dialogi wydają się być tak... nienaturalne. Jakby słowa postaci były po prostu nie napisane dla nich. Zupełnie jak zdania w podręcznikach, do treningu poprawnej budowy zdań. Poprawne? Pewno. Naturalne? Niezbyt. No i jest też kilka błędów. Jak na przykład wasz, najpewniej w kontekście waż. (also dlaczego nazywasz Celestię "Siostrą Dyrektor Luny"?) No i czym jest Spin off fabularny pierwszego stopnia? Czego spin-offem ma być ten fan fic? Bo jeśli EqG to nie sądzę aby się klasyfikowało. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zapytać: O co chodzi z tym wszystkim?
  9. Moon Spojrzenie Fluttershy nie zmieniło się nawet na moment. Co natomiast zrobiła, to zbliżyła swoją twarz do twojej. Potem zbliżyła się nawet bliżej, tak, że znowu była tuż obok twojego ucha. - Mam kilka pomysłów - po tych słowach poczułeś jej kopytko na swoich plecach i popchnęła cię, tak, że teraz leżałeś na brzuchu. Zaraz potem poczułeś jak przejechała kopytkiem między twoimi łopatkami. - Jesteś bardzo spięty - stwierdziła zaczynając powolny masaż. - Ale na szczęście wiem co zrobić byś się odprężył - znowu szeptała. Ash Starlight potwierdziła twoje słowa kiwnięciem głowy z poważnym wyrazem twarzy. - Moment, co to ma niby być? Nie taka była umowa! - zawołał barman. Wtedy też osobnik który na początku zapowiedział cały występ zbliżył się do niego. - Nie wolno zakłócać pracy artystów - oznajmił i w tym samym momencie w ustach barmana pojawiły się dwa noże które delikatnie nacięły ich kąciki. Wtedy też istota uderzyła go w brzuch, sprawiając, że barman wydał z siebie odgłos bólu a rany się powiększyły. Starlight zaś wykorzystując chwilowe zamieszanie próbowała dalej rzucić zaklęcie. Wreszcie, róg rozbłysł i na sali zapadłą ciemność. Poczułaś, że ktoś cię chwyta i wybiega. Gdy powrócił do ciebie wzrok, byłaś w jakimś korytarzu, którego wcześniej nie było. Albo go nie zauważyłaś. Chociaż był zdecydowanie zbyt długi by uznać go za oryginalną część budowli. Poczułaś też, że Starlight blokuje twoje usta kopytkiem byś nie krzyknęła. - Musimy być bardzo cicho - szepnęła, ledwo słyszalnie. - Moja magia jest czymś blokowana, dlatego musimy szybko coś wymyślić. Rozumiesz? - zapytała. Dalej tak samo cicho. Z absolutnie poważnym wyrazem twarzy.
  10. Jak długo minęło odkąd komnaty i areny tejże sali były otwarte? Zdecydowanie zbyt długo, od co! Lubiłem to miejsce. Jego atmosferę, cel, albo nawet sam wygląd. W arenach zawsze było coś co mnie pociągało. A podobno Fortuna Sprzyja Śmiałym. Ale czy będzie sprzyjać i mi? Kto wie. Wkroczenie w blask areny powinno być efektowne. I zaiste musiałem zastanowić się co zrobić aby tak było. Dlatego przygotowałem się za wczas, wypisując na paruset niewielkich karteczkach słowa i runy zaklęcia. Teraz, cała ta chmara kartek została wyrzucona z mojej Torby Przetrzymywania Rzeczy, wraz z niewielką komendą i iskierką magii, owe kartki przestały być tylko papierem i stały się motylami, których skrzydła był zdobione zdawało by się skomplikowanymi wzorami, które to tak naprawdę był tylko znakami zaklęcia. Wkraczając na arenę wśród delikatnego trzepotu motylich skrzydeł, nie byłem zbyt dobrze widoczny, ale trudno. Płaszcze były fajne, zwłaszcza te wykonane z futra, dlatego teraz, nosiłem jeden jako coś w rodzaju peleryny. Może po prostu chciałem przypominać pewnego Noxiańskiego generała? Nie istotne. Biorąc pod uwagę fakt, że to co miałem pod spodem było zbroją, zdającą się mieć napierśnik stylizowany na żebra, myślałem nawet nad hełmem z przyłbicą przypominającą czaszkę, ale zrezygnowałem. Nie chce być aż tak spooky. Gdy już stanąłem na środku sali, skłoniłem się. Pozwalając przy okazji czarnemu kurczakowi z mojego ramienia przejść na moją wyciągniętą rękę. - Jesteś gotowy Edwardzie? - zapytałem gdy już się wyprostowałem, na co kurczak spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem. "Jestem. Ale po co ta gierka?" Usłyszałem tylko głos w mojej głowie. - Niegrzecznie było by przygotować się do walki nim oponent znajdzie się na arenie. Dlatego na razie się przywitajmy - oznajmiłem i ukłoniłem się jeszcze kilka razy, tym razem w innych kierunkach. Wziąłem jeszcze głęboki wdech nim rozejrzałem się uważnie po arenie. Wypadało by wykorzystać ją jakoś na moją korzyść. Ale na razie, czekam.
  11. Moon Po kolejnym rzucie oka na całą pomieszczenie dało się zauważyć jak wysokiej jakości jest wszystko tutaj. Marmurowe posągi były wykonane z niesamowitą wręcz precyzją, a leżał okazał się być obity poduszkami, które nawet nie wyróżniały się spośród samego marmuru z którego była główna jego część. I gdy tak rozglądałeś się, zastanawiając się co się stało poczułeś czyjś oddech na karku. Który sprawiał, że prawie natychmiast się wyprostowałeś. Zaraz potem poczułeś jak ten oddech przenosi się w pobliże twojego ucha, ale nie zobaczyłeś jeszcze postaci do której należał. Zaraz potem jednak nowa uczucie popieściło twoje ucho. - Hej Mooni... - głos który znałeś aż zbyt dobrze, który na dodatek nigdy nie był tak blisko twojego ucha. Do tego wypowiedziany w taki sposób. Cichy, nieśmiały, a jednak posiadający pewną dozę słodyczy i czegoś jeszcze, czego w sumie nie potrafiłeś określić. W momencie w którym obróciłeś głowę w stronę źródła głosu, zobaczyłeś Fluttershy, wyglądającą tak wspaniale jak zawsze. Nie... nawet lepiej. Jej aura była jakby odurzająca, wprawiająca cię w takie uczucie... relaksacji. Do tego ten delikatny uśmiech sprawiał, że aż kręciło ci się w głowie. - Wyglądasz na trochę... spiętego Ash Czy planowałaś czy nie, Starlight zamówiła dla was obu po jakimś drinku. Jednym z tych słodkich i dość słabych. Nie planowała się upić, bardziej spędzić mile czas, i ty to zauważyłaś. Nie było żadnego toastu, ale na pewno obie spróbowałyście. I wtedy wszystko wydawało się być jakby zamglone. Ale natychmiastowo otrzeźwiałaś gdy usłyszałaś pierwsze słowa. "Klacze i Ogiery, źrebięta i ghule. Podejdźcie. Za tą kurtyną czeka najwspanialsza mieszanka zabawy, strachu, fantazji i terroru! Gdzie każde, wasze życzenie, jest dla nas rozkazem! Ale ostrzegam, zawsze trzeba zapłacić cenę! Witamy na Największym Odkopanym Show świata!" I chociaż było to jak deliryczny trans, na scenie faktycznie była postać. Dziwaczna, podłużna i wysoka postać, stojąca na dwóch tylnych nogach. W pełnym, eleganckim garniturze z cylindrem. Była nawet rura na której niezwykle utalentowana, bardzo szeroko uśmiechnięta i niesamowicie urodziwa klacz odbywała jakiś erotyczny talent. Było też więcej osób. Niektóre podobnie jak dziwaczna postać, stały na dwóch nogach, ale ich głowy czasami były głowami kruków, czasem były to po prostu kucyki wyglądające na martwe. I co najważniejsze, nie było drzwi którymi to weszłyście. "Nasz ponury karnawał, jest po raz pierwszy w tym mieście, ale to nie problem! Tak długo jak jesteście gotowi, wszystko będzie w porządku! A teraz, Prosta Żyleta! Wita was na swoim występie!" Postać ze sceny zniknęła, ale ktoś zupełnie inny pojawił się i zaczęła grać muzyka. Tak szczerze, to nowa postać, kucyk, wyglądała na kogoś bardzo nieprzyjemnego. "W tej kawiarni... w Manehattanie. Zobaczyłem piękną klacz. Byłem zadziwiony, nim zobaczyłem jej uśmiech. Ktoś rozciął tę twarz jej!" wtedy też złapał twarz striptizerki i pokazał, że uśmiech rzeczywiście, był wycięty. Temu wydawał się tak wielki. Widziałaś, że Starlight próbowała rzucić zaklęcie ale... jej róg nawet się nie zaświecił Wtedy też spojrzała na ciebie, po raz pierwszy, ze strachem w oczach. To spojrzenie mówiło jedno. Musimy coś zrobić.
  12. Moon Tak więc zostawiłeś swoje rzeczy w szafce i przeszedłeś przez zasłonę i twoim oczom ukazało się spore pomieszczenie, w którego centrum był basen. Wszystko zdawało się być wykonane z marmuru, wliczając w to kilka rzeźb przedstawiających klacze i ogiery. Była też ławka, no i jedno miejsce do leżenia. Był nawet dzban i cztery puchary na wino. Hmm, ale byłeś tu sam. Ash - Ja też, chodźmy zająć stolik - poradziła Starlight kierując się w stronę jednego z wolnych, siadając przy nim i czekając aż dołączysz. Gdy usiadłaś obok, rzuciła okiem na ulotkę z alkoholem.
  13. For the Emperor! 

    1. Decaded

      Decaded

      Totally not HERESY

    2. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      Nie ma inkwizycji, nie ma herezji 

  14. Moon - Ach, to w takim bądź razie, proszę tędy - powiedziała z uśmiechem i zaczęła cię prowadzić wgłąb korytarza. - Cena za całość to dwieście pięćdziesiąt bitów. Umieszczone przy wyjściu - oznajmiła w momencie gdy zatrzymaliście się przed brązowymi drzwi, jednymi z wielu. Otworzyła je przed tobą. - Zapraszam do środka - gdy już wszedłeś, zamknęła za tobą drzwi. Znalazłeś się w niezbyt dużym pomieszczeniu, była w nim ławka i jedna szafka. Były też równo ułożone białe ręczniki, no i przejście dalej, odgrodzone tylko czymś w rodzaju koralików tworzących zasłonę. To była szatnia. Ash - Bez przesady, nie potrafię aż tak dużo. Twilight jest zdecydowanie silniejsza ode mnie - stwierdziła Starlight i uśmiechnęła się. - Ale w porządku, chodźmy - oznajmiła i tak oto obie ruszyłyście w kierunku który wskazała Starlight. Zajęło wam to może z dwadzieścia minut, ale dotarłyście wreszcie do wskazanego baru. Neonowy szyld zdawał się być dość stary, ale wciąż działał. No i tak oto weszłyście do środka. Nie było tu zbyt wiele kucyków. Nie było też jeszcze nikogo na scenie. Panował tu półmrok. Powietrze było trochę zanieczyszczone przez dym i czuć było tu zapach taniego alkoholu. Ale tak to było okej.
  15. Moon - No to narka - rzucił Star i praktycznie duszkiem dopił swoje piwo. Rzucił na bar dwa bity i odszedł. Zauważyłeś jak podeszła do niego klacz, była ciemna, i wyglądała na co najmniej dziesięć lat starszą od ciebie. Co wywołało u Hollowa uśmiech. Zauważyłeś, że oddalili się w stronę pokoi. No cóż, to nie była Starlight. Ty sam zaś zeszłej na dół. Wystrój zmienił się na znacznie zimniejszy a zamiast dywanów były kafelki. Całość była biało niebieska. Nawet nie zauważyłeś kiedy obok ciebie pojawiła się klacz. Jej kolorystyka pasowała do wystroju. Biała maść, błękitna grzywa i znaczek z sercem. - Witam pana. Jest psn zainteresowany skorzystaniem z łaźni? - zapytała z uśmiechem. Ash - Prosta Żyleta? Dziwaczna nazwa - stwierdziła Starlight. - A i ten bar dziwny. Ale, w sumie może być zabawnie. Chodźmy - oznajmiła z uśmiechem i rzuciła jakieś zaklęcie. - to w tamtą stronę
  16. Moon Szot palił, przynajmniej przez pierwszą chwilę. Smak wódki i tabasco szybko został zmyty przez smak soku. - Łaźnia to świetny wybór - rzucił barman podając ci twoje whiskey. - Fakt, też sądzę, że dała by radę. Potrafię rozpoznać gdy ktoś zna się na magii w końcu sam jej używam - stwierdził. - To jak, dopijamy i się rozchodzimy? - zapytał z cwanym uśmieszkiem. Ash - W zasadzie to dalej tam jest. Po prostu wkrótce po jej zamieszkaniu tam stół się złamał. Jakaś bójka w barze się wydarzyła, czy coś takiego - rzuciła. Szyldu co prawda żadnego nie zobaczyłaś, ale dojrzałaś plakat. "Kabaret Prosta Żyleta, zaprasza na występ 19.09.1012, w barze Volt-heir. Wstęp gratis dla klientów lokalu". To dzisiaj.
  17. Moon - Oh, Starlight jest całkiem niezła. Nie pogardził bym całkiem szczerze - stwierdził. Barman po chwili podał wam wasze drinki. Były to shot, o czerwonkawym kolorze. Star wypił go jednym łykiem i odetchnął. - Ah, cholera. Radzę ci to samo. A na razie, jeszcze jakiś lager - zwrócił się do barmana. Potem znowu spojrzał na ciebie. - A co do twojego pytania. Cóż, to bardzo ładne miasteczko. Cudowna atmosfera, przyjemne powietrza, po drodze do zamku widziałem też cudnie wyglądającą nauczycielkę. No i kto by nie chciał chronić własnym życiem księżniczki. Przecież to duma - w zasadzie to tylko fragment z cudnie wyglądającą nauczycielką brzmiał szczerze. Reszta zdawała się być sarkastyczna. Ash - W porządku. To zbieramy się - oznajmiła Starlight dziarsko i wstała z krzesła. Poczekała aż weźmiesz to co chcesz i potem obie udałyście się do wyjścia. Już na ulicy Starlight rozejrzała się i po prostu udała w lewo, upewniając się, że idziesz za nią. - Nie znam niestety rozkładu okolicy, ani nie kojarzę żadnych barów, ale założę się, że coś znajdziemy.
  18. Moon Star uśmiechnął się tajemniczo i zerknął na ciebie. - To potem. Jeszcze nie mam żadnej na oku. Poza tym, tutaj to nie ma znaczenia. Podziele się przeżyciami później - zaśmiał się i ruszył w kierunku baru, zdecydowanie zbyt dziarskim krokiem. Osobę stojącą przy barze dało się zauważyć dopiero po chwili, był to ogier, który o dziwo nie miał tego dziwnego błysku w oku. Wyglądał w zasadzie też standardowo. Ot zwykły koleś z wąsem. - Co podać? - zapytał, jego głos był niski, ale nie groźny. - Dla mnie na razie wściekłego psa, a dla kolegi... co ty chcesz Moon? - zapytał Star. Ash - Cóż, coś pewnie jest w okolicy. Nie wiem jak z kabaretem, ale bilard pewnie szybko się znajdzie - stwierdziła Starlight, potem przy pomocy chusteczki wytarła swój pyszczek i zastanowiła się przez moment. - Hmm... kabaret... kabaret... No nic, będzie trzeba zobaczyć jakieś plakaty - stwierdziła i uśmiechnęła się. - To jak, jesteś gotowa?
  19. Ash - Cóż, to bardzo duże miasto, więc mamy naprawdę dużo możliwości. Bary, teatr. Więc jeśli jest coś co chciałabyś zobaczyć do zdecydowanie jest na to okazja. Zdaje mi się, że jest nawet premiera jakiejś opery dzisiaj. Ale mogę się mylić - stwierdziła i podrapała się po podbródku. - To jak, masz jakieś preferencje? - zapytała. Moon - Też na razie bym się czegoś napił - stwierdził Star i ruchem głowy wskazał na górę. Więc oboje się tam udaliście. Drugie piętro było zbudowane na bazie koła, w którego centrum był właśnie schody. Było tu też sporo stolików, jedna wnęka w której znajdował się bar. Były też dwie pary drzwi, obie po jednej stronie okręgu, równoległe do siebie i po drugiej stronie względem baru. Tam pewnie były pokoje. Styl całego pomieszczenia był podobny do tego co było na dole, stoliki miały wszystkie fioletowy obrus, a krzesła czerwone, miękkie obicia. Była też muzyka, dobiegająca nie wiadomo skąd, no i duży, kryształowy żyrandol w samym centrum. Było tu całkiem sporo kucyków, ale nie dość dużo by zająć wszystkie stoliki, więc na spokojnie było gdzie usiąść. No i był też wolne krzesła przy barze.
  20. Moon - Chłopie, ja mam nie wiedzieć? Trafiłeś na najprawdziwszego eksperta w dziedzinie barów i miejsc zabaw - zażartował - I powiem ci, że powinieneś spróbować czegoś ciekawszego od wódy. Wściekły pies bodajże jest niezły, o ile masz dość jaj. Jest jeszcze Hooviecki specjał, tego chyba nawet nie sprzedają w grupach więcej niż jeden na łebka. - stwierdził. Wasza trasa zajęła wam jakieś piętnaście minut, przez miasto oświecone latarniami. Nie było tu zbyt wiele kucyków, ale to powoli się zmieniło gdy trafiliście na ulicę wspomnianą przez Stara. Co prawda latarnie nie były czerwone, ale był w nich jakiś taki dziwny blask. Światło było nieco słabsze, kąpiąc i im bliżej podchodziłeś, tym bardziej naprawdę sądziłeś, że wszystko skąpane jest w czerwieni. Takiej... pięknej, relaksującej czerwieni. Widziałeś już kilka kucy które zerkały na waszą dwójkę, widziałeś też, że Hollow odpowiada na niektóre spojrzenia z cwanym uśmieszkiem i delikatnym ruchem ust. Wreszcie, wkroczyliście do baru. Wnętrze było niezwykle eleganckie. Skąpane w fiolecie, ściany był ciemno czerwone, pokryte aksamitnym materiałem. Niezwykle wręcz urocza klacz jednorożca, niewysoka, uśmiechnięta i o specyficznych, lekko błyszczących, fioletowych oczach. - Witam panów... - jej oczy przebiegły szybko po was. - Żołdaków. Jesteście pewnie zmęczeni co? Zapraszam dalej - powiedziała uwodzicielsko i zaprowadziła was do głównej sali, mieliście stąd trzy drogi. "Pokoje" do wynajęcia, bar i łaźnie. Dwie drogi nakazywały iść na górę (bar i pokoje), łaźnie były na dole. Witamy w Azalii i Firletce Ash Cisza powoli robiła się nienaturalna, w połączeniu z twoim bólem głowy, wręcz nieznośna. Całe szczęście, Starlight była na tyle dobra aby ją przerwać cichym odchrząknięciem, które złapało twoją uwagę. - Ci poszli sobie na miasto, więc nie spodziewałabym się, żeby dziś się zjawili. Ale to nie znaczy, że musimy tu siedzieć. Chcesz może porobić coś ciekawego? - zapytała z uśmiechem.
  21. Starlight westchnęła wyraźnie zniesmaczona byciem nazwaną "mamusią". Ale nie skomentowała. - Po prostu nie przeskrobcie niczego - rzuciła jeszcze. Gdy już obaj odchodziliście. Zostawiając klacze sam na sam. Obaj poszliście po swoje pieniądze no i potem na ulice, już bez pancerzy. Moon Chociaż nie było bardzo późno, bo ledwo dochodziła dwudziesta pierwsza, to i tak było już całkiem ciemno. No i trochę chłodno, chociaż tobie to niezbyt przeszkadzało, z racji, że byłeś pegazem, twoje futro było grubsze. Niewielkie magiczne płomyki w latarniach ulicznych dawały błękitne światło. - No to jak, idziemy się zabawić? - zapytał Star.
  22. Star zdawał się ze spokojem zjadać swój posiłek, w czasie gdy Starlight była o wiele bardziej uważna, przyglądając się wam, i czasem nawet dyskretnie zerkając na innych, przy innych stolikach. Jakby czegoś szukając. Ale trudno powiedzieć czego. Gdy zadałeś pytanie Hollow i Starlight zerknęli na ciebie. - Ta, pewnie, Możemy iść - oznajmił ogier. - A gdzie idziecie? - zapytała Starlight. - Rozejrzeć się po okolicy. I może napić się czegoś. Ale spokojnie, wrócimy trzeźwi - zapewnił. - Jeśli tak nie będzie, osobiście rzucę na was zaklęcie które przez które będziecie mieli najgorszego kaca w historii Equestrii - oznajmiła. - Będziemy ostrożni - stwierdził Star z cwanym uśmieszkiem.
  23. Moon - Nie uważam, że ma sens to sobie w ogóle wyobrażać. To, że kogoś przyślą jest rzeczą oczywistą. Plus nie zniósł bym mówienie na ciebie "Kapitanie Moonlight". Serio, było by to aż bolesne - stwierdził. - Co do zaś White jako zastępczyni. To fakt, nadawała by się. I to jest nawet prawdopodobne - stwierdził, i mniej więcej wtedy dotarliście do kolejnego sklepu. - Okej, wejdę jeszcze tutaj - oznajmił i wszedł do środka. Ash Starlight wiedziała, że nie powie ci już nic więcej poza tym co już usłyszałaś. Że twój brat cię nie znajdzie i zostanie ukarany. Więc ostatecznie zapadła nieco kojąca cisza. Przeskok (bo to już trochę trwa, pora ruszać dalej tej) Gdy już wszystko zostało kupione, Ash się uspokoiła i wreszcie się spotkaliście przyszła kolej na wybranie noclegu. Co poszło całkiem szybko i zgrabnie. Z racji, że powoli się ściemniało, i nie mieliście nic do zrobienia. Mieliście coś w rodzaju czasu wolnego. Bo i tak dopiero jutro udacie się do banku. Na razie całą grupą jedliście kolacje. Jeśli były jakieś pytania do innych, to była dobra chwila, jeśli nie, zostało wam jakoś zabicie reszty czasu. Albo pójście spać. Była godzina dwudziesta trzydzieści cztery.
  24. Moon - A o tym to chyba słyszałem. Koleś chyba dostał mały napad od kontroli i został zamknięty czy coś. Ale zdaję mi się, że to nie do jego wysłali bliźniaczki. Ale nie dam sobie za to nogi uciąć. I nie zgadzam się na cytowanie tego - stwierdził. Ash Nie trwało to może kilkanaście minut, bo łzy przestały płynąć znacznie wcześniej. Zamieniając płacz w ponure łkanie. Ciepło bijące od Starlight było przyjemne. Miałaś wrażenie, że cię rozumiała i była trochę jak starsza siostra. Gdy twoje ciało się uspokoiło i oba uściski osłabły, zauważyłaś, że Starlight podawała ci chusteczkę
  25. Moon - Ach... Czyli beznadziejna sytuacja. No, nie ważne. Nie z takich się wychodziło. No i może poznamy jakiegoś miejscowego który nas pokieruje. Było by fajnie. A tak, to cóż. Egzotyczne okolice. Nigdy nie chędożyłem czegoś co mieszka poza znanym światem. Więc to na pewno będzie ciekawa wyprawa - stwierdził i ziewnął. - Co do bliźniaczek zaś, hmm... Chyba ta, nie mieliśmy ostatnio okazji rozmawiać, więc w sumie nie wiem. A dostały przydział trochę po mnie, więc mogę się mylić. A co? - zapytał. Ash Było to bardzo dziwne uczucie, twoje słowa jakby nie rozbrzmiewały, tylko trafiały bezpośrednio do Starlight która wysłuchiwała ich z wyrazem zrozumienia i współczucia na twarzy. Ale nie przerywała, dała ci mówić. Wreszcie gdy mówić już nie mogłaś, podeszła i przytuliła cię. Ale wciąż, nikt nie zwracał na was uwagi. - Spokojnie. Twój brat cię nie znajdzie, i zostanie ukarany - powiedziała cicho.
×
×
  • Utwórz nowe...