Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Najbliższa kelnerka spojrzała na ciebie nieco zdziwiona. Była to starsza, na oko czterdziestoletnia kobieta. - Cóż słodziutka, sklep z ubraniami jest jakieś jak pójdziesz w tą stronę - pokazała ci kierunek który obrałaś wcześniej idąc tutaj. - I skręcisz w prawo. Co do zaś biblioteki, jest jedna, miejska. Ta jest przy rynku, jak pójdziesz prosto od sklepu z ubraniami to tam pewnie dotrzesz. Ale żadnych gildii tu nie mamy - po tej odpowiedzi odeszła, wracając do swojej pracy. Zostawiając cię samą.
  2. Spike, chociaż zaspany wysłał list. Ale stosunkowo szybko wrócił do snu, więc nie mieliście okazji zamienić więcej zdań. - Cóż, dodatkowa ochrona może się przydać. Ale poprosiłam paru znajomych o pomoc, więc nie będzie raczej tak źle - stwierdziła Starlight. - Co do zaś samego planu... - wtedy też magią położyła mapę na stolę. - Więc, jest tak. Musimy udać się w pierwszej kolejności do Stableside. To najbliższy i najwygodniejszy dla nas port który moglibyśmy wybrać. Tam musimy wsiąść na statek, do albo Seaddle, albo Fawntaine, w granicach Cervadis. Fawntaine jest bliżej stolicy więc mielibyśmy mniej podróży pociągami. Gdy już dotrzemy do Concordii, to znowu musimy wybrać, wolimy udać się do Estagny, czy do Dromedoru w graniach Camelu. Z Dromedoru możemy dotrzeć do Aaminy. Ale tu jest haczyk. Zatrzymując się w Estagnie, musimy nakupić znacznie więcej prowiantu i zasobów. Całe szczęście, jestem wspaniałą praktykantką sztuk magicznych i udało mi się zakląć wszystkie juki tak, że mogą trzymać do dwustu kilogramów i nawet utrzymywać wszystko we niskiej temperaturze, bez wzrostów na wadze. Jednak, plusem wybrania drogi z Estagny, jest to, że nie musimy przechodzić przez góry. Nie będziemy musieli też przechodzić przez terytoria smoków. Będzie to jednak bardzo długa podróż. Zaś wybierając Aamine droga jest znacznie krótsza, jednak minusem jest to, że będziemy musieli przejść przez pasmo górskie, na szczęście jest droga nie wymagająca wspinaczki. No i musimy przejść też przez terytoria smoków. Wybierając Aamine, nie musimy też kupować tak dużo prowiantu i zasobów. A i droga będzie znacznie krótsza, oszczędzimy tym samym czas. Tak czy siak, obie drogi doprowadzą nas do lasu za którym są Niesłoneczne Ziemie. - i faktycznie, oba szlaki były zaznaczone. Aż do bezsłonecznych ziem. Tych na mapie nie było. Był tam tylko "Zaginiony Świat". - Co sądzicie?
  3. Vasco zerknął na Taliyiię i wzruszył ramionami. Potem raz jeszcze skupił wzrok na postaci. Nie wiedział co stanie się dalej, ale liczył na to, że uda się to rozwiązać pokojowo, nie chciał walczyć, a jak już, wolałbym po prostu zwiać. - Co ci się stało? I dlaczego wszędzie są te pnącza? - zapytał, licząc na to, że tym razem coś mu odpowie.
  4. Pomimo zimy, pogoda nie była tragiczna. Było to coś co dało się wytrzymać, z racji, że ogólny klimat kraju był raczej umiarkowany, to nie był to arktyczny chłód. Co nie zmienia faktu, że w twoich ubraniach był co najmniej nieznośny. Temu też prawie natychmiast po wyjściu z miasta zaczęłaś się trząść. Może wypadało by kupić coś cieplejszego? Nawet jeśli, obecnie i tak marzłaś. A z racji, że nie znałaś planu miasta, musiałaś przez chwilę pochodzić aby znaleźć jakąkolwiek knajpę. Ale wreszcie coś się trafiło. W jednym z budynków na parterze była restauracja, wyglądająca na dość tanią. Po wejściu do środka mogłaś dostrzec kilka osób. Zajęłaś stolik, zamówiłaś, dostałaś jedzenie. Co dalej?
  5. Spike wysłał oba listy bez sprzeciwu, w pewnym sensie miałeś wrażenie, że wiedział, że potrzebuje pomocy, dlatego może miał nadzieje, że twoje znajome zjawią się szybko. Ostatecznie, zająłeś się wraz z Hollowem przygotowaniami do jutrzejszej wyprawy. Zajmując sobie w ten sposób większość dnia. Oddałeś wszystko też wszystkie książki z biblioteki, prawie natychmiast po oddaniu czując jakby ktoś zdjął z ciebie wielki ciężar. Przez cały dzień nie spotkałeś też Starlight. Pewnie była zajęta. --------- Wreszcie nadszedł kolejny ranek, zdecydowanie spałeś dziś lepiej, chociaż wciąż nie była to idealna noc. Ale nie byłeś zmęczony. To był dobry znak. Miałeś dziś dużo roboty. Był wczesny ranek, nie później niż 6:30 gdy zszedłeś do kuchni. Na dole była już Starlight i Star. - No, wreszcie jesteś śpiąca królewno. Zjadaj szybko co jest, bierz juki i ruszamy w drogę - rzucił zawadiacko Ogier wpierw wskazując na kanapki, potem na jedne z trzech par juków leżących na ziemi w rogu. - Cóż, możemy też omówić plan działania, jeśli jesteście gotowi.
  6. Oh boi, poród tak krawędziowego dziecka musiał bardzo boleć matkę.
  7. Star kiwnął głową w geście potwierdzenia. - Owszem pamiętam. I to jest jeden z powodów dlaczego nie mogę nic obiecywać, obiecywanie jest kiepskim pomysłem kiedy wcale nie mam ochoty zgadzać się na wszystkie twoje warunki. Więc na razie, zacznijmy może od tego, że pomogę ci uratować im zad. Potem możemy planować to co będę mógł robić, a czego nie robić. Pasuje ci taki układ? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. - No ale, jak sprowadzimy tu jeszcze kogoś, to przynajmniej będzie zabawnie - stwierdził.
  8. Sam Vasco nie zdawał się nawet próbować ukryć, jedyne co zrobił to przykucnął na krawędzi z zaciekawieniem obserwując to co się działo. Nawet jeśli czuł niepokój, fascynacja w pewnym sensie była na tyle silna, że jeszcze nie uciekł. Nawet jeśli roślina była inwazyjna. Chciał dowiedzieć się więcej. Do tego to, co z rośliną się działo. Był zafascynowany, ale gotowy zbiec w dowolnym momencie. Jak zawsze zresztą. Na razie jednak gapił się na kobietę, starając się ocenić jej cechy. - Hej, żyjesz? - zapytał po chwili.
  9. Królestwo Perglande, miasto Jorio. Niewielkie miasteczko, na drodze do jednej z największych bibliotek w kraju znajdującej się w stolicy kraju, Albionie. Podróżowałaś w tym kierunku od kilku tygodni, głównie z powodu usłyszenia pogłosek o szansie na odkryciu informacji na temat potężnej zapomnianej magii. Bo w końcu jak nie Ośnieżone ulice miast, białe dachy budynków, no i oczywiście wszechogarniające zimno. Tak prezentowały się realia zimy w Perglande Poszukiwanie potęgi zmuszało cię do podróżowania po świecie, to no i oczywiście bycie bezdomną. Ale taką właśnie wybrałaś ścieżkę, teraz było już zbyt późno, żeby zawrócić. O pięć lat za późno. No ale nie zamierzasz przecież teraz wracać, prawda? Ranki były raczej ciemne, co było raczej oczywiste z racji tego, że była zima. Dlatego gdy obudziłaś się około siódmej, w wynajętym przez siebie pokoju w motelu, nie widziałaś zbyt wiele. Dopiero po kilkunastu sekundach twój wzrok przyzwyczaił się do panującej ciemności, pozwalając ci na obserwacje otoczenia. Za oknem padał śnieg. Główną rzeczą jaką czułaś był głód. W końcu była pora śniadaniowa. Do tego przez okno zaczęły powoli wlatywać pojedyncze promienie słońca. Utrudniając ponowne zaśnięcie, lądując bezpośrednio na twojej twarzy. W zasadzie to nie przeszłaś się jeszcze po mieście, więc w zasadzie nie wiadomo co możesz dziś zrobić. Było sporo możliwości.
  10. Star przybrał wyraz twarzy jakby zaczął się zastanawiać, i myślał tak w zasadzie przez dłuższą chwilę. - Cholera, nie pamiętam. Pamiętam tyle, że jak raz się spotkaliśmy to ciągle nawijały jak się nudzą, ale nie wspominały o tym gdzie są. Zdaje mi się, że gdzieś na północ stąd. Jakiś garnizon w okolicy Canterlotu który oficjalnie czegoś tam broni ale stoi pusty. Wiesz, jedna z tych lokalizacji, gdzie wysyłasz gwardzistów dlatego, bo aktualnie wszędzie jest już pełno i nie wiesz gdzie indziej ich wsadzić, a przecież zarabiać jakoś muszą - stwierdził.
  11. Vasco z zaciekawieniem obserwował poczynania Shurimianki. Nawet nie próbując ukryć żadnych z emocji. - Uuu. Fajne to - oznajmił obserwując jak kamyczek odsuwa płatek pąku. Zaraz potem przerzucił swoją uwagę na wnętrze pąku. - Hmm... myślisz, że gdyby roślina kogoś zjadła tak łatwo dało by się ją otworzyć? Wtedy uwięzieni mogli by po prostu wyjść - stwierdził drapiąc się po podbródku. - Ta pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna, ale dlaczego jakiś mag miałby siedzieć wewnątrz kwiatu? To brzmi jak dziwny sposób zajmowania się roślinami - dodał.
  12. - Z tego co pamiętam bliźniaczki też mają jakiś nudny przydział więc może porobią coś ciekawego dla odmiany. A poza tym, po takim wydarzeniu nie dziwię się jakby zbudowano tu zupełnie nowy garnizon. I wysłano kilkoro ogierów w czerni. Serio, to chyba pierwsza taka sytuacja - stwierdził. - W sumie, jak to dokładnie wyglądało? bo tego mi nie wyjaśniłeś w sumie - zapytał podczas waszej przechadzki po ponyville.
  13. - Taki wybór będzie najlepszy. I tak kilka rzeczy dostanę dopiero dzisiaj wieczorem - stwierdziła. - Nie zapomnij oddać książek do biblioteki Moon. Wolę nie mieć potem problemów... Ani nie chce żebyś stał się bezmózgim zombiakiem. Na razie idźcie, jestem zajęta a wy trochę przeszkadzacie - poprosiła. Star wzruszył ramionami i wyszedł. Podążyłeś za nim, bo spojrzenie Starlight sugerowało, że nie przyjmowała sprzeciwów. - O co chodzi z tą biblioteką? Nie jest tak, że to miejsce nią jest? - zapytał po chwili gdy już wyszliście z pomieszczenia.
  14. Vasco tylko uśmiechnął zawadiacko, z racji, że Taliyah już zrozumiała jaki to miał plan. - Nie wiem czy spalenie może coś dać. Zauważ, że ta zdaje się już leczyć z ostatniego spotkania z ogniem - wskazał na pąk. - Gdybym tylko miał coś długiego żeby to szturchnąć... - zaczął się rozglądać, w poszukiwaniu jakiś gałęzi. Którą mógłby szturchnąć rośline.
  15. - Brzmi niebezpiecznie - oznajmił i zaczął się zastanawiać. - Wchodzę w to! Nie będzie to nudniejsze niż mój poprzedni przydział. No i jest szansa dostania czegoś lepszego w nagrodę - stwierdził nonszalancko. Nachylił się do ciebie. - I trochę czasu w towarzystwie tej tutaj jest bardzo kuszące - szepnął i uśmiechnął się zawadiacko. - Mam wszystko co chciałbym wziąć ze sobą, więc w sumie jestem gotowy, więc jak powiesz mi kiedy ruszamy, to będę na miejscu
  16. Vasco przyjrzał się roślinie, nie potrafił jednak absolutnie jej z niczym skojarzyć. Tak samo jak pnączy. Dlatego postarał się całość tylko ominąć. - Ta roślina nie pochodzi z Ionii. Do tego jest strasznie wielka... Ale w pewnym sensie mam ochotę dowiedzieć się co siedzi wewnątrz, otworzyć ten pąk - oznajmił gapiąc się na roślinę a w jego oku pojawił się tajemniczy błysk. Zobaczył jak daleko miał jeszcze do końca tej całej masy korzeni i pnączy. Jakby chciał ocenić czy da radę się stąd wyteleportować.
  17. - Hej, skąd mogłem wiedzieć, że po tysiącu lat na księżycu, aż tak będzie jej to przeszkadzało? Nie moja wina. Poza tym, chyba jej przeszło - wzruszył ramionami. - Dobra, dawaj więcej detali, gdzie się udajemy? Na ile? Jaki sprzęt brać? Kto też rusza? - zaczął dopytywać. Dostałeś spojrzenie od Starlight które sugerowało, że źle ją zrozumiałeś.
  18. - Nigdy nie widziałem czegoś takiego... - stwierdził dalej starając się ostrożnie mijać całość. - Ciekawe czy ktoś coś o tym wie... - dodał, ale już bardziej do siebie. Dalej obserwował korzenie, starając się je omijać, w miarę możliwości też nie dotykać żadnych z owoców. Najlepiej też nie deptać korzeni. - To zły omen. Naprawdę zły... Będę musiał to komuś przekazać - stwierdził zaciskając dłoń na proszku bardziej. Chciał wyskoczyć do miejsca gdzie tych korzeni już nie ma, ale nie wiedział jak daleko sięgają.
  19. - A ty co, harem sobie założyłeś? Ugh. Dlaczego masz tak cholernego farta? Nie no. Ja chyba aż będę prosił o zmianę przydziału - przewrócił zawiedziony Ale podążył za tobą. Udaliście się do biblioteki i faktycznie była tam Starlight. - O, świetnie przyprowadziłeś go. Dobrze - wyglądała jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Star szybko przybrał cwany uśmieszek skłonił się i zaczął uważnie przyglądać Starlight. - Ach, witam. Jestem Star Hollow, miło poznać - mogłeś się w zasadzie domyślić co właśnie siedziało mu w głowie. - Ta... witaj. Starlight Glimmer. Ale na razie jestem zajęta więc Moonlight. Wyjaśnij mu misje - oznajmiła i spojrzała na ciebie wymownie. Jakby chciała ci przekazać "Bez szczegółów".
  20. Star Hollow zatrzymał się i spojrzał na ciebie z otwartymi ustami. - Pierdolisz - zaczął. - Naprawdę mieszkasz tutaj? Jakim cudem w ogóle ktoś może dostać tak fartowny przydział? Mieszkać w zamku z księżniczką do cholery. Nie mam pojęcia co właśnie powiedziałeś przed chwilą ale mieszkasz w pieprzonym zamku! - zawołał. - Jak. Tak. Można?! No jak? Masz ty w ogóle rozum i godność człowieka? - zapytał zawiedziony.
  21. - Co nie zmienia faktu, że mój przydział był po prostu niewłaściwy - burknął niezadowolony, ale ruszył za tobą. - No ale dobra, po co mnie tu wezwałeś? Bo wiesz, załatwiłem sobie wolne specjalnie z tego powodu, więc mam nadzieje, że masz dobre wyjaśnienie, jeśli nie to poprawię cios i sobie pójdę - oznajmił stanowczo rozglądając się po wnętrzu przez które go prowadziłeś z wyraźnym zainteresowaniem i uznaniem.
  22. Minęło kilka dobrych minut zanim ten do ciebie dotarł. Chociaż pierwszym co było to spojrzał na ciebie, potem na zamek. Potem znowu na ciebie. Wziął głęboki wdech i sprzedał ci cios w twarz. - To ja bronię jakieś pieprzone głowy kapusty i bandę staruszek a ty siedzisz sobie w pałacu w Ponyville?! Ty Judaszu! Dlaczego mi to robisz?! - wykrzyczał łamiącym się głosem, absolutnie zawiedzionym, wściekłym, ale w pewnym sensie zadowolonym.
  23. Jun wiedziała, że jej moc zbytnio nie przyda się w rzucaniu piłką. Nawet jakby chciała jakąś ją napędzić wodą, wynik praktycznie by się nie zmienił. Jej siła musiała zatem wystarczyć sama w sobie. Co nie zmieniało faktu, że ruszyła tam dumnie. Metr pięćdziesiąt cztery czystej zawiści. Podniosła piłkę, podrzuciła ją kilka razy w dłoni żeby ją zważyć. Ruszyła kilka razy ręką żeby ją rozgrzać, przygotowała się i cisnęła piłką tak daleko jak umiała. Przynajmniej tyle dobrze, że była stosunkowo silną osobą.
  24. Dobra, rośliny się nie ruszały. Może to tylko paranoja? Może to tylko zła atmosfera okolicy? Magia tutaj jest jakaś dziwna. No ale ta roślina... nigdy takiej nie widział. A przecież znał rośliny Ionii. Miał z nimi dużo kontaktu. Coś było nie tak. - Dobra... to nie prowadzi do niczego... - szepnął. - Powoli - dodał i zrobił kilka kroków w przód, bardzo, bardzo ostrożnych i powolnych. Dalej ściskając w dłoni proszek, gotowy do przeskoczenia wraz z Taliyią dalej.
  25. - Cóż... mam nadzieje, że jego użyteczność będzie większa niż irytacja jaką może wywołać - odezwała się Starlight. Dokończyła swoją kawę i śniadanie. - Ja idę zająć się przygotowaniami. Jak przyjdzie ten twój znajomy to zajmij się nim. Ja na razie będę zajęta - oznajmiła i odeszła. Ty zostałeś jeszcze przez moment na balkonie. Do czasu aż nie zauważyłeś czegoś czerwonego w oddali idącego ulicami miasta. Czerwień zmieszana ze stalowym kolorem pancerza szybko uświadomiły ci kto to taki właśnie idzie w tą stronę. Star Hollow.
×
×
  • Utwórz nowe...