Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. Zachęcony, podbudowany i pełen weny daję wam od siebie rozdział drugi. Albo mnie po nim zabijecie, truchło spalicie i pogrzebiecie w nie poświęconej ziemi, albo wam się spodoba. Enjoy!
  2. Nie wiem, może jestem przewrażliwiony ale nie wydaje mi się żeby ten pegaz spotkał mnie przypadkowo. Miałem nadzieji nie zastać swjej przyjaciółki w domu, uniknąłbym nieprzjemności. - Jeśli jej nie ma to trudno, możemy przyjść później. - powiedziałem do kuca.
  3. - Z daleka, z drugiego końca Equestrii, z takiej tam wioski małej. - odparłem spokojnie. - Lubię podróżować, a ostatnio naszła mnie ochota aby zobaczyć Las Everfree i jego okolice.
  4. - Dobrze wiedzieć że widok ci się podoba, Rarity. - powiedziałem z zadowoleniem, podchodząc do klaczy i stanąłem obok niej. Były tutaj też dwa składane krzesła, więc podsunąłem jedno klaczy. - Proszę, możesz usiąść. Pomyślałem chwilę starając się znaleść temat do rozmowy. Z tego co powiedział mi tamten pegaz szarak, to przedstawienie miało połechtać ego klaczy. - Jeśli się dobrze orientuję, ty byłaś zdaje się jedną z bohaterek tej historii która zostanie przedstawiona, mam rację?
  5. - No.. to chodźmy... Cholera, myślałem że się jednak odczepi. Fluttershy przecież może mnie nie poznać pod tą postacią. Z wolna kierowałem swe kroki ku chatce gdzie mieszkała żółta pegazica.
  6. - Hehe, może to jedna i ta sama osoba. - zasugerowałem. - Mówiła że mieszka tam, - wslazałem na domek tuż przy skraju lasu Everfree. - Właśnie się do niej wybierałem.
  7. - Aha... ja tu jestem właściwie pierwszy raz, tak tylko przejazdem. Zdążyłem tu poznać całkiem fajną klacz. Gosć wydawała się w porządku, był przyjazny i wgóle... tylko czemu wyczuwałem od niego znajomą woń? Ah, może to mieszkanie w samotności już trochę mi zaszkodziło. - Kim jest ta twoja przyjaciółka? Nie jest czasem pegazem?
  8. Nie wiedziałem czy iść zanim z początku... ale jednak poszedłem. Zrównałem się z nim, starając się rozluźnić. - Aha... no a ja jestem... - chwilę się zastanowiłem. - Jestem Brown. Tak, nazywam się Brown. - uśmiechnąłem się. - Pierwszy raz tutaj?
  9. - Em... no trochę tak jakby... ja też idę do Ponyvillle. - ulżyło mi że to był kuc pegaza. Wyglądał na jakiegoś łowcę, czy coś. Na szczeście mój kamuflaż działał... tylko dlaczego on tak dziwnie pachniał? - Mam nadzieję że pana nie przestraszyłem?
  10. A no tak! Clock Horn, jak mogłem zapomnieć o dawnym kumplu ze szkoły! Słowo daję, czasem zapomniał bym własnego łba jakby nie był na stałe przyczepiony do karku. Tak, jest czas i miejsce, znaczy to jest dziś wieczorem. Super, więc wpadnę. Niesety sam... o ile Lyra nie wyjedzie dziś do domu. Ubrałem się w płaszcz, i założyłem Uprząż Architekta, po czym pocwałowałem do styjka na chwilę. Jak znam życie, Fleur wcale mu nie powiedziała że wczoraj u nich byłem. A maŁojenie we framugę przyniosło efekt po kilku minutach. - Idę! Idę! - odezwał się głos Fancypantsa za drzwiami. - Kogo niesie... - Drzwi otworzyły się i stanął w nich twój stryj. - Wreckers! - Dzień dobry stryjku. - przywitałem się z szacunem. - Wybacz że tak wcześnie, ale sądziłem że jeszcze cię zstam o tej porze w domu. - Urwanie głowy... Wchodź, wchodź. Zapraszam! Co u ciebie słychać? - Dzięki wielkie, nie zabawię długo. - wszedłem do środka. - No byłem wczoraj, ale nie było cię w domu, Fleur ci nie powiedziała? No nie ważne. Co u mnie? A wreszcie chyba podłapałem porzodną pracę, wujciu. Tylko wiesz to trochę z deka dziwne, bo nie dość że dostałem czek na 100000 tysięcy bitów, to jeszcze stałą propozycję pracy od niejakiego Golden Sprocketa. Słyszałeś kiedyś o takim kucyku? - Jak? Golden Spocket? Hm. - Zamyślił się. - Jakieś dzwony biją, nie wiem tylko, w którym kościele. Dziesięć tysiecy powiadasz? Oj, uważałbym na twoim miejscu, smyku. - No właśnie, nikt nie szasta taką forsą ot tak, nawet księżniczki. - dodałem. - Za tą kasę ukończyłbym wszytskie swoje projekty... ale chyba lepiej pójdę oddać mu ten czek. Lepiej nie pakować się w kłopoty. - Słyszałem - odezwał się w końcu. - O twojej ostatniej...przygodzie. - Ta... - mruknąłem marszcząc brwi. - Nie wiem co słyszałeś, ale ja poprostu myślałem że napadnięto pewną klacz, chciałem pomóc. No i mnie dorwały dwie psycholki. Na szczęście nic mi się nie stało.m nadzieję zastać go w domu, w końcu jest jeszcze wcześnie. - Słyszałem, rozumiem. wierzę ci. Kapitan Storm Cloud prowadzi te sprawę, poręczył, że twoja wersja jest prawdziwa. - No, wreszcie ktoś mi wierzy na słowo. - odetchnąłem. - Dzięki za troskę wujciu. Co tam jeszcze... a tak, przyjechała Lyra i wogóle. A własnie - nie wiesz może co to się dzieje z tą pogodą? Bywasz często w pałacu. -Nikt nie wie. Księżniczki dostają szału. Ale to coś... Źródłem jest magia, to już ustaliliśmy. Podejrzewamy, że... pochodzi z Lodowatej Północy. Hen, hen za Kryształoym Imperium i dalej. Tam, gdzie jeszcze nikt nie był, a skąd pochodzą... windigo. - Jak z tej legendy z Wigilii Gorących Serc. Czytałem o tym, ale te stworzenia przyciaga barak współczucia, i niezgoda kucyków wobec siebie. Przecież zostały wygnane setki lat temu, no nie? Jak mogły te windigo wrócić? - Nie mówię, że wróciły. Mówię, że zimno przyszło stamtąd, skąd one. Wyobrax sobie najgorsze, najmroczeniejsze miejsce jakie potrafisz. Pomnóż razy tysiąć i wyjdzie ci Lodowata Północ. - Raczej moja chata po dwudniowym melanżu. - zaśmiałem się. - Em, dobra sory, teraz na poważnie. - Tam nigdy nawet nie wschodzi słońce. To przeklęte miejsce... a teraz sprawia kłopoty. - I co da się zrobić? - spytałem. - To poważna sprawa, może mógłbym jakoś pomóc? - Ty? Bez urazy, ale... Nie jesteś takim specjalistą od czystej magii, jak twoja matka i ojciec. Podziwiam twój talent do tworzenia tych wszystkich urządzeń, ale tutaj one po prostu się nie przydadzą. - Hmpf. Może nie umiem rzucać tak silnych czarów jak moi staruszkowie... ale umiem tworzyć rzeczy które z pewnością dałyby sobie radę na Lodowej Północy. - odparłem urażony. - Wuju, ja chcę się wreszcie jakoś wykazać. Ojciec od miesiecy mi truje żebym wzią tą posadę belfra w dawnej szkole, nie chcę skończyć wykładając referaty na uniwerku, to nie dla mnie. Ja chcę tworzyć, dać innym nowe możliwości technologiczne... mógłbym stworzyć doskonałe urządzenie które zbadałoby sytuację na Północy... gdybym miał odpowiednio duży kryształ mogący służyć za źródło mocy. Eh, dobra nieważne. Dziękuję za rozmowę stryju, miło było cię zobaczyć. - zabierałem się powoli do wyjścia. - Wreckers. Nie chciałem... Nie chciałem cię urazić. - Spoko wujku, nic się nie stało. Będę już się zbierał. - Gdyby coś poszło nie tak z tym... Golden Sprocketem... Gdyby coś ci się stało, gnój pożałuje, że się urodził. - Ej, wuju ty mnie nie znasz? - zaśmiałem się poklepując go. - Jestem już duży, umiem sobie radzić. Wystarczy parę bomb mrożących, względnie dwa ładunki C4 pod jego piecem centralnego ogrzewania i następne pieniądze przeznaczy na budowę nowego loku. - No, to narka stryjku, pozdrów ode mnie Fleur. I wyszedłem z jego posiadłości, kierując się pod adres gdzie ponoć mieszkał Golden Sprocket.
  11. Cholera... najpierw ten Golden Sprocket, potem jakiś Clock Horn. Tego typa też nie znałem... ale wysyłał mi zaproszenie? A to ciekawe. Wszedłem do środka, usiadłem na kanapie otworzyłem zaproszenie aby je przeczytać. Jak już ro zrobię, to zakładam Uprząż, płaszcz z bajerami i idę do stryjka, o ile będzie w domu. Może on coś doradzi, lub powie na tematy tych dwóch.
  12. Tak... to się nazywa wolność, wreszcie mogę wyjść na otwartą przestrzeń bez strachu... Co to? Ktoś tu jest, co to za szelest? Może to tylko jakiś zwierzak, albo coś... nie czułem smordu, więc to raczej nie wilk drzewny. - Hej... ktoś tu jest? - podeszłem bliżej tych krzaków.
  13. Odsunąłem się od niego, ale nie traciłem czujności. Tak poprostu wyparował? A co jeśli stał się niewidoczny i próbuje nas z ukrycia wszytskich zabić? Nie, on próbuje uciec! - ZAMKNIJCIE DRZWI! - krzyknąłem do strażników. - ON próbuje uciec! A następnie uniosłem sie w powietrze, próbując wychwycić dźwięki oddalajacych się kroków.
  14. Akurat tu musze się wtrącić, bo ten tekst jest całkowicie mojego autorstwa kiedy go pisałem razem z Zodiakem, znaczy ten tekst.
  15. Witam was ponownie! Od czasu kiedy wrzuciłem coś do czytania na tym forum minęło trochę czasu... ale pora to zmienić. Dziś prezentuję wam nowy rozdział mojego solowego fanfika, który postaram się pociągnąć do końca choćby nie wiem co. Z góry jednak chciałbym podziękować wszytskim, bez których to opowiadanie by nie powstało. Korektorom, prereaderom, pomysłodawcom, sugestiom, no i ogólnie opiniom kolegów-pisarzy. Słów kilka od Autora: - Poniższy fanfik opowiada o losach pewnego dość niezwykłego kuca, który przez kilka decyzji i czynów całkowicie zmienia losy świata. Czy ktoś uważany za osobę złą, podłą i niegodziwą może zmienić świat? Czy dane mu będzie zaznać choć trochę szczęścia i dobroci? A może jego przeznaczenim jest utopić ten świat we krwi, przemocy i ciemności? Sami oceńcie. Tu nie ma miejsca na overpower, anthro czy ponifikacje. To nasza Equestria, ale całkowicie odmieniona. Miejscami pojawią się dość ostre słowa i momenty, ale nastąpi to sporadycznie i rzadko. Rozdziały postaram się wrzucać co 10-12 dni, po wcześniejszej korekcie. A teraz, gorąco was zapraszam do lektury. ZMIENIĆ SWE ŻYCIE Akt I : Zbrodnia Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Akt II : Kara Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX Rozdział X Rozdział XI Rozdział XII Rozdział XIII Rozdział XIV Rozdział XV Rozdział XVI Rozdział XVII https://docs.google.com/document/d/1VjZCzcqHwV2Buduqca8RlSoU5ZsIC01MhJ-m8K4sqSM/edit Rozdział XVIII https://docs.google.com/document/d/1GxRzejPPAhuFXq-btM-nU1HEwQqamrnUa2WK8yHc1do/edit AKT III : Odkupienie Rozdział XIX https://docs.google.com/document/d/1JkycAZQm7zApNd9JDlNxdB7XrkT5Yk-vRcmGeuKGSgU/edit Rozdział XX https://docs.google.com/document/d/1hOd4z_LIC6S_eNKYQ7Nbr62HiV1mtWWGgCc3mG46X3Y/edit Rozdział XXI https://docs.google.com/document/d/1h90zAgXezARXtripXTEAeP2DZuzPXXye7emvRDu3W68/edit Rozdział XXII https://docs.google.com/document/d/1Ett_h3pAB87o5SzgsTuQrAU1m-iQ1UcCfWuWrjQlyzg/edit Rozdział XXIII https://docs.google.com/document/d/1ttoHglFG9fJ5j9WILjrESX1QWzhPVMvQVjF3e0Yr4r4/edit Rozdział XXIV https://docs.google.com/document/d/131bhYGDV1WjAo3KWVvx9eWwBiZvAII_saJsEw-KDB48/edit Postacie główne Lockdown Zethisis Gistrlion Blackfeather Web Spell Gift Spritze Nightshade Lightning Spear Blackout Epic: 210 Legendary: 2/50
  16. Czytałem to wcześniej, ale i tak gratuluję że nadal piszesz Wiedźmę. Jest to ciekawy projekt który musisz do końca doprowadzić, i to mówię ci nie tylko jako twoja prawa ręca i prereader, ale też jako przyjaciel. Rozdział naprawdę zacny, najbardziej podobała mi się postać Vasyla. Taki znajomy się wydaje. W każdym razie - lodzio miodzio.
  17. - Jakie elfy, jakie duchy lasu, jakie krasnoludy? - spytałem zdziwiony. - Cholera, godocie jakbyście się wszyscy czegoś upalili, albo grzybków halucynków pozjadali. - pokręciłem głową. - Dobra, wolę ni wiedzieć, będzie mnie mniej łeb boloł. A co do tych trihoofeńskich suczych synów, to lepiej żeby się nie napatoczyli nam więcej pod kopyta, bom ja teraz uzbrojony jak na wesele szwagra, i lepiej ni podskakiwać.
  18. - Jak ptak może być damą? - spytałem się lustrując tego... tą... no tego ptaka. - Co ty, zaczarowana jesteś czy jak? Hehhe, i mówić całkiem mądrze umisz. - pochwaliłem. - Czekaj, jak ci tam było? Indiana, Imladis... o wim, Indis! No to miło poznać ptasią damę, zawsze to przyjemniej pogodoć z kimś jeszcze. A opowiedzieć możesz, o tejże frakcji co to niby mnie przypominała. Chętnie posłucham.
  19. - Co do pierona ciężkiego!? - odruchowo chwyciłem za kuszę wycelowawszy w.... to ptarzysko Meliona? - A niech mi brodzisko me kochane ogolą, gadający ptok... A myślał żech że takie żyją na dalekim południu? Cholibka, przecież żem nic dziś nie chloł, to nie może być delirka. - podrapałem się po głowie. - EJ... ty gadasz ptaku?
  20. - To... możliwe! To jest możliwe! - zawołałem ucieszony. Wreszcie wyglądam... normalnie. Jak kucyk! Nareszcie mam szansę na normalne życie, na lepsze życie... i nie spędzone w samotności. Przemiana bez pobierania miłości innych kucyków - to jest fenomen! Ta myśl mnie cieszyła, ale i przerażała. Skoro ja miałem takie zdolności, to dlatego Chrysalis chciała stworzyć więcej takich jak ja. Wtedy Equestria nie miałaby żadnych szans, nic by jej nie ocaliło przed nowymi Changelingami... takimi jak Ja. Królowa z pewnością postarałaby się żeby następni nie mieli jak to ona określiła ''fatalnego defektu stworzenia''. Nie mogłem dać się jej zlapać, bo wtedy będzie naprawdę źle. W każdym razie kiedy metamorfoza dobiegła końca, wziąłem głęboki oddech i postanowiłem zrobić kolejny wielki krok w moim życiu - konkretniej ku Ponyville.
  21. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    - Wystarczy że spalę ciebie! - krzyknąłem i posłałem silną, skoncentrowaną kulę ognia prosto w narzędzia staruszki. Przezornie jednak odskoczyłem, chwytając Grzejnika w prawe kopyto. - Byle igiełki mnie nie zatrzymają! I znów zacząłem się koncentrować aby stworzyć następną kulę ognia do ataku.
  22. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    - Nie lubię jak się mi grozi i obraża się mnie. - warknąłem zapalając swój róg. - Chciałem załatwić to w miarę spokojnie, wziąść to po co tu przyszliśmy i odejść. Uspokój się babciu, albo okolica zamieni się w wypaloną pustynię. Mnie ogień nie zrobi krzywdy, Tobie zaś owszem. - odparłem. - Oddaj to co chcemy.
  23. Nie cofnąłem się. Stałem twardo przed tą istotą, patrząc jej prosto w oczy. - Nie zna swojej przeszłości, ale jeśli... jeśli spróbujecie zniszczyć tą krainę, to stanę naprzeciw wam.
  24. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    Nie słyszę go. Oj nie dobrze, zawsze jakoś zdołał odpowiadać. Takie zakłócenia nigdy się nie pojawiały, musi tu działac silna magia. Wstałem i położyłem kamień na stole. Nie powstrzymywałem Moth. - Na twoim miejscu babciu bym jej posłuchał. - powiedziałem do staruchy. - Oszukać nas to raczej kiepski pomysł. Jako że... niesłyszszę pewnych rzeczy, daję wiarę słowom Moth.
  25. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    To aby na pewno jest twój róg królu? - spytałem w myślach Sombrę. - Nie przypomina odłamka który jest w mojej zbroi, to jakieś kamuflujące zaklęcie? A ta, co? Wścieka się na staruszkę? Jeszcze się okaże że to jej matula co ją porzuciła albo co. A może poprostu ma okres. Wziąłem kamień w kopyta i rzuciłem czar identyfikujący, aby sprawdzić czy to jest szukany przez nas róg.
×
×
  • Utwórz nowe...