Skocz do zawartości

Przeszukaj forum

Pokazywanie wyników dla tagów 'Sesja'.

  • Szukaj wg tagów

    Wpisz tagi, oddzielając przecinkami.
  • Szukaj wg autora

Typ zawartości


Forum

  • Ogólne
    • Serwis & Regulamin
    • Organizacja
    • Equestria Times
    • Zapisy/Eventy
    • Projekty
    • Na start...
  • My Little Pony
    • Generacje 1-3
    • "Friendship is Magic" (Generacja 4)
    • Generacja 5
    • Equestria Girls
  • Twórczość fanów
    • Opowiadania wszystkich bronies
    • Original/Own Characters - czyli postaci użytkowników
    • Prace graficzne
    • Filmy, muzyka, parodie....
    • Inne...
    • Archiwum Dzieł
  • Kinematografia
    • Filmy i seriale
    • Animacje
  • Orient
    • Anime&Manga
    • Azja
  • Nauka i Technologia
    • Filozofia
    • Motoryzacja
    • Wszystko o komputerach
  • Zakątek Przyrodniczy
    • Wszystko o Naturze
    • Rośliny
    • Zwierzęta
  • Strefa Gracza
    • Multiplayer Online Battle Arena
    • Gry muzyczne
    • Gry Sportowe
    • Gry Strategiczne
    • Sandbox
    • MMORPG i RPG
    • Strzelanki etc.
    • Konsole
    • Steam
    • O grach ogólnie
    • Archiwum gier
  • Wymiar Discorda
    • Nasze zainteresowania
    • Off-topic
    • Humor
    • Książki
    • Muzyka
  • RPG/PBF
    • Organizacja
    • Dungeons & Dragons
    • Neuroshima
    • Świat Mroku
    • Warhammer
    • LGR
    • Arena Magii
  • Inne
    • Forumowe Archiwa
    • Kosz

Kalendarze

  • Zagraniczne
  • Dolnośląskie
  • Kujawsko-Pomorskie
  • Lubelskie
  • Lubuskie
  • Łódzkie
  • Małopolskie
  • Mazowieckie
  • Opolskie
  • Podkarpackie
  • Podlaskie
  • Pomorskie
  • Śląskie
  • Świętokrzyskie
  • Warmińsko-Mazurskie
  • Wielkopolskie
  • Zachodniopomorskie
  • Ogólnopolskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki...


Data utworzenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Ostatnia aktualizacja

  • Rozpocznij

    Koniec


Filtruj po ilości...

Data dołączenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Grupa


Strona www


Yahoo


Jabber


Skype


Facebook


Instagram


Snapchat


Miasto


Zainteresowania


Ulubiona postać

  1. Jak mi ktoś powie, że kopiuje pomysł, to się obrażę, bo pierwsza zrobiłam tu Hogwart, a było to dawien dawna temu. Pomysł... no cóż. Nie wypalił i to z wielu czynników, przez jakie na prawdę wiele sesji umiera. A Szkoła Magii, jako coś co UBUSTWIAM moim zdaniem zasługuje na sesję, która jakoś będzie żyć. Ale jak? Przecież czasowo może się nie zgadzać, nie każdy ma czas być na każdej lekcji... spamy, brak czasu, OP i... jak w mojej poprzedniej sesji, brak sensu, NO BO TO W KOŃCU SZKOŁA. Prowadziłam najróżniejsze sesje i czuję, że już chyba potrafię stworzyć coś, co ma przyszłość. Czytałam też inne sesje, blogi, strony... I myślę, że teraz mam szansę, oczywiście jeśli będą ludzie. Zmieniłam silnik gry. Będzie wyglądało to tak: - Nie będzie lekcji. Tak dobrze przeczytaliście. Nie będzie lekcji. No bo jaki jest sens robić lekcje, skoro zanim ktoś przyjdzie na tą lekcję, ta już się skończy? Ale za to będę miała więcej roboty, bo SAMA będę robić podręczniki bazując na wyobraźni i informacjach z książki. A wy się będziecie z nich uczyć Nie będą to długie podręczniki, nie ma strachu. Raz na jakiś czas podrzucę materiały i każdy będzie miał czas się nauczyć, tak? - Będą egzaminy i prace domowe, jednak na indywidualne lub całodniowe terminy. - W międzyczasie będziecie rozmawiać, poznawać szkołę, łamać zasady(Będą szlabany ) i jak będzie dość osób to i i Quidditch zorganizuję. - Będą dodatkowe zajęcia. - I będą wycieczki do Hogsmeade Każdy po skończonym roku(sama wyznaczę, kiedy egzaminy) dostanie wyniki egzaminów i ładny komputerowy dyplom, który będzie sobie trzymał na dysku i się cieszył. Ah i Podręczniki nie będą jakieś skomplikowane. Zwykłe zaklęcia i teoretyczne formułki do wyuczenia. Regulamin: - Ortografia, Interpunkcja etc. - Podstawowe zasady zero wulgaryzmów etc. - Posty poniżej dwóch zdań to SPAM - Nie OPujemy: kara dwa dni zakazu pisania Wzór Podania: Imię i Nazwisko: Klasa: (wszyscy są na razie pierwsza, można potem starać się o wejście na następny rok) Status Krwi: Charakter: Wygląd:(zdjęcie lub opis) Krótka historia: Jakieś zwierzę?: Ulubiony przedmiot: Liczba przedmiotów wybranych do egzaminów:(Maximum 5(Napisz jakie)(wszystkie ze świata HP): Co do liczby przedmiotów: Z tego będziecie się uczyć, z tego będziecie dostawać podręczniki i z tego będziecie mieli egzaminy . I pytania co do Przydziału(Albowiem będzie Ceremonia i ja wyznaczę wam dom): Odpowiedzi dajemy przy podawaniu podania. Zabawę rozpoczniemy w pociągu, gdy uzbiera się dość osób. Jest to przyszłość daleka od czasów książek, dlatego to ja będę dyrektorką. Sklep(za punkty Warto zbierać, są to też punkty dla domu)co można sobie zamówić?: 5 pkt - Gigantojęzyczne toffi 3 użycia, głupi kawał, a może sam chcesz zobaczyć jak to jest mieć trzy metrowy język? 5 pkt - Lipna różdżka, w razie nudy 10 pkt - Zmywacz siniaków, masz brzydkie zranienie? Da się temu zaradzić! 10 pkt - Kanarkowe kremówki 3 użycia, ćwir ćwir. 10 pkt - Zębate fisbi, uważajcie, żeby was woźny nie przyłapał! 30 pkt - Bezgłowy kapelusz, możesz nastraszyć przyjaciół! 35 pkt - Peruwiański proszek natychmiastowej ciemności 1 użycie, gdy chcesz się przemknąć niezauważony. 40 pkt - Uszy Dalekiego Zasięgu 3 użycia, gdy chcesz podsłuchać co tam w pokoju nauczycielskim. 45 pkt - Bombonierki Lesera 3 użycia, gdy chcesz być zwolniony od zadania do zrobienia. 50 pkt - Detonator pozorujący, gdy chcesz odwrócić czyjąś uwagę, 3 użycia. 70 pkt - Amortencja, gdy męczy cię nieudana miłość 1 użycie. 70 pkt - Ręka Glorii, która świeci tylko tobie 3 użycia. 80 pkt - Miotła, wszystkie rodzaje, gdy chcesz polatać, nieskończenie wiele użyć. 100 pkt - Skóra Demimoza, peleryna-niewidka i cisza nocna ci nie straszna, 5 użyć. 100 pkt - Wywar żywej śmierci, do różnych celów, jedno użycie. 120 pkt - Veritaserum, gdy chcesz poznać prawdę, jedno użycie. 150 pkt - Felix Felicis, cały dzień wszystko ci się udaje!, jedno użycie. POZDRAWIAM, Eliza Eh, a teraz do roboty i brać się za podręczniki i wzory dyplomów, oraz egzaminy.... Gracze: May McGowan [Seluna] (Ravenclaw) Alice Chespire [Timber Dębowa Tarcza] (Ravenclaw) Amy Sky [Szeregowa Rainboww Dash] (Gryffindor) Alderamin McFuller [Ukeź] (Gryffindor)
  2. Karta Postaci Westmarch, Equestria. Listopad 1251 Ogień, wszędzie ogień, a nigdzie nie widać wyjścia. Słyszysz wołanie, ktoś używa twojego imienia. Płacz. Próbujesz się dostać, przeciskasz się przez zniszczone rumowisko, ale docierasz za późno... - Pobudka! - krzyknęła pani sierżant swoim miłym, choć zmęczonym głosem. - Wstajemy, mamy dziś dużo do roboty! Razem z innymi wstałeś i wszedłeś na plac. Szybki apel i śniadanie w kantynie zamieniły się w codzienną robotę. Nikt nie chciał kogoś takiego jak ty, ani do lekkiej, ani do ciężkiej piechoty, wobec tego zostałeś przydzielony do zaopatrzenia. Pomimo "utraty" skrzydeł, dalej miałeś lekkie kości, a to czyniło z ciebie dobrego posłańca. Biegałeś więc po całym obozie, roznosząc meldunki, rozkazy, polecenia i inne takie rzeczy. Praca jak każda inna, a większość kucyków zdolna do walki zajęta była treningiem. Każdy żołnierz się liczy.Oczywiście, ty też byłeś zdolny do walki, ale nikt nie chciał tego zaakceptować. Dostałeś od pani sierżant rozkaz, który miałeś pilnie dostarczyć dowódczyni artylerii, jednak idąc przez obóz lekkozbrojnych dostrzegłeś niepokojącą sytuację. - Hej, oddawaj, to mój owies! - krzyczał młody zebroid. Przy nim stało dwóch ziemskich ogierów, jeden brązowy z czarną grzywą trzymał miskę tamtego młodzieniaszka. - Bo co mi zrobisz? Zebrom nie należy się owies, to nasza wojna. Możesz spieprzać stąd do Zebriki. - Ale ja urodziłem się w Equestrii! - niepotrzebnie próbował się bronić młody zebroid. Drugi ogier, zielony z niebieską grzywą, walnął go w szczękę, aż usłyszałeś jak dzwonią jego zęby. Młody ogierek upadł na ziemię z łoskotem, stękając z bólu.
  3. Rok temu odbyła się bitwa o Ziemię. Shepard ocalił was i wszystkich, ginąc bohaterską śmiercią. Jak głoszą plotki, udało mu się uruchomić Tygiel i przeprogramować Żniwiarzy, aby służyli rozumnym rasom. Wnet rozpoczęła się odbudowa przekaźników, giganci pomagali naprawić szkody, które wyrządzili, stając się pewnego rodzaju sługami istot organicznych i gethów. W gorliwości swej pracy, naprawili dawno zapomniany przekaźnik w Artemis Tau, w układzie Macedonia, nazywanym Macedonia Lambda Prime. Aria dalej trzymająca w garści Błękitne Słońca, chciała jako pierwsza zbadać zakamarki Wszechświata, skryte za przekaźnikiem MLP, wysłała więc swoją najbardziej kompetentną asari - naukowiec, Sahile, na statku Nautilus, wraz z twoją grupą najemników, w celu ewentualnej obrony. Już pierwsze odczyty były dziwne. Przekaźnik MLP prawdopodobnie prowadził do innej galaktyki - IOK-1. Mimo wszystko, badania szły powoli i leniwie, ale przy piątej planecie coś poszło nie tak. Czujniki powariowały, elektronika odmówiła współpracy. Wylądowaliście awaryjnie na powierzchni planety. Każdy załogant, odpowiadał jedno - sprzęt z jakiegoś powodu dostaje świra, albo natężenie pola magnetycznego osiągało kilka milionów Amperów na metr, a ciśnienie na planecie nie przekracza 18 paskali. Coś takiego nie odkryto nigdy w Drodze Mlecznej. I ku zapewnianiu pani naukowiec, w ogóle nie do pomyślenia. Według niej wskazania czujników były przez coś zakłócane i koniecznie chciała sprawdzić co, narażając twoich ludzi. - Jeszcze raz proszę, o pozwolenie opuszczenia Nautilusa, w celu zbadania powierzchni planety! - za tobą, przy podwyższeniu stała oburzona Sahile, ciemnoniebieska, prawie czterystoletnia asari.
  4. Karta Postaci Ale, tak mi mijało życie. Nie ciekawie. Nie powiem żebym próbował to zmienić, i nie powiem żebym usiłował to polubić. Było jak było. Do czasu… Pamiętam to, jakby było zaledwie przed wczoraj. Miałem, może 18 lat, i rodzina już szykowała dla mnie etat abym nabrał trochę praktyki u jednego z licznych wujków czy innych nie znanych mi krewnych. Tak czy inaczej, wymagało to wyjazdu z miasta, podczas gdy ja chciałem w nim pozostac. Ale, co z tego że ja tego chciałem? Przecież to rodzina zawsze decydowała o tym co jest dla mnie najlepsze. Spotkałem ich wracając z jakiegoś wykładu na akademii im. Bardzo-Ważnego-Kuca-Z-Dziwnym-Nazwiskiem traktującym o wpływie polityki na cośtam… Nie pamiętam dokładnie, tak czy inaczej temat był niewiarygodnie wręcz nudny, jak wszystko co związane było z kupiectwem. Ale, wróćmy do historii. Szedłem sobie do domu, i zacząłem się zastanawiać nad tym jak dalej potoczy się moje życie. Może nie wydawa się to wam tematem bardzi interesującym, ale tak było. Myślałem o tym co mnie w życiu spotka. Czy już zawsze zostanę jakimś szarym kupcem, jakich wielu w Equestri? Przecież ja się do tej pracy nie naadaje. Wcale się nie nadaję! Tak rozmyślając, nawet nie zauważyłem kiedy zaszedłem do części Manehattanu do której nigdy się nie zapuszczałem. Była to na prawdę parszywa dzielnica w której, przyznam się bez większej dumy, najzwyczajniej w świecie się zgubiłem. Akurat wtedy szczęście mnie opuściło, a przy najmniej tak mi się zdawało. I to właśnie tam ich zauważyłem. To znaczy, nie ich obu na raz, tylko po kolei. Najpierw Girrena. A było to tak, że idąc przez te ciemne uliczki, zobaczyłem wielką kupę. Kupę kucyków oczywiście! Jako że przez cały czas od wejścia w nieznane mi rejony nie zobaczyłem żywej duszy nie licząc karaluchów (swoją drogą, nie są aż takie obrzydliwe jak się wydaje) postanowiłem że w tej żyjącej masie musi znajdować się jakaś osoba która mi powie jak mogę wyjść do bardziej cywilizowanych rejonów. Nie rozumiałem tylko tego, dlaczego cała ta zbieranina tak drze pyski. No cóż, zrozumiałem kiedy podszedłem bliżej. Te wszystkie kuce przyszły tu mając na celu jedno zajęcie. Patrzenie na lejących się kuców. Wszyscy zgromadzili się dookoła wielkiej żelaznej kraty w której środku stali przeciwnicy. Wiedziałem jak to wygląda, nie myślcie sobie że zawsze byłem posłusznym i potulnym kucykiem! Co to, to nie! Czasami chodziłem po dachach domów do tej dzielnicy, żeby popatrzeć na takie zagrania. Niby chodzenie po dachach częściej kończy się upadkiem niż bezpiecznym końcem, ale, ja w końcu zawsze mam szczęście. Teraz możecie się dziwić, jak się zgubiłem skoro chodziłem po dachach i widziałem wszystko z góry. No cóż… Z góry wszystko wygląda inaczej, inaczej też zapada w pamięć. Te walki też. Pamiętałem jak walczyły ze sobą kuce. Ale, w tym wypadku nie były to kuce. Owszem, jeden nim był, ale drugim był gryf. Stali na przeciwko siebie, mierząc się wzrokiem a tłum dookoła wrzeszczał i przeraźliwie krzyczał. Ciała obojga z nich lśniły od potu a na policzku ogiera widać było wielką bruzdę. Najwyraźniej już walczył z tym gryfem a teraz przyszedł czas na kolejną rundę. Pół lew uśmiechnął się niepokojąco, i skoczył! A zrobił to wyjątkowo szybko. Ogier nawet nie zdążył się uchylić kiedy powalił go sam impet uderzającego ciała. Tłum zaryczał, a ogier nieudolnie spróbował się podnieść. Przeszkodził mu w tym potężny kopniak jakim uraczyły go tylnie łapy gryfa. Po tym, już się nie podniósł. Tłum gniewnie zaryczał, a na arenę poleciały butelki i pomidory. To co zobaczyłem mi wystarczało. Odszedłem z tłumu, i poszedłem dalej. Potem, zobaczyłem Cubes’a. Grał w kości z jakimiś kucami. Nie ma co się nad tym rozwodzić, zwykła gra hazardowa. To co zwróciło moją uwagę było to że był zebrą, a tych nie widziało się często. Właściwie, pierwszy wizerunek Girrena bardziej zrobił na mnie wrażenie, ale idźmy dalej. Chodziłem tak, bez konkretniejszego kierunku, starając się wydostać jakoś z labiryntu jaki stworzyły przede mną uliczki Manehattanu. Błądziłem tak już chyba kilka godzin, kiedy natknąłem się na Girrena. Dopiero teraz dostrzegłem że miał poharatane prawe skrzydło. Nie była to nowa rana. Nie krwawiła, nie była na niej nawet zakrzepła krew. Szedł, utykając na przednią… łapę? Szpon? Nie ważne. Utykał, i już. Jedynym co wtedy wiedziałem o gryfach była waluta jaką się posługiwały i ich główne produkty eksportowe. No co! Nie patrzcie się tak na mnie! Jakby wam to tłukli do głowy przez pół życia, to też byście wiedzieli! Tak czy inaczej, gdybym wiedział o nich więcej, na pewno bym nie zadał tego pytania. Wiedział bym jak mi odpowie - Spierdalaj. Nie potrzeba mi pomocy. - Ej, co tak nerwowo? - Odezwał się ktoś z boku. Jak na komendę odwróciliśmy się, i zauważyliśmy zebrę opartą o ścianę, przypatrującą się nam z uśmieszkiem. - On tylko chciał pomóc. - A tobie co do tego pasiasty? - Spokojnie, bez niepotrzebnego spięcia - powiedziała spokojnie zebra, po czym podeszła bliżej. - Ja jednak bym radził przyjąć pomoc tego ogiera. Właściwie, to się do propozycji tej pomocy dołączam. - Nie potrzebuję pomocy - wykrztusił przez zaciśnięty dziób. - Jesteś niedorozwojem, czy co? Poradzę sobie. - Sam może i tak - odrzekłem szybko - ale przy pomocy ścigających cię kilkunastu wielkich ogierów już nie koniecznie. A tak właściwie, To nawet ich widać. - Ja pierdole… - powiedział szybko. - To jak, skorzystasz, czy mamy jednak sobie iść? - Niech będzie! - Zdecydował się szybko gryf, z wyrazem zniesmaczenia na twarzy. - Oh, zobacz jaką łaskę nam okazał ten zacny gryf - powiedział z uśmiechem, pochodząc szybko do gryfa i biorąc go pod ramię. Poszedłem za jego przykładem, i szybko skręciliśmy w jedną z uliczek, starając się iść najszybciej jak tylko było to możliwe. - Trzeba będzie cię gdzieś ukryć - stwierdziła oczywiste zebra. Nie ucieklibyśmy daleko, kiedy za nami było kilkanaście galopujących ogierów, a w walce też byśmy ich nie pokonali. - Lubisz śledzie? - Zapytałem szybko, a gryf i zebra popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Nie odpowiedział. - Trudno, właź tam! - Powiedziałem, wskazując wolnym kopytem na beczki ze śledziami. - Chyba coś cię popierdoliło! - Albo tam, albo z nimi - wspomogła mnie zebra. - Masz wybór. Cóż… Ukryliśmy go w beczce ze śledziami, a sami pogalopowaliśmy dalej, i ukryliśmy się w cieniu jednej z uliczek. Gdy pościg nas minął, odczekaliśmy jeszcze trochę, i pogalopowaliśmy z powrotem do gryfa pozostawionego w beczce z owocami morza. Gdy wyjęliśmy go z beczki, wyglądał tak komicznie, że aż nie mogłem wytrzymać. Zacząłem się wyjątkowo głośno śmiać, a po chwili oboje dołączyli do mnie. I tak się poznaliśmy. Potem jeszcze trochę rozmawialiśmy, a po kilku kolejnych spędzonych wspólnie godzinach ( w trakcie których w akcie zadość uczynienia Girren oblał nas tłuszczem z beczek śledzi) zawarliśmy pewien układ… Tego samego dnia oznajmiłem rodzinie że znalazłem pracę, oczywiście związaną z kupiectwem. Inna opcja nie wchodziła w grę. Tak więc, spakowałem się i wyprowadziłem do mieszkania Cubes’a, które dzielił ze swoja dziewczyną. I tak było dla nich zdecydowanie za wielkie, więc nie było z tym problemu. A co do naszej umowy... Cubes żył z hazardu. Girren z walk, a ja... To co się liczyło u mnie, było szczęściem. Cubes takiego nie miał, dlatego kości używał lewych. A nasza umowa, polegała na tym: Cubes rzuca kośćmi, wygrywaliśmy, a kasę dzielimy po równo. Cóż... to że były to lewe kości nie jest aż tak istotną informacją. Oczywiście, każdy z nas miał w tym udział. Girren był czymś w rodzaju ochroniarza, bo w tej części Manhattanu niekiedy zdarzały się nie ciekawe rzeczy. Ja natomiast, miałem szczęście, no i nosa do okazji. Znałem się na kucykach. Była to jedna z niewielu cech jakie odziedziczyłem z kupieckiego rodu. Na pierwszy rzut oka wiedziałem kogo kręci hazard, kto ma wiele do zaoferowania, kto nie jest na tylko inteligenty aby połapać się w całym tym układzie. I tak, zarabialiśmy. Ach, to było życie o jakim zawsze marzyłem. Dreszczyk emocji, brak nudnych rubryk i kursów walut. Wszystko układało się idealnie. Niektórymi wieczorami, siadaliśmy wszyscy przy ognisku w lesie. Ja, Girren, Cubes i jego dziewczyna, również zebra, Mixture. Siadaliśmy naokoło ognia, a Girren grał na gitarze. To że posiadał taką umiejętność zdziwiło nas wszystkich, ale nie było niczym złym. Z czasem nawet podłapałem trochę chwytów i sam zacząłem grać, ale nigdy nie dorównywałem gryfowi. Jego szpony o wiele lepiej nadawały się do naciskania i szarpania za struny które wydobywały z siebie dokładnie taki dźwięk jaki powinien zostać wydobyty. Nigdy nie słyszałem żeby sfałszował. My graliśmy, a Mixture śpiewała. W takich chwilach, miałem wrażenie że tak będzie już zawsze. Już na zawsze miałem pozostać wraz z moimi przyjaciółmi, wśród dźwięków które nigdy nie miały ustać. A potem przyszła wojna. I odebrała wszystko co miało zostać ze mną na zawsze. Na pierwszy ogień poszedł Girren. Szliśmy właśnie ulicami miasta. Od samego momentu gdy wyszliśmy kucyki rzucały w nasza stronę niepokojące spojrzenia. Zawsze tak było bo, jak to mówił Girren, zawsze nienawidzi się tych którzy wygrywają, ale to nie były pojedyncze spojrzenia kierowane od konkretnych kucyków, ale każda osoba jaką mijaliśmy rzucała jakimś nieprzychylnym spojrzeniem. Momentalnie, wszystkie towarzyszące temu ogierowi kuce rzuciły się na Girrena. Był na to przygotowany, odepchnął jednego, drugiemu rozdarł policzek. Trysnęła krew. Chcieliśmy mu pomóc, ale nami zajął się inny ogier, chyba o połowę wyższy. Na nasze nie szczęście, miejsce zasadzki było dobrze wybrane. Na widoku. Widząc jak gryf tłucze się z kucykami, tłuszcza momentalnie zinterpretowała całe zajście. Zrobiła to źle. Wszystkie kucyki, jak jeden mąż rzuciły się na Girrena. Nie mógł uciec, nie mógł odlecieć, a my nie mogliśmy mu pomóc. Zabili. Ostatni raz widziałem go w tej żywej plątaninie. Nie wiem czy on mnie też widział, ale zapamiętam ten wyraz jego oczu. On chciał uciec, daleko od tych wszystkich kucyków. Nie wiedział co się działo. Jedyne co wyrażały jego oczy, to chęć ucieczki. Nie długo potem, mogliśmy obserwować bezwładne ciało naszego przyjaciela leżące na ulicy. Okaleczone, poharatane, martwe. To wszystko wydawało mi się nierealne. Nasz przyjaciel, nie istniał. Nie żył, nie było go. A przecież, to nie tak miało być. Wszystko miało się układać inaczej. Miało być dobrze. A on umarł. Nie staliśmy tak długo. Nie płakaliśmy. Oboje wiedzieliśmy że nie chciałby żebyśmy nad nim płakali. Wolałby żebyśmy go pomścili, ale jak skoro nawet nie wiedzieliśmy kto go zabił, kto zadał śmiertelny cios. Nie mogliśmy ukatrupić ich wszystkich. Nie zabijaliśmy. Wtedy, jeszcze nie. Zamiast tego wzięliśmy martwe ciało, i pochowaliśmy w lesie. A potem, wszystko wróciło do rutyny. To podłe z naszej strony, ale tak było. Staraliśmy się zapomnieć o naszym przyjacielu. Nie chcieliśmy o nim pamiętać. Ale, brakowało nam go. Już nie było dwóch melodii gitary, ale jedna. Już nie było tych wszystkich drwin i kpin z przegranych, ale ciche zabranie tego co wygraliśmy. Już nie było jego gardłowego śmiechu w dziwnych momentach, ale cisza. Oczywiście, wszyscy wiedzieliśmy dlaczego go zabili, ale nie przejmowaliśmy się wojną. Nie czułem się specjalnie zobowiązany do patriotycznego obowiązku jakim było przystąpienie do wojska, co to to nie. A Cubes nie musiał przecież ryzykować życia dla kraju w którym się nawet nie wychował. Ale, dla jakiegoś powodu jednak się tu znalazłem, no nie? Otóż, każda sielanka kiedyś się kończy, a każde kłamstwo wychodzi na jaw. Tak czy inaczej, nasze przekręty z kośćmi wykryto. Normalnie, poszlibyśmy do więzienia, ale w tej sytuacji spotkało nas coś gorszego. Wojna, jak to mówią. Przydzielono nas z Cubes'em do innych oddziałów, czy jakkolwiek to tam się nazywa. Na dzień dobry zrobili ze mnie starszego szeregowego. Jakby zwykły mi nie wystarczył. W zasadzie, nie miałem balego pojęcia co to zmieniło, ale kimże jestem aby kwestionowac decyzje wyższych stopniem? A co dalej? To się zobaczy... Ekwipunek: Jedyne co ze sobą wziął i co jest tak do końca jego to kostka do gry na gitarze Girrena, i kostka Cubes'a która zawsze wyrzuca cztery. Nosi je na srebrnym łańcuszku, jak od nieśmiertelnika. Kostka Girrena ma do tego dziurkę wykonaną jeszcze przez gryfa (niechcący! Za mocno przyciskał kostkę szponem, i zrobiła się dzióra...) natomiast kość ma do tego specjalnie wykonany otwór. Cel: Ja to kurwa przeżyję. Ja to wszystko przeżyje... Westmarch, Equestria. Listopad 1251 - Hej leniwce wstawać, chcę was widzieć na placu za dziesięć minut! - odezwał się głos sierżanta Loud Horna, który miał w zwyczaju budzić swoim donośnym krzykiem. Kolejny dzień. Kolejna doba pełna treningów, powtarzania taktyk i oczekiwania na wieści o zbliżającej się armii gryfów. Dla ciebie było to o tyle przerażające, że pamiętałeś jak wiele mógł wywalczyć Girren, a co dopiero wyszkolony, odżywiony gryf. Chodziły słuchy, że armia ma także w swoim składzie przerażające lwy z wielkimi kłami, mogącym rozszarpać kucyka jednym kłapnięciem pyska. Nie wiesz czy była to prawda, ale nie miałeś zamiaru się przekonać. Otworzyłeś leniwie oczy i podniosłeś się. Świtało, naturalne słońce, nie ruszane przez Celestię przebijało się przez płachtę namiotu, świecąc po oczach. Ubrałeś mundur, zbroję średniej piechoty i wyszedłeś na zbiórkę, by stanąć w szeregu. Pomimo bycia "starszym szeregowym" nie traktowano cię jakoś szczególnie lepiej. - Dzień dobry, żołnierze! - krzyknął sierżant. - Widzę, że wszyscy już wstali, świetnie. Gdyby gryfy atakowały nas dzisiaj, może połowa z was by przeżyła! Kolejny dzień, kolejny opieprz. Straszenie gryfami na początku przynosiło jakiś porządek w oddziale, teraz po prostu były to puste słowa, chociaż i tak działały. Inne oddziały, mające zbiórki obok was, jeszcze kompletowały swój stan osobowy. Loud Horn chodził tam i z powrotem sprawdzając wasze umundurowanie. Zatrzymał się przy tobie. - Starszy szeregowy Lucky! - chociaż jego zielony pysk był kilkanaście cali przed tobą, darł się jakbyś stał na drugim końcu placu manewrowego. - Jaka jest nasza rola w bitwie?
  5. Słów wstępu parę: ,,Zostać członkiem Wonderbolts, albo zginąć próbując?" Nie. Jeśli sądzisz, że fabuła tej sesja, z racji tematu, musi być prostoliniowa - jesteś w błędzie. Drobina fabuły: Kryła się pod pierzyną, pachnąc łojem i potem. Była poszukiwana. Chmury dudniły pełnymi niecierpliwości kopytami tych, którym dawała na siebie czekać. Była na ustach wszystkich ~ źrebaków, snujących marzenia, nastolatków, próbujących jej zaimponować, jak i dorosłych, patrzących nań z utęsknieniem. Wielu próbowało ją znaleźć - słyszała trzepot ich skrzydeł. Była mała, ale dumna - znała swoją wartość. Nie z każdym się bawiła, nie wszystkich dopuszczała do swych progów. Patrzyła i oceniała. Mogła wyjść na ulice, wszędzie widząc swoje odbicie - spoglądało nań z plakatów, jak i z oczu przechodniów. Miasto rozbrzmiewało jej imieniem. Któregoś dnia skończył się jednak okres niewinności. Pojawili się... inni, roszczący sobie prawa do ziemi. Jako uosabiająca walory najbardziej cenione przez skrzydlate społeczeństwo, została wybrana. Jako reprezentantka dumnego, gorącokrwistego narodu, powzięła hełm, przyjmując miano pierwszego członka gwardii. Żywa tradycja - Wonderbolts. ... Miriada tęczowego kwiecia rozbłysła na firnamencie. Te, nierzadko magiczne, fajerwerki, sprowadzały w tym dniu wiele pegazów na twardy grunt. Szczęśliwie - aby przynieść im radość z przebywania z przyjaciółmi - a nie po to, by uziemić je na zawsze. Chłodne tchnienie przemknęło wśród listowia, szmerem melodii znacząc drogę na wskroś zagajnika. Natura niosła swą pieśń daleko poza włości drzewiastych monarchów. Pogładziła ona grzywę istoty, na skraju skalnego urwiska... jej policzki płonęły, jak gdyby ktoś klacz tę w nie uderzył. Świat bowiem z mniejszą delikatnością smagał wieściami o wydarzeniach, mających nań miejsce. -Equestria się zmienia - rzekła córa nieba, wpatrzona we wstrząsany eksplozjami nieboskłon. Klif, na którym znalazła ostoję, trwał niewzruszony wobec hucznej wesołości nieodległych skupisk kucogrona. Gorzko - słona żółć zbierała się w jej ustach na myśl o tych sztampowych słowach. Tysiąc lat! Tysiąc lat wola jednego kuca prowadziła je wszystkie! Przez tysiąc lat nie było mowy o jakiejkolwiek zmianie! I w ciągu chwili zaledwie mamy pięć tronów. To, co wszyscy brali za pewne, runęło. To, co każdy poddawał w wątpliwość, stało się rzeczywistością. Czując wstrząsy, które poruszyły krajem, oczy wszystkich zwróciły się ku filarom, na których wznosiły się całe narody. I te bowiem drżały w posadach, przygotowując się na zmiany, mające utorować drogę przyszłości. Obietnice! Pakty! Nadzieje! Tysiąc lat temu, każdy kuc w Equestrii musiał pogodzić się ze swoim losem, ponieważ nie miał innego wyjścia! W noc taką jak ta... gdy nie mogąc uwierzyć w to, co się stało... witali nowy rok, patrząc w górę ~ na odmieniony księżyc. ... Wraz z początkiem roku, nadchodził nowy sezon akademicki. ... Młody pegazie! Dano Ci szansę, jakiej wielu by Ci pozazdrościło! Widzisz te gmach? W nim to właśnie Twoi idole harowali dzień po dniu, wylewając pot i łzy i nasłuchując nieustającego wrzeszczenia sierżanta. Wracając każdego dnia z treningu, styrani i zeźleni, mogli to wszystko rzucić - a jednak tego nie zrobili - i dziś mogą patrzeć z góry na takich jak Ty! Dlaczego? Dlatego, że mogą teraz sprawdzić, czy jak Cię kopną, to polecisz jak trzeba - a Ty masz zaszczyt bycia przez nich kopniętym! A zatem... CZY JESTEŚ MŁODYM, PEŁNYM ENTUZJAZMU MASOCHISTĄ!? No! Jasne, że tak - więc leć teraz pokazać światu, kto tu ma uszy z kamienia i kuper ze stali! Formularz: Miano: Wygląd Historia: Charakter: Objaśnienia, porady i komentarze do formularza: (Wbrew temu, jak biurokratycznie to brzmi, większość z tego ma za zadanie Wam pomóc) Miano: Najchętniej zobaczyłbym tutaj dwuczłonowe, angielskie: imię i nazwisko, wpasowujące się w realia. Jednakże, biorąc pod uwagę ,,Shining Armor", w przeciwieństwie do oczywistego pokrewieństwa ,,Twilight Sparkle" i ,,Twilight Velvet", przyjmuję postacie z nazwami nie mającymi związku z rodziną. Analogicznie, mając jako argument istnienie ,,Raindrops", pozwalam na tego rodzaju słowa łączone. Wygląd: Opis albo obrazek z opisem - w celu skontrastowania tych dwojga. Samego obrazka nie przyjmuję, ponieważ nie pragnę niedomówień. Jeszcze się nagle okaże, że Wasza postać była w skali makro i ma wielką bliznę w kształcie banana na tyłku. NIE! <no, wyjątkiem od tej reguły byłoby nadesłanie serii zdjęć, pokazującej postać z każdej strony, pod różnym naświetleniem i w porównaniu do innych członków rasy... no, ale - to chyba się mija z celem, nie? To nie tumblr..> Historia: Niewątpliwie, najważniejsza część Karty Postaci. Garść porad... nie wahaj się wprowadzać dodatkowych OC do swojej historii - rodziny, przyjaciół, wrogów, kupki futra, której nie sprzątnąłeś z półki i nazwałeś ją Frank... To, z kim przebywasz, kształtuje Twoją osobę... a świat nie dzieli się na przyjaciół i wrogów. Czy jesteś w stanie kogokolwiek ze swego otoczenia ocenić jednoznacznie? Znajomi są wszelkiego rodzaju... I nie ścinaj rodziny. Nie pozbawiaj się sam tych możliwości! Słuchaj! Możesz nawet spróbować tego rodzaju rzeczy <choć to trochę eksperymentalna dziczyzna, więc początkującym radzę sprawdzić jedynie ,,co by było, gdyby" - aby zobaczyć, jakie to daje możliwości. Oto sposób: Edit: Serio, co nie wiem co nie tak z tymi spoilerami. Życie to nie tylko sukcesy, a porażki wnoszą do niego tyle samo, jeśli nie więcej... zważ na to - jak i na fakt, że historia to nie schodki, po których się skacze; to nie CV, z zawartymi dokonaniami. Na życie składają się postrzępione i poprzeplatane procesy, ze skutkami nierzadko odbiegającymi od oczekiwanych. Jednakże, pamiętaj - nie musisz nikogo zaskakiwać, aby zaskarbić sobie punkty. Tworzenie rzeczy nowych jest sztuką łączenia już znanych motywów. Przy odpowiedniej ich ilości i właściwym dobraniu, zanika widzialna granica, dając smugę kolorów płynnie przechodzących jeden w drugi - a z takich smug, tworzy się dzieło... nie oczekuję od Ciebie tego poziomu - ale miej to na uwadze. Każdy krok, który stawiasz na raz obranej drodze, zwiększa Twoje kompetencje... a droga tysiąca mil zaczyna się od pojedynczego kroku. Pomyśl o umiejętnościach swej postaci. Uroczy znaczek ukazuje talent... ale przecież Twoja postać żyła przed uświadomieniem sobie jego istnienia - i zapewne, krocząc dalej poprzez życie, nie ograniczała wachlarza swych możliwości do korzystania z tylko jednej zdolności, prawda? Ach tak... i to, że postać została przyjęta do Akademii, nie musi oznaczać, że od dziecka czyniła wszystko, byleby tylko się tu dostać. Miej to na uwadze. Charakter: Z tym podpunktem bądź ostrożny. Nim zatwierdzisz osobowość swego podopiecznego, lepiej staw go mentalnie w kilku, niekoniecznie wygodnych, sytuacjach. Sprawdź, jak radzisz sobie z przedstawianiem jego poglądach w momentach, w których kłóci się to z Twoimi własnymi. Ta rubryka jest zobowiązaniem, które, jako gracz, bierzesz na swe barki. To nie tylko wyliczane cechy. To także sposób, w jaki Twoja postać chodzi, mówi, układa się do snu w nocy. Przyzwyczajenia, rzeczy o których wie, a nie przyzna się przed samym sobą. To podejście do pracy, szczęścia, trudności i tego, czy na kacu Twoja postać sięgnie po ogórka, aspirynę, czy po kolejną flachę. To także różnica w tym, jak postrzegają go inni, a jak widzi sam siebie. Może uważa się za wrażliwego na naturę - będzie godzinami łaził w nocy, aby usłyszeć ulubiony gatunek ptaka... ale nie pomyśli o tym, że zdepcze przy tym ileś miejskich trawników? To, czy Twoja postać jest dumna ze swojego życia i czy widziałaby je jako dobrą opowieść - i jakiego typu - komedię, dramat? Tego jest tyleeeeee... powinienem był się chyba bardziej rozpisać także o historii. Eeach.. Słuchaj. Jeśli będziesz mieć 10% z powyższych podpunktów, to... nie, nie wiem, czy będę zadowolony - na to ma wpływ wiele rzeczy. Jednakże, na pewno uznam to za sukces. ... Zwróciliście może uwagę a brak wszędobylskiego podpunktu ,,CM"? Tak, jeśli pokryliście punkt ,,wygląd", zapewne zdecydowaliście się na jego wizerunek... ale czemu nie każę rozpisywać się o Waszym talencie? Dlatego, że - o ile w przypadku Rainbow Dash łatwo stwierdzić, że chodzi o osiąganie szybkości, a przy Twilight Sparkle nie da się nie zauważyć, że talentem jest korzystanie z magii - o tyle sprecyzowanie znaczenia Uroczego Znaczka Applejack, bądź Rarity nie jest takie proste. Ta pierwsza bowiem swój uzyskała nie w trakcie wykonywania czynności, a w momencie, w którym poczuła, że przynależy do farmy ~ że jej miejsce właśnie tam się znajduje... tymczasem, Rarity, choć jej przeznaczenie zaciągnęło ją do wypełnionego szlachetnymi kamieniami głazu, to ona sama zaklęcia wydobywania ich z otoczenia nauczyła się dopiero później. Więc, po pierwsze, jej talentem nie jest górnictwo odkrywkowe... swój znaczek, de facto, otrzymała w momencie patrzenia na źrebaki, noszące udekorowane przez nią stroje. Czyli zatem... przyozdabianie? Jest haczyk - przez większość czasu, Rarcia zajmuje się tworzeniem strojów nie wzbogaconych drogocennymi kamieniami. Czyli jej talentem jest... wydobywanie piękna z dostępnych jej materiałów? Zostawiam Was z tymi wątpliwościami... do czego zmierzam? Czasem ciężko jest jednoznacznie ubrać w słowa talent kuca. To jednak idealnie wychodzi przy pisaniu historii - z perspektywy źrebaka, zdobywającego go, jak i dorastającej klaczy/dorastającego ogiera, kroczących przez życie z przeczuciem jaką drogę powinien obrać. Nie zrozumcie mnie źle - nie pragnę, abyście z talentu swego kuca uczynili coś kierującego jego życiem, jak w końcowym odcinku trzeciego sezonu. Pragnę, abyście postawili go naprzeciw historii - wydarzeń, które może niekoniecznie były wpierw wymyślonego dla niego - i, wczuwając się w tą postać, na własną rękę sprawdzili jak by się zachowała. Być może obrałaby inną drogę niż Wy - jak jego opowieść potoczyłaby się w takim wypadku? Spróbujcie. Ważna notka, min. o całości formularza, od organizatora: W większości podpunktów należy się kierować zdrowym rozsądkiem - i umiarem. Przykładowo, mająca 2000 lat, wiecznie młoda, czarno-czarna, sześcioskrzydła sierota, której talentem jest zianie ogniem z oczu, raczej nie przejdzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że pragniesz, aby postać, którą będziesz prowadzić, była wyjątkowa. Tak, niełatwo jest się ograniczyć, gdy nie posiada się narzuconych z góry ograniczeń. Zwłaszcza, gdy sesja jest nastawiona na rywalizację pomiędzy graczami. Jednakże! Jeśli uważasz, że to zwycięstwo się liczy, to mogę Ci wydrukować dyplom i jeszcze walnąć na to tęczową pieczątkę. Idź z tym do pracy - może to docenią. Wyobraź sobie, że każdy stara się z całych sił wygrać. Brnie do przodu, myśląc tylko o sukcesie. I abstrahuję tu już od przykładu z s3e7. Zastanów się - czy pragniesz, aby ta gra stała się częścią morderczej gonitwy, którą oferuje życie? Czy to nie miała być chwila relaksu, przerwa od męczącej codzienności? Złożenie podania do sesji to swego rodzaju zobowiązanie... Czy chcesz się pisać na kolejny męczący obowiązek, który musisz spełniać, ponieważ pozostali oczekują czegoś od Ciebie? Czyż nie liczy się proces, chwila? Pomyśl - co zwabiło Cię do gry tutaj? Czyż nie chęć wcielenia się w postać kuca, zobaczenia świata jego oczami? Wielu graczy zapomina o tym, że nie tylko Mistrz Gry, lecz i oni sami tworzą klimat świata, w którym uczestniczą. Poprzez wierne odgrywanie swych ról oraz ukazywanie interakcji z przedstawionym światem, pozwalają innym zobaczyć, poczuć ich postacie. Spójrz na swojego bohatera z perspektywy trzeciej osoby. Co ma do zaoferowania? W jaki sposób atrybuty, które prezentuje, mogą wzbogacić rozgrywkę? Co oczekiwałbyś od kogoś, odgrywającego taką postać? I wreszcie - czy chciałbyś mieć kogoś takiego jako partnera w sesji? ... Pod koniec, zastanów się, czy z tym, co wymyśliłeś dla swej postaci, byłbyś w stanie wiernie odegrać jej rolę w RPG-u o tagu ,,Slice of Life". Innymi słowy - czy jesteś w stanie wyobrazić sobie jego codzienne życie? To nie są banalne słowa. Radzę Wam wziąć je pod uwagę i uczciwie przemyśleć. ... Różne ważne ~ przeczytać kilka razy: Wymagam od Was min. 1 strony historii. Macie na całość trzy tygodnie, więc bądźcie gotowi w dwa, ostatni zostawiając sobie w odwodzie. Po minięciu ostatecznego terminu składania prac, rozpocznę ich ocenianie. To oznacza, że - postaciom, które według mnie mają szansę dostać się na sesję - pokażę, co według mnie należałoby uzupełnić/zmienić/wzbogacić/whatever. Dam później czas na uczynienie tego - najpewniej z tydzień po ogłoszeniu - tak, abyście mogli zastanowić się nad tym, w jaki sposób zastosować się do moich uwag. To w końcu Wasza praca, nie moja - i planuję zmieniać istniejącą jej strukturę w tak małym stopniu, jak to możliwe. W trakcie sesji obowiązują, zmodyfikowane przez Aretrę, reguły Kirary. W razie jakichkolwiek niejasności, pytania proszę kierować do mnie na pw. Jestem skłonny pomóc w rozwijaniu koncepcji postaci, nie w samym pisaniu kp. I na koniec... Nie myślcie, że mała liczba zgłoszeń zwiększy Wasze szanse na dostanie się do sesji. Jeśli uznam, że nikt nie spełnia moich wymagań, nikogo nie przyjmę. Życzę Wam wytrwałości w dążeniu do celu. [Temat utworzony z upoważnienia Aretry, awatar Spitfire] Edit: Na wszelki wypadek, napiszę jeszcze raz - ostatni dzień składania KP to 23 stycznia!
  6. Historia: 17 stycznia 1942 Godzina około 7:00 Wymarzona przygoda Granta rozpoczęła się w niezwykle nudny sposób. Do tej pory żmudna dyslokacja dywizji na granice przyprawiała o ziewanie. Mimo to był on podniecony faktem, iż wkrótce jego marzenie się ziści. Podróżując razem ze swoją dywizją, tłukł się tylko w ciężarówce w błogim spokoju. Gdy zarządzono wymarsz, była trzecia w nocy, teraz jednak, siedząc przy wyjściu, widział jak powoli się rozjaśnia. Zliczenie ile dokładnie był już w podróży, było średnio możliwe. Przypuszczał jedynie, że mogło to być coś koło trzech godzin. Wyglądając z ciężarówki miał możliwość obserwowania obserwowania spokojnego lasu i kolejnego pojazdu podążającego ich śladem , zdecydowanie jednak dźwięk podróży nie był do sklasyfikowania jako kojący. Kompan Granta siedzący obok opierał głowę na karabinie i odsypiał, zaś kilku na przeciwko rozmawiało ze sobą. O tym, że zostawili dziewczyny, kochanki oraz ile to ich mieli. Beztroska rozmowa trwałą w najlepsze. Wszyscy byli w podobnym wieku, jednych Somers znał, innych nie. Mimo to nudził się w podróży jak mops. Wojna na świecie trwała już od tak dawna, a on pomimo iż brał w niej teraz udział, to nie odczuwał tego. Głodny adrenaliny westchnął, przymknął oczy próbując się zdrzemnąć, co też mu się udało. Godzina 12:00 Granta obudził jeden z kompanów szturchnięciem. - Wysiadamy - zakomenderował i poprawił nieco mundur przy szyi. Podkrążone oczy sugerowały, iż ten człek ze zdenerwowania nie spał i to od dobrych kilkunastu godzin. Niewiele czekając młody żołnierz wyskoczył z ciężarówki. Przecierając jeszcze oczy po drzemce, która się przeciągnęła rozejrzał się. Wciąż był w lesie i nie spodziewał się szybkiego zobaczenia linii frontu. Cała dywizja zbierała się do kupy dość powoli, ale skutecznie. Po dziesięcio, może piętnastominutowym "postoju", ruszyli. Równym marszem szli ścieżką leśną. Było chłodno, ale znośnie. Zima była wyjątkowo ciepła, a biały puch leżał sobie nienaruszony dotąd. Skrzypiał przyjemnie pod buciorami wszystkich żołnierzy. Para wydobywająca się z nosa czy ust kłębiła się tylko chwilę, by potem być w ogóle nie dostrzegalna. Wyposażenie dyndało sobie przy pasie oraz plecach i czekało na rozwój wydarzeń. Czas mijał, podobnie jak kilometry, gdy wreszcie zarządzono postój. Rozeszła się wieść, że wkrótce odbędzie się uderzenie na Suffolk, a stamtąd atak na Norfolk. Dopiero później w gadano o Richmond i oskrzydleniu go. Ile było w tym prawdy, Grant miał się dopiero dowiedzieć. Plany jednak planami, Somers czekał na ostrzał artylerii i wsparcie lotnictwa wraz ze swoją dywizją. Po kolejnym postoju, może półgodzinnym, znów zaczął się monotonny marsz.. Godzina 15:30 Rozbrzmiał wreszcie tak długo wyczekiwany huk. Zaraz zanim następny i kolejny. Wkrótce kanonada trwała nieprzerwanie, a cała dywizja stała już u wrót miasta. Lotnictwo, choć chodziło o nim plotki, nie pojawiło się. Kilka czołgów Pz III i Pz IV przemknęło tuż obok Granta i jego kompanów. Warkot silnika urzeczywistniał mu, że będzie się jeszcze trochę nudził podczas tej wojny. Pierwsze budynki miasta padły bez żadnego wystrzału z karabinu czy strzelby. Grant miał jednak szczęście, był bowiem jednym z wchodzących do miasta jako pierwszy. Nie licząc jednak czołgów, które pewnie wzorując się na niemieckim Blitzkriegu, dążyły do oskrzydlenia sił, które mogły tu gdzieś być. Albo raczej musiały... Choć marsz zmienił się bardzo szybko w zajmowanie pozycji i sprawdzanie budynków, wroga wciąż nie było. Obrzeża miasta były dziwnie spokojne. Wielu mieszkańców postanowiło się chyba nawet ewakuować z tych rejonów. Gdzieś w świadomości Somersa pojawiła się wizja zasadzki, w którą wpada. Dziwny zbieg okoliczności pozwolił mu podsłuchać jak kapral, który stał niedaleko, rozmawiał żywo z żołnierzem łączności. Coś się działo... Będąc jednak w czteropiętrowym budynku, dało się słyszeć jednak tylko rozmowy innych podobnych mu żołnierzy.
  7. Karta Postaci Westmarch, Equestria. Listopad 1251 Chociaż wojna zaczęła się już jakiś czas temu, bitwy żadnej nie było. Nie było rabunków, podpaleń, jeńców, łupów, tylko treningi i wyczekiwanie, które powoli zamieniało się w niedowierzanie. Armia zagarnęła większość zapasów z okolicznych wiosek pokojowym sposobem, za rozkazem księżniczki Celestii. Poza tym, w wojsku było wiele dobrych kucyków, które nie przeżyły nawet połowy tyle trudów życia co ty. Miały ideały. Niektórzy twierdzili, że będą próbowały rozmawiać z gryfami i lwami podczas bitwy. Inni twierdzili, że będą "bić, ale tak, żeby nie zabijać". Sam dobrze wiedziałeś jakie to trudne, gdy podczas bójki troszczysz się o czyjeś życie. Dużo łatwiej tłuc kogoś, tak, żeby nie wstał. Nieważne, czy nie wstaje dlatego, że nie żyje, czy dlatego że ma połamane nogi, ważne, że ty jesteś bezpieczny. - Szeregowy Heavy, czy ja kurwa mówię niewyraźnie?! - z zamyślenia wyrwał cię sierżant, który może i był kucem ziemnym, może i był dopakowany, ale był prawie dwa razy niższy od ciebie, toteż zwracając się do ciebie, musiał niezwykle wysoko zadzierać głowę. Dobrze, że głos miał niski, bo inaczej zupełnie nie miałby posłuchu. - Pytałem, jakie są słabe punkty na ciele lwa, które tak dokładnie wczoraj wam przedstawiałem. A może nie słuchaliście, co? - nieco jego śliny obryzgało ci szyję. Walnąłbyś go, ale za przemoc wobec starszego stopniem był sąd wojskowy, a to co robili tamtemu nerwowemu idiocie nie wyglądało na milutki masaż. - No więc? - sierżant Carrot Bite, ewidentnie próbował ci się narazić.
  8. Karta Postaci Westmarch, Equestria. Listopad 1251 Pierwsze promienie słońca uderzyły po twoich oczach. Przetarłeś oczy i podniosłeś się ze śpiwora, porządkując wszystko tak, jak zostałeś nauczony. - Dobry - mruknął Cubes, jeden z ogierów z Zebrikańskiego Oddziału Zebr. To tu właśnie trafiłeś podczas przydziału. Co dziwniejsze, dowódcą całego oddziału był porucznik Yellow Ruccola, jednorożec o żółto-zielonym umaszczeniu. Z jakiegoś powodu najwyższe dowództwo, lub nawet sama Celestia, uważało, że zebrami powinien dowodzić ktoś, kto nie zna ich ojczystego języka i sposobu walk. Teoretycznie porucznik Yellow twierdził, że czytał dużo książek na temat kraju twoich przodków, jednak okazało się, że wie on dużo mniej od ciebie, a większość jego wiedzy to bzdury wyssane z kopyta, jednak był to typ kucyka, który twierdził, że wie lepiej, nawet jeśli i to nie było prawdą. - Żołnierze, zbiórka w trzydzieści sekund! - krzyknął Yellow. Nagle wszyscy zaczęli się pospieszniej zbierać. Nie jakoś strasznie, porucznik mimo wszystko był sprawiedliwym ogierem, jednak zdarzały się niezapowiedziane wizytacje od kapitanów i majorów na ich zbiórkach, a ci już tak łaskawi nie byli. Dowodem był Amoon, który dostał za piętnaście sekund spóźnienia tygodniową wartę przy latrynach. Ty także szybko się zebrałeś i ruszyłeś na plac, by ustawić się w dwuszeregu, "tradycyjnej formacji zebr". - Witam szeregowi! Dziś przećwiczymy manewr ciosu Qualakala na tych oto słomianych kukłach lwów - wskazał snopki siana, przypominające wszystko tylko nie lwy. - Ale sir, nie ma czegoś takiego jak cios Qualakala! - odezwał się Cubes, salutując. - Morda, szeregowy. No dobrze, kto by chciał nam pokazać Qualakalę, hm? - porucznik zaczął maszerować tam i z powrotem, co troszkę czasu mu zajmowało. - Może wy, szeregowy Zen? No, pokażcie innym, jak to się robi!
  9. Minęło wiele lat od czasu sprawiedliwych i dobrych rządów księżniczek. Z biegiem lat, nowy namiestnik krainy zaczął wprowadzać coraz to obsurdalne zasady. Gdyby Discord zobaczył, ile ich było, najpewniej umarłby na zawał. Kroplą, która przelała czarę goryczy, był zakaz słuchania i tworzenia muzyki, ponieważ podobno odciągała ona od codziennych problemów, a to z kolei tworzyło anarchię. Kucyki były naprawdę wściekłe i postanowiły, że zrobią wszystko, by ocalić tą piękną dziedzinę sztuki i mocnego uderzenia. Zjednoczyły się w grupy, które miały na celu zachowanie muzyki dla przyszłych pokoleń. Powstały tak zwane klany, rozrzucone po całej Equestrii. Każdy miał zajmować się innymi instrumentami i odrębną dziedziną muzyki. Tak zostało uzgodnione na pierwszym spotkaniu klanów. Minęły wieki i muzyka stała się czymś więcej niż tylko dziedziną sztuki, stała się magią. Magia muzyki opanowała poszczególne klany, zgodnie z gatunkami takowej jakimi się zajmowały. Każdy miał odrębne właściwości magiczne. Pewnego dnia zostały ogłoszone muzyczne zawody, na które zjeżdżali się wirtuozi z całej Equestrii i ze wszystkich klanów. Na zawodach odbywały się tak zwane walki muzyczne. Każdy dostawał przeciwnika wedle własnych perypetii. Zwycięscy zawodów otrzymywali wspaniałe nagrody. Każdy czempion lub zespół dostawali złote wersje instrumentów jakimi się posługiwali. Mawia się, że te instrumenty zostały użyte przy pierwszym spotkaniu klanów i posiadają niewiarygodną moc. Każdy może trzymać instrument przez rok, a następnie musi zwrócić go na kolejne zawody. Klany Karta Postaci Jest to prawdopodobnie ostatnia rzecz którą tutaj czynię. Zapraszam do sesji, kiedy zbierze się kilka osób, wyjaśnię zasady odpisywania i założę temat na sesję. Lista graczy: 1. Mephisto von Pheles - Shinedown Vesperion (Ardens Sonus) 2. MaLinka Vessalius - Dark Crystal ( Fila Aurea ) 3. Oksymoron Van Dort - Arya Brass (Ardens Sonus) 4. emili878 - Delois Akuralle ( Subtilis Lessus ) 5. Lightning Energy - Night Shadow ( Aere Rursus ) 6. Kacpi01_PL - Dry Key ( Leata Sandwico 7. Wiecznie uśmiechnięta - Smile Music ( Leata Sandwico ) 8. ComingTrueMusic - ComingTrueMusic. (Ardens Sonus) Jest także kilka zasad: - Na początek regulamin forum i działu. - Byłbym wdzięczny za uważanie na pisownię. - Podczas walki lub jakiegoś wydarzenia każdy ma jeden post odnośnie tego co się dzieje. Nieograniczoną ilość ma się jedynie podczas rozmowy. - Nie wolno zachowywać się jak OP i działać nielogicznie. - Starajcie zachowywać się zgodnie z swoją historią, charakterem i klanem. - Jeśli ktoś chce dołączyć, musi sępić do mnie do PW.
  10. Macie tutaj przed sobą, projekt nad którym pracowałem od pewnego czasu, dopiero teraz jednak znałem, że jest to na takim poziomie, że można pokazać to światu. Otóż zastanawiałem się dlaczego nie powstały żadne poważne zasady do „turlanego” RPG do „Biur Adaptacyjnych”? Więc wziąłem się do roboty, przed sobą macie dodatek(mod) do Savage Worlds wraz z przykładowym światem Biur Adaptacyjnych, nowymi zasadami, zaletami, wadami itd. Jeżeli nie wiecie co to Savage Worlds odsyłam do: https://docs.google.com/file/d/198p7gMtZLn5cLjpfCPnSJf9S7FE-uqT0eIsQ0jVt1ZDviaxtALVUxpIeEVre/edit?pli=1 Jakby ktoś miał dalsze wątpliwości i pytania wersja demonstracyjna systemu. Tutaj poznacie podstawy wymagane do gry. http://wydawnictwogramel.pl/download/Jazda%20Probna.pdf Sam dodatek znajduje się tutaj: https://www.dropbox.com/s/peg3sc2kqn1dn51/Savage%20word%20Biura%200.341%28light%29.doc Co zostało zrobione na dzień dzisiejszy: - Tworzenie postaci wydaje się praktycznie ukończone, została kwestia doszlifowania, dodania jeszcze kilku zawad i przewag… - Sprzęt i przedmioty dostępne dla graczy są IMHO całkiem rozbudowane, na podobnym poziomie jak tworzenie postaci. Starczy dodać jeszcze trochę sprzętu i pojazdów. - Zdolności nadprzyrodzone i magia, jest nieźle, ale tutaj przydał by się jeszcze ostateczny szlif. - DWA ŚWIATY które się zderzyły… zasady szczegółowe dla światów Centrów Adaptacyjnych. Opisane są główne wątki obecne w światach TCB(bariery, ponyfikacja, księżniczki) oraz ich mechaniczny opis, nie jestem pewny, czy wszystko opisałem… lubię światy TCB, ale nie jestem ich znawcą. - Przyjaciele, wrogowie i inne persony. Zrobieni stróże prawa, zagrożenia z Equestrii i cywile, potwory itd. - Przygotowano przykładowy setting Biur Adaptacyjnych - Rozpoczęto tworzenie części dodatków i pomocy dla MG. Potrzebuję teraz jednak waszej pomocy, by projekt rozwinął się w pełnoprawny fanowski dodatek. Wydaje się że osiągnąłem granicę, którą przekroczyć można jedynie, przy udziale osób z zewnątrz. Czekam na wasze opinie, pomysły, raporty betatestów;) ... wzorem kogoś z dawnych lat nieśmiało zapytam... pomożecie towarzysze?
  11. Myślę iż można już zacząć. Wielu zastanawia się jak wygląda miejsce w którym panuje bóg. Nie każdy jednak wie że miejsce to jest puste. Niewielki brukowany placyk z latarnią na środku otoczony żelaznym płotem przez który widać pustkę. Do tego dwie ulice która jedna prowadzi do pustki a druga do większego placu w którym znajduje się zastawiony stół i krzesła. Na górze placyku widnieją drzwi przez które można dotrzeć wszędzie. Na ziemi, oparty o latanie siedzi brązowo włosy mężczyzna paląc fajkę i nucąc jakąś spokojną piosenkę. Co pewien czas zerka na drzwi, widocznie na kogoś czekając. Wstał, zaczął krążyć po placyku. - Kilka sekund w tę czy we w tę nie zrobi mi różnicy. - Powiedział do siebie. Znowu spojrzał na drzwi. Po chwili poszedł na większy plac. Przyjrzał się zawartości stołu, poprawił kilka sztućców aby leżały idealnie. Odkaszlnął i wrócił pod latarnie. Oparł się o nią i wciąż paląc patrzył na drzwi. ((Niech pierwsze posty będą o waszym przybyciu tutaj.))
  12. Witam na zapisach Czarnego Zawijasa, nowego Mistrza Gry, czyli mnie. Najważniejsze info znajdziecie tutaj No to skoro wszystko wyjaśnione, to przejdźmy do rzeczy: Podania: Oprócz danych przeze mnie wymaganych informacji do podań, inne, dodatkowe mile widziane Co do historii, nie wymagam nie wiadomo jak długiej. Ma być treściwa i nakreślać przeszłość bohatera. I nie krótka. Reszta można się domyślić. Jeśli jednak nie można się domyślić, to pisać na PW, wszystko wyklaruję. (multisesje można zgłaszać, ale trzeba znaleźć innych graczy, albo będzie się czekać) A oto podania do światów, które prowadzę: (zaznaczę jeszcze, że poza pierwszym światem, raczej chodzi mi o normalne RPGi, a nie ponyfikacje) Equestriańskie Przygody Warhammer Fantasy Neuroshima Star Wars Elder Scrolls Fallout (Falloutowy Fallout) Mass Effect (raczej przed fabułą pierwszej części, choć kto co lubi) Dobrze znany i lubiany świat, typu Ziemia Inne uniwersum (istniejące już lub własne) Nie robić mi Mary Sue! Ani Gary Sue. W charakterze chcę widzieć jakąś rysy, choć jedną dwie na charakterze. Przyjmę tyle osób ile będę w stanie prowadzić sesji (zakładając, że będą to dobre postacie) No. Czekam na karty! Niech Celestia, Sigmar, Tyr was błogosławią, a Moc będzie z wami!
  13. Karty postaci: Nastia Mordu John Torgrund Federico de Rivera Ta sesja już przy pisaniu pierwszego postu jest moją ulubioną, bo jest warhammerowa. Także odpisywać nie będę ekstra szybko, ale posty tutaj będą porządnie doszlifowane, często z grafikami i w ogóle, cuda, wianki na rurze. Takie coś wymaga ode mnie trochę czasu, także nie martwicie się tempem i też podejdźcie do tego porządnie. Trzeba to powstrzymać, nim cały świat strawi plaga Obrazek pochodzi od Hetmana80 Rok 2533, północo-wschodnie okolice Stirlandu (graniczne tereny Sylvanii), miasto Landsberg Kolejka pisania: 1. Mistrz Gry - black_scroll 2. Nastia Mordu - NimfadoraEnigma 3. John - Mani 4. Torgrund - Iluandar 5. Federico de Rivera - EverTree Tło muzyczne do sesji Nastia Mordu Thristian. Zaczynasz żałować, że czekałaś aż dwa miesiące, zanim zdecydowałaś się go szukać. Odwlekałaś ten dzień, mając nadzieję, że w końcu się zjawi oraz bojąc się, że miniecie się gdzieś po drodze. Jednak teraz było to pewne - nie wróci. Musiałaś sama go poszukać, a przynajmniej na własną rękę. Podróż do tajemniczej fortecy była niebezpieczna dla jednej osoby, potrzebowałaś co najmniej jeszcze jednej dodatkowej pary rąk. Przydałoby się jak najwięcej, lecz czas naglił. Każdy dzień, mógł być ostatnim dniem Thristiana. Możliwe, że był to jedyny człowiek, który w miarę cię rozumiał. Nie mogłaś pozwolić sobie na jego stratę. Kiedy stanęłaś przed drzwiami karczmy, w której miałaś nieszczęście mieszkać, naszedł cię szalony pomysł. Może by tak zawezwać pospolite ruszenie na fortecę? W końcu badający mutację, byli traktowani nie wiele lepiej przez prosty lud, niż mutanci. Badanie ścierwa Chaosu było zakazane przez Imperium i karane przez chłopstwo paleniem na stosie za czary. Szybko porzuciłaś ten pomysł. Nie, duża grupa osób pozwoli tym draniom wcześniej uciec i zabrać ze sobą Thristiana gdzie indziej. Musiałaś zebrać małą grupę śmiałków, która pomoże ci w tym zadaniu. Przekroczyłaś próg karczmy - od razu uderzył cię znajomy odór piwa, potu i strachu. Ludzie boją się o jutro. W niedalekiej Sylwanii zamieszkują groźne rody wampirów, zapuszczające się czasem w te tereny. Zauważyłaś, że zrobiło się cicho, a wszystkie ślepia wlepione są w ciebie. W oczach mężczyzn widziałaś niesamowite pożądanie, w oczach kobiet, zazdrość i nienawiść. Nie było to nic nadzwyczajnego, takie spojrzenia towarzyszył ci zawsze w tej ruderze. Ale tym razem było trochę inaczej. Jeden człowiek przy szynkwasie rzucił krótkie spojrzenie na odrzwia, którymi przed chwilą dostałaś się do tego obrzydliwego przybytku, po czym próbował ponownie zagaić karczmarza, jednak ten dalej wlepiał w ciebie swoje chciwe oczy. Zachowanie obcego przybysza zaintrygowało cię, w końcu było tak różne od tego co czynili inni. Przy jego pasie zauważyłaś tajemnicze dwa ostrza, z wygrawerowanymi tajemniczymi znakami. Może kogoś takiego właśnie szukałaś? John Przeklęty niech będzie Aron. Tropiłeś swojego brata, niczym zarażone zwierzę mogące skazić całą puszczę. Podążając za nim trafiłeś z Ostermarku do Stirlandu, do tego skichanego miasta. Plaga Nurgle'a jeszcze tu nie dotarła, ale widziałeś już parę miast ogarniętych plagą. Epidemia nie wybucha tak o. Zaczyna się od jednego bezdomnego, który kichnie na drugiego, a ten przeleci za uzbierane pieniądze jakąś dziwkę, z której potem skorzysta jakiś "przykładny" obywatel. I ani się obejrzą, na ulicach pojawią się płonące wozy z trupami i znaki pana zarazy na ścianach domów. Miałeś nadzieję, że już niedługo skażesz Arona na należą mu karę. Trafiłeś do jakiejś zapyziałej karczmy. Tu wieczorem przychodzi najwięcej chłopów, żeby napić się piwa i pogadać o tym, jakie to Imperium nie jest wspaniałe. Tutaj miałeś największe szanse dowiedzieć się czegoś więcej o okolicznych terenach, jak i może czegoś o kultystach oraz bracie. Było to też świetne miejsce do znalezienia przyzwoicie płatnej pracy, no i znośnego noclegu. Zamówiłeś piwo i rozmówiłeś się karczmarzem. Dowiedziałeś się o opuszczonej fortecy w środku lasu, która ostatnimi czasy, rzekomo jest nawiedzona przez duchy i blade, zielone światło. Do tego podobno w Sylvanii, położonej na południe od miasta, mieszkały wampirze rody. Kiedy karczmarz miał zamiar opowiadać ci więcej o "najprawdziwszych pogłoskach o znakach Chaosu w tutejszym przydrożnym lasku", ktoś wszedł do środka karczmy. Wszyscy praktycznie zamilkli, odwróciłeś się z ciekawości, żeby zobaczyć, kto wprawia całą gospodę w takie zakłopotanie, że aż musi umilknąć. W drzwiach stała kobieta, w prostym, odrobinkę na niej za dużym ubraniu. Biała koszula, zielone spodnie, czarne wysokie buty. Strój prosty, ale nawet w nim wyglądała pociągająco. Jej kruczoczarne włosy, przechodzące na końcach w turkus przyciągały uwagę, ale ta piękność nie za bardzo cię interesowała. Jeżeli nie uratujesz tego miasta, ta kobieta, jak i ta cała zgraja, zginą najpewniej z rąk jakiejś paskudnej choroby. Wróciłeś wzrokiem do karczmarza, chcąc posłuchać dalszego ciągu jego opowieści, lecz ten jak zaklęty, dalej wpatrywał się w przybyszkę.
  14. Zbliżała się już noc. Słońce zachodziło za horyzontem. Na dworze jakiś starszy kuc zapalał lampy ręcznie, by w nocy się świeciły i było jasno. Ty leżałeś w swoim domu na kanapie i czytałeś kolejne romansidło wypożyczone z księgarni niedaleko. Stawałeś się coraz bardziej śpiący, lecz nie poddawałeś się i czytałeś dalej... Książka bardzo Cię wciągnęła. Była o księciu, który ratuje damę z opresji. Gość jest bardzo odważny, a klacz - piękna. Oczywiście zakochują się w sobie, a dalej to tak jak na romansidło przystało... Zauważyłeś, że zbliżasz się do końca książki i postanowiłeś ją dokończyć rano. Poszedłeś do lodówki i wziąłeś z niej zimny cydr. Usiadłeś znów na kanapie, włączyłeś radio i rozkoszowałeś się chwilą, zanim pójdziesz do łóżka.
  15. Kilka dni po badaniach Code'a... Siedzieliście obydwoje na peronie. Kucykowi, jak i Tobie kończyny zwisały z krawędzi. Do ziemi miały daleką drogę... Ogier rozglądnął się dookoła, raz na jeden tunel, raz na drugi. Westchnął i spojrzał na Ciebie. - Ehh... I skąd Ty wiesz, gdzie co jest? Przecie jest tak cimno, że nic nie widać w tych tunelach! - powiedział kuc i zainteresował się Twoim pistoletem. Code wziął do kopytka broń i dokładnie przeanalizował wszystkie szczegóły jakie posiadał oraz cały jego wygląd. W końcu w Equestrii nie było takich cudów. Spojrzałeś tylko na niego i się uśmiechnąłeś, a on szybko odłożył pistolet na ziemię i zaczął się głośno śmiać. Ty również..
  16. Szum liści. Mieszkając od tak dawna w lesie, praktycznie nie zwracasz na niego uwagi. Arrow cicho tupocze po miękkiej ściółce leśnej. Dyszy wesoło, podążając za swoją panią. Utrata wzroku wyostrzyła twoje inne zmysły. Kopytka były wyczulone do tego stopnia, że znajome nierówności ziemi pomagały ci orientować się w lesie. Słuch miałaś praktycznie doskonały, to w zasadzie dzięki niemu funkcjonowałaś, lecz wystarczy chwila nieuwagi, żebyś straciła poczucie otoczenia. Tak było właśnie teraz, kiedy Arrow rozłożył się przed tobą, domagając się pieszczot. Słyszałaś jak tarza się wśród mchu i z uśmiechem na pyszczku zaczęłaś drapać go po brzuchu. Gdy twoją uwagę przykuł ruch w krzakach i ryk niedźwiedzia, było już za późno na reakcję. Kilkaset kilo mięsa i futra powaliło cię na ziemię. Zwierzę nie zachowywało się agresywnie, ani nawet nie pachniało tak jakby miało zamiar kogokolwiek atakować, ale odruchowo sięgnęłaś po łuk, nałożyłaś strzałę na cięciwę i wsłuchując się w tupot wielkich łap, wycelowałaś w głowę niedźwiedzia. Arrow najeżył się i warczał na wielkie zwierzę. - Stooooooooop! - usłyszałaś cieniutki głos należący bez wątpienia do kucyka. Po jej lekkich, ledwo odczuwalnych krokach, spokojnie mogłaś być pewna, że jest to pegaz. Ewidentnie przybyła od tej samej strony, co rozpędzony niedźwiedź i zatrzymała się, prawdopodobnie oczekując na twoją reakcję. - Przepraszam za Bearnarda, proszę nie zabijaj go - jej głos drżał.
  17. Ambient Bractwo Stali - jedna z najpotężniejszych, jeśli nie najpotężniejsza frakcja na Pustkowiach. Ostatni bastion sprawiedliwości w post-nuklearnej Ameryce. Twoi rodzice należeli do tej elitarnej grupy, tak samo jak ty. Urodziłeś się wśród paladynów, trenując najlepiej zachowaną bronią, mając do dyspozycji najbardziej zaawansowaną technologię dostępną w tych ponurych czasach. Podczas swojej pierwszej dłużej wycieczki po Pustkowiach, straciłeś rodziców. Uratowany, błądząc po prochach dawnego świata, ratowałeś niewinnych, zabijałeś łotrów. Chodź nie bezpośrednio na służbie, w pewien sposób cały czas byłeś paladynem. Po odbyciu swojej tułaczki w końcu wróciłeś do Bractwa. Miałeś nadzieję, że twoja służba na powierzchni wystarczy, żebyś w końcu mógł wrócić do cichego laboratorium technologicznego. Widać byłeś w błędzie. Dowództwo uznało, że tak długi pobyt na powierzchni zahartował cię i lepiej przysłużysz się Bractwu, jeśli wyruszysz na poszukiwania zaginionej technologii. - Zawsze ciekawiła cię technologia - wspominasz słowa skryby Malachusa. - Do tego dowiodłeś, że jesteś sobie w stanie poradzić na powierzchni. Wiem, że gdzieś tam, na Pustkowiach, są jeszcze nieodkryte skarby, które pozwoliłyby nam usprawnić nasz sprzęt. Dlatego jesteś potrzebny nam na zewnątrz. Żeby wspierać rozwój Bractwa. Dostałeś zwyczajny pancerz wspomagany, bez emblematów Bractwa, cały swój arsenał, razem z amunicją, planami i paroma częściami zamiennymi, podstawowy zestaw medyczny (5 stimpaków, 3 Antyrady, 3 Rad-Xy). Resztkę swoich kapsli zgarnąłeś do worka, wyekwipowałeś się jak trzeba i windą wyjechałeś na poziom 0. Gdy drzwi tylko się otworzyły, ostre słońce na chwilę cię oślepiło, prawie tak jak 5 lat temu, kiedy wyruszałeś z rodzicami na swoją pierwszą wyprawę. Piach zachrzęścił, kiedy postawiłeś pierwszy krok poza bazę Bractwa Stali. Teraz byłeś zdany tylko na siebie.
  18. WEEKEND W EDENPLOT Poniedziałek Był upalny, pogodny dzień. Twoja chatka, pozbawiona okien, kimatyzacji, zbita ze sklejkowych "desek", stała się bardzo ładnym termosikiem, w której było goręcej niż w dupie Bezlebuba. Kamera przenosi się na przelatującego gołębia, który bombarduje kapibarę. - Kwik kwik - odparło zwierzątko na chamstwo, które je spotkało. Tymczasem we wnętrzu twojego domostwa, klacz twojego życia skopnęła cię z rozłożonej, potarganej kanapy, na której zwykliście spać. - Rusz się i napraw naszą nieistniejącą klimatyzację, oszuście matrymonialny! - warknęła już poraz piąty. Fog upadł na krzywe dechy, tworzące podłogę, wbijając sobie gwóźdź pomiędzy pośladki. Powabna pegaz, której wizerunku nikt nie znał zlazła z do ciebie i rzuciła w twój pyszczek jakąś kartką, z zapisaną listą, jakby zakupów. Ale to nie była lista zakupów. - Zresztą nieważne, po prostu rusz się do miasta i kup cynamon, kilogram gwoździ i ładny dywan, bo na tą podłogę już patrzeć nie można. Skoro nie potrafisz jej naprawić, to może ją przykryję czymś. GRRR! - klacz zamachnęła się - I żebym cię tu bez tego nie widziała, leniu śmierdzący! Nawet nie spostrzegłeś, że zostałeś wykopany przez drzwi. Teraz też można było zauważyć, że chatka przypominała duży wychodek.
  19. Pamięć to wspaniała rzecz, ale często bywa ona złudna, bądź też... lubi płatać niewybredne figle. Gdyby nie zdolność zapamiętywania, uczenia się i nabywania nowych umiejętności żaden kucyk nie byłby w stanie pchnąć nauki i techniki naprzód. Nawet dziś, przy obecnych osiągnięciach uczonych warto dbać o kondycję swojego umysłu - wszak nigdy nie wiadomo kto będzie kolejnym przełomowym wynalazcą, czy też badaczem. Jednakże nie zawsze jest to takie proste. Ktoś wiele lat temu musiał to zauważyć. Musiał spostrzec jak mimo wszystko niedoskonała jest pamięć i że nie daje się ona łatwo trenować. Znane od lat, naturalne metody wspomagania pamięci nie zawsze przynosiły efekty i zaczęto szukać jakichś nowych sposobów, niekoniecznie wymagających ciężkiej pracy czy mozolnego sporzadząnia notatek. Istnieje pewna historia, o trójce wyjątkowo utalentowanych sióstr, które po latach studiowania magii, pełne doświadczeń postanowiły znaleźć sposób na szybkie i pewne wspomaganie pamięci, bądź też jej natychmiastowe przywracanie. Owe siostry wymyśliły rewolucyjne rozwiązanie - postanowiły związać swe wspomnienia z... otaczającym je środowiskiem. Fauna i flora znajdująca się dosłownie wszędzie w Equestrii również myślała i czuła, toteż stanowiła świetne miejsce na składowanie wspomnień i informacji. W założeniach wspomnienia miały znajdywać się nie tylko w umysłach magów, ale miały zyskać zdolność przemieszczania się między zwierzętami i roślinami. W ten sposób jeśli ktoś o czymś zapominał, automatycznie miało mu o tym "przypominać" najbliższe zwierzę lub najbliższa roślina, na zasadzie telepatii. Wspaniałe w teorii, nie tak dobre w praktyce. Siostry szybko odkryły, że przemieszczające się wspomnienia różnych magów "mieszają się" ze sobą powodując straszny nieład, dodatkowo mogły nakładać się na siebie zmieniając swój sens, ekstremalnym skutkiem ubocznym mogły być nagłe i wielokrotne zmiany osobowości, rozdwojenia, czy nawet roztrojenia jaźni i inne niezbyt przyjemne rzeczy. Rozwiązaniem zaradczym miało być stworzenie JEDNEGO obiektu, który miał tak samo oddziaływać na wspomnienia różnych kucyków. Miał wydobywać z ich umysłów ich wspomnienia i informacje, przetwarzać je i odświeżać, a następnie w nowej formie zwracać właścicielom. Trudno powiedzieć czy trzem siostrom ta próba się udała. Od czasu ich ostatniej wyprawy wgłąb lasu, na zachodzie Equestrii nikt o nich więcej nie słyszał. Mówiono jednak o ukrytej w sercu tego lasu kapliczce która miała być owym obiektem wzmacniającym pamięć, ale jak dotąd nikt nie zdołał go odnaleźć. Czy uda się to Fire Hoovesowi, Moonlight Star, MT i BlackFlame'owi?
  20. Temu opisowi poświęcona jest pustynia, która przez znaczną większość podróżników, pasjonatów i poszukiwaczy przygód uznawana jest za jałowe, piaszczyste pustkowie. Ogromny obszar na mapie, którego charakterystycznym znakiem (jak każdej pustyni) są ogromne ilości ziaren piasku, wydmy z tychże ziaren uformowane, zerowa ilość wody i roślinności, wszechobecna wysoka temperatura. Miejsce, gdzie normalny kucyk nie byłby w stanie przetrwać bez odpowiedniego ekwipunku i zasobu wody. Jest to także miejsce pochówku bezmyślnych wesołków, którzy w przeszłości odważyli się kroczyć przez pustynię bez odpowiedniego wyposażenia, bądź podróżników, których żywot zakończył się właśnie na terenie pustyni, bo granice ich wytrzymałości fizycznej zostały przekroczone, co okazało się dla nich fatalne w skutkach. W głębi pustyni można natknąć się właśnie na poszczególne kości, czaszki lub inne pozostałości po wyżej wymienionych kucykach, którym zabrakło sił do dalszej wędrówki, lub zdrowego rozsądku. Osoby, które zdołały przebyć całą pustynię, traktowały takowe dokonanie jako niemałe osiągnięcie i test własnych możliwości. Ktoś właśnie zamierza się udać na te piaszczyste tereny. Zobaczymy, jak podróż będzie przebiegać, i czy podróżnicy znajdą się w grupie osób, którym podróż przebiegła bezproblemowo, czy też, w gronie osób zmarłych (a ta druga grupa liczy znacznie więcej osób, które wkroczyły na ten gorący, i suchy teren)… Tymi podróżnikami są Gleipnir, Minor Sax, Past Echo i Bard Dark. Czy podczas swojej wędrówki odnajdą to "coś", co zazdrośnie skrywa przed resztą świata legendarny magiczny płaszcz? Co to takiego będzie? Jaka stoi za nim historia? Być może już wkrótce się dowiemy...
  21. Jakie tajemnice skrywa las Everfree? Dlaczego ruiny zamku znajdujące się nieopodal niego wciąż są uważane za "dom koszmaru"? Czy koszmar może mieć jeden dom? Jedni powiedzą, że tak, drudzy, że to bzdura, gdyż koszmar posiada wiele siedlisk. Jeszcze inni powiedzą, że jest on w każdym z nas i wyzwala się gdy tylko wkroczymy do Everfree... na zbyt długo. Sam las natomiast, co skrywa przed resztą kraju? Czy to prawda, że co sto lat zwiększa swoje rozmiary i rodzi co raz to nowe potwory których nikt jeszcze nie spotkał? A może jednak ktoś je widział, ale... no właśnie. Na szczęście powszechnie panuje opinia, że większość tych rozważań nigdy nie opuściła kart książek i nigdy nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości. Z jednej strony uspokaja to przeciętnego kucyka, a z drugiej nakręca poszukiwaczy przygód i łowców skarbów. W ich przypadku rozważania spisane najczęściej przez anonimowych autorów opuszczają strony ksiąg i przenikają do ich umysłu kusząc co raz bardziej i popychając ku nowemu doświadczeniu. Jak zatem ma się do rzeczywistości poprzednie stwierdzenie, że te sprawy nigdy nie opuściły kart książek? Nijak. I właśnie tak jest z lasem Everfree. Nigdy nie wiesz czego można się po nim spodziewać a nawet jeśli już myślisz, że prawda za moment zostanie odkryta okazuje się, że im bardziej do niej dążysz, tym bardziej się od niej oddalasz. I wtedy następuje zaskoczenie. Szok. A co potem? Niewielu może o tym powiedzieć. Istnieje jednak pewna historia, o grupie badaczy, magów i alchemików którzy postanowili za wszelką cenę zbadać ten niesławny las i poznać jego naturę. Może po to by wiedzieć jak chronić się przed jego wewnątrzną mocą, a może żeby... wykorzystać ją do swoich celów. Tego nie wie nikt. Mówi się, że w jednej z górskich jaskiń, nieco na wschód od lasu i ruin ukryli oni swoją bibliotekę i laboratorium. Choć do tych gór da się dość omijając las Everfree i ruiny, to jednak idąc tą ścieżką nigdy nie znajdziesz właściwej jaskini. Jedynie ci, którzy mają na tyle odwagi i mocy by przedrzeć sie przez las, pokonując własny strach i słabości... jedynie ci znajdą właściwą jaskinię. Cóż, skrytka do której każdy mógłby trafić byłaby porażką. Choć ukryta biblioteka, o ile istnieje, od wieków pozostaje opuszczona nie ulega wątpliwości, że skrywa w sobie niejedną tajemnicę. Twilight Sparkle, Subtle Sense, Deezee i Snowflake właśnie zmierzają w tamte strony by odszukać zapomnianą bibliotekę i poznać jej tajemnice.
  22. Jest to druga, tym razem dość duża sesja w dziale Twilight Sparkle. Wszystkie wydarzenia dzieją się w uniwersum Equestria Divided (po więcej informacji zapraszam tutaj i tutaj), więc proszę się nie zdziwić, jeżeli czytając wstęp do sesji zauważycie aspekty nie pasujące do serialowego oryginału świata. W głównej siedzibie domu Moon And Star jak zwykle dominowała napięta atmosfera. Lider Domu musiał bowiem pilnie przygotować strategię dalszych działań w celu zmniejszenia populacji sił Domu Earthborn, której część zajmowała pobliskie tereny. Oddziały te utrudniają dokonanie dokładniejszego wglądu na poczynania członków domu Everfree i w pewnym stopniu utrudniają dotarcie do ogromnego lasu. Zajmują tereny, które mogą przydać się pannie Twilight Sparkle, przywódczyni armii Domu Moon And Star. Posunięcie to krążyło w jej myślach od dłuższego czasu, jednak brakowało jej predyspozycji do wprowadzenia takowej koncepcji w życie. Wojna o uzyskanie pełnej władzy nad całą krainą trwa cały czas. Każda z przywódczyń sześciu organizacji posiada szereg własnych przekonań, wizji na lepsze czasy, lecz każda z nich chce sprawić, aby Equestria była TYLKO I WYŁĄCZNIE zdana na ich rządy i w tej sprawie nie widzą możliwości kompromisu między sobą. Nic nie było w stanie przekonać ich do zaprzestania wyrządzania sobie i innym krzywdy, nawet ilość zniewolonych rekrutów, którzy polegli w boju. Dyplomacja ustąpiła przemocy a znajomość terminu ‘’zgoda’’ została wymazana z umysłów kucyków przez dążenia do władzy, które niosły za sobą krwawe konsekwencje i straty w ich populacji. *** Niewolnik pełniący funkcję informatora pomu przemierzał ciemny korytarz siedziby domu Moon And Star. O dziwo, ten kucyk wykazał pewną cechę szczególną, wyróżniającą jego spośród innych niewolników – w przeciwieństwie do swoich poprzedników, on wyszedł cało ze zwiadów, pomimo małego doświadczenia i nikłej wiedzy praktycznej. Na jego ciele jawiło się tylko parę niegroźnych ran po konfrontacji z kucykiem (lub innym stworzeniem) który walczył pod sztandarem nieprzyjaciela. Znalazł pokój, w którym czekała na niego przywódczyni całego Domu. Zapukał do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła Panna Twilight Sparkle, która była już mocno zniecierpliwiona. - No, w końcu doczekałam się powrotu informatora! Mam nadzieję, że otrzymam jakieś konkretne wieści, i że w końcu od wieków informator tego Domu nie zostanie ukarany za niestaranne wykonywanie obowiązków! – Oznajmiła wysokim tonem, po czym zaprosiła do środka. W pomieszczeniu panował spory nieporządek; wszędzie walały się mapy Equestrii, dokładniejsze i nie, stare księgi dotyczące zaklęć bądź zawierające geograficzne zagadnienia. Wyglądało na to, że przez całą nieobecność niewolnika Twilight zdążyła uzupełnić wiedzę potrzebną do stworzenia odpowiedniej strategii, teraz czekała tylko na wieści o tym, co dzieje się na terenach, które planuje zaatakować i przejąć. - A więc? Jak przedstawia się sytuacja z terenami Earthbornu? – Zapytała, mierząc wzrokiem ogiera – niewolnika. - Wygląda na to, że siły tam osiedlone są dość.. marne. Ot, parę uzbrojonych żołnierzy, bawołów, nie zauważyłem tam większej różnorodności jednostek. Nie spostrzegłem ani jednego przynależnego do ich Domu pegaza, który mógłby zauważyć moją kryjówkę i mnie zaatakować. Generalnie rzecz biorąc – albo oni wiedzą, że są obserwowani, i chcą uśpić naszą czujność, albo po prostu nie obchodzi ich zajmowana ziemia i obojętne jest im, czy ktoś zakłóci ich spokój, czy nie. W mojej opinii, można śmiało dobrać odpowiednich ludzi i przejąć te ziemie. Zresztą, dokładniejsze i bardziej wyczerpujące informacje znajdują się w moich notatkach. – Powiedział, po czym podał klaczy notatnik. - Jestem zadowolona z twoich dokonań, z pewnością entuzjastycznie odczytam zanotowane informacje… Możesz już wyjść. – Powiedziała przywódczyni Domu, po czym otworzyła notatnik i czym prędzej zabrała się za jego lekturę. *** Na drugi dzień, ogłoszono rekrutację do oddziału, który ma zająć się rzeczonymi terenami. Wymogi nie są zbyt wielkie, w końcu liczebność i różnorodność stworzeń zamieszkujących tamtejsze ziemie, nie jest dość przerażająca. Na razie liczba wolnych miejsc jest ustalana wedle ogólnego zainteresowania naborem, przyjęty może zostać każdy, kto chce przyczynić się do rozwoju Domu Moon And Star oraz szerzenia kultu Księżniczek.. OPISY DOSTĘPNYCH JEDNOSTEK1 Zniewoleni - zniewolone kuce ziemskie i pegazy zmuszone do walki dla Domu. Źle wyekwipowani i z minimalnym wyszkoleniem. Jednostki zniewolone służą swoim dowódcom nie więcej jako mięso armatnie. Na szczęście niektórzy Komandorzy Moon and Star traktują ich z zasłużonym szacunkiem i godnością oraz widzą ich jako prawdziwych żołnierzy, zamiast niewolników, których można tak o rzucić na przeciwników. Legioniści - Podpora sił zbrojnych Moon and Star, Ci żołnierze-jednorożce mogą nauczyć się jednego z trzech zaklęć. - Każde z nich drastycznie zmienia role legionisty na polu bitwy. Zaklęcie Bańkowej Osłony zmienia Legionistów w wojska mające na celu przełamać linie wroga, podczas gdy zaklęcie Krótkiej Teleportacji daje im bardziej potrzebne zwiększenie mobilności. Trzecie zaklęcie - Magiczny Pocisk robi z Legionistów oddziały dystansowe. Serafini - jednorożce wytrenowane do użycia zaklęcia dającego możliwość lotu podczas walki. Jednak ze względu na kruchą strukturę ich sztucznych skrzydeł, nie są za dobrzy w walkach powietrznych. Jednakowoż, ich wysoka mobilność czyni z nich doskonały opór przeciw wrogiej piechocie i maszynom wojennym. Rycerz Celestii/Luny - Przerażający wojownicy, oddani bez reszty naukom Niebiańskich Sióstr (Celestii i Luny). Rycerze podążający za Celestią, walczą za pomocą morgensternów oraz zaklęć takich jak ‘Promienna Chwała’ oraz ‘Oślepiające Światło’. Ci podążający za Luną, preferują półksiężycowe ostrza oraz zaklęcia jak ‘Zasłona Nocy’ i ‘Promień Księżyca’. Magowie - legioniści którzy wykazali wyjątkową zdolność w używaniu Magicznego Pocisku, są trenowani by zostać Magami Wyborowymi - elitarnymi oddziałami dystansowymi, których zadaniem na polu bitwy jest strzelanie potężnymi pociskami na długie dystanse. Inkwizycja - zbrojne armie Inkwizycji, nieustraszeni oraz bezlitośni wobec tych, którzy zaprzeczą świętemu panowaniu Księżniczek. W walce, albo zachowują walczące dusze swych towarzyszy płonących w ‘Kazaniu Celestii’, albo przeklinają swych przeciwników za pomocą ‘Kazań Luny’. Ogniste ptaki - Sztuczne konstrukty stworzone na podobieństwo feniksa. Są większe, twardsze i bardziej agresywne, ale mogą się odrodzić tylko raz. Stworzone przez Gildię Słońca, będą słuchać rozkazów tylko tego, kto walczy pod sztandarem Celestii. Koszmary - Kapłanki Luny, które poświęciły swoje całe życie, by iść Drogą Księżyca, ostatecznie stając się przerażającymi Koszmarami. Mogą się przemieszczać pomiędzy stanem cielesnym i bezcielesnym, jednak nie mogą dostawać, ani zadawać obrażeń podczas stanu bezcielesnego. Walczą jedynie pod sztandarem Luny. (operator maszynerii) Astralny Manipulator - Ciekawe urządzenie, zaprojektowane do manipulacji magią, która przepływa przez pole bitwy. Manipulatory oznaczone pieczęcią Celestii są używane do zwiększenia magii zaprzyjaźnionych jednostek, podczas gdy rolą manipulatorów z pieczęcią Luny jest zaburzanie wrogiej magii przeciwników. (operator maszynerii) Sunray cannon (Działo promieni słonecznych) - Wspaniały kawałek maszynerii, działo może wysyłać niszczycielskie pociski przeciwko każdemu przeciwnikowi albo fortyfikacji. Może strzelać tylko w prostej linii, co może być błogosławieństwem, albo przekleństwem podczas walki. Może być obsługiwane TYLKO przez magów z Gildii Słońca, którzy są wykształceni w kierunku manipulacji światłem słonecznym. Ursa Minor - Straszliwe bestie z przerażającą mocą, Ursa Minor są przywoływane do walki by siać zniszczenie wśród wrogów. Ze względu na ich rozmiar oraz niszczycielską moc, są wielkim atutem podczas oblężeń. Niestety, ze względu na ich brutalny temperament muszą być pod stałą ścisłą kontrolą magów z Gildii Księżyca. (operator idola) Idol Księżyca/Słońca - Zarówno tak samo groźny jak i inspirujący, ten konstrukt stworzony tylko z kamienia oraz czystej magicznej energii jest najwyższym osiągnięciem magów z Moon and Star. Lewitujący groźne nad polem bitwy, atakuje każdego wroga który znajdzie się w zasięgu jego ataków za pomocą potężnego wyładowania czystej energii. Może również zostać zablokowany oraz zmieniony w nieruchomy posąg. Ma możliwość wzmocnienia pozycji, podniesienia morali oraz uzdrowienia swoich sojuszników. 1Za tłumaczenie opisów jednostek dziękuję Neonowi WZÓR KARTY POSTACI: Wybrana jednostka z dwunastu dostępnych (obowiązkowe): Imię (obowiązkowe): Wygląd (obowiązkowe - z tym, że tutaj NIE MOŻNA podawać zdjęcia, dozwolony jest wyłącznie pisemny opis wyglądu) Płeć (obowiązkowe): Wiek (obowiązkowe): Rasa (zależna od wybranej jednostki - obowiązkowe) Profesja: (nieobowiązkowe) Historia (obowiązkowe) Doświadczenie (nieobowiązkowe) *** Tak jak mówiłem - liczba wolnych miejsc do sesji jest ustalana w miarę zainteresowania graczy. W razie wszelkich pytań, zapraszam do mnie na PW. Przygotowania sesji i samo jej stworzenie zajęło mi trochę czasu; mam nadzieję, że ktoś to doceni i napisze swoją własną, ładnie ubraną w słowa kartę postaci i zechce wziąć udział w grze. Sama ta sesja nie jest byle czym - przy wypełnianiu kart postaci stawiam następujące wymagania - autor musi się postarać, jeżeli chce, aby jego postać została przyjęta, to znaczy - liczę na Waszą inwencję twórczą. Mam nadzieje, że zgodnie z pierwotnym zamierzeniem kącik z sesjami PBF w dziale Twilight Sparkle uczyni każdego z nas swego rodzaju artystami; liczę, że wybrani gracze okażą się świetnymi pisarzami. Także - Zapraszam do wypełniania kart postaci! PS. Dla innych Avatarów - Proszę tego nie kopiować.
  23. Tawerna - jest to początkowy akt prologowy mający na celu (jakby to określić...) Małego tematu organizacyjnego dla określonej drużyny. Tak, aby dodać więcej klimatu i ogólne nabycie małego doświadczenia, aby gracze wiedzieli, jak mają pisać uczestnicząc w sesji. Pomysł na stworzenie tego wątku zawdzięczamy pewnemu użytkownikowi, który dostarczył odpowiednie informacje mi i Hoffmanowi, po czym - zabraliśmy się do realizacji. Myślę, że pomoże to graczom jak i pod względem doświadczenia, jak i pod względem klimatu całej sesji. ,,Lawendowa klacz pewnym krokiem weszła do tawerny. Mimo wczesnej pory budynek był przepełniony. Twilight rozejrzała się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Nagle spostrzegła jak ktoś w oddali machając kopytem próbował zwrócić na siebie jej uwagę. Po chwili wzrok wszystkich jednorożców siedzących przy największym stole zwrócił się w jej stronę. To nieco skrępowało Twilight, ale ostatecznie ruszyła w stronę największego stołu przy którym siedziała jej ekipa. Na stole leżały dwie talie kart (najwyraźniej nowi przyjaciele czekali na nią już od dłuższego czasu skoro zdążyli rozegrać kilka partii pokera), kilka talerzy z resztkami zamówionych posiłków oraz wiele kufli, zarówno pustych jak i wypełnionych po brzegi cydrem. Każdy kuc miał przy sobie plecak lub torbę podróżną. Nie dało się ukryć, że wszyscy byli w dobrym humorze.''
  24. YanHoover - Manehatten zachodniego wybrzeża. Equestriańska stolica wyścigów i wszelkiego typu zawodów. Mieszkając tutaj, nie dało się nie uprawiać sportu, ani nie brać udziału w jakiejkolwiek dyscyplinie. Ty się ścigałaś, jak wiele innych kucyków. Tyle, że w przeciwieństwie do innych, tobie szło lepiej. No i, miałaś Uroczy Znaczek, który dostałaś w czasie wyścigu. Byłaś naprawdę dobra. Miałaś szansę zostać najlepszym kucem wyścigowym w całym mieście. Dopóki nie zjawił się Black King. Ten kuc pobił cię w wyścigach i ośmieszył przy wszystkich. Choć sam był czarny, przezywał cię "smoła", a przez to, wkrótce, całe środowisko ścigaczy zaczęło tak na ciebie mówić. Jedynym sposobem było odejść albo utrzeć mu nosa. Nie byłaś jedną z tych co tak po prostu się poddawali. Akurat nadarzała się okazja, gdyż za kilka miesięcy miał odbyć się Turniej Najszybszego Kopyta - jeden z bardziej prestiżowych wyścigów w całym Yanhoover. Pierwsza trójka, oprócz zwyczajowych nagród, w tym roku miała szansę na coś niezwykłego. Black King na pewno będzie brał udział w tym Turnieju. To byłaby idealna okazja, żeby go upokorzyć i wygrać z nim. Obudziłaś się w swoim łóżku. Dzisiejszy dzień wyznaczyłaś sobie jako pierwszy dzień treningu. Budzik wściekle domagał się wyłączenia, wskazując godzinę piątą trzydzieści. Słońce leniwie wychylało się znad horyzontu, dzięki Księżniczce Celestii, oświetlając twoją zieloną sypialnię.
×
×
  • Utwórz nowe...