Skocz do zawartości

The Walking Dead: Ucieczka


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Sophie wzięła swój plecak oraz kij. Odetchnęła głęboko i wysiadła z samochodu. Byleby jak na szybciej i jak najmniej chorych. 
- um... co z nim? - skinęła na kota - Chyba go tak nie zostawiamy, prawda? - spytała niepewnie, może to i kot , ale to jest też miasto . 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 265
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Tacy jak on potrafią o siebie zadbać. Nic mu się nie stanie, przysięgam - odpowiedział. Zabrał swój plecak i ruszył z Sophie szukać owego obozu.

- Powinien chyba być za miastem, gdzieś, gdzie mogą wylądować helikoptery. No i powinny być jakieś wskazówki... - zbliżył się do najbliższego budynku i wychylił za róg.

- Możemy iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophie nie była pewna co do kota, ale jego opiekunem był James , to on decydował co z nim zrobi. 
- No dobrze.  - mruknęła idąc wraz James'em - Z tego co wiem, to jest tutaj kilka pół golfowych oraz parków. - powiedziała, czekając aż James sprawdzi czy coś jest za rogiem, sama obserwując okolicę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeden jest niedaleko kampusu jednego z koledżów. - powiedziała w zastanowieniu - Przynajmniej tak mi się wydaje... Nie są na pewno rozsiane po  mieście... - dodała po chwili - Była zaledwie kilka razy w Madison... jednym z większych jest uniwersytecki, ale gdzie jest... tego już nie wiem . - powiedziała najwyraźniej pochłonięta nad zastanawianiem się. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophie również się uśmiechnęła .
- Mamy szczęście. - powiedziała najwyraźniej trochę "ożywiona" 
Jednak dalej się martwiła o swoją matkę, po prostu nie dawało jej to spokoju. Byleby by był obóz, byleby nie było większych problemów i byleby była tam Hannah. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie wskazówki prowadziły do centrum miasta. Kilkadziesiąt metrów od odgrodzonego terenu pojawiły się trupy. Mnóstwo trupów. Cała ulica rozbrzmiewała dziesiątkami bezcelowych kroków. Co bardziej niepokojące, zza rogu ulicy James i Sophie zauważyli nieruchomy czołg, a za nim zniszczone ogrodzenie, wcześniej ustawione w poprzek ulicy i wzmocnione workami z piaskiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophie miała na tyle wyobraźni aby dobrać do tego widoku kilkanaście czarnych scenariuszy. 
- Co teraz zrobimy? - spytała, wpatrzona w cały widok trochę znieruchomiała, po kilku chwilach rozejrzała  się po budynkach w poszukiwaniu czegoś co mogło być czymkolwiek ważnym. - Myślisz, że wdarły sie w głąb obozu? 

Edytowano przez Dżuma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie może być tak źle. Ten czołg może się zepsuł, albo coś... Na pewno mieli dużo uzbrojenia. - James chwycił Sophie za rękę i zaczął iść boczną ulicą, aby podejść do obozu z innej strony. Starał się wierzyć we własne słowa, ale nawet jemu samemu było ciężko. Sytuacja po prostu nie wyglądała dobrze.

Z drugiej strony teren był odgrodzony taką samą siatką. Zbliżyli się boczną uliczką, dlatego też nie natrafili po drodze na zombie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophie trzymała się ręki mężczyzny traktując to jak rodzaj wsparcia oraz pilnując otoczenia za nimi. Spoglądała po prostu co jakiś czas za siebie . 
Podeszła z boku mężczyzny aby sprawdzić co jest za siatką i czy wart będzie się z nią zmierzyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Poczekaj - powiedział. Wspiął się na ogrodzenie i wyjrzał zza rogu ulicy. Przez krótką chwilę rozglądał się, po czym zszedł.

- Wszędzie tylko zombie. Nie wiem, może źle trafiliśmy... - stwierdził. - Chodźmy dalej. Poza tym, że wszędzie są siatki, nic szczególnego tam nie ma...

Obok zaułka przechodził smętnie jeden z martwych. Usłyszał, bądź też wyczuł dwójkę żywych ludzi i skręcił, charcząc przeraźliwie. W poprzednim  życiu był prawdopodobnie dostawcą pizzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W takim razie szukajmy dalej... może przenieśli obóz przez dużą liczbę chorych. - powiedziała obserwując James'a.

Słysząc charczenie odwróciła się nie spodziewając się czegoś specjalnego poza chodzącym trupem.Teraz tylko go zdjąć i iść dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak - zgodził się James. - Tak na pewno było. Musimy pozwiedzać tereny wokół miasta.

Ruszył przodem. Wyciągnął nóż i tym razem o wiele bardziej zdecydowanie niż poprzednio, podciął powolnego przeciwnika i wbił mu w czaszkę ostrze noża, jakby zapomniał o tym, że ten chodzący trup istotnie był kiedyś człowiekiem. Pozbywszy się zagrożenia, wychylił się zza rogu.

Ściana żywych trupów. Tłum niemalże, oddalony o kilkaset metrów, dziarsko maszerował w stronę Sophie i Jamesa, wiedziony niezaspokojonym głodem i owczym pędem przygłupich, martwych istot.

James rozejrzał się po najbliższych budynkach, po czym chwycił Sophie za rękę i ruszył w przeciwnym kierunku, do centrum i do ratusza miasta - masywnego, białego budynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna przy pociągnięciu za rękę, obejrzała się jeszcze . Było ich dużo . Na tyle by rozszarpały cię gdy tylko ty będziesz próbował zabić jednego z nich. 
Odwróciła  głowę i zrównała się w biegu z James'em . 

- Jakiś konkretny plan ? _spytała między oddechem. 

Edytowano przez Dżuma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Schowamy się w ratuszu. Na pewno ma inne wyjścia, więc nie będziemy uwięzieni - odparł i kontynuował bieg do budynku. Po kilku krótkich minutach i ominięciu kilku żywych trupów dotarli do gmachu. Drzwi do budynku były zamknięte, ale James zaczął się do nich dobijać, i - ku jego własnemu zdziwieniu - otwarły się.

- Szybko - ponaglił głos ze środka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy weszli do środka, w półmorku czekał już podstarzały mężczyzna, który zaraz zamknął drzwi za Sophie i Jamesem na klucz. Za nim czekało kilku kolejnych ludzi.

- Dzień dobry - mruknął James. - Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie jesteśmy zbyt dobrze obeznani w sytuacji panującej w Madison - jak zresztą widać - i chcemy dowiedzieć się, czy zostało cokolwiek z obozu, do którego mieli być transportowani ludzie z mniejszych miast Wisconsin.

Starzec spojrzał na Jamesa i Sophie z politowaniem.

- Teochę się spóźniliście - odrzekł mężczyzna.  - Było kilka obozów, ale ten główny, w centrum, nie istnieje. W nocy ktoś zmarł i zaczęła się rzeź. W panice wszyscy uciekali w różne strony... Jest nas tu trzynaście osób. Chyba tylko my przeżyliśmy - stwierdził.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej. - mruknęła cicho aby nie przerwać James'owi,zaś sama skinęła w stronę ludzi tak na przywitanie. 

Wraz z odpowiedzią Sophie zrobiło się trochę słabo, nie chcąc jednak od razu się poddawać .

- Czy reszta obozów... też tak skończyła? -  wtrąciła nie pewnie, łapiąc w połowie swój kij. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem, czy wszystkie, słonko. Znam tylko los tego głównego. Możliwe, że w tamtych tak się nie stało. Czekamy teraz na noc, żeby móc opuścić ratusz i zwiać gdzieś za miasto - odpowiedział mężczyzna.

- Są tu wyjścia ewakuacyjne? - zapytał James.

- Są. Ale wyjście teraz to durny pomysł. Dwójka naszych obserwuje z góry, i teraz koło ratusza przetacza się cała horda szwendaczy. Rozumiecie, tak je nazwaliśmy. Bo szwendają się bez celu. Są głupie jak but. Oglądając "Noc żywych trupów" śmialiście się pewnie, nie? - zapytał.

James spojrzał na Sophie. To jej matki szukali teraz, więc stwierdził, że to do niej powinna należeć decyzja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Cóż ... dziękujemy za informacje. - odparła uporczywie myśląc nad tym.

Jeśli opuścili by miasto, szukanie jej rodzicielki byłoby czymś trudniejszym. Jednak póki co musieli przeczekać falę. .. szwendaczy, nie uda im się też sprawdzić wszystkie pomniejsze obozy .

- Póki co przeczekajmy tą falę, zawsze będzie można wrócić i sprawdzić resztę obozów. .. - odpowiedziała na spojrzenie James' a nie będąc ostatecznie pewna czy mężczyzna zgodził by się na to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnął głową.

- Skorzystamy z waszej uprzejmości i przeczekamy - powiedział James i ruszył korytarzem, aż dotarł do drzwi, które były otwarte, a za którymi było całkiem przytulne biuro. Przepuścił przodem Sophie. W środku była skórzana kanapa, niski stolik, biurko i krzesło przy biurku. James usiadł na kanapie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sophie przeszłą do biurka, przesuwając dłonią po jego blacie. Zdjęła plecak i odłożyła go wraz z kijem przy biurku, przy okazji biorąc wodę. Usiadła bokiem tak aby wesprzeć się łokciem o drewnianą powierzchnię biurkowego mebla. Wzięła kilka dużych łuków, wpatrując się w przeźroczystą  powierzchnię wody. 
- Spragniony? - spytała przechylając butelkę w stronę gdzie siedział mężczyzna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...