Skocz do zawartości

Recommended Posts

- Wyjdź teraz, a zgubisz drogę i zamarzniesz. Wiatr wieje z taką prędkością, że drobne kawałki lodu które niesie porozcinają ci ubranie i skórę. Odpowiedz sobie, jak dobry jest pomysł wyjścia teraz - odpowiedziała, wpatrując się w sklepienie groty.

- Spróbuj. Mistrz nie dał ci niczego dodatkowego na drogę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

("Chwila zrobię sobie retrospekcję, by sobie przypomnieć. Ok mam, wiem co dostałem")

Kage wzruszył ramionami i przewrócił oczami:

- Lampę by stopić ewentualny lód ze skrzyni bądź wytopić holokron i Datapad. Kto wie, może jest tam coś napisane odnośnie tego - powiedział, wyjmując go z torby i włączając.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A ta moje sztuczna ręka nie była mi dana na tę zadanie. Serio mam ją na stałe - zażartował. - To jest efekt tego, że mistrz nie trenował ze mną walki mieczem. Zwyczajnie pewnego razu, podczas walki mieczem świetlnym, trzymałem go nieodpowiednie i niewystarczająco pewnie i mocno, wybito mi go z ręki i odciął mi ją. Od tego wydarzenia mam do nich pewny uraz. Ale to tylko zwiększyło mój zapał do nauki o Mocy i Magii Sithów. W walce jest często równie śmiercionośna co miecz. Zwłaszcza, że dzięki alchemii i samej mocy jestem nią w stanie zbijać miecz oraz odbijać pociski blastera, no i jest dość ostra i sztywna, więc mogę ją wbić w ciało przeciwnika i narobić obwicie krwawiących, szarpanych ran - Mówił bawiąc się tymi kręgami i starając je ustawiać w rożnych kombinacjach i znaleźć jakieś podobieństwa między nimi. - Ale dużo już o mnie wiesz, a ja o tobie dość mało. Powiedz, kto ciebie uczył. Oraz dokąd chcesz iść będąc wolna i co robić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uczyła mnie pewna Twi'lekanka, której imię i tak nic ci zapewne nie powie, skoro całkiem niedawno wróciłeś do świata żywych. Kiedy już wydostanę się stąd, znajdę ją... I wyjaśnię, że nie spodobało mi się wysłanie mnie na śmierć. - W czasie kiedy opowiadała, wpatrywała się w swoją prawą dłoń, którą zaciskała na szyi niewidocznego przeciwnika.

- Potem odnajdę pewnego Sitha, nazywa się Nair. Jedną z tych obręczy zacisnę na jego szyi, drugą wepchnę do gardła. A kiedy już to zrobię i wciąż będę żyć... Nie wiem, co wtedy.

Arf mógł dotychczas nie zauważyć, że w protezie ręki miał ukryty bardzo mały schowek. Tuż pod łokciem w schowku znajdowały się cztery metalowe, koliste elementy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(A kiedy on mi to podrzucił? Bo to Nair mi ją dał raczej, ale K ty jesteś tu MP)

- Spotkałem Darth Naira. Na Korribanie. To była pierwsza osoba, którą spotkałem na pustyni po wyjściu z grobowca. Wydawał mi się miły, choć bardzo dziwny. Przedstawił się jako mistrz i były zabójca, czy jakoś tak. Mniejsza. Dalej jest na Korribanie, w Akademii, do której mnie zaprowadził, otoczony setkami, jeśli nie tysiącami Sithów. Życzę powodzenia - dostrzegł schowek w protezie i zdziwił się. - A to co do cholery? Wygląda na brakujące elementy układanki tego dziadostwa? Ale czemu tam? Jak? - Wyjął je i umieścił w zagłębienia w ściankach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W szczelinach jakie pozostały po włożeniu części pojawiło się żółte światło. Na szczycie piramidy utworzył się hologram Lorda Trevi.

Jestem rad, że udało ci się to uruchomić.To oznacza, że prawdopodobnie uda ci się przeżyć w najbliższym czasie i zrealizować mój plan. Rozumiesz chyba, dlaczego musiałeś opuścić bazę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnął głową na znak zgody.

- Zakon prowadzi działania, które mają doprowadzić do bitwy na Coruscant. Mroczny Lord, którego nie miałeś okazji poznać, zamierza zapędzić Jedi w pułapkę i wybić co do jednego, a następnie zniszczyć wszystko co po nich zostało. Ale nie koniec na tym. Jeden z Lordów szykuje spisek, który ma na celu pozostawienie przy życiu tylko jego i jego ucznia. To tak naprawdę nie Jedi są celem tym razem. To cały Zakon Sithów.

Od dawna przygotowujemy się do ataku. Dlatego też absolutnie wszyscy są zobowiązani wziąć w tym udział. Żeby mieć pewność, że Sithowie zostaną wybici, stopniowo ich osłabia, a jednostki które zbytnio oddalą się od Korribanu, w ciągu najbliższego tygodnia mają zaginąć w niewyjaśnionych okolicznościach.

Dlatego też nie możesz wrócić do Bazy. Klony mają rozkaz rozstrzelać mnie i ciebie dzisiaj wieczorem. Jeśli nie wrócisz do wieczora, będą cię szukać. Masz niewiele czasu na ucieczkę. Niedaleko miejsca w którym teraz jesteś jest tajna baza, o wiele mniejsza niż Echo. Tam znajdziesz myśliwiec, stary, ale odpowiednio szybki i niewykrywalny przez radary bazy.

Asai gwizdnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ten ruch, znaczy wybicie wszystkich i pozostawienie tylko dwóch jest niemal morderstwem Mocy. Już teraz czuję, że wszyscy w tych czasach są o wiele słabsi od nas kiedyś. Moc zależy od ilości użytkowników. Ale nie czas na to, bo pewnie to wiesz. Udam się tam, do bazy. Gdzie się później spotkamy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf podchodził do tej idei dość sceptycznie

- Należy zniszczyć Zakon i go odbudować, tak? Znów się ukrywać w obawie przed całkowitym wymarciem. To nie jest dobra przyszłość dla Ciemnej Strony Mocy. Ale nie znam twojego Zakonu. Być może masz rację - westchnął i dokończył. - Czy jest jeszcze coś, co powinienem wiedzieć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie będzie potrzeby, aby się ukrywać - zaznaczył twardo mistrz. - Kiedy już będziesz na Coruscancie, ląduj daleko od Akademii. Na Twoim datapadzie znajdują się współrzędne małego lądowiska. Jest ono w dolnych partiach planety, gdzie raczej nikt nie pofatyguje się, aby szukać. Mapa zostanie aktywowana po wejściu w atmosferę planety. To wszystko.

Obraz zniknął, a metalowe kółka wypadły z otworów, które aktywowały. Asai ryknęła śmiechem, który przed chwilą próbowała powstrzymać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage pochylił się w milczeniu, podniósł krążki i wsadził je na schowka w ręce. Sam holokron schował do torby. Dopiero wtedy odwrócił się do Asai i ponuro powiedział:

- Możesz mi powiedzieć co cię tak śmieszy? Jestem w tych czasach dwa dni. Dwa razy już omal nie zginąłem. Ten świat dalej jest dla mnie obcy, gdyż ciągle nic o nim nie wiem. A teraz mam brać udział w wojnie gdzie nikt nie jest sprzymierzeńcem. I jakoś mnie to nie bawi - Jego oczy połyskiwały złociście w jaskini.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Właśnie to mnie bawi - odpowiedziała, płacząc ze śmiechu. - Ale brak sprzymierzeńców to akurat nie jest nowość, prawda? Sithowie nigdy nie mieli ich zbyt wielu. Jedi zresztą też nie. W zasadzie, ten ma najwięcej sprzymierzeńców, kto najwięcej zaproponuje. I najwięcej wrogów. Wychodzi na zero - zauważyła, w momencie przestając się śmiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bo wszyscy są ślepo zapatrzeni na siebie, widzą tylko swoje cele i priorytety. Nikt sam z siebie nie pomoże komuś innemu. Dlatego nie dochodzą bardzo wysoko - powiedział przez zęby, wpatrując się lodową ścianę i zaciskając pięści. Nagle odwrócił się i podszedł do Asai, wyciągnął miecze i je połączył, a następnie dał go przewodniczce. - Masz, mówiłaś, że kiedyś takim walczyłaś, naucz mnie jak tym władać na tyle dobrze, żebym był w stanie przeżyć w walce, a ja cie później wynagrodzę jakkolwiek będziesz chciała. Oczywiście o ile przeżyjemy. Zresztą teraz i tak nie ma nic do robienia skoro na zewnątrz szaleje zamieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam nadzieję, że to nie obróci się kiedyś przeciwko mnie - odparła z westchnieniem. Odepchnęła się od podłoża podeszła do kage i odebrała mu miecz. Wyciągnęła go do siebie i wyprostowała ręce, stojąc naprzeciwko Sitha.

- Pierwsze o czym musisz pamiętać, to to, żeby się w ten miecz wczuć. Trzy razy dłuższy niż normalny miecz świetlny, większy zasięg, większe obrażenia. No i dwa razy większa szansa, żeby wbić go sobie w brzuch. Teräs Käsi - tak nazywa się najskuteczniejsza technika wykorzystująca podwójny miecz świetlny. Swoją drogą, to chyba przez nią wyleciałam z Zakonu - dodała i podała miecz Arfowi.

- Powiedz, co zauważasz względem wagi miecza. Wagi i oddziaływania grawitacyjnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asai jak to miała w zwyczaju, gwałtownie doskoczyła do towarzysza i chwyciła rękojeść miecza, nie odbierając go Arfowi. Przysunęła go trochę bliżej do mężczyzny i aktywowała ostrze. Czerwone światło błysnęło odrobinę zbyt bisko twarzy kage.

- To, czy miecz jest włączony, czy też nie, to naprawdę spora różnica. Bynajmniej nie w wadze - powiedziała przybierając taki wyraz twarzy, jakby chciała Sitha zamordować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Asai westchnęła. Wzięła miecz, wyłączyła go, i przycisnęła jeden z końców do brzucha Arfa.

- Moc przepływa właściwie przez wszystko, a ostrze miecza nie jest wyjątkiem. Nie, nie chodzi o manewrowanie Mocą w samym ostrzu miecza. Mówiąc o znacznej różnicy między włączonym a wyłączonym mieczem chodziło mi o to, że - czysto teoretycznie - gdyby miecz był teraz włączony, brakowałoby ci części ciała. Konkretnie części jelita.

Odsunęła rękojeść od Arfa.

- Chodzi o to, aby poruszać się niesamowicie szybko i agresywnie. Oryginalnie Teräs Käsi było sztuką, która pozwalała uzyskać przewagę nad przeciwnikiem bez użycia broni. Wykorzystano to jednak do walki mieczem świetlnym, zwłaszcza takim o dwóch ostrzach. Atakujesz szybko, przewidujez ruchy przeciwnika, zasypujesz wroga atakami i jeszcze raz atakujesz. Jedyna obrona to obrona przed atakami mentalnymi. - Dotknęła palcem swojego czoła.

Edytowano przez Oksymoron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miałeś po prostu wyczuć różnicę między wagą tego, a pojedynczego miecza - odpowiedziała. Rozejrzała się po ciasnej grocie.

- Nie ma cienia możliwości, żebym nauczyła cię chociaż podstaw tutaj. Potrzebowałbyś jakiegoś kija, czegokolwiek na zastępstwo. Za mało miejsca i prędzej zabijesz siebie albo mnie, niż opanujesz jakikolwiek ruch.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...