Skocz do zawartości

Recommended Posts

- Zasada "podążaj za mną" wciąż jest aktualna. Ty znasz kierunek, ja znam teren. Bądź ostrożny - ostrzegła i zaczęła powoli ześlizgiwać się i zaskakiwać z ostrych, skalnych zębów. Po lewej stronie znajdowała się głęboka i długa rozpadlina, która bynajmniej nie zachęcała do wędrówek.

Asai niezwykle zręcznie pokonywała kolejne przeszkody, czasem tylko zatrzymując się i obserwując uważnie kawałek krajobrazu przed sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage kiwnął głową na znak, że rozumie i robił dokładnie to co ona. Nie chciał spać i się zabić, wpadając do jakiś szczelin, albo co gorsza spać i przeżyć, próbując wrócić na górę. Co w sumie i tak skończyłoby się śmiercią. Co jakiś czas sondował otoczenie w poszukiwaniu jakichkolwiek sygnałów czegokolwiek. Życia, przedmiotów,emocji, czy samotnych sygnałów rzucanych w eter.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość szybko dotarli na ziemię. Baza znajdowała się niedaleko, na tyle, że powinna być widoczna już teraz. Przed Sithem i Mroczną Jedi rozciągały się lodowe równiny, co oznaczało, że baza była ukryta pod ziemią albo datapad pokazywał złą drogę.

Za nimi pojawiły się dwa czarne punkty. Na razie były daleko, ale czymkolwiek były, zbliżały się z każdą chwilą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith syknął wściekle i powiedział do Asai:

- Cholera, to wygląda nieciekawie. Nie mamy chyba zbyt dużo czasu na szukanie wyjścia. Mamy kilka opcji. Biec i szukać szybko wejścia i mieć nadzieję, że nas nie znajdą. Ukryć się w tym śniegu i mieć nadzieję, że nas nie znajdą, albo walczyć. Co wolisz? Bo ja chyba zaryzykowałbym ten bieg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage zaczął biec przez śnieg i zaczął sondować teren przed nim i szukał pod ziemią jakiś większych pustych przestrzeni lub wielkich metalowych płyt. Ta baza musiała gdzieś tu być, innej opcji nie było. Bardzo się na tym skupił, aż krople potu zaczęły spływać mu po czole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwieście metrów od nich wyczuł charakterystyczne promieniowanie. Baza była tutaj, trzeba było tylko znaleźć wejście i je otworzyć. Coś świsnęło, przelatując bardzo szybko przez powietrze. Miejsce w które uderzył niewidzialny pocisk było teraz osmalone i parowało. Było niebezpiecznie blisko linii biegu Arfa.

Usłyszał, jak Asai uruchamia miecz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf biegnąc starał się wychwycić miejsce gdzie sufit przechodzi w ścianę. Powinna być ona pochyła, bo takie rampy były z reguły używane, jeśli chciano z nich wyjechać na przykład ścigaczami. Przy okazji Mocą wzniecał tumany puchu, by utrudnić przeciwnikom strzelanie, robiąc swoistą zasłonę śnieżną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wszelki wypadek przygotował holokron, jeśli byłby kluczem. Podbiegł i postarał się go otworzyć normalnie lub holokronem, w zależności od typu zamka. Wskazał ręką Asai, by ta weszła tam pierwsza, a następnie wskoczył za nią, wyjmując klucz z zamka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage starał się namacać na ścianie włącznika i zapalić lampy, choć i tak czuł, że bez zasilania, to nic nie da. Westchnął do Asai:

- A ja chciałbym być dobry w walce mieczem. Ale ie martw się. My przedstawiciele rasy Kage żyjemy w podziemiach. Potrafię widzieć w takich mrokach.

Szedł przed nią i rozglądał się w poszukiwaniu myśliwca, czy mniejszego nawet statku, wspomagając sobie wzrok Mocą, jak go kiedyś mistrz uczył. Tak wzmacnianie zmysłów jest przydatne. Sondował również pomieszczenia w poszukiwaniu przeróżnych obiektów, które mogłyby do czegoś służyć, jak generatory, zasilania awaryjne, czy dźwignie drzwi hangarów.

- Trochę im zajmie przetopienie się przez drzwi, ale to da nam czas. Pewnie baza już o nas wie i wyślą tu myśliwce. Musimy się śpieszyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asai chwyciła ręką ramienia kage. Ona nie widziała zupełnie nic.

Arf znalazł dźwignię aktywującą zasilanie awaryjne. Wokół zaczęły palić się małe światełka, które pozwoliły zobaczyć gdzie co jest, nie więcej.

Fakt, był tam myśliwiec. T-65 X-wing, wciąż wykorzystywany powszechnie w Galaktyce. Ten jednak był odrobinę większy i mieścił dwa miejsca w kokpicie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage podszedł do myśliwca i gwizdnął. Otworzył drzwi do kabiny i zaprosił ruchem ręki Asai.

- Mój mistrz ma szalony plan, który najpewniej nie wypali, ale jedno trzeba mu przyznać. Rzeczy rozplanowuje tak precyzyjnie i z wyprzedzeniem, że szok. W życiu nie widziałem myśliwca na dwie osoby. Mam dość tej planety od samego początku i widzę, że słusznie. Spadajmy stąd.

Zapiął się na fotelu i włączył maszynę, startując i rozgrzewając silniki Mocą przełączył dźwignię od bram hangaru i gdy się otworzyły wyleciał na zewnątrz.

- Nie ma co się tutaj dłużej zatrzymywać. Musimy wydostać się na zasięg pozwalający na skok, a potem to już tylko Curuscant.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrota nad X-wingiem otwarły się, wpuszczając jednocześnie do środka strzały klonów. Na szczęście pancerz otaczający maszynę był na tyle wytrzymały, że pociski nie były w stanie wyrządzić absolutnie żadnych zniszczeń.

Myśliwiec uniósł się, po czym ruszył przed siebie, zostawiając  z tyłu klony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż trwała dość długo, patrząc na to, że Coruscant znajdował się o wiele bliżej jądra Galaktyki niż Hoth. W końcu jednak z kokpitu zobaczyli brązowoszarą planetę. Byli niedaleko.

Teraz należało tylko ominąć stację, która kontrolowała loty. Asai stała się dziwnie małomówna i jakby spięta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Coruscant było późne popołudnie. X-wingowi udało się wylądować na niewielkiej i dość zdezelowanej tarczy małego lądowiska, doczepionego do ściany jednego z brudnych budynków z permabetonu. Widać było, że jest to jedna z niższych partii planety-miasta. Po pierwsze - brud. Po drugie - ciemność i po trzecie - niebo, które znajdowało się naprawdę daleko nad głowami nowo przybyłych, podobnie jak szczyty wieżowców i innych budynków.

Na płytę lotniska wyszedł stary t'surr w fartuchu kuchennym. Zatrzymał się niedaleko X-winga i poczekał, aż z niego wyjdą.

- Od Treviego? - zapytał chrapliwym głosem, wycierając łapy o szmatę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf stojąc przed typem machnął mu powoli przed twarzą ręką mówiąc:

- Przecież jest jeden. W myśliwcu są dwa miejsca, ale przyleciała tylko jedna osoba. A teraz musisz wykonać rozkazy,

Telepatycznie jeszcze rzucił Asai trzymaj się i nie wpadnij za szybko w tarapaty. I powodzenia w zemście.

Sith stał dalej patrząc swoimi żółtymi ślepiami w cztery oczy T'surra i bawił się w dłoni mieczem. Ciągle zakładał, że ten koleś jest tu ze zlecenia Treviego lub na Treviego i żadnej opcji nie mógł na razie wykluczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...