Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

- Jak widać jestem w jednym kawałku - odpowiedział, na pytanie, czy wszystko okej. - I co niby rozumiesz przez "taki wygląd"? 

Czy to dzień dobroci dla zwierząt? Najpierw jakiś koleś ratuje go niczym damę z opresji, co tu się naprawdę rzadko zdarza, teraz inny koleś w aucie pyta go, czy go nie podwieźć. W gruncie rzeczy, opuszczenie tego miejsca autem to dość sympatyczna perspektywa, ze względu na to, że przynajmniej mniejsze prawdopodobieństwo częstszej potrzeby użycia swojej mocy, w razie jakby się jeszcze kto naprzykrzał. Ale ilu życzliwych ludzi można spotkać w takiej dzielnicy jednego dnia?

Przyjrzał się facetowi. Nie wyglądał ani na wojskowego, ani na tutejszego, zresztą tym bardziej. A w zasadzie, jeśli by było niebezpiecznie, to zawsze telekineza się może przydać. Ano i po drodze włóczyło się strasznie dużo służbowych...

- W gruncie rzeczy mogę się zabrać jeśli oferujesz podwózkę, bo stamtąd będzie mi bliżej - powiedział po chwili namysłu. Po prostu analiza wszystkich za i przeciw, podsumowała, że tak będzie lepiej się stąd zmyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tak znalazłem... Mhm... Poczekam... Zaprowadzi mnie... Wiem... Zrobię co będzie trzeba... Wreszcie odpocznie... Na razie. - Doviculus zakończył rozmowę i schował telefon. Trochę wiało na dachu budynku, ale przynajmniej mia ładny widok. Teraz wystarczyło tego widoku pilnować. Wziął do reki gitarę, namyśli się i zagra kilka dźwięków. - Nobody else can see you the same way as myself. - Zanucił krotko Teraz był pewien, ze znajdzie to czego szuka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kobiety w tej dzielnicy to albo prostytutki albo kobiety wychowujące dzieci. Po prostu twoja gładka cera i piękna buźka tutaj nie pasują - wysiadł i otworzył drzwi. - Co do pomocy. Pomagam semantom. Szczególnie takim, którzy mogą mi się na coś przydać.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przewrócił oczami na słowo "kobiety". Kolejny, który myśli, że ma do czynienia, z młodziutką dziewczynką? No nic, nieważne. Z podwózki i tak skorzysta, więc wsiadł do samochodu, uprzednio jednak ściągając wielką, podniszczoną bluzę i upychając ją do torby. Teraz to już w ogóle nie pasował do tutejszego "wystroju" w swoich normalnych ubraniach i nie zasłaniając kapturem połowy twarzy.
- Semantom? Skąd w ogóle pomysł, że nim jestem? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna wzięła prysznic. Spojrzała na swoje nagie ciało. Pewnie wielu nazwałoby je pięknym ona jednak się nienawidziła. Nie po tym co kazano jej robić. Chciałaby umrzeć, ale nie. Arcykonsul Raymond musiał umrzeć, zanim "Scriptum Omega" wejdzie w życie. Gdy się umyła ubrała nowe ubrania z szafy. Założyła krótkie, jeansowe szorty i czarny T-shirt. Fryzurę zostawiła taką jak po jej zmianie w zaułku. Wyszła z pokoju i wyjrzała przez okno. Smutnym i nienawistnym wzrokiem obserwowała cytadelę.

***

Tymczasem w cytadeli Arcykonsul siedział na tronie. Jeden z senatorów,Primal - nadzorca Ajacco stał obok ze spuszczoną głową, a Danarius, nadzorca Smoother patrzył na Primala z dezaprobatą.

Arcykonsul był wysportowanym mężczyzną w wieku 60 lat, jego długie siwe włosy spięte w kucyk i równo przystrzyżona broda nadawały mu władczego wyglądu. Primal był lekko otyłym czterdziestolatkiem z błyszczącą łysiną i blond włosami na skroniach, a Danarius miał istnie wojskowy wygląd, jedyne co go burzyło to rozczochrane włosy na głowie i blizna która sprawiała że wyglądał jakby wiecznie się uśmiechał. Przed nimi stało dwudziestu żołnierzy, na ziemi leżał nagi, związany mężczyzna w worku na głowie. Nad nim ze stopą na jego piersi stał dwudziestoparolatek z psychicznym uśmiechem.

-Jeffreyu Landraxie. - powiedział momocnym głosem do młodzieńca Arcykonsul. Był spokojny i opanowany. - Dokończ dzieła.

-Z przyjemnością panie. - Chłopak uśmiechnął się. Miał długi czarny płaszcz i równie długie czarne włosy. Połowa jego twarzy miała ślady po poparzeniach, a czerwone oczy sprawiały że wyglądał jak demon. Uniósł rękę która przekształciła się w długie ostrze. Zaśmiał się i wbił je w tętnicę związanego Semanty. Jeffrey Landrax. Semanta Transformacji ciała. Łowca Semantów. Jeden z najlepszych. Z ciała trupa uniosła się czerwona kula. Jeffrey ją złapał i podał dwójce żżołnierzy którzy wzięli ją do wielkiego inkubatora. Jeffrey oblizał klingę z krwi i odmienił ją w rękę. - Nie tylko po to tu jestem, prawda panie?

-Tak. - arcykonsul spojrzał surowo na Senatora Primala. - Treyna, semantka skał. Musisz ją dopaść. I dostarczyć ją mi. Żywą lub martwą. Wiem że dasz radę. Ta niewdzięczna dziewczyna zasługuje na śmierć. Po tym co jej daliśmy się tak po prostu odwróciła od nas.

-Co rozkażesz, to się stanie. - powiedział Landrax klękając przed tronem, a na twarzy arcykonsula pojawił się cienki uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Hmm... Semanci? Odnoszę wrażenie jakbym wpakował się w dość głębokie bagno i to przypadkiem ale cóż jeśli jest okazja zrobić coś co może zmieni los semantow i innych mieszkańców na lepsze warto będzie spróbować " - z taka myślą wyszedłem z budynku i ruszyłem w drogę do swojej kryjówki po kilku minutach szybkiego chodu byłem u siebie. Zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do salonu w rogu pokoju był okrągły dywan a na nim stolik Podszedłem do niego odsunąłem go i podniosłem schowaną pod nim klapę i zszedłem w dół po drabinie do piwniczki tam wszystko było wyłożone gumą i gumolitem a na suficie wisiała dość duża liczba kabli wszystkie były podłączone do jednego urządzenia które sam wykonałem ze zdobytych części i innych pierdół. Kliknąłem przycisk a na bokach pokrywy urządzenia wysunęły się dwa walce z miejscem na dłonie wsunąłem tam dłonie i po chwili z mojego ciała zaczął ulatywać prąd który następnie gromadził się w urządzeniu. " No.. no jeszcze trochę i będę mógł pokombinować nad tym strojem elektrycznym " - pomyślałem i gdy skończył sie ulatniać prąd wróciłem na górę zasłoniłem klapę ponownie zrzuciłem ubranie i poszedłem wziąć prysznic

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Treyna wyszła się przebrać a drugi semanta poszedł do siebie Lucas poszedł po tę pizzę, trudne zadanie to, to nie było. Po prostu wbić do pizzeri, kupić dwie pizze, z czego jedną kupił z peperoni a drugą hawajską, bo bardziej zwyczajnych się nie dało, następnie ruszył w drogę powrotną, po drodze wbił kupić więcej lizaków, ponownie wypełnił nimi kieszeni, po czym wrócił do tymczasowego lokum i zaczął śpiewać pod nosem. Postawił obie pizze na stole. 

- Jakby co to żarcie już jest. - zawołał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna oderwała się od okna. Spojrzała na pizzę i na Lucasa i usiadła na prostej kanapie po turecku. - Mam nadzieję że nasz bezimienny kolega wróci na czas. - dziewczyna subtelnie chciała przekazać że jest głodna, lecz burczenie w brzuchu zepsuło cały plan. Zaczerwieniła się lekko i powiedziała cicho, ale twardo. - Dzięki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie coś w tym toku rozumowania było, więc uznał za bezsensowne kłócenie się, że semantą nie był. Zresztą pewnie nigdy więcej kolesia nie spotka, tak czy tak.

- Nie dzięki - odmówił fajki, bo nie przepadał za tym. - Zależy dokąd jedziesz. Centrum, czy coś? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kąpieli poszedłem do kuchni wyciągnąłem z szafki patelnię, olej, trochę mąki, pokrojone wczesniej piersi z kurczaka i jajko po kilku minutach obtoczone kawałki kurczaka wylądowały na głębokim oleju, a tymczasem ja zabrałem się za obieranie czosnku, cebuli i krojenie pomidorów oraz papryki wszystko wylądowało w mikserze i zostało dokladnie posiekane dodałem kilka własnych składników i przypraw i powstały dwa dipy jeden cebulowo- czosnkowy, a drugi pikantny ketchup wyłożyłem nugetsy na papier a z białego kartonu uformowałem pudełko, gdy tylko nugetsy ociekły z tłuszczu wylądowały w wyłożonym papierem pudełku a dipy w nieco większych miseczkach z przykrywkami do siatki ubrałem się w czyste ubrania i z ciepłymi nugetsami i sosami ruszyłem spowrotem do Treyny i Lucasa

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Centrum Oldtown, a po kilku minutach do północnego - powiedział odpalając papierosa i otwierając okno. - Zgaduję, że taki piękny chłopak jak ty nie był tutaj, żeby się napić. Interesy? Większość sematów nie zajmuję się uczciwą pracą. W sumie to nic dziwnego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękny chłopak? O to już nie bierze go za kobietę? W sumie, to bardzo dobrze.

- Dałbym radę się zabrać do północnej części? - zapytał po chwili namysłu. - Owszem interesy. Ostatnio trochę dorabiam. - No przecież nie będzie mu tłumaczył, że bawi się w jakieś podrabianie dokumentów i innych dupereli. Zwłaszcza, że raczej są to mniej ważne dokumenty, których nie sprawdza się tak dokładnie. - Po czym poznałeś? - zapytał zaraz. - Że nie masz okazji gadać z dziewczyną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tu Cię mam... Wreszcie. Jesz? Dobrze... Potraktuj to jak ostatni posiłek skazańca. Choć to i tak zbytek łaski. - Doviculus stał na szczycie dachu obserwując wszystko przez okno. Wypił pierwszą z trzech kaw. Energii miał, aż w nadmiarze, ale wolał być pewnym, ze zrobi co będzie trzeba. Chwycił gitarę i zaczął grać niskie, ciężkie dźwięki przygotowując odpowiednią oprawę wizualną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jesteś za szeroki w barach na taką sylwetkę. Poza tym miałeś coś w oczach, kiedy nazwałem cię kobietą. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Pracuję w tym zawodzie od najmłodszych lat - wyjeżdżali właśnie ze Smoother. Krasus zaciągnął się papierosem. - Zatrzymamy się w centrum. Będzisz mógł chwilę poczekać i wtedy pojedziemy na północ. Masz - zabójca podał mu kartkę z numerem telefonu.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Brawo za spostrzegawczość - prychnął. Złapała go lekka irytacja, że ludzie zazwyczaj tego nie zauważają na dzień dobry. - No mi wcale nie przeszkadza, że zorientowałeś się, że jestem facetem, żeby nie było. A raczej mam dosyć brania mnie za kobietę. - Wziął od niego kartkę z numerem. - Spoko, poczekam. Ale na dobrą sprawę po co mi twój numer? - Przyglądał się cyferkom napisanym na kawałku papieru. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-No jestem i mam troche dodatkowego jedzonka - powiedziałem wchodząc uprzednio pukając. Postawiłem rzeczy obok pizzy i usiadłem na krześle które sobie dostawiłem " No przeczucia to ja mam dobre co do tego żeby więcej dipu zrobić" - pomyślałem wyciągając je z reklamówki

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To na wszelki wypadek. Zadzwoń w razie kłopotów - rozejrzał się po okolicy. - Jesteśmy na miejscu - Krasus zatrzymał się przy zabytkowej kamienicy i otworzył schowek w samochodzie. Wyciągnął z niego broń i tłumik. Zamontował go i wysiadł.

- Wolisz zostać w samochodzie czy wysiąść - spytał. Zrozumiał, że sytuacja wygląda jakby miał zaraz zabić chłopaka.

- Spokojnie - uśmiechnął się. - Wiem, że to wygląda podejrzanie. Muszę zająć się pewnym jegomościem. Tak jak mówiłem. Semanci nie zajmują się uczciwą pracą - znowu się uśmiechnął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Parabellum Edge, jakim cudem Twoja postać nas znalazła? Nie masz dostępu do ulicznych kamer, zaś personalnie nikt w Oldtown mnie nie widział, a postacie Mephisto i SandroXa poszukiwane nie są. Więc skąd wiedziałeś gdzie jesteśmy? Tylko nie mów że to "przeczucie"))

Treyna ze smakiem jadła Pizzę. Wstyd się przyznać, ale jadła ją pierwszy raz w życiu. Był to też najspokojniejszy posiłek po ucieczce. W Oldtown na atak nie ma co liczyć, nawet Arcykonsul nie odważyłby się walczyć tu z Semantami, za bardzo ceni tutejsze zabytki. Wyrywając się z myśli zapytała elektrycznego kolegę. - Przedstawisz nam się w końcu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Fakt, Ciebie nie było widać. Jednakże wiadomym było że szwenda się przy Tobie dwóch innych semantów. Z tego co kojarzę jeden ruszył do kryjówki,a drugi po pizzę. Biorąc pod uwagę, że moja postać nie urodziła się wczoraj i jest drugą co do wieku założyłem, że paru ludzi zdążyła poznać. Dzięki informacji od jednej z takich osób wystarczyło znaleźć sznurek, a nie kłębek.. Jeśli Cie to uspokoi nikogo nie zamierzam zabijać, a raczej ujawnić motywy i cześć historii mojej postaci ;) ))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy chłopak zobaczył broń, to dotarło do niego tyle, że w sumie w samochodzie mało jest przedmiotów do znokautowania kogoś. Zostawało jedynie drastyczne ruszenie samochodem, bo w końcu to też mógłby zrobić. Ale najwyraźniej, to nie była broń na niego. Zresztą, co za problem, wytrącić komuś broń z dłoni, w razie czego?

- To chyba poczekam tutaj - stwierdził. W sumie średnio chciało mu się wychodzić na zewnątrz, jeszcze zobaczy coś, że i on będzie w większym niebezpieczeństwie. - I co do roboty, nie wnikam. - Wzruszył ramionami, z drugiej strony jednak ciekaw był o co chodzi. "Nie mieszaj się, nie dopytuj. Nie twój interes" skarcił się w myślach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabójca zamknął drzwi i wszedł do kamienicy, a później po schodach na drugie piętro. Schował broń za marynarkę. Zapukał do mieszkania numer 7.

- To ja, Krasus - drzwi otworzyły się. Stał w nich mężczyzna w średnim wieku.

- Panie Krasusie - widać było ulgę na jego twarzy. - Wiedziałem, że Pan przyjdzie. Tak jak pan mówił. W razie kłopotów dzwonić. Zapraszam - gospodarz zachęcającym ruchem ręki zaprosił gościa do środka. - Adrienne. Zrób Panu herbaty - żona rozmówcy poszła w kierunku kuchni.

- Nie trzeba. Proszę usiąść - wskazał żonie miejsce na kanapie. - Dostałem również telefon od twojego pracodawcy - twarz mężczyzny przybrała blady kolor. - Zdradziłeś go?

- Ale Krasus oni porwali mi córkę - wskazał na dziecko bawiące się w rogu. - Chcieli zrobić jej...

- Zdradziłeś - spytał spokojnym głosem zabójca.

- Tak, ale - Krasus wstał wyciągnał broń i zastrzelił mu żone. - Ale... - mężczyźnie załamał się głos.

- Pomagam ludziom, ale nie toleruję zdrajców - dodał po czym oddał kolejny strzał między oczy gospodarza. Następnie wycelował dziecku w głowe i nacisnął spusg. Dla pewności strzelił każdej ofierze w serce. Wyszedł z mieszkania i schodząc po schodach wyciągnął telefon i zadzwonił.

- Tak. Robota wykonana. Pieniądzę przelej na konto. Pamiętaj. Dzwoń w razie problemów - rozłączył sie i wyszedł z budynku. Wsiadł do samochodu i spytał - jedziemy dalej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...