Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

((Oficjalna waluta to Szekle, watość 1sz = 50gr))

-Tak czy inaczej musimy iść przez Smoother, pchanie się przez Cytadelę mi się nie widzi. W slumsach nie jest zbyt bezpiecznie. Nie mówię tu o gwałtach, zabójstwach i rzeżączce, tylko o policji i wojsku. Dalej obstawiam kanały. - Treyna popatrzyła bez przekonania. Zwróciła się do kablowego podróżnika - A Ty? Jak uważasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panie Jupiter - lokaj stanął obok Krasusa.

- Masz coś - spytał zabójca odpalając papierosa.

- Tak. Jest aktualnie najbardziej poszukiwaną osobą na wyspie. Szczerze. Nie wróżę jej długiego życia. Za jej głowę proponują 100 milionów szekli.

- Sporo. Nie patyczkują się. Nie wiem co jest bardziej kuszące. Przekabacić ją na naszą stronę czy zabić - Krasus zamyślił się. - Jeszcze coś?

- Vito Konkellone ma dla pana zlecenie. Rutynowe.

- Powiedz mu że zajmę się tym jutro. Dzięki Rupercie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli chodzi o kanały wiem jak skombinować stroje to nie będzie trudne dajcie mi jakieś 10 minut i wracam - powiedziałem wyciągając telefon z kieszeni.Odszedłem na parę kroków i zacząłem rozmawiać - Leo mam sprawę pożycz mi 3 stroje robotników kanalizacyjnych i przynieś je do tego samego schowka co zawsze będę tam czekać z chajsem. - skończyłem wróciłem się - No to dajcie mi jakieś 10 minut maksymalnie i mamy załatwione stroje - powiedziałem wspinając sie na dach budynku.

Edytowano przez SandroX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili byłem już na dachu i ruszyłem w stronę mojego ulubionego schowka tym razem to Leo był pierwszy i czekał na mnie ze sprzętem - Cze - przywitałem przyjaciela i przekazałem mu pieniądze, a samemu odebrałem przebrania i ubrałem plecak na plecy - Będę wieczorem chyba w razie czego będę dzwonić - pożegnałem się i ruszyłem w drogę powrotną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Treyna spuściła głowę, wiedziała że to pytanie nastąpi, ale nie sądziła że tak szybko. Spojrzała chłodno w oczy Lucasa. - Za dużo. - odpowiedziała krótko - Straciłam rachubę. Kilkuset w ciągu...7 lat "kariery"? O wiele za dużo.

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna spuściła głowę i popatrzyła w oczy Lucasowi. - To nigdy nie był mmój wybór. Zawsze ćwiczona do zabijania Semantów. Od dziecka tylko to jedno wpajane. Nieważne ile o tym myślisz, boisz się porzucić jedyne życie jakie znasz. Nawet jeśli wiesz że robisz źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No już jestem !- powiedziałem ochoczo pojawiając się jako prąd wyciekający z kabla od lampy. Gdy już byłem w swojej postaci podałem im stroje - Nałóżcie je na to co na sobie macie będę musial je oddać w oldtown po drugiej stronie kanałów - dodałem samemu sie ubierając

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Everest dokuśtykał się do swojego domu, jednak przyszło mu to z wielkim trudem. Wszystko zapowiadało, że nie przyjmie żadnej pracy przez kilka dni, ale srodze się mylił. Na podłodze prze drzwiach leżał list. Po przeczytaniu go stwierdził, że przyjrzy się celowi. – Nie zabiję nikogo ­– powiedział sam do siebie, w nadziei, że jego pracodawca to usłyszy. Everest nalał sobie Burbona, postawił szklaneczkę koło łóżka i położył się na nim. – Na dziś koniec wrażeń – wyszeptał odpływając w krainę snów. Do zachodu było jeszcze daleko, ale zmęczenie, alkohol i sińce - choć te bardziej szkodziły - sprawiły, że ze snów wyrwało by go tylko włamanie do jego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tak. Ruszajmy.

We trójkę ruszyli kanałami pod miastem do Oldtown. Mieli krótkie starcie z jednym oszalałym Semantą który siedział w kanałach od kilku lat. Mimo próby uspokojenia sytuacji musieli go zabić bo jedyne co chciał zrobić to ogłuszyć ich swoją mocą ciszy i zjeść. W końcu wyszli w bocznej uliczce w Oldtown. Zabudowa była tu zupełnie inna niz w reszcie miasta. W większości marmurowe albo granitowe budynki z czasów starożytnej cywilizacji. Rozebrali się z kostiumów. Treyna odetchnęła świeżym powietrzem. - Dobra. - powiedziała czujnie - Zanim coś zjemy, wypada iść pod ten adres. Najpierw...organizacja. Potem przyjemności, zgadzacie się?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Cała trójka udała się pod wskazany adres. Mieszkanie było średniej wielkosci, w dodatku puste. Jedyne co bylo w środku to konserwy, telefon, a także klucze obok i kartka z numerem. Dziewczyna spojrzała na obydwu towarzyszy i wykręciła numer na telefonie. "To wszystko zalatuje jedną, wielką konspirą."

((Nie siedźcie tak beczynnie. Jak nie macie co robić to postarajcie się znaleźć pozostałych :v))

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Zgubiłem rozeznanie kto i gdzie aktualnie jest niestety :v A sam nie chciałeś żeby wszyscy wbijali na dach bo prędzej czy później i tak się spotkają XD Poprowadzę sobie wątek sam ze sobą, póki nie znajdę pomysłu na sensowne interakcje ;; ))

Sonny udał się do najmniej przyjemnej dzielnicy z możliwych. Gdyby nie zmuszały go okoliczności to z pewnością trzymałby się z daleka od tak bardzo patrolowanych obszarów. A dzisiaj wojskowych było naprawdę więcej niż zazwyczaj. "Muszą kogoś szukać" pomyślał, zarzucając na siebie podartą, za dużą bluzę i zakładając kaptur na głowę. Lepiej się nie wyróżniać jakoś specjalnie. 
Dotarł do średnio przyjemnie wyglądającej spelunki dla miejscowych i aż skrzywił się, czując smród zapijaczonych tutejszych. No nic, nie chciał tu być dłużej niż to konieczne. Usiadł w miejscu, w którym zazwyczaj czekał na gościa, któremu przekazywał podrobione papiery, w międzyczasie zamawiając coś do picia, choć nawet tego nie tknął, bo grunt to żeby nikt się nie przyczepił, że przesiaduje tu od tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus wyszedł z rezydencji. Nie miał zbyt wiele do roboty. Postanowił, że sprzątnie cel jeszcze dzisiaj. W szczególności, że znajdował się w Oldtown. Wolał nie czekać aż zmieni kryjówkę. Wsiadł do samochodu i ruszył przez Ajacco w kierunku slumsów. "Nigdy nie mógł zrozumieć jak to miasto funkcjonuję. Nie mogło być na poważnie odcięte od reszty świata." Jego rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Spokojna piosenka różowowłosej gwiazdy, która ostatnimi czasy zyskiwała popularność.

- Krasus Jupiter, słucham - powiedział odbierając telefon i rozglądając się za patrolami.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Ciekawe kto to, no tyle co wiem to to że na pewno semanta bo niby po co nasza trojka miałaby tu przyjść ? Hmmm... A może nie to na pewno nie jej mieszkanie. Więc czyje? Na pewno widziałem te osobę już kiedyś sam mam kryjówkę niedaleko " - myślałem i usiadłem po turecku na podłodze wzdychając przy tym w zamyśleniu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Krasus? - Treyna wzięła głęboki oddech i podeszła do okna. Piękny widok na Oldtown dziś wydawał się mmdły. - Jesteś... - tu zawahała się i dokonczyła w taki sposob zeby ewentualny podsłuch nic nie zrozumiał - ...tym kolesiem od...akupunktury z centrum handlowego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus odłożył worek w pomieszczeniu, które w tym mieszkaniu szumnie nazywało się "kuchnią". Szybko przeprał ubrudzone ubrania, zmieniając je. Odświeżony wyciągnął trochę pieniędzy z koperty, resztę odkładając do skrytki pod łóżkiem. Miał zamiar zrobić sobie nalewki z ostrymi papryczkami, ale brakowało mu najważniejszego składnika. Znał jednak miejsce, w którym mógł uzupełnić braki o coś lepszego niż 40% metanolu, całkiem blisko jego domu.

 

Wszedł do baru i od razu podszedł do kontuaru, na którym spod warstw brudu grubości paznokci wyzierało drewno blatu. Szybko złożył zamówienie i dał barmanowi pieniądze. Ten wysłał pomocnika na zaplecze po butelkę.

Z braku lepszego zajęcia zaczął oglądać klientelę - lokal już zdążył obejrzeć sobie wiele razy. Tym razem jednak było coś, co zwróciło jego uwagę na dłużej - była to dziewczyna w za dużej bluzie, z swoją twarzyczka i higieną pasująca do tego miejsca jak diament do chlewu.

Kilku miejscowych też ją zauważyło. Najwyraźniej nie przeszkadzał im fakt, że mogli mieć córkę w podobnym wieku. Po ich zapijaczonych mordach było widać, że nie chcieli obronić jej przed niebezpieczeństwami Smoother.

Marcus westchnął. - Przydałoby się zrobić w życiu kilka dobrych czynów - mruknął do siebie i skierował swe kroki w ich kierunku.

[ukeź, margines społeczny i wieczne patrole - czy dobrze założyłem pisząc post, że twoja postać jest w Smoothers?]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Przy okazji zabijam nimi ludzi... I nie tylko - uśmiechnął się pod nosem. - Spokojnie. Telefony są czyste. Przynajmniej do końca miesiąca. Pierwsza sprawa. Jesteś w niezłym gównie. Wiesz, że za twoją głowę proponują 100 milionów szekli? Każdy bandzior marzy o tym, żeby spotkać cię na ulicy. Także radzę się nie wychylać - Krasus odpalił papierosa. - Druga sprawa. W szafie powinny być rzeczy na przebranie. Twoje ubranie rzuca się w oczy. Pod jedną z doniczek jest Colt. Radzę go mieć zawsze przy sobie. No i trzecia. Ci dwaj - zaciągnął się papierosem. - Nie radzę mieszkać w 3. W 2 można powiedzieć, że jesteście parą i wynajmujecie ode mnie mieszkanie. Spokojnie przejdzie. Przyjadę tam dzisiaj w nocy albo jutro rano. Jakieś pytania - spytał wjeżdżając do Smoother.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...