Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

"Właśnie w sumie warto byłoby wiedzieć czy ma jakąś kryjówkę na zmianę że tak powiem no ja w każdym razie mogę przygarnąć z 3-4 osoby jak będzie trzeba powie sie że rodzina przyszła na stałe albo coś... No w puszczaniu bajerów jestem dobry" - myślałem dalej "W sumie Leo już ze mną nie mieszka więc na upartego sąsiadce powiem ze brakuje mi towarzystwa i wynajmuje pokoje dzieciakom w zamian za utrzymywanie porządku gotowanie i takie tam" - wstałem z ziemi podszedłem do okna

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(( Tak tak, dobrze, ja tylko zapominam nazw tych dzielnic, a czasem czyste lenistwo nie pozwala mi zajrzeć do pierwszego posta ))
 

"Spokojnie, wdech i wydech, nie wkurzaj się, nie chcesz tu zrobić rozróby nie panując nad sobą i rzucając przez to czym popadnie" powtarzał sobie w myślach, coraz bardziej wkurzając się z powodu, że koleś, któremu miał coś dostarczyć już dość długo się nie pojawiał. Za długo. Tacy raczej jednak byli punktualni, więc albo coś go zatrzymało na tyle, że zrezygnował, albo od początku nie miał zamiaru się tu pojawić, a może kombinował coś innego. 

W każdym razie na chwilę obecną zastanawiał się co ma zrobić z tymi wszelkimi obleśnymi kolesiami, którzy właśnie gapili się na niego jak wygłodniałe wilki na surowe mięso. Na dobrą sprawę, jak wyjdzie stąd teraz sam, to zdecydowanie ktoś za nim polezie. W sumie na dworze mógłby kogoś takiego znokautować celnym rzutem czymkolwiek co będzie pod ręką, bo wbrew pozorom trochę jednak nad tym panował - problem w tym, że ryzykowałby w ten sposób zdemaskowanie się przy jakichś wojskowych, których były całe masy.
Cały czas obserwował ludzi wokół, przez co udało mu się przyuważyć jakiegoś starego dziada przysuwającego się do niego bliżej. Jak na nieszczęście, to na pewno nie był ten z którym się tu zgadał, widać po gębie o co mu chodzi. Zwrócił też na moment uwagę na jakiegoś mężczyznę podchodzącego do innych facetów, którzy się tak podejrzanie na niego gapili. No cóż, może znajomy? Zresztą nie ważne, musi stąd jakoś niepostrzeżenie zniknąć. Odsunął się w bok, z dala od dziada, próbując wyhaczyć moment na to, by stąd zwiać, gdy tamten jegomość zagada tą resztą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Długo mamy tu siedzieć? Nie powinniśmy się zacząć organizować? - Treyna miała do Krasusa więcej pytań niż była w stanie mu zadać - No i nikt nas nie widział. Najwyżej oni wynajmują je we dwóch, ja z racji mojej popularności się stąd nie ruszam. A co do nagrody...może po dzisiejszej akcji podskoczy. Masz możliwość zebrania tu innych Semantów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Czekaj... Co!? - czy ja naprawdę zaplątałem się. W jakąś konspirę? Nie ważne... Oby to sie nie wydało zbyt wcześnie. Inni semanci?, Dobra a teraz tak co ja potrzebuję kupić do mieszkania..." - stanąłem w oknie i oparłem się o parapet z wrażenia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus szybko zlustrował mężczyzn. Wszyscy zataczali się po większej ilości alkoholu. Jeden ciągnął za sobą stopę. Drugiemu brakowało dwóch palców na dłoni. Wszyscy mięli czerwone oczy. Pijacy i nic więcej.

Najbliższego uderzył otwartą dłonią w ucho. Przed jego upadkiem zdążył podciąć i rzucić na ziemię drugiego. Trójka zwróciła na niego uwagę, pozostał tylko menel najbliżej dziewczynki. Pociągnął go za ramię i przybliżył do siebie.

-Sp**** - warknął. - Ale już. I zabrać swoich kumpli.

Ustąpili. Lata w Smoothers nauczyły go, że czyny muszą poprzedzać słowa. W innym wypadku próbowaliby pokazać zęby. Szybko by je stracili. A tak skończyło się dla nich na siniakach. Powinni dziękować mu, że wybrał opcję korzystniejszą dla nich.

Pozostała jednak dziewczynka. Idąc zastanawiał się, co może robić w takim miejscu. Większość kobiet w takich miejscach było większych od reszty bywalców i równie stara co oni. Ta mała jednak wyłamywała się z tego schematu.

[To twoja postać uciekła czy nie?]

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(( W sumie to miał zamiar zwiać w trakcie rozróby, którą robiła Twoja postać, ale ogółem daleko nie jest, praktycznie tylko kawałek dalej na zewnątrz, więc jak chcesz to możesz na niego trafić czy coś :v ))

Rudzielec chciał skorzystać z okazji i w tym wszystkim usunąć się bezpiecznie na zewnątrz, ale w sumie coś mu tu dziwnie nie pasowało. Bo jak dziwnie wywnioskował, właśnie ten obcy mężczyzna go.. obronił? Przecież to się kupy nie trzymało. W Smoothers ktokolwiek przejmował się kimkolwiek? W ten oto idiotyczny sposób, Sonny zamiast ruszyć dupę gdzieś dalej, stał teraz jak kołek, całkiem blisko miejsca z którego wyszedł, zastanawiając się co ma zrobić. W sumie to mógł chociaż podziękować zanim zwiał? Ale z drugiej strony.. to przecież mogły być prywatne porachunki, a tylko mogło wyglądać na to, że go broni. No i halo, nie traćmy czujności, pewności nie ma, że tamten facet też złych zamiarów nie miał. W każdym razie, na wojskowego "w cywilu", broniącego uciśnionych nie wyglądał, więc już w ogóle nie wiedział co robić. 

- Parszywy dzień, nie ma co - mruknął do siebie, naciągając mocniej kaptur na twarz. Chyba wypadałoby opuścić tą dzielnicę. A szkoda, bo jednak z kasą było coraz gorzej. - I weź tu sobie dorób czasem - znów powiedział do siebie. Po czym rozejrzał się wokół, zastanawiając się, czy jednak nie poszukać wśród tutejszych mieszkańców jakiegoś innego zleceniodawcy, czy na dziś se darować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wy tak na poważnie z tą walką - spytał Krasus wyrzucając niedopalonego papierosa za okno. - Poza tym nie jestem jakąś fundacją. Pomagam tylko tym, którzy za pomoc mogą się jakoś odwdzięczyć. Musiałbym mieć naprawdę dobry powód, aby pomóc w czymś takim - zabójca zatrzymał się z piskiem opon. Na drogę w popłochu wyszło kilku pijaczków. - Dobra.

Dokończymy rozmowę na miejscu - rozłączył się iczekał aż przejdą na drugą stronę ulicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus rozejrzał się dookoła. Dziewczynka ulotniła się niczym kamfora. Spojrzał na stolik, przy którym siedziała. Stał na nim kubek z miejscowym specjałem. Pełen. Zastanawiał się, czy to zdarzenie mogło mieć jakieś drugie dno. Wątpił w to. Pijaczkowie już uciekli, nie robiąc żadnego bałaganu. Jednak dziewczynka nie była w tym barze bez powodu.

To już nie był jego problem. Po chwili barman osobiście przyniósł mu flaszkę.

-Daj sobie spokój, Anthony - powiedział oschle. - I nie bij mi klienteli. Jeśli ich stracę, poczujesz to na własnej kieszeni.

Ten świat był parszywy. W takich miejscach od wielkiego dzwonu dzieje się coś dobrego, a wtedy co? Uratowana ucieka bez najmniejszego podziękowania, a właściciel przybytku strofuje go. 

Wyszedł na zewnątrz w kierunku mieszkania. Szybko zauważył rozkojarzoną dziewczynkę, stojącą kilkadziesiąt metrów dalej, najwyraźniej całkowicie nieobecną. Może jednak będzie miał szansę zaspokoić swoją ciekawość.

Usłyszał jak mówi sama do siebie. Najwyraźniej nie zauważyła go. Nic dziwnego - sposobem poruszania nie wyróżniał się z tłumu, ponadto flaszka także wtapiała go w otoczenie. Pierwszą myśl na ten temat odrzucił - gdyby tak było, nie bałaby się tych mężczyzn, ponadto ci wykłócaliby się z nim. Więc co to było?

Złapał ją za rękę. Uratował jej cnotę i miał prawo dowiedzieć się co wpadło jej do głowy.

-Co robiłaś w takiej spelunie? Bo na pewno nie czekałaś na rodziców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze świata rozmyślań na ziemię sprowadziło go to, że poczuł jak ktoś łapie go za rękę. Pierwszy odruch kazał pieprznąć tego kogoś z całej siły, ale na szczęście zorientował się, że to był ten koleś z baru, który raczył wcześniej bawić się w obrońcę. Chociaż jakaś obdrapana cegła leżąca niedaleko zdążyła się już lekko poruszyć z miejsca dzięki pierwszemu odruchowi, ale raczej nikt nawet na to uwagi nie zwrócił. W takiej menelni to raczej wątpliwe, by ktoś na to patrzył. W każdym razie, chłopak przeklął się w myślach za to, że ostatnio ma za dużą tendencję do "zamyślania się" w miejscach publicznych. Coś mu to chyba nie służy. 
Dopiero po chwili dotarło też do niego, co właściwie owy "obrońca" powiedział. "Robiłaś?" "Czekałaś?", no tak, kolejny co to go wziął za dziewczynę. Teraz szybka analiza, co się bardziej opłaca, mówić kim się jest, czy nie. Mimo, że mylenie jego płci go koszmarnie irytowało, to jakoś to przebolał. Chyba nie warto zwracać na to uwagi, przecież i tak nigdy tego kolesia więcej nie spotka, znając życie. 
- Nie twoja sprawa - powiedział krótko. - Ale dziękuję za pomoc - dodał szybko, uświadamiając sobie, że nieprzyjemne odzywki mogą mu zafundować niezłe lanie od tego kolesia, bo w końcu widział już go w akcji. Swoją drogą, jedne co go trochę mogło zdradzać to głos. Nie był jakiś specjalnie gruby, ale jakby nie patrzeć, wyjątkowo niski jak na tak młodą dziewczynkę. - Mógłbyś mnie puścić? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Rozłączył się...- Treyna powiedziała to cicho i krótko. Odłożyła telefon i mocno zacisnęła pięści - Musimy czekać tu na niego. Chcecie iść coś zjeść, to idźcie. Ja tu zostaję, mam zbyt wielu...fanów. Przyniesiecie mi coś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może trochę szybciej - powiedział do pijaczków wychylając się przez okno samochodu. Kątem oka zauważył jakiegoś draba zaczepiającego dość drobną postać. "Krasus nie mieszaj się. To nie twoja sprawa. Nie jesteś jakimś obrońcą uciśnionych. Podjechać czy nie? Dobra. Poczekam na rozwój sytuacji. Może po prostu pyta o drogę... Kogo ja oszukuję."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co rozumiesz przez "nic normalnego?" - Zmarszczył brwi, chowając obie ręce do kieszeni, od razu po tym jak ten go puścił. Nie chciał na dobrą sprawę mieć bliższego kontaktu z kimkolwiek stąd, tak w ramach ostrożności. Łatwiej uciekać jak ewentualny napastnik cię od razu nie trzyma, nie? Zrobił też mały krok w tył, by po prostu odsunąć się na odległość, względnie bardziej bezpieczną. Pokręcił tylko głową na boki zrezygnowany. - Interesy, jeśli można to tak nazwać, choć dziś parszywy dzień i nic z nich nie wyszło. Tyle wyjaśnienia wystarczy?

Sonny zaczął uważnie przyglądać się mężczyźnie. Na oko zdążył ocenić tyle, że był od niego zdecydowanie starszy, a tak poza tym, to w sumie nie miał zielonego pojęcia z kim miał właśnie okazję rozmawiać. I nadal coś mu nie pasowało. Czemu on w ogóle go obronił?

- Właściwie to czemu będąc w takim miejscu bawisz się w obrońcę uciśnionych? To dość... niespotykane tutaj. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" I co mam iść z nim czy zostać?" - Wiesz co najlepszym rozwiązaniem chyba były by dwie może trzy większe pizze coś czuję że nie będziemy sami dać ci szekli ?- zapytałem

Edytowano przez SandroX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Starczy - odpowiedział najpierw na pierwsze pytanie. Drugie było zdecydowanie trudniejsze. Nie mógł odpowiedzieć, że był to impuls - bo to w pełni też nie było prawdą. - A dlaczego nie, skoro nic mnie to nie kosztowało? - odpowiedział w końcu w najbardziej wymijający, jego zdaniem, sposób. - Na następny raz radzę wybrać sobie na spotkanie ciemną uliczkę i mieć nóż w dłoni. Sama  wiesz, jak nienormalne w Smoothers jest otrzymać pomoc.

Odwrócił się i odszedł.

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Chcecie to idźcie obydwaj. - Treyna opowiedziała wymijająco. Popatrzyła na nich. Byli w większym zagrożeniu niż myślą. "Scriptum Omega" pomyślała krótko. To prawdziwy powód jej ucieczki. - Uważajcie na siebie. Jeśli musielibyście walczyć. Rozwalcie coś. Tak bym was usłyszała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu nadszedł wieczór. Podróżny grajek zakończył swój występ na scenie, odebrał zapłatę i udał się coś zjeść. Kupił sobie kolejną kawę oraz pizze, torą zajadał ze smakiem. Siedział przy stole i nagle zadzwonił jego telefon: - Ta słucham... No witam. Masz coś? .. Mhm...  - Przestał przeżuwać i słuchał. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. -  Gdzie... Zaraz tam ruszę... ZNAJDŹ JĄ. Zadzwonię na miejscu. - Rozłączył się i schował telefon. Dokupi jeszcze trzy kawy i ruszył pędem przez miasto.

Edytowano przez Parabellum Edge
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki za radę - rzucił tylko za odchodzącym mężczyzną. "W moim wypadku jakikolwiek cięższy przedmiot w zasięgu się sprawdza, ale fakt, zostanę przy ciemnych uliczkach, pomysł z barem był faktycznie do kitu" dodał już w myślach, po czym uznał, że zdecydowanie wystarczająco długo już tu przebywał i najwyższa pora się stąd zmywać. Zerknął w stronę ulicy, na której stało jakieś auto, przepuszczające zataczających się pijaków, ale w sumie nie interesował się tym jakoś bardziej. Chociaż skierował się w tamtą stronę z powodu, że jakby nie patrzeć, to wzdłuż ulicy najkrótsza droga, by wyleźć z tej nieszczęsnej dzielnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-N-Nie. - Treyna coraz bardziej gubiła się w myślach. "Powiedzieć im? Nie. Jeszcze nie." Patrząc wciąż w okno spojrzała na stojące w oddali kształty cytadeli. Westchnęła cicho. - Idę się przebrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"No i dobrze. Zostawił ją." Krasus spojrzał dziewczynie w oczy. "To jednak chłopak. Co nie zmienia faktu, że z takim wyglądem w tej dzielnicy."

- Wszystko w porządku? To nie rozsądne, aby z takim wyglądem poruszać się po Smoother.

"Albo ma mocne plecy u kogoś w dzielnicy albo jest semantą. Pierwsze jest mało prawdobodobne. Czyli to musi być to drugie."

- Jadę w kierunku Oldtown. Zmierasz w tamtym kierunku - spytał tylko z grzeczności, bo wątpił, żeby przyjął jego oferte.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Everesta że snu wyrwał dzwonek telefonu. Zdenerwowany podniósł słuchawkę. - Czego?! - wrzasnął do telefonu. Dzwonił ten sam zleceniodawcy co zawsze. Zwykle było to większe kradzieże i jakieś szpiegostwa. Więc i tym razem tego się spodziewał. - Słucham?! Ja nie zabija, dotego semantów- wrzasnął niekryjąc zdenerwowania. Everest ze swojej grzeczności wysłuchał całej oferty. - Ile jest warta? - spytał - zobaczę co da się zrobić. Odłożył słuchawkę poczym przeklnął pod nosem. - Trzeba ją znaleść - wyszeptał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...