Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

Po pięciu minutach siedzenia w ukryciu usłyszałem krzyk i strzał. Wychyliłem głowę i zobaczyłem jednego z więźniów postrzelonego w głowę. Jego krew prysnęła na resztę przerażonych semantów.

- Jeszcze ktoś? - zapytał tubalny męski głos. W tym momencie dojrzałem grupkę 3dzieciakow jeden z nich mógł być Olivierem. Wojskowy wycelował w pierwsze dziecko. Podszedłem bliżej - Ethan... Nathan... I... Olivier - wyliczył wskazując ich kolejno pistoletem. - Który pierwszy ? - zapytał dowódca mierząc to w Ethana, Nathana i Oliviera. I tak kolejnych parę minut. Po dłuższej chwili padł strzał na ziemię padł Nathan. - Dam wam szansę się chronić! - powiedział mężczyzna. - Jeśli unikniecie tego strzału tak aby żaden z was nie doznał obrażeń odzyskacie wolność - powiedział i w tym momencie na ziemię padł Ethan.

" Dlaczego jeszcze czekam na co ? " po drugim strzale moje nerwy były skołatane, wyciągnąłem yoyo żołnierz wycelował w Oliviera zaciągał spust w tym momencie moje yoyo przeleciało miedzy nogami chłopaka i zawróciło uderzając w pistolet i przewracając chłopaka drugie takie samo yoyo uderzyło w plecy mordercy i przeszedł przez nie prąd o śmiertelnym napięciu chłopak wstał z ziemi i wzrokiem przepalił kłódkę i mechanizm z polem siłowym w jednej z trzech klatek. Wybiegłem na środek tworząc elektryczną barierę jednak im dłużej ją utrzymywałem tym słabszy byłem a moje ręce i nogi zaczęły pokrywać siniaki. Wyciągnąłem 2 baterie podrzuciłem je w dwie różne strony podskoczyłem. I strzeliłem w nie błyskawicami fale elektryczne sparaliżowały wszystkich żołnierzy na parę minut Oliver skończył otwierać klatki wszyscy sie rozbiegli żołnierze nie wiedzieli kogo łapać. Wziąłem Oliviera na plecy i uciekłem z nim w głąb budynków oldtown. Za mną biegł ktoś jeszcze ni stąd ni zowąd biegł obok mnie - jesteś teleporterem? - zapytałem zdziwiony w biegu pisząc przy tym wiadomość do Treyny " jeśli nie chcecie się wpakować w kłopoty to zmieńcie kierunek drogi juz po sprawie nie wytrzymałem"

- Tak dzięki za uratowanie - powiedział semanta który się dołączył do wspólnej ucieczki - widzę że masz rany na rękach, pomóc ci w czymś? - zapytał

- Szczerze ? Możesz widzisz tamten budynek? - powiedziałem pokazując palcem na budynek w ktorym mieszka wuj Oliviera.

- No tak widzę - odparł przeniesiesz mnie tam ? - zapytałem

- Mogę ale musimy podejść trochę bliżej - odparł znów

- Okej Oliver podpal to - powiedziałem widząc goniących nas 2 żołnierzy. Chłopak podpalił sznurek a ja rzuciłem za siebie kulkę po chwili wybuchła raniąc goniących i obezwładniając ich. Skręciliśmy w następną uliczkę. Nowy przyjaciel złapał nas za ramiona i nagle pojawiliśmy się w budynku na korytarzu na 1 piętrze.

- Poczekaj tu - powiedziałem do semanty a sam z chłopakiem wszedłem do mieszkania - przyprowadzony a teraz zapłata bo jestem ścigany - powiedziałem i od razu dostałem to czego chciałem pamięć do procesora, schowałem ją w torbie i wyszedłem zamykając drzwi. - No jestem - powiedziałem przechodząc kilka kroków po korytarzu. - chodźmy do mnie będziemy bezpieczniejsi. - dodałem

- Tak w ogóle nazywam się Chad - powiedział facet i podał mi kartkę z numerem telefonu - zadzwoń jak wszystko ucichnie powiedział i zniknął.

" Szlag... Moje ręce całe sine nogi też... Trzeba będzie schować się gdzieś na jakiś czas, No w każdym razie mojej twarzy nie znajdą kamery zniszczone, nagrania również a wszyscy żołnierze wstrząs mózgu gwarantowany no poza tym jednym zwyrodnialcem który dostal takiego kopa ze nie wstanie" - szedłem korytarzem na klatkę schodową " W sumie wszedłem tu po zlecenie a wyszedłem kablami więc mam alibi bo obsługa mnie widziała tylko jak wchodziłem teraz widzą mnie jak wychodzę a kamer tu nie ma." Wyszedłem z budynku i spokojnie szedłem do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Sandrox co to za wprowadzanie nowych postaci bez wiedzy i zgody MG? Pomijając że egzekucje Semantów odbywają się tylko w cytadeli i wyglądają zupełnie inaczej. Zostaw takie rzeczy mi, bo to przekraczanie uprawnień jakie masz jako członek sesji. Zaliczę Ci ten post, ale to ostatni taki wybryk. Chcesz coś takiego odwalić to pisz na PW najpierw.))

Treyna spojrzała na Krasusa. Odezwała się zimno - Postaraj się go zwolnić. Nic nam po burdzie. - westchnęła - dasz radę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dastan wjechał do Oldtown. Rozejrzał się i ruszył w stronę jednego z budynków. W cieniu klatki schodowej stał mężczyzna.- To co to za zadanie?- zapytał go Dastan.- Masz mi załatwić taki oto samochód i nowe papiery.- odpowiedział mężczyzna. Dastan ziewnął.- Oto nowe papiery na auto i nowy dowód osobisty. Auto będzie podstawiony za dwie godziny dwie przecznice dalej.- mruknął.- Dziękuję.- powiedział mężczyzna.- Nie masz za co.- powiedział z uśmiechem i wyszedł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Za taką pierdołe nic mu nie zrobią. No i nawet jak ich uwolnimy to wątpię, żeby się do was przyłączyli. Choć większość ludzi to debile więc nie wiadomo - wyciągnął telefon i zadzwonił do jednego z policjantów zajmującego się łapankami.

- Słyszałem, że mieliście dzisiaj imprezę. I był na niej jakiś młodzik, który pokazywał wam - Krasus przerwał swój wywód. - Nie mówisz poważnie. Chcesz mi powiedzieć, że jakiś skończony idiota zaatakował konwój. - rozłączył się i powiedział. - Ten frajer zajął się sprawą bez nas robiąc hałas na całe Oldtown.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kroczyłem do swojej kryjówki" Boże dlaczego ja jestem tak impulsywny? Dlaczego ? Pytam się! Dlaczego nie potrafię sie powstrzymać gdy dzieje się zło na moich oczach? I dlaczego zawsze działam a potem myślę" - przeklinałem sam na siebie wchodząc do kryjówki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Everest w ciągu dalszym przemierzał kanały ściekowe. Niestety nadal czuł dziwne uczucie, które kazywało mu zawracać, lecz go ignorował. Nieopodal zobaczył światło na ścianie co go trochę zmartwiło. Podszedł powoli, widok rzucił go na przeciwległą ścianę. Napis na ciele wystraszył go najbardziej. Teraz nie miał wątpliwości, że musi się stąd wynosić, ale coś kazała mu się dowiedzieć kim jest ten który mu zostawił tę wiadomość. Wyostrzył swoje zmysły co spowodował że widział do kilku set metrów i słyszał jeszcze dalej niż widział. Ta zdolność pochłaniała bardzo dużo mocy i używał jej tylko kilka sekund. Wystarczyło jednak aby zobaczyć, że nic mu nie grozi. Natomiast usłyszał słowa tego który zostawił mu wiadomość. Zawrócił i zaczął biec do wyjścia, musiał udać się do Bena, teraz każdy kto chciał zdobyć nagrodę musiał znać ryzyko, a nikt nie mógł rozgłosić tego lepiej.

(( Mam nadzieję, że ta moc nie jest zbyt OP))

Edytowano przez UMBRA
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Co. Za. Kretyn. - Treyna ukryła zażenowana twarz w dłoniach. Popatrzyła na Krasusa. Nachyliła się do niego i szepnęła. - Na miejscu coś Ci powiem. Ważnego. Wolę żeby Ci dwaj nie wiedzieli.

***

Łowca wybił szybę w oknie w mieszkaniu Krasusa. Krew. Wszędzie krew. No i kilku martwych kolesi którzy to sprzątali. A także...- Kamyczki. Malutkie. Zupełnie jak Twoja szansa na przeżycie Treyno. - powiedział do siebie i oblizał wargi. Wtem zadzwonił do niego telefon. Głos poinformował go o wypadku przy łapance przy Sillens i Oldtown. Łowca ruszył na miejsce. Gdy dotarł na miejsce i zobaczył scenę nieudolnych policjantów, trzy trupy Semantów i brak reszty złapanych wpadł w gniew.

Landrax rzucił policjantem o ścianę. Był wściekły. - Banda partaczy. - syknął. Bogu dzięki nie pozbierał sfer. - Jeff chwycił trzy sfery do ręki. Spojrzał na funkcjonariusza i ryknął. - Idź z tymi kulami do cytadeli. Dostarcz to Arcykonsulowi. Ja kontynuuję polowanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie kiepsko. Jesteśmy w czarnej dupie. Jak tak dalej pójdzie to znajdą ją jeszcze dzisiaj - wydywało się jakby Krasus zignorował to co szepneła do niego Treyna. - Mogę przedłużyć czas na ucieczkę. Choć pewnie ściga nas jeden z Braci Gromu. Czyli praktycznie jesteśmy martwi. Potrafią oni wyczuwać semantów na odległość. A co dopiero czterech w jednym samochodzie - na twarzy Krasusa było widać zmęczenie i zmartwienie. "Byłem dzisiaj zdecydowanie za miły. Teraz się to mści."

- Masz. Wybierz numer Ruperta i powiedz mu, że ma rozpuścić plotę o następującej treści. Podobno ukryłaś się w Minedistrict i masz zamiar malutką łódeczką udać się do Bayment. Niech przez przypadek wygada to komuś z za długim jęzorem. Tyle - przyśpieszył trochę. Byli już niedaleko Peunion.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Bracia Gromu. Jeffrey i Damazi Landrax. - Treyna przełknęła ślinę na myśl o nich - Dwóch braci Łowców. Jedni z najlepszych ludzi Arcykonsula. Z dwojga złego wolałabym by ścigał nas Damazi, do niego można próbować mówić. Ale jeśli któryś z nich nas ściga to jest to Jeff. A w tym wypadku jesteśmy...w bardzo...kiepskiej sytuacji. Jeffrey jest...niezrównoważony psychicznie, delikatnie ujmując. I fanatycznie oddany Arcykonsulowi. Jeśli przyjdzie nam do walki z nim to... - spojrzała na Lucasa i Sonny'ego. - Nie bawcie się w bohaterów tylko uciekajcie. To nie przeciwnik na nasze siły. Lucas, Sonny. Rozumiecie? - zapytała a potem wykonała to o co prosił ją Krasus i zadzwoniła do Ruperta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus spojrzał nad książkę na okno. Więcej dnia minęło niż zostało, ale biblioteki miały być otwarte jeszcze trochę czasu. A z "Ciekawości" pozostał już do przeczytania tylko ostatni rozdział i epilog.

Wstał, wziął portfel z fałszywymi dokumentami i wyszedł. Swe kroki skierował do Oldtown. Z własnego doświadczenia wiedział, że mają tam największy wybór. Wziął torbę, wyszedł z mieszkania i zamknął drzwi.


LeL, ten psychopata ma moc prawie identyczną z tą mojej postaci.

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dastan znudzonym krokiem poruszał się po Oldtown. Wreszcie znalazł auto gangstera który dał mu swoją wizytówkę. Z więlką radością stwierdził że to auto potrzebuje jego klient. Włamał się do samochodu, zapalił i czym prędzej pojechał na miejsce spotkania z klientem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Well, nie ogarniałem co się w ogóle dzieje, więc akurat XD ))

- Ano, w sumie to pasowałoby mi właśnie wysiąść gdzieś tutaj - odezwał się w końcu, sprowadzony na ziemię z zakamarków swoich przemyśleń nad tym wszystkim, co w ogóle się działo wokół. - Więc w razie czego, będę czekał na ewentualny kontakt. Chociaż wątpię, byś czegoś ode mnie potrzebował no, ale. - Uśmiechnął się jeszcze lekko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Już idziesz? - zapytała Sonny'ego Treyna. - Poczekaj aż dojedziemy do Peunion, to o wiele bezpieczniejsze miejsce od Sillens. No i...przemyśl dołączenie do naszej sprawy. Każda para rąk się liczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dastam dojechał na umuwione miejsce. Peunion. Tu się wychował i z tąd go zabrali. Westchnął cicho. Podjechał na miejsce. Wziął pieniądze a klient odjechał. Chłopak usiadł przed swoim domem i włożył lizaka do ust. Zaczął nad czymś rozmyślać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus zatrzymał samochód na uboczu.

- Miejmy nadzieję, że do zobaczenia - powiedział do Sonnego. Wysiadł i ruszył w kierunku najbliższego sklepu. Kupił papierosy i z jednym już odpalonym wracał do sematów.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...