Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

((Ale ten post ma ten sam wydźwięk.))

- Tak wyszło. Pierwszą żonę poznałen krótko po śmierci ojca. Mimo to miałem jakieś pieniądze i wyciągnąłem ją z Smoother. Bardziej kochała moje pieniądze niż mnie samego. Pewnego dnia zobaczyła jak zabijam całą rodzine pewnego jegomościa. Chciała na mnie donieść, a jako, że wtedy nie miałem jeszcze takiej reputacji więc ją zabiłem - usiadł sobie na trawie przy Treynie. - Druga była żoną pewnego gangstera. Małżeństwo z korzyściami. Mimo to się kochaliśmy. No, ale w tym świecie nie można mieć rodziny. Wysadzili mój dom w Clabbermount. W teori miałem tam być. Mnie nie było za to była ona - westchnął przeciągle. - To chyba tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ał. Przykro mi. Jeśli to cokolwiek dla Ciebie znaczy. - ppowiedziała Treyna ze współczuciem. Myślałeś jeszcze o tym by się ożenić?

***

Amy bawiła się poduszką na zakrwawionej kanapie w mieszkaniu Krasusa w Oldtown. Była znudzona sposobem w jaki Landrax szuka Treyny. Ten koleś jechał tylko i wyłącznie na szukaniu samej dziewczyny, nie jej sojuszników. W końcu powiedziała do niego - Jeffuś, może chcesz porady?

-I tak nie mam nic do stracenia, nie? - Łowca spojrzał na trzynastoletnią Amy nieco zirytowany. Nie lubił jak śledzenie się przedłużało. - Lepiej dla Ciebie żeby była sensowna.

-Tak, tak. - Amy wzniosła oczy do góry. "Jeffuś jest taki nerwowy" - To jasne że Treyna nie działa w pojedynkę. Z tego co wiemy ukrywała się tu i stoczyła w tym miejscu też walkę z jednym z Semantów. Ale teraz pomyśl Jeffuś. Czyje to mieszkanie?

-Tej szychy, Krasusa. - Landrax powoli doznawał olśnienia chociaż głównie skupił się na tym by za tego "Jeffusia" nie zabić Amy.

-No właśnie Jeffuś. I ja jestem za tym by po prostu sprawdzić każde jego mieszkanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jakby arcykonsul stanął przede mną, bezbronny i bez swoich ludzi, sekundę później byłby już martwy - odpowiedział po chwili Marcus. - Jednak czy ten sk****** kiedykolwiek był w takiej sytuacji? 

Zostawił pytanie zawieszone w powietrzu. Znalazł kartkę i długopis. Zapisał swój numer.

-Dzwoń jak rozwiniesz tą swoją rebelię poza ten pokój. Nie wcześniej. Nikomu życia nie uratowałem i nie jestem odpowiedzialny za nikogo.

I wyszedł. 

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wziąłem kartkę i zapisałem numer w telefonie " Zadzwonię wcześniej niż ci się wydaje " - dodałem w myślach 

- No Dastan za prędko to ty nie pochodzisz. Chcesz coś na wzmocnienie ? - zapytałem życzliwie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czy myślałem? Tak - zgasił papierosa. - Uznałem jednak, że to niebezpieczne. Także nie szukałem - telefon Krasusa zaczął dzwonić. - Wysadzone. Ok. Strzelają do cywili u szukają sprawcy. Ok. Ktoś był w moim mieszkaniu w Oldtown. Nie ok... Wyślij mi sms-em mieszkania zastępcze. Narka - rozłączył się. - Ja uciekam. Pewnie jutro przyjadę i zmienię wam lokum. Znowu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Landrax. To musi być on. - Treyna zacisnęła gniewnie pięści i po chwili się rozluźniła - Strzelają? Typowe dla Arcykonsula. Przy okazji pewnie zrobią łapankę czy dwie w Smoother i poślą ich do Minedistrict. No dobrze. Idź. I...uważaj na siebie. - Powiedziała Treyna i wróciła do domu. Spojrzała na Lucasa i stanęła obok niego. - Jeśli masz wątpliwości to masz ostatni gwizdek. Kiedy dojdzie do konfrontacji z Landraxem będziesz w tym samym bagnie co ja. Ten człowiek raz zobaczy Twoją twarz i ją zapamięta na zawsze, masz to jak w banku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

-Hah, uwierz mi wicherku że to nie jest takie proste gdy w grę wchodzi Landrax. - Treyna zaśmiała się. - Ale dobrze że jesteś zdecydowany. Tego potrzebuje teraz każdy Semanta. Problem leży w tym że nie wiem jak ich wszystkich zebrać. Paradoksalnie to przydałby się Jeff i jego zdolność wyczuwania innych Semantów. Chociaż na jego pomoc to bym nie liczyła, to najwierniejszy piesek arcykonsula ze wszystkich. Miałeś kiedyś do czynienia z jakimkolwiek Łowcą poza mną?

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Z jednym. Nie wiem jak się nazywał, ale wiem że pozbawiłem go ręki. W sumie siebie prawie też ale to już inna historia. - stwierdził. - Znaczy wcześniej chciał mnie złapać, ale kiedy doszło do konfrontacji to stracił rękę dzięki czemu ja zwiałem i potem go nie widziałem. - dodał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus wsiadł do samochodu. Wyjechał z garażu i ruszył w kierunku Ajacco. Wyciągnął telefon i wystukał numer.

- Jest jakaś robota, Rupert? Najlepiej w drodze do Ajacco. To był długi dzień i muszę odpocząć. Smoother? Jakiś diler, który się nie rozlicza? Mam zabić wszytkich? Oki. Pościel mi łóżko i zaproś jakąś ładną dziewczyne. Powinnienem być w domu za mniej niż godzine. Do zobaczenia - rozłączył się i włączył swoją ulubioną płytę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ach, to Layne. Całkiem w porządku koleś, inni Łowcy pozbawili go potem życia. Ja sama raz byłam o włos od kary śmierci, po tym jak zawiodłam w schwytaniu Ciebie. Ale najwyraźniej Arcykonsul uznał mnie za zbyt ważną. Albo Łowca Reginald Birch go przekonał. Lubił mnie, nie wiedzieć czemu. A że zna się z naszym ukochanym przywódcą od dziecka to jest po nim i senatorach właściwie najbardziej wpływowy w tym mieście. I nie chodzi mi o to że ma hajs, tylko że umie przekonać Arcykonsula do wielu spraw. Szkoda że go nie pozyskamy dla naszej sprawy, tego jestem pewna. - Treyna tak się rozgadała że zapomniała przestać okazywać części wspominanych osób sympatię. - Wybacz, zapędziłam się. To może brzmieć dziwnie że o niektórych Łowcach mówię jak o starych znajomych, ale...wiesz jak jest z Łowcami. Wśród ludu budzą strach, wśród Semantów nienawiść, wśród wojska zazdrość albo i pogardę...tylko Łowca w Cytadeli traktuje innego Łowcę jak członka rodziny. Nawet jak są rywalami to leżą w tym samym bagnie. I tylko to łączy wszystkich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, z tej strony barykady najczęściej wygląda to tak że łowcy chcą cię zabić, czy jesteś dzieckiem, czy jesteś dorosłym. Po prostu chcą cię zarżnąć, za co? Za to że tak jak oni, masz moc. To nie jest zwykła nienawiść, to jest gorycz, strach i chęć zemsty za wszystkich pobratymców którzy przez nich zginęli. Znaczy najczęściej. - powiedział zakładając ręce za głowę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus wyjeżdżał właśnie z Peunion przyśpiewując przy otwartym oknie piosenki różowowłosej gwiazdy. "Ciekawe co tam u Sonnego..." Wyciągnął telefon i zadzwonił do chłopaka.

- Co tam, misiaku? Nikt Cię nie nagabywał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonny siedział spokojnie w swojej małej kawalerce, ćwicząc swoje zdolności, gdy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Odruchowo odebrał telefon, gdy ktoś do niego zadzwonił. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy usłyszał od niedawna znajomy głos.

- Och, jak miło że się martwisz - odpowiedział wesoło. - W ogóle, czym sobie na "misiaka" zasłużyłem? Ale wiesz, ogółem problemów nie mam aktualnie, ćwiczę - dodał zaraz. - Coś się dzieje, że dzwonisz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Martwię się o ludzi z potencjałem. Jadę właśnie przez Sillens i chciałem złożyć Ci propozycję. Słyszałem, że nie masz stałej pracy - zapalił papierosa i podgłośnił piosenekę. - Czy byłbyś gotów dla mnie pracować? Nie tylko podrabiać dokumenty. Zabijać, kłamać, szantażować i wszystko co najgorsze. Mówię o tym teraz, bo jadę do Smoother wykonać pewną robotę. Wiem, że jest późno, ale w mojej rezydencji w Ajacco jest wystarczająco miejsca. Później załatwię ci jakieś porządne mieszkanie. Poćwiczymy te twoje umiejętności na żywych celach. I tak dalej. Do co "misiaka". Spodobałeś mi się - Krasus zastanowił się nad tym co powiedział. - Może niekoniecznie w tym sensie. Nie zadawałeś pytań. Robiłeś co Ci kazano. Takich ludzi potrzebuję. Takim ludziom płacę. I takich ludzi szanuję. To, co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Domyślam się. Tylko, wiesz...zabijamy Semantów od dziewiątego roku życia, wiemy że musimy to robić, inaczej zabiją nas. - Treyna westchnęła cicho myśląc o wszystkich Łowcach dzielących ten sam los - Nie zrozum mnie źle, nie usprawiedliwiam postępowania któregokolwiek z Łowców, chodzi mi tylko o to że to nie tak że mamy jakikolwiek wybór.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz, z kłamaniem i szantażami to w teorii problemu nie będzie, ale w kwestii zabijania to ja doświadczenia nie mam - powiedział i zaraz zaklął, bo kubek który miał się przesunąć z jednego końca stolika na drugi zleciał na podłogę i się rozsypał. Zmarszczył zaraz brwi. - I w ogóle moje umiejętności leżą i kwiczą i zanim bym się nadawał do jakiejś poważniejszej roboty, to pewnie sam bym się wkopał na dzień dobry z tym wszystkim - dodał, patrząc na szczątki kubka. - Chociaż nie przeczę, że oferta całkiem w porządku, z tym że martwi mnie to, że może nie być ze mnie wystarczającego pożytku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Przejść na naszą stronę? Chwilowo po naszej stronie mamy ledwie kilka osób. Powinniśmy zacząć się jakoś organizować. I zbierać nie tylko Semantów, z pewnością są i ludzie którym się obecny stan rzeczy nie podoba. - Treyna spojrzała za okno i pomyślała o tym jaką potęgę stanowiłyby połączone siły Semantów i ludzi. - Co Ty na to żeby sprowadzić tu Killua?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nikt nie rodzi się zabijaką. A to prosta robota. Diler i jego naćpana rodzina. Nieprzyjemny gościu. Popróbujemy różnych scenariuszy. Może twoja moc działa lepiej w sytuacji zagrożenia? Wyjdzie w praniu. Jeśli nie masz nic przeciwko to wyślij mi swój adres sms-em. Ciao - rozłączył się i wrócił do śpiewania piosenki.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Och tak. W sytuacji zagrożenia, wkurzenia i innych takich potrafię zdewastować całe otoczenie" przemknęło mu tylko przez myśl. Zastanowił się chwilę. Długo nie pociągnie na samych pojedynczych zleceniach na papierki. Chwycił telefon i napisał esa do mężczyzny, zaraz go wysyłając. 

- No to decyzja podjęta - mruknął do samego siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jest i sms. No to jedziemy." Krasus wyciągnął telefon i skierował się pod wskazany adres. Wykonał jeszcze jeden telefon.

- Przywieź jakąś broń pod ten adres. Nie wiem. Jakiś pistolet i ewentualnie z 2 granaty. Tak, szybko. Dobra, narka - rozłączył się i skierował pod dom chłopaka.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Biorąc pod uwagę że Landrax go widział, jest ogromna szansa że zamierza go śledzić. - Treyna oparła się o ścianę - Coś czuję że to niezbyt bezpieczna kryjówka.

***

Landrax i Amy siedzieli przy stoliku w jakiejś kawiarni w Oldtown. Przed sobą mieli mapę miasta z zaznaczonymi na niej za pomocą krzyżyków mieszkaniami Krasusa. Amy trzymała w rękach plastikowy bączek którym co chwile kręciła po mapie. Jeffrey znudzony jadł kremówkę.

-Wiesz Amy, nie wiem co John Pawulon widzi w tych ciastkach. Są megaprzeciętne. - mruknął biorąc kolejną część dania na widelczyk - A tym bardziej nie wiem czemu się obijamy zamiast pracować.

-Bo stanęliśmy w miejscu i mamy celów tak dużo że nie wiemy od czego zacząć. - stwierdziła dziewczynka odgarniając swoje rude włosy do tyłu - Dlatego kupiłeś mi ten bączek. - dodała i zakręciła zabawką po mapie trzydziesty raz. Zatrzymał się ponownie w okolicach mieszkania w Smoother. - No i idziemy do biedoty. Tak mówi bączek.

-Twierdzisz że to co robiłaś miało sens? - Zapytał Landrax zakładając kapelusz

-A no. Rzucałam 30 razy, najwięcej wypadło przy Smoother. Czyli idziemy poobserwować rynsztoki, trędowatych i poszukamy Treyny. - powiedziała chowając bączka i mapę do kieszeni w bluzie. - Ciekawy ten pościg. Jakaś odmiana od znajdywania kogoś w godzine i wykańczania go pierwszym atakiem.

-Yhm. Chodźmy już. - Łowca rzucił drobne na stół i wyszedł z kawiarni. Popatrzył na idącą z przodu Amy. "To tylko dziecko. A nie wiem czy nie miałaby większych szans by zabić mnie, niż ja ją. Cholerna małolata."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...