Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

-Wybacz, że będę bezpośredni, ale na ile ty znasz lud? - zapytał się Marcus. - Do pracy Łowców jesteście werbowani, gdy jeszcze jesteście jeszcze tabula rasa. Ludzie odpowiedzialni za naukę was mięli dość czasu, by wpoić w was odpowiednie myślenie - Zastanowił się przez chwilę. - Czy były tam informacje, że moc bez odpowiedniego ukierunkowania zmienia człowieka w potwora, a wszyscy Semanci są znienawidzeni przez ludzi? Niestety, jest tu efekt podprogowy propagandy na Semantów. Spora część wykorzystuje swoje moce w nienajlepszy sposób. Większa jednak część ukrywa się, obawiając się, że kłamstwa to prawda. Czy jesteś chętna stworzyć świat dla oprychów ze Smoothers? Nie sądzę. A jeśli mówię tu o zwykłym robotniku, mającym rodzinę i dzieci, zdolnym do robienia za zapalniczkę podczas grilla? Dla kogo chcesz walczyć? Bo ja chcę robić to dla zwykłych Semantów, którzy chcą żyć w spokoju. Ale ci nie ruszą do boju tylko dla siebie. Będą chcieli, by żyło się lepiej także ich rodzinom. Dlatego chcąc stworzyć świat przyjazny dla Semantów, musimy stworzyć świat przyjazny dla wszystkich. A po co wtedy ograniczać się do sił Semantów, jak możemy zdobyć dla siebie także zwykłych ludzi? - Spojrzał jej głęboko w oczy. - Treyno, jeśli nas nie rozumieją spróbujmy pokazać im, że chcemy dobra wszystkich. Nie zabijajmy jednak nikogo ważnego. Nie prowokujmy jeszcze większej inwigilacji. Zacznijmy od drobnych czynów. Ot, umożliwienie ofiarom łapanki ucieczkę. Pokażmy im, że ktoś chce zmian. Sądzę, że jeśli jedno z nas uda zwykłego człowieka będzie najlepsze. Dajmy im też jakiś symbol. Pokazujmy go zawsze. I czekajmy, aż zobaczymy go na mieście. Naśladowcy pojawią się zaraz potem, najpewniej właśnie oprychy z Smoothers. Będzie to znak, że jakaś większa idea usprawiedliwia ich łaknienie krwi. Ale od czegoś trzeba zaczynać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna popatrzyła z powagą na Marcusa. W tym co mówił było trochę prawdy, ale... - Poleganie na ludzie jest jak stawianie domu na piasku. Poza tym, nie. Nie wmówiono mi że moc bez nadzoru to niebezpieczeństwo. Wy jesteście tego dowodem. Ale niech Ci będzie. - westchnęła - Możemy zając się małymi akcjami. Ale nikt za nami nie pójdzie dopóki nie pokażemy spektakularnego pokazu siły. Nikt się nie będzie z nami identyfikował dopóki nie pokażemy że mamy siłę.

***

-Targ. Bardzo precyzyjna informacja. - Akari uśmiechnęła się krzywo. - Bywaj. - dodała i ruszyła na plac handlowy. Próbowała wyczuć Treynę, jednak Semantów było tam sporo. Nie widząc dziewczyny na targu, zaczęła instynktownie sprawdzać boczne uliczki. Jeśli była łowczyni nie była na zakupach, to na pewno gadała z kimś na boku. Pierwsza odnaleziona dwójka Semantów to był jednak mylny trop, bowiem Akari trafiła na parę która w nagłym napadzie miłości kopulowała ze sobą w zaułku. Druga próba zaowocowała sukcesem. Treyna rozmawiała w bocznej alejce z jakimś mężczyzną. Pozostając niezauważoną Akari stanęła na rogu przecznicy i głównej ulicy i słuchała dyskusji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygrał. Ale czemu ta wygrana ma taki nieprzyjemny smak? Widział po Treynie, że z niechęcią zmienia swoje plany. Nie tego oczekiwał. Ale przynajmniej Treyna nie zrobi niczego głupiego. To się liczyło.

-Skoro już ustaliliśmy, to teraz inna ważna sprawa - chcesz coś specjalnego na obiad? - Podniósł ręce z siatkami na wysokość jej wzroku. - Kupiłem tuńczyka, sardynki i homara. 

Dając jej chwilę na myślenie zlustrował otoczenie. Nic ciekawego się nie działo, jednak nie było to równoznaczne z tym, że nic się nie dzieje - jakaś kobieta stanęła na wyjściu uliczki i nie myślała o pójściu dalej.

-To na co masz ochotę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Coś lekkiego. Kurczak? - zapytała w duszy wzmagając czujność, miała nieodparte wrażenie że ktoś ich obserwuje. Ruszyła powoli ku głównej ulicy - Idziemy?

Wtem drogą zastąpiła im młoda, urodziwa, zielonowłosa kobieta w szarym płaszczu. Była spokojna, opanowana, a jej postawa zdradzała pewność siebie. Treyna widząc ją zatrzymała się i stanęła na ugiętych nogach gotowa do ataku. Zielonowłosa jednak uśmiechnęła się i powoli podeszła do dwójki Semantów zatrzymując się pięć kroków od nich.

-No hejka Treyna. - Akari powiedziała to tak jakby witała starą znajomą. - Jak tam uciekanie?

-Kim...kim jesteś? - Była Łowczyni z niewiadomych przyczyn odczuła natychmiastową niechęć do kobiety. Widziała ją już wcześniej, podczas przemówienia Miguela na placu, to była ta dziewczyna na którą patrzył Tadashi

-Ach no tak, zapomniałabym. - Dziewczyna złapała za końcówki płaszcza i "dygnęła" wykonując ukłon - Akari. Akari Yahiro. I nie, nie pomyliłam nazwiska. - zachichotała zasłaniając usta - Ale bez obaw. W przeciwieństwie do mojego starszego brata jestem raczej po waszej stronie.

-Tadashi...ma siostrę? - Treyna emanowała niepewnością - Dlaczego myślisz że Ci uwierzę?

-Bo mam ładny uśmiech. - powiedziała cicho i zmysłowo Akari, po chwili jednak dodała weselej, bardziej neutralnym tonem - Bo gdybym miała was zabić to byśmy już walczyli. Ciao, bracia i siostry w Semantyźmie. Chcielibyście pomocy? Myślę że przy towarzyszach którzy zdradzają obcym gdzie jesteś przyda się ktoś kto ogarnia się w nauce i okradł wczoraj Cytadelę.

-Okradłaś...cytadelę? - zapytała nieufnie Treyna i spojrzała na Marcusa szukając rady. Zmarszczyła brwi i zapytała go przez ramię. - Anthony?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna zaproponowała pójście do domu. Mogła zastanowić się w drodze . Jednak nie zdołali niczego osiągnąć. Uśmiechając się, podeszła do nich zielonowłosa dziewczyna. Czuć było bijącą z niej pewność siebie.

Treyna przyjęła pozycję, która na myśl nasuwała kota szykującego się do skoku. To jednak nie zniechęciło nieznajomej. Dalej szła przed siebie, zatrzymując o kilka kroków przed nimi. 

Ona wiedziała, kim jest Treyna. Z pewnością nie było to trudne. Znalazł plakaty o poszukiwaniach dziewczyny. Blondynka wiedziała jednak o nieznajomej tyle, co sam Marcus.

Zielonowłosa przedstawiła się. Treyna kilka minut wcześniej też użyła tego nazwiska. Przypuszczenia Marcusa potwierdziły następujące słowa byłej Łowczyni.

Nawet jeśli dziewczyny nie używały pięści, właśnie odbywała się obok niego walka. W najmniejszym nawet stopniu nie był zdolny powiedzieć, która z nich zwyciężą. Jednak po chwili Akari wysunęła asa z rękawa. Okradzenie cytadeli nie było czymś, co przychodzi łatwo. Ale nie było też tym, czym z chęcią ktokolwiek z konsulatu pochwalił się. Był prawie pewien, że jeśli przedarła się dalej niż przed przedsionek, nikt otwarcie nie będzie poszukiwał informacji o niej. Był to zbyt wielki powód do hańby. A to nie było najgroźniejsze dla konsulatu - z pewnością nie powiedzieliby, że można wejść i wyjść z ich siedziby niezauważonym.

-Anthony - skinął Akari głową. - Może kontynuujmy tą rozmowę gdzieś indziej? - zaproponował Marcus. - Koło trawlerów jest trochę więcej nabrzeża, skalnego i nieprzyjemnego wieczorem, ale teraz powinno dać się wytrzymać. Tam będziemy mogli porozmawiać w spokoju. No, chyba, że chciałabyś pochwalić się nam co takiego ukradłaś.

Nie ufał jej. Nikomu za bardzo nie ufał, jednak Akari, jako "siostra Łowcy" i "złodziejka, która okradła Cytadelę" w szczególności powodowała jego nieufność. Wolał w miarę możliwości trzymać ją z dala od ich "bazy wypadowej", nawet jeśli mogła znać już jej adres.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dastan wzruszył ramionami i ruszył na targ. Ukradł na szybko kilka portweli i jabłko. Zaczął je spokojnie jeść gdy nagle zobaczył Threye, Marcusa i tą zielono włosą dziewczynę. Podszedł do nich wolnym krokiem.- Witam. Widzę, że koleżanka znalazła swój cel podróży.- powiedział z uśmiechem. Wyrzucił ogryzek i zapalił papierosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jasne, możemy sobie pospacerować, a po drodze objaśnię cóż sobie przywłaszczyłam. - powiedziała spokojnie, ze stonowanym uśmiechem. Treyna jedynie wzruszyła ramionami i niepewnym wzrokiem ruszyła za Akari i Marcusem. W drodze panowała niezręczna cisza, a dziewczyny emanowały zupełnie innymi uczuciami - od starszej bił spokój i zadowolenie, tak młodsza była koktajlem niepokoju i gniewu. Dla Marcusa był to widok z pewnością równie ciekawy co irytujący. Wtem pojawił się Dastan który dołączył do reszty.

-Dastan. - powiedziała Treyna przytłoczona ilością osób, Akari jedynie mu pomahała.

Gdy dotarli nad kamieniste nabrzeże Akari odwróciła się do trójki Semantów. Rozpięła swój płaszcz pod którym kryło się zgrabne ciało dziewczyny ubrane w czarny, jednoczęściowy lateksowy kostium bez rękawów zapewniający komfort poruszania się. Ów ciało stanowiło piękny widok, jednak nie ono przyciągnęło wzrok Treyny, Dastana i Marcusa. Na wewnętrznej stronie płaszcza zawieszonych było trzydzieści strzykawek, z różnymi cieczami w środku. Widząc spojrzenia trójki Akari zaśmiała się cicho.

-Spokojnie, nie jestem handlarzem heroiną. - powiedziała z uśmiechem

-Co...co to jest? - zapytała Treyna z wielkimi oczyma w pamięci przywołując strzykawkę którą miała ze sobą Amy, tę samą która dawała jej możliwości regeneracji. - Widziałam już to.

-Esencje. Jeden z eksperymentów Arcykonsula na sferach z Semantów. - zaczęła Akari - Na krótki czas pozwalają przyswoić zdolności pochodzące ze sfery z której pochodzi esencja. Efekt uboczny Scriptum Omega. Ukradłam kilka próbek, planów i sfer z Cytadeli, nawet nie wiecie jak łatwo na podstawie planów opracować własne receptury z innych sfer. W dodatku Sfery się nie wyczerpują, więc mogę sobie zrobić tyle tego ile zechcę.

-Nic dziwnego że Cię ścigają... - zaczęła Treyna już bardziej przekonana do rozmówczyni, gdy nagle uświadomiła sobie że Akari wie o Scriptum Omega. - Skąd wiesz o Scriptum Omega?

-Tadashi jest niesamowicie lojalny Arcykonsulowi. - dziewczyna puściła oko do blondynki - Ale młodszej siostrzyczce może szepnąć to i owo, nie? Koledzy mniemam wiedzą o co chodzi ze Scriptum Omega?

-Nie mówiłam im. - mruknęła Treyna czerwieniąc się lekko.

-To tak w skrócie. - westchnęła Akari - Arcykonsul zbiera od przejęcia władzy Sfery z Semantów, a blisko 80% naukowców z Blackhaven pracuje nad przyswajaczem. Nasz wspaniały Arcykonsul Raymond Stellar zamierza przyswoić na zawsze wszystkie zagrabione sfery stając się nadczłowiekiem. - dziewczyna lekko opuściła głowę i dodała z kpiącym uśmiechem. - A potem przejmie władzę nad światem czy coś takiego.

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem już w domu i właśnie zacząłem się wracać do swojej ulubionej pracy gdy nagle dostałem telefon. Odebrałem go ze słowami - Tak słucham? W odpowiedzi dostałem tylko informacje o skrytce z której mam wziąć przesyłkę i gdzie ja zanieść następnie telefon rozłączył się. Odłożyłem wszystko zamknąłem piwniczkę i wyszedłem zabierając ze sobą plecak na przesyłkę. "No to ruszamy do centrum a potem trzeba będzie jakos się wkraść do minedistrict" - myślałem ruszając do centrum

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Krasus odsunął się od Sonnego, napastnik z nożem zadał mu kilka pchnięć nożem. Chłopak stał trzymając się za brzuch, a mężczyzna podciął mu gardło. 

- Nawet się nie bronił - powiedział do jego brata, który wyciągnął z szuflady kartkę z numerem telefonu. - Masz zamiar do niego zadzwonić? Przecież wiesz, że jest przyjacielem twojego byłego szefa. Nic dobrego z tego nie wyniknie. 

- Nie mam wyjścia. Mamy w mieszkaniu trupa jakiegoś małolata. Trzeba to posprzątać, póki dzieci się nie obudziły - diler wstał i złapał za ramiona chłopaka. Wyciągnął go z mieszkania na klatkę schodową. Wyciągnął telefon, wystukał numer i zadzwonił. Usłyszał tylko śpiew kobiety w mieszkaniu z którego dopiero wyszedł. 

- Bracie? - spytał przekraczając próg drzwi. Na miejscu Sonnego leżał tam teraz jego brat z kulą między oczami. Nad łóżkiem w którym spały jego żona i dzieci, stał Krasus.

- Warto było? Patrząc na miejsce w którym się znajdujemy... Nawet nic nie zarobiłeś - zabójca westchnął głośno. Podszedł do zszokowanego mężczyzny i wyciągnął granat bez zawleczki. Podał mu go i powiedział. - Mam dzisiaj dobry dzień. Biegnij z tym granatem na najbliższy posterunek. Będę Cię obserwował. Jeśli to zrobisz, twojej rodzinie nic się nie stanie,ok?

- Dobrze. Tylko nic im nie rób. Przysięgnij na Boga - powiedział mężczyzna z granatem w dłoni.

- Przysięgam na Boga. START - krzyknął Krasus, a diler zaczął biec po schodach. Zabójca wyciągnął pozostałe granaty i wrzucił je do mieszkania. Ruszył za biegaczem. Kiedy mieszkanie wyleciało w powietrze stali już kilkadziesiąt  metrów od bloku. Już wdowiec zatrzymał się i spojrzał na stojącego nie daleko Krasusa z papierosem w ustach.

- Przysiągłeś na Boga - powiedział załamanym głosem cały czas w szoku od śmierci brata.

- Nie wierzę w Boga - odpowiedział Krasus strzelając w granat, który trzymał w ręku mężczyzna. Podszedł do zaparkowanego niedaleko samochodu i odjechał do Ajacco. Rupert już spał, tak jak prawie całe miasto. Zjadł coś na szybko i poszedł spać. 

Następnego dnia odczytał sms-a od Treyny.I napisał "Sonny nie żyję. Mam do was przyjechać? Buziaczki :*". 

- To był na prawdę ciężki dzień, Rupercie - powiedział wchodząc do salonu gdzie czekało na niego śniadanie, wiadomości i Rupert.

- Nie wątpię, Panie Jupiter - powiedział lokaj i spytał. - Czy potrzebuję pan czegoś?

- Sprawdź co się dzieję w Bayment. I każ umyć mój samochód.

- Oczywiście - odpowiedział i ruszył wykonać zadania zlecone przez Krasusa.

 

((Ukeź kończy. Dostałem zezwolenie od MG na jego uśmiercenie. Dziękuję i pozdrawiam.))

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Potwierdzam))

-Żebym ja to wiedziała. Ale obstawiam kilka tysięcy. - Akari wzruszyła ramionami - Wiesz może Treyna?

Była Łowczyni skrzywiła się. Ta dziewczyna nie była wrogiem, to na pewno. Ale działała nastolatce na nerwy jak mało kto. Jednak prywatne odczucia należy odłożyć na bok. - Ponad trzy tysiące naukowców zatrudnia Cytadela. Więc ze dwa i pół tysiąca z nich zajmuje się Scriptum Omega.

-A no właśnie. - Akari podeszła do Dastana i wyrwała mu strzykawkę z ręki. - Nie tykaj co nie Twoje. Naukę zostaw w rękach naukowców. - powiedziała chłodno chowając odzyskaną strzykawkę pod płaszcz, następnie go zapinając.

Krótką ciszę przerwał sygnał sms na komórkę Treyny. Twarz dziewczyny lekko zbladła na wieść o śmierci Sonny'ego. - Najpierw Lucas, teraz Sonny... - mruknęła pod nosem i odpisała Krasusowi. "Dasz radę być w południe na głównym placu w Bayment?" [jest 8:30].

Akari spojrzała z boku na Marcusa i uśmiechnęła się do niego. - Aż tak Cię Scriptum Omega zaskoczyło że zaniemówiłeś? - zapytała z lekkim chichotem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Może - odpowiedział Treynie. Nie sądził, że zastanawiał się aż tak długo. Jednak to, co usłyszał, miało przekazać wiele rzeczy i doskonale to zrobiło. Zrozumiał, czym było to czerwone coś, co uniosło się znad ciała zabitego łowcy. Zrozumiał, dlaczego Semanci są przedstawiani jako ludzie nieporządani, których trzeba zabić. Czuł, że wie dlaczego powstała bariera. Tylko dlaczego tutaj? Czyżby reszta świata nie posiadała Semantów? Przecież w antyku i wczesnym średniowieczu żyli nadludzie....Dopiero później zniknęli oni z kart historii. A jeśli na prawdę Semanci to była domena Blackhaven? To myślenie nie miało go daleko zaprowadzić. Nie teraz. Uspokoił swój rozpędzony umysł. 

-Może któraś z was wie, czy jakiś bardzo ważny naukowiec do granic możliwości kocha swoją rodzinę? - zapytał się dziewczyn. Ta cała Akari skupiała wzrok mężczyzn i wyglądało na to, że doskonale o tym wiedziała.


[Lucjan, oni są na nabrzeżu] 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ja nie wiem nic. - westchnęła Treyna

- Byłam dość dobrą Łowczynią ale nic mi nie powiedziano. Zero nazwisk, sto procent tajności.

-Nie tylko Ty nic nie wiesz. - dodała Akari do Treyny zarzucając swoimi włosami - Pytałam Tadashiego, ale nawet on nic nie wie. Szczerze mówiąc...nie zdzwiwiłabym się gdyby nawet nie wszyscy Senatorowie znali nazwiska tych uczonych.

-Łowca Reginald Birch wie na pewno, w końcu to najlepszy przyjaciel Arcykonsula. - zastanowiła się chwilowo młodsza dziewczyna. "Koniec. Teraz już nie ma odwrotu." Nagle Treyną zatrzęsło, całkowicie zbladła, a jej oczy nabrały pustego, przerażonego wyrazu. Starsza dziewczyna popatrzyła na Marcusa i Dastana widząc że ich też dziwi stan Treyny.

-Ej, mała. Co jest? - zapytała zbliżając się do blondynki

-Landrax zabrał sferę Amy. - powiedziała cicho - Jeśli zbadają Sferę która ma moc przejmowania cudzych mocy...niedobrze. Bardzo niedobrze. Musimy coś zrobić, oby

Krasus przyjechał.

-Jeśli zamierzacie dokonać szturmu na Cytadelę w kilka osób to z całego serca odradzam. - prychneła Akari - Bez armii i paru dzielnic nie zdobędziecie Cytadeli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus zmrużył oczy. Było niedobrze. Jeśli z mocy tej umarłej małej zrobią tą całą esencję... nie będzie to dobre. Nie uśmiechała mu się wizja walki z Łowcą, który nie dość, że sam osiągnął pewien poziom mocy, jest jeszcze zdolny przejąć jego moc. 

-Wiem. A czym konkretnie jest ta cała Esencja? - zapytał się Marcus. - Wiem, że ma moc Semanty. Ale co rzeczywistego jest w fiolce? - Zapytał zaciekawiony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Substytut. Tę moc da się przejąć jedynie na parę minut. Sfera jest energią niewyczerpywalną - gdyby się skończyła, nie moglibyśmy używać naszej mocy do końca życia. Pobrany fragment sfery wrzuca się do specjalnej mikstury. - wyjaśniła Akari zwracając się do Marcusa, mówiła w taki sposób że dla każdego stało się jasne że ta dziewczyna jest kimś więcej niż tylko piękną i zboczoną kobietą. - Wywar przyrządzam z morskiej wody, krwi, soku pomarańczowego i czosnku. Nie patrzcie tak na mnie. Mówię serio. - zaśmiała się - Wszystko wymieszane w odpowiednich temperaturach w połączeniu z cząstką Sfery dają esencję.

Treyna popatrzyła na Akari. "Mimo ciężkiego życia jest wesoła, piękna, inteligentna i ma większe...no. Cholera, o czym ja myślę w takich chwilach." Zamyślona wyciągnęł telefon i wysłała kolejnego smsa do Krasusa o treści: "Odezwij się, powinniśmy pogadać, o której dasz radę być w Bayment?". Po wysłaniu wiadomości tekstowej zwróciła się do reszty. - Wrócimy do domu? Tam chyba lepiej będzie pogadać. Poza tym głodna się robię.

-I to jest pomysł cukiereczku. - Zielonowłosa poklepała blondynkę po głowie. - Anthony, Dastan. Idziemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus zaklął w myślach. Nawet jeśli istniała szansa, że Akari nie znała miejsca ich zamieszkania... teraz prawdopodobieństwo takiego stanu rzeczy rozpadało się jak bańka mydlana. A jeśli liczył na cokolwiek od niej, nie mógł otwarcie nie zgodzić się na to.

-Dobrze, chodźmy - odpowiedział neutralnie. Po chwili spoglądania w górę zwrócił się do Akari. - A co jeśli dodać część Sfery tylko do soku? Albo wody morskiej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jestem już w drodze. Wyjeżdżam z Ajacco. Powinnienem być za jakiś czas. Podajcie adres." - Krasus wysłał sms-a i otworzył nową paczkę papierosów. Wyciągnął jednego z nich i zapalił. "Biedny Sonny. A mogłem pozyskać kolejnego semante." Westchnął głośno i przyśpieszył samochód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nic. Chociaż z samym czonskiem mogłoby być bum. - uśmiechnęła się Akari - Tutaj trzeba dopracować wszystko. Każdy składnik przy mieszaniu ma inną temperaturę, proporcje też są ściśle ustalone. Nie ma miejsca na błędy. Chociaż i tak nie każda Sfera jest z tym układem kompatybilna, tylko te oparte na żywiołach. Sfery czasoprzestrzenne mają jeszcze inne podkłady, a mentalne to kolejna bajka. W dodatku jest cała masa podtypów, a ja mam ledwie kilka receptur. - dziewczyna uśmiechnęła się zakłopotana - Rozumiesz coś z tego co mówię?

Treyna podała na szybko adres Killua i oznajmiła krótko wszystkim. - Krasus już do nas jedzie, będziemy mogli razem coś obmyslić. On ma pieniądze i wpływy, więc cenny z niego sojusznik, mimo swojego cynizmu. - po chwili dodała cichutko pod nosem. - Swoją drogą, lubię w nim ten cynizm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dłuższym spacerze dotarłem do skrytki wyciągnąłem paczkę i ruszyłem w stronę minedistrict. Tam jednak parę uliczek wcześniej musiałem się zacząć rozglądać i chować ponieważ dość często bywały tam patrole. Na szczęście na żaden z nich nie natrafiłem i zaniosłem paczkę do odpowiedniej skrytki i ulotniłem się. Zadzwoniłem pod numer który dzwonił ze zleceniem i sekretarka podała adres odbioru wynagrodzenia. Poszedłem tam bo bylo to dość niedaleko i odebrałem należność po czym ulotniłem się stamtąd szybkim krokiem udając się w kierunku własnego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Trochę rozumiem - odpowiedział Marcus. Rozumiał, o co jej chodziło, ale po co otwarcie mówić i ryzykować, że będzie bardziej skąpiła informacji?

Od pierwszego jej słowa nasuwała mu się myśl, że to jest jak alchemia. A w takim przypadku Przyswajacz był ichnim kamieniem filozoficznym. Przez pierwsze kilka chwil sądził, że nawet po jego odkryciu arcykonsul będzie niczym więcej, a hydrą - tysiące łbów, zdolnych do używania innych mocy, ale nadal jedno cielsko. Jednak czym dłużej ta myśl drążyła jego umysł, tym więcej uproszczeń i błędów znajdował. Hydra była tylko toksyczna, a po wchłonięciu mocy tysięcy semantów... to będzie potwór. Nawet jeśli część mocy jest nie do kontroli, jak jego. Ale jeśli wchłonie też moc, która uszkadza ciało. Wtedy będzie mógł jej używać bez strachu o cokolwiek. Robiło się groźnie.

-Co będziesz chciała zjeść? Jest tuńczyk, sardynki i jakiś homar. Powiedz tylko, co ugotować - zwrócił się od Akari. Jak to mawiał jego ojciec " Gość w dom, Bóg w dom".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Masz mięso? Stek to najlepsza rzecz dla zapracowanej kobiety o poranku. - powiedziała ciepło dizewczyna do Marcusa i przyjrzała się mu. Był rosłym mężczyzną, miał też dobrze umięśnione ciało, nie był patyczakiem jak Dastan. Wygladał jak jakiś grecki Bóg, taki bóg wojny w dodatku. - Tak z ciekawości, byłeś wojskowym? Twój sposób chodzenia, postawa czy nawet samo ciało sprawiają takie wrażenie. - zapytała Akari.

Treyna po wejsciu do domu rzuciła się na kanapę, zanim zjawi się Krasus chwila minie więc miała czas się odprężyć, a to nie zdarzało się jej ostatnio zbyt często. Zamknęła oczy i pomyślała. "Amy. Lucas. Sonny. Ile osób jeszcze zginie zanim chociaż rozpoczniemy naszą walkę?" Gdy je otworzyła spojrzała z ukosa na Akari wesoło rozmawiającą z Marcusem. Nie ufała jej, chociażby dlatego że Tadashi nie był zbytnio takim typem który zdradzałby Arcykonsula. No i nigdy nie mówił że ma siostrę. "Ale...kto wie?". Blondynka spostrzegł nieobecność Killua i zwróciła się do Dastana wciąż leżąc. - Dastan, wiesz gdzie poszedł Killua? To w końcu jego dom. - powiedziała z obojętnym wyrazem twarzy odgarniając rozczochrane włosy znad oczu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Unikałbym czerwonego mięsa z rana - powiedział Marcus, odkładając torby w kuchni i od razu wyciągając na blat warzywa. Spojrzał na nie krytycznie. Nadawały się do przygotowania, musiał tylko poodcinać najbardziej obite fragmenty. - Więc nie licz na żadną wołowinę. Ale bardzo dobre steki są z tuńczyka - powiedział, schylając się po rybę. Dało się z niej wyciąć parę steków. Ich jedynym mankamentem miała być grubość, mniejsza niż zwykle w stekach. Położył ją na blacie i zaczął chodzić po kuchni. Chciał zrobić szybkie rozeznanie co gdzie jest i czy znajdzie jakieś zioła.

-Szkoła średnia przygotowująca do służby oraz dwa lata służby z przeszkoleniem łącznie - odpowiedział na pytanie dziewczyny. Zauważył, że jej ton głosu oraz mimika zmieniła się, od kiedy Treyna nie była w pobliżu. Już nie walczyły. Ponadto, jak to mawiali, przez żołądek do serca. Sama wizja posiłku sprawiała, że ludzie stawali się weselsi. A do tego dochodziło uczucie, że ktoś o nich dba. A zrobienie czegoś, o co ktoś poprosi, nie kosztowało nic. Nie miał pomysłu, co zrobić. To było nawet pomocne.

Wrzucił przydymiony worek do jednej z mniejszych szafek. Szkło butelek brzdęknęło cicho. Wyjął miskę, olej i zaczął przygotowywać marynatę dla mięsa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-W takim razie niech będzie tuńczyk. - powiedziała spokojnym tonem stając obok Marcusa i patrzyła jak gotuje. Akira miała talent do gotowania, w końcu od czwartego roku życia wychowywała się sama, bez rodziców ani brata. Jednak jak każdy rozumny człowiek wolała gdy ktoś robił coś za nią, tak było wygodniej. Chciała też by Marcus opowiedział coś o sobie, bo Dastan był niewychowany i cierpki, a Treyna zupełnie nie wyglądała na takiego przeciwnika za którym musieli posłać aż dwóch elitarnych Łowców. Przy tej dwójce Anthony wydawał się niezmiernie ciekawy. - W takim razie...dlaczego porzuciłeś służbę? W tym mieście być wojskowym to jak los na loterii. No i...jak ukryłeś swoje moce? - zapytała Akari patrząc pod lekkim ukosem na mężczyznę - Nie przeszkadza Ci że tyle pytam? Dawno nie gadałam z kimś normalnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...