Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Thomas Carlson

Czas obecnie spływał mu na wspólnej zabawie w chowanego jednak nie był głupi. Dobrze wiedział, że laboratorium nie było dobrym miejscem do tego typu zabaw. Chociaż kryjówek tu nie brakowało to by się mogło skończyć tragicznie. Pozostało mu, więc bawić się z dziećmi tylko i wyłącznie w pokoju dla pracowników. Na szczęście dzieciaki były jeszcze małe, więc dzięki wyobraźni to pomieszczenie powinno im wystarczyć. Jednak nadal uważał, że powinny mieć jakiś kontakt z rówieśnikami. Może uda mu się przekonać Elizabeth by zapisali ich do jakiegoś przedszkola.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Nie było widać po niej reakcji po tym nakłuciu a powód był prosty tyle razy już oddawała krew w siedzibie, że takie nakłucia były dla niej już niemal czymś normalnym. Najwyraźniej jednak jak się okazuje czekają ją dalsze badania. To było dosyć interesujące albo pobrała te próbkę w jakimś innym celu, do którego nie chce się teraz przyznać albo ich metody wykrywania Equestrian są na znacznie niższym poziomie niż w New Medica w końcu tam im wystarczała próbka krwi.

 

Ponownie skierowała swój wzrok na kobietę nie przerywając jej monologu i powoli sięgając po kartę. Przyglądała się chwilę karcie do czasu aż kobieta zaczęła mówić coś ciekawego. Tego się spodziewała musiała zdobyć ich zaufanie zanim pozwolą jej wszystko zobaczyć. Może już jednak dostać się niemal wszędzie była jednak pewna, że najciekawsze rzeczy do zobaczenia są na tym całym poziomie A. Będzie musiała do siebie przekonać te kobietę, ale chyba sobie z tym poradzi grunt to na razie pokazywać się z jak najlepszej strony.

 

Nie zrobiło na niej większego wrażenia, że nie ponosi nikt za nią odpowiedzialności. Potrafiła się sama obronić, jeśli była taka potrzeba. Crystal nie wybierała do siebie słabych kucyków a tylko te najlepsze a ona się właśnie czuła jak taka elita nie mogła się jednak zdradzać i na chwilę na jej twarzy pojawiło się delikatne zmartwienie na to wszystko. Co do ograniczania życia prywatnego nie bardzo ją to ruszyło. W New Medica też niemal całe dnie spędzała w laboratorium a będąc tu całymi dniami dowie się znacznie więcej, co było jej na rękę. W końcu się jednak odezwała z delikatnym uśmiechem.

 

- Wyraziła się pani krystalicznie jasno, co do tutejszej pracy i przepisów, jakie tu panują a ja mogę z mojej strony spróbować pani zagwarantować, że postaram się jak najlepiej podejść do swych obowiązków - powiedziała dosyć spokojnie. - Jeśli jednak chce mi pani poświęcić swój cenny czas i pokazać, na czym ma polegać dokładnie moja praca to będę pani zobowiązana - dodała z uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Elizabeth przez dłuższą chwilę przyglądała się Annie, a jej mina wyrażała tylko chłodne zastanowienie. Nie ufała takim ludziom jak ona. Nawet Klara, kiedy po raz pierwszy tu przybyła, wyraziła niepokój tym, co będą tu robić. Doskonale pamiętała tamten moment... młoda dziewczyna, świeżo po zakończeniu nauki, lekko świrnięta z wielkimi okularami i za długimi włosami. Ale przysłali ją z informacją, że jest świetna i na pewno będzie tu pasować. Nie spodziewała się wtedy, że jest taka... jaka jest. Od tamtej pory prawie w ogóle nie opuszczała laboratorium, chociaż na początku udało jej się jakoś założyć rodzinę. Jej córką ktoś tam się zajmował. Męża miała na miejscu...

 

Eliza odetchnęła głęboko i uniosła lekko brodę.

- Myślę, że poświęcę swój czas - chciała się jeszcze przyjrzeć tej kobiecie zanim odda ją w jakieś w miarę odpowiedzialne ręce. Alice odpadała, ale być może Gregor bądź nawet laborantka niższego stopnia Kamila. Jeśli nie znajdzie się żadne zajęcie dla Thomasa to brała pod uwagę nawet jego. - Oprowadzę cię odrobinę po laboratorium, a następnie będę nadzorować twoje badania - zacisnęła lekko usta i wskazała ręką na drzwi. - Idźmy.

 

Kiedy wyszły na korytarz na pierwszym piętrze Eliza pokrótce opisała znajdujące się tu pomieszczenia.

- To co tu jest cię słabo interesuje. Głównie gabinety. Tutaj prawie zawsze znajdziesz Aurorę, która nadzoruje część nadziemną i jest moją zastępczynią. Jest tu też pokój w którym na stałe mieszka dwójka pracowników zajmująca się utrzymywaniem stałych kontaktów z instytucjami takimi jak chociażby NASA, rządami różnych państw i innymi laboratoriami. Nie zagłębiajmy się w szczegóły, to nieistotne - zeszły po schodach na dół. - Tutaj jak zauważyłaś jest recepcja, winda, toalety z prysznicami, które znajdziesz też na paru podziemnych poziomach, oraz - machnęła ręką w stronę oszklonych drzwi do których podeszły. - dość znaczące dla ciebie miejsce, nazywane pokojem dla pracowników.

 

Otworzyła drzwi, a wszech obecna w tym budynku cisza zniknęła, zastąpiona szumami rozmów i nawet paroma śmiechami. Pomieszczenie zawalone było poustawianymi w nieładzie kanapami i krzesłami, były też stoliki oraz wieszaki na ubrania. Jakiś chłopak leżał na sofie w kącie i spał. Gdzieś tam dalej stały automaty z kawą i napojami. 

- Tu odpoczywasz - stwierdziła obojętnie Elizabeth. - To miejsce na beztroskie rozmowy na które nie ma możliwości na dole. Tam jest kuchnia - wskazała na jakieś drzwi. - Jest tam kucharka, Krystyna, jak będziesz głodna na pewno coś ci da.

 

W tym momencie Elizabeth zmarszczyła lekko brwi i zaczęła przyglądać się Thomasowi, bawiącemu się z dziećmi. Nie odezwała się jednak słowem, dając mu do zrozumienia, że jest zajęta i byłaby bardzo zadowolona, gdyby powstrzymał maluchy przed przybiegnięciem do niej, co chyba chciały zrobić. Jakaś dziewczyna obróciła się na krześle i odstawiła filiżankę z herbatą podnosząc do góry obandażowaną od łokcia do nadgarstka rękę.

- Nie ma mowy, żeby został na F-ie - powiedziała tajemniczo, nie wiedząc, czy może dodać coś więcej przy nowej pracownicy. Elizabeth tylko skinęła głową, najwyraźniej rozumiejąc.

- Idziemy teraz do windy - podsumowała bezbarwnie, wycofując się z dużego pomieszczenia.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Carlson Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna nic nie mówiła tylko poruszała się cały czas za Elizabeth przyglądając się przy okazji wszystkiemu wokół z dość dużym zainteresowaniem słuchała również każdego słowa kobiety. Niestety pomieszczenia, które obecnie zwiedzała nie pomogą jej w zadaniu. Typowe pomieszczenia gospodarcze, które oczywiście musiały być jej pokazane. Miała wrażenie, że nawet ta jej niby przełożona niechętnie tu przychodzi by jej to pokazać. Ale musiała to zrobić w końcu takie przepisy.

 

W pewnym momencie niemal ją jednak zatkał widok mężczyzny bawiącego się z dziećmi w jednym z pomieszczeń. Kto mógł do tego dopuścić? Dzieci w takim miejscu? Kolejny dowód na to jak ludzie są dziwacznym gatunkiem. Kolejne argumenty na korzyść Crystal. Nic jednak nie powiedziała na to tylko dalej starała się skupić na samej wycieczce. Sam Thomas po samym wzroku Elisabeth domyślał się, że ta niema ochoty na kontakt z dziećmi, więc oba dzieciaki złapał w ramiona i uniósł w powietrze delikatnie je przytulając. Jednak zmrużył delikatnie oczy na widok nowej pracownicy. Wiele lat ścigania różnych nieciekawych ludzi dawało mu pewne doświadczenie a gdy spojrzał na chwilę w oczy tej dziewczyny coś go zaniepokoiło tylko nie wiedział, co to było. Elisabeth i tak by pewnie go nie wysłuchała uznając, że ma paranoje. Jednak coś mu mówiło by lepiej uważać. Gdy tylko znalazły się poza ich zasięgiem ponownie puścił dzieci by mogły wrócić do zabawy.

 

Sama Ania nadal kierowała się za Elisabeth w milczeniu jednak kolejny obraz ją zainteresował a był to widok kobiety, która bandażowała sobie rękę. Niema siły żeby został na F? Powtórzyła sobie w myśli. Czym oni się tutaj zajmowali? To musiało być coś naprawdę interesującego. Nagle jednak znów zwróciła swój wzrok na Elizabeth i ruszyła z nią do windy, gdy tylko znalazła się w środku ponownie się odezwała.

 

- Zakładam, że skoro jestem nowa to nie dowiem się, co takiego nie ma zostać na F - stwierdziła w kierunku Elizabeth by ponownie się odezwać. - Nie chce się wymądrzać, ale nie jestem pewna czy to bezpieczne miejsce dla dzieci ten mężczyzna wydaje się być nieodpowiedzialny skoro przyprowadza je tutaj ze sobą powinien zatrudnić kogoś do opieki przynajmniej takie mam wrażenie, ale skoro mu na to pozwalasz spróbuje to ignorować musisz mieć do niego zaufanie - odparła patrząc jak zmieniają się poziomy w windzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Kiedy znalazły się w środku Elizabeth swoją kartą wysłała ich właśnie w miejsce, podpisane jako "Poziom F". Winda ruszyła. Szła bardzo gładko, prawie w ogóle nie było czuć, że jadą. Na pytanie odnośnie stworzenia spojrzała po prostu wymownie to na nią, to na napis, który zaznaczał, gdzie jechały, a potem pokręciła głową.

- Prędzej, czy później pewnie się dowiesz - skwitowała sucho.

 

Na następne pytanie Anny zacisnęła zęby i uśmiechnęła się w dziwny, nieprzyjemny sposób.

- To moje dzieci i mój mąż. Dziękuję za troskę, ale to nie jest coś, co powinno cię interesować - powiedziała chłodno z twardą nutą w głosie wskazującą na to, że ma nie poruszać więcej tego tematu. Eliza była wyższa od nowej laborantki, więc mogła patrzeć na nią teraz z góry. Kiedy winda się zatrzymała i automatycznie otworzyła obserwowała ją jeszcze przez chwilę, a potem wyszła na długi, biały korytarz, na którego końcu znajdowało się parę drzwi. Panowała tu głucha cisza, a smród środków dezynfekujących mieszał się z jakimś kwaśnym, nieokreślonym zapachem. Pani Eden bez słowa skierowała się do ostatnich drzwi, które również otworzyła kartą.

- Jeśli niektórych drzwi nie dasz rady otworzyć swoją kartą, to znaczy, że po prostu nie masz pozwolenia na wejście do środka - dodała przy okazji, nie patrząc na nią.

 

Drzwi otworzyły się bez żadnego dźwięku, a w środku znajdowało się coś, co prawdopodobnie odebrało Annie na początku oddech. Pomieszczenie było duże, ale przedzielone czymś, co wyglądało jak szkło, ale na pewno nim nie było. Zaraz obok drzwi stało wiele zamkniętych, białych szafek i kilka dziwnych, nieokreślonych urządzeń. Wyglądające na solidne wejście, (bez klamki lub jakiegokolwiek otworu na kartę, czy klucz) które znajdowało się w szybie, zaraz na rogu, było zamknięte. Ściany, podłoga i sufit za szybą zdawały się być zrobione z jakiejś miękkiej tkaniny, jak w szpitalach psychiatrycznych. A na środku oddzielonej części siedział... no właśnie, kto?
 

Coś, co w pewien sposób wyglądało jak człowiek, chłopczyk i wpatrywało się dość ponuro w swoje ręce, miało duże, rozłożyste skrzydła w kolorze fioletowym, przypominające do złudzenia...

- Skrzydła pegaza - powiedziała Elizabeth z fascynacją, przyglądając się stworzeniu. - Obiekt 153. Już wcześniej próbowaliśmy połączeń ptaków z ludźmi, aby móc kiedyś obdarzyć ludzki gatunek zdolnością latania. Zawsze jednak było to niedoskonałe. Geny pegaza, odpowiednio dobrane, dają o wiele lepszy efekt. Choć mają też swoje skutki uboczne, choć nikłe - włosy Obiektu były fiołkowo-niebieskie. 

 

Odwróciła się i spojrzała na Annę z satysfakcją.

- Powszechnie uważało się, że nie ma żadnej możliwości łączenia gatunków, samodzielnego dobierania cech i dokonywania takich zmian w kodzie genetycznym bez zabicia testowanego obiektu. To właśnie ja odnalazłam na to sposób - powiedziała bez żadnych skrupułów. To nie była pycha, tylko stwierdzenie faktu. Elizabeth schyliła lekko głową i splotła palce. - Czy domyślasz się już na czym polegają nasze badania?

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Jej dzieci i jej mąż? Pomyślała szczerze zdziwiona nie sądziła, że wykazywała się aż taką nieodpowiedzialnością by trzymać w takim miejscu własną rodziną. Jednak jeszcze gorsze było to, że widząc jej reakcja wiedziała, że straciła trochę w oczach tej przełożonej, co nie wypadało najlepiej, bo to dzięki niej mogłaby zbadać całkowicie ten kompleks będzie musiała to później naprawić. Nagle jednak spostrzegła gdzie teraz jadą a był to poziom, o którym niedawno mówiła tamta ranna kobieta, więc zaraz zobaczy, co dokonało tego uszkodzenia ciała.

 

Gdy winda stanęła powoli wyszła za Elizabeth z windy idąc cały czas w krok za nią. Pomieszczenie, po którym się poruszały nie wyglądało przyjemnie. Ponure laboratorium niczym z jakiegoś horroru. Nie robiło to jednak na niej większego wrażenia. Miejsce jak miejsce. Przynajmniej nie robiło do tej pory to wrażenia, bo to, co zobaczyła niemal wprawiło ją we wściekłość. Brudna ludzka krew zmieszana z krwią szlachetnego kucyka. Jak można było zrobić coś tak obrzydliwego? Dobrze, że Crystal tego nie wiedziała. Ona również musiała nie wychodzić ze swojej roli, jeśli wszystko miało wyjść jak należy. Zaczęła z zaciekawieniem przyglądać się tej obrzydliwej mieszance. Miała nawet ochotę zwymiotować, ale się powstrzymała.

 

- Niesamowite odrzekła - spoglądając na obiekt. W jej głosie nie sposób było doszukać się gniewu, bo idealnie go maskowała. - Doskonałe łączenie delikatnych nici genetycznych. Z drugiej zaś strony ludzie nadal boleśnie wspominają czasy, Equestrii nie wiem czy ktokolwiek byłby zainteresowany takim ulepszeniem swego ciała. Druga rzecz, jaka mnie zastanawia to jak łączycie te nici genetyczne? Robicie to jeszcze w łonie matki czy jesteście nawet w stanie robić to dojrzałymi osobnikami? - spytała spoglądając teraz na Elisabeth i odsuwając się trochę od obiektu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Wszystko było przyjemne... Tylko zapomniał o jednym ~ czasie. Ona potrzebowała czasu na wszystko co on robił w jednej chwili... Liczyła na drobny pocałunek ~ nie spodziewała się podjadania głównego dania i tu pojawił się właśnie potężny znak stopu. Czy naprawdę chciała być tą łatwą? Nie i właśnie dlatego jej ręka znalazła się na jego obojczyku, gdzie jej palce wbiły się w jego ciało w mocnym uścisku ~ tym właśnie oznajmiła mu że posunął się za daleko. O wiele za daleko... Za starzy byli na właśnie taką drogę ~ za dobrze się znali, by właśnie tak się to potoczyło.

Liczyła na adoracje po tym wszystkim, co znajdowało się dookoła, a nie niewykorzystanej oprawy ~ lustra w którym się znalazła. Nie tego pragnęła. Może kiedyś ale teraz jej umysł nie przysłaniany był przez jedno co zawsze znajdowało się na samym końcu. Można by rzec nawet że pod tym względem zmieniła się zupełnie. Nie chciała suchego seksu ~ chciała być nietykalną boginią, którą bezczeszczą emocje popychając do grzechu...  a one nie przelały jej ciała.

- Liczyłam na co innego... - rzuciła przez zęby i tu właśnie zaczął się naprawdę cienki lód. - Zawsze trzymałeś się planu - zarzuciła mu bezwzględnie. - Czy naprawdę przysłaniam ci nawet zdrowy rozsądek? - zadała mu pytanie. Bo widziała w jego oczach odpowiedź. Nie odpowiadała jej. Bo przestawał postrzegać świat w zdrowy sposób. - Opamiętaj się, bo ja nie ucieknę... Za bardzo mi cię brakowało... - Odepchnęła go na drugą stronę stołu. Miał szansę zacząć wszystko od początku.

 

[Natalia Romanova]

- Nie byłabym kobietą, gdybym tego nie robiła... -  Uśmiech sukuba przewinął się przez twarz, zanim nie spoważniała, by znowu się nie roześmiać ale tylko na moment, by kontynuować swoje podchody.

Jej samodyscyplina leżała w drzazgach i widać to było nie mniej jak cel na jej horyzoncie. Jasny i klarowny ~ potrzebny jej szczęściu, gdy zacisnęła swoje palce pewnie na jego ramieniu, by stanąć bezpiecznie na palcach. Właśnie tak zbliżyła się niebezpiecznie blisko jego twarzy gubiąc jego palce z swojego podbródka...

- Na ten moment jak najbardziej... ale ja nie mam nadziei - prychnęła - ja coś wiem... a co mi siedzi... - mówiła szybko gdy pokręciła swoją główką. - Powiedzieć nie jestem wstanie... pokażę ci za to... - Właśnie wtedy tylko cmoknęła go w usta. niczym pierwszy pocałunek dzierlatki skradziony od nieświadomego kolegi, po czym wmówieniu mu że to on technicznie całował i powinni być parką, bo skradła mu właśnie tą odwagą serce i nie odda mu go za żadne skarby.

- Oboje wiemy czego chcę - mruknęła frywolnie po czym chwile później przygładziła jego szyję sprawnym ruchem zanim nie przylizała jej aż do samego ucha. - Prawda czy wyzwanie? - zapytała dla formalności ~ wyzwanie było za czytelnie określone. Jaka mogła być jednak prawda?

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Wiem - odpowiedziała Eliza spokojnie, uderzając lekko palcami w szybę. Obiekt wydawał się tego nawet nie usłyszeć. - Skrzydła nie będą ostatecznie tak wyglądać. Wszystko jest na razie w trakcie badań. Gen pegaza będzie jedynie fundamentem - odwróciła się i obrzuciła swoją nową pracownicę długim spojrzeniem - Obecnie prowadzimy cały projekt dotyczący byłych Equestrian. To niezwykłe. Wciąż posiadacie geny konia, ale zostały one stłumione przez nici DNA człowieka. Posiadacie w swoich ciałach podwójny materiał genetyczny. Powinniście być martwi - powiedziała, nie zwracając nawet uwagi, czy kogoś obraża. - Ludzie jako konie chyba też - jej oczy na chwilę zamgliły się zastanowieniu. - Cóż. To anomalia, która nie powinna mieć miejsca. Ale to pewnie wina... - skrzywiła lekko usta z niesmakiem. -magii - po chwili kontynuowała obojętnie, odwracając się i spoglądając na Obiekt za szybą. - Przeprowadzaliśmy już badania nad wymuszeniem na organizmie powrócenia do dawnych genów, które przecież wciąż tam są. Niestety, próba pozbycia się z ciała ludzkiego DNA zawsze kończyła się śmiercią Obiektu badań. Organizm po prostu nie potrafi przestroić się na drugie DNA, nie traktuje go jak należy. I rzeczywiście, koński zapis genetyczny zdaje się w ogóle nie rozwijać, trwa w czymś jak hibernacja. Nawet podziały jeśli już występują, są upośledzone - westchnęła. - To co zrobiła magia można naprawić zapewne tylko magią. Ale to nie znaczy, że nie udało nam się przeprowadzić wielu pomyślnie zakończonych testów - uśmiechnęła się lekko. - Nie będę cię jednak zagłębiać w szczegóły, to nie będzie twoja specjalizacja. To mogłoby być dla ciebie trudne - powiedziała sucho i odwróciła z powrotem w jej stronę. - Wracając jednak do twoich pytań...

 

Podeszła do drzwi i otworzyła je, wychodząc z powrotem na pusty korytarz.

- ... Najczęściej modyfikujemy właśnie zarodki choć już od dawna się nie zdarzyło, żebyśmy trzymali tu kobietę w ciąży z przyszłym Obiektem. Wystarczą inkubatory. Jeśli jednak już kogoś potrzebujemy to są to kobiety skazane na karę śmierci w krajach z których je wysłano. Wyrok jest potem na nich dokonywany w sterylnych, laboratoryjnych warunkach. Nie cierpią - skwitowała Eliza, jakby wydanie na świat dziecka ze skrzydłami nie było żadnym cierpieniem. - Jest też parę Obiektów, które zostały zmodyfikowane długo po urodzeniu - kobieta westchnęła ciężko myśląc o mężu Klary. - ale występuje tutaj większe ryzyko śmierci i jest to też procedura o wiele bardziej skomplikowana, jak pewnie się domyślasz - Pani Eden nie musiała tego dokładnie tłumaczyć, Anna była podobno wykształcona.

 

Doszły z powrotem do windy, którą Eliza otworzyła kartą. Kiedy znalazły się w środku blondynka skrzyżowała ramiona i obrzuciła Anię krótkim spojrzeniem.

- Masz jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie mogę przejść do opisania ci przeznaczeń poszczególnych poziomów.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Dalej kontynuowałem to, co zacząłem wcześniej. Ciężko było mi zapanować nad wszystkim zwłaszcza, gdy minęło aż tyle czasu od naszego ostatniego spotkania tak przynajmniej było przez pewną chwilę, bo nagle poczułem dość spory ból w obojczyku, przez który musiałem zaprzestać dalszych czynności. To była Lust. Nie spodziewałem się tego zupełnie. Jednak po jej słowach, które zaczęła mówić w mym kierunku szybko zrozumiałem, że nie jest zachwycona tym, co teraz zaszło. W jednej chwili mnie od siebie odepchnęła. Byłem nieco zdezorientowany tym wszystkim. Złapałem dłonią niedawno zaciśnięty obojczyk. Nie byłem na nią zły nawet cieszył mnie fakt, że mnie powstrzymała. Nie powinienem się tak zachowywać. Dawniej potrafiłem panować nad żądzą przy niej teraz też musiałem nad tym panować. Jednak zdziwił mnie nieco fakt, że nie chciała tego. Widać w tym świecie przyjęła nieco inne zasady, które powinienem uszanować.

 

- Nie spodziewałem się po tobie aż tyle siły - stwierdziłem z delikatnym uśmiechem dalej rozmasowując obojczyk. Nagle jednak mój uśmiech znikł  a sam zmarszczyłem nerwowo brwi. Czułem jak telefon wibrował w mojej kieszenie ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Tylko, kto? W organizacji mówiłem by mi nie przeszkadzać. Snow nie dałem mojego numeru. Nie musiałem jednak długo myśleć nad tym, kto dzwonił. To musiała być Crystal. Pytanie tylko brzmiało, czego chciała? Czy stało się coś ważnego i powinienem odebrać tym samym złamać obietnicę daną Lust, że ten czas spędzimy razem czy też zignorować telefon? Patrzyłem cały czas na Lust i nadal czułem wibracje telefonu. Ostatecznie zrezygnowałem z odebrania telefonu. Co by się nie działo to mogło zaczekać a od mojego ostatniego spotkania, z Lust minęło zbyt wiele czasu bym teraz ją tu zostawił.

 

Zastanawiałem się, co powinienem teraz zrobić. Chciałem przeprosić ją za swoje zachowanie, ale już wcześniej zaznaczyła, że nie chce bym przepraszał ją. Zapewne, pomimo że nie zachowałem się jak należy to i tak nie chciałaby ode mnie kolejnych przeprosin. Powoli ponownie podszedłem do stołu sięgając przy okazji po dwa talerze, na których wcześniej ukroiłem trochę zapiekanki i ponownie zacząłem kierować się do Lust kładąc jeden z talerzy przed nią i powoli sięgając po jeden z widelców, na który nałożyłem zapiekankę.

- Spróbujmy, więc od nowa - powiedziałem w jej kierunku i skierowałem widelec w jej stronę. - Czy zechcesz może spróbować tego, co dla nas zamówiłem? Przy okazji sama stwierdzisz czy posiadam jakiś gust kulinarny - powiedziałem z delikatnym uśmiechem kierując widelec w stronę jej ust. Nie byłem pewny czy będzie chętna spróbować, ale chciałem, chociaż spróbować jakoś rozluźnić atmosferę, do której sam doprowadziłem. Przestałem też już czuć wibracje od telefonu ktokolwiek dzwonił nie miało to teraz znaczenia. Liczyła się tylko Lust.

 

Crystal/Felicja Romanis

Próbowała dodzwonić się do Goldinga by spokojnie z nim porozmawiać no i przy okazji popsuć mu spotkanie z tą osobą, z którą tam teraz przebywał. Ale to swoja drogą. Była przekonana, co do tego, że wiedział, że ktoś dzwoni a on ją zignorował. Jeśli było coś, czego nienawidziła to bycie ignorowaną. W końcu zaprzestała dalszego dzwonienia widząc, że niema to już sensu. Skoro tak chciał się bawić mogą rozegrać to inaczej. Wkrótce będzie w Polsce a wtedy sama dopilnuje by pozbyć się wszelkich zagrożeń dla swych planów w tym tych dwóch, które były tak bliskie jemu a on znów stanie się marionetką w jej planach. Nagle drzwi do jej gabinetu stanęły otworem a do środka wszedł ochroniarza.

 

- Crystal jak kazałaś twoja limuzyna czeka na ciebie. Twoje rzeczy już są na lotnisku zanoszone do twojego samolotu - powiedział spokojnie mężczyzna, na co sama Crystal tylko pokiwała głową. Gdy ten opuścił gabinet machnęła dłonią nad szachownicą by się rozpłynęła. Zastanawiał ją jeszcze jeden fakt, gdy wcześniej patrzyła na szachownicę. Co takiego robił nadal czerwonooki z tą abominacją? Zapewne obmyślali jakieś plany przeciw niej niedoczekanie ich jeszcze się przekonają. Powoli wstała i opuściła budynek kierując się ze swą eskortą do limuzyny. Gdy tylko znalazła się w środku ponownie przyzwała szachownicę by wszystko obserwować.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Dawno nie był w takiej sytuacji jak ta. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało, ale raczej unikał tego typu rozrywek. Z drugiej strony miał walczyć z czymś, na co sam miał ochotę? Jakby nie patrzeć dziewczyna była naprawdę atrakcyjna. Zastanawiał go jednak fakt jak zmieniła się przez ten alkohol wcześniej była zupełnie inna. Czy alkohol tak zawsze na nią działał i ona o tym wiedziała a mimo to chciała go z nim wypić? Nagle spostrzegł jak jej twarz zbliża się do jego wtedy też poczuł jej usta na swoich. Delikatnie oblizał swe wargi jednak na tym jeszcze nie skończyła, bo nagle poczuł ją na swej szyi. Czuł jak jej język dociera do jego ucha. Potrafiła pobudzić jego zmysły nie dało się zaprzeczyć. Gdy skończyła nagle objął ją za plecami zbliżając jej ciało bezpośrednio do swojego. Zniżył swą głowę tak ze jego broda opadła tuż obok jej ucha. Zaczął ponownie zaczął szeptać w jej kierunku.

 

- Domyślam się, czego i chyba będę mógł spełnić te prośbę - powiedział szeptem by na koniec delikatnie skubnąć jej ucho. - Nasza gra jednak nada trwa - mówił dalej do jej ucha. Jednak zastanawiał się, co wybrać teraz. Domyślał się, że jeśli wybierze wyzwanie to cała gra się już skończy widział to po jej zachowaniu. Nie przeszkadzałoby mu to za bardzo, ale nastrój można było jeszcze podkręcić. Jednak prawda zobowiązywała go do tego, że musi odpowiedzieć szczerze na jej pytanie, jakie by nie było a tego też raczej nie chciał. Nie mały orzech miał do zgryzienia. W końcu się jednak odezwał dalej szepcząc jej do ucha i błądząc dłońmi po jej plecach. - Więc tym razem dla odmiany wybiorę prawdę - miał tylko nadzieje, że to się źle nie skończy.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dobrze, że Ania potrafiła trzymać emocje na wodzy, bo gdyby nie to zapewne dawno by się rzuciła na tą kobietę by wydrapać jej oczy za wszystko, co mówiła. Jak tak żałosne stworzenie miało czelność się tak wypowiadać o jej gatunku?! Gdyby Crystal tylko to słyszała. Co im dawało do tego prawo? Rozmyślała wściekle jednak na jej twarzy można było zobaczyć tylko spokój. Nie można było się dopatrzeć u niej gniewu, który był skrzętnie tłumiony. Zobaczyła tu naprawdę wiele. Próby wywyższania się na jej gatunkiem a nawet próby mieszania szlachetnej krwi z brudną ludzką. To było po prostu obrzydliwe.  Niestety informacje, które jej podała niewiele dawały, bo mieli już, co do tego podejrzenia u siebie. Przynajmniej w kwestii DNA kucyka.

 

- Kto by się spodziewał? - powiedziała spokojnie kierując się za Elizabeth. - Sądziłam, że po przemianie wszystkie nasze dawne czynniki kucyka zanikły, że nie sposób nas odróżnić od ludzi a tu się okazuje, że wciąż posiadamy nasze dawne DNA. Nigdy bym nie przypuszczała, że to możliwe. Macie naprawdę niesamowicie rozwinięte badania jestem pełna podziwu - odrzekła do kobiety z uśmiechem. - Sądzę, że może pani przejść do kolejnej części jak do tej pory mówi pani wszystko krystalicznie jasno - powiedziała dalej się uśmiechając. Nie dziwiła się, że ta kobieta nie pojmuje jak działa magia to nie było coś dla tak prymitywnych i barbarzyńskich istot jak ludzie.

 

Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie

W jednym pomieszczeniu siedziało tylko dwóch mężczyzn ubranych w typowe mundury ochrony jak wszyscy, którzy tu pracowali. Cały czas wpatrywali się w kamery monitoringu. Nie mieli pojęcia jak długo już to trwa jednak było to okropnie monotonne a czas dłużył im się niemiłosiernie. Jednak musieli wykonać powierzone im zadanie. W pewnym momencie jeden z nich uniósł kubek z kawą mając nadzieje, że go pobudzi. W tym też momencie odezwał się drugi w jego kierunku.

 

- W gwardii pewnie mieliście ciekawsze zajęcia prawda? - spytał patrząc w kamery, gdy drugi nagle przełknął kawę.

- Różnie bywało, ale nigdy nie zapomnę dnia, gdy mi, jako pierwszemu powierzyli dowództwo nad naszymi powietrznymi krążownikami. To było dopiero coś - odrzekł wpatrując się sie gdzieś w przestrzeń i wspominając tamte dni.

- Naprawdę byłeś na tych okrętach? - odrzekł drugi teraz patrząc na niego w nie małym szoku. Na co tamten odezwał się dość twardo.

- Oczywiście, po co miałbym kłamać? Byliśmy pewni tych machin bojowych i tego, że zmiażdżą bunt w zarodku jednak tego, co się stało potem nigdy nie zapomnę - powiedział wściekle zaciskając pięść.

- A co się stało? - spytał zaciekawiony.

- Byliśmy tak pewni siebie, gdy lecieliśmy tym okrętem i wtedy spotkaliśmy ten samolot. Nigdy nie zapomnę tego aroganckiego głosu tej przeklętej klaczy. Ośmieszyła nas i niemal zniszczyła krążownik. Musieliśmy uciekać by się ratować. Dzień, który miał mi przynieść największą dumę okazał się również moją największą porażką -powiedział zaciskając zęby ze wściekłości.

- No, co ty? A co się stało z tą klaczą? - pytał dalej zaciekawiony.

- Nie mam pojęcia ostatni raz spotkałem ją przy ataku na Canterlot wtedy również nam umknęła. Mam nadziej, że poszła do wszystkich diabłów tylko to jej się należało. Chociaż mam cichą nadzieje, że nadal gdzie żyje i znowu się spotkamy a wtedy zapłaci za całe moje upokorzenie - powiedział nerwowo.. Chociaż drugi ochroniarz chciał się jeszcze czegoś dowiedzieć wolał już nie pytać widząc wściekłość swojego kolegi. Mógł tylko się domyślać ile nerwów w nim się zbierało od tych wspomnień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Elizabeth nie spuszczała oczu z Anny, nawet wtedy gdy na wyczucie użyła karty, by wysłać je na poziom D. Dziewczyna wydawała jej się dziwna. Pamiętała jeszcze pierwszy dzień Julii, dokładnie tej, która była zawsze dla wszystkich wredna, a której niestety już tu nie było. A czy to nie jest... no wiesz... okrutne?

Julia rzadko mówiła do Elizy per "pani Eden", kiedy z nią rozmawiała, choć powinna. Była jednak dobrą laborantką. Anna nie budziła jednak na tę chwilę zaufania Elizy, która tylko upewniała się w przekonaniu, że to co chce zrobić jest słuszne. Była zbyt dziwna, przyjmowała wszystko ze zbyt dużym spokojem. Lepiej dmuchać na zimne.

 

- Na poziomie F - zaczęła sucho, machając dłonią w stronę panelu windy, ale nadal obserwując młodą laborantkę. - prowadzi się proste badania na najmniej niebezpiecznych Obiektach. Poziom E - kontynuowała rzeczowo. - to również badania, ale bardziej skomplikowane. Trzymamy tam trochę bardziej groźne stworzenia. Znajdziesz tam też naszego lekarza - dodała. - Poziom D to praktycznie same laboratoria, przeprowadza się tu najtrudniejsze i najbardziej wymagające operacje i to tam znajdują się inkubatory. Poziom C to olbrzymi magazyn Obiektów porozdzielanych wedle stopnia niebezpieczeństwa. Tam również, tak jak na poprzednich poziomach, znajdują się odpowiednio przygotowane pomieszczenia do testów. Poziom B to archiwum i magazyny, raczej nie będziesz tam miała wiele do roboty - uśmiechnęła się chłodno. - Poza tym jest tam też przejście do elektrowni, ale laboranci nie mogą tam wchodzić. Poziom A to najbardziej... znaczące i najbardziej niebezpieczne z badań, które dla niewykształconego pracownika mogłyby skończyć się śmiercią - obrzuciła Annę sceptycznym spojrzeniem i w tym momencie winda stanęła.

 

Korytarz na który wyszły był niepokojący. Całkowicie cichy, do tego stopnia, że ich kroki odbijały się echem. Było tu też bardzo jasno i biało, zapach środków dezynfekujących silniejszy niż gdziekolwiek indziej. Pełno odgałęzień na mniejsze korytarzyki i mnóstwo zamkniętych drzwi dawały dziwne wrażenie labiryntu. Elizabeth najpierw skręciła w prawo, potem w lewo, potem poszła prosto... ciszę przerwał dźwięk jakby kółek. Rzeczywiście, z korytarzyka obok wyszedł mężczyzna w laboranckim kitlu. Pchał przed sobą coś, co wyglądało jak łóżko szpitalne na którym leżała dziewczynka. Była łysa, a jej oczy były całe mlecznobiałe. Była ślepa. Poza tym zdawała się być normalna, po prostu kruche dziecko ubrane w cienką szpitalną koszulę i przywiązane pasami do łóżka. Kiedy mężczyzna przechodził podał Elizie do ręki jakąś teczkę.

- Niesamowite - skwitował z zapałem i odszedł, odwożąc gdzieś istotę.

- Obiekt 83. Słuch prawie cztery razy lepszy niż u człowieka, wrażliwy na najlżejsze muśnięcie, wydaje dźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha, a ze swoim zmysłem smaku potrafiłby zjeść zupę z saszetki i powiedzieć z jakich chemikaliów została zrobiona - uśmiechnęła się z satysfakcją. - Kosztem wzroku, ale wszystko jest do naprawienia. Testy idą znakomicie.

 

Nagle otworzyła jedne z wielu takich samych drzwi i wskazała Annie gestem, by weszła do środka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna poruszała się w milczeniu za kobietą nic nie mówiąc tylko rozglądając się wokół i słuchając uważnie każdego słowa. Poziom F z powodu prostych badań raczej nie bardzo ją interesował. Przybyła do tego miejsca by zdobyć informacje o prawdziwych badaniach a nie czymś bez większego znaczenia. Natomiast poziome E wydawał się ciekawszy. Ciekawa była, co kobieta miała na myśli mówiąc o niebezpiecznych stworzeniach. Dziwnym faktem było, że lekarz przebywał na takim poziomie, ale wolała w to nie wnikać. Co do poziomu D też spodobała jej się informacja o trudniejszych badaniach to były ważne informacje. Kolejny poziom, czyli C miał być pełen jakiś obiektów badań mogła tylko się domyślać, co tam trzymają. Poziom B w ogóle nie zwrócił u niej większego zainteresowania. Ucieszył ją fakt, że niewiele tam będzie dla niej zajęć. Elektrownia wydawała jej się ciekawa skoro laboratoranci nie mogą tam wchodzić to zapewne ze strachu, że ktoś uszkodzi zasilanie dobrze wiedzieć. No i w końcu dowiedziała się czegoś o tajemniczym poziomie A. Więc to się tam kryło?

 

Winda w końcu stanęła a Ania przyglądała się w milczeniu mrocznemu korytarzowi aż nie usłyszała dźwięku kół jednak to, co zobaczyła na łóżku szpitalnym niemal i ją wprawiło w odruch wymiotny, ale powstrzymała się od ukazania jakiś emocji. Czy ludzie znają jakąś granicę? Czy są gotowi przeskoczyć każdą granicę? Naprawdę gatunek ludzki bywał jak dla niej czasem odrażający.

 

- Interesujące - powiedziała patrząc jeszcze w kierunku tego niby dziecka. - Niesamowite jak organizm można dopracować z drugiej zaś strony dziwne, że musi poświęcić wzrok, aby pozostałe zmysły się wyostrzyły z drugiej zaś strony, jeśli udałoby się zaradzić temu problemowi i jeszcze ulepszyć wzrok można by stworzyć niemal coś jak nadczłowiek - stwierdziła w zastanowieniu. Nagle znów zwróciła wzrok na Elizabeth i powoli weszła za nią do tajemniczego pomieszczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Pani Eden słowa dziewczyny zbyła milczeniem.

Pomieszczenie w którym się znalazły wyglądało jak gabinet zabiegowy w szpitalu. Łóżko na środku, mnóstwo stolików, szafek, urządzeń i dziwnych ekranów. Znajdowało się tu też parę przeszklonych drzwi prowadzących do innych pomieszczeń, które wyglądały dość podobnie. Eliza poprawiła z irytacją swoje włosy, a potem podeszła do jednej z szuflad, otworzyła ją i wyciągnęła z niej rękawiczki jednorazowe, które założyła.

Po chwili odwróciła się i spojrzała wymownie na Annę.

- Muszę wprowadzić cię w narkozę, żeby przeprowadzić pewne badania. Rozbierz się, bieliznę zostaw - drzwi były zamknięte, Anna nie musiała się wstydzić. - Potem połóż się na brzuchu - wskazała wyłożone czymś białym łóżko do którego podpiętych było kilka pasów, teraz starannie pozwijanych z boku.

 

Eliza w tej chwili nie miała niczego w ręce, jedynie skrzyżowała ramiona i czekała, aż nowa laborantka wykona polecenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Na słowa kobiety szeroko otworzyła oczy. To nie tak, że się jej wstydziła czy coś, ale widząc, co tu się dzieje nie mogła być do końca pewna, co jej zrobią podczas takiej narkozy. Potrafiła się bronić i mogła się nie bać tego, co tu się dzieje jednak w trakcie narkozy nie będzie w stanie nic zrobić i będzie na łasce tej kobiety, którą właściwie ledwo zna. Jako niby przełożonej powinna ją słuchać, ale najpierw musiała się upewnić, co do celu tego zabiegu. Odsunęła się trochę na drugą stronę sali od kobiety zastanawiając się przy okazji jak się wydostać, jeśli ta ją zaatakuje.

 

- Nie chce wchodzić w twoje kwalifikacje w końcu jesteś moją przełożoną, ale chyba należy mi się jakieś wyjaśnienie po tym, co tu widziałam raczej ciężko mi od tak się tu rozebrać i pozwolić wprowadzić się w narkozę bez słowa. Zechcesz wyjaśnić, co jest powodem tego zabiegu? Czy to też jest tajemnica? - spytała pierwszy raz trochę niepewnie nie spuszczając oczu z kobiety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Kobieta uniosło wysoko jasne brwi i uśmiechnęła się lekko widząc, jak Anna się odsuwa. 

- Jeśli masz do mnie takie zaufanie to nie wiem jak poradzisz sobie z przyjmowaniem specyfików mojego autorstwa, kiedy jakiś Obiekt rozedrze ci kiedyś pazurami ramię i jego zmodyfikowana genetycznie krew zmiesza się z twoją - jej głos był niesamowicie chłodny. - Nikt cię z taką raną stąd nie wypuści. Będziesz leżeć u naszego lekarza i przyjmować bez słowa wszystko co z tobą zrobi, jeśli nie będziesz chciała zginąć od nieznanego medycynie zakażenia - odchyliła obojętnie głowę. - Potrzebuję pewnych informacji. Z doświadczenia wiem, że ludzie nie lubią być świadomi, gdy ktoś ich kroi. Nie martw się, nic ci nie uszkodzę ani nie zostawię blizny. To nie moje pierwsze tego typu badanie - skwitowała sucho, a potem powtórzyła sucho - Połóż się. Jeśli tego nie zrobię nie będę ci potem w stanie pomóc, cokolwiek by się nie stało.

 

Nie ruszała się jednak z miejsca i nic nie wskazywało na to, że ma zamiar użyć siły. Anna mogła w każdym razie dalej wypróbowywać jej cierpliwość. Drzwi były zamknięte na kartę, która u młodej laborantki wciąż była nieaktywna.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna zmarszczyła brwi myśląc nad opcjami. Wiedziała, że tamta jej nie wypuści z tego pomieszczenia od tak. Najlepszym sposobem było obezwładnić kobietę i zabrać jej kartę. Czy byłby to problem? Jak dla niej żaden patrząc na nią domyślała się, że ta ma niemal zerowe pojęcie o tym jak się bronić. Niestety grało tu też wiele przeciwwskazań. Nie mogła być pewna czy nie zablokują wszystkich drzwi widząc na kamerach, że korzysta z karty tej kobiety. Zmarszczyła wściekle brwi chwytając za rękaw czarnej marynarki i ściągając ją od niechcenia. Następnie zdjęła białą koszule pod marynarką zostając na górze w błękitnym biustonoszu. Potem ściągnęła buty a następnie spodnie w rezultacie została tylko w błękitnej bieliźnie, co pierwszy raz było widać po jej twarzy nie bardzo ją zachwycało. Nie podobało jej się swoje obecne ciało, dlatego z taką niechęcią pozbyła się garderoby, którą mogła je zakrywać.

 

- Proszę bardzo - odrzekła dość niechętnie odchodząc od swych ubrań i kładąc się na stole tak jak jej kazano. Wiedziała jedno zapłacą jej za to upokorzenie a najpierw zemści się na niej. Miała kilka pomysłów jak może się w razie, czego odegrać. Wszystko jednak w swoim czasie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Wielu rzeczy się jeszcze po mnie nie spodziewasz... a wielu dowiesz się jak wszystko zakończy się, a ja już będę niepotrzebna ~ niezwiązana. - Uśmiechnęła się widząc że podjął stary plan. Miała być kolacja, a nie koniec zanim zdążyło się wszystko w ogóle zacząć ~ nie taki był jej cel. Nie spodziewała się zupełnie że aż tak go kusi, ale gdyby dała mu to zrobić, okazałby się w jej oczach na koniec zwykłym szczeniakiem jakich wiele widziała w koło, a on miał mieć klasę ~ przynajmniej w to wierzyła. Nadal miała wątpliwości czy była to miłość czy jeszcze zakochanie. Miała się tego w najbliższym czasie tego przekonać by móc kontynuować ten rozdział albo zamknąć go na zawsze i niestety szukać szczęścia gdzie indziej z myślą że straciła na niego tyle czasu.

- A z chęcią... - mruknęła przyciszonym głosem, zdejmując z widelca to co zostało dla niej przygotowane. Nie było to dla niej jakoś szczególne. Jak większość jedzenia, którym ciężko było się jej rozkoszować z powodu tego że traktowała je jak niezbędne paliwo, a względy estetyczne odchodziły na naprawdę daleki plan. - Naprawdę dobre - stwierdziła uśmiechając się że chciał dobrze i nie chciała tego psuć tym co jej chodziło po głowie na ten temat ~ zupełnie to było nieważne dla tego wszystkiego.

 

[Natalia Romanova]

- No ej... - wymsknęło się jej, jakby nagle otrzeźwiała chodź trochę... Ramiona kobiety owinęły jego szyję w krótkim impulsie ze swego rodzaju siłowym fochem ~ że jej się to zupełnie nie spodobało to dość wredne zagranie każące jej czekać. Równie nagle na jej twarzy pojawił się perswazyjny uśmiech że pożałuje tego jeszcze, bo jej się nie odmawia ~ miał wybrać wyzwanie... Tylko o co miała go zapytać? Tu się właśnie zaczynał problem, ponieważ w jej głownie nie pojawiały się żadne słowa, które utworzyłyby logiczną tezę prowadzące do pytania, które z kolei można by potwierdzić albo zaprzeczyć... Żadne nie dotyczyło chwili nieobecnej ~ a może właśnie tak miało być?

- Powiedz mi... - powiedziała zaczynając dość powoli - bez wykrętów... - uśmiechnęła się nieznacznie, a gdyby mogły na jej głowie wyrosłyby małe rogi. - Jakieś naprawdę - podkreśliła to słowo - szczególne preferencje albo niespełnione marzenia? Może będę mogła je spełnić... - mówiła dość poważnie z wyczekaniem w głosie że powie coś z czego sama mogła by być zadowolona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Więc oby to wszystko skończyło się jak najszybciej bym mógł poznać te rzeczy i dziękuje za twe słowa to bardzo miłe, że tak uważasz - powiedziałem z delikatnym uśmiechem sięgając dłonią po serwetkę i delikatnie przecierając jej usta gdy skończyłem to samo zrobiłem ze swoimi ustami tą samą serwetką. Były to przyzwyczajenia jeszcze z Canterlotu. Wtedy również należało na uroczystych czy kolacjach z kimś ważnym lub dostojnym zachować zasady kultury i etyki. A ta kolacja była dla mnie najważniejsza ze wszystkich. Lust była dla mnie jedną z najważniejszych osób w mym życiu. Miałem nadzieje, że takim zachowaniem nie uraziłem jej jakoś.

 

Gdy skończyłem powoli przecierać usta nagle wstałem z miejsca bez słowa i znowu podszedłem do stołu by zapalić dwie świece, które stały na jego środku następnie odszedłem od stołu w stronę włącznika światła by całkiem je wyłączyć i zaraz znów wrócić na miejsce przy Lust. Teraz jedynym źródłem światła w pokoju pozostały tylko dwie świece na stole jednak dostarczały wystarczająco światła byśmy mogli widzieć się nawzajem i przy okazji wszystko na stole. Ponownie sięgnąłem ręką w okolicy stołu by sięgnąć po swą lampkę wina a gdy miałem ją w dłoni znów spojrzałem na Lust.

 

- Wiesz, że zwykłem raczej unikać alkoholu - powiedziałem spokojnie teraz kierując wzrok na lampkę wina. - Jednak czasem bywają ważne okazje, które wymagają by napić się, choć niewielkiej ilości tego trunku. A dzisiejsza okazja jest dla mnie jedną z najważniejszych w życiu. Ponownie ciebie spotkałem i znów możemy usiąść obok siebie nawet nie masz pojęcia jak bardzo brakowało mi każdej naszej wspólnie spędzonej chwili - mówiłem teraz kierując swój wzrok prosto na jej. - Proponuje, więc teraz byśmy wypili odrobinę tego trunku za nasze ponowne spotkanie - powiedziałem unosząc swoją lampkę i czekając aż ona uniesie swoją byśmy mogli wspólnie za to wypić.

 

Crystal/Felicja Romanis
Przez całą podróż pojazdem patrzyła tylko i wyłącznie w szachownicę. Nic szczególnego się nie działo jednak coś nie dawało jej spokoju. A była to abominacja, którą ją ostatnio cały czas nękała. Odkąd wyszła z szachownicy nie dała o sobie znaku życia czyżby uznała ją za martwą? To by oznaczało, że jej moce są częściowo ograniczone i nie jest w stanie zobaczyć wszystkiego tak jak ona.  Ale to dobrze dzięki temu będzie mogła zaatakować ją, gdy ta się nawet nie będzie tego spodziewać. Kolejnym, co ją zastanawiało był fakt, że już dość długo przebywała z czerwonookim w jednym miejscu i się nie ruszali. Czy oni? Na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze miała jednak nadzieje, że to, co innego, bo to byłoby naprawdę odrażające łamanie zasad wszelkiej natury. Nagle jednak jej samochód się zatrzymał a kierowca jak zawsze wysiadł by otworzyć jej drzwi. Z chwilą, gdy tylko się zatrzymali znów sprawiła, że szachownica wyparowała a sama opuściła pojazd.

 

Samolot w asyście załogi i ochrony już na nią czekał. Rozejrzała się tylko po lotnisku i bez słowa zaczęła kierować się do samolotu gdzie już wszystko na nią czekało. Powoli rozsiadła się na swoim wygodnym miejscu w samotności znów przyzywając szachownicę by wszystko obserwować. Nadal brak zagrożeń pomyślała zadowolona nalewając sobie do kieliszka trochę schłodzonego cydru, gdy samolot zaczął stratować.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Mężczyzna uśmiechnął się krzywo widząc reakcje kobiety. Było to całkiem zabawne zobaczyć coś takiego u niej. Miał jednak racje gdzie miało zaprowadzić go kolejne wyzwanie. Jednak wszystko w swym czasie. Spoglądał jej w milczeniu w oczy, gdy jej ręce owinęły się wokół jego szyi słuchając również dokładnie jej pytania. W pewnym sensie ulżyło mu, bo bał się, że wypyta go o coś gorszego z drugiej strony i to pytanie było dosyć kłopotliwe. Miał sporo marzeń jednak żadne z tych, co przychodziło mu do głowy raczej nie pasowało do obecnej sytuacji. Musiał nad tym się chwilę zastanowić.

 

- Dosyć interesujące pytanie - powiedział z szeptem prosto do jej ucha, gdy jego dłonie dostały się pod jej koszule za plecami i zaczynały błądzić w okolicy zapięcia biustonosza. - Nigdy się nad tym jakoś nie zastanawiałem myślę, że słowa jednak nie będą miały tu większego sensu a sam ci pokaże, co mi chodzi obecnie po głowie - stwierdził, gdy zaczął się z nią kierować prosto na jej drzwi a gdy już się na nich znaleźli chwilę zaczął patrzeć jej w oczy by nagle delikatnie skubnąć jej wargę a następnie pocałować namiętnie dalej przy okazji błądząc dłońmi po jej plecach. - Nagle przerwał pocałunek i znów położył brodę na jej ramieniu by zacząć mówić do jej ucha. - Na razie marzyłem by jeszcze raz skosztować twych ust. Teraz jednak twoja kolej prawda czy wyzwanie? - spytał a gdy już zadał pytanie zaczął ją delikatnie muskać ustami po szyi.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Kiedy Anna się w końcu położyła Elizabeth podeszła do niej bez słowa, a chwilę później odpowiednio usadowiła na jej twarzy maskę, przez którą miała być inhalowana odpowiednimi środkami. Już po chwili Ania mogła poczuć senność, a wkrótce całkiem straciła świadomość. Od tej chwili Eliza całkowicie pozbyła się już neutralnego wyrazu twarzy i marszcząc brwi otworzyła jedną z szafek wyciągając z niej dziwną walizkę. Drzwi na lewo od niej otworzyły się i wyszedł z nich jakiś laborant.

- Nie pamiętam, żebym przechodził coś takiego. Czy to oznacza, że wkrótce umrę? - zapytał rzeczowo, okrążając stół na którym leżała nowa laborantka.

- Dobrze wiesz, że nic takiego nie jest potrzebne, Gregor - powiedziała obojętnie Eliza, otwierając walizkę i wyciągając z niej mały srebrny walec z jedną, tycią dziurką. - Po prostu uważam, a w projekcie się ze mną zgodzili, że powinnam chociaż kontrolować jej ruchy. To nie jest bardzo drastyczne - włożyła w dziurkę igłę dziwnej strzykawki. - Ale wszystkich uspokoi - spojrzała z góry na śpiącą teraz dziewczynę i pokręciła głową.

 

Gregor obserwował Elizabeth, kiedy wbijała igłę mniej więcej w połowie kręgosłupa Ani. Był on stosunkowo nowym laborantem, ale pracował już na poziomie A. W końcu ktoś musiał zastąpić Michaela. I chociaż ten facet w okularach nie przypadł Elizie do gustu tak bardzo jak jej stary współpracownik to był porządnym, wykształconym i znośnym człowiekiem.

- Skończyłam - powiedziała blondynka po paru chwilach i znów sięgnęła do walizki, wyjmując coś przypominającego malutki laptop. Konfiguracja chipu trwała nawet jeszcze krócej.

- Wybudzasz ją od razu? - zapytał Gregor, gdy pani Eden wcierała w plecy Anny jakiś specyfik, który niemal momentalnie zabliźnił dziurkę nie pozostawiając po niej nawet śladu.

- Przecież i tak nie będzie wiedzieć ile trwała narkoza. Ale musisz teraz wyjść. 

Gregor wypełnił polecenie niemal natychmiast, a Elizabeth kliknęła coś na małym panelu, dzięki czemu Anna inhalowała się teraz środkami wybudzającymi. Kiedy się obudzi będzie jeszcze czuła niemoc i otępienie, ale Eliza miała w planach temu zaradzić. Oczywiście, kiedy kobieta będzie już świadoma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna nic nie robiła, gdy maska znalazła się na jej twarzy. Obecnie nie bardzo miała jakiś wybór nie spodziewała się zupełnie takiego zagrania  ze strony tej kobiety. Zbyt wiele rzeczy było niespodziewanych w tym miejscu a wszystko zaczęło się od tego, że potrafili wykryć jej pochodzenie. To miało być proste zadanie, które z każdą chwilą coraz bardziej się komplikowało. Wiedziała jedno ta kobieta jej jeszcze za to zapłaci. Jednak nic już więcej nie pomyślała, bo nagle jej oczy zaczęły się zamykać a ona traciła świadomość coraz bardziej aż w końcu odpłynęła.

 

Nagle jej oczy się otworzyły. Nie była pewna jak długo była pod wpływem tych środków i co jej zrobili, co ją niepokoiło. Chciała się podnieść, lecz nie była w stanie tego zrobić ciało odmawiało jej posłuszeństwa musiała nadal być pod pewnym wpływem tego, co jej podano cokolwiek by to nie było. Zaczęła rozglądać się po sali słabym wzrokiem aż w końcu jej spojrzenie utknęło na kobiecie. Próbowała coś powiedzieć jednak z jej ust nie wydobył się dźwięk lub był zbyt cichy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden
Tak jak pani Eden podejrzewała - Ania nie była zdolna choćby do odezwania się. Spojrzała na nią, miała nadzieję, dość miło, chociaż to rzadko wychodziło jej dobrze. W każdym razie na pewno się nie uśmiechała. Sięgnęła za to ręką i w miarę delikatnie zdjęła jej z twarzy maskę. Teraz wystarczy pewien specyfik, pomagający organizmowi w zwalczaniu skutków narkozy. Strzykawkę wbiła jej w plecy, aczkolwiek w całkiem inne miejsce niż wcześniej. Mogło trochę zaboleć, ale co miała na to poradzić? Anna w każdym razie wkrótce powinna odzyskać pełnię sił.

- Chcesz odpoczynku, czy czujesz się na siłach, by zacząć pracę już dziś? - zapytała obojętnie, wyrzucając zużytą strzykawkę i ściągając rękawiczki, by potem umyć dłonie w płynie dezynfekującym.

 

Elizie było to mówiąc szczerze wszystko jedno i tak wkrótce odda ją w ręce innego laboranta.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Różne myśli kłębiły się teraz w głowie dziewczyny jednak nie była w stanie ich wyrazić. Czuła się zbyt słabo by coś powiedzieć a nawet zmienić mimikę twarzy. Jednak wciąż ją zżerało jedno pytanie, co takiego jej zrobili? Nagle zauważyła jak ta jej niby przełożona ściąga z niej te maskę. Nadal nie czuła się do końca w formie. Wtedy też poczuła ukłucie w plecy przez pewną chwilę nadal leżała bez ruchu jednak nie bardzo jej to odpowiadało. Chciała się ruszyć i wtedy nagle zaczęła czuć, że jakby siły zaczęły powoli do niej wracać.

 

Najpierw poruszała chwilę tylko palcami aż w końcu słabo poruszyła kończynami dobrą chwilę próbowała za to ponownie usiąść na łóżko a gdy jej się w końcu udało. Chwilę siedziała z wzrokiem wbitym w ziemie. Wyglądało to tak jakby zaraz miała zwymiotować jednak w końcu udało jej się podnieść głowę a następnie wstać z łóżka by sięgnąć wcześnie zrzucone ubranie. Powoli znów zaczęła je nakładać.

 

- Po-po - próbowała powiedzieć coś jednak za każdym razem przerywała ciężko oddychając. W końcu jednak jej struny głosowe zaczęły z nią współpracować, gdy niemal skończyła się znów ubierać. - Poradzę sobie - powiedziała dość twardo nawet nie patrząc na Elizabeth, na którą nadal była wściekła. - Co mi zrobiłaś? - spytała dość twardo już patrząc bezpośrednio na kobietę i wkładając swoja marynarkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

- Jak uważasz - stwierdziła obojętnie kobieta, krzyżując ręce i obserwując Anię spod przymrużonych powiek. - Badanie twojego rdzenia kręgowego. Nic ci nie uszkodziłam - dodała, chociaż przecież wcześniej już o tym wspominała. Po prostu roztrzęsieni ludzie mieli tendencję do... jakby to nazwać... niemyślenia. To dziewczę powinno przestać być tak aroganckie. No bo przecież żyła...

- Czyli rozumiem, że możemy już przejść dalej? - zapytała Eliza unosząc z lekką ironią brwi i otwierając kartą wyjście na korytarz. - Zaprowadzę cię do laborantki z którą będziesz dziś pracować - ewidentnie dla niej temat badania sprzed kilku chwil się skończył. - Zastanawiałam się nad Alice, ale ostatecznie najpierw oddam cię w ręce Kamili, laborantki niższego stopnia. Nie będę rzucać cię od razu na głęboką wodę - dodała cicho, idąc i oglądając się przelotnie na Annę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Carlson

Zabawa z dzieciakami z pewnością trochę zmęczyła mężczyznę. Żadne stwory z laboratorium czy badania tak go nie wykończyły jak ta dwójka w czasie tej krótkiej zabawy. Teraz siedział ze znużonym wzrokiem trzymając w objęciach śpiące dzieciaki. W pewnym sensie cieszył się, że w końcu opadły ze zmęczenia i on też mógł chwilę odpocząć. Zastanawiało go jak sobie radzi Elizabeth. Złe przeczucia względem nowej pracownicy nadal go nie opuszczały wciąż miał jakieś złe przeczucia. W pewnym momencie jednak zamknął oczy i zapadł w płytki sen z tego całego zmęczenia.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Badanie kręgosłupa? Ta jasne pomyślała masując sobie delikatnie plecy dłonią. Nie wiedziała, co jej zrobili, ale była przekonana, że coś nie miłego, co może jej namieszać we wszystkim, co miał tu zrobić. Musi się koniecznie dowiedzieć, co jej zrobili nim skończy się to dla niej źle. Nie mogła pozwolić by coś jej przeszkodziło w zadaniu. Słuchała w milczeniu słów kobiety. Szczerze mówiąc wolała od razu zacząć jakieś poważne badania być może wtedy zdobyłaby jakieś ciekawe informacje a tak raczej nic specjalnego się nie dowie. Jednak wolała o tym nie mówić. Mogliby nabrać podejrzeń gdyby tak od razu chciała zacząć te cięższe badania.

 

- Skoro tak uważasz niech, więc tak będzie - odrzekła spokojnie spoglądając cały czas na kobietę. Powoli sama zaczęła iść za Elisabeth dalej lekko przejeżdżając sobie dłonią po kręgosłupie jakby starała się tam coś znaleźć. - Więc mam się tam udać sama czy pani mnie zaprowadzi? - spytała od tak nie było w tym większych emocji i nie było to bezpodstawne jakoś specjalnie jej to nie interesowało, ale jednak wypadało zapytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Za lepszy świat - powiedziała z niemałym przekonaniem i tym błyskiem w oku że jest czegoś bardzo pewna, a to rzadko się zdarzało, gdy brała pod uwagę wszystkie możliwe opcje i starała się im przeciwstawiać z różnym skutkiem, dążąc do tej jednej idealniejszej wizji świata. Nie powiedziała już nic na jego przydługi monolog, którego mógł sobie oszczędzić. Denerwowały ją sprawy zupełnie oczywiste, a może to on ją drażnił bardziej niż zwykle? Wyrzuciła te myśli bardzo szybko z głowy kosztując napitku po tym jak i ona wykonała toast. Dopiero po momencie od upicia płynu poczuła że robi się jej ciepło na sercu, Zapomniała jakie to uczucie, bo niewiele razy miała okazje sięgnąć po alkohol ~ nie miała towarzystwa do tego, a przez to okazji...

- Nie byłeś sam... za to mi nigdy los nie skrzyżował za często z nim drogi. Meh... - mruknęła myśląc do czego to mogło dojść. Nie miała zupełnie pomysłu na tą rozmowę ~ jak zupełnie nie ona i to ją złościło. W głowie już dawno zrodziła się jej pewność że jeśli mu nie pomoże to wszystko się posypie. Tylko czy mogła pozwolić sobie na takie ryzyko. Nie wiedziała i tak właśnie jej myśli krążyły od jednych do drugich zamkniętych drzwi.
- Nawet nie wiesz jak...- Nie dokończyła, gdy jej wzrok spotkał się z jego na krótki moment. Skąd wzięła się w niej ta nieśmiałość w tamtej chwili? Nie wiedziała. Tak jak że z jej ust mogą wydobyć się takie słowa. - [...]i mi cię brakowało... Nawet nie wiesz jak.... - powiedziała mając na myśli jak musiała odnajdywać się w nowym świecie poznając jego zasady, które znała, ale nie umiała ich wykorzystać w praktyce przez co parokrotnie o mało nie wpadła.

 

[Natalia Romanova]
- Wcale nie o to pytałam... - zarechotała że jeśli chciał ją tak zbyć to mu się to po prostu nie udało... To było tylko proste pragnienie, które na dodatek już zrealizował... Dokładnie tak jak to że chciała mieć go blisko. Ona chciała wiedzieć co go najbardziej pociąga ~ nie otrzymała na to żadnej odpowiedzi. Wydawało się jej że nie na tym polegała ta zabawa przez co poczuła się że została po prostu zlekceważona i to tak naprawdę po chamsku. Zagotowała się momentalni jak takie myśli doszły do jej świadomości że doszła do wniosku że na dwa wyjścia... Pozwoli mu i ulegnie, czego nie chciała. Nie mogła mu się dać zdominować zupełnie ~ za duża cena... Chciała postawić na swoim i to właśnie była druga opcja ~ jej opcja... 
- Mogę ci pozwolić to przemilczeć ale wszystko ma swą umm... odpowiednio wygórowaną cenę. - Uśmiechnęła się na samo wyobrażenie tego co będzie mogła zrobić.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

- Zaprowadzę cię tylko na piętro, gdzie Kamila Dąbrowska będzie już na ciebie czekać - odpowiedziała sucho, kiedy przemierzały te same co wcześniej puste, ciche i przytłaczające korytarze. - Mam po drodze - nie dodała nic więcej, więc resztę drogi przebyły w ciszy. Kiedy jednak doszły do windy ta nagle otworzyła się i wyszła z nich niebywale ekscentryczna kobieta. Długie, ciemnobrązowe włosy, które na pewno byłyby poplątane, gdyby nie długi praktycznie do stóp warkocz, wyglądający jakby nikt nie rozplątywał go od paru tygodni. Miała na nosie okulary dziwnie powiększające jej oczy, a minę taką, jakby nie wiedziała skąd w ogóle się tu wzięła. Co więcej, sprawiała wrażenie bez przerwy przestraszonej, bo lekko zmarszczone brwi, otwarte szeroko oczy i uchylone smutno usta był chyba wpisane w jej naturalne rysy twarzy. Eliza nie dawała się jednak na to nabrać. Ta maska skrywała szaleńca.

- Witaj. Anno, to Klara Emanuelska, laborant wyższego stopnia. Klaro, to Anna Kożuchowska, nasza nowa laborantka.

 

Klara wyglądała na zdezorientowaną, następnie powoli przechyliła głowę i zaczęła wpatrywać się w Annę z dziwną ciekawością.

- Aurora powiedziała, że to były konik - stwierdziła. Jej głos był dziwny, wydawał się jakby zbyt łagodny, zbyt cichy, ciągle zdziwiony. Eliza uważała to za niezłą dysproporcję. Jak ktoś z takim tonem głosu mógł być tak nieobliczalny? - Mogę...?
- Nie - ucięła Eliza, zanim Klara zdążyła dokończyć zdanie. - Chodźmy - rzuciła do Anny. - Klaro, masz chyba jakieś zajęcia, prawda?
Dziwna kobieta uśmiechnęła się nagle, co wydawało się jakoś nie współgrać z jej twarzą.

- Mam - potem szybko odeszła w stronę jednego z korytarzy, powiewając warkoczem. 

Eliza pokręciła jedynie głową i szorstko wskazała nowej laborantce windę, do której sama chwilę później weszła. Obrzuciła potem Annę krótkim spojrzeniem, aby znów zacząć, głosem nieznoszącym sprzeciwu:
- Jeszcze parę drobnych, ale ważnych zasad. Do budynku nie wolno wnosić żadnej swojej broni ani wytworzonych na zewnątrz specyfików. Na dolne poziomy nie wolno w ogóle nic wnosić, chyba, że dostaniesz przykaz, bądź będzie to częścią twojego badania. Oraz - uśmiechnęła się lekko. - Zetniesz włosy. Są za długie i będą ci przeszkadzać.

 

***

Do Crystal przyszedł e-mail od samego Polskiego Ministerstwa w którym jako osoba niezwykle szanowana publicznie jest proszona o podanie numeru lotu i prawdopodobnej godziny przybycia. Ma zostać przywitana w sposób oficjalny.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Za lepszy świat - odpowiedziałem krótko i sam wlałem napitek do własnych ust. Dziwnie się poczułem, gdy go przełknąłem. Na co dzień raczej unikałem alkoholu i minęło sporo czasu odkąd ostatni raz go piłem. Zmrużyłem lekko oczy kierując swój wzrok na Lust. Miałem wrażenie jakby się zmieniła od czasu naszej rozłąki. Nie zachowywała się tak jak dawniej zupełnie jak nie ona. Co takiego mogło się stać? Miałem wrażenie jakby trzymała swe uczucia zamknięte w sobie i nie chciała pozwolić się im ujawnić. Nie wiedziałem tylko, dlaczego przecież kiedyś już mi je ukazała. Czy to ten świat tak ją zmienił? Czy to ze mną było coś nie tak? A może to, dlatego że nie może zajrzeć mi do głowy tak jak dawniej. Wtedy nie miałem przed nią tajemnic mogła ze mnie czytać jak z otwartej księgi a teraz było inaczej. Nie chciałem by miała złe samopoczucie chciałem by jak najlepiej spędziła ten czas ze mną. Starałem się ze wszystkich sił pokazać jej jak bardzo mi na niej zależy.

 

 

- I nie pozwolę i byś ty była jeszcze kiedykolwiek samotna - powiedziałem delikatnie przejeżdżając kciukiem po jej brodzie by nagle znów zbliżyć twarz w jej kierunku. Tym razem jednak zdecydowałem się tylko zbliżyć do jej policzka i delikatnie go pocałować tak jak wtedy w Canterlocie, gdy dała mi księgę w prezencie. Powoli znów odsunąłem od niej głowę przy okazji kładąc swoje naczynie na stole i powoli wstając, gdy już naczynie się na nim znalazło. Ograniczone światło ze świec nie przeszkadzało mi w tym, co chciałem uczynić, gdy skierowałem swoje kroki do jednej z szafek i zacząłem przy niej grzebać. Nagle po całym pokoju rozbrzmiała muzyka jednak nie byle, jaka tylko taka jak w dniu naszego pierwszego tańca na gali. Głośność była na tyle wystarczająca by rozniosła się tylko po naszym pokoju. Inni goście nie musieli nic słyszeć. Powoli zacząłem kierować się w kierunku Lust wyciągając dłoń ku niej.

 

 

- Nigdy nie zdołaliśmy dokończyć naszego tańca, więc czy zechcesz, więc uczynić mi ten zaszczyt? - spytałem spoglądając na nią i wspominając nasze ostatnie wspólne tańce. Za pierwszym razem nie dokończyliśmy przez buntowników potem Lust przerwała nasz taniec, gdy opanowały ją emocje, nad którymi nie mogła zapanować. Więc może teraz się nam uda? Miałem też nadzieje, że to, choć trochę pozwoli jej się otworzyć a nie trzymać wszystkie swoje emocje wewnątrz stalowego sejfu, którym był jej umysł.

 

 

Crystal/Felicja Romanis

Spoglądała w szachownicę popijając kolejny kieliszek zimnego cydru. Wszystko przebiegało jak należy nadal żadnych zagrożeń, które mogłyby jej przerwać plany. Obecna sytuacja też jej odpowiadała. Nie musiała lecieć lotem publicznym wspólnie z tym ludzkim motłochem tylko sama jak jakaś królowa. Jednak czy to nie była prawda? Tron już na nią czekał wiedziała, że to ona będzie nową władczynią Equestrii i poprowadzi wszystkie kucyki w nową erę. Musiała jednak najpierw załatwić parę rzeczy, które mogły jej porządnie namieszać.

 

 

Nagle zmarszczyła lekko brwi słysząc komunikat wiadomości na swoim laptopie. Odłożyła kieliszek by po niego sięgnąć i zacząć czytać wiadomość. Nie bardzo jej się podobało to, co przeczytała. Przeklęła się w myślach, że powiedziała o swoim locie na wywiadzie. Nie miała ochoty spotykać się z nikim z Polskiego rządu. Nie znosiła tej śmiesznej Natalii i jej przeklętej pokojowej polityki. Żałośni słabi ludzie. Co jeśli to z nią właśnie ma się spotkać? Zagryzła delikatnie wargę patrząc na szachownicę. Nie wskazała zagrożenia, więc to nie była jakaś pułapka. Niema wyboru zagra jak zawsze tak, że nikt nic nie zauważy. Nie bardzo miała jak się wycofać. Była już w połowie drogi w końcu a jeśli zignoruje ten mail to nie wypadnie najlepiej na arenie międzynarodowej, jako ktoś publicznie szanowany. W końcu zaczęła od niechcenia pisać w odpowiedzi swój numer lotu i że pojawi się w godzinach wieczornych gdzieś około 7 o ile nie dojdzie do jakiś niespodzianek. Gdy już skończyła wysłała wiadomość i znów się wygodnie rozsiadła znów delektując się swoim cydrem. Nie musiała się martwić nic nie wskazywało, że coś miało nie pójść teraz po jej myśli.

 

 

Striding Rason/Jim Grayson

Zmrużył delikatnie oczy na jej słowa. Czyli to nie o to jej do końca chodziło? Miał nadzieje, że to wystarczy a jednak ona chciała dowiedzieć się, czego innego. Na kolejne jej słowa nagle zaprzestał całować jej szyję by znów skierować swój wzrok prosto na jej i delikatnie się uśmiechnąć. Nadal jednak nie wyciągnął dłoni zza jej koszuli gładząc delikatnie jej jedwabistą skórę na plecach. Czyli mógł uniknąć tego pytania, ale w zamian musiał za to zapłacić tak? Pomyślał dalej gubiąc się w jej oczach. Znał nieco życie i wiedział, że zapłata na pewno będzie ciekawa. Chyba jednak lepiej było odpowiedzieć.

 

 

- Skoro tak stawiasz warunki chyba będę musiał ci odpowiedzieć, bo nie przywykłem do zapłat- szepnął w jej kierunku by znów skubnąć delikatnie jej wargę i się delikatnie uśmiechnąć. - Dobrze, więc - powiedział jakby chwilę rozmyślając by zaraz ponownie się odezwać. - Zawsze, więc chciałem zacząć początek zabawy na stolę lub biurku a gdybym już odpowiednio rozgrzał partnerkę zanieść ją do łóżka i tam dokończyć dzieła jednak jak do tej pory jeszcze tego tak nie rozegrałem nigdy. Mam nadzieje, że taka odpowiedź ci wystarczy - powiedział teraz całując ją delikatnie po ramieniu.

 

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna nic nie powiedziała tylko w milczeniu szła cały czas za Elizabeth. Wiedziała jedno z pewnością nie polubi tej kobiety. Zastanawiała się jak ten jej mąż dawał radę ją znieść. W końcu jednak udało im się dotrzeć do windy, z której wyszła kolejna osoba, której Ania nie znała. Wyglądała dość dziwnie jakby była jakaś przerażona, chociaż w tym miejscu to raczej nic dziwnego. Jednak niezauważalnie się skrzywiła, gdy nazwała ją konikiem. Dla niej była to obelga to tak jak człowieka nazwać małpą. Miała ochotę powiedzieć tej kobiecie parę rzeczy do słuchu. Niestety nie było jej to dane. Głównie, dlatego że nie mogła dać się zdemaskować, ale jeszcze zapłaci jej za te obelgę. Zastanawiało ją jeszcze, co miała na myśli pytając czy może?

 

 

- Nie widzę problemu - powiedziała w lekkim zamyśleniu na zasady przełożonej. Nie potrzeba jej broni w końcu tylko by jej utrudniała zadanie tak samo nie musi nosić żadnych własnych specyfików. Jednak zmrużyła lekko oczy, gdy ta mówiła, że musi skrócić włosy to już nie bardzo jej się spodobało. - W jaki niby sposób miałaby mi przeszkadzać moje włosy poza tym nie mogę ich po prostu odpowiednio spiąć zamiast skracać? - powiedziała z lekkim zdenerwowaniem. Nie bardzo chciała coś zmieniać w swym wyglądzie taka była prawda.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...