Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Elizabeth Eden

- Zetniesz je, przynajmniej do łopatek - powtórzyła Eliza bezbarwnym tonem i wtedy winda się zatrzymała. Znajdowały się na poziomie F. Kiedy drzwi się otworzyły stała już za nimi ruda dziewczyna z kręconymi włosami i przyjemnym uśmiechem. Była jedną z najsympatyczniejszych osób tutaj.

- Zostawiam cię z Kamilą - skwitowała Elizabeth i sama nie wyszła z windy, by wrócić na parter

 

Dziewczyna zaczęła prowadzić Annę w stronę jednych z zamkniętych drzwi, cały czas uśmiechając się zachęcająco.

- Jestem Kamila Dąbrowska, a ty to zapewne Anna? Słyszałam, że masz się tu pojawić. I jak pierwsze wrażenia? - zapytała, wyciągając swoją kartę z kieszeni.

***

Kiedy Elizabeth znalazła się ponownie na parterze wzięła głęboki oddech i przeczesała dłonią jasne włosy. Nareszcie. Naprawdę nie lubiła tych wstępnych pogaduch i wprowadzania nowych laborantów w zasady. Co za marnotrawstwo czasu. Poza tym, ta cała Anna od początku wydawała jej się jakaś dziwna. Miała nadzieję, że za tą maską spokojnej i pewnej siebie osoby nie kryje się druga Klara.

 

Ruszyła w stronę pokoju dla pracowników i cicho otworzyła drzwi. Było tu dziwnie spokojnie, prawie wszyscy mieli akurat jakieś zajęcia. Złapała wzrokiem Thomasa, trzymającego na rękach śpiące dzieci. Podeszła do niego i usiadła obok, spoglądając na dwójkę brzdąców tylko przez chwilę, zanim znów skupiła się na jego twarzy.

- Jak tam? Były chociaż grzeczne? - zapytała, a potem dodała sucho. - Za chwilę muszę wracać do pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Ta kobieta zdecydowanie za dużo sobie pozwalała pomyślała dziewczyna delikatnie marszcząc brwi. Rozumiała pewne rzeczy takie, że jako przełożona musiała ustalać tu pewne zasady, ale miała wrażenie, że jej nic się nie podobało. Jak próbowała o coś pytać by dostać logiczne argumenty nie otrzymywała ich. Najpierw ta operacja, na którą nie dostała wyjaśnienia a teraz to. W czym jej niby przeszkadzały włosy dziewczyny? Naprawdę ktoś powinien dać jej nauczkę lub nauczyć lepszych manier. Nic już nie odpowiedziała jednak na to Elizabeth, gdy wysiadła z windy. Prawdą było, że nie miała zamiaru ścinać włosów po prostu je zepnie i sprawa w końcu ucichnie. Nie sądziła by wiecznie ją ścigała za długie włosy. Dziewczyna powoli ruszyła za nowo poznaną osobą. Wydawała się inna od ludzi, których do tej pory tu poznała.

 

- Muszę przyznać, że to całkiem interesujące miejsce - powiedziała z delikatnym uśmiechem w kierunku dziewczyny na jej pytanie. Nie chciała powiedzieć prawdy, co myśli o przełożonej, bo nie mogła być pewna jak szybko te wieści by do niej dotarły. - Jest zupełnie inaczej niż w New Medica ale myślę, że z czasem zdołam się przyzwyczaić. No i ogólnie dziękuję, że spytałaś - dodała ponownie z lekkim uśmiechem.

 

Thomas Carlson

Mężczyzna siedział oparty jak po ciężkim dniu pracy trzymając swe dzieci w objęciach. Na szczęście zdołał już, choć trochę wypocząć jednak po dzieciakach nie zauważyłby te miały na razie jeszcze ochotę szaleć. Cóż przynajmniej teraz spokojnie wypoczną. Nagle jednak usłyszał jak ktoś wszedł do pokoju. Nie otworzył mimo wszystko nawet jednego oka, bo nie widział powodu by miał to robić. Dopiero, gdy osoba, która tu weszła i zdecydowała się koło niego usiąść i odezwać powoli otworzył jedno oko kierując je wprost na kobietę i delikatnie się do niej uśmiechając.

 

- Mają nadwyżkę energii to na pewno a tak poza tym były bardzo grzeczne - dodał z uśmiechem. Nagle jednak jego uśmiech zanikł jakby w głębokim zastanowieniu otworzył drugie oko a jego wzrok wskazywał na lekko zmartwienie. - Elisabeth posłuchaj. Ja... - jednak nie dokończył lekko marszcząc brwi jakby w zdenerwowaniu. Co miał jej powiedzieć? Że jest coś dziwnego w oczach tej nowej pracownicy? Uzna go za paranoika albo jeszcze gorzej jakiegoś prymitywnego rasistę. Nie był pewny czy powinien wspominać o tym, co go dręczyło bez dowodów. Nagle jednak zmienił temat. - Czy chcesz bym poszedł ci pomóc? W końcu jeszcze sporo muszę się nauczyć - powiedział z delikatnym uśmiechem w jej kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Wiesz że zawsze lubiłam tańczyć... - mruknęła odstawiając kieliszek na stolik. -Tylko teraz ty prowadzisz... - powiedziała pewnie z pewnego rodzaju wyzwaniem w głosie. Gdy wstała ostentacyjnie poprawiła swój obiór, zanim podała mu dłoń przekazując mu stery nad własnym ciałem w tej sztuce zanim zostanie przedstawiona. Wszystko zależało od niego. Od jego kroków. Kiedyś potrafiła istnieć niczym robot. W tamtej chwili była zwykłą kobietą bez możliwości wpływania na swój system hormonalny... a kontrolowanie emocji przed kimś, gdy znali się jak dwa łyse konie była niemal niemożliwe. Na pewno ona znała go doskonale  ~ tak się jej przynajmniej wydawało. Ile on pamiętał o niej, a ile zostało zmyślone.

 

[Natalia Romanova]

- To czemu się powstrzymujesz? - powiedziała bardziej wyzywająco niż wcześniej, mówiąc na co ma ochotę ~ mogło to oznaczać że podziela jego fantazje. Ściągnęła swoją bluzkę nieudolnie odpinając po kolei guziki. Tylko po to by ułatwić mu dostęp do siebie... - Skoro masz wszystkie potrzebne rekwizyty... Na co czekasz? - Zachichotała rozpinając guzik w dżinsach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Tak pamiętam to doskonale - powiedziałem spokojnie w jej kierunku chwytając swoją dłonią jej dłoń dość delikatnie i prowadząc ją na środek pokoju. W przeciwieństwie do krainy smoków tutejsze apartamenty były znacznie większe i mieliśmy dzięki temu więcej miejsca dla siebie. Gdy tylko znaleźliśmy się na środku pokoju położyłem delikatnie swoją lewą rękę na jej plecach. Natomiast prawą ręką chwyciłem jej rękę i wyciągnąłem ją odpowiednio w bok przy okazji odpowiednio zbliżając nasze ciała do siebie jak podczas naszego pierwszego tańca.

 

Gdy już skończyłem te czynności pomału zgodnie z jej życzeniem zacząłem ją prowadzić w rytm otaczającej nas melodii. Bałem się trochę tego tańca, że nie zdołam podołać. Nigdy jeszcze nie robiłem tej czynność w tym ciele. Nigdy nie zbliżyłem się do nikogo od czasu naszej rozłąki, bo zawsze liczyła się dla mnie tylko i wyłącznie ona. Umiałem tylko ten jeden taniec, którego to właśnie ona mnie nauczyła podczas naszego pierwszego spotkania. Nie miałem do tej pory czasu i potrzeby by nauczyć się innego tańca czy jednak był konieczny nam jakiś inny taniec? To był w końcu nasz taniec. Nie byłem pewny czy trochę nie zardzewiałem przez ostatnie lata. Jednak nie szło mi najgorzej przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Na początku tańczyłem wyjątkowo ostrożnie by nie deptać po jej stopach jednak z każdą chwilą zaczynałem nabierać coraz więcej wiary w swoje umiejętności taneczne prowadząc ją coraz pewniej. W pewnym jednak momencie nagle zatrzymaliśmy się na środku salonu.

 

- Widziałem to już wcześniej - powiedziałem w jej kierunku utrzymując cały czas kontakt wzrokowy i nagle zdjąłem moją rękę z jej pleców by skierować dłoń w stronę jej czoła by odgarnąć delikatnie jej niesforny kosmyk włosów, który zasłonił jej oko w czasie tańca. - Nie wiem, co musiałaś przechodzić w tym świecie przez te wszystkie lata, ale pamiętaj ze mną możesz pomówić o wszystkim. Nie musisz ukrywać przede mną, jaka jesteś naprawdę. Ja zawsze jestem tu po to, aby cię wesprzeć i wysłuchać - odrzekłem chcąc jej w ten sposób pokazać, że nie musi się na mnie zamykać. Gdy skończyłem mówić znów pomału zacząłem zbliżać swą twarz w jej kierunku by delikatnie skubnąć jej wargę i ponownie ją pocałować w usta. Zaraz jednak ponownie odsunąłem swą twarz od niej i chwilę wpatrywałem się prosto w jej oczy nic już jednak więcej nie dodałem i dalej zacząłem prowadzić ją w rytm otaczającej nas muzyki.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta wpatrywała się teraz w okno w milczeniu. Zastanawiała się, od czego powinna zacząć. Właściwie to już wiedziała, od czego wszystko zacznie. Musiało dojść do niezaplanowanego spotkania z kimś, kto miał reprezentować tutejszy rząd. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale nie bardzo miała jak to ominąć. Potem musiała zająć się innymi sprawami. Musi zająć się tym czerwonookim zdrajcą i drugą abominacją. Powinna wysłać tam odpowiednią grupę, która zajmie się nimi, gdy nie będą się tego spodziewać i sama wszystkiego dopilnować. Musi zająć się też Goldingiem nim za bardzo zbliży się do tamtej dwójki. Pozbyć się tej całej Snow Night a potem tej drugiej.

 

Nagle na jej twarzy pojawił się diabelski uśmiech. Mogła upiec kilka pieczeni na jednym rożnie. Teraz miała się spotkać z kimś z rządu, więc może dostanie zaproszenie do ich siedziby by porozmawiać wtedy mogłaby się odpowiednio zbliżyć do tej całej Snow Night. Teraz kwestia Goldinga musiała odpowiednio szybko skończyć wtedy też to spotkanie z reprezentantem państwa a jednak  w miły sposób by mogła zakłócić u niego obecną sytuacje. Nie chciałaby ponownie zagościły w nim emocje, które są mu obecnie całkowicie zbędne. Abominacje może zostawić na koniec pewnie się nawet nie spodziewają, że nadal żyje, więc nie powinny jej przeszkadzać. Jak skończy te problemy to zajmie się nimi. Najpierw jednak pozostaje likwidacja Snow Night i tej drugiej tajemniczej osoby. Nagle do jej uszu dotarł komunikat, że się zbliżają i zaraz będą lądować, na co na jej twarzy pojawił się uśmiech. Musiała się odpowiednio przygotować. Miała tylko nadzieje, że ten wysłannik rządowy się nie spóźni zależało jej na czasie. Zresztą, jeśli go nie będzie to najwyżej go zignoruje w końcu to nie będzie jej wina, że nie zdążył na czas. Ona podała odpowiedni czas lotu a jako zajęta kobieta w końcu nie mogła czekać. W tym wypadku wyjdzie tylko źle ten cały urzędnik.

 

Ochrona korporacji New Medica

Crystal już wcześniej poinformowała w mailu tutejszą korporacje o swym przybyciu, dlatego postanowiono zgodnie z jej poleceniem przysłać po nią część ochrony korporacji. W okolicy lotniska zaparkowały dwa pojazdy typowe terenowe korporacji. Takie same jak te, którymi jeździł Golding wraz ze swymi ludźmi w Chinach. Z pojazdów wysiadło 10 ludzi, którzy zaczęli kierować się na miejsce gdzie miała wylądować Crystal. Wcześniej oczywiście powiadomiono o tym lotnisko. Nikt nie robił o to problemu. W końcu, jako jedna z najbardziej wpływowych kobiet w biznesie miała prawo dbać o swoje bezpieczeństwo i prywatność. Gdy tylko ochrona dotarła na miejsce lądowania zabezpieczyła teren tak by nie podszedł nikt nieupoważniony do Crystal.

 

Striding Rason/Jim Grayson

- Nigdy nie potrafiłem odmówić pięknym kobietom - odparł wpatrując się teraz w nią jakby dokładnie oceniając każdy kawałek jej odsłoniętego ciała. Delikatnie przejechał palcem po jej nagim ramieniu by znów objąć ją zaraz obiema rękami za plecami i zacząć ja namiętnie całować spychając ją na same drzwi. W pewnym jednak momencie podniósł ją delikatnie nadal trzymając w objęciach i nie zaprzestając kolejnych pocałunków. Zaczął ją nieść tak by zrealizować to, na czym im obojgu zależał. Zgodnie z wcześniejszymi słowami zrobił to, co chodziło mu po głowie. Pozbył się reszty jej garderoby a gdy już odpowiednio rozgrzał jej ciało zaczął ją nieść do łóżka by tam zakończyć całe zadanie. Czas płynął podczas tej ich niecodziennej wspólnej zabawy, gdy coraz bardziej poznawał jej ciało aż w końcu wyczerpał wszystkie siły po naprawdę długim wysiłku fizycznym. Powoli padł zmęczony tuż obok niej delikatnie obejmując ją nadal ręką za plecami i posyłając jej delikatny uśmiech nim jego oczy nie zaczęły opadać od całego tego wyczerpania tym wysiłkiem fizycznym jak i dniem zaczął powoli zasypiać dalej ją obejmując za plecami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Pojawiła się na miejscu o czasie, ba, nawet przed czasem. Lepiej przecież przyjść pół godziny wcześniej niż pół godziny później. Humor miała bardzo zły. Nie tylko dlatego, że właśnie padał deszcz, odbijający się co chwilę o jej parasol. Nie było to nawet spowodowane tym, że kiedy tu szła musiała pokazywać jakimś dryblasom papiery uprawniające ją do przejścia dalej, jakby szefowa jakiejś głupiej firmy znaczyła tu więcej niż Minister. Z satysfakcją zauważyła, że jej BORowców było więcej, kręcących się po lotnisku, przed lotniskiem i oczywiście zaraz obok niej. Nie, najgorsze było to, że Natalia kierowana jakimiś swoimi dziwnymi przeczuciami wysłała ją by przywitać na lotnisku jakąś kobietę, uznając, że przecież i tak nie ma co robić. Jej złości nie umniejszało nawet to, że niedawno sama zasypywała Natalię swoimi "przeczuciami". Cóż.

 

Odgarnęła ciemne włosy, ułożone w ciasnego koka i poprawiła okulary. Ile jeszcze miała czekać? Chociaż niby przybyła przed czasem. Niech ten deszcz przestanie wreszcie padać...  . Samolot nareszcie zaczął się zbliżać, więc ochrona Felicji i Jolanty ustawiła się w odpowiednim szyku, kiedy sama pani Minister stanęła w odpowiedniej pozycji, składając elegancko ręce. Co z tego, że miała w nich parasol? Poza nią nie było tu nikogo. Niby miała przyjść jeszcze jakaś delegacja, ale chyba zrezygnowali z powodu pogody. Jak dla Jolanty ona sama też nie musiała tu być, w końcu Felicja Romanis nie była papieżem by trzeba ją było całować po rękach na lotnisku. Natalia jednak uznała, że tak wypada.... oczywiście całowanie po rękach było tylko przenośnią. Fuj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Ze znużeniem wpatrywała się w okno samolotu obserwując spływające krople deszczu po oknie. Gdy zdobędzie swój tron takich sytuacji nie będzie. Pegazy będą za każdym razem musiały wywoływać piękne światło słońca na każdą jej wizytę tak należało traktować kogoś takiego jak ona. Jednak wszystko w swym czasie. Ponownie zwróciła swój wzrok na szachownicę. Zauważyła liczne figury na lotnisku. Najwyraźniej nie tylko ona ściągnęła tu ochronę. Nagle jednak zmarszczyła delikatnie brwi w zastanowieniu. Jedna figura wykazywała zagrożenie. Widziała już ją kiedyś, lecz nie zwróciła wtedy na nią większej uwagi. Czyli to ktoś z rządu stanowił dla niej zagrożenie? Ciekawe, jaki też mógł być powód tego zagrożenia? Zresztą nieważne wiedziała jak to rozegrać. Kimkolwiek by nie była ta osoba zaraz będzie jej jeść z ręki jak każda żałosna istota w tym świecie i zagrożenie zniknie. Tak łatwo było manipulować tym prostym gatunkiem.

 

 

Samolot zaczął powoli lądować. W międzyczasie Crystal poprawiła swoją czarną marynarkę. Aktualnie ubrana była w czarną marynarkę, białą koszulę i ciemnie spodnie. Na stopach natomiast miała eleganckie czarne buty. Włosy jak zawsze miała rozpuszczone, ale jednak eleganckie. Powoli dopiła swój zimny cydr następnie skierowała dłoń na szyje by sprawdzić czy jej pamiątka z Equestrii jest idealnie schowana. Co prawda nie sądziła by ludzie wiedzieli, że to róg upadłego jednorożca. Zapewne uznaliby to za jakiś dziwny kryształ jednak, po co ryzykować? Gdy była pewna, że nikt go nie zauważy machnęła dłonią nad szachownicą by ta się rozpłynęła. Gdy samolot w końcu wylądował powoli wstała z miejsca.

 

 

Ochrona Crystal zajęła miejsce przy samolocie, gdy ten tylko się otworzył. W jednej chwili drzwi samolotu zostały otwarte przez jednego z ochroniarzy jednak zamiast pierwszej Crystal wyszedł najpierw jeden z jej ochroniarzy trzymając parasol w ręce jednak nie nad sobą. Wtedy dopiero wyszła sama Crystal, która weszła prosto pod parasol trzymany przez jej ochroniarza. Rozejrzała się po lotnisku i nagle jej wzrok skupił się na samej pani minister. A więc to minister Edukacji polskiej przybyła ją przywitać i zarazem stanowiła dla niej zagrożenie? A to ciekawe. Crystal nie była głupia wiedziała, kim jest ta kobieta. W końcu Polska obecnie stanowiła takie mocarstwo, że głupio byłoby nie znać ważniejszych polityków. Kobieta zaczęła schodzić schodami a krok w krok szedł za nią ochroniarz z parasolem. Szedł za nią tak by ta nie zmokła zaraz do jej eskorty dołączył drugi ochroniarz, który szedł przy jej drugim boku. To się właśnie podobało Crystal, gdy była traktowana jak władczyni, którą być powinna. Na twarzy samej kobiety rysował się ciepły uśmiech, gdy coraz bardziej zbliżała się do drugiej kobiety. Nie sposób było zauważyć, że to tylko maska a w jej głowie chodziły ponure myśli takie jak to, że tak żałosne stworzenie jak ta cała Jolanta nie zasługiwała na tak dobre traktowanie jak obecnie. Jednak wszystko z czasem. W końcu jednak stanęła przed samą kobietą a z jej twarzy nie znikał uśmiech. Nagle delikatnie się ukłoniła, choć prawda była taka, że czuła obrzydzenie, że musiała to zrobić.

 

 

- To naprawdę ogromny zaszczyt, że mogę poznać taką znamienitość pani Jolanto - powiedziała niezwykle ciepłym głosem patrząc w oczy kobiety. Jednak prawdą było, że każde jej słowo było kłamstwem i najchętniej poszłaby dalej by załatwić swoje sprawy niż tracić czas na to żałosne słabe stworzenie. - Wasz kraj uczynił mi naprawdę ogromną niespodziankę tym przywitaniem, za co jestem wam niezwykle wdzięczna. Zawsze wiedziałam, że Polska to wspaniałe państwo zarówno dla ludzi jak i Equestrian, ale nigdy bym się nie spodziewała takiego traktowania to naprawdę nie było konieczne jednak jestem bardzo wdzięczna za takie traktowanie, pomimo że nie różnie się niczym specjalnym od innych ludzi jestem jak wszyscy. Ale jednak szczerze dziękuje za to - dodała ciepło z miłym uśmiechem wyciągając dłoń ku kobiecie. Miała nadzieje, że uściśnie jej te dłoń i zaraz sobie pójdzie nie miała czasu na to marne stworzenie i jego problemy. Musiał w końcu zająć się Goldingiem nim zabrnie za daleko i straci nad nim kontrolę.

 

 

Świat szachownicy

Klacz nadal leżała zmęczona na samym środku swego więzienia. Jednak wyczuła coś dziwnego w okolicy, w której teraz było jej drugie ja niestety nie była do końca w stanie sprawdzić, co to jest. Była zbyt słaba. Jednak wyczuwała, że musieli już być w Polsce miała wrażenie jakby moc tego miejsca była znacznie większa niż ta w Chinach. Wyczuwała jak jej drugie ja zbliża się do jakiejś dziwnej osoby. Miała jakby wrażenie, że czymś się różni od innych ludzi. Może to była jej szansa? Musiała ostrzec te osobę nim będzie za późno. Pomimo że szachownica była niewidoczna dla oczu wciąż istniała, bo zawsze była częścią duszy Crystal. Klacz znów zaczęła wysyłać słabą wiadomość mając nadzieje, że ta nieznana osoba ją odbierze. Wiadomość brzmiała następująco. "Jesteś w niebezpieczeństwie ona nie jest tym, czym się wydaje. Musisz uciekać nim stanie się coś bardzo złego."

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Szczerze mówiąc jestem ciekawa... Ilu z Was jeszcze żyje, nie wiem czy mnie pamiętacie ale postaram się odświeżyć wam pamieć. Nazywam się Fire Wing, byłam tą wredną żółtą klaczą co zawsze sprawiała problemy gdy tylko miała do tego okazje. Tak, wiem jak to wygląda. Zdenerwowałam tylko paru gwardzistów i myślę że to coś wielkiego jednak to nie wszystko. Gdy Equestria jeszcze istniała byłam buntownikiem ale nie takim pierwszym lepszym - Do moich osiągnięć można zaliczyć zabicie dziesiątek tysięcy kucy, rozwalenie pierwszego krążownika gwardii i zbombardowanie Canterlot. Trochę mi tego brakuje, teraz jestem tylko zwykłym człowiekiem który nie ma nic poza odrobiną pieniędzy i determinacji by to kontynuować... Wiem że to się nie skończyło, uważam że Ludzkość i Equestrianie nie powinna zamieszkiwać tej samej Ziemi. Wydaje mi się że to tylko kwestia czasu zanim to wszystko zacznie się na nowo.

Wahała się, wiedziała że umieszczenie czegoś takiego w internecie może być niezbyt mądre, wydarzenia z Brazylii jasno pokazywały że nikt nie jest całkowicie bezpieczny. Zastanawiała się czy do jej drzwi też może zapukać taki człowiek? Nawet jeśli... To co? Jako buntownik ryzykowała prawie codziennie, te cztery lata w Equestrii sprawiły że bez przyśpieszonego tętna życie wydaje się dla niej nudne... I tak po za tym czy ma do stracenia jakąś ważną rzecz? Na to pytanie Fire od razu znalazła odpowiedz - Nie w tej chwili. Nie zależało jej na żadnej osobie ani rzeczy... dlatego mogła robić co chciała.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie

Ochroniarze kolejne godziny wpatrywali się w kamery monitoringu. Nadal nie zauważyli nic nowego. Więc ich raporty nie wyglądały za ciekawie. Właściwie każdy dzień wyglądał tak samo. Większość ludzi z organizacji nawet to cieszyło, że panował taki spokój jednak niektórym dawnym gwardzistom, którzy dołączyli do organizacji brakowało tego dreszczyku emocji z dawnych czasów. Zapomniano już nawet o tym nagłym wybuchu emocji, który nastąpił kilka godzin temu ze strony jednego z ochroniarzy, który dawniej służył w gwardii. Teraz wyglądał jakby był zamknięty we własnych myślach. Spokój ten jednak został zaraz zakłócony, bo nagle do ich gabinetu wbiegł jeden z ochroniarzy z laptopem w ręku.

 

- Widzieliście to?! - spytał rozgorączkowany kładąc laptop na biurku.

- Jeśli to kolejne rasistowskie komentarze to niema się, co ekscytować dziś to chyba norma - odparł dawny gwardzista wracając do kamer.

- Myślę, że chyba jednak powinieneś to zobaczyć - powiedział w jego kierunku. Mężczyzna lekko się skrzywił i spojrzał do laptopa. Z każdą chwilą jak się wczytywał w tekst w jego oczach pojawiały się coraz głębsze emocje.

- Informowaliście o tym Goldinga lub Crystal? - spytał nie odrywając oczu od ekranu.

- Crystal jest aktualnie w Polsce nie sposób się do niej dodzwonić chyba jest zajęta. Jeśli chodzi o Goldinga to od pewnego czasu niema z nim kontaktu...

- Czy nasze połączenie sieciowe jest zakodowane? - spytał dalej patrząc w ekran nie dając mu dokończyć.

- Oczywiście tak jak zawsze... - ponownie nie dokończył, bo ten nagle zaczął coś pisać pod tym artykułem.

 

 

Jak widzę los bywa przewrotny. Sądziłem, że dawno już zniknęłaś a tu taka niespodzianka. Nigdy nie zniszczyłaś mego krążownika jednak uszkodzenia, które mu zadałaś nie należały do przyjemnych. Wciąż pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Przez ciebie utraciłem tego dnia swój honor i godność. Chyba, więc los stanął po mojej stronie, bo teraz mogę się w końcu zrewanżować. Czeka nas kolejne spotkanie i na niekończące się światło Celestii tym razem jego wynik będzie inny. Nie mogę się już doczekać, gdy cię znajdę. Taki tekst zamieścił pod artykułem, gdy nagle spojrzał na ochroniarzy.

 

- Musimy namierzyć skąd został nadany ten artykuł. Jestem pewny, że Golding lub Crystal powiedzieliby tak samo. Ktoś, kto to piszę może stanowić poważne zagrożenie - powiedział chcąc zamaskować w ten sposób, że głównym celem znalezienia tej osoby jest jego osobista zemsta za to, co miało miejsce dawniej. Ochroniarze tylko po sobie spojrzeli, ale ostatecznie przyznali mu racje kiwając potakująco głowami w jego kierunku, na co ten się uśmiechnął. Dzień jego rewanżu się zbliżał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Kobieta, jak kobieta. Wyglądała jak typowa osoba pracująca na wyższym stanowisku w korporacji, równie dobrze mogłaby być zwykłym urzędnikiem, bo nic jej nie wyróżniało. Jednak... czy naprawdę nic? Kiedy się do niej zbliżyła i złożyła ukłon, który Jolancie od razu skojarzył się z odbębnieniem zasad dobrego zachowania, poczuła dziwne mrowienie magii, na którą była tak mocno wyczulona. O wiele mocniej niż jakakolwiek obecnie żyjąca na Ziemi osoba, poza Natalią. Włosy na rękach zakrytych marynarką stanęły jej aż dęba i doszła do wniosku, że jest to mieszanina kilku prądów energii, z których jeden poznaje, choć nie może sobie teraz przypomnieć skąd, co wprawiło ją w niesamowitą czujność. Całe znużenie z nakazu przywitania jakiejś kobiety jej minęło. Jakaś kobieta najwyraźniej skrywała tajemnicę, która jak dla niej wymagało szybkiego rozwiązania.

 

Uśmiechnęła się ze zmarszczonymi brwiami i mocno uścisnęła jej drobną dość dłoń. Przytrzymała ją może parę sekund dłużej niż powinna, próbując rozpoznać magię, która wręcz pulsowała, otaczając kobietę kokonem. Czy ona sobie w ogóle zdawała z tego sprawę? Musiała. Zlustrowała ją uważnym, surowym spojrzeniem. To nie mógł być człowiek, człowiek nie może skrywać takiej mocy, ale Jolanta musiała jednak zauważyć, że nie jest to jedynie jej własna siła. Ta druga aura była ciężka i bardziej ponura. Minister uznała, że w tym wypadku pannę Felicję można by uznać za bardziej przepełnioną magią niż ona, ale tylko wtedy, gdy trzymała ona w sobie(bądź przy sobie) tę drugą moc. Jej własna jednak jej nie dorównywała, przynajmniej nie teraz. Musiała mieć wiele lat i nie mogła być człowiekiem - to wiedziała, jedyne co musiała rozwikłać to to, kim była naprawdę. Kucykiem? Czy to możliwe? Zacisnęła niezauważalnie zęby z irytacji.

 

Mimo swojej imponującej aury Felicja Romanis nie dorównałaby jej i Natalii wziętych razem, nawet z pomieszanymi mocami. Na ich magię również składało się wiele części nabytych z czasem, ale szefowa korporacji nie mogła tego ani poczuć ani zobaczyć, jeśli nie miała takich zdolności jak Jolanta. Czas było się jednak w końcu odezwać:

- Znamienitość? Jestem Ministrem, jednym z wielu - odpowiedziała najpierw dla sprostowania. Nie lubiła obłudy i nie chciała się w nią bawić. - To pani jest tutaj naszym honorowym gościem i dlatego właśnie przyszłam. Serdecznie witam panią na ziemiach Polskich i mam nadzieję, że spędzi tu pani dobrze czas - wystarczy. Nie ma co rozwijać. Nie było tu dziennikarzy, zaatakują je dopiero, kiedy znajdą się w końcu w budynku lotniska.

 

Właśnie w tym momencie poczuła coś jak zimne wężyki magii, które zdawały się ją atakować, chociaż przecież nie miała już z Felicją fizycznego kontaktu. Wzdrygnęła się lekko, ale można było uznać to za winę nieprzyjemnej pogody. Wyczuła słowa całą sobą, chociaż tak naprawdę ich nie usłyszała. Wydawały się same pojawić w jej umyśle, jakby było one jej własnymi. Zmrużyła lekko oczy. A więc to tak? Próbowała odświeżyć swoją pamięć o magicznych sposobach więzienia, ale to sprawiło, że poczuła nieprzyjemne zesztywnienie kończyn, więc zostawiła to dla Natalii. Teraz jednak...

- Zapraszam. Byłabym niezwykle szczęśliwa, gdyby zgodziła się pani udać na powitalny bankiet. Został zorganizowany specjalnie dla pani, więc niezwykłym nietaktem byłaby odmowa - to nie była propozycja, tylko stwierdzenie tego, gdzie się teraz udadzą.

 

Felicja Romanis jako międzynarodowa sława miała w Polsce huczne przywitanie, tak jak całkiem niedawno prezes międzynarodowego koncernu naftowego.

 

Elizabeth Eden

Kobieta machinalnie sięgnęła ręką do jasnych włosków córki, słuchając jednak uważnie słów Thomasa. Nie była głupia, wyczuła, że mężczyzna chciał jej coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Nie lubiła, gdy ktoś coś przed nią ukrywał, więc uniosła na niego surowo wzrok.

- Co chciałeś powiedzieć? Dokończ - potem jej mina złagodniała i uniosła rękę do jego włosów, by również przesuwać po nich chudymi palcami. Nie wiedziała, dlaczego sprawia jej to taką przyjemność Głupota.

- Jak chcesz to możesz mi pomóc - dodała o wiele bardziej pusto i opuściła wzrok na jego szyję, jakby w zastanowieniu. - Dzisiaj będę pewnie kontynuować badania na poziomie A, więc jeśli się nie boisz - uśmiechnęła się kącikiem ust.

 

Kamila Dąbrowska

- Nie ma za co - powiedziała, nie pytając o jej poprzednie miejsce pracy. - Cieszę się, że ci się podoba

Weszły do środka i znalazły się w dość dużym pomieszczeniu nieprzyjemnie pachnącym jakimiś chemikaliami i pełnego znaczącej atmosfery... wilgoci? Wyjaśniło się to chwilę potem, kiedy Ania mogła zauważyć wielkie, sięgającego wysokiego sufitu akwarium. Pływały w nim aż trzy Obiekty, pokryte łuskami i posiadające skrzela na uszami. Ich palce u rąk i nóg były wydłużone i pokryte błoną. Chociaż wszystkie były nagie zdawały się być pozbawione organów płciowych, chociaż u jednego z osobników można było zobaczyć jakieś zalążki piersi wskazujące na to, że jest to Obiekt bardzo młody i rodzaju żeńskiego. Szyba musiała być niezwykle gruba i z pancernego szkła. Poza tym przed akwarium przy ścianach stało wiele szafek i jakiś panel kontrolny.

 

Kamila zbliżyła się do akwarium i spojrzała na wyłożone czymś piaszczystym dno. Potem odwróciła się i spłoniła rumieńcem, patrząc na Annę.

- Wiesz... to znaczy ja najczęściej prowadzę te badania sama, tu nie potrzeba drugiej osoby. Ale dla ciebie są to chyba tylko ćwiczenia... no wiesz, żeby się przyzwyczaić. Badania nad Obiektami wodnymi polegają głównie na ich obserwacji w różnych sytuacjach - znów wbiła wzrok w pływające sobie swobodnie stworzenia, czekając na odpowiedź nowej laborantki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Z twarzy kobiety nie znikał ciepły uśmiech. Wciąż wyglądała jakby była naprawdę szczęśliwa i wręcz zachwycona tym wszystkim. Prawdą jednak było, że wszystko to było tylko i wyłącznie maską, która miała skrywać jej prawdziwe myśli. Pomimo że nie było tego widać miała jakieś dziwne przeczucie z chwilą, gdy kobieta chwyciła jej dłoń. Miała wrażenie jakby nie chciała przez chwilę wręcz jej puścić tej ręki. Jednak, co miałoby być powodem? Prawdą było, że była niczym więcej jak tylko żałosnym człowiekiem, którego mogła pozbyć się od tak. Szachownica pokazała już wcześniej w tej kobiecie jakieś zagrożenie pytanie tylko, jakie? Wciąż nie umiała się go doszukać.

 

- Bankiet? - spytała szczerze zdziwiona lekko przechylając głowę. Prawdą jednak było, że miała teraz ochotę powiedzieć prosto z mostu, że niema czasu marnować swego cennego czasu na tak żałosne istoty jak ona. Nie mogła jednak tego zrobić. Zbyt wiele rzeczy by się wtedy wydało. Jak miała się z tego wykręcić? Z każdą chwilą, gdy traciła tu czas mogła jeszcze bardziej stracić kontrolę nad Goldingiem. On gdzieś tutaj był a na dodatek nie sam tylko z kimś, kto niepotrzebnie mieszał mu w głowie. Poza tym były tu jeszcze abominacje. Ten czerwonooki zdrajca jak i ta, która śmiała ją zaatakować. Na razie nie wiedziała zapewne, że Crystal nadal żyje, ale co jak niedługo to odkryje? Jeśli jednak odmówi zniszczy cały wizerunek Felicji Romanis, jaki budowała od lat a wtedy jej plany też mogą być narażone.

 

- Nie wiem, co powiedzieć - mówiła zupełnie zaskoczonym głosem, w którym nie sposób było zobaczyć, że jest tylko zwykłą grą. - Nie spodziewałam się takiego powitania. Oczywiście, że się zgadzam. Czuję się niezwykle zaszczycona. Proszę, więc prowadzić niema powodu abyśmy tu mokły bez celu - powiedziała z miłym uśmiechem przyjaźnie mrużąc oczy. Miała jednak życzenie by teraz coś nagle potrąciło te kobietę. Mogła nawet przeżyć, ale żeby przestała tracić jej cenny czas. Gdyby doszło do takiego wypadku szybko by odwołano cały bankiet gdyż życie i zdrowie pani minister byłoby w tej chwili najważniejsze niż jakieś bezsensowne powitania. Mogłaby nawet prosić by któryś z jej ludzi to zrobił jednak zbyt wiele było tu ochrony rządowej. Poza tym i jej obecnej ochrony z lotniska nie stanowili tylko jej zaufani ludzie byli tu też zwykli ochroniarze z organizacji nic niewiedzący o jej prawdziwych planach.

 

Teraz jednak zdała sobie sprawę z czegoś jeszcze gorszego, gdy będzie w towarzystwie tej kobiety utraci swój wzrok. Nie może przy niej biegać z szachownicą, bo ta by mogła zacząć zadawać nieprzyjemne pytania. Nie mogła jej również teraz przywołać na oczach wszystkich. Na samą myśl o tym wszystkim zbierała w niej jeszcze większa wściekłość. Ten bankiet mógł się ciągnąć godzinami. Mogła mieć tylko nadzieje, że szybciej dobiegnie końca lub samej sprawić by szybko dobiegł końca. to byłaby dobra myśl.

 

Świat szachownicy

Czyli się pomyliła? Pomyślała klacz rezygnując z dalszego wysyłania wiadomości by chwilę odpocząć. Najwyraźniej się pomyliła, co do tej kobiety. Nie usłyszała jej ostrzeżenia. Nic jej w końcu nie odpowiedziała a na dodatek chce teraz udać się z drugą ją na bankiet nawet nie wiedząc jak niebezpieczna jest jej druga połowa. Miała nadzieje, że w Polsce będzie inaczej ktoś zdoła ją zrozumieć usłyszeć jej ostrzeżenie a jednak to wszystko znów było na nic. Nikt nawet nie podejrzewał, z czym mają do czynienia. Dają się jej oszukiwać a ona musi na to bezradnie patrzyć. Położyła się na szachownicy patrząc w coś, co powinno być niebem a było tak naprawdę tylko pustą przestrzenią. Nie pamiętała już jak wiele czasu minęło od czasu, gdy widziała błękit nieba, światło słońca czy blask gwiazd i księżyca. Minęło tak wiele czasu od tamtego dnia, który wszystko zmienił. Powoli uniosła swe przednie kopytko by na nie spojrzeć. Wciąż spięte łańcuchem i z każdą chwilą coraz bardziej blade. Miała coraz mniej sił wiedziała, że to kwestia czasu nim całkiem w końcu zniknie i stanie się tylko ulotnym wspomnieniem dawnych dni będzie częścią swego więzienia już na zawsze to kwestia czasu. Jednak nikogo nie mogła winić sama do tego w końcu doprowadziła pomyślała, gdy z jej oczu wypłynęło parę kropel łez.

 

Thomas Carlson

Spoglądał w milczeniu na dłoń Elizabeth błądząca po włosach ich córki jednak jego oczy były pełne skupienia wręcz sugerowały, że nad czymś myślał. Prawda było, że wiele myśli ostatnio zaprzątało mu umysł. Teraz jednak zastanawiał się trochę nad tym, co dziwnego zobaczył w tej nowej pracownicy. Nagle jednak skierował swój wzrok na Elizabeth, gdy ta zadała pytanie w jego kierunku. Poczuł jej dłoń na swoich włosach delikatnie się do niej uśmiechając. Zastanawiał się, co powinien właściwie odpowiedzieć na jej pytanie.

 

- Skoro tego chcesz - powiedział spokojnie by nagle ciężko westchnąć. - Nie myśl, że jestem rasistą czy coś w tym guście Elizabeth, ale w oczach tej nowej pracownicy było coś, co widywałem dawniej, gdy sama wiesz, co robiłem. Mam wrażenie jakby coś ukrywała. Chce byś tylko z nią uważała o nic więcej cię nie proszę - powiedział w jej kierunku, gdy nagle położył dłoń delikatnie na jej policzku. - Uczucie strachu sama wiesz, że raczej bywa mi obce a z tobą raczej nie sądzę bym musiał się bać - powiedział z delikatnym uśmiechem w jej kierunku.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Dziewczyna weszła jak zwykle rozglądając się po całym pomieszczeniu z wielką ciekawością. Zapach unoszący się tutaj nie był za przyjemny, ale raczej nie starała się zwracać na to uwagi. Jednak nieco ją zastanawiała unosząca się tutaj wilgoć. Nie była do końca pewna, co jest powodem jej obecności tutaj. Jednak odpowiedź pojawiła jej się przed oczami z chwilą, gdy zobaczyła wielkie akwarium. Zbliżyła do niego swą twarz chcąc się bardziej przyjrzeć temu, co jest wewnątrz. Najwyraźniej dwa obiekty były samcami a jeden z nich to samica. Chyba, że z czasem płeć tych stworzeń miała zanikać a u tamtego, co ma cechy samicy nie zdążyła jeszcze zniknąć, bo była za młoda. Słowa kobiety miały sens w końcu nikogo się raczej od razu nie daje do poważniejszych eksperymentów już pierwszego dnia pracy.

 

- Rozumiem - odparła nie spuszczając oczu z tych stworzeń, gdy nagle znowu przemówiła. - Czym są te stworzenia? I co mogą nam przynieść? - pytała szczerze zaciekawiona nagle kierując wzrok na kobietę i posyłając jej delikatny uśmiech. Widać było, że pytania były szczere i naprawdę chciała poznać odpowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

Obudziła się wcześnie... Za wcześnie znając swoje przyzwyczajenie, mając jednocześnie niezwykłą pustynię w ustach typową dla kaca... Wiedziała dlaczego ona zawitała właśnie tam... Nie bardzo pamiętała to co się stało później ~ po tym jak zaczęli pić, tak jakoś po całej butelce, film jej się delikatnie mówiąc urwał. Wiedziała jednak że wyglądała na jak najbardziej na chodzie ~ jakby nic się nie stało... Domyśliła się co prawda ale wszystkiego nie wiedziała... Co powiedziała jemu że znalazła się w jego ramionach. podrapanego najwyraźniej jej paznokciami...

Wolała nie myśleć, co odstawiła zeszłej nocy, gdy ściągnęła jego dłoń ze swojej talii zupełnie beznamiętnie... Była u siebie ~ mogła, nie musząc nic mówić swojemu towarzyszowi dlaczego. Udała się do lodówki po zimne mleko, biorąc jednocześnie z łazienki swój czarny szlafrok, który od razu wskoczyła. Odruchowo podkręciła kaloryfery jako że temperatura w mieszkaniu wydawała się jej za niska, na tyle że gęsia skórka zaatakowała jej nogi i plecy, że przeszył ją delikatny dreszcz.

Jej ręka nie omieszkała trafić na czarny worek z tarotem... Całość rozłożyła na stole, gdzie w tle chodziła już na gazie kafetiera przygotowana jeszcze wczorajszego ranka. Sprawdzała koszty i skutki tego co się stało. Złe oczy były blisko, a ona im zupełnie nie przeszkodziła. Za blisko ale to co później znalazła zbiło ją z tropu. Cena nie mogła być aż tak bardzo wysoka. Co jednak mogła z tym zrobić. Nie trafiła na płonącą wieże ~ znak apokalipsy. Końca życia. Tylko czy to nie mogło być... Wolała nie myśleć tasując nerwowo karty.

 

[Anna Kowalska]

- Mogłabym - westchnęła ciężko, nie bardzo wiedząc jak dokładnie ma to mu przekazać - ale nie mogę... - Pokręciła przecząco głową. Właśnie wtedy uświadomiła sobie że już za wiele razy zrobiła to tego dnia, ale jak mogła inaczej? Obowiązywała ją tajemnica zawiązana słowem i pismem... W tym czasie jej ciało poruszało się samo. Nie musiała myśleć na ten temat, bo prowadził ją czysty instynkt i nic więcej, bo jej ciało znało każdy ruch.

- Nie to że nie ufam. Dałam słowo, a słowa złamać nie mogę. Znasz mnie. Nigdy go nie złamię, jak już coś rzekłam, a nie mogłam mieć całkowitej pewności że przybędziesz. - Zamknęła oczy na moment, by jeszcze szybciej je otworzyć z większą pewnością siebie. - Wiara to o wiele za mało by żyć bez jakiekolwiek działania czy większego celu jak jakiś rurkowiec na dnie morza... Bezpieczna i nie mogąca robić nic poza życiem ~ to nie byłabym ja. Nie mogłam siedzieć i czekać - mówiła z większym zapałem by zamilknąć ale nie na amen. Słowa chciały się wydobyć ale nic nie chciało jej opuścić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Rozumiem - odrzekłem spokojnie nie przerywając naszego tańca i słuchając z uwagą każdego słowa Lust. - Zrobiłaś rozsądnie tak jak zawsze i nie winie cię z nic - powiedziałem, gdy nagle robiliśmy obrót na środku pokoju. - Twój rozsądek był jedną z cech, którą zawsze w tobie podziwiałem moja droga Lust. Gdybyś oparła wszystko na wierze, że pewnego dnia powrócę nie byłoby to do ciebie zupełnie podobne - mówiłem dalej tańcząc w rytm melodii. Nie chciałem by cokolwiek zakłóciło nam te chwilę. Byliśmy tu sami od tak bardzo dawna nie mieliśmy szansy skupić się tylko na sobie. Nagle delikatnie zmarszczyłem brwi.

 

- Sam mam wrażenie, że gdy ciebie przy mnie zabrakło podjąłem niewłaściwe decyzje - stwierdziłem niezbyt zadowolony. - Z każdym dniem traciłem nadzieje aż w końcu zawiązałem sojusz z kimś, komu nie jestem w stanie ani trochę zaufać, ale nie widziałem innego wyjścia - odrzekłem lekko kręcąc głową nie bardzo chcą o tym wspominać. Nie chciałem by na razie Lust wiedziała coś o Crystal i jej rasistowskich aluzjach teraz powinniśmy myśleć o sobie nagle zatrzymałem się z nią na środku pokoju. - Będę, więc czekał aż będziesz mogła mi powiedzieć - odrzekłem prosto do jej uszka, gdy nagle ją delikatnie przytuliłem.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Mężczyzna nadal leżał w łóżku ciężko było mu otworzyć oczy. Nie dość, że miał sucho w gardle to czuł straszny ból głowy. Na dodatek czuł, że w niektórych miejscach piekła go skóra. Prawdą było, że nie pamiętał, kiedy ostatnio aż tyle wypił. Ostatnio raczej unikał alkoholu a wczoraj troszeczkę najwyraźniej przesadził. W końcu jednak zdołał otworzyć swoje oczy i zaczął rozglądać się po pokoju znużonym wzrokiem. Czyli jednak to wszystko stało się naprawdę? Pomyślał widząc, że nie jest w swoim łóżku a na dodatek widząc porozrzucane wszędzie ubrania zarówno swoje i jej. Nagle jego wzrok skierował się na kobietę, z którą odbył te szaloną noc.

 

- Zdecydowanie wczoraj przesadziliśmy - powiedział w jej kierunku patrząc jak teraz siedzi w szlafroku i znowu bawi się tymi kartami. Z pewnością to nie do końca było zachowanie w jego stylu. Nigdy nie kończył w czyimś łóżku po pierwszym spotkaniu jednak raczej nie zdarzyło mu się też tyle pić przynajmniej, gdy przebywał z kimś. Jednak najbardziej go męczyło, że złamał zasadę by nie mieszać interesów z przyjemnościami jakby nie patrzeć w końcu przybył tu, aby ją zlikwidować tym czasem wszystko potoczyło się inaczej. - Nie będziesz miała nic, przeciwko jeśli skorzystam z łazienki? - spytał chcąc się podnieść z łóżka. Musiał się w końcu doprowadzić do porządku.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapach pszenicznego piwa roznosił się po karczmie. Klacz wciągała go płytkimi wdechami. Usiedli, zamówili. Po wypiciu kolejnego, i kolejnego kufla zaczęło im się robić nieco "wesoło". Nie tylko klaczy, ale i jej towarzyszowi, który był znany z roztropności nad wszelkimi trunkami. Siedziała opierając się o niego plecami.

- Wiesz... - zaczęła. - Bycie pogromcą potworów nie jest takie proste jak się wydaje. Zapewne bycie bardem tak samo. Jednak staram się, i co dostaje? Nieufne spojrzenia... Kiedyś pewna klacz nastraszyła mną źrebie Powiedziała, że jak nie będzie grzeczne to zetnę je mieczem. A wiesz przecież, że źrebaka bym nie ruszyła... Mówię ci, dziwne to czasy nadchodzą... - powiedziała, po czym westchnęła, upiła kolejnego łyka z kufla.

***

Dziewczyna wydawała się niepewna, jednak nie miała, co długo się zastanawiać. Wiedziała, co będzie dla niej dobre i najlepsze.

- Uważam, iż posada ochroniarza będzie dla mnie korzystniejsza. - stwierdziła.

 

[Jennefer Hunt]

Wpatrywała się w ekran komputera, normalnie, apatycznie. Z dziką wręcz niechęcią. Ale cóż... Trzeba było wiedzieć, co się dzieje. Zaczęła przeglądać losowe strony, aż wreszcie doszła do czegoś interesującego dla niej. Był to post jakiejś kobiety, dawnej Equestrianki, na jej stronie. Nie było w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie jej osiągnięcia. Cóż zrobiła sporo. Jen otworzyła okienko do dodawania komentarzy:

"No, no. Całkiem niezłe osiągnięcia, przynajmniej ja tak uważam. Coś już zrobiłaś, możesz zrobić więcej, jeśli masz, choć odrobinę determinacji. Jeśli szukasz sojusznika, wiesz gdzie się zgłosić C;". Wysłała komentarz klikając enter.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budynek korporacji New Medica Polska

- Rozumiem a więc ochrona? - odparła kobieta dalej notując, gdy już skończyła odłożyła na biurku formularz i nacisnęła jakiś guzik. Nagle znów spojrzała na dziewczynę. - Skoro jest pani zainteresowana pracą ochroniarza w naszej korporacji to zaraz po paniom przyjdzie ktoś, kto dokończy resztę rozmowy i przy okazji podda pani ostatnim testom - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Tak jak powiedziała nagle na piętro wjechała winda, z której wysiadł dobrze zbudowany mężczyzna na oko miał ponad 30 lat. Nieznany osobnik ubrany był w typowy mundur ochrony tego budynku. Powoli zaczął kierować się do biurka by spojrzeć na kobietę.

 

- Coś chciałaś? - spytał spokojnie z lekko zmrużonym wzrokiem.

- Tak dzwoniłam po ciebie z powodu tej młodej damy. Jest zainteresowana pracą w naszej korporacji, co ciekawe nie w laboratorium a jako ochroniarz - mężczyzna teraz nagle się obrócił w stronę Ginger chwilę na nią patrząc w milczeniu jakby starał się ją ocenić.

- A więc świeże mięso? - spytał z delikatnym uśmiechem. - No dobrze skoro jesteś tym zainteresowana to, choć za mną po drodze wszystko ci wyjaśnię - powiedział prowadząc dziewczynę do windy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]
- Korzystaj czerwonooki skoro musisz... - powiedziała niezwykle cicho, jakby każdy dźwięk mógłby zbić najcieńszy kieliszek na świecie samą swoją obecnością. W szklance, którą trzymała w dłoni, właśnie rozpuszczały się niewiele ciszej dwie białe tabletki wypełniające szumem całe pomieszczenie... Ona w tym czasie wykładała niezwykle sprawnie karty, by jednym ruchem je złożyć i przetasować. Jej ręce chodziły płynnie jakby jej stan nie dotyczył właśnie ich. Że stuka nimi wbrew pozoru dość głośno ~ może się właśnie do tego przyzwyczaiła i już zupełnie tego nie słyszała?
- Stało się... - dodała dopiero w momencie, gdy karty znów wędrowały na stół i przy jednej się zatrzymała. Odwróconej karcie płonącej wieży...  - Żałujesz tego? - spytała się obserwując każdy jego ruch jakby od tej odpowiedzi miało zależeć wszystko co miało nastąpić później.

 

[Anna Kowalska]

- Już wiesz kiedy ci powiem i szybko to się nie zmieni... - Położyła dłoń na jego policzku, próbując wyczuć zarost samymi opuszkami palców, przejeżdżając nimi po powierzchni skóry aż do samej grdyki, na której się zatrzymała. Nie wiedziała skąd się u niej nagle zainteresowanie jego twarzą i szyję. 

- Wiesz że zdania nie zmieniam nigdy, a sama nie zrobiłabym inaczej, gdybym nie musiała - mówiła powoli aż zamknęła powoli swoje oczy, a wspomnienia wróciły do niej w jednym momencie. - Jak się przecież poznaliśmy? - zapytała powoli po czym się odrobinę rozpędziła. Wiedząc do czego zmierza. - Czy pomyśleliśmy wcześniej że moglibyśmy sobie zaufać? Nie... - Znowu pokręciła głową.

- Co cię w takim razie wprowadza w wątpliwości u tej osoby? - Spojrzała w jego oczy próbując wyczytać z nich odpowiedź. Zbliżyć się do pocałunku, który kiedyś dałby jej odpowiedzi. W tamtej chwili byłby tylko przyjemnością i uniknięciem odpowiedzi po przez zamknięcie jej ust; jak u rozgadanej blondynki, którą nie była. - Zapewne coś czym sam się brzydzisz... W czym więc rzecz? - zapytała beztrosko jak gdyby żadna odpowiedź nie mogła zniszczyć jej tej chwili, gdy kończyli coś co zaczęli lata temu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Pamiętam - odrzekłem w jej kierunku wpatrując się w jej oczy niczym zahipnotyzowany. Czułem jej dłoń na swej twarzy. Jej dotyk był niezwykle przyjemny. Nie pamiętałem chwili, kiedy ostatnio pozwoliłem komuś tak się do siebie zbliżyć jak jej. Prawdą było, że tylko jej na to pozwalałem, bo to ona była w mym odczuciu tą jedyną. Przejechałem delikatnie dłonią po jej czole docierając do samych jej włosów nie przerywając kontaktu wzrokowego by nagle znów się odezwać, gdy moja twarz zbliżała się coraz bardziej w kierunku niej.

 

- Jednak wtedy było inaczej - szepnąłem w jej kierunku. - Zawsze coś do ciebie czułem od naszego pierwszego spotkania, lecz wtedy nie byłem pewny swych uczuć byłem zagubiony niczym źrebak - odrzekłem w jej kierunku by nagle ją delikatnie pocałować, gdy nagle znów odsunąłem głowę by ponownie się odezwać. - Jednak sojusz, który zawarłem to nie tylko pewne różnice w poglądach - powiedziałem znów delikatnie przejeżdżając dłonią po jej twarzy. - Jednak można wyczuć w kimś coś mrocznego coś, czego nie sposób wyjaśnić zwłaszcza, gdy ktoś oczekuje, że się zmienisz do takiego stopnia, że twe dawne życie będzie tylko odległym wspomnieniem a tym sam staniesz się tylko cieniem swej własnej osoby - odrzekłem spokojnie w jej kierunku by znów ją delikatnie pocałować. - Jednak teraz nie powinniśmy o tym myśleć. Nie w takiej chwili jak ta. Nie powinniśmy jej psuć takimi wizjami jeszcze przyjdzie chwila, gdy będziemy mogli spokojnie o tym porozmawiać - powiedziałem by ponownie zacząć ją obdarowywać delikatnymi pocałunkami.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Mężczyzna już chciał wstać z łóżka z chwilą, gdy zauważył, że kobieta niema nic przeciwko by mógł skorzystać z łazienki. Jednak nagle się zatrzymał z chwilą, gdy miał już wstać słysząc kolejne jej pytanie. Zmarszczył delikatnie brwi na to, co powiedziała i nagle znów położył głowę na poduszczę. Zaczął w milczeniu spoglądać na kobietę jak rozkładała kolejne karty na stolę. Prawdą było, że pytanie, które mu zadała było dla niego niezwykle trudne. Nie do końca wiedział, co powiedzieć. Mógł, co prawda skłamać jak zwykle to w życiu robił. Jednak w tym wypadku to chyba wymagało szczerości.

 

- Masz racje stało się - odrzekł wpatrując się w sufit. - Widzisz to jest trochę problematyczne w życiu stawiałem sobie pewne zasady - powiedział dalej w powietrze dalej wbijając wzrok w sufit. - Jedną z nich było nie łączenie pracy z przyjemnościami - nagle zwrócił swój wzrok na nią lekko obracając się na łóżku. - Oboje wiemy, jaki był pierwotny cel mojego przybycia tutaj - powiedział lekko marszcząc brwi. - Złamałem pierwszą ze swych zasad, gdy nawiązałem kontakt z celem zlecenia. Nie powinno być rozmowy ani nic tylko natychmiast wykonane zadanie - powiedział dalej na nią patrząc. - Zdradziłem swojego wieloletniego pracodawcę w zaledwie chwilę. Na dodatek zbliżyłem się do swego pierwotnego celu i stanąłem po jego stronie - stwierdził jakby wszystko kalkulując i znów skierował swój wzrok na sufit.

 

- Mógłbym oczywiście powiedzieć, że winę za to, co się stało ponosi tylko i wyłącznie alkohol - stwierdził z lekkim znużeniem, gdy o tym tak rozmyślał. - Prawdą jednak jest, że sam nie bardzo się opierałem temu, co zaszło a nawet mam wrażenie, że sam tego po części chciałem. Co prawda alkohol sprawił, że myślałem innymi kategoriami niż zwykle jednakże gdybym powiedział, że żałuje tej sytuacji, do której doszło zapewne nie byłbym do końca szczery, że tak się wyrażę - nagle znów skierował swój wzrok na nią. - A czy ty żałujesz tego? - spytał mrużąc lekko oczy i patrząc na nią dość poważnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Cóż, przynajmniej nie robiła problemów. Jolanta ciągle miała jednak w głowie wcześniej usłyszane słowa i wciąż zastanawiała się od kogo one pochodzą. Nie chciała ryzykować używania zbyt wiele swojej własnej magii na Ziemi, która wybitnie tego nie lubiła i potrafiła się nieźle stawiać. Jedynie chaos był w stanie przebijać się przez nią bez szkody, bo był potężniejszy. Harmonia pewnie też... nie to, żeby dzisiaj mieli jakikolwiek sposób na użycie jej. Nie zamierzała tego jednak tak po prostu zostawić, jej ostrożność na to nie pozwalała. Musiała być cierpliwa i poczekać na okazję do użycia swojej najbardziej pierwotnej mocy, której mogła być pewna. Ale nie tutaj i nie w tej chwili. 

 

Uśmiechnęła się surowo i obrzuciła ją jeszcze raz spojrzeniem. No kto by pomyślał.

- Nie ma pani za co dziękować. Chodźmy - skierowały się w stronę wejścia do suchej i ciepłej hali lotniska. Wysoko sklepiony, oszklony sufit i staranne wykończenia mogłyby cieszyć oko, gdyby nie to, że oczywiście musiały zostać zaatakowane przez hordy dziennikarzy. Gdyby Jolanta była sama najprawdopodobniej przeszła by ten tłum bez zbędnych komentarzy poza zwykłym "Przepraszam, spieszę się. Nie mam w tej chwili czasu na wywiady", ale zauważyła, że Felicja Romanis lubowała się w zwoływaniu konferencji prasowych i najwyraźniej błysk flesza i mikrofon pod twarzą sprawiały jej przyjemność. Zatrzymała się więc, na co dziennikarze z ochotą zaczęli przeciskać się bliżej, przepuszczani pojedynczo przez ochronę, która pilnowała, by ich nie stratowano.

- Czy zechce powiedzieć pani więcej o swoich planach związanych z pobytem w naszym kraju? Jakie są pani pierwsze wrażenia zaraz po przyjeździe? - zdążyła zapytać jakaś młodo wyglądająca dziennikarka, tak przejęta swoim zadaniem, że prawie włożyła Felicji mikrofon do ust. Jolantę to nawet rozbawiło, ale postanowiła stać z boku i zachować kamienną twarz. Chwilę później dorwano się także do niej, gdy młody chłopak zapytał z ekscytacją:

- Czy to prawda, że ma się odbyć bankiet powitalny w celu uroczystego przyjęcia Felicji Romanis w Polsce?

 

Jolanta odsunęła się trochę do tyłu, by nie skończyć jak ich gość. Najwyraźniej uznali, że temat przyjazdu szefowej korporacji do Polski jest tematem tak mało istotnym, a równocześnie na tyle poważnym, że jest to świetne ćwiczenie dla praktykantów, biorąc pod uwagę, że prawie wszyscy dziennikarze byli bardzo młodzi. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zauważyła wśród gromady dziewczynę ewidentnie pochodzenia Equestriańskiego z dredami, tęczową chustą na szyi i naszywką ze słońcem Equestrii. To było naprawdę urocze. Wielkie kamery parę metrów dalej ewidentnie wskazywały na to, że jest to transmitowane na żywo, więc Jolanta szybko zabrała się za odpowiedź spokojnym, wyważonym tonem, z jak najmniejszą ilością swojej zwykłej oschłości.

- Tak, odbędzie się bankiet, jest to tradycyjny sposób witania w Polsce ważnych osobistości. Jest to jednak uroczystość zamknięta, chwila dla dziennikarzy znajdzie się tylko na otwarciu.

 

Elizabeth Eden

Eliza westchnęła z irytacją i położyła głowę na ramieniu Thomasa. To nie był czuły gest(a może tak sobie wmawiała?), co najwyżej zmęczenie, ale przecież nie ma niczego z czym nie poradziłby sobie kubek mocnej kawy, prawda? Uniosła głowę i znów na niego spojrzała, a potem szepnęła, chociaż poza nimi nie było tu przecież nikogo:

- Wiem, też to zauważyłam i właśnie dlatego wczepiłam jej chip z nadajnikiem. Komuś z zewnątrz, niepewnemu, zawsze trzeba to zrobić. Taki środek ostrożności - znów zaczęła przesuwać palcem po twarzy dziecka, tym razem syna. - Nie wiedziałam, że z mojego łona mogą wyjść takie ładne dzieci - dodała bez związku, ale bez śladów jakiejś większej troski.

 

Kamila Dąbrowska

Uśmiechnęła się lekko, w jej dużych oczach odbijało się mgliste światło z akwarium.

- Krzyżówki genetyczne, oczywiście, jak wszystko tutaj. A przynieść nam mogą wiele możliwości ulepszenia swojego organizmu. Oddychanie pod wodą, odporność na ciśnienie głębinowe i skrajne temperatury.... oczywiście wszystko obecnie w fazie testów, bardziej zaawansowane Obiekty z tego projektu znajdują się już na niższych poziomach. Te są młodziutkie, niedawno stworzone. Ich rozwój jest jednak niekorzystnie przyspieszony. Ale wszystko da się załatwić, ja na razie badam ich reakcje i wynajduję słabości, elementy wymagające dopracowania - odsunęła się i mrugnęła do swojej nowej towarzyszki. - Przejdźmy więc może do pierwszych testów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta już nic nie odpowiedziała tylko obdarowała ponownie panią minister ciepłym uśmiechem. Prawdą jednak było, że nadal nie była zadowolona i to nawet bardzo z obecnej sytuacji. Traciła tylko swój cenny czas na to wszystko, gdy powinna zająć się ważniejszymi sprawami. Golding i cała reszta jej problemów była blisko a ona nie mogła się tam zbliżyć a wszystko przez te przeklęte powitania. Jedyne, co jej pasowało to, gdy zaczęły kierować się hali lotniska. Przynajmniej w końcu uwolni się od tego deszczu. Szybko jednak zmieniła swoje zdanie, gdy w drzwiach hali ujawnił jej się wyjątkowo nieprzyjemny widok.

 

Tłumy przeklętych dziennikarzy szukających kolejnej sensacji. Teraz niczym stado hien czekało na nich. Gdyby była u siebie wiedziałaby jak skończyć ten cyrk nie tracąc czasu. Niestety jednak nie była u siebie tylko z tą przeklętą minister, która najwyraźniej wcale się nie kwapiła do tego by unikać tej hordy. Trochę to zdziwiło Crystal, bo nie wyglądała na osobę, która chciałaby udzielać wywiadów. Ponownie musiała tracić cenny czas na takie bzdury. Niemal jednak miała ochotę zamachnąć się z całej siły ręką by wytrącić mikrofon dziewczynie, która niemal go jej wpakowała do ust., Kto przysyła takich partaczy na tak spotkanie kogoś tak niesamowitego jak ona?! Pomyślała wściekle. Musiała jednak ukrywać swą niechęć do obecnej sytuacji nie mogła się zdradzić. Wkrótce to wszystko się zmieni jednak jeszcze nie teraz. Posłała swój ciepły uśmiech w kierunku dziewczyny i zaczęła mówić.

 

- Moim pierwotnym założeniem przyjazdu tutaj - powiedziała kładąc lekko palec wskazujący pod brodą jakby zastanawiała się jak najlepiej odpowiedzieć na to pytanie, gdy nagle kątem oka dostrzegła dziewczynę z naszywką słońca Equestrii. W myśli skrzywiła się na ten widok. Kiedy w końcu zrozumieją, że bez niej będzie im lepiej? Celestia była żałosna i słaba tak jak cała Equestria pod jej rządami. Wkrótce to zrozumieją z chwilą, gdy ona obejmie rządy. Jednak ponownie skupiła się na dziennikarce i jej pytaniach. - Więc moim pierwotnym założeniem przyjazdu były sprawy naszej korporacji - powiedziała spokojnie, gdy nagle położyła swą dłoń na sercu a jej wzrok i głos posmutniały. - Nie było to oczywiście łatwe tak wyjechać po tragicznych wydarzeniach, do których niedawno doszło w Chinach - powiedziała ze smutkiem. - Jednak  było to konieczne i nie mogłam się już wycofać z przyjazdu pomimo tych smutnych wydarzeń. Nie mogę niestety państwu powiedzieć, jakie są dokładne powody moje przyjazdu gdyż jest to bardzo ważna tajemnicza naszej korporacji mogę jednak zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedziała starając się uśmiechnąć po tym chwilowym odczuciu smutku, którego tak naprawdę nie było jednak jej gra była tak perfekcyjna, że z trudem się uśmiechała.

 

- Co do kolejnego pytania - powiedziała z lekkim zamyślenie na chwile kierując swój wzrok na Jolantę. - Muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się takiego powitania. Myślałam, że moja wizyta przebiegnie bez większego wydźwięku, ale jak widać każdy może się pomylić - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Jestem naprawdę szczerze uradowana takim powitaniem jak i tym, że mogłam poznać kogoś tak miłego jak pani Jolanta i że zechciała poświęcić mi chwilę swego cenne czasu. Ten kraj jest naprawdę niesamowity jestem pod prawdziwym wrażeniem tego miejsca jak i polityki tego kraju widać, że pani Natalia naprawdę się stara by ten kraj był jak najlepszy dla wszystkich to naprawdę wspaniałe - mówiła z dużym podekscytowaniem, którego tak naprawdę nie istniało jednak, kto by to zaważył? Grunt by jedli z jej ręki.

 

Thomas Carlson

- Nadajnik? - odrzekł szczerze zdziwiony czując wcześniej głowę Elizabeth na swym ramieniu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak do niego zbliżyła. Mimo że pomysły laboratorium nieraz go szokowały tak jak i w tym wypadku to mimo wszystko się trochę cieszył, że i ona podzielała jego zmartwienie. Wychodziło, więc że najwyraźniej niema paranoi skoro i ona to dostrzega. - Całkiem sprytnie - powiedział spoglądając na nią. - Nie sądziłem, że mamy tu takie metody. Przy okazji wiem, że ja nie bardzo ci się wydałem podejrzany skoro nie przeszedłem takiego zabiegu - dodał delikatnie się do niej uśmiechając. Spoglądał w milczeniu jak dotykała twarzy ich syna. Naprawdę cieszył go widok, gdy była przy ich dzieciach i wykazywała nimi zainteresowanie a nie tylko pracą.

 

- Wiesz jak dla mnie to nic dziwnego - odrzekł spokojnie kierując na nią wzrok. - Sama wiesz jak to działa - dodał z uśmiechem. - Wszystko jest dziedziczne. Piękna matka to i dzieci musiały przejąć po części urodę - stwierdził spokojnie, gdy nagle zbliżył swoją twarz do niej by delikatnie pocałować ją w policzek.

 

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

- Rozumiem - odparła dziewczyna na słowa współpracownicy i na chwilę kierując na nią wzrok by znów nagle zwrócić go na akwarium. Czyli tak jak podejrzewała to są młode. Jednak nie tylko jeden a wszystkie i jest ich tu więcej. Trzeba było przyznać, że w tym laboratorium naprawdę starali się naprawić wszystkie ludzkie niedoskonałości jak i słabości. Było to wręcz godne podziwu przynajmniej w pewnym sensie. Dowiadywała się coraz ciekawszych informacji, które będzie musiała przekazać Crystal. Ciekawa jednak była również jak wyglądają i gdzie są trzymane dorosłe osobniki i jak długi jest ich okres życia.

 

- Oczywiście - odparła pogodnie do dziewczyny patrząc na teraz nią i lekko się uśmiechając. - Więc co mam zrobić na początek? - Była szczerze ciekawa, co miała zrobić z tymi okazami może przy okazji w czasie pracy dowie się o nich czegoś więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Miała wątpliwości do tego czy dobrze postępuje, wiedziała że na pewno część kucyków i ludzi chce żyć w zgodzie a ona to wszystko niszczy swoim zachowaniem niczym rozpuszczony dzieciak który nie dostał tego czego chciał. Z drugiej strony... Buntownik który walczy z gwardzistą nie jest taką złą sytuacją jak się wydaje - przynajmniej jej zdaniem, niezależnie kto zginie to jeden problem dla Równości i Wolności mniej. Zastanawiała się jak wyglądałoby jej życie gdyby wygrała... Wiedziała jednak że to nie ma ani odrobiny sensu, nie ważne co by zrobiła jej wizja nie miała prawa zaistnieć. Dała z siebie wszystko ale i tak okazało się że to za mało, ten dzień pamiętała tak jakby wydarzył się wczoraj.

 

 

Właśnie leciała w kierunku lotniska obserwując wschód słońca zza lekko popękanej szyby - zazwyczaj lubiła ten widok ponieważ uświadamiał jej że przeżyła kolejny dzień a ona wciąż jest w stanie sprawiać problemy. Niestety tym razem tak nie było, nadal znajdowała się na terenie Equestrii a świt sprawiał że zaraz ktoś ją zauważy. Nie trzeba było długo czekać by okazało się że miała racje, najpierw spostrzegła te śmiesznie małe odrzutowce gwardii a niedługo potem pojawił się pojedynczy krążownik. Takie siły przeciwnika normalnie nie stanowiłyby zagrożenia jednak biorąc pod uwagę stan jej samolotu sprawa była bardzo poważna. Nie mogła uciec, uszkodzone poszycie i zniszczony silnik zbyt bardzo obniżały maksymalną prędkość by mogła uciec jednak nie zamierzała się poddawać. Jeśli uda im się wytrzymać wystarczająco długo myśliwcom przeciwnika skończy się paliwo a ona otrzyma pomoc z bazy by rozwalić okręt. Szybko okazało się że samolot do tej pory przeszedł zbyt wiele by przetrwać jeszcze tą próbę, systemy sterowania lotem i inne urządzenia odmawiały dalszej współpracy jeden za drugim. W końcu doszło do momentu aż puściła stery, szczerze mówiąc i tak nie miało to już znaczenia ponieważ nie była w stanie kontrolować kierunku lotu, maszyna leciała wprost przed siebie i nie reagowała na polecenia pilota. Zawsze uważała że niezależnie od tego jak bardzo sytuacja wydawała się beznadziejna pomimo wszystko znajdzie się coś co pomoże wyjść jej obronną ręką. Tym razem to przekonanie ją zawiodło i pierwszy raz czuła się całkowicie bezradna... 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie

Mężczyzna kilkukrotnie czytał artykuł, który niedawno pojawił się w sieci. Od tamtego czasu zdążył go już zgrać by nagle ktoś go nie usunął. Nigdy by nie pomyślał, że znów powtórzy się to, co się stało dawniej. Pamiętał swe chwalebne dni służenia w gwardii i radość, gdy jako pierwszy otrzymał dowództwo nad krążownikiem. Najpotężniejszą bronią, jaką Equestria kiedykolwiek stworzyła. Miała być ich szansą na stłamszenie buntu. Połączenie magii i jak na ludzkie standardy dosyć prymitywnej technologii. Wiele metod prób i błędów, ale się udało. Wiedział, że wraków krążowników nadal pozostało w tym świecie. Jednak obecnie były reliktami dawnej wojny, na które nikt już nie zwracał uwagi. Generator, który je napędzał potrzebował magii pochodzącej z Equestrii tutaj nie było magii, więc generatory były zupełnie wyczerpane. Z tego, co wiedział kilka państw wzięło te wraki zapewne by przetopić nic innego nie dało się z tym raczej zrobić.

 

Prawdą było, że należał do tych, którym brakowało dawnych czasów. Dołączył do organizacji ze względu na to, że sam zobaczył włos księżniczki Celestii, który posiadał jeden z jego dawnych towarzyszy broni a obecnie przełożony. Wcześniej raczej nie widywał Golding Shielda i nie było w tym nic dziwnego. Gwardzistów nie brakowało i ciężko było poznać każdego. Jednak teraz poczuł to, czego mu brakowało. Znów jednak tym razem na Ziemi pojawiała się ta sama grupa, która doprowadziła do chaosu w ich świecie. Jednak czy byli tak potężni jak dawniej czy została może już tylko ona? Wiedział jedno musiał odzyskać swój dawno utracony honor. Jednak jak miało dojść do tego rewanżu? Nie chciał jej tak po prostu zabić. Chciał ją pokonać w przestworzach a do tego potrzebował odpowiedniej maszyny. Pytanie kolejne czy ona ma swoją?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogoda: Ulewne deszcze na północy Europy. Ameryka smagana wiatrami. W Chinach temperatura rośnie. 

 

Jolanta Patrenkowska

Cały czas obserwowała Felicję kątem oka, zastanawiając się nad jej słowami i posyłając sztywny uśmiech na te miłe wyrażenia, które z jakiegoś powodu wprawiły ją w jeszcze większą czujność. Ta kobieta była dziwna, zbyt entuzjastyczna, nawet Natalia nie miała w sobie tak przecukrzonej uprzejmości. Młodzi dziennikarze również wyglądali na skołowanych, ale szybko wrócili do swojego normalnego toku i dalej zadawali szybkie pytania. Prócz kamer niektórzy nagrywali ich odpowiedzi na dziwne, małe urządzenia, parę osób nawet notowało, ale to chyba tylko byli Equestrianie.

 

W końcu ochroniarz stojący obok Jolanty rzucił jej szybkie spojrzenie i postukał jednym palcem w zegarek na nadgarstku, co oznaczało, że będą musieli już ruszać, jeśli chcą w porę zdążyć na bankiet. Wszystko było już gotowe, chociaż musieli organizować go w takim pośpiechu. Miała na nim pojawić się część rządu - ta część, która nie miała akurat zdecydowanie ważniejszych spraw na głowie. Jolanta uprzejmie upomniała dziennikarzy o tym, że wszystko powinno zmierzać już do końca, a oni, zadowoleni, że w ogóle mogli przeprowadzić z nimi te wywiady, pokornie zaczęli ustawiać się z boku, gorączkowo dyskutując.

- Zapraszam - powiedziała pani minister uważnie obserwując swojego gościa. Razem skierowały się w stronę wyjścia z hali lotniska, a później na zewnątrz, ciągle w asyście ochrony, która zajęła się również bagażami Felicji.

 

Jolanta w czasie tej przeprawy nie odzywała się, nie chcąc zaczynać rozmowy publicznie. Dopiero, kiedy znalazły się w rządowym samochodzie z wzmacnianymi drzwiami i kuloodpornymi szybami, a ochroniarze powsiadali do reszty aut i na motory, Jolanta spojrzała ukradkiem na Felicję i powiedziała, wydymając lekko usta:
- Rozumiem, że pewnie miała pani w planie własny środek transportu z lotniska, jednak z uwagi na bankiet został on zapewniony przez nas. Może pani odesłać swoją ochronę, nie ma potrzeby, by podążała z nami. Biuro Ochrony Rządu jest aż nadto wykwalifikowane w pilnowaniu bezpieczeństwa ważnych postaci. Zrozumiem jednak, jeśli chciałaby pani zatrzymać jedną bądź dwie zaufane osoby. Miejsce dla nich na pewno znajdzie się w innym samochodzie - zakończyła sucho.

 

Co nowego w mediach?
- Internet zalała fala niepochlebnych odpowiedzi na wpis niejakiej Fire Wing. Został on szybko usunięty i stał się podstawą wielu artykułów o wciąż panującej wśród niektórych nienawiści. Żadna poważniejsza organizacja nie zechciała jednak zajmować się tak jawną prowokacją.

Na żywo transmitowane jest przybycie Felicji Romanis do Polski

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta nie zwracała uwagi na zachowanie Jolanty. Skupiona była obecnie na całej tej niezaplanowanej konferencji prasowej. Pomimo że nie bardzo jej się podobała to i tak była dla niej ciekawsza niż ta żałosna istota, przez którą musiała tracić swój cenny czas. Skierowała swój wzrok na Jolantę dopiero wtedy, gdy ta się do niej odezwała. Kiwnęła tylko głową na jej słowa i za nią ruszyła. Pomimo że tego nie wyrażała całkiem się cieszyła, gdy zdołała wydostać się z tego przeklętego medialnego cyrku. Nie widziała jednak powodu by miała zaczynać jakieś rozmowy z tą kobietą w czasie podróży. W końcu była ponad tak słabą istotą, więc szkoda było marnować ślinę na bezużyteczne rozmowy. Poza tym, o czym miałaby z nią rozmawiać?

 

Jednak to, co zobaczyła i usłyszała poza lotniskiem niemal doprowadziło ją do wściekłości. Nie dość, że miała jechać z tą kobietą nie swoim środkiem transportu tylko czymś tak... Nie była po prostu w stanie określić słowami tego pojazdu. To na dodatek kazała jej odesłać swoją ochronę. Nic nie mówiąc rozejrzała się po ochronie Jolanty badawczo. Nie było w tym nic dziwnego w końcu musiała być pewna, co do bezpieczeństwa skoro miała im powierzyć swoje bezpieczeństwo. Ale im bardziej patrzyła na te ochronę tym bardziej krew ją zalewała. Miał wymienić swoich świetnie wyszkolonych ludzi w niesamowity sposób na to?! Oni by zapewne warzywniaka nie byli w stanie upilnować a co dopiero ją chronić. Musiała się jakoś z tego wydostać. Nagle jej wzrok przekierował się na Jolantę.

 

- To naprawdę miłe - powiedziała z udawanym uśmiechem, którego nie sposób było zauważyć. - Jednak muszę odmówić by już teraz jechać na bankiet - powiedziała teraz patrząc na swój strój. - Nie jestem odpowiednio jak pani widzi przygotowana by pojawiać się wśród tak ważnych gości. Muszę zmienić strój i doprowadzić się do porządku po locie - powiedziała lekko kiwając głową. - Jednak niedaleko jest jedna z mych posiadłości mogłabym się tam udać przed bankietem i odpowiednio przygotować to nie zajmie dłużej niż kilka minut. Pani może wyruszyć beze mnie ja was dogonię wystarczy, że powie mi pani gdzie odbywa się bankiet a z resztą już sobie poradzę - powiedziała z wyrozumiałym uśmiechem. Jednak ponownie można było usłyszeć nieznany głos, który powiedziała tym razem "Wszędzie kłamstwa".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]
- Za dużo gadasz... - westchnęła leniwie, łapiąc się za skroń, by ją delikatnie rozmasować, jakby właśnie tam wyłącznie uderzył ją dźwięk. Prawda była inna... Czuła się dobrze, ale nie miała ochoty na dłuższe rozmowy, po tym co zobaczyła. Jakim cudem ONA nie zobaczyła tego wcześniej. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zupełnie nie tak. Dlaczego na NIĄ miała spaść taka odpowiedzialność. Nie była zupełnie na to gotowa i to właśnie ten młot świadomości uderzył w nią, że nie wiedziała co ze sobą począć. Tylko on musiał dać jej monolog, którego nie chciała słuchać. Nie w tamtej chwili... Zupełnie nie adekwatnej do sytuacji.
- Zwłaszcza z rana... i to tuż przed poranną kawą... - Wstała powoli, poprawiając szlafrok i wyłączyła gaz, po tym jak słyszała dłuższą chwilę że woda zdążyła się zagotować.  - Co jest z tobą nie tak że nie zatrzymasz się na tak i nie? - warknęła rozeźlona w jego kierunku prawie zupełnie bez powodu. Chyba że liczyć jego słowotok... Niczym innym nie zawinił, chodź może pamięcią. Oboje nią zawinili... - Nie pytałam o przyczynę. Nie ją chciałam poznać. - Nalała kawy do wcześniej przygotowanego mleka i czekolady...

 

Jej łazienka mieściła się maksymalnie na 8 metrach kwadratowych, tak że większość przestrzeni zajmował wbudowany w podłogę prysznic, koło którego stała pralka mająca swoje dobre lata za sobą jako że biała farba schodziła z niej pokazując głodną metalu rdzę spowodowaną częstą wilgocią w powietrzu, ale jak jej miało nie być skoro nawet okna tam się nie znajdowało, a jedyną drogą cyrkulacji powietrza stanowiły otwierane z rzadka drzwi i układ wentylacyjny... Gościa otwierającego drzwi, na których nie wisiał ani jeden ręcznik, bo jedyny mokry znajdował się na suszareczce z wypranymi ubraniami ~ głównie bielizną, witał rasowy junkers gazowy o ognistym uśmiech, w którym to ogrzewał w syku spalanych oparów przepływającą wodę.

 

[Anna Kowalska]

- To nie sojusz... - mruknęła z doskonale wyczuwalną pogardą dla braku wolności wyboru. Nienawidziła przecież przymusu... - Tylko próba wprowadzenia dyktatury... - powiedziała przykładając mu w pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie palec do ust. - Wolałabym być w innym stroju niż w tym, by skończyć właśnie ten taniec ~ nie czuję się w nim dobrze ani dość czysta na coś takiego, czy coś większego. Dziś tylko miło spędzimy wieczór... i nic poza tym. Nie jestem gotowa... Długo nie będę. Nie w tym ciele - stwierdziła dość dobitnie zręcznie składając swe myśli. Nie mógł takiej jej zobaczyć. Jej ręka powędrowała znowu na jego dłoń, by pociągnąć ją w stronę stołu, by znowu przerwać taniec. Czy właśnie to miała być ich tradycja? Zawsze miało coś im przerywać. Może tak właśnie miało być lepiej...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Zapewne miała racje, co do mojego sojuszu z Crystal. Jednak wtedy nie wiedziałem innego wyjścia. Jej możliwości w tym świecie pozwalały naszej organizacji bardzo szybko rosnąć w siłę. Potem jak już byliśmy wystarczająco potężni nie mogłem od tak zerwać tego sojuszu. Wyszłyby z tego nie potrzebne podziały w organizacji. Zresztą próbować mogła jednak nie miała nade mną kontroli. Nikt jej nie miał byłem sam sobie panem.

 

Zmrużyłem delikatnie oczy na kolejne słowa Lust, gdy ta nagle położyła mi palec na ustach. Pozwoliłem jej się poprowadzić do stołu nic nie mówiąc a gdy znów usiedliśmy skierowałem swój wzrok na moją dłoń. Byłem niemal pewny, że głównym powodem, dla którego Lust nie chciała się do mnie zbliżyć była moja obecna forma. Dawniej wyglądałem zupełnie inaczej natomiast teraz? W ogóle nie przypominałem dawnego siebie. Nie mogłem się jej dziwić, że moja obecna forma zapewne ją odtrącała. Nie takiego mnie zapamiętała. Nie mogłem pozostać taki jak teraz to nie byłem ja. Nagle znów skierowałem swój wzrok na nią.

 

- Już ci to kiedyś mówiłem - powiedziałem delikatnie dotykając dłonią jej policzka. - Niema dla mnie znaczenia jak wyglądasz ważne, co siedzi w naszym wnętrzu - stwierdziłem spokojnie chwilę na nią patrząc jednak nagle opuściłem swą dłoń na stół. - Czekałem wiele lat by ponownie cię spotkać to było dla mnie najważniejsze jestem gotowy zaczekać drugie tyle a nawet więcej by znów się do ciebie zbliżyć - powiedziałem cały czas na nią patrząc. - Nie mam zamiaru cię poganiać najważniejsze jest dla mnie, że znów jesteśmy razem to się dla mnie liczy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i znów nałożyłem trochę posiłku na swój i jej talerz przy okazji lejąc kolejne lampki wina. Mym zamiarem nie było jej upić a po prostu spędzić ten wieczór z nią miło tak jak chciała. Nie czułem do niej gniewu zachowała się rozsądnie w obecnej formie nie powinniśmy chyba przekraczać pewnych granic.

 

Jednak najbardziej mnie martwił fakt, że z każdą chwilą czasu ustępowało i wiedziałem, że nim się obejrzę nasze obecne wspólne chwile dobiegną końca. Zawsze tak było, że czas płynął za szybko w dobrym towarzystwie. Jednak bałem się, że jeśli ta cała rozmowa nie pójdzie jak trzeba będzie to moje ostatnie spotkanie z Lust. Po rozmowach z nią byłem pewny, że ze mną nie wyjedzie a ja wciąż nie byłem przekonany, co do tej premier. Jednak teraz chciałem sie tylko cieszyć tą obecną chwilą i niczym więcej. Martwić się będę później.

 

Striding Rason/Jim Grayson

- Na przyszłość postaram się być bardziej oszczędny w słowach - powiedział wyraźnie urażony delikatnie marszcząc brwi. Spojrzał jak układa te swoje karty. Trochę go ciekawiło, co zobaczyła, ale postanowił nie pytać. Zapewne miało to związek z jego dawną pracodawczynią. Mimo wszystko nie miał zamiaru nikomu się dawać kontrolować. Pomimo tego, co zaszło byli tylko wspólnikami nic więcej. Zdarzyło się trudno już się tego nie cofnie. Na przyszłość będzie musiał kontrolować spożyty alkohol. Nagle powoli się podniósł z łóżka i rozejrzał po pokoju. Martwił go nieco fakt, że nie miał żadnych ubrań na zmianę przy sobie. Skąd mógł wiedzieć, że tak się to wszystko skończy? Wiedział, że będzie musiał coś z tym później zrobić. Powoli zaczął kierować się do łazienki, gdy nagle zatrzymał się przed wejściem.

 

- Idę się doprowadzić do porządku gdybyś czegoś chciała to krzyknij - stwierdził wchodząc do pomieszczenia. Gdy już się tam znalazł zamknął za sobą drzwi jednak nie na zamek. To był jej dom zresztą, czego miałby się teraz wstydzić? Rozejrzał się po pomieszczeniu łazienka jak łazienka. Przywykł do lepszych standardów, ale nie miał zamiaru narzekać. Martwił go tylko fakt braku ręcznika. Będzie musiał najwyraźniej zaczekać aż ciało się samo wysuszy. Nie bardzo miał ochotę wycierać się w jej ręcznik. Zresztą był mokry. Zastanawiał go tylko fakt, że ktoś, kto ma takie moce jak ona mieszkała w takich standardach a nie lepszych. Może nie chciała zwracać na siebie uwagi? Zresztą teraz nie była pora na to. Musiał doprowadzić się do porządku. Powoli wszedł pod prysznic i odkręcił wodę, która zaczęła pokrywać jego ciało. Musiał doprowadzić się do porządku i zameldować się w jakimś hotelu. Nie mógł tu przebywać w nieskończoność. Współpracowali, ale nie bardzo miał ochotę mieszać jej w życiu swoją osobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...