Skocz do zawartości

Trzecia strona [Zapisy][Gra]


Pawlex

Recommended Posts

Eto siedział w pomieszczeniu bezczynnie. Nie było w jego guście zacząć z kimś temat, więc siedząc bokiem tylko spoglądał na każdego z uczestników spotkania. Inni widocznie też nie za bardzo byli skłonii do długich dyskusji. Po pewnym czasie zauważył jak do kawiarni weszła kobieta.

- Dzień Dobry. - powiedział chyląc kapelusz, po czym delikatnie, prawie ,że niewidocznie dla innych ( a przynajmniej mając takie zamiary) wsunął pod chustę kawałek ciasta.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Oczekiwanie na prezesa, umilam sobie szklanką dobrej szkockiej, jeżeli takowa znajduje się w menu lub korzystam z innego wykwintnego trunku. Od czasu do czasu rzucam przelotne spojrzenia na zgromadzonych. Kiedy w pomieszczeniu zagościła asystentka, naszego gospodarza skupiam swój wzrok na niej odpowiadając miłym i ciepłym głosem.>

- Witam. Wiadomo za ile szanowny szef dotrze?

<W oczekiwaniu na odpowiedź dokańczam drinka ciesząc się jego posmakiem w ustach. Mój wzrok znów zaczął delikatnie krążyć po zgromadzonych w pomieszczeniu, zatrzymując się na dłuższą lub krótszą chwilę, aby przeanalizować ich zachowanie, sposób w jaki siedzą.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dziesięciu minutach czekania, drzwi do pomieszczenia gwałtownie otworzyły się. Wszystkim zgromadzonym ukazał się całkiem wysoki, barczysty mężczyzna. Ubrany był w kompletnie biały, rozpięty garnitur. Jego jasne włosy, sięgające do połowy szyi były zaczesane na prawą stronę głowy. Z tych charakterystycznych cech był jeszcze nieco prosty nos, oraz brak widocznych ulepszeń.

Mężczyzna powoli zbliżył się do stołu. Jego lewa ręka spoczywała w kieszeni, natomiast w drugiej trzymał cygaro, które z radością palił.

- Drodzy Panowie, wybaczcie za spóźnienie. Wiecie jak się sprawy mają w tym mieście... - Rzekł całkiem sympatycznym głosem, po czym usiadł obok swojej sekretarki. Następnie szybko przejrzał papiery, które kobieta przyniosła ze sobą. W przerwach między zapisanymi zdaniami zerkał na każdego z obecnych tu ludzi. Wciąż byli ludźmi, prawda? 

- Zadam wam pytanie, panowie. Jak myślicie, dlaczego zaprosiłem tutaj pracownika Cysper, Wpół robota ochroniarza i...i takiego nieśmiałego młodego chłopaka. Jesteście tutaj, ponieważ jesteście na pewien wzór ze sobą połączeni. Nie, nie chodzi mi o jedno połączenie do sieci stworzonej przez CC, panie Maximilianie. Chodzi mi o pewną sprawę, cel, może nawet marzenie. Śmiało, pokażcie mi że rozmawiam z osobami na poziomie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wij rozdzielił rozmawiających. Położył dłoń na plecach Khady i popchnął go lekko, zrównując się z nim krokiem. Dotyk ducha był dziwny. Powodował ciarki, ekscytację, nawet podniecenie - jak narkotyk. Zaprowadził go nad pobliski strumień - jeden z niewielu, które nie zostały skażone odpadami. Nakazał mężczyźnie wejść do niego i zrobił to samo.

- Ostrzegam cię, pierwsza próba skorzystania z daru jest bolesna. Poddaj jej się - oświadczył. A potem bez uprzedzenia wepchnął głowę Khady pod wodę, a że uścisk pazurzastych łap był niemal metalowy, nie sposób było się wyrwać. Obok znikąd pojawił się jeden z pomocników, dzierżąc w dłoniach misę z ciemną cieczą. Jeden ze szponów Wija zanurzył się w cieczy, a potem przebił skórę na karku mężczyzny. Uścisk się rozluźnił zaraz przed tym, jak Adam miał zaczerpnąć wody w płuca. Poczuł ból przeszywający jego ciało, jak impuls elektryczny. Przez chwilę przez jego ciało przechodziły gwałtowne skurcze mięśni, potem ustały. Lekki chłód zaczął dawać się we znaki.

- Teraz unieś dłoń.

 

Leśny bóg chwycił dłoń Koneko i pociągnął za sobą. W jego wielkiej łapie jej drobna rączka wyglądała wręcz zabawnie. Zaprowadził ją do ogromnego, rozłożystego dębu i kazał stanąć pod nim. Uklęknął przy dziewczynie i rozłożył łapę, nie puszczając jednak jej dłoni. Dwie pary oczu wpatrywały się w Koneko łagodnie.

- Ziemia. Odczujesz ból, ale będzie wart daru. Zamknij oczy - nakazał. Jeden z cienkich korzeni podniósł się i przebił skórę na nadgarstku dziewczyny. Poczuła ból, jakby łamano wszystkie kości w jej ciele. Jakby mięśnie rozrywały się, a mózg miał zaraz eksplodować. Zaraz potem wszystko ustało, a korzeń zniknął.

- Unieś dłoń.

 

Wij nakazał Sayu iść za sobą w pewnym momencie podał jej dłoń, a potem chwycił drobne ciało i uniósł. Para skrzydeł machnęła kilka razy i oboje znaleźli się w powietrzu. Wysoko w powietrzu i nabierali wysokości.

- Czas na przekazanie daru - oświadczył. Wbił pazury w ramię Sayu, a potem... Potem ją puścił. Dziewczyna zaczęła spadać bardzo szybko, czując jak jej mięśnie gwałtownie kurczą się i rozluźniają. Na chwilę straciła wzrok, a kiedy go odzyskała, odkryła że znajduje się kilka stóp nad ziemią, trzymana przez Wija. Została odstawiona delikatnie na ziemię.

- Unieś swoją dłoń.

 

- Chodź, Seintenshi - nakazał Wij i zaprowadził albinoskę z powrotem nad ognisko, trzymając ją za rękę. - Otrzymasz dar. Nie bój się, poddaj swojemu żywiołowi - rozkazał. A potem wbił szpon w bok dziewczyny i wepchnął ją do ogniska. Poczuła ból o wiele większy niż powinna odczuwać. Jakby każde włókno mięśnia płonęło, każdy nerw, a skóra zaczęła się zwęglać. Był niemal nie do wytrzymania, ale obezwładnił ciało dziewczyny na tyle, że nie mogła się poruszyć. Wszystko skończyło się dopiero wtedy, gdy Wij szarpnął ją za ubranie i wyciągnął z ognia. Dolegliwości nagle ustały.

- Unieś dłoń.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saya czuła się dziwnie, ale była także bardzo podekscytowana. Pilnie wykonywała wszystkie czynności jakie nakazał jej ten oto stwór. Podziwała go. Mimo, że czuła tak wiele emocji naraz jej wyraz twarzy nadal był spokojny. Ze spokojem i podekscytowaniem czekała na to co będzie dalej. Nie mogła się wręcz doczekać. Obserwowała pozostałych i wszystko co działo się wkoło niej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy duch poprosił aby zamknęła oczy bo dostanie dar zrobiła to. Lecz ból jaki poczuła był olbrzymi ale nie poddała się i tylko lekko wydała z siebie cichy jęk. Po przeminięciu bólu Koneko wystawiła przed siebie rękę tak jak prosił duch. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płomyk patrzyła na całą sytuację bardzo uważnie, w milczeniu. Jej szkarłatne oczy błyszczały gdy zbliżał się moment pojawienia ich mistrza. Patrzyła na buchający ogień. Był całkiem ładny. Gdy zaczął do niej przemawiać przerzuciła swój wzrok z klucza na postać. Podarunek... Ogień. Nie wiedziała jak to będzie wyglądać, ale była przekonana, że będzie to dobre. Po chwili podążyła za stworzeniem. Ból który odczuła zniosła, z trudem. Jednak wiedziała, że to dla jej dobra. Posłusznie wyciągnęła dłoń.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spencer zmierzył wzrokiem wchodzącego mężczyznę, według jego obliczeń to była osoba na którą tu czekał tak samo jak inni. Tym razem nie odezwał się ani słowem, nie czuł potrzeby. Gdy usiadł i co chwilę spoglądał na nich, pół-maszyna rozejrzała się po dwóch osobnikach z którymi tu wcześniej siedział. Słysząc pytanie i fakt, że nikt się jeszcze nie odezwał postanowił zaryzykować i wziąć to na logikę.

- Według moich kalkulacji, odpowiedzią na pańskie pytanie jest "marzenie" o zmienieniu świata na lepsze za pomocą modyfikacji ludzkiego ciała. Ulepszenie każdego człowieka, by mógł doświadczyć tego daru. - odpowiedział swoim robotycznym głosem, na jego logikę taka była odpowiedź na to pytanie. Wbrew pozorom jego myślenie było już niezwykle podobne do SI, niezwykle rzeczowe myślenie i niebranie pod uwagę wielu czynników oczywistych dla tych bardziej organicznych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nic się nie stało szanowny Panie. Wszak wszyscy doskonale wiem, jak trudno jest dotrzeć na czas. Zwłaszcza jeśli spotkanie jest w tak wyjątkowym miejscu.

<Powiedziałem na wstępie, zachowując zasady small talku z uśmiechem na ustach i przyjemnym głosem.> 

- Uchylił by Pan rąbka tajemnicy i powiedział coś więcej na temat zadania? Wszak chyba nie zebraliśmy się, aby rozmawiać o naszych marzeniach. Przecież każdy z nas ma ich wiele, a na pewno wszyscy zebrani mamy jedno wspólne. 

<Siedzę obserwując reakcję zebranych i oczekuję na przedstawienie zlecenia. Mimowolnie poprawiam, marynarkę od garnituru.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanadyjczyk dalej siedział milcząc. W zakłopotanie wprawiało go to, że po wejściu szefa nikt nie pisnął słówkiem. Wtedy byłby pewniejszy co ma powiedzieć, a pytanie było nieco kłopotliwe dla aspirującego na bycie maszyną młodym człowiekiem. Następnie wsłuchał się w przemowę  siedzącego nieopodal... robota? W każdym razie sam wygląd tego przerobionego osobnika wzbudzał podziw i był idealnym odwzorowaniem marzeń Eto o swoim wyglądzie, który bardzo ukrywał zakompleksiony tym, że nie jest tak bardzo przerobiony jak inni. W końcu jednak spuścił wzrok, bo pomyślał ,że może wydawać się to niekomfortowe dla niego. Po wysłuchaniu postanowił, że na niego pora.

- A więc... Jesteśmy tu by omówić jak z ekologami. - odpowiedział starając się pewnie wypaść.

- Jesteśmy tu też by omówić proces zmian w ciele. - dokończył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna uważnie wysłuchał odpowiedzi innych. Skrzywił się. Nie ciężko było wyczytać niezadowolenie z jego twarzy. Ścisnął cygaro, przez co o mało się nie złamało. 

- Wasze odpowiedzi...mnie nie usatysfakcjonowały. - Stwierdził, kiwając głową. Następnie wstał. Zaczął powoli kroczyć wokół stołu. Musiał się rozruszać, w chwilach lekkiego zdenerwowania ruch nieco go uspokajał. Po chwili zatrzymał się i objął wzrokiem wszystkich zebranych.

- Panowie, cholerny świecie. Odpowiedź jest tak banalna...mimo to przez was niedostrzegana. - Zaczął spokojnie, jednak z każdym kolejnym słowem wydawał się coraz bardziej rozdrażniony. 

- Naszym celem...jest wyrżnięcie tych śmiesznym obrońców natury! Tych idiotów, którzy hamują nasz postęp! Nie mówię tu już o zwykłej namowie na zmianę strony, przekupstwo, pokojowe rozmowy czy indoktrynację. Czas abyśmy spalili tych ludzi razem z ich drogocenną ziemią!

Mężczyzna znów zbliżył się do stołu. Oparł się o niego rękoma a jego głowa zwisła w dół. Potrzebował chwili na pozbieranie myśli. Zaraz po tym znów skierował wzrok na innych.

- Jednak oczywiście nie zaprosiłem was tu po to, abyście teraz wybiegli i zaczęli mordować tych ekoterrorystów. Nie moi drodzy. Plan jest o wiele bardziej delikatny i precyzyjny. - Na jego twarzy zagościł podstępny uśmiech. Barczysty człowiek właśnie zaczął odsłaniać karty.

- Za dużo czasu, zasobów i funduszy zabierze taka otwarta wojenka. Co, jeżeli powiem wam że do wygrania tego sporu wystarczy zamordowanie jednej, JEDYNEJ osoby? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyły na dłoni Khady rozświetliły się, roztaczając niebieskie światło przez struktury ręki. Pojawiło się nowe, fascynujące odczucie. Nie był już zwykłym, szarym człowiekiem. Poczuł chłód, bardzo zresztą przyjemny chłód. A potem krople wody zaczęły gromadzić się i wspinać wąskimi strużkami ku śródręczu. Tam zmieniła się falujący bąbel i wiła się wokół palców mężczyzny.

 

Saya poczuła niezwykłą lekkość, a wiatr przeczesał jej włosy. Miała wrażenie, że jej dłoń zamigotała. Że oczy oszukują jej głowę, kiedy miała wrażenie że ręka wyblakła i zrobiła się nieco przejrzysta. Potem pojawił się gwałtowny przypływ energii i nieznane uczucie gwałtownego przyrostu euforii. Emocje działały teraz nieco jak środki odurzające, tylko że wszystko było całkowicie realne.

 

Kiedy tylko uniosła dłoń, wyczuła łaskotanie jej spodu. Miała wrażenie, że na wierzchu ręki pojawiły się wzory - pozawijane, brązowe wzory przypominające motywy roślinne. Zanikły już chwilę później, ale uczucie radości pozostało. Wij wbił jeden ze szponów w swoją dłoń. Jak się okazało, nawet on mógł odnosić rany. Potem przyłożył dłoń dziewczyny do zadrapania. Rana zaczęła się wygładzać, a skóra się zrosła i na powrót okryła drobnymi piórami. 

 

Płomień odczuła ciepło emanujące ze środka ciała aż po kończyny. Jakby temperatura krwi wzrosła gwałtownie, ale bez wzrostu tętna. Wyciągnęła dłoń, a jej żyły w śródręczu rozżarzyły się lekko, po czym zgasły. Spód dłoni zaczął robić się czarny, następnie przeszedł w biel, a biel zaczęła stopniowo przechodzić w pomarańczowe światło. Dłoń nie bolała, choć dziewczyna czuła wzrost temperatury. Skóra zaczęła lekko dymić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Eto usłyszał plan poczuł się bardzo niepewnie. Nie znosił typowych bojowników natury, lecz coś takiego wydawało się być mu nie co za ostrym rozwiązaniem. Widać to było po jego reakcji, gdy nerwowo przełknął ciastko, a jego źrenice uległy rozszerzeniu. Spalenie... Gdyby to chociaż było coś w rodzaju jednego strzału w głowę, czy porwanie i wstrzyknięcie trucizny, ale to... Mimo tego nie chciał pokazać się z słabej strony, chciał udowodnić, że jest wart bycia aktywnym członkiem zwolenników techniki. Marzyła mu się operacja oczu, przez którą lepiej by widział. Starał się ukryć to co czuje, spuszczając głowę na dół, choć i tak każdy pewnie domyślał się o co chodzi. Przemawiający mężczyzna budził skojarzenia z psychopatą. Ale skoro to jedna osoba... to nie taki grzech. Już sam nie wiedział co ma zrobić, wolał się jak zwykle nie udzielać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saya czuła się tak dziwnie, ale jednocześnie wspaniale. Było to takie niesamowite uczucie. Pierwszy raz czuła coś tak wspaniałego jak to. Była z siebie dumna.. I pewnie jej mama, która teraz siedzi w niebie i patrzy na to wszystko też jest z niej dumna. Saya patrzyła na swoją dłoń. Jej dotychczas spokojny wyraz twarzy został zakłócony przez mały uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Spencera była dość interesujące to, że nie miał racji. Jednak nie zareagował, tylko podążał sensorem za rozmówcą. Widać nie był zadowolony, a lepiej go nie denerwować. Jednak o wybiciu tych ekologów cyborg nigdy by nie pomyślał, nie spodziewał się tak otwartej wypowiedzi. Jednak w chwili gdy usłyszał o pomyśle zabicia jednej osoby i nikogo więcej wyprostował się nieco, to było dość ciekawa perspektywa.

- Kim jest ta osoba? - zapytał od razu, chciał poznać co nieco informacji o tej osobie. - Wraz z dostępem do informacji o celu, będą większe szanse na wyeliminowanie tego "ścierwa". - dodał przy okazji mówić co myśli o tych ekologach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, że nie zaprosił nas Pan na towarzyską kawę.

<"Strasznie szybko odsłaniasz karty i mówisz więcej niż byś myślał. Poza tym kiepsko czytasz odpowiedzi ..." pomyślałem patrząc na zachowanie mężczyzny.>

- Zrozumiała jest Pana troska o zasoby i to aby rozwiązać problem, w sposób czysty i wysoce elokwentny. Może zechce pan powiedzieć coś więcej? Wszak po dobrej renomie, która krąży o Panu w pewnych kręgach. Jestem święcie przekonany, że wykonanie zadania będzie proste, dzięki Pana błyskotliwemu planowaniu.

<Obserwuję reakcję nerwusa na moje słowa, aby wybadać pewne aspekty, jego sposobu bytowania.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Fascynujące... - powiedział Khada patrząc na wodę. Przyglądał się jej z wyraźnym zafascynowaniem, - zaiste niezwykłe... - dodał po chwili. - Jeśli dobrze rozumiem, jestem w stanie kontrolować wodę, siłą mojej woli. To naprawdę hojny dar. - oznajmił.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim człowiek zdołał odpowiedzieć na pytanie Spencera, całą jego uwagę zwrócił pracownik CC. 

- Natomiast Pan, Panie Maximilianie wcale nie ma takiej dobrej renomy...w pewnych kręgach. Powiem więcej! - Z tymi słowami pracownik korporacji zaczął czuć nienaturalny chłód. Jakby opierał się plecami o górę lodową. 

- Myślisz że nie wiem, kogo próbujesz grać? Myślisz że zdołasz przekonać mnie że jesteś zwykłym, szarym, nic nie znaczącym szczurem, zapieprzającym w kółku zwanym Cysper Corp? Mylisz się mój drogi, ambitny, podstępny przyjacielu. Proponuję jednak nie stosować na mnie swojej jakże wybitnej retoryki. 

Po skończonej wypowiedzi biznesmen zaciągnął się cygarem. Jednocześnie Maximilian przestał odczuwać to dziwne zimno. Jednak nie to było najciekawsze.

Spencer oraz Eto kompletnie nie słyszeli, o czym mówił rosły człowiek. Ba, nie widzieli nawet aby poruszał ustami. Dla nich to była tylko chwila dziwnej napiętej atmosfery.

- Wróćmy do interesów. - Powiedział, gdy tylko skończył delektować się cygarem.

- Moje informacje odnośnie tożsamości tej osoby są niestety bardzo ograniczone. Nie wiemy jak wygląda, jakiej jest płci czy koloru skóry. Mamy jednak pewien trop, odnośnie tego gdzie ta osoba może się znajdować. 

Słyszeliście o ekspedycji badawczej, która dwa lata temu wybrała się daleko poza granice tej mieściny? Wtedy to umarło dwóch członków tej grupy. Musieliście o tym słyszeć. W końcu wtedy konflikt dwóch stron jeszcze bardziej się zaostrzył. Całkiem możliwe że to właśnie w tym rejonie można znaleźć tego...guru, tego ich mistrza. Kimkolwiek on jest. Wyznawcy natury są z nim, wielbią go, może nawet czczą. To jest idealny cel, aby złamać ich ducha. Tu chyba się ze mną zgodzicie, prawda? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WZOL po zadaniu pytania nie usłyszał odpowiedzi, nadeszła niezwykle napięta cisza, dość niepokojąca dla większości ale nie dla niego. Jednak miał wrażenie, że powiedział coś nie tak i zaraz go zmiesza z błotem. Gdyby mógł to, by głośno przełknął ślinę. Jednak rozmówca odpowiedział, informacje a raczej ich brak nie były zadowalające. Przynajmniej wiadomo gdzie można ich znaleźć, to polepszało tą sytuacją. Spencer postanowił znowu się odezwać.

- Faktycznie. Gdy złamiemy ich ducha i wolę opierania się będą łatwym celem, będzie to przypominało strzelanie do kaczek. - na szczęście wiedział w jakiej okolicy jest ich cel, bo miał w swojej pamięci o tym dane. Było to trudne do pomyślenia aby nie było. - Kiedy mamy wyruszyć, by wyeliminować cel? - zadał jeszcze ważne pytanie w tej sytuacji, takie informacje były niezbędne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Och jak słodko! Ktoś odrobił lekcje! Szkoda tylko, że niezbyt dokładnie ..." pomyślałem patrząc z wieloznacznym uśmiechem na swojego rozmówcę. Odpaliłem papierosa i dolałem sobie trunku do szklanki.>

-Pytanie kiedy mamy wyruszyć jest niezwykle istotne. Jednak mnie bardziej interesuje jakimi środkami będzie dane nam dysponować, aby pozbyć się tego problemu. Wnioskując z Pana wypowiedzi, budżet na tę operację nie jest mały, ale wciąż nie na tyle duży by rzucić w tamto miejsce kilka bomb. 

<Opieram się wygodnie i potrząsając lekko drinkiem tworzę wir, w który patrzę jakby od niechcenia.>

-Przede wszystkim wypada określić dokładny cel naszego zadania. Czego Pan oczekuje? Zwiadu i rozpoznania, a może mamy się tam udać pod przykrywką dyplomatyczną i poczęstować gościa wesołym cukierkiem. Wyjechać z świadomościom, że ten ekolog będzie umierał w męczarniach przez najbliższe siedem dni?

<Unoszę szklankę do ust i upijam z niej drobny łyk napoju, po czym zaciągam się papierosem, wypuszczając kółka utworzone z dymu.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czy jest to człowiek?... - wtrącił się po chwili Eto z pytaniem. O ile mogło wydawać się ono bezsensowne, to dziwne wydawało się ,że ktoś tak ważny nie został jeszcze zlikwidowany. Na pewno nie był to cyborg, wszystko wskazywało na człowieka z wielkimi umiejętnościami. Mężczyzna od dawna nie opuszczał miasta. Jeśli miałby działać, wybrałby ciche podejście, a może i nawet podszycie się po jednego z nich, czy udawanie biednego uciekiniera, który padł ofiarą eksperymentu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...