Skocz do zawartości

[Gra] [Zapisy] Szkoła jak najbardziej specjalna


Lucjan

Recommended Posts

Sabina spojrzała na chłopaka zdziwiona a potem już była pod nim. Miała urywany oddech i wydawała ciche jęki. - Senpai. Nie tam. - jęknęła gdy ręka Daniela powędrowała zbyt nisko lecz po chwili się poddała. Było jej przyjemnie. Ugryzła delikatnie chłopaka w szyję.

 

 

[Sesja ale wy też możecie odpisywać przecież. A odpisów nie widzę....]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To było dosyć... Losowe. Ja nie wiem, jak dostałem moce. Wszyscy w rodzinie są normalni. Raczej. A ja, jednego dnia, robię jakąś dramę i zwiewam sąsiadom dach. Tak po prostu. I odtąd z lepszym lub gorszym skutkiem kontroluję pogodę i przyzywam pioruny w co bardziej dramatycznych momentach.

 Gaillard wytrzeszczył oczy i odrzucił głowę od tyłu. Po kilkunastu sekundach na dworzu rozebrzmiał piorun.

- Jak już mówiłem, z lepszym lub gorszym skutkiem.

Nagle z kieszeni Francuza wydobyła się stłumiona melodia. Pink unicorn soaring through the skies delivering the rainbows all around the world.

Przepraszam - powiedział i odszedł od stołu.

Wyszedł na korytarz i, idąc w kierunku pokoju, odebrał telefon.

- Halo siostra?

Edytowano przez Matil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ah, rozumiem. Więc to tylko ludzie, którzy pewnym trafem otrzymali różne moce... - pomyślała i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Trochę szkoda, ale sama na razie wolała nie mówić o tym kim jest. A sama zasada co zawsze. Po chwili słysząc dźwięk czyjegoś telefonu dziewczyna cicho zaśmiała się pod nosem i pomachała Francuzowi na pożegnanie. Po chwili jej wzrok zwrócił się z powrotem na Rich'a.

- To teraz mi jeszcze powiedz czemu ciągle siedzisz z nosem w telefonie. - uśmiechnęła się. Nie miała zamiaru być złośliwa w żaden sposób. Po prostu chciała wiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A Jóżka o moce nikt nie pytał, więc nie wyjaśniał. Jak będzie potrzeba, to się odezwie. Na razie sobie jadł, spoglądał dość przyjaźnie na trójkę ludzi przy stole, i zastanawiał się, czy można kupić tutaj komiksy ze spajdermenem. Spajdermen był całkiem spoko bohaterem. Parsknął śmiechem, ale nie takim złośliwym, jak usłyszał dzwonek w telefonie nowego kumpla.

 -Ej Eliza, a ty co właściwie robisz, że tu jesteś?

 

[:^)]

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Chłopak dochodził już do pokoju. Pomacał swoje kieszenie i z ulgą odnalazł klucz. Otworzył drzwi i usiadł na łóżku.

- No, to będziemy w kontakcie, pa. - powiedział do słuchawki.

 Kłamał. Nikt go nie irytował tak jak jego siostra. Czasami czuł, że sytuację każdego, kto nie był taki jak ona sama, traktowała jak jakąś tragedię. "O nie, dostałeś czwórkę plus!" "To takie smutne, że nie chcesz zostać lekarzem." "Dlaczego jeszcze nie masz dziewczyny?" "Nie boisz się, co ludzie powiedzą?". Nie. Mam magiczne moce, mogę kopać tyłki, nie jestem idiotą. Przestań robić ze mnie sierotę.

 Chciała dobrze. Jej obawy na temat wyjazdu do szkoły za granicą, o której prawie nic nie wiedział, były uzasadnione. Ale czy nie mogłaby być nieco bardziej wspierająca, a mniej oceniająca? Cóż, jej było łatwiej oceniać. Lepiej miała. Ukochane, grzeczne pierwsze dziecko, nie musiała w dzieciństwie zmieniać domu co dwa lata, dostała się na studia medyczne, marzenie każdego rodzica z klasy średniej. Z Gaillardem było... nieco trudniej.

 Ale to ja dostałem supermoce, nie?  - powiedział sobie w myślach - Nie wmówi mi, że to jest złe. To jest wspaniałe. Zazdrości mi pewnie.

 Niebo było prawie całkiem czyste, świeciły gwiazdy. Gaillard otworzył okno i przesunął trochę chmury. Lubił patrzeć na niebo, czy wieczorem, czy nocą, zawsze napełniało go to zachwytem. Wokół zamku nie paliły się normalne miejskie światła, znacznie zwiększając widoczność.

 Gaillard uśmiechnął się do siebie. Jest fajnie.

 Niedługo po tym położył się do łóżka w spodniach od piżamy, przy otwartym oknie, i miał dobre sny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O nie, pytanie czemu siedzi na telefonie. Richard w zasadzie sam tego nie wiedział. Każdy mu mówił, że był zwyczajnie uzależniony, może to i racja. Westchnął. 

- A tak po prostu, nie mam laptopa to siedzę na telefonie. No i czasami trochę za długo na nim siedzę... - powiedział i podrapał się po głowie. - No, ale teraz ty. Co ty właściwie robisz, że tu jesteś? - zapytał Elizę podnosząc brew. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza kiwnęła głową. Pomyślała, że może jak bardziej zapozna się z Richem i zacznie z nim spędzać więcej czasu, to przestanie tyle siedzieć przed tym telefonem. Cóż,  kwestia była taka, że ona już taka jest. Jak sobie kogoś wypatrzy to chce stworzyć z tą osobą dobrą relację i będzie do tego dążyć za wszelką cenę.

Nosz kurwa jego mać. Serio musieli o to pytać? 

Dziewczyna nie była za bardzo z tego zadowolona. Wolałaby tego uniknąć, ale trzeba było odpowiedzieć na pytanie skoro już takowe padło. Westchnęła i wystawiła dłoń, a na końcówkach jej palców  pojawiła się czarna plama, wyglądająca trochę jak smoła i unosząca się w powietrzu. Zmieniła swój kształt kilka razy, mieniła się aż ostatecznie zamieniła się w małego czarnego kotka na jej dłoni. Gdy dziewczyna zacisnęła dłoń on po prostu wyparował.

- Ekhem... Cóż... Magiaaaa - powiedziała machając rękami w powietrzu i zaśmiała się. Miała nadzieję,  że przynajmniej w ten sposób nie będzie musiała mówić wprost kim jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Woo - odezwał się Bufet w końcu przestając brać kęs wszystkiego naokoło, wyraźnie najedzony i usatysfakcjonowany wynikami swoich kulinarnych eskapad w zamczysku. Próbował dotknąć kota, ale powstrzymał się. A nuż sukinkot poczuje, że jak był mały strzelał w koty z procy? Zresztą, nieważne, ten dość szybko wyparował. - Ale fajna sztuczka. Też ci coś pokażę.

 

Z tymi słowy przywołał czekoladowo-jagodową babeczkę, którą dał dziewczynie i wykonał parodię ukłonu. Po niezłośliwym lecz prześmiewczym "podano do stołu" Józek postanowił zostawić dwójkę nowych znajomych samym sobie. Kto wie, może jak będzie tak ich zostawiał, to Bóg mu odpłaci i ześle dziewczynę. Więc poszedł sobie do pokoju, tak się złożyło, że tego z Gaillardem.

- No siema - i rzucił się w dresie jak stał na łóżko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hue. Zakosztuj promienia złota, kapitalizmie, wzywam cię - zawołał przekornie Bufet, unosząc rękę w powietrze i spawnując czekoladki udające złote monety. Ale tylko kilka, nie był specjalnie głodny. Większość zostawił na szafce nocnej, żeby Francuz sobie pojadł, pozostałe wcisnął do kieszeni dresu. Rozebrał się, przeżegnał na dobranoc i poszedł w kimę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Dobra skarbeńki bo tu jest zbyt cicho. Next Day]

 

Po zakończonej uczcie i rozmowach udaliście się do swoich pokoi.

 

Następnego dnia zostaliście oburzeni przez służących z nakazem wstania i wzruszenia pod swoje sale. Faktem wasza grupa chodziła do jednej klasy więc wszyscy mieliście się spotkać pod salą numer 46 która była na drugim piętrze. Dante rano wstał i zobaczył, że zasnął w pokoju Elizy i Guri. Spojrzał na swoją małą loli. - Wstajemy kotek. - powiedział chłopak do dziewczyny całując ją w czoło na dzień dobry. 

 

Sabina obudziła się z Danielem w łóżku po kolejnej drzemce. - Wstawaj śpioch.- powiedziała całując go w usta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Richard miał w sumie pokój dla siebie, wychodzi na to, że ktokolwiek by mógł tu być nie zjawił się. No i dobrze, więcej luzu.

Obudziwszy się, szybko znalazł jakieś ubrania odpowiednie na dzień, uczesał włosy, ale szybko "poprawił je" poprzez rozczochranie. Poszedł jeszcze do toalety umyć zęby i ogólnie się odświeżyć a potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz i dalej patrząc w telefon. 

Tylko gdzie on teraz cholera szedł... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gaillard obudził się będąc w połowie na podłodze na kilka minut, zanim przyszła służba. Po cichu ubrał się w pierwszy lepszy T-shirt i spodnie. Otworzył drzwi służbie i wysłuchał, co mają do powiedzenia. Był już wtedy prawie gotowy do wyjścia. Miał jeszcze jednak czas. I w sumie pewnie przydałby mi się długopis jakiś czy coś. A może nie?

- Dzie ja włożyłem to pisadło... - mruczał do siebie po francusku.

- Hej, Bufet, masz jakiś długopis? A tak w ogóle to dzień dobry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...