Skocz do zawartości

Koło Historii [NZ] [Political] [Alternate Universe] [Seria]


Verlax

Recommended Posts

Od autora Krwawego Słońca, Twarzą ku Słońcu i wiele innych opowiadań.

Korektowane przez Gandzię, pre-readerowane przez Ghatorra.

 

 

Koło Historii

 

[Political] [Alternate Universe] [Seria]

 

spacer.png

 

Opis Opowiadania:

 

Dzieje tych ziem to niekończący się cykl pokoju i wojny, powstających na nowo imperiów oraz ich spektakularnych upadków. Kolejne generacje rodziły się i umierały, a świat pozostawał taki jak zawsze - okrutny i bezlitosny dla jego mieszkańców. Wieleset lat temu spośród mroków starożytności wyłoniło się potężne Cesarstwo Cirrańskie, które na krótko wydawało się zjednoczyć cały znany świat tylko po to by rozpaść się tak jak każde inne. Koło historii potoczyło się znowu.

 

Saoshyant. Rimstuar. Kairos. Celestia. Luna. Trzysta lat po upadku Cesarstwa Cirrańskiego na gruzach imperium powstają nowe potęgi. Na ich czele stoją nie zwykli, słabi śmiertelnicy lecz Nieśmiertelni, właściwie nieskończenie potężne istoty, które Zstąpiły do naszego świata z Mandatu Niebios. Ich celem zaś jest ustanowienie nowego ładu, w którym wszelkie zło zostanie zniszczone, rozumne rasy zjednoczone, a szkodliwy postęp stanie w miejscu. Koło historii miało zostać ostatecznie zatrzymane.

 

Nieśmiertelnym przypisuje się wiele zalet. Są między innymi niezwyciężeni, dostojni, przenikliwi, nieskończenie mądrzy, niewrażliwi na ból, choroby i śmierć, znają przeszłość i przyszłość. Można by pomyśleć, że ład jaki zapanował tutaj utrzymywany przez tak potężne istoty jest niemożliwy do ruszenia.

 

Ale spośród tysiąca zalet Nieśmiertelnym brakuje jednej. Nieomylności.

 

 

 

Prolog

 

Koło Historii

[Political] [Wojenny]

 

 

 

Mapa Starego Świata:

 

spacer.png


 

Część I - Era Nieśmiertelnych

 

Wraz z bitwą pod Elis cały kontynent znalazł się pod władzą Nieśmiertelnych. Ich podporządkowanie naszego świata jest tematem wielu dzieł historycznych, opisujących wydarzenie po wydarzeniu, w jaki sposób bóstwa przejęły władzę. Kronikarze tamtej epoki, choć mogli obserwować te wydarzenia na żywo, nie mogli zadać jednego, wyjątkowo ważnego pytania. Te postawili dopiero współcześni historycy.

 

Czy było to nieuniknione?

 

Rozdział I - Saoshyant 

 

Rozdział II - Rimstuar

 

Rozdział III - Kairos

 

Rozdział IV - Celestia

 

Rozdział V - Luna

 

 

Część II - Pax Imperios Immortales

 

Jeśli jest jedna rzecz w której wojna i pokój są pokrewne, to to że w obydwu są zwycięzcy i przegrani. Setki lat absolutnej dominacji Kultu Harmonii miało zatrzymać koło historii i utrzymać wieczny pokój dla  wszystkich rozumnych istot Terry. Chociaż Długi Pokój był czasem rozwoju, stabilności i dobrobytu, to w jego ramach po raz pierwszy pojawiły się pierwsze oznaki nadciągającej katastrofy...

 

 

Rozdział VI - Vae Victis

 

Rozdział VII - Grzech Supremacji

 

Rozdział VIII - Idea i Wiara

 

---------------------------------------

 

Opowiadania:

 

O'n

[Slice of Life]

 

Opis Opowiadania: Starsi nazywali kamień O’n, co znaczyło „Ten, Który Trwa”. Odkąd przodkowie ich przodków przybyli na te ziemie oddawali Mu cześć.

 

Władcy Wiatru

[Slice of Life] [Violence] [Political]

 

Prolog

 

Władcy Wiatru

 

Epilog

 

Opis Opowiadania: Do Everfree, stolicy Equestrii, przybywają rycerze dominium Królewskich Sióstr by wziąć udział w turnieju z okazji święta Dies Triumphi Solis Invicti. Baron Luco d’Sarisolla z Fralii reprezentujący miasto Ligurii zostaje jednak po drodze napadnięty przez bandytów i okaleczony. Od śmierci ratuje go interwencja tajemniczego nieznajomego. Nie będąc w stanie dalej walczyć - baron Luco prosi by ten go zastąpił. Choć nie może tego jeszcze wiedzieć, prośba ta zmieni Equestrię w sposób jaki nigdy nie mógłby sobie wyobrazić.

 

 

Willensvolk

[Adventure] [Slice of Life]

 

Willensvolk

 

Opis Opowiadania: Na ziemiach południowo-wschodniej Alemanni, na pograniczu między Kiefergen i Himmelgrif rycerza Zakonu św. Andrei zostali ponownie wyzwani by uwolnić lokalnych wieśniaków spod ucisku i tyranii smoka co kradnie ich dobytek. Ale dla dowodzących tą małą wyprawą nie jest nawet pewne czy on istnieje.

 

Autor rekomenduje przeczytanie Rozdziału VII i Władców Wiatru przed lekturą Willensvolk ale nie jest to niezbędne.

 

Ostatni Argument

[Wojenny] [Violence] [Dark] [???]

spacer.png

 

Prolog - Anioły Zagłady

Interludium - Rada Wojenna

 

Rozdział I - ??? (Soon)

 

Opis Opowiadania: Sauriańskie miasto C'tis zbuntowało się przeciwko prawowitej władzy Nieśmiertelnych. Wojownicy z całego świata, pod wodzą Luny - Tej, Która Tka Los, przybyli by zgładzić rebelię. Wśród nich znaleźli się rycerze Ellenois prowadzeni przez Irę Auranti. Choć milion zgromadzony pod sztandarem Harmonii powinien zagwarantować łatwe zwycięstwo, to tajemnicza istota na szczycie Czarnej Wieży ma na ten temat zupełnie inne zdanie...

 

 

 

Struktura Opowiadania:

 

“Koło Historii” to seria, w której przedstawiona zostanie historia przejęcia władzy nad znanym światem przez panteon Nieśmiertelnych w późnej starożytności oraz ponad tysiąc lat ich rządów od 0 AD, nie ograniczając się jednak tylko do ograniczonej kasty postaci czy perspektywy, lecz patrząc na świat jako całość - uwzględniając losy i dzieje wszystkich rozumnych ras, narodów, państw, wierzeń i władców tego świata. Największą inspiracją pozostaje klasyczne alternate history - “Look to the West” oraz ciekawe alternate take dla serii Mass Effect - “Renegede Reinterpretations”. Jeśli chcecie dokładny odpowiednik historyczny w stosunku do naszego świata, to będzie to od późnej starożytności do początku Oświecenia.

 

Seria ta składa się z “Rozdziałów” oraz opowiadań. Różnica pomiędzy nimi jest taka, że opowiadania są prezentowane z perspektywy konkretnych postaci historycznych na przestrzeni epoki, podczas gdy “Rozdziały” są napisane w całości w sposób narracyjny - przy pomocy materiałów historycznych, fragmentów książek, wykładów, wycieczek archeologicznych, wywiadów w radiu i tak dalej.

 

Rozdziały będą się tyczyły bardzo różnych rzeczy z zakresu historii religii, różnych ras kuco-versum, polityki, wojskowości, gospodarki i handlu, demografii i tak dalej. Znaczy to perspektywistycznie, że zwłaszcza w późniejszych rozdziałach o ile niektóre z nich mogą być bardzo istotne dla narracji całej serii, o tyle niektóre mogą mieć charakter tylko ciekawostkowy i można je pominąć jeśli to kogoś nie interesuje. Te właśnie “nie-esencjalne” dla głównej narracji będę oznaczał tagiem [*].

 

Właściwe opowiadania to będą one-shoty, które mogą mieć różne tagi, od [Slice of Life], przez [Wojenny], [Adventure], aż po [Political]. Co jest opisywane w one-shotach, się bezwzględnie wydarzyło… a przynajmniej tak się wydaje postaciom, które w tych wydarzeniach uczestniczą.

 

Co jest opisywane w rozdziałach mogło się wydarzyć… albo nie musi. Same rozdziały składają się w znaczącej większości z materiałów historycznych, nagrań i wycieczek archeologicznych - a wszystkie post factum. Oznacza to, że wydarzenia opisywane w rozdziałach mogły się wydarzyć, mogły się wydarzyć, ale szczegóły były inne, bądź też prawda może być zupełnie inna. Z tego też powodu będziecie mogli zauważyć, że z różnych przyczyn opowiadania oraz rozdziały nie są za specjalnie zgodne same ze sobą, a często mogą być wewnętrznie sprzeczne. Jak się przekonacie - powody tego stanu rzeczy mogą być bardzo ciekawe.

 

Nota o tagu [Alternate History]:

 

W opowiadaniu tag ten nie oznacza, że będę radykalnie zmieniał coś co było jasno określone w serialu (jak przykładowo: Celestia jest ogierem i jest od księżyca). Mam trzy powody użycia tego tagu.

 

- Po pierwsze, chociaż mam określony cały łańcuch przyczynowo-skutkowy od początku do końca opowiadania, to chcę zachować pewien stopień nieprzewidywalności. Tag ten zostawiam jako groźbę - wydarzenia opisywane w fanfiku na wiele setek lat przed wydarzeniami serialu mogą sprawić, że świat będzie wyglądał jak kanoniczny… ale nie musi. Chociaż może się pojawić oczekiwanie, że pewne postacie się pojawią albo pewne wydarzenia się wydarzą, to nie powinniście mieć żadnej pewności czy na pewno będzie to w takiej formie jakiej przewidzieliście.

 

- Po drugie, osobiście jako osoba, która przetrawiła za dużo czasu na pastelowe taborety nie jestem na bieżąco z serialem… w stopniu dosyć ekstremalnym. Będę czerpał chętnie z motywów serialowych, ale tych co sam znam - więc nie męczcie mnie o coś co wydarzyło się w sezonie którego nawet nie oglądałem. Podobnie też - ilość OCków w tym uniwersum, w tym Nieśmiertelnych będzie spora więc też trzymanie się kanoniczności tutaj będzie dosyć trudne.

 

- Po trzecie… istnieje jeden sekretny powód dla którego muszę użyć tego tagu. Jaki? A to niespodzianka. Zostawiam to waszej spekulacji jaki to musi być wyjątkowo specyficzny powód.

 

Od autora:

 

Kończąc "Krwawe Słońce" myślałem, że będzie to moje ostatnie opowiadanie w całym fandomie i realnie odpuszczę sobie pisanie w uniwersach pastelowych taboretów na dobre. Nie jestem pewien czy po prostu się nakręciłem, przyzwyczaiłem czy też pisanina zwykłych opowiadań autorskich okazała się aż taką porażką, ale zamiast poprzestać na moim najdłuższym opowiadaniu popełniłem jeszcze Twarzą ku Słońcu. 

 

Generalnie, problem polega na tym, że mam jeszcze wiele dziesiątek opowieści do napisania i opowiedzenia mam, czerpię z tego autentynczną radość jednak życie studenckie oraz realia naprawdę odbierają mu smak. Realnie czasu żeby zajmować się pisaniem fanfikcji mam znacznie, znacznie mniej. Ta seria pozwala jednym kamieniem zbić dwa gołębie z płotu. Po pierwsze, ta konkretna forma serii pozwala mi opowiedzieć możliwie najwięcej z tych pomysłów i historii w jednocześnie relatywnie krótkiej i zwięzłej formie. Po drugie, forma serii pozwala mi nie podchodzić do niej z taką dyscypliną jaką miałem przy długim wielorozdziałowcu z jasno określoną i wytyczoną linią fabularną (nie mam presji by szybko oddawać rozdziały). Prawdopodobnie więc, moja dalsza "kariera pisarska" w tym fandomie skończy się na tej serii i liczę w tym sensie, że ta seria naprawdę dostarczy wam wiele radości.

 

Prolog będący opowiadaniem konkursowym oraz Rozdział I zostały opublikowane. Życzę wam przyjemnej lektury.

 

- Verlax

 

 

Arty:

 

Spoiler

spacer.png

"Weiße Flamme des Izar"

 

Twórca: Magfen

spacer.png

 

"Ultima Ratio"

Twórca: @Cahan

 

Edytowano przez Verlax
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Verlax, po bardzo dobrym „Krwawym Słońcu" wystartował z kolejnym fanfikiem. Tym razem bez skośnookich OCków których imiona zmieniają się na polach ryżowych:) Przenosimy się w dawne czasy – to jedna z największych zalet tego fanfika. Nie krępuje tutaj kanon, postacie z serialu i ich wzajemne interakcje, dając autorowi wielkie pole do popisu. Czy Verlax sobie z tym poradził? W przeważającej większości tak, choć fanfik nie obył się bez pewnych wad.

Zaczynajmy, więc.

Wielkim plusem jest tutaj świat. Próżno szukać Equestrii jaką znamy, a mimo wszystko udało się uniknąć wrażenia zagubienia. Verlax zdaje się bardzo lubić imperia - mamy tutaj wielkie imperia, byłe wielkie imperia i przyszłe wielkie imperia:) Oraz gromadkę bardzo ciekawych istot zwanych Nieśmiertelnymi. Dobór postaci i ich wygląd jest według mnie strzałem w dziesiątkę. Z małych was - brakuje nieco bliższego spojrzenia na świat, w jakim żyją ówczesne kucyki (i nie tylko!) – mamy tutaj w większości spojrzenie z dosyć makro skali: wielka polityka, konflikty i radzenie sobie z nimi. Nawet mimo faktu, ze ten aspekt jest naprawdę solidnie i pomysłowo opisany to jednak mi osobiście nieco zabrakło spojrzenia na zwykłych mieszkańców. 

Fabularnie przedstawia się bardzo dobrze i poza jednymi fragmentem (o tym później) czyta się doskonale. Wzajemne interakcje, wydarzenia i reakcje na wszelkie zmiany - wszystko to zrobiona zostało nadzwyczaj dobrze. Wszystko też układa się w bardzo, ale to bardzo przemyślaną całość. Nic tylko czytać i odkrywać kolejne elementy układanki świata tego fanfika. Tutaj brawa do autora. I też, niestety, jedna z większych wad.

Wiele rzeczy w tym fanfiku, choćby ze względu na jego złożoność, wymaga dodatkowego wyjaśnienia. I o ile samo to jest dla mnie sporą zaletą, to sposób wykonania, jaki zaprezentował nam Verlax, jest już niestety dla mnie zupełnie nietrafiony. Tekt fanfika, będącego swoistą kroniką tamtejszych wydarzeń jest przerywany... NAGRANIEM W WYKŁADU...
Tak, w środku wciągającego i klimatycznego fanfika dostajemy w mordkę cegłą z napisem KOLOKWIUM xD. Wybija to ze świetnego klimatu i wrzuca w coś, co mimo sporej ilości informacji które pozwalają wyjaśnić pewne zagadnienia, jest niestety całkiem nudnawe. Innych większych wad ten fanfik zwyczajnie, według mnie, nie posiada. nawet specyficzny, Verlaxowy styl pisania mi bardzo pasuje.

Podsumowując, mamy tutaj bardzo dobry fanfik z ciekawym, nietypowym pomysłem. Zapraszam i zachęcam do lektury.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, specyfika tego fanfika polega na tym, że to nie jest jedna konkretna historia, tylko próba stworzenia kompletnego kucnego uniwersum. Dlatego cieszy mnie tag "alternate history", bo to pozwala autorowi na zwyczajne ignorowanie głupot z serialu w celu stworzenia spójnego świata.

 

Spoiler

Na pewno podoba mi się istnienie wielu niezależnych ras, podobnie jak wykreowanie bytów równorzędnych (czy nawet silniejszych) niż alicorny. Jest to eleganckie wyjaśnienie czemu Celestia ograniczyła się do jednej Equestrii, a nie zajęła całego świata.

Co do formy to podoba mi się ta różnorodność, pozwala na serwowanie nudnych faktów w różne sposoby bez nużenia czytelnika.

No i zgodzę się z Kredke, że może przydałoby się trochę więcej życia zwykłych obywateli, a mniej historycznych procesów. Szczególnie dotkliwe było to przy królestwie C'tis, na określenie rasy stanowiącej to państwo padały takie sformułowania jak "jaszczury", "wężę" oraz "jaszczuroludzie" przez co ciężko określić czy to jedna rasa czy mieszanina jakicś innych grup.


Zabrakło mi jednej rzeczy, choć ciężko uznać to za wadę. Żaden z Nieśmiertelnych nie miał starcia z cywilizacją demokratyczną stylizowaną na starożytne Ateny. Dlaczego mi tego brakuje? Ano dlatego, że choć Nieśmiertelni walczyli o władzę to nie mieli do czynienia z przeciwstawną im ideologią. Wszędzie były tylko monarchie, a to, że monarcha to niezależny władca czy poddany nieśmiertelnego nie robiło większej różnicy. Jednak taka demokracja, czyli rządy ludu miałaby silne ideologiczne uzasadnienie do walki z "tyranią Nieśmiertelnych". Mało tego, taka "Idea" mogłaby być ich jedynym prawdziwym przeciwnikiem. Bo byłaby równie "nieśmiertelna" co oni.


Toteż tak, fanfik jest dobry, choć trzeba zaznaczyć, że to bardziej tworzenie świata niż powieść.

Edytowano przez Xelacient
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Trochę spóźnione, ale bardzo dziękuję za komentarze. Odpowiadając trochę na nie:

 

@Kredke, kwestia skali to bardzo celny argument. Faktem jest, że te rozdziały KH, które są tutaj do tej pory są mocno makro, jednak w zamyśle, mam plany patrzeć na to i z bliższej i dalekiej perspektywy. Przykładowo, jeśli będę opisywał opisywał Półwysep Fralski pełnych małych księstw i miast-państw, mogę opisać historię tylko jednego z tych małych państewek i skupić się na jego mieszkańcach i przez pokazanie tego z takiej perspektywy, opisać przez przykład co się działo w innych miastach. Opowiadanie ma też tag [Seria] bo zamierzam w pewnym momencie zejść na ziemie i w one-shotach opowiedzieć kilka historii tego uniwersum bezpośrednio z perspektywy konkretnych postaci, podobnie jak to zrobiłem w prologu.

 

Co do kwestii, że się tak to określę “alternatywnego sposobu opowiadania”, przez nagranie wykładu, ćwiczeń, czy też tego co planowałem na przyszłość (audycja w radiu, badania archeologiczne na pobojowisku, wizyta w muzeum), rozumiem czemu mogłoby ci się nie podobać i że to może wytrącać trochę z czytania, ale jednocześnie niespecjalnie widzę by to był aż taki problem, tym bardziej, że póki co tylko ty zwróciłeś mi na to uwagę. Nie mówię, że nie masz racji, tylko wydaję mi się, że w tym wypadku jest to raczej kwestia preferencji.

 

@Xelacient, podoba uwaga co do Kredke, ale tutaj chciałbym podkreślić, że C’tis planowałem poświęcić naprawdę sporo miejsca i całego dedykowanego one-shota. Powodem dla którego wspominam tak pokrótce C’tis tutaj jest fakt, że póki co nie jest to ważne z perspektywy tej historii, natomiast będzie bardzo ważne później - i dlatego zrobiłem wspomnienie o tej krainie i jej mieszkańcach wcześniej. Pozwala to uniknąć oskarżeń “czemu coś tak skrajnie ważnego nie zostało wspomniane wcześniej”. Stąd też, zaznaczam póki co, że istnieje taka kraina i tacy jej mieszkańcy, natomiast szczegółowy opis ich historii zamierzam opisać wtedy gdy będzie miało to znaczenie.

 

Faktem jest notabene, że zależnie od tego co czytelnikom się spodoba, mogę pewnym zagadnieniom poświęcić mniej czasu, a niektórym więcej, dlatego bardzo polecam na zwracanie mi uwagi, które elementy świata wydają się wam ciekawe, a które nie, bo zależnie od tego mogę się zastanowić czy pewnym zagadnieniom dodać zawartości.

 

Spoiler

Zabrakło mi jednej rzeczy, choć ciężko uznać to za wadę. Żaden z Nieśmiertelnych nie miał starcia z cywilizacją demokratyczną stylizowaną na starożytne Ateny. Dlaczego mi tego brakuje? Ano dlatego, że choć Nieśmiertelni walczyli o władzę to nie mieli do czynienia z przeciwstawną im ideologią. Wszędzie były tylko monarchie, a to, że monarcha to niezależny władca czy poddany nieśmiertelnego nie robiło większej różnicy. Jednak taka demokracja, czyli rządy ludu miałaby silne ideologiczne uzasadnienie do walki z "tyranią Nieśmiertelnych". Mało tego, taka "Idea" mogłaby być ich jedynym prawdziwym przeciwnikiem. Bo byłaby równie "nieśmiertelna" co oni.

 

Ale tutaj ciężko mówić o demokracjach czy rzeczach stylizowanych na starożytne Ateny. Przy tym poziomie technologii oraz rozwoju społecznego, rozwinięta demokracja była niemożliwa i właśnie przykłady starożytnych demokracji nas o tym doskonale informują. Przecież Ateny były demokracją jednego miasta, w którym głosował żałosny procent populacji, a sam ustrój był skrajnie nieefektywny. Republika Rzymska popadła w dyktaturę wojskową właściwie natychmiast po tym jak się rozrosła trochę ponad swój rozmiar i ustrój republikański ograniczał się właściwie tylko do Rzymu i jego okolic. Stąd też ideologicznie demokracje starożytne nie byłyby żadnym przeciwnikiem dla ideologii Nieśmiertelnych. Ich upadek mógłbym opisać w pojedyńczych zdaniach.

 

Demokracji w tym okresie historycznym co opisuje trochę będzie. Ze starożytności będzie to niewspomniana jeszcze nacja Berytos o której prawdopodobnie wspomnę przy rozdziale o Celestii. Będzie trochę miast-państw oraz republik kupieckich już w latach późniejszych. Wspomniane zostaną też monarchie, które dosyć wcześnie zaimplementują pewnego rodzaju parlamentaryzmu ale faktem jest, że demokracja jako powszechna ideologia społeczna będąca potężną alternatywą dla monarchii to jeszcze grubo za wcześnie.

 

Natomiast ideologiczny oponent czy rywal dla kultu Nieśmiertelnych na pewno się pojawi, natomiast nie zakładałbym, że akurat będzie to jakiś “ruch demokratyczny”. A co to konkretnie będzie - no to cóż, będziesz miał okazję przekonać się sam.

 

-------

 

A teraz, po dłuższej przerwie chciałbym wreszcie zaprezentować kolejny rozdział. Tym razem ruszymy daleko na wschód, ku mroźnym stepom Ursuatu by przyjrzeć się sylwetce kolejnego z Nieśmiertelnych - Rimstuara.

Rozdział II - Rimstuar

 

Nie zapomnijcie podzielić się komentarzami, uwagami i swoimi spekulacjami. Życzę miłego czytania. 

Edytowano przez Verlax
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...
  • 1 month later...

Trochę sytuacja się u mnie ustabilizowała i udało mi się ukończyć kolejną opowieść o Nieśmiertelnym - tym razem o Celestii, tajemniczej dolinie Hinnon oraz zjednoczeniu Equestrii. Kończymy powoli i wraz z ostatnim rozdziałem o Lunie przejdziemy do przeróżnych one-shotów o różnej tematyce. Jeden z nich zamierzam napisać jeszcze przed rozdziałem o Lunie - na konkurs organizowany przez @Cahan w dziale Zecory o historii zebr (pod tym linkiem) - zachęcam do wzięcia udziału w konkursie. Za korektę tego rozdziału gorąco dziękuję Gandzii, który bohatersko zwalczył raka z mojej żenującej pisaniny.  

 

Rozdział IV - Celestia

 

Nie zapomnijcie podzielić się wrażeniami z lektury fanfika w komentarzu!

Edytowano przez Verlax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

W pewnym sensie opowiadanie to kojarzy mi się z "Innymi pieśniami" Dukaja - książki, w której sama koncepcja metafizyczna świata różni się od naszego, niektórzy ludzie są w stanie nieświadomie oddziaływać na całe państwa, a sfery ich wpływów są równie ważne, o ile nie ważniejsze, niż granice lokalnych kraików. Odmienna sytuacja wpływa znacząco na struktury władzy, religię, a nawet na ekonomię. 

 

Podobnie prezentuje się "Koło Historii" - realistyczna wersja uniwersum kucykowego, w której determinizm historyczny osiągnął niebotyczne rozmiary a nieśmiertelne istoty (w tym Celestia i Luna) przemierzają ziemię i podporządkowują sobie krainy śmiertelników. Nasi normalni, ludzcy historycy z reguły bardzo nie lubią tak zwanej "teorii wielkiego człowieka" - zwalania zasługi/winy na wielkie przełomy czy rewolucje na pojedyncze osoby, takie jak Aleksander Wielki czy Edison, z pominięciem całokształtu wydarzeń, uwarunkowań etc. jakie się nagromadziły wokół niego. W "Kole Historii" jednak to nie jest zaledwie teoria - to praktyka. Wola Nieśmiertelnych jest prawem, ich moc przekracza najśmielsze oczekiwania plebsu, a jedyne co ich ogranicza to ich charaktery, własne ustalenia między sobą i prawa historii którym służą. Na Ziemi niektórym przywódcom udawało się co najwyżej na ułamek sekundy wsadzić kij w szprychy kół historii, tutaj Nieśmiertelni robią sobie z nich rowery i ścigają się po autostradzie.

 

Verlax przedstawia swoją wizję świata w bardzo kompleksowy sposób. Jego krainy nie są zerżnięte z naszej Ziemi, tylko z podmienionymi nazwami i wielkimi niedźwiedziami/alicornami/czymkolwiek jest Kairos na czele - każda z nich ma swoją własną historię, tradycje oraz uwarunkowania geopolityczne. Na to wszystko nakładają się jeszcze osobowości Nieśmiertelnych, co prowadzi do bardzo ciekawych rezultatów - na co wskazuje choćby opis ustrojowy Equestrii czy Ursuatu.

 

Sympatycznie prezentuje się też forma opisu przedstawionych wydarzeń. Większość czyta się jak książkę historyczną, ale mamy tez kilka wyjątków. W przeciwieństwie do kilku innych komentujących mi bardzo się spodobała wstawka z uczniami w klasie. Z kolei opisy z rozdziału o Kairosie pasowałyby do którejś z książek o Cthulhu...

 

"Koło Historii" to światotworzenie w stanie czystym, a do tego bardzo dobrze wykonane. Nie jest to może takie lekkie i łatwe do czytania jak inne fanfici, ale warto trochę wytężyć szare komórki i przebrnąć.

 

Wersja TL;DR - Fajne, pisz dalej xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do wątku "starożytnych demokracji", ja wiem, że tamte ustroje to był brud, syf i ubóstwo, a do tego zupełnie inne od współcześnie egzystujących demokracji.. i właśnie dlatego użyłem terminu 'cywilizacja demokratyczna stylizowana na starożytne Ateny". Niemniej greckie polis mimo swojego brudnej, syfiastej i ubogiej demokracji to były w stanie stawić skuteczny opór Imperium Perskiego. A właśnie dominium Saoshyant'a skojarzyło mi się Persją i jej kultem ognia (czy tam różnych rodzajów ognia).

 

W sumie moje życzenie zostało spełnione w drugim rozdziale, gdzie brudna, uboga i syfiasta demokracja szlachecka Księstwa Wisentii stała się bolesnym cierniem w boku jednego z Nieśmiertelnych (nawet jeśli osiągnęli to przy pomocy innego Nieśmiertelnego) była przyjemnym przełamaniem schematu "Jest sobie monarchia X wchodzi Nieśmiertelny Y i rozstawia wszystkich po kątach". Generalnie rozdział drugi uważam za najlepszy. Pomimo kronikarskiego charakteru akcja w nim jest wartka, opisy charakterystyczne, zaś całość stanowi przyjemną mieszankę "rosyjskich legend" i elementów serialowych. W efekcie dobrze się dobrze się go czyta, mimo dość złożonej problematyki.

Następny rozdział "Kairos" ma zasadniczo inny klimat, ale jest niemal równie dobry co rozdział. Niemal, bo przy opisach dynastii Unicornii robi się nudnawo, ale im alej jest tym lepiej. Mamy nawiązania do Starego Testamentu i Zewu Cthulu. Oraz udane wplecenie "nowej rasy" w opowiadaną historię.

Tego samego nie można powiedzieć o rozdziale czwartym, co prawda jest on o tyle przystępny, że traktuje o "znajomej" postaci. to jest wypchany przepychankami politycznymi, które mało angażują czytelnika. Przynajmniej najazd gryfów przełamuje monotonię.

Zasadniczo to jest problem całego fanfika, gdy mamy światotworzenie, kreowanie krain geograficznych, nowych ras czy religii to jest dynamika i akcja, a gdy mamy dynastię władców to historia przechodzi  w suchy spis zdarzeń. Szczególnie udane jest wprowadzanie nowych ras, twórczo rozwija motywy pokazane w serialu. Kozy i niedźwiedzie mają swoje charakterystyczne zalety i wady, dzięki czemu ich populacje trwają, choć nie mają szans na przełamanie kucnej "hegemonii".

No i oczywiście, zostaje rdzeń całej historii, czyli Nieśmiertelni. Ich kreacje są o tyle dobre, że rzeczywiście jest poczucie, że różnią się od siebie, zarówno cechami jak i sposobem realizowania "Wielkego Planu", nawet jeśli pomniejsze elementy fanfika wydają się być słabsze to w ostatecznym rozrachunku działają na korzyść nadrzędnego celu jakim jest opisanie danego Nieśmiertelnego.

No i poza tym na korzyść historii działają takie drobne rzeczy jak parodiowanie "pewnych" rzeczy z rzeczywistości czy przewrotna (choć nad wyraz celna i pomysłowa) geneza elementów Harmonii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Minęło mnóstwo czasu i chciałbym przeprosić za to, że nieliczni fani musieli czekać tak długo. Rozdział ten jednak był dosyć ciężki w pisaniu ze względu na to o jakie wierzenia i mity go oparłem i jak ostatecznie zdecydowałem się poprowadzić tę historię. W każdym razie - kończymy Część I Koła Historii i rozdział o najmłodszym Nieśmiertelnym Starego Świata: Lunie - Tej, Której Tka Los.

 

Rozdział V - Luna

 

 

Co teraz?

 

Wraz z końcem Części I wchodzimy w prawdziwą serię. Kolejne rozdziały czy opowiadania będą się więc tyczyły już tematyki ekstremalnie różnorodnej. Najbliższe czego możecie się spodziewać, to poprawiona i rozszerzona wersja opowiadania z konkursu o zebrach (jury: Cahan) - "O'n". Gdy opowiadanie to tu się już pojawi, będę miał do wyboru sporą listę tekstów, które chciałbym napisać do Koła Historii. Moją ideą jest jednak to byście byli jak najbardziej zainteresowani - najchętniej napisałbym wszystkie z tych pomysłów, ale niektóre mogą być bardziej interesujące, a inne nie. Stąd też - po publikacji "O'n" zamierzam wrzucić ankietę w której dam wam do wyboru jaki kolejny tekst w tym uniwersum chcecie przeczytać. Ankietę też podrzucę do KKPF i Bronies Corner. 

Życzę miłego czytania.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj przeczytałam Koło Historii i moje odczucia są jak najbardziej pozytywne, choć znajdzie się parę zgrzytów.

 

Nie dziwi mnie stosunkowo niewielka liczba komentarzy pod tym opowiadaniem, ponieważ jest ono bardzo specyficzne (to tak naprawdę czyste światotworzenie) i tak naprawdę targetem jest wąska grupa odbiorców - miłośnicy historii. Nie licząc Prologu, otrzymaliśmy 5 rozdziałów, które czyta się jak podręcznik do historii. Tylko, że kiedy czytamy prawdziwe podręczniki, to mamy mapy, spisy, etc. A tu dostajemy mnóstwo obcych nazw, nawiązujących do świata rzeczywistego oraz smaczki, które wyłapią tylko historiofile. Czasami trudno się połapać geograficznie gdzie, co i jak, niestety. Generalnie jakbym miała Koło porównać do czegoś innego niż podręcznik, to byłaby to książka Ogień i Krew autorstwa George'a Martina, a także trochę do Delegatur Nocy autorstwa Glena Cooka (to ze względu na świat bardzo podobny do naszego).

 

Generalnie ze światem przydałoby się więcej informacji odnośnie klimatu i geografii. To co jest określiłabym jako zbyt ubogie i rodzące pytania. Co uprawiają w tych krajach? Czym handlują? Jak to się stało, że te barbarzyńskie, półkoczownicze gryfy mają takie fajne i prawdopodobnie zaawansowane zbroje? (to nie jest sugerowanie błędu, to jest zwykła ciekawość).

 

Podobają mi się kreacje Nieśmiertelnych i złożoność tego świata. Widać w tym mnóstwo riserczu oraz pracy. Fragmenty bez naszych bogów czy półbogów wypadają moim zdaniem nieco gorzej, chociaż rozumiem, że są potrzebne w celu stworzenia pewnej podbudowy. Po prostu są nieco nudnawe, ale przypominam, że raczej nie jestem targetem.

 

Nieśmiertelni jako grupa są raczej nieprzyjemną bandą. Ot, zjawili się, Mandat Niebios, Wielki Plan, etc., blokujemy historię, etc. Chcą by ich wyznawcami były głupiutkie owieczki. W teorii mieli wprowadzić coś lepszego, ale czy faktycznie to zrobili? Osobiście uważam, że nie. Ze zrobili tylko coś pozornie lepszego. No, może nie wszyscy, ale wciąż... Powiedziałabym, że bije z nich strasznie dużo arogancji jak na istoty omylne. To nie jest błąd kreacji, oczywiście, raczej moje subiektywne odczucia.

 

Z Nieśmiertelnych chyba najbardziej przypadł mi do gustu Kairos. Kairos jest sprytny, mądry i jest złośliwym skurczybykiem, ale nie udaje, że jest inaczej. Kruk z wglądem jest też raczej neutralny, zwłaszcza w porównaniu do innych Nieśmiertelnych. Dlatego też zdobył moją sympatię i uważam, że na swój sposób jest najlepszym wyborem dla śmiertelników i póki co, to w tym fanfiku odpowiadał za najmniej czystego i niepotrzebnego okrucieństwa.

 

Na drugim miejscu są Celestia i Luna. Nie wiem, którą z nich lubię bardziej. Celestia to polityk i chce dobrze, ale wręcz boi się korzystać ze swojej mocy, przez co przedłuża pewne sprawy i prowadzi do tego, że jest gorzej nim stanie się lepiej. Celestia jest w pewnym sensie zbyt bierna. Za to Luna... Zazwyczaj za nią nie przepadam, ponieważ fandom często jedzie w ostrą lunafagię, tworząc parodię tej postaci. Ale ta Luna jest sprawiedliwa. Stoi na straży porządku, mimo pewnego pozornego okrucieństwa. Ale Luna jest przy tym szczera, nie wykonuje też zbędnych ruchów.

 

Mój problem z Rimstuarem jest taki, że ta postać póki co nie popisała się niczym innym poza mocą i rasizmem. Nie jest zbyt bystry i mocno ograniczony. Ale jednocześnie zapewnia na swoim terenie pokój i stabilizację, wydaje się też mniej ograniczać poddanych.

 

Saoshyant to paskudny hipokryta i najokrutniejszy z Nieśmiertelnych. Bycie jego poddanym brzmi jak koszmar. Mieni się Czyniącym Dobro, co jest podwójnie obrzydliwe. Karze dzieci za grzechy ojców i to w dość okrutny sposób - Luna zesłała potomków Tuath De, którzy się ukorzyli na wygnanie na Avalon, co chyba było całkiem spoko, ten kazał się oślepić potomkowi władcy, który oślepił jego posłańca. Jednocześnie jest najmniej ludzki, a jednocześnie najbardziej. Bo czy okrucieństwo i swego rodzaju mściwość nie jest właśnie rzeczą ludzką? Jest trochę jak chrześcijański Bóg ze Starego Testamentu. Którego też nie lubię i lekko mówiąc, nie darzę szacunkiem.

 

Ale nasuwa się pytanie - co się stało, że kuce, gryfy i inne rasy dyskutują o Nieśmiertelnych w taki, a nie inny sposób? Czy coś uwolniło ten świat spod ich jarzma? Naprawdę, chciałabym wiedzieć co będzie dalej. I to zdecydowanie bardziej niż co się działo w jakimś państewku gdzieś tam. Oraz czemu nikt nie wspomniał z imienia o Nieśmiertelnych Siny? To jest naprawdę dziwne, że rozmawiają o pięciorgu, ale pomijają innych, jakby ich nie było. Powinni zostać chociaż wspomnieni z imienia.

 

Jeśli chodzi o rozdziały, to najbardziej przypadł mi do gustu Prolog, który czytało się najszybciej i był najbardziej skupiony wokół bohaterów. Potem Saoshyant na równi z Luną, Rimstuar, Keiros i Celestia. Luna się wyróżnia, ponieważ jest mniej historyczna, a bardziej baśniowa, magiczna, a przez to również ciekawsza. Saoshyanta jest całkiem sporo i nie jest bierny, czuć też pewną potęgę oraz tajemnicę. Rimstuar jest po prostu w porządku, ale ciężko mi powiedzieć coś więcej. Największą wadą Keirosa są nawiązanie do plag egipskich oraz przynudzanie od dynastii Unicornii. Mało samego Nieśmiertelnego, ale kiedy już wszedł, to klimat zmienił się diametralnie. Na plus, oczywiście. Za to Celestia... Pojawia się w drugiej połowie fanfika, podczas gdy pierwsza się dłużyła, bo czekałam aż w końcu pojawi się Celestia i zacznie się dziać coś ciekawszego, a do tego tekstu zawita odrobina magii. Od pojawienia się samego Słoneczka rozdział przyspieszył, a sama Królowa Equestrii skojarzyła mi się nieco z Joanną d'Arc. Odnoszę wrażenie, że im więcej Nieśmiertelnych, tym sam tekst jest bardziej interesujący. Skala makro, jak to ujęli moi poprzednicy, na dłuższą metę zaczyna przynudzać. Wolałabym czytać więcej o funkcjonowaniu tych społeczeństw i ich kulturze, technologii, etc.

 

Jeśli chodzi o przerywniki, to uważam, że studenci wypadają lepiej. Brzmią przynajmniej całkiem naturalnie. Problemem radia jest to, że to brzmi zbyt podobnie do reszty tekstu, jakby ta babka czytała ten sam podręcznik, a nie dyskutowała. Nawet forma jest jak wyjęta z forum dla historyków, a nie rozmowy radiowej. Wyszło sztucznie. Po prostu.

 

Jedną z największych wad jest forma - w fiku znalazło się niestety sporo baboli różnej maści. Myślę, że przydałoby Ci się rozwinąć skład prereadersko-korektorski, bo niektóre zdania brzmiały niczym tzw. humor z zeszytów szkolnych. Stylistycznie jest dziwnie... Słownictwo jednocześnie jest ubogie i nie jest ubogie - pojawia się sporo trudnych, rzadko używanych wyrazów, ale jednocześnie ilość powtórzeń błaga o pomstę. To sprawia, że tekst bywa zwyczajnie brzydki, a szkoda.

 

Do tego dochodzi kwestia nazw (możesz je poprawić też chociażby w rozdziale Luny, bo tam zostały stare), które czasami aż zbyt chamsko kalkowały prawdziwe, a były czymś na kształt zapisu fonetycznego.

 

Teraz napiszę coś bardzo osobistego, co zaznaczam, bo nie chcę byś traktował to jakbym dawała Ci radę czy coś, bo nie o to chodzi. W sumie mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą bardziej przypominać Twojego zebrofika albo Prolog. Sądzę też, że w takiej formie stałyby się przystępniejsze dla większości ludzi. Szczególnie liczę na więcej Nieśmiertelnych, bo to oni są w tym najciekawsi. Gdybym chciała po prostu historię-historię bez elementu boskiego, to bym sięgnęła po podręcznik.

 

Na pewno będę czytać dalej, spodziewaj się też recenzji w Equestria Times.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu, w trakcie pewnej wymiany zdań z autorem, otrzymałem podpowiedź, iż kolejny planowany przez niego fanfik będzie mieć formę cyklu – formy, którą sam stosuję i którą polecam, z uwagi na elastyczność oraz to, o czym Verlax wspomniał w przedmowie, czyli mniejsza w stosunku do opowiadania wielorozdziałowego dyscyplina.

 

W każdym razie, „Koło Historii” z miejsca wzbudziło moje zainteresowanie i priorytet do czytania miało na mojej liście dosyć wysoki. Tzn. staram się do każdego fanfika podchodzić tak samo, aczkolwiek jakaś kolejność czytania musi być, a to wygodne narzędzie wyboru co i kiedy czytać ;) Przeczytałem zarówno „Krwawe Słońce” jak i „Twarzą ku Słońcu”, mam także za sobą kilka dyskusji z autorem (nie tylko odnośnie jego opowiadań, ale także moich własnych), toteż na tym etapie wiem już co uznaje za pryncypia w opowiadaniu historii, jakie jest jego podejście, znam również różnice między nami, jeśli idzie o preferencje.

Mając tę wiedzę, od „Koła Historii”, jeszcze przez lekturą prologu, spodziewałem się przede wszystkim światotworzenia, niekoniecznie akcji jako takiej, ale mozolnego opowiadania o historii kreowanego świata, z uwzględnieniem wielu jego zmiennych, aspektów, w oparciu o różne źródła oraz inspiracje, o których niekoniecznie mogę mieć pojęcie. Chodzi mi o to, że, jak to trafnie określiła przede mną Cahan, nie jestem w żadnym wypadku historiofilem, w tej materii jestem kompletnym laikiem. Po prostu poszedłem w inżynierię, taka sytuacja.

 

W związku z powyższym, nieco obawiałem się tego opowiadania, gdyż przeczuwałem, że będzie to coś zupełnie innego, coś niepodobnego do dowolnego dzieła, które już czytałem, a w samej treści z całą pewnością nie znajdę tego, czego poszukuję w różnych fikcyjnych historiach (nie tylko fanfikach). Z drugiej strony, wiedziałem, że to wcale nie oznacza z góry, że nowy fanfik okaże się dla mnie aczytalny (jeżeli nikt nie opatentował, to copyright – ja) i nie znajdę w nim niczego co mogłoby mnie zainspirować.

 

Wziąłem zatem głęboki oddech i rozpocząłem lekturę. Na dzień dzisiejszy mam za sobą prolog oraz trzy pierwsze rozdziały. Znane księżniczki zostawiłem sobie na później, liczę, że szczęśliwie w międzyczasie pojawią się kolejne odsłony cyklu, za które mógłbym się zabrać od razu po zakończeniu „Ery Nieśmiertelnych”. Ze swoją opinią wyprzedziła mnie Cahan, ale od razu muszę powiedzieć, że zgadzam się z nią niemalże w stu procentach i jestem szczerze zaskoczony na ile aspektów zwróciła uwagę, a o których sam chciałem wspomnieć.

 

Uf. Koniec tego przydługiego wstępu. Czas przejść do moich wrażeń z lektury. Jak to napisać, by nie powtórzyć słowo w słowo mojej przedmówczyni?

 

 

No to na początek również wspomnę, że wrażenia są raczej pozytywne. Także najlepiej czytało mnie się prolog, gdyż występowały tam postacie, pojawiły się dialogi, akcja (scena bitwy), a także troszkę „typowych” dla fanfika opisów. Ukazane interakcje między Nieśmiertelnymi wciągają, sprawdzają się świetnie jako introdukcja każdego z osobna, a skoro widzimy ich w akcji, prędko uwypuklają się różnice między nimi. Podoba mi się kreacja Celestii – czuć, że w jej słowach/ czynach jest drugie dno, że myśli do przodu. Z kolei za design pragnę pochwalić Kairosa – ciekawy motyw z oczami oraz dwiema głowami, z czego jedna zawsze mówi prawdę, a druga zawsze kłamie. W ogóle, podoba mi się to jak opisywany jest świat w tym punkcie serii, np. sposób komunikacji między Nieśmiertelnymi.

 

Prolog spełnia swoje zadanie bez najmniejszych zarzutów – wciąga, zaprasza do odkrywania świata w fanfiku, wzbudza ciekawość, robi smaka na ciąg dalszy. Bez zbędnych ceregieli przejdźmy zatem dalej i spójrzmy co po tym jakże obiecującym i klimatycznym wprowadzeniu zaoferował nam autor.

 

 

Mamy „Erę Nieśmiertelnych”, w skład której wchodzi pięć rozdziałów, każdy poświęcony innej personie – jej genezie, chociaż najwięcej przeczytamy o kształtowaniu się poszczególnych państw, społeczności itd. Przyznam, że jest mi niezręcznie komentować te elementy fanfika, gdyż często z tyłu głowy pojawia się myśl, że na pewno to wszystko jest na czymś oparte, ale ja nie wiem na czym. Tak czy inaczej, z tych trzech rozdziałów, które przeczytałem, biją po oczach dwie rzeczy. Po pierwsze, czas poświęcony na przestudiowanie materiałów źródłowych, ogromna praca aby rzeczy nie były przerysowane czy przekalkowane, ale właśnie zainspirowane, by czerpały z czegoś, ale ostatecznie miały swoją tożsamość i klimat. Po drugie, rozdziały te, to jest praktycznie samo światotworzenie i widać jak na dłoni, że autor się tym interesuje, wyobrażam sobie jaką mogło sprawiać mu satysfakcję pisanie o poszczególnych państwach, miejscowościach, zależnościach, wydarzeniach, źródłach itd. Dzięki temu z rozdziałów bije coś pozytywnego, co zachęca do dalszego czytania. Obie te rzeczy są godne pochwały i skutecznie trzymają przy sobie czytelnika.

 

Z drugiej strony, w pamięci pozostaje... dosyć niewiele. Relatywnie często otrzymujemy wzmianki o nowych historycznych lokacjach czy przywódcach, w głowie po zakończeniu czytania mamy jedynie to, co zostało wspomniane najczęściej. U mnie to głównie: Cesarstwo Cirrańskie, Eranszahr, Ursuat, rzeka Elis, Scarabia (nazwa kojarzy mnie się ze Scrabanią z gier „Oddworld”), Syrija (podobnie jak Syria), Helvetia, Krystalliada, Bogarus (podobnie jak Boragus, postać z HoMM III), ród Platinum, król Ametist I i II. Reszta? Jak na moment przed egzaminem – coś tam było, coś tam się stało, ale nie pamiętam jak się nazywało.

Niektóre nazwy własne okazują się nie takie proste do wymówienia, a przynajmniej za pierwszym razem, co bynajmniej nie ułatwia ich zapamiętania. Wszystko jest nowe i świeże, zaś niektóre rzeczy po prostu giną w obliczu co ciekawszych wydarzeń czy wielokrotnie przywoływanych kwestii i niekiedy trudno jest się przejąć istnieniem tego czy tamtego. A może akurat tym nie powinniśmy się przejmować, jako czytelnicy? Może do tych szczegółów powinniśmy powrócić później, gdy cykl się rozwinie?

 

Aha – były jeszcze żubry i kózki. Ogółem, z tymi rasami wiążą się całkiem interesujące wątki. W ogóle, przyznam, że jestem zaskoczony tym, jak mrocznie wypadły poszczególne rozdziały historii, omówione na podstawie źródeł w ramach kolejnych... no, rozdziałów. Dodaje to surowości i realizmu, a przy tym wzmacnia klimat, który owszem, jest, nawet przy okazji tych „podręcznikowych” fragmentów, choć te nie absorbują tak silnie jak prolog.

 

 

Zatem należy pochwalić chęć stworzenia zupełnie nowej, skomplikowanej oraz bogatej w najróżniejsze rzeczy historii, ogrom włożonej w to pracy oraz ambitny plan. Szkoda, że nie wszystko zostaje w głowie. Myślę, że w obliczu dosyć dużej (jak na początek) ilości różnych informacji, lokacji, opisów położenia geograficznego itp. wiele pomogłaby mapa świata. Może nawet nie kompletna, jedynie taka prosta, szkic ukazujący położenie względem siebie pojawiających się fanfiku miejsc. Chociażby po to, by lepiej to ogarnąć wizualnie. Załączone do rozdziałów ilustracje wiele dają, gdyż dostarczają pojęcia jak tematycznie prezentują się poszczególnie dominia i jaki musi towarzyszyć im nastrój, co podkreśla różnorodność kreowanego świata.

 

Spośród poznanych Nieśmiertelnych, nie pałam szczególną sympatią do Saoshyanta, średnio podobał mi się jego rozdział, ogólnie mam podobne odczucia względem jego osoby co Cahan. Rimstuar? Lepiej. Chyba jak na razie to jego historia wydała mi się najciekawsza, najbardziej pomysłowa. Zapadły mi w pamięci poszczególnie opisy jego niezniszczalności, np. gdy futro wciąż mu płonęło, a wiatr zagasił ogień, oprócz tego spodobał mi się motyw żelazodrzew oraz walki o przetrwanie, najpierw z Wilkami, a później ze Smokami. Wciągnęły mnie także rozważania o przywarach Nieśmiertelnych, ujęte w formie nagrania z ćwiczeń na uniwersytecie, dialogu prowadzącego ze studentami. Zawierało to w sobie co nieco filozofii, a przy tym wypadło całkiem błyskotliwie.

 

Ano właśnie, co ja jeszcze zapamiętałem – studenty, Red Glow oraz Wild Growth.

 

Jeśli chodzi o kolejny rozdział, spodobała mi się historia nie tyle Nieśmiertelnego, co opisy krainy. Zresztą to właśnie w tym rozdziale uświadczymy najwięcej motywów makabrycznych, związanych z tajemniczymi anomaliami oraz kolejnymi plagami, które przywodzą na myśl plagi egipskie. Jedna z nich wydała mnie się nieco groteskowa – ta, przy okazji której przeczytałem o spadaniu przedmiotów z nieba, kowadeł, zbroi itd. Nie wiem czemu, ale wypadło to nieco niepoważnie, w głowie od razu rozbrzmiał ten kreskówkowy odgłos spadania (zwłaszcza jak pomyślałem o kowadłach) i generalnie... sam nie wiem, ten szczegół mi się nie podobał. Za to ostatnia plaga? Mocne. Mocne, mroczne, makabryczne, może nawet troszkę takie... surrealistyczne? Nie wiem, ale jak na ostatnią plagę i wybicie do nogi upartych istot, nie można było wymyślić tego lepiej. Ten, który Zmienia, cynicznie dał iluzję, że najgorsze przeminęło, a tymczasem najgorsze dopiero iało nadejść. I to jeszcze w ramach celebracji, której nikt nie mógł się oprzeć. Dla mnie fantastyczny pomysł, zrealizowany bezbłędnie.

 

Co do nawiązania do postaci Discorda – pasowało w tymże rozdziale jak ulał, aczkolwiek mnie osobiście nie zaskoczyło to ani trochę, gdyż już w prologu Kairos wydawał się taki trochę „discordowaty”, więc odbieram to za ciekawy smaczek; dodatek, który z czasem może okazać się czymś więcej. I który jak najbardziej znalazł się na właściwym miejscu.

 

 

Co więcej? Tak, mnie też bardziej spodobały się nagrania (właściwie, transkrypcje nagrań) z wykładów na uniwersytecie. Ciekawe, klimatyczne, dobra odskocznia od podręczników i kronik. Audycja radiowa wyszła... no, sztucznie, co tu dużo mówić. Tzn. Radio Manehattan brzmi jak „zwykła” rozgłośnia nadająca muzykę, wiadomości, ploteczki, zawarta w rozdziale audycja bardziej by mi pasowała do jakiegoś medium tematycznego. Może wtedy wypadłoby to bardziej naturalnie?

 

 

Nieuchronnie zbliżamy się do formy. No, ja akurat nie powiedziałbym, że słownictwo było ubogie. Jak na fanfik będący w znacznej większości czystym światotworzeniem, przepełnionym źródłami naukowymi, fragmentami żywcem wyciągniętymi z podręczników czy encyklopedii, przemieszanych jakimiś transkrypcjami, powiedziałbym, że wszystko było całkiem zrozumiałe. Chociaż zdarzały się tu i ówdzie fachowe terminy. Problem miałbym ze stylistyką, szczególnie z powtórzeniami, o których zresztą pisała już Cahan.

 

Aczkolwiek. Jeżeli autor dążył do tego by jak najwierniej oddać tekst źródłowy, materiał naukowy, wówczas kolejne rozdziały być może nie miały być w klimacie stricte utworu literackiego, a pewne powtórzenia znalazły się tam celowo, by właśnie osiągnąć zamierzone wrażenie. W końcu sam co rusz mam do czynienia z tego typu literaturą (np. skryptami) i faktycznie – powtórzenia są, próżno tam szukać artystycznej kompozycji, czy bardziej wyszukanej konstrukcji zdań. No bo rzeczy te mają za zadanie przekazywać naukowe fakty, dane, a nie stanowić dzieło (w sensie, że uprawianie sztuki) literackie. Kwestia przeznaczenia danej pozycji. I pod tym względem, poszczególne źródła ujęte w rozdziałach, spełniają to przeznaczenie - przekazują fakty (Ale czy na pewno? Wszakże to mogło się wydarzyć... ale nie musiało.).

 

W związku z powyższym ograniczyłem moje sugestie do kilku literówek, które znalazłem w prologu. To znaczy, tam również znajdziemy pewne powtórzenia czy usterki, ale wpadłem po to, by z fanfikiem się zapoznać, a nie by go skorektorować. Może, gdyby autor wyraził taką chęć, no i sprecyzował co nieco jak to jest z rozdziałami, w bliżej nieokreślonej przyszłości mógłbym to i owo podpowiedzieć, o ile nie zrobią tego w tym czasie inni chętni. A jest nad czym się pochylić.

 

By nie być gołosłownym, dam jeden cytat, myślę, że akurat to zwróciłoby uwagę nawet jeżeli mówić o literaturze naukowej:

 

„Gdy obudzili się rano, wśród młodych klaczy rozległy się wrzaski przerażenia na ten przerażający widok.”

 

Niby jest to spisana relacja, aczkolwiek nie brzmi dobrze w samym opowiadaniu. No i jakoś nie wyobrażam sobie, by świadek tak to sformułował. Ale mogę się mylić, nie było mnie tam.

 

To fanfik tematycznie wpisany w świat pełny fantastycznych stworzeń i rzeczy magicznych, a jednak znalazłem tam:

 

„Za czasów Cesarstwa, Equestria była jedną z najludniejszych (...)

 

Aha – w rozdziale I prawie nie ma żadnych wcięć na początku kolejnych akapitów (chodzi mi o części „podręcznikowe”). Ale w kolejnych rozdziałach już są. Dlaczego?

 

„Całe mrowie ptactwa zleciało się nad Helvetię (...)”

 

Tutaj akurat wszystko gra, po prostu chciałem się podzielić, że skojarzyło mi się z „Ptakami” Hitchcocka ;)

 

 

Co w ramach podsumowania? Fakt, fanfik jest dość hermetyczny, nie zdziwię się jeżeli ktoś mi powie, że jego akurat przynudzał i że nic się tam nie działo. Pierwsze to oczywiście subiektywne odczucie, ale z drugim bym się nie zgodził. Bo dzieje się sporo, jest to tylko inaczej przedstawione/ opowiedziane. Mnie akurat niewiele tam nużyło, czy nudziło, znalazłem sporo rzeczy, które wydały mnie się interesujące i z których można by coś zaczerpnąć w ramach inspiracji. No i dla mnie, jako tego który w pierwszej kolejności dba o postacie oraz fabułę/ akcję, może być to przykład techniki światotworzenia. Całość utrzymana raczej w klimacie fantasy.

 

Nie wiem, czy mógłbym polecić „Koło Historii” szerszej publice, gdyż, po raz kolejny, zgodzę się z Cahan, że w tej postaci fanfik może się okazać przystępny dla dosyć wąskiego grona ludzi. Jednakże, jeżeli taka jest wola autora, aby tak to właśnie wyglądało, wówczas doradzałbym mu wytrwanie w tym postanowieniu i kontynuowanie pisania po swojemu. Warto poświęcić tej historii nieco czasu i spróbować się z nią zmierzyć, mimo wszystko. Nic na siłę, ale jednak. Zresztą nie wydaje mi się aby istniało zbyt wiele polskich fanfików napisanych w taki właśnie sposób, więc w tym sensie mamy do czynienia z czymś unikalnym.

 

Może pokusiłbym się o jakieś porównanie z poprzednimi dziełami Verlaxa, ale wydaje mi się, że to materia nieporównywalna. „Koło Historii” jest czymś innym, czymś co stoi na własnych fundamentach i co zapewne ma przed sobą zupełnie inne wytyczne.

 

Na zakończenie, odniosę się do tagu [Alternative History]*. Zaintrygowało mnie drugie dno związane z użyciem tego tagu. Moją pierwszą myślą jest koncept, iż „Koło Historii” ma stać się nowym, autorskim uniwersum, tylko luźno inspirowanym znaną nam animacją, a w którym finalnie ma się rozgrywać akcja napisanego już „Krwawego Słońca”, które byłoby po prostu jednym z punktów na kole historii, powrotem do czegoś, co już było, chociaż w innej formie. No, chyba, że miałaby być to alternatywna historia świata kanonicznego, gdzie to on miałby być określonym punktem na kole historii. Ale sądzę, że autorowi zdecydowanie bardziej zależy na swoim dziecku, czyli „Krwawym Słońcu” właśnie. I tak by chyba było bardziej spójnie. W sensie, nie chciałby, by kreskówka stanowiła tło historyczne do jego opowiadania, więc postanowił stworzyć własne, aby wszystko pasowało idealnie.

 

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę zarówno weny jak i wolnego czasu, abyśmy prędko dostali kolejne odsłony cyklu. Może z tego wyjść coś naprawdę wielkiego.

 

 

*Hm, ale temacie jest mowa o [Alternate Universe]. Co jest grane? To chyba nie zamiennik?

Edytowano przez Hoffman
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Z góry przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale ostatnio byłem dosyć zawalony problemami z uniwersytetem. A wypadałoby odpowiedzieć, bo rzeczywiście bardzo ciekawe komentarze spłynęły do wątku
 

 Najpierw chciałbym zwrócić na pewną szczególną kwestię tutaj podniesioną i która jest dosyć specyficzna – otóż @Cahan i @Hoffman, wydaję mi się, że o ile argumentacja co do tego, że fragmenty „ze studentami” wypadły lepiej niż radio mają w sobie trochę racji, a jednocześnie – słyszałem opinie dokładnie odwrotne, szczególnie @Kredke , że to radio działało w tekście dużo lepiej i naturalniej. Generalnie, w „Rozdziałach” piszę z punktu widzenia macro i niejako „na podstawie źródeł historycznych, które sam wymyśliłem – historiograficznie. W jego ramach, by nie zanudzić czytelnika zostawiam jeden fragment (czwarty z pięciu), który piszę inaczej – w pierwszych dwóch rozdziałach spróbowałem zrobić to przez nagranie ćwiczeń ze studentami, a w trzech kolejnych spróbowałem formy z audycji w radiu. Osobiście powiem szczerze, że dalej nie jestem pewien która forma jest lepsza, a może powinienem spróbować jeszcze jakieś innej – trzeciej formy? Ten czwarty fragment w rozdziałach jest eksperymentalny i staram się go pisać w sposób nieco inny niż standardowy.
 

Druga kwestia jaką chciałbym poruszyć, to jest problem poruszony przez Hoffmana – czy tego (informacji) nie jest za dużo i jak sobie radzić z tym wielkim chaosem nazw i lokacji. Tutaj się zgodzę z Hoffmanem, że absolutnie mapa świata by była bardzo pomocna. Natomiast niestety – stworzenie takiej mapy, nawet prostego szkicu, byłoby dla mnie bardzo trudne. Nie mówię nie – możliwe, że w jakimś nieokreślonym czasie uda mi się coś takiego stworzyć. Póki jednak czegoś takiego nie ma nie mogę zaspecjalnie pomóc. Mogę powiedzieć, że geografia świata Koła Historii nawiązuje dosyć mocno do naszego świata, jednak są pewne różnice.
 

Podobnie też potwierdzam to na co Hoffman zwrócił uwagę, że nie wszystkie informacje zawarte w opowiadaniu są tak samo ważne jak inne. Najfajniej byłoby oczywiście pamiętać o wszystkim, ale z punktu widzenia narracyjnego, przykładowo: wiedza o nazwach wszystkich krain podporządkowanych Saoshyantowi nie jest ważna w żadnym stopniu do tego co się obecnie dzieje w opowiadaniu i czy potrzeba tego do jego zrozumienia. Natomiast ważniejsze są inne informacje: to, że wszystkie pozostałe krainy po Kryształowym Imperium zostały podbite bez rozlewu krwi, oraz że z jakiegoś powodu w rozdziale o Saoshyantcie dałem znacznie więcej informacji i uwagi rządzonemu przez jaszczury Królestwu C’tis (foreshadowing?).
 

Tutaj chciałbym nawiązać do tego co wspomniała Cahan, która zadała świetne pytania. „Czysta historia”, co się konkretnie wydarzyło oraz co piszą historycy na ten temat nie jest często najważniejszym elementem tego co jest w opowiadaniu, tylko raczej implikacje. Z najważniejszych pytań:
 

„Dlaczego mimo, że Nieśmiertelni przejęli cały świat i go tak zdominowali, historycy współcześnie piszą tak liberalnie o tych wydarzeniach?”

„Dlaczego Nieśmiertelny Siny nie jest w ogóle wspomniany z imienia?”

„Dlaczego nie raz, ale kilkakrotnie teksty historyków zwracają uwagę, że to Królewskie Siostry są winne upadkowi Długiego Pokoju?”

„O co poszło w Calamitas i jakie są implikacje wspomnianej pokątnie postaci Discorda?”

 

Jeśli miałbym coś poradzić Hoffman, to rzeczywiście spróbować zwrócić uwagę co autentycznie jest ważne w prowadzonej narracji, a co nie. Bo rzeczywiście jeśliby zniżyć to opowiadanie po prostu do pamięciowy i zapamiętywania listy tych wszystkich lokacji, krain, ziemskich władców i tak dalej, to równie dobrze można Wikipedię czytać. Jeśli miałbym jakoś podsumować ten fragment, to to, że Koło Historii nie jest gołym światotworzeniem. Ma ono światotworzenie i narrację, w tym foreshadowing, bohaterów, zwroty akcji oraz dozę tajemnicy. Różnica po prostu jest taka, że narracja nie jest zamknięta w POV postaci, ale jest przedstawiona przez wielowiedzącego (ale nie wszystko wiedzącego) narratora-historyka.
 

Trzecia kwestia tyczy się kwestii tagu [Alternate History], podniesiona przez Hoffmana. W pierwszym poście wydaję mi się, że generalnie już dosyć szeroko opowiedziałem o tym, ale jeszcze odpowiadając – co do tego czy Krwawe Słońce się dzieje w uniwersum Koła Historii: tak, ale nie. Gdybym bowiem pisał Krwawe Słońce zanim stworzyłem sobie zarys fabularny tego czym jest Koło Historii, to dużo szczegółów bym w KSie zmienił. Natomiast mimo tego – nazwy geograficzne krajów Kole Historii i Krwawym Słońcu (i innych fanfikach notabene) się ciągle powtarzają – nie tylko Sina, ale Hinnarat czy Ursuat są tam wspomniane. No i w absolutnie każdym moim fanfiku odpowiednikiem Rzymu jest Cirra. Musisz też wybaczyć, ale poza tym co napisałem w pierwszym poście – nie mogę powiedzieć więcej o tym dlaczego użyty jest tag [Alternate Universe] bo musiałbym spoilerować.
 

Czwarta i ostatnia kwestia to tego co nadciąga. Jak wspomniałem, zamierzam wreszcie poprawić wersję konkursową opowiadania „O’n” na zebro-konkurs Cahan, który będzie [Slice of Life] one-shotem dziejącym się właśnie w uniwersum Koła Historii. Po jego publikacji mam pomysł na kilka różnych rozdziałów, a ten który napiszę będzie zależał od tego co ludzie będą chcieli czytać – to jest zostawię ankietę z kilkoma opcjami. Liczę też, że po opowiadaniu O’n Hoffman przeczytasz też rozdział IV i V z Celestią i Luną, gdyż szczególnie ten drugi mógłby ci przypaść do gustu i mógłby pomóc odpowiedzieć ci na kilka pytań, które cię teraz trawią.
 

W każdym razie, chciałbym bardzo podziękować za komentarze, jestem niezmiernie dumny, że mimo wad opowiadanie przypadło wam do gustu. Jest mi naprawdę miło z tego powodu, bardzo się cieszę i spróbuję w jakimś sensownym terminie przygotować „O’n” do publikacji.
 

Pozdrawiam

Edytowano przez Verlax
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Zajęło to trochę czasu, ale wreszcie jestem w stanie wam zaprezentować opowiadanie, które oryginalnie się pojawiło na konkurs o historii zebr (organizowany i sędziowany przez Cahan). 

 

O'n

[Slice of Life]

 

Starsi nazywali kamień O’n, co znaczyło „Ten, Który Trwa”. Odkąd przodkowie ich przodków przybyli na te ziemie oddawali Mu cześć.



 

Mając to już z głowy, przystępujemy do dalszego opisywania tego świata oraz jego historii. Ale tym razem, mamy lekki spin. W głowie całe to uniwersum ma już swoją mocną formę, brakuje jej tylko ubrania w słowa. Niektóre rzeczy z tego mogą być bardziej, niektóre mniej interesujące. Niektóre rasy i państwa, niektóre zagadnienia tego wersum mogą być bardziej pasjonujące. Stąd też daję wam możliwość zagłosowania co chcielibyście przeczytać w najbliższej kolejności. Do wyboru:


 

Historia Trzech Plemion - o kucykach - przyjrzymy się dlaczego spośród rozumnych istot kucyki stały się najbardziej dominujące na świecie, czym się różnią społecznie, biologicznie i kulturowo poszczególne rasy i wreszcie jak się układały między nimi relacje w trakcie Długiego Pokoju.

 

Grzech Supremacji - o gryfach - powrócimy do krainy Alemanni by odkryć dlaczego gryfie społeczeństwo było w stanie w starożytności żelaznym pazurem trzymać władzę, poznamy etniczną religię gryfów w postaci erynizmu oraz transformację społeczną po podboju Alemanni przez Lunę. 

 

Antyteza Cywilizacji - o smokach - poznamy historię smoczych migracji od starożytności, prześledzimy czy miały one wpływ na zagładę Imperium Cirrańskiego, przyjrzymy się unikatowemu casusowi smoczego księcia Vassy z Wisentii oraz wreszcie prześledzimy powstanie smokobójczych zakonów rycerskich w Starym Świecie - i co się z nimi stało gdy zagrożenie smocze przestało mieć znaczenie.

 

Aitokratia - o instytucjonalizacji wiary - podbić świat to jedno, trzeba go jeszcze urządzić. Prześledzimy instytucjonalizację Kultu Harmonii, stworzenie trójstopniowej hierarchii duchownych, powstanie kanonu wiary oraz pojawienie się instytucji archontów i Sancte Principes. 

 

Vae victis - o “przegranych” - poznamy losy różnych kultów, wierzeń, ras czy plemion w epoce po bitwie pod Elis oraz politykę poszczególnych Nieśmiertelnych w stosunku do tolerancji… bądź jej kompletnym braku.

 

 

 

Uwaga, za głos ważny uznaję głos tylko osoby, co chociaż raz opowiadanie skomentowała (żeby delikatnie zachęcić do wiadomej aktywności).

 

Życzę miłego czytania i zachęcam do komentowania jak i oddania głosu co chcielibyście przeczytać jako kolejne!

  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Komentarz dotyczy tylko rozdziału z Luną

 

Spoiler

 

Dla mnie zdecydowanie najlepsza część Koła Historii, prawdopodobnie wynika to z tego, że opisy małych izolowanych społeczności, które rządzą się własną lokalną specyfiką jest o wiele ciekawsze niż opisy wielkich królestw i imperiów. Do tego spodobała mi się kreacja Luny, głównie dlatego, że osobiście sam jestem wyznawcą "absolutyzmu kreacyjnego" w fantastyce. Do tego jest tutaj twórcze wykorzystanie motywu Luny jako "tej bardziej wojowniczej i okrutnej" niż Celestia. Może, tak było, a może to Luna tylko kreowała siebie na bardziej krwiożercą niż w rzeczywistości, żeby zniechęcać potencjalne rebelie? No i na koniec jest eleganckie wyjaśnienie, że Celestia i Luna nie są "typowymi siotrami", tylko "niezależnymi bytami", które zaczęto tak nazywać.
 

Jedyne co mi się nie spodobało to danie humanoidalnej rasy, nie po to mam świat kucyków (i innych czworonożnych stworzeń), żeby wpychać do niego produkty ludziopodobne, no ale nie mogę zaprzeczyć bardzo udanego nawiązania do kozo-cyklopa z serialu (w sumie prawda jest taka, że sam serial dał trochę humanoidalnych stworzeń).

I sam wywiad radiowy oceniam dobrze, może rzeczywiście stanowi bardziej wykład niż wywiad, ale i tak mi się podoba. Ogólnie cały rozdział wiele zyskuje przez to, że są liczne sygnały, iż "system nieśmiertelnych" jest mocno dwuznaczny, z jednej strony stabilizacja, a z drugiej strony potężny zastój.

 

 

Co do ankiety to chcę "o przegranych", bo lubię opowiadania gdzie autor powymyślał własne rasy, kulty i społeczności, a do tego kieruje mną pewien "romantyzm niepodległościowy" dla którego lubię czytać o "wywrotowcach walczących z zastanym systemem". Zresztą już wcześniej o coś takiego prosiłem w postaci "biedniej, ubogiej i syfiastej polis-demokracji, która jakimś cudem stawiła opór znacznie większemu imperium".

Edytowano przez Xelacient
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym pokrótce wytłumaczyć dlaczego sceny wykładów wydają mi się lepsze, a na pewno bardziej realistyczne od audycji radiowej (radiowych).

 

To są w gruncie małe rzeczy, jak na przykład wykładowca, który pyta o coś studentów i albo jest cisza, albo ktoś coś nieśmiało odpowiada, nauczyciel mówi: „Głośniej!”, czyli zachęca, dając studentowi nadzieję, że zabłyśnie, aby potem powiedzieć, że nie, to jednak nie o to chodzi i kontynuować wykład, rozwiewając wątpliwości. To są wszystko rzeczy, z którymi się spotkałem, o których słyszałem i które stanowią codzienność dla tych, którzy uczęszczają na zajęcia wykładowe. Więc nic dziwnego, że od razu przypomniałem sobie wiele rzeczy i że mogę w pełni się utożsamić z tym, co zaprezentował autor.

 

Natomiast takiej oto audycji radiowej nie słyszałem w ogóle i wcale nie chodzi o to, że nie słucham radia aż tak często, gdyż nawet jeżeli nie chodzi o kwestie stricte naukowe (ze ściśle określonej dziedziny) ale codzienne, jak np. nowy obiekt w mieści, pomoc społeczna, inwestycje itd. goście są często zapraszani na dosyć krótki czas i na ogół nie mają możliwości zdradzenia zbyt wielu szczegółów, fachowym słownictwem operują okazjonalnie. A prowadzący lubią się wcinać, dopytywać, a czasem i rozpraszać. Rozgłośnie o charakterze ogólnym jednak częściej stawiają na muzykę oraz audycje rozrywkowe, a w dalszej kolejności informacyjne, aniżeli coś, że tak to ujmę, eksperckiego, gdzie zakłada się, że słuchacz jest osobą która sprawnie porusza się w danej tematyce, żyje tym i zgłębia to regularnie.

 

Co innego w przypadku radia tematycznego, czy tematycznego programu telewizyjnego – spotkałem się z programami i reportażami, które w znacznym stopniu przypominały to, co otrzymaliśmy w „Kole Historii”. Znów jednak, zdecydowanie częściej były to programy telewizyjne, nadawane przez stacje tematyczne – coś co kiedyś znajdowało się wyłącznie w droższych pakietach i stanowiło atrybut tych lepiej sytuowanych (co nie zawsze było prawdą, wiele osób było sceptycznych wobec nowej technologii albo skąpiło), bo większość miała na kablu trzy kanały na krzyż i nie było szans by obejrzeć coś ambitniejszego.

 

 

I chyba nagnę nieco kolejność rzeczy, bo to chyba dobre miejsce, by wspomnieć, że fragment audycji radiowej zawarty w rozdziale poświęconym Celestii uznaję za dużo lepszy, nie tylko w materii wykonania, ale także pod względami koncepcyjnymi. Konstrukcja rozdziału pozostaje niezmieniona – rozpoczynamy od tekstów źródłowych dających nam kontekst historyczny oraz przybliżających przeszłość znanej nam krainy oraz Nieśmiertelnego (tutaj – Nieśmiertelnej), któremu przypadło sprawowanie władzy nad nią. Tym razem, gdy przeskakujemy do czasów współczesnych, dowiadujemy się o fundacji, która została powołana w związku ze współczesnymi problemami dotyczącymi odszkodowań za dawno uczynione krzywdy, a które to krzywdy wynikły z uwarunkowań historycznych, o których (acz nie o wszystkich) dowiedzieliśmy się chwilę wcześniej.

 

Pomysł ten uważam za strzał w dziesiątkę, ponieważ nie jest to tylko kolejna porcja wykładu historycznego tyle, że w innej formie, ale próba podjęcia czegoś, co trwa w czasach obecnych, a co stanowi wypadkową skutków wydarzeń historycznych, a do tego zmiana perspektywy – ukazanie współczesnego problemu, ale nie z wydawać by się mogło punktu widzenia obiektywnego (czy mającego słuszność czy nie to już inna kwestia, bo wszystko mogło się wydarzyć, ale nie musiało, pamiętajmy o tym) źródła, ale w formie wywiadu, gdzie gość przedstawia sprawę z perspektywy działalności, którą prowadzi oraz jej adresatów. Jednocześnie sporo kwestii (takich jak odpowiedź na pytanie o kontrowersje lub też wzmianki o zwiększającej się ksenofobii) wypada wiarygodnie i wydaje się niekiedy czerpać z problemów współczesnego, realnego świata. A w tle są oczywiście kwestie historyczne – kto mówi prawdę, czym jest prawda, co mówi ta prawda i komu należą się jakieś, dajmy na to, reparacje czy zwroty mienia.

 

Szkoda tylko, że momentami przybiera to formę wykładu, a wystarczyłoby, gdyby kolejne akapity były odpowiedziami na dopytywania prowadzącego lub jego wtrącenia – audycja jeszcze bardziej zyskałaby na autentyczności.

 

Natomiast rozdział, ogólnie, nie wyróżnia się niczym rewolucyjnym na tle poprzednich, jego konstrukcja nie zrywa z przyjętym schematem, zatem otrzymujemy konsekwentną kontynuację formy, jaką obrał sobie autor. Oznacza to, że opowiadanie w dalszym ciągu jest hermetyczne i niekoniecznie przeznaczone dla każdego, lecz absolutnie możliwe do sprawdzenia, a kolejne kawałki tekstu nie są na tyle długie, by stanowić ku temu jakąś poważną barierę. Jeśli chodzi o formę oraz różne jej mankamenty, nie ma sensu powtarzać tego, o czym wspominałem poprzednim razem lub o tym, na co była uprzejma zwrócić uwagę Cahan – jest w dużej mierze tak samo, ani lepiej, ani gorzej.

 

Jak nietrudno odgadnąć, tym razem teksty źródłowe przybliżą nam genezę Equestrii oraz to w jaki sposób Celestia doszła do władzy. Zanim zapomnę – autor nieustannie wykorzystuje każdą okazję, każdy, nawet pozornie niewiele znaczący szczegół, aby nadać znanym rzeczom kontekst i ubogacić świat, w którym tworzy. Poprzednio były to znaczki (nazwane pieczęciami) oraz jak się ma ich sens do Wielkiego Planu. Jak wcześniej, tak i teraz poszczególne teksty mają swoje wydawnictwa, w ramach wspomnianej już audycji radiowej dowiadujemy się także skąd w ogóle pomysł, by nazwać miejscowości Equestrii w taki właśnie sposób. Po prostu wszystko okazuje się mieć znaczenie, tło oraz kontekst.

 

Tym, czym wyróżnia się Celestia na tle pozostałych Nieśmiertelnych jest fakt, iż do władzy doszła w zasadzie bez rozlewu krwi, w sposób dyplomatyczny przerywając wrogie natarcie, a co zostało podkreślone w tekstach. Sprytne wydało mi się to, że gdy została władczynią, nikt nie wiedział, że jest to istota nieśmiertelna, toteż spodziewano się, że przeżyje swoje i umrze. A tutaj niespodzianka – raz przypieczętowana władza zostaje pozornie na wieczność. Przypomniało mi to historię dżinna Solmyra z HoMMIII/ IV – jako Dżinn winien on służyć temu, kto go uwolnił, aż do jego śmierci. A Solmyra uwolnił nieśmiertelny król Gavin Magnus, więc musiał on mu służyć przez wieczność. Taka sytuacja :D

 

Jest też jeden fragment, który mi o czymś przypomniał, nie pamiętam już o kogo chodziło, ale chyba był taki ktoś w historii, kto zwykł jadać posiłki delektując się widokiem pałowanych ofiar. Chyba. Wydaje mi się, że to mogło być nawiązanie do tego, ale nie jestem pewien.

 

Oprócz tego, w tym rozdziale widać jak wielkie znaczenie historyczne miała religia zwana solaryzmem i jak jej dogmaty stanęły w sprzeczności z istnieniem Celestii, która sama przyznała, że nie jest boginią, lecz Nieśmiertelną na równi z pozostałymi Nieśmiertelnymi.

 

Tak w ogóle, rozdział ten, podobnie jak kolejny, poświęcony Lunie, ma wiele cech wspólnych zarówno z poprzednimi, jak i takich, dzięki którym faktycznie oba te rozdziały wydają mi się nieco lepsze, a przy tym wyróżniające się od trzech pozostałych z uwagi na klimat bardziej podpadający pod fantasy, a już na pewno większe znaczenie religii, magii, czy też jeszcze większą ilość tajemnic, zwłaszcza tych dotyczących Luny. Zahaczam już w jakimś sensie o kolejny, piąty rozdział, który, podobnie jak pozostałe, zawiera mnóstwo informacji, miejsc, postaci historycznych, ale także niedopowiedzeń czy zagadek, nad którymi, jak się dowiadujemy, nadal głowią się współcześni historycy.

 

Luna jest tutaj o tyle ciekawszą postacią, iż w odróżnieniu od Celestii nie prowadziła własnych zapisków, widać też, że różni się nie tylko od Tej, Która Lśni, ale także od pozostałych Nieśmiertelnych, gdyż... nie pozostaje w miejscu, a podróżuje po świecie. Co stwarza idealną okazje podjęcia tematyki tego jak to się dzieje i dlaczego miałoby to być możliwe. Pojawia się nawet spekulacja jakoby Nieśmiertelnych mogłoby być więcej. Wszystko w kolejnej audycji radiowej, która, wzorem tej z rozdziału trzeciego, bardziej przypomina wykład, ale... wypadło jakoś nieźle. Nie wiem, to chyba przez ilość tych spekulacji, zwrócenie uwagi na tajemnice, a także wniosek, że te rzeczy nigdy nie są jednoznaczne i że w badaniu historii własne emocje czy odczucia nie mogą nigdy grać istotnej roli – fakty mają być przedstawione w sposób obiektywny, zgodny z tym co się stało, na podstawie niepodważalnych dowodów. Co nie wyklucza możliwych przedmiotów sporu między historykami, ale to już sygnalizowały kolejne teksty źródłowe. Ostatecznie, wyszło w porządku, chociaż z trzech audycji najbardziej mi podpasowała ta druga.

 

Wprowadzono wiele nowych ras, na czele z Fomorianami. Istoty te zostały dobrze i zwięźle opisane, jeszcze lepiej wypadły opisy dotyczące skutków zarazy, jaka ich dotknęła. Bez problemu możemy sobie wyobrazić wygląd ich zmienionych ciał oraz agonię. Pamiętam, że kiedyś na maxiorze (teraz to chyba nie istnieje) był taki filmik „Niezwykłe szkielety” (chyba) i przewinęło się tam sporo fake'ów, ale od razu sobie skojarzyłem tamte zdeformowane czaszki z rogami. Jednocześnie do historii świata wprowadzono społeczność opartą na matriarchacie co jest kolejnym rozwinięciem uniwersum i urozmaiceniem treści. Motyw wiedźm, przepowiadania przyszłości, wizji sennych, wszystko to w znacznym stopniu sprawiło, iż ta część historii jest bardziej mistyczna, wyjątkowa. Dobrze jest się też dowiedzieć skąd mogły wziąć się co niektóre morskie istoty.

 

W ogóle, jest to interesujące – kolejne rozdziały są konstruowane według tego samego, ściśle określonego schematu. Wszystko wydaje się „sztywne” i takie samo, a jednak każdy rozdział zawiera w sobie coś innego. Poszczególne wydarzenia, ich przebieg, a także elementy charakterystyczne zawsze oparte są na czymś innym, każda kraina i każdy Nieśmiertelny posiada swój własny klimat oraz unikalne cechy i tutaj znów ogromne podziękowania za ilustracje. Mała rzecz, a wiele wnosi.

 

Przyznam jednak, że schemat z którego wynika forma kolejnych rozdziałów (dwa teksty źródłowe, wykład/ audycja i jeszcze jeden tekst źródłowy), za piątym razem już trochę nuży i to chyba dobrze, że w ramach pierwszej części był to ostatni rozdział jeśli hipotetyczne kolejne miałyby zostać napisane wedle tego samego wzoru. W ramach "Koła Historii" występują oczywiście opowiadania-oneshoty pisane jak większość fanfików, jednak ciekawi mnie na jakie zmiany w schematach następnych rozdziałów (nazwijmy to, historycznych), zdecyduje się autor, o ile w ogóle. Czy znajdziemy w nich jeszcze więcej tekstów źródłowych? Transkrypcji? Opisów wykopalisk? A może jakieś dzienniki z ekspedycji, jeszcze więcej wywiadów z ekspertami, a może coś jeszcze innego?

 

Na „O'n” zabrakło mi troszkę czasu, jednak niebawem będę się zabierał za lekturę również i tej części serii. Zerknąłem sobie na szybko co mnie czeka i rzeczywiście, będzie to oddech po pięciu całkiem obszernych, dosyć specyficznie pisanych rozdziałach, skupionych głównie na czystym światotworzeniu, z niewielką dozą dialogów, a postaciami wymienianymi jedynie jako kolejne pionki na szachownicy losu/ historii. W ogóle, tytuł części drugiej, "Pax Imperios Immortales" brzmi naprawdę zachęcająco i całkiem epicko.

 

Choć w dalszym ciągu fanfik ten pozostaje dość specyficzny, hermetyczny, to jednak jest przy tym wyjątkowy w swojej formie, a na pewno wystarczająco przystępny, aby każdy mógł spróbować i go poczytać, do czego oczywiście zachęcam.

 

Pozdrawiam!

Edytowano przez Hoffman
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Zajęło to sporo czasu, przede wszystkim z powodu pracy magisterskiej, ale wreszcie jest kolejny rozdział Koła Historii, taki jaki zażyczyliście sobie zgodnie z ankietą:

 

Rozdział VI - Vae Victis


Zostawiam też ankietę na kolejny rozdział, troszeczkę zmodyfikowana w stosunku do poprzedniej, ze względu na priorytety w światotworzeniu:

 

Grzech Supremacji - o gryfach - powrócimy do krainy Alemanni by odkryć dlaczego gryfie społeczeństwo było w stanie w starożytności żelaznym pazurem trzymać władzę, poznamy etniczną religię gryfów w postaci erynizmu oraz transformację społeczną po podboju Alemanni przez Lunę. Będzie to klasyczny rozdział.
 

C'tis - o jaszczurach - okiem Araha spojrzymy na największe miasto południa, ojczyznę prastarej cywilizacji jaszczurów w C'tis. Poznamy historię tej nacji, skomplikowane relacje rasowe i religijne oraz dowiemy się o dalszych losach już znanego nam bohatera i zebr mu towarzyszących. Opowiadanie to będzie sequelem do O'n.

Mieć Imię - o magii - zajrzymy do akademii magicznych w Helvetii, poznamy podstawy działania magii w tym uniwersum oraz poznamy trochę smaczków z kultury cywilizacyjnej Equestrii pod panowaniem Celestii i Luny. Opowiadanie to będzie one-shotem. Niestety, nie będzie specjalnie chronologiczne do tego co obecnie jest w Kole Historii opisywane. Będzie to delikatny "skok do przyszłości".

Natomiast nastała dosyć specyficzna sytuacja i pomimo powyższej ankiety, cokolwiek zostanie zadeklarowane - będzie to mój drugi priorytet. Najpierw zamierzam napisać opowiadanie na konkurs z działu Zecory - "Czarna Śmierć", którego główna tematyką mają być choroby zakaźne. Stąd też ankietę zostawiam - po prostu to co zostanie wybrane napiszę jako drugie już po konkursie.

Życzę więc miłego czytania oraz przy okazji gorąco polecam wziąć udział w konkursie organizowanym przez Cahan.

 

Edit: Przypominam, że liczą się głosy TYLKO osób, które opowiadanie choć raz skomentowały - tak jak poprzednio.

 

Edytowano przez Verlax
  • +1 2
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co, robimy zakłady, w jaki sposób nasze koło historii się złamie?
 

Spoiler

Moim zdaniem nastąpi konflikt Celestia i trochę Luna vs reszta. Celestia będzie chciała wprowadzenia Harmonii już teraz, choćby i na bagnetach, do ostatniej republiki etc., Luna wpadnie w konflikt z Grubasem Niedźwiedziem o Allemannię. Misia poprze Kapitan Pochodnia, raz by zachować status quo, dwa z powodów religijnych, bo nie chce wprowadzania Harmonii na siłę i na bagnetach. Do tego dojdzie konflikt znani Nieśmiertelni vs ktokolwiek siedzi w Sinie, bo w Sinie zamiast zatrzymywania koła historii obowiązuje mandat niebios - jak ktoś atakuje obecnego lidera i lider wygrywa, to ma mandat, jak nie, no to sorry. Starzy Nieśmiertelni uznają Sinę za heretyków albo kryptopogan i ruszą na krucjatę, którą przewalą, bo dzięki ciągłym zmianom doszło tam do rozwoju przemysłu, wojskowości i ogólnie technologii.

 

Opcjonalnie

Spoiler

korektor umrze na corona-chan i nie będzie komu poprawiać tłumaczyć tego tekstu na język zrozumiały dla większości.

 

Z proponowanych opowiadań niby najciekawiej brzmią gryfy, jednak coś czuję, że fanfik o magii da nam więcej przesłanek do gdybania o tym, co będzie dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Ten rozdział tak naprawdę składa się z kilku krótkich, osobnych rozdziałów i w sumie wszystkie były ciekawe. Co prawda jest motyw przewodni o imieniu HEREZJA, który wszędzie się przewija i łączy je ze sobą, ale i tak... Wygląda to raczej na krótką część Koła Historii, wepchniętą w jednego docsa. Nie twierdzę, że to źle, potraktuj to raczej jako moje przemyślenia.

 

Najmniej chyba podobał mi się ten o szczurach, bo skavenów lubię jedynie mordować i ich los nawet w KH średnio mnie obchodzi. Oczywiste, ciekawym jest, że Nieśmiertelni mogą zrobić coś takiego, ale oni zawsze byli dupkami, że tak to określę.

 

To że Mahomet o imieniu, którego i tak nie zapamiętam wymyślił taką, a nie inną wiarę, to jedno, ale dziwi mnie, że w tym świecie tak łatwo zebrał popleczników. Krucjata przeciwko bogom-demonom, którzy potrafią spalić całą armię przeciwnika, to takie 2/10. W świecie KH prędzej bym się spodziewała licznych niezadowolonych, że jakiś Nieśmiertelny dupek wbił do świata i mówi im jak mają żyć, gdyż mu się należy. Ale otwarty atak bez większego przygotowania? Konie z Arabii mogłyby zgromadzić NajwiększąArmięŚwiataTM, a i tak nie miałyby szans. Chyba że istnieje magia zdolna zniszczyć ogniste skrzydlate jajo.  Fanatyzm religijny pomylonego kolesia z pustyni to jedno, ale jak przekonał do tego masy w tym świecie i to tak szybko? Znaczy, to że mogli Saoshyanta uznać za demona jest nawet sensowne, ale z demonami jest taka sprawa, że mało kto przeciwko nim wstaje, bo to oznacza wpierdol.

Mahomet umarł i jego ziomki obudziły się, że czas spadać, bo pomysł był najzwyczajniej w świecie głupi. Potem przyjęli stanowiciela i bawili się w mądrą politykę, mającą zapewnić im pokój, bogactwo i święty spokój. Ale ja na ich miejscu bym się bardziej bała i próbowała zwiać pod skrzydła innego Nieśmiertelnego. Z prostego powodu - sprawy w KH nie są czysto polityczne. To religijna ideologia istot niemal boskich.

 

Potem dostaliśmy kuce ze Skandynawii, które nawiały od Celestii i Rimstuara (i to od Saoshyantowych kultystów z dominium Rimstuara) i tu wyszła bardzo zabawna rzecz i wątek kontynuowany w części klasztornej. Nieśmiertelni różnią się między sobą do tego stopnia, że ziomek u Celestii, który czci ogień, bo czci Saoshyanta jest heretykiem, mimo że na całym świecie (a przynajmniej w tej części świata) panuje niby jedna religia. Niby. Ale w praktyce nie. I Nieśmiertelni mają z tym problem. Podobnie jak z tym, czy rysunek ognistego jaja jest wystarczająco zajebisty. To pokazuje jakimi ograniczonymi istotami są tak naprawdę Nieśmiertelni. Oraz że się boją. Czegoś.

 

No i opactwo - niedźwiedzi kapłan odkrywa, że Nieśmiertelni i Aitiokratia cierpią na pewnego rodzaju "schizofrenię". I choć uważam, że ten fragment jest najsłabiej napisany pod względem dialogów, etc., to strasznie podoba mi się jego znaczenie. Wierni zaczynają dostrzegać rysy na tym świecie i na swojej religii. I zadawać pytania. A to musi przynieść burzę do tego świata.

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

O'nego przeczytałem dawno temu, Vae Victis też jakiś czas temu, pora na komentarz.

O'n stanowi interesujący rozdział, na swój sposób jest "opowieścią spoza głównego cyklu opowieści", ale jest w swoisty sposób syntezą całego "Koła Historii". Mianowicie mamy nadnaturalny byt w postaci Obelisku, który przeczy prawom natury, który z automatu staje się centrum kultu zebr. Pozornie mamy "Koło Historii", śmiertelne zebry kręcą się wokół ponadczasowego obiektu. Cykl ten wydaje się wieczny, ale z czasem liczba zebr rośnie, przez co zwyczajni śmiertelnicy widzą, że system w końcu się załamanie. Są różne wizje rozwiązania tego problemu, to opowiadanie skupia się na najbardziej optymalnym, czyli migracji. Niemniej to, że jedna grupa zdecydowała się odciążyć przeludniony region nie gwarantuje tego, że reszta nie pogrąży się w krwawej wojnie.

Bo wszystkie zebry czcą O'nego, ale O'n milczy i nie wiadomo na czym ma polegać jego wiara.

Podobny problem zdaje się dotyczyć całej Aitokratii co porusza fragment "Wartość nadziei" w szóstym rozdziale. Pomimo stabilności i pozornie "zamkniętego koła" to wraz ze wzrostem ilości istot rozumnych i rosnącego  przepływu informacji coraz więcej rzeczy zaczyna zgrzytać. Oczywiście Nieśmiertelni są "dużo bardziej aktywni i życiowi" niż O'n, ale nawet oni nie mogą być wszędzie naraz (zwłaszcza gdy poddanych jest coraz więcej), przez co rozdźwięk pomiędzy ich nauczaniem robi się coraz większy. 

Dlatego istnieje realnie ryzyko, że wraz ze wzrostem liczby ludności i technologi dojdą do glosu nowe ideologie, które "będą lepiej tłumaczyły świat" i będą dla Nieśmiertelnych znacznie bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek buntownik czy władca. Czy tą ideą będzie republikanizm, komunizm czy faszyzm nie ma większego znaczenia.

Jednak skoro jesteśmy przy robieniu zakładów i myśleniu życzeniowym to wybieram taką opcję, że jakaś "wroga siła", pozbiera i zjednoczy "animalis" i z ich pomocą zrobi na tyle dużą rewolucję, że doprowadzi to do załamania wiarygodności encykliki „A quo primum”, a jak ona się załamie to cała wiarygodność systemu  Nieśmiertelnych się załamanie. 

Tym bardziej, że "realna obecność" Nieśmiertelnych w świecie w pewnym momencie może generować więcej problemów niż pożytku. Świetnie pokazuje to rebelia Al Rashida Horseihniego, ten koń mógłby być świetnym demagogiem, ale według mnie ważnym powodem dla, którego masy wyznawców chętnie dołączały do jego rebelii było to, że choć Saoshyant był niesamowicie potężny to potrzebował kilkaset lat, by ruszyć dla walki. Dla przeciętnego żyjącego z dnia na dzień koczownika, była to cała wieczność, więc potencjalna pomsta demona była czymś abstrakcyjnym. Poza tym w razie kontry zawsze można byłoby umknąć przed Ognistym Nieśmiertelnym.

Cokolwiek sobie Saoshyant myślał przy podbou Imperium Cirrańskiego to jeo postępowanie było kompletnie nie pasujące do mentalności wędrownych klanów.

Poza tym O'n i Vae Victis łączy to, że opisują specyficzne społeczności żyjące na marginesie systemu Nieśmiertelnych. Głównie dotyczy to specyfiki kulturowej, która jest skorelowana z odrębnością gatunkową. Najbardziej interesująco wypadają patkányoki, nawet jeśli są "sztuczną rasą", a ich istnienie wynika z ingerencji Nieśmiertelnych., niemniej jak najbardziej są "tymi przegranymi" w Aitokracjii. Zebry mające własnego "Boga", i żyją poza Aitokracją. Kasabranga i Novigrad to bardziej półniezależne tygle kulturowe i rasowe niż jakieś ofiary machinacjii Nieśmiertelnych.

No i na końcu należy wspomnieć o ciekawym zabiegu, u Zebr jest system przekazywania imion z jednego członka na innego. Dlatego mając "Zecorę" można zakładać, że z tego plemiona będzie się wywodził odpowiednik serialowej zebry.

I tak, głosowałem na jaszczury, nawet jeśli inne opcje mają przewagę.

Edytowano przez Xelacient
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

"Koło Historii" przeczytane.

 

W końcu się doczekałeś. Może nie całości, ale od czegoś trzeba zacząć. Dzięki temu będę miał też okazję sypnąć większą ilością komentarzy. Przejdźmy jednak do samego sedna.

 

Beware the spoilers!

 

Fanfik niezmiernie przypadł mi do gustu. Osobiście uwielbiam tego typu opowiadania, gdzie dostajemy dużo informacji o świecie, jego historii, polityce, intrygach itd. A tutaj, nie dosyć, iż światotworzenie stoi na wybitnym poziomie, to na dodatek autor zadbał by dostarczyć czytelnikowi nieco akcji. I mam tu nie myśli nie tylko dobrze opisaną bitwę, ale głównie dyskusje Nieśmiertelnych, która w mojej opinii stanowi główną oś tego opowiadania.

 

W sumie to wyjątkowo skąpy opis bitwy jest dla mnie jedyną "wadą" prologu. Czy może inaczej... Sądzę, iż byłem świadkiem próby uzyskania równowagi między wypełnionym suchymi faktami Ordere de batalie, a bardziej... żywiołowym opisem, gdzie oprócz strzałek na mapie czujemy strach żołnierzy, słyszymy szczęk oręża i czujemy kolejne ciosy miecza wgniatające nam pancerz... Odnoszę nieodparte wrażenie, iż tej drugiej opcji było nieco za mało, ale jest to odczucie czysto subiektywne. I w niczym nie zmienia faktu, iż opis bitwy był dobry. Ale mógł być wybitny...

 

W ogóle sam koncept nadnaturalnych istot, będących OP z samej natury uważam za wyborny i to mimo własnych poglądów - z zasady nie lubię bohaterów OP, a tu autor pisze, że oni nie mogą przegrać. Mam jednak nieodparte wrażenie, poparte końcówką fanfika, iż ta zasada, jak również zakaz wojen między Nieśmiertelnymi może okazać się prostsza do złamania, niż się to wydaje. "Pax Imperios Immortales" brzmi dumnie, wspaniale i wręcz nieskończenie. Na bank więc go szlag trafi, o czym będę czytał z niesłabnącym zainteresowaniem. Oczywiście o ile dalsze rozdziały dorównają poziomem prologowi, ale znając Verlaxa o to się jakoś nie martwię.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Rozdział I - Saoshyant" przeczytany.

 

Beware the spoilers!

 

Zacznę od rzeczy ogólnych - przez większość czasu fanfika czytało się miodnie. Mimo poruszania ciężkostrawnych tematów, pióro było lekkie, więc i lektura była przyjemnością. Oczywiście od czasu do czasu pojawiał się jakiś kwiatek (najczęściej dziwaczne sformułowanie), ale było ich na tyle mało (a im dalej tym mniej), że można to spokojnie wybaczyć.

 

Czytając spodziewałem się sporej dawki światotworzenia i oczywiście się nie zawiodłem - ilość informacji jaką Verlax ładuje w tekst może na pierwszy rzut oka przytłoczyć, ale jest to wyłącznie pierwsze, nie do końca prawdziwe, wrażenie. Poznajemy geografię, historię, religię, ba! Nawet socjologię. Jestem też zachwycony formą w jakiej te informacje trafiają do czytelnika. Co prawda całość wygląda prawie jak podręcznik, ale gdyby wszystkie podręczniki były tak pisane, problem wagarów przestałby istnieć (no chyba że gdzieś dawaliby darmowe piwo).

 

Opisy kolejnych kampanii kraju Nieśmiertelnego (nadal nie wiadomo jak dokładnie wygląda, według mnie jest skrzydlatym piżmakiem. Bo świeci. Nie pytajcie.) stanowią.... może nie tyle słabą, co mniej dobrą część tekstu - powiedziałbym, że są za mało rozbudowane. Gdyby choć jedna z wielu bitew opisana została nieco dokładniej (na przykład w suchym, formalnym stylu sprawozdania) to wyszłoby to lepiej. Tak to się dowiadujemy, iż X poszło tam, a Y tam i zrobiło to. Przy okazji, Verlax ma wyraźną słabość do liczby 40 000. Chyba trzy armie miały taką liczebność.

 

Teraz część, która najbardziej mi się podobała, czyli porcja uczelnianego socjologicznego pieprzenia (inaczej się tego nazwać nie da). Naturalnie, większość przekazywanych w nich treści bła oburzająca, obrzydliwa i ogólnie fe i be :D. Jak to ustalony porządek? Jak to brak wolnej woli? Jaki znowu Wielki Plan? Jakie teokratyczne uprawnienia Stanowicieli? Pod lód! Pomijając jednak moje ze wszech miar słuszne oburzenie na taką konstrukcję świata starożytnego, to przyznaję, iż jest spójna, choć paskudna. Z przyjemnością dowiem się więcej i oczywiście będę gromok kibicował, by rzeczony Wielki Plan, Harmonię a przede wszystkim Mandat Niebios szlag jasny trafił :D.

 

No ale to już pewnie w kolejnych rozdziałach, póki co dają piątkę. Byłaby z plusem gdyby nie wcześniej wspomniane kwiatki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi miło za komentarz i cieszy mnie @Dolar84 , że również zdecydowałeś się zajrzeć i zapoznać z Kołem Historii. Co już charakterystyczne dla KH, co czytelnik to nieco inna opinia i inne uwagi tyczące się światotworzenia. Najpierw nieco o kwestii bitew. Należy zwrócić uwagę tutaj na to, że są trzy ważne powody dla którego szczegółowe opisy bitew przynajmniej w rozdziale o początkach Saoshyanta i Dominium Ognia nie występują. Każdy z tych argumentów zresztą tyczy się nieco innej kategorii.

 

Pierwszy tyczący się oszczędzenia autora tyczy się po prostu faktu, że jako autor niespecjalnie chcę sztucznie powiększać rozdział, który i tak już swoją wielkość ma o jeszcze bardziej detaliczne opisy. Z tej strony uważałem, że dodatkowe bardziej detaliczne opisy bitew nie są potrzebne, tym bardziej, że są pewne też "in-meta" powody takiego opisu o których niżej. 

 

Po drugie, z perspektywy tego czego konkretnie tyczą się fragmenty, poszczególne części Rozdziału I są pisane przez historyków starożytności, a nie historyków wojskowości i po tytułach ich prac można łatwo dostrzec, że rozważania o tym dlaczego konkretnie bitwa X zakończyła się tak a nie inaczej nie jest głównym celem autorów, tylko raczej ogólne przedstawienie panoramy dziejów. 

Po trzecie, z perspektywy ogólnej narracji oraz motywów tej serii, well... naprawdę nie ma szczególnego znaczenia opisywanie detalicznie militarnie tych starć, ponieważ perspektywistycznie, w tym skrajnie zdeterminowanym świecie z przepotężnymi Nieśmiertelnymi wynik jednej czy drugiej bitwy czy jak konkretnie zostały poprowadzone (ze szczegółami formacji oraz co się w bitwie działo) nie ma żadnego znaczenia. Co w samym rozdziale jest podkreślone, wojna czterystuletnia mogłaby się zakończyć w miesiąc gdyby Saoshyant zdecydował się pomóc. Zamiast tego sztucznie podtrzymał stan wojny, dopóki nie zdecydował "dosyć" i nie zakończył wojny jednym ruchem. Z perspektywy historyków w tym uniwersum już współczesnym w rezultacie opis detaliczny tych bitew przeciwko Nieśmiertelnym jest... well, średnio pożyteczny i raczej nudny, bo odpowiedź na każdą wygraną przeciw Nieśmiertelnym bitwę jest "Nieśmiertelni pozwolili na to" zaś na każdą przegraną bitwę przeciw Nieśmiertelnym "to było nieuniknione". Wchodzenie w szczegóły tych bitew z Czasów Restoracji więc jest raczej dziedziną hobbystyczną historyków wojskowości, niż historyków starożytności ogólnie (patrz punkt wyżej).

 

Oczywiście, jak się możesz domyślać, stan ten nie będzie trwał wiecznie i to nie będzie tak, że po koniec świata Nieśmiertelni będą działać w taki sam sposób (patrz - komentarze Cahan i Xelacienta, że jednak z jakiegoś powodu historycy współcześni piszą o tych wydarzeniach względnie swobodnie. Dlaczego?). Możesz więc oczekiwać, że dużo bardziej detaliczne opisy bitew i wojen jak najbardziej się pojawią. Po prostu póki co jesteśmy na etapie rozstawiania przez Nieśmiertelnych wszystkich po kątach. 

Życzę powodzenia w dalszym czytaniu i liczę, że będzie dalej jak najbardziej się podobało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się w pełni z żadnym z podanych argumentów. Dlaczego? Ponieważ fanfik ma tag [Wojenny]. Po czymś takim spodziewałbym się więcej soczystych i/lub suchych opisów poszczególnych starć. Albo chociaż dwóch-trzech najważniejszych. Naturalnie rozumiem, iż tu zdecydowanie przewodzi tag [Political] no ale...

 

Natomiast uznanie, iż detaliczny opis brzmiałby "Nieśmiertelny pozwolili na to" lub "to było nieuniknione" uznaję za chybione totalnie. Dlaczego? Ponieważ na polach tych bitew, prócz opisanej ostatniej latającego piżmaka nie było. Walczyły kuce/inni i wynik starcia zależał tylko od nich. Ich "Nieśmiertelny" był w tym czasie zajęty byciem totalnie bezużytecznym grzejąc futrzaste jaja w wulkanie. Tak więc byłby to temat interesujący dla każdego historyka, nie tylko dla hobbystów historii wojskowoście.

 

Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mam nadzieję, iż w czasie fanfika szefostwo Mandatu Niebios odkryje, iż nie jest tak nieśmiertelne jak im się wydaje, a ich Wielki Plan zostanie zdruzgotany na strzępy. Ich arogancja... boli mnie w serduszko.

 

Aha - odwoływanie się do komentarzy innych nie zadziała - póki sam nie przeczytam całości to nawet na nie nie patrzę, by sobie nie spoilerować.

 

Tyle polemiki, później dodam jeszcze wrażenia z czytania Przygód Misia Kolargola.

 

Zapowiadany edit.

 

Beware the spoilers!

 

Wspaniały rozdział! Autentycznie wspaniały! Przed lekturą byłem przekonany, iż będę wieszał psy na kolejnym Nieśmiertelnym, za kunkatorstwo, niezdecydowanie i ogólnie bycie piz** większą od Kolargola. A tu niespodzianka, Rimstuar okazał się znaczącą potęgą i to obdarzoną niezłym charakterkiem. Bardzo podobał mi się motyw rozprawienia ze smokami - tu w opisach batalistycznych udało się pokazać klimat i utrzymać doskonałą równowagę pomiędzy suchymi faktami a emocjonującycm przebiegiem walki.

 

Uczelniane pogawędki po raz kolejny wypadły świetnie, wymienianie przywar Nieśmiertelnych uważam za pyszny pomysł. Znalazłem tam jednak jedną rzecz, która mnie poważnie zastanowiła. Wcześniej wspomniano iż w Caracie nie występowały pegazy. A tu się okazało, iż Rimstuar ma moc wpływania na pogodę. Czy nie byłoby sensowne, skoro w Equestrii wiele z nich zajmuje się jej regulacją, by niejako uznały wielkiego niedźwiedzia za swojego patrona? Myślę, iż można byłoby spodziewać się fal imigrantów z innych państw, które chciałyby żyć w kraju rządzonym przez Nieśmiertelnego, który dzięki swym mocom może uchodzić za wzór dla nich. A może to pojawi się później, nie wiem, w każdym razie takie wydarzenie byłoby dla mnie logiczne.

 

Zdrowo się ubawiłem czytając o tym jak to Vassa ze swoimi żubrami utarli misiowi nosa, przez złożenie hołdu latającemu piżmakowi - rozwiązanie cudowne w swej wredocie. No i dwie wisienki na torcie, czyli ustrój Caratu, gdzie dzięki cyklowi życiowemu niedźwiedzi zapanowała niejako równowaga we wpływach plebejskich kuców i niedźwiedziej szlachty. Miodnie! Za najlepszą część uznaję jednak opisy samej kolonizacji Wielkich Stepów i Żelaznego Lasu - budowa miasteczek, starcia z wilkiam, tworzenie zrębów państwowości... o tym mógłbym czytać i czytać.

 

Doskonała robota. Celujący!

Edytowano przez Dolar84
Komentarz do Przygód Misia Koralgola
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytany rozdział III.

 

Beware the spoilers!

 

Po raz kolejny przed lekturą czułem pewien niepokój, ponieważ Kairos w prologu budził moją największą antypatię. Coś mi w nim po prostu nie grało, obawiałem się więc, że i rozdział o nim będzie męczący. A tu niespodzianka! Z tych naprawdę przyjemnych.

 

Zacznę od tego, iż wybitnie przypadła mi do gustu idea Helvetii jak dzikiego, acz niezmiernie bogatego kraju. A jeszcze bardziej to, iż w ostatecznym rozrachunku w niczym im to bogactwo nie pomogło. To takie... świeże spojrzenie. Pomysł by język kóz był krańcowo odmienny od innych też jest świetny, na dodatek dodaje do światotworzenia więcej, bardzo potrzebnej, różnorodności lingwistycznej. A skoro już jesteśmy przy dziwnych językach to daję minus za czerwoną czcionkę z "ozdobnikami" - ilekroć to widzę, to szlag mnie trafia.

 

Parsknąłem serdecznie z szydery jaka została zafundowana odpowiednikowi turbolechitów - był to bardzo miły przerywnik. Podpisuję się jednak pod teorią, że Discord był pierwszy i źli Nieśmiertelni ukradli mu władzę! Pod lód z nimi! Od razu dodam tu kolejną pochwałę, za pomysł umiejscowienia w miejscu akcji cienkiej granicy pomiędzy strefą materialną a magiczną. To daje szerokie pole do popisu i zostało tu wykorzystane bardzo, ale to bardzo dobrze.

 

Rozwinięcie charakteru Kairosa jako wrednego intryganta i manipulatora też poszło jak trzeba. Teraz wiadomo iż w świecie KH mamy odpowiednik Discorda, tylko że dużo wredniejszy i bardziej nieobliczalny. Możliwości wykorzystania tej postaci jest doprawdy legion.

 

Na koniec wspomnę o najlepszej w moim mniemaniu części rozdziału czyli o atmosferze i klimacie. Jest ciężki, miejscami wręcz mroczny i bardzo, ale to bardzo przytłaczający. I to jest wspaniałe. Podczas lektury cały czas gdzieś w tle kryje się coś groźnego i niestrudzenie zakłóca spokój czytelnika. Najlepszą sceną jest oczywiście pierwsze spotkanie z Nieśmiertelnym. Posunąłbym się wręcz do stwierdzenia, iż ten krótki tekst lepiej nadawałby się na dreszczowiec czy nawet horror, niż spora część "klasycznych" książek z tych gatunków jakie czytałem. Jest tak dobry, iż mogę nawet przymknąć oko na powtórzenia, których w tekście było całkiem sporo. Bezwzględnie ocena celująca!

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...