Skocz do zawartości

Nabór na MG


Kirara

Recommended Posts

dobra give up... powiem tylko, ze kazdy z nas jest skromny do roznego rodzaju ulomnosci. historia moze nie jest zbyt dorze napisana (pod wzgledem uzycia altu i litrowek...) ale to tylko demo. pelna wersja bedzie lepeij dopracowana... jezeli sie nie nadaje trudno ale zapominamy o jednej z moich wad (zaleznie od czlowieka postrzegana) jestem typem scislym czyli bardziek cyferki niz literki... literowki moglbym zrzucic na klawiature ale to ulomnosc... nie wiem kiedy bede mogl poprawic... teraz pisze z telefonu ale jak pojade na wies to sobie nie popisze... traz wychodze na impreze wiec i dzis nie poprawie... czas wolny niestety nie zalezy odemnie w 100% gdy tata jest w kraju...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • Odpowiedzi 145
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

  • 3 weeks later...

Doświadczenie: Jestem szczery, nie mam żadnego. No może po za paroma sesjami w których miałem okazję grać, ale niestety nie prowadzić. Sądzę jednak, że można jeszcze doliczyć godziny spędzone tu http://www.idarionis.com/ . Ten świat trochę mnie nauczył, tak samo jak i warhammer fantasy battle

Dlaczego Ty?: A dlaczego nie (odpowiedź na poziome sześcioletniego dziecka)? A tak serio widzę w mistrzowaniu pewną formę pracy nad sobą. Czuję się na siłach i chciałbym spróbować.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

-znam masę anime więc do wyboru do koloru,

-II wojna światowa,

-Warhammer Fantasy Battle

-Różne fantasy (jestem elastyczny ze względu na wyobraźnie)

-Oraz po odpowiednim zapoznaniu się z tematem wszystko (potrzebuję czasu na zapoznanie się).

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Najpierw wole przedstawić z jakimi kaprysami będziecie mieli doczynienia jeśli mnie przyjmiecie :)

-leniwy do granic absurdu

-często ograniczony czasowo

-łatwo się denerwuję

-problemy z interpunkcją, ortografią i składnią

-często mam natłok myśli i nie wiadomo o co mi chodzi. Czasem po napisaniu czegoś i ponownym przeczytaniu nawet ja nie wiem w którym kościele dzwony biją.

-zdarzają mi się powtórzenia

-skłonności do hipokryzji

-jestem pełen pychy

-nieśmiały.

Czas na zalety uhh:

-szczery o czym wspomniałem

-elastyczna wyobraźnia

-jak już coś zacznę to skończę (chodzi o pracę ofc)

-bogata wyobraźnia (czasem nawet za bardzo, bo zdarza mi się na głos wypowiadać to co mi się wyobrazi)

-staram się walczyć do końca

-jednak gdy walka staje się bez sensowna odpuszczam

-dużo czytam

-szybko się uczę (niestety tylko ciekawych rzeczy).

Kontakt (mail / gg / aqq / skype): Gadu 848272 - pisać, nie ważne, że mnie niema. Odpiszę jak się pojawię.

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Już świtało, gdy Servian się obudził. Schronienie jakie udało mu się zrobić było solidne w wykonaniu, jak na pracę po ciemku. To co zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Poranna rosa delikatnie spływała po liściach szczawiu i kąpała się w świeżych promieniach słońca. Te kilka małych sosen, świerków, a nawet krzewów jałowca czy dźwięku i widoku strumienia dziwnie go uspokajało. Zapomniał o wczorajszej gonitwie za Hareverusem, jednym z Siedmiu Panów Magii. Młody tropiciel jeszcze dłuższą chwilę siedział i kontemplował przyrodę, głód jednak szybko wyrwał go z podziwu.

- Gdzieś tu zastawiłem sidła - pomyślał na głos. - Może coś się w nie złapało.

Nastolatek szybko pożałował, że się zerwał na równe nogi, rana w łydce paliła niemiłosiernie. Była to pamiątka od Pana Magii, trafił go czymś, lecz nie wiedział czym dokładnie. Servian osunął się lekko na ziemię, z powodu promieniującego bólu. Starał się przypomnieć sobie co dokładnie wydarzyło się od wielkiego spotkania klanów.

~ Po tym jak Hareverus zapowiedział, że zaprowadzi nowy ład na ziemi, bez namysłu rzuciłem się w pościg. ~ Chłopiec przypominał sobie co dokładnie stało się wczoraj. ~ Jak on śmiał przerwać spotkanie klanów? W sumie... Miał do tego prawo, jest jednym z tych, którzy stworzyli tę krainę. Goniłem go długo, aż się ściemniło. Mógł mnie zabić, nie zrobił tego. Postanowił mnie tylko zranić, do cholery spowolnił mnie. Ale dlaczego? Ten jeden pocisk jaki we mnie cisnął i muszę chodzić o kiju grrr. ~

Servian rozejrzał się za kijem. Ciągle szamotając się z myślami.

- Ha, jest!

Dobrze go ujął by odciążyć zranioną nogę i wstał.

- Zmienię opatrunek jak tylko się najem. - Ciągle mówił do siebie.

Rozejrzał się ponownie, chwycił liść szczawiu i zjadł go krzywiąc się niemiłosiernie. Powędrował w miejsca, w które jak sądził wieczorem zastawił sidła. Szukał ich długo, jednak umiejętności tropiciela były niezastąpione w takiej sytuacji, bo udało mu się znaleźć wszystkie. Tylko jedne sidła przyniosły efekt.

~ Jak na robotę po ciemku to i tak nieźle. ~ Pomyślał uśmiechając się.

W pułapkę wpadł młody szaraczek. Servian szybko odmówił błogosławieństwo nad zającem i zakończył jego cierpienie. Wrócił pod szałas, rozpalił z niego ognisko i wziął się za oprawienie mięsa. Następnie nadział szaraczka na kij, który wbił w ziemie tak aby zając się upiekł, a nie spalił. Zapach który się roznosił, drażnił jego żołądek i nozdrza, które znacznie lepiej wychwytywały zapachy oraz bardziej intensywnie dzięki umięjętności klanowej. To była jedna z chwil, w których żałował, że jest z klanu wilka. Ogień palił się równo, a zając piekł się powoli. Młody tropiciel postanowił zagospodarować czas i zabrał się za zmianę opatrunku. Gdy tylko rozchylił opatrunek wykonany z jakiś uschłych liści, które miał zawsze przy sobie, poczuł ulgę. Powietrze jakie dostało się do rany było lekko chłodne i świetnie gasiło jej palący żar. Servian ociągał się z opatrunkiem, zimne powietrze było dla niego tak bardzo kojące. Jednak zaraz smakowity zapach pieczonego mięsa go pośpieszył. Zając kończył się piec. Tropiciel dość niedbale przyłożył ostatnią porcje liści i zawiązał lekko opatrunek. Rzucił się na jedzenie i wchłonął wszystko, po za kośćmi które schował do woreczka wykonanego ze skóry bobra przy pasie.

- Czas wracać na spotkanie klanów - wymamrotał do siebie.

Miał nadzieje, że nie narozrabiał tym, że rzucił się w pościg. Znów złapał kij i powędrował na południe. Nie szedł długo, napotkał innych tropicieli wysłanych właśnie po niego.

- Mam przerąbane... Nie ucieknę z tą nogą - szeptał do siebie.

- Ej Ty tam. Tyś jest Servian? - Młody tropiciel usłyszał gruby głos. - No już, chodź do nas, wracamy na spotkanie klanów.

- Hę? Nie macie zamiaru mnie zabić za samowolkę? - Servian wywalił oczy na wierzch.

- Hahaha a to dobre słyszeliście go? Zabić w takiej chwili? Gdy każda para rąk jest potrzebna? W innych okolicznościach już dawno ktoś z klanu kruka by Cię zabił.

- Ale co dokładnie się dzieje? - Przełknął ślinę nie wiedząc, czy ma się cieszyć, czy nie.

- Nie chcę mi się już krzyczeć, ruszamy z powrotem. Wszystko wyjaśnię po drodze.

Maszerowali długo, w dość napiętym nastroju. Servian łykał każde słowo wypowiedziane przez jak mniemał kruczego tropiciela. Dowiedział się, że jest organizowana

drużyna najlepszych z najlepszych, która ma znaleźć i pozbyć się wszystkich Panów Magii. Ponad to dowiedział się, że Panowie Magii zaczęli działać i machina zmian już ruszyła.

Co będzie dalej? Nie wiedział, marzenie o spokojnej starości zostało zachwiane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Żadne poza kolonijnymi sesjami gdzie kumple byli rządni krwi i sesja była typu 5 min rozmowy oraz 40 min Czystej rzezi Dlaczego Ty: Dobre pytanie, dlatego że chciałbym zrobić sesje we własnym świecie kreowanym od 3 lat :> oraz chciałbym sprawdzić czy nadaje się na coś więcej niż zwykłego usera Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Chciałem zaproponować Realia własnego świata Alderii(Alderia to ogromny kontynent otoczony przez Gigantyczną ośmiornice, Gdzie dla ludzi jest najważniejszy Honor oraz dobra zabawa, Alderia jest pełna wariatów mamy tu Krasnoludów kopiących tunel pod ośmiornicą, Berserkerów skaczących na odziały królewskiej gwardii odzianych jedynie w przepaski czy Nekromantę lubiącego pogadać z odciętymi głowami. Naszą kochaną Alderią rządzi przez 999 lat kochany król Kachlif utrzymuję się na tronie dzięki elfiej krwi. Na Alderi zazwyczaj walczy się Mieczem,Magią i łukiem Krasnoludy coś eksperymentują z prochem ale kończy się to spaleniem brody) Chyba że gracze by chcieli coś innego jestem otwarty na propozycje. WADY: -Moja interpunkcja leży i błaga o dobicie -Jeżeli pozwolicie dopuszczę do sesji przekleństwa -Za bardzo się staram często przed napisaniem posta będę go 100 razy zmieniał Zalety - Czas prawie codziennie jestem na forum - Wyobraźnia - Dużo czytam - Coś czuje że moja sesja będzie inna niż reszta :3 - Staram się walczyć z moim upośledzeniem dotyczącym interpunkcji Kontakt Skype: Matjas Matjas Steam: Matjas2211 ( 2 konta to z Koncertem Judas priest w avku) Opowiadanie: Przypadkowa Czystka Złoty środek miasto położone centralnie na środku Alderii liczy około dwustu tysięcy mieszkańców(Liczba uszczuplana corocznie przez ataki smoków oraz Sekty ale mieszkańcy dzielnie zwiększają populacje) , Zbierają się w nim wszyscy czterej Baronowie na coroczne zebranie z Królem oraz jest tu siedziba gildii najemniczej. Poza tym mieszkam tu ja Roman Kamieniarz Syn Janusza oraz Elżbiety, Jestem zwykłym Szarym mieszkańcem poza tym że jestem Elfem ale to nic złego prawda? Oficjalnie pracuje w sklepie a tak naprawdę pędzi z Panem Albertem właścicielem jeden z lepszych bimbrów w Alderii. Ale czemu o teraz o mnie czytacie dowiecie się za chwilkę Na środek Rynku wybiegł płonący Elf, To miał być znak pomyślał Henryk wyciągając miecz oraz podnosząc flagę na której widoczny był napis „Wracać do lasów gnoje” -Chłopaki !- Wyryczał Henryk- Jeżeli nie chcemy żeby to długouche ścierwo zabierało nam kobiety i prace, żeby ściągało smoki i inne zarazy musimy je wypalić ! Dalej Miecze w łapy i do boju ! Odpowiedział mu chór głosów i zanim się zorientował ruszyła chorda Mężczyzn .Pobiegł razem z nimi czyścić jego ukochane miasto. Jedyne co musieli zrobić to zająć i utrzymać Rynek gdzie mieli zaczekać na Posiłki Lorda Hieronima z a z jego wyczyścić całe miasto a potem i całą Alderie. Na rynku zbiegały się wszystkie drogi oraz był budynek gildii zbrojmistrzów a co najważniejsze był szczelnie otoczony kamienicami więc nie zaskoczą ich wychodząc z ukrytych uliczek. Akurat o tej porze na Rynku było tylko dziesięciu strażników miejskich więc jego dwie setki w parę sekund zdobyli rynek. - Stefan Radek i Bartłomiej Skrzypecki do mnie !- Wykrzyczał Henryk- A Reszta budować barykady! - Ta jest Kapfitanie – Widać że Stefan był na pierwszej linii i dostał w twarz pięścią jakiegoś Elfa albo strażnika który wybił mu zęby, Bartek po chwili dobiegł po chwili z paroma strzałami w garści. - Wybacz Kapitanie ale nie pozwolę zmarnować strzał- Powiedział z uśmiechem. - Dobra wiesz że ja też nie lubię marnotrawca ale to nie pora i czas, Pora przejść do Defensywy ty Stefek weź najlepszych dwudziestu chłopaków i zajmij gildie skurczybyki pewnie maja tam niezłą ochronę ale warto podobno trzymają tam zaklęte miecze a ty Bartek wbij do Gorzelni i znajdź z dwadzieścia butelek spirytu potem polej nim kawałek drogi przed barykadami. - Ta jest – Powiedzieli moi przyjaciele. Ja sam postanowiłem pochodzić po domach w poszukiwaniu elfów. Po godzinie zaatakowała straż, nie była zbyt przygotowana na atak ze środka miasta nikt nie myślał o rebelii sam spędziłem bitwę przy fontannie czekając na powrót moich przyjaciół . Jeden z dowódców powiadomił mnie o stratach dwudziestu naszych w zamian za trzydziestu strażników to nie wielka cena. Byłem pewien że nie wytrzymamy nawet godziny bez wsparcia ale najgorzej że Lord się nie zbliżał nie wiadomo ile wytrzymają. Po paru minutach wrócił Stefek . - Kapfitanie mamy te miecze ale skfubani położyli pfawie cały mój oddział zanim dorwailiśmy mfiecze a kufa zbfunkowali się w ostatniej Sali. - Rozdaj naszym miecze i obmyj się w fontannie. Pomyślałem nad dalszą obroną mamy cztery drogi Lord ma nadjeść tą z której wybiegł elf więc zachodnia od wschodniej przyjdą królewscy za kiedy Straż znowu nie da rady, Jeżeli to damy rade ich przetrzymać to od północnej przyjdą najemni z Kapralem Sztefkiem. Jeżeli do Najemnych nie przyjdzie Lord to jesteśmy martwi. Nagle z południowa brama rozleciała się na kawałki i wkroczył oddział czerwonych wilków. Elitarny oddział Barona Kaspiana dwudziestu wojowników uzbrojonych w kusze oraz topory z Magiem Ognia Xsantusem. Ci co przeżyli na barykadzie zaczeli biec w moim kierunku. - Dobra chłopaki ! Pokażmy tym bogatym gnojką gdzie ich miejsce !- wykrzyczałem biegnąc z mieczem. Raz się żyje pomyślałem. Większość wiedziała że to koniec więc chcieli odejść jak należy z mieczem w dłoni oraz uśmiechem na twarzy. W biegu dołączył do mnie Stefek z Bartkiem zginiemy razem od kołyski aż po grób. Wbijając się w pierwszego Wilka zobaczyłem że Stefkowi ucieli rękę a Bartek ma rozpłataną twarz. Po chwili mi też rozpłatali brzuch padłem na ziemie i w ostatnich chwilach zastaniawiałem się czemu Lord nie przyszedł. Przynajmniej umarłem jak mój ojciec z mieczem w ręku oraz uśmiechem na ustach tak jak chciałem , tak jak powinienem. Pewnie ciekawi was czemu Roman pojawił się w naszym wstępie ? Lord Hieronim nie mógł jednak wspomóc naszych bohaterów gdyż napadli go dzicy ludzie z północy w drodze do Środka doszedłby dopiero jutro. Roman przez przypadek podczas pracy oblał się swoim wytworem więc postanowił wrócić do domu przebrać się i wrócić do pracy. Jednak gdy przechodził obok rynku przez przypadek ktoś rzucił niedopałek papierosa na jego płaszcz wywołując tym samym pierwszą Alderyjską Rewolucje. Koniec

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brae

Patrzę i mówię, co powinineneś pilnować...

1) "jednym z 7 Panów Magii." - takie stosunkowo niskie wartości powinny być pisane słownie.

2) postać... troszeczkę za dużo mówi do siebie. Co najmniej kilka tych wypowiedzi powinno być myślami.

3) "- Gdzieś tu zastawiłem sidła - pomyślał na głos.- może coś się w nie złapało" - RAGE! Zaczynanie zdania po kropce z małej litery? A miałeś ponoć być uważny xP

4) "Nastolatek szybko pożałował że się zerwał na równe nogi" - RAGE! Przecinek przed "że" MA, DO SIANA, BYĆ! Lektura do poduszki: KLIK - to Ci powinno pomóc z interpunkcją.

5) "-Czas wracać na spotkanie klanów." - Czemu pod koniec "kleisz" myślniki do zdań? Wcześniej pisałeś je dobrze.

6) "-Ej Ty tam. Tyś jest Servian? - Młody tropiciel usłyszał gruby głos - No, już chodź do nas, wracamy na Spotkanie klanów." - drugi link do poduszki: KLIK - poczytaj nieco o budowie dialogów. Poza tym, czemu "spotkanie" jest z dużej, skoro ledwo wcześniej pisałeś o nim z małej? :P

7) trochę powtórzeń tu i ówdzie, ale to się da usunąć... o ile się będziesz starał.

Dobra, hista jest obiecująca, jak dla mnie. Jeśli poczytasz to, co Ci podrzuciłem, myślę, że je usuniesz i będzą z Ciebie kuce.

Będę na TAK.

***

Matjas

I co ja mam z Tobą zrobić? Jeden świat niby mało, ale... ciekawie brzmi. Naprawdę! Tylko... czemu tak chaotycznie to napisałeś? Twoja interpunkcja nie błaga o dobicie, bo już to zrobiłeś :P

Daję Ci to samo, co Braeburnowi - KLIK. Poczytaj, zastosuj, popraw i się zobaczy. Na razie się wstrzymuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że już wszystko poprawiłem. Gdbyby jednak nie, rózga w dłoń i przylać mi porządnie po łapach :).

EDIT:

@down

Dołączona grafika

Nie będę zwalał na dysortografię i temu podobne, bo to dziecinne. Będę robił wszystko co w mojej mocy, by nie robić więcej żadnych baboli. Przysięga w stylu pinkie.

Dziękuję za cierpliwość i poświęcony czas (który na bank nie pójdzie na marne).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brae, Brae... I cóż ja z Tobą mam? Mam rage'a, bo nie stawiasz przecinków przed "że" - WSKAZUJĘ CI do-kła-dnie zdanie z błędem, a Ty nie poprawiasz... Nieładnie.

Lektura do poprawki - zarówno o przecinkach, jak i dialogach.

https://docs.google.com/document/d/1FjCvh7wR2Hjg0mPmvPWMez2yhJLUO5IC0USzy878UC0/edit - tak to powinno mniej więcej wyglądać.

Anyway, pozostaje Ci czekać na Żelka. Bo ja CHCĘ Ci dać szansę. Naprawdę. Tylko jedna uwaga: masz się, do siana, starać i próbować niwelować te błędy, które popełniasz. Uwierz, przyda Ci się to nie tylko tutaj, ale i na przyszłość.

Tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co, też spróbuje :P Doświadczenie: Nah, nie mam żadnego ;p Dlaczego Ty?: Chciałbym po prostu spróbować swoich sił, jako mg. Jeśli się nie uda trudno ;p Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Mam jeden taki swój świat. A skoro można je to czemu nie?:P A teraz opis. Nazywam go drugim światem, ponieważ jest jak nasz z tą różnica, że kucyki są na porządku dziennym tak jakby... były od początku świata Musisz chodzić do szkoły/roboty, żeby się uczyć/zarabiać na życie. Twój podopieczny też chodzi do szkoły/pracy. Z tą różnica, że ty jako człek chodzisz do normalnej szkoły dla ludzi, a on czy ona chodzi do szkoły dla kucyków, jest wiele zakładów pracy dla kuców, ale zawsze będzie więcej dla ludzi rzecz jasna. Powiem co nieco o robotach dla kucy. Klacz ma mało zawodów do wyboru jak na tą chwile. No chyba, że chce pracować na budowie, to prawie zawsze się znajdzie. Ogiery mają lepiej zawsze do budowy jakieś fabryki,magazynu się nadadzą. I to w sumie... wszystko co można powiedzieć... Aha... Sejm zostaje taki jaki jest. Wiec ludzie tylko glosują. Wady, zalety (swoje, oczywiście):< to w nawiasie ftw xD> Wady. - Interpunkcja. - Czasami lenistwo. - "Czasami" Rage Zalety. - Cały Czas siedzę na forum. - Czeste odpowiadanie w sesjach< można to nazwać spamem... xD> Kontakt (mail / gg / aqq / skype): 2596241 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Wstawał nowy dzień, Applejack przeciągnęła się, leniwie pochodząc do lustra. To był nowy mebel, świeżo od stolarza, posiadał liczne małe szufladki i wielkie lustro umieszczone po środku. - Hmm.. Juice... co mamy dzisiaj do roboty? - spytałam, czesząc włosy. Odpowiedzią była cisza, dziwna cisza, zważając na fakt, że Fruit była zawsze chętna do rozmowy. Praktycznie nie dało jej się przekonać, żeby się zamknęła. - No nic - wzruszyłam ramionami, zakładając gumki na włosy. " Pewnie śpi... śpioch jeden..." - pomyślałam, schodząc po schodach do kuchni. Wzięłam jakieś jedzenie z lodówki, to chyba była szarlotka... Czasami mam ich dość tylko jabłka, jabłka, jabłka. Ale dobra... wole jabłka niż wiśnie. - westchnęłam. Po czym, nałożyłam sobie kawałek ciasta. Pięć minut później, po załatwieniu wszystkich spraw w domu. Wyszłam do sadu. Podróż nie trwała długo, z racji tego, że sad mam pod nosem. Nagle poczułam, że coś na mnie spadło. To była Derpy... - Ugh... bardzo cie przepraszam Applejack... - powiedziała cicho, szara pegazica. "... To już, chyba piąty raz w tym tygodniu... No nic..." - mruknęłam sobie w myślach. - Nic się nie stało Derpy... Ale mogłabyś uważać, gdzie lecisz... - powiedziałam głośno, próbując się uśmiechnąć. Bezskutecznie... nie miałam dzisiaj humoru... - Jeszcze raz cie przepraszam, Applejack. - Mruknęła zezowata klacz z założona torbą na listy. Po czym odleciała. " Ostatnio co raz więcej, na mnie "wpada". Ciekawi mnie czy na każdego tak wlatuje..." ~ Nie wiem, Jack. Odprowadziłaś Bloomie do szkoły? - zapytała Fruit, która najwidoczniej się obudziła podczas "kolizji" " Och, witaj śpiochu..." - powiedziałam nieco pogardliwie. "I kiedy do siana będziesz mieć własne ciało? - spytałam zaciekawiona. " ~ O co ci chodzi Jack...? - odpowiedziała, nie wiedząc zbytnio o co chodzi. " Mówiłaś mi, że niedługo się odemnie "wyprowadzisz". A, szczerze mam cie dość..." - wymruczałam w myślach. ~ Oj tam, nie jest tak źle... " Oh... Naprawdę? - spytałam nieco ironicznym tonem. - Raz zostawiłaś w nocy Applebloom w EverFree, Innym razem Bloomie ci się zgubiła... Nie wspominając o pewnym incydencie, za który miałam cie chęć udusić... Plus Prawie każdego wnerwiasz... Z Twilight właśnie przez ciebie, nie mogę nadal spokojnie porozmawiać. Z Dash to samo... Fluttershy się mnie normalnie boi, a przez kogo? A no właśnie, przez ciebie." - powiedziałam bardzo poważnym tonem głosu. Reakcja była taka, jaka się spodziewałam... Juice rozpłakała się jak małe dziecko... Wiedziała, że będę jej to wypominać, ponieważ jeśli chodzi o siostrę to zawsze, będę się czepiać... A, o przyjaciół też zresztą. ~ Do... dobra... roz....rozumiem... już mn...mnie nie chce... chcesz w swoim życiu... - wychlipała. Niestety... nie mogłam być, aż taka surowa. Szczególnie dla tej osoby, która jest od tak dawna ze mną... " Dobra... już... uspokój się... przesadziłam... Nie to, żebym nie chciała ciebie w swoim życiu, ale bywasz czasami bardzo wkurzająca... - powiedziałam troskliwie, wycierając swoje prawe oko z łez, które należało do Juice. - Po prostu, postaraj się nie być taką irytująca klaczką. - dodałam. Dooobra starczy... Bo zaraz będzie tl:dr :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, po kolei.

Brae zarzuty mam takie: powtórzenia, nazwy własne klanów pisze się wielką literą, nie wiem czemu nie wciągnęło mnie, po prostu.

NIE

Matjas

Świat ciekawy, mimo że tylko jeden, jest przynajmniej oryginalnie, a nie każdy te gothic'i, warcraft'y i inne anime wciska.

Fakt piszesz bardzo chaotycznie ale jestem na TAK.

FFQ

Piszesz w porządku, ale jest mnóstwo osób która może prowadzić gry w tych światach, a i MG jest już sporo. Dlatego NIE. Po prostu robi się więcej MG niż graczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra miałem czas w ten weekend, zacząłem ff'a (nie opublikuję całości do czasu gdy nie będzie skończony, korekty też nie przechodził) więc wrzucam go jako historię własną... Nie wiem kiedy opublikuję całość ff'a, jak będę kończył to się za korektorem pokręcę, a narzazie to zwykła opowieść bez zakończenia.

Podanie

Mieszkam w niewielkiej wsi w okolicy Warszawy. Dni mijały podobnie, praca, pomoc bezdomnym, spotkania z przyjaciółmi i innymi bronies spanie, gdzie nie gdzie czynności były przerywane jedzeniem. Dni mijały, ja popadłem już w rutynę, pomoc potrzebującym nie przynosiła już ciepła w sercu, była to raczej pustka monotonii. Nie umiałem się cieszyć z chwil spędzanych z rodziną, z dziewczyną czy nawet z prostego uśmiechu. Z dnia na dzień czułem jak ucieka ze mnie radość życia, nadal widziałem cel ale stawałem się maszyną zaprogramowaną na bycie miłym.

Jest typowy wrześniowy dzień, dzieciaki sąsiadów na podwórku krzyczą, że nie chcą iść do szkoły, za oknem gwar podmiejskiego życia, korki i kosiarki. Do pracy na szczęście mam na 10 więc mogę przeczekać. Idę do łazienki umyć się, ogolić. Następny przystanek kuchnia, czas zrobić coś do jedzenia, zaglądam do lodówki a tu tylko jajka wędlina i cebula, „trzeba przyrządzić jajecznicę” – po czym natychmiast przystąpiłem do przygotowywania potrawy. Po zjedzeniu i ubraniu się miałem jeszcze masę czasu, więc włączyłem komputer aby przejrzeć to co każdy człowiek i każdy brony przegląda. Wiadomości, nic nowego, polska w kryzysie, premier nic nie robi a brat Ś.P Prezydenta Kaczyńskiego rozdrapuje stare rany smoleńska. Na portalu społecznościowym nic nowego, jakieś zaproszenia na imprezy, do grana znajomych i reklamy. Sprawdzając skrzynkę mailową moją uwagę zwrócił jeden list, nie była to ani reklama, ani wiadomość od znajomego, adres był ukryty, nie zważając na nic postanowiłem przeczytać. W treści wiadomości były zawarte słowa „Albercie w krótce odwiedzi cię ktoś niezwykły”, nie przejąłem się nimi specjalnie włączyłem stronę forum bronies. Jak z rana nic nowego nie było, jakieś posty z artami, komentarze do fanficków i informacje o kolejnym śląskim meecie. Spojrzałem na zegarek, była 9:30 czas wychodzić do pracy. Spakowałem plecak i wsiadłem na rower, pojechałem zwykłą trasą. Nie wyglądała ona zwyczajnie, po raz pierwszy widziałem w Polsce kacykową reklamę na bilbordzie. Była na niej Pinkie patrząca wprost na mnie. Zagapiłem się wpadając w latarnię, zebrałem się i szybko pojechałem dalej. Do pracy dotarłem jak zwykle 10 minut przed czasem. Zdążyłem się obmyć i przebrać gdy wchodzi do szatni szef z informacją „Dostajesz awans! Będziesz miał asystentkę, wychodzisz w teren!” Ucieszyła mnie ta informacja bo miałem już dość codziennego uganiania się z komputerami w firmie na przerwach, pomocy z kawą, tęskniłem do powietrza. Gdy kończyłem się przebierać powiedział „masz być gotowy jutro o 8:00, weź samochód. Dziś masz wolne tylko weź swoje rzeczy z biurka”. Ucieszyło mnie to jeszcze bardziej, w końcu kto by pogardził wolnym dniem.

Wróciłem do domu, zjadłem coś, przebrałem się i poszedłem do schroniska dla bezdomnych. Dzięki tym ludziom wiem, jak żyje miasto. Większość z nich to alkoholicy jednak było tam kilku byłych nauczycieli, profesorów czy zwykłych uczciwych ludzi których życie skarciło za bezmyślność. Starają się teraz wyjść na prostą, szukają pracy, pracują w wolontariacie czy po prostu nie dają się pokonać życiu.

Co dziś na obiad młody?” – z przekomarzaniem w głosie i z uśmiechem na twarzy, zapytał Stefan.

To co zwykle, zupa i ziemniaki - Odpowiedziałem uśmiechem, niestety tylko zewnętrznym szczery śmiech zginął we mnie kilka lat temu, gdy było to jeszcze dla mnie świeże. Wziął tacę i poszedł jeść. W porze obiadowej jeszcze kilku takich ludzi się przewinęło koło mnie, na co reakcja była ciągle ta sama, sztuczny uśmiech.

Gdy wyszedłem z jadłodajni poszedłem pochwalić się rodzicom, że zostałem awansowany. Wsiadłem w tramwaj i pojechałem, znowu ta dziwna reklama, z tym samym dziwnym tekstem z e-maila. Olałem to i skupiłem się na tym, jakby uczcić awans w gronie przyjaciół. Myślałem „zaproszę ich na weekend popijemy i ich zbronyfikuję”. Z marzeń i weekendzie wybudził mnie nagły rzut do przodu, tramwaj zahamował gwałtownie, motorniczy nie zauważył przystanku. Spojrzałem przez okno i to był mój przystanek. Przeciskałem się przez gąszcz ludzi do wyjścia, udało się, wyszedłem. Rozejrzałem się po okolicy, rzadko bywam u rodziców i nie znam tej okolicy za dobrze. Poszedłem w stronę sklepu, tam skręciłem w prawo i moim oczom ukazał się pięknie odmalowany blok. To ten, teraz tylko która klatka i mieszkanie. Jeżeli mnie pamięć nie myli to było mieszkanie numer 58, zaglądałem od klatki do klatki patrząc na listę numerków z nazwiskami. O trzecia klatka mieszkanie 58. Zadzwoniłem domofonem, drzwi się otworzyły. Wszedłem do mieszkania i ku mojemu zaskoczeniu rodzice nie byli sami, była tam też moja siostra, Klaudia, ze swoim narzeczonym Karolem. Biorą ślub, data ustalona na lipiec. Wszyscy się cieszyli z wyjątkiem mnie, moje życie towarzyskie było na niskim poziomie, trzymałem się jedynie bliskiej grupy przyjaciół i bronies. Na domiar złego dostałem zaproszenie z osobą towarzyszącą, podziękowałem za zaproszenie i sypnąłem krótko, „dostałem awans”. Mama zrobiła mi herbatę jednak nie miałem najmniejszej ochoty siedzieć w tym wesołym towarzystwie.

Wróciłem do domu, włączyłem LOL’a zagrałem dwa mecze, oba przegrane. „Tak bywa” pomyślałem. Wstałem od komputera, poszedłem cos zjeść. Zapomniałem, że rano nie było nic do jedzenia więc trzeba było wyjść do sklepu. Na szczęście sklep mam 400 metrów od domu. Poszedłem szybko bo wreszcie miałem czas dla siebie. Kupiłem jakieś czipsy, wędlinę, masło ser, chleb i coś do picia. Wychodząc ze sklepu znowu widziałem ta dziwną reklamę, tym razem było więcej informacji „Odwiedzi cię ktoś niezwykły gdy będziesz oglądał My Little Pony: Friendship is Magic”. Olałem to i beztrosko wróciłem do domu, akurat naszła zjadłem 2 kanapki, usiadłem do komputera i włączyłem swój ulubiony serial. Przez cały odcinek miałem wrażenie, że Pinkie coś od mojej osoby chce, zwracała się do mnie, tylko do mnie. Nie przejąłem się tym do czasu gdy, naszły mnie myśli o tej reklamie, tym e-mailu. Nie miałem siły, dzień był męczący, zasnąłem z jedną ręką na myszce a drugą w paczce czipsów. Nagle coś mnie obudziło, jakieś hałasy z kuchni. Tajemnicza kobieta była u mnie w domu, cały czas się smiała, podskakiwała.

-Kim jesteś? – zapytałem niepewnie ze strachem w głosie

- Nie wiesz? Głuptasku! Naprawdę mnie nie poznajesz? Dopiero co zasnąłeś przy serialu ze mną – miałem wrażenie, że ta kobieta się ze mnie naśmiewa, chce ze mnie zrobić kompletnego idiotę. W jej głosie było słychać swego rodzaju obłąkanie, radość nieustająca.

- Kim jesteś? – zapytałem zdenerwowany

- Ty naprawdę mnie nie poznajesz! Zapal światło!

Jak kazała tak zrobiłem, troszkę lekkomyślnie postąpiłem ale co zrobić… Światło zajaśniało i moim oczom ukazała się postać o różowych, przypominających watę cukrową, włosach. Miała tatuaż na udzie który przedstawiał 3 balony. Zaczynałem kojarzyć ale to co się chwile potem stało przekroczyło moje oczekiwania.

- Dalej mnie nie poznajesz? Spróbujmy tego… - wymówiła kilka dziwnych słow i nastąpiła niezwykła, wręcz magiczna rzecz. Z pięknej kobiety o poważnie kojarzących się cechami, zmieniła się w Pinkie Pie.

- To nie możliwe! Skąd? jak? Dlaczego ty? Dlaczego ja? – nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Było to czymś niezwykłym, niecodziennym, niemożliwym.

- Jutro mamy ciężki dzień, lepiej idźmy już spać młody! W końcu dostałeś awans i masz iść na ósmą do pracy.- mówiła stanowczo

- Ale skąd ty wiesz? – nie mogłem uwierzyć, nawet domyślać się skąd Pinkie tyle o mnie wiedziała, że niedawno dziś dostałem awans i jutro mam zmienione godziny pracy

- Dowiesz się jutro, gdzie mogłabym się położyć spać?

- proszę śpij u mnie na łóżku, ja się prześpię w salonie…

Bez zbędnego gadania położyliśmy się spać. Ona poszła na górę do mnie do pokoju, ja zostałem na dole w salonie, gdzie rozłożyłem sobie wersalkę. Wiele myśli kumulowało mi się w gowie, byłem tak zdziwiony, że zasnąłem dopiero po czwartej…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matjasie, normalnie to nabór odbywa się systemem z Mam Talent, czyli na trzy możliwe musisz posiąść przeważającą ilość głosów. Lecz wiedząc, że Kirara jest nieobecna, najwidoczniej by przejść potrzebujesz neutrala i pozytywa. Aczkolwiek nie ode mnie to zależy, to Niklas, Żelek i Kira o tym decydują. Lecz mimo wszystko póki jej nie ma, jakiś "zastępca" by się przydał.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra... nie za bardzo mam pomysł, jak to ruszyć dalej... Najchętniej to wszystkim bym dał szansę, ale wiecie... mielibyśmy chyba nadmiar MG, jak wspominał Żelek. Ech... właśnie dlatego planowałem trójpodział władzy w dziale, by uniknąć cięższych wyborów... Na razie to chyba muszą wciąć sprawy w swoje kopyta...

Więc z czterech zgłoszeń postanowiłem wybrać dwa... Wybór trudny dla mnie... Pewno nie fair dla tych, co odpadną... Nie wiem, się okaże...

Zatem: na MG chciałbym nominować... Braeburna i Matjasa.

A nabór tymczasem zamykam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Cóż... Może i ja spróbuję swoich sił. A co mi tam:

Doświadczenie:

Stworzyłem kilka prostych RPGów książkowych, brałem udział w kilku sesjach, grałem zarówno na PBFach, jak i sesjach domowych, zarówno jako gracz, jak i mistrz gry. Nie było tego wiele, ale wystarczająco, by jako tako orientować się w tych sprawach.

Dlaczego Ty?:

Hmm... Dlaczego ja? Jestem aktywnym użytkownikiem, mam sporo wolnego czasu, jak i całkiem sprawną wyobraźnię. Lubię działać i uwielbiam tego typu gry.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:

Hmm... Ostatnio pojawiła się propozycja własnego świata w podaniu. Też dysponuję czymś takim. Konkretnie jest to świat na podstawie książki, którą kiedyś pisałem, w dużym skrócie wygląda m.w. tak:

Kiedyś nie istniało nic, prócz krążącej w nicości energii, w końcu skupiła się ona w jednym miejscu, a z niej narodził się Azyrus. Stał się on istotą o nieograniczonej mocy. Rozejrzał się wokół i nie ujrzał nic, prócz nicości. Postanowił to zmienić. Stwarzał wspaniały świat warstwa za warstwą, wciąż był on jednak pustym miejscem. By zapełnić tą pustkę Azyrus stworzył człowieka. Istoty ludzkie z początku były nieśmiertelne, rozprzestrzeniały się jednak tak szybko, że bóg musiał coś zrobić. Ograniczył zatem ich życia, stali się istotami śmiertelnymi, a dla zmarłych powstał nieskończony świat pogrążony w nicości. Ludzie jednak, gdy odkryli śmiertelność zaczęli się wzajemnie mordować, wielu z nich ginęło przedwcześnie, co było niesprawiedliwe. Dlatego Azyrus stworzył trzeci świat, nazwany Światem Nadziei. Miejsce pełne różnych niebezpieczeństw, gdzie nie ma dnia i nocy ani ciepła czy chłodu. Zbudowany jest z tysięcy dryfujących wysp połączonych portalami, zaś jedynym źródłem światła są kule wirującej energii. Trafiają tu osoby, które zmarły przedwcześnie, zyskują tutaj szansę na odzyskanie swego żywota. Śmierć w Świecie Nadziei równoznaczna jest z przeniesieniem do nicości, jednak jak wspomniałem istnieje też sposób, by z tego miejsca wróć do grona żywych, niewielu jednak wie jak tego dokonać, jak i niewielu dostępuje tego zaszczytu. To właśnie w Świecie Nadziei rozgrywa się cała akcja. Dodam jeszcze, że istoty, które tu trafiają na początku tracą pamięć, stopniowo odzyskują wspomnienia.

Nie dbałem za bardzo o dopracowanie tego tekstu, gdyż ma on na celu jedynie przedstawienie świata. Jeśli pojawią się osoby zainteresowane dokładniej się na ten temat rozpiszę. (Jak pewnie wielu z was zauważyło historię świata inspirowałem dość mocno religią i mitologią, jednak tylko historia świata była nimi inspirowana).

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Wady:

- Jestem trochę roztrzepany, zdarza mi się coś źle zrozumieć, jednak raczej żadko.

- Lubię utrudniać życie graczom, stawiam raczej wysoki poziom trudności, nie dla każdego jest to wada, ale jednak.

- Kiepsko u mnie z interpunkcją, mogą też pojawić się literówki.

- Wolno piszę posty.

- Lekko odpychają mnie zbyt długie teksty.

Zalety:

+ Wydaje mi się, że całkiem bogata wyobraźnia.

+ Jako tako potrafię pisać i budować klimat.

+ Dużo czasu, zwłaszcza w nocy.

+ Bardzo lubię takie gry, więc możecie liczyć na zaangażowanie.

+ Całkiem sporo korzystam z BB-codes i staram się pisać przejrzyście.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Mail: [email protected]

GG: 26200566

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Tutaj przepiszę wstęp do książki, którą niedawno zacząłem:

Moje oczy się zamykają... To chyba ta chwila, chyba już nigdy więcej ich nie otworzę. W takich momentach wszystkie wspomnienia powracają, przypominamy sobie każdą chwilę naszego życia, czy smutną, czy radosną... Po prostu każdą. Ehh... Niewiele mam do wspominania. Krótkie było to moje życie. Krótkie, lecz wspaniałe. Nigdy nie byłem sam, nigdy też szczególnie nie cierpiałem... Jak każdy popełniłem kilka błędów, które chciałbym naprawić. Jak każdy doświadczyłem zarówno sytuacji przyjemnych, jak i bolesnych, i jak każdy chciałbym niektóre z nich przeżyć na nowo. Niestety czasu cofnąć się nie da, nie można wymazać popełnionych już błędów, nie można też rozkoszować się dwukrotnie jedną, miłą chwilą. Dlatego życie każdego z nas powinno być dobrze zaplanowane, by w chwili śmierci niczego nie żałować, by móc odejść w spokoju.

* * *

Stepy... Pustkowie... Ścieżka, a na niej pięciu ludzi. Trzech mężczyzn i dwie kobiety. Krok za krokiem prą przed siebie. Są głodni, zmęczeni, ale nie zniechęceni. Dokąd zmierzają? Po co tam idą? Na te pytania ciężko w tej chwili odpowiedzieć. Jedno jest jednak pewne: są bardzo zdeterminowani, by dotrzeć do celu.

Słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, niebawem będą musieli znaleźć schronienie, odpocząć, przeczekać mroźną noc i znów wyruszyć o świcie...

Wiem że krótko i trochę urwane, ale mam nadzieję że wystarczy do oceny.

Cóż... To chyba tyle, w razie czego mogę jeszcze coś doprawić, czekam na odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz sobie śmierć... ;)

KU CHWALE OJCZYZNY!!!

Doświadczenie:

Jeszcze dość niedawno było ono zerowe, jednak od kilku miesięcy wielokrotnie organizuję kumplom sesje w najróżniejszych uniwersach. Nie wiem, jaki poziom one reprezentują, aczkolwiek wystarczający, by uszczęśliwić dość oczytanych fanów fantasy.

Dlaczego Ty?

A dlaczego nie ja? Angażuję się w sprawy forum i absolutnie nie szkoda mi na nie czasu.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?

- Świat Dysku

- Gwiezdne Wojny

- Uniwersum tolkienowskie (Władca Pierścieni i takie sprawy)

- Mogę także poprowadzić sesję w alternatywnym świecie, który powstał w mojej szalonej łepetynie. Ostrzegam. Chaos i nonsens mogą sięgać absolutnego zenitu... Tam zdarzyć się może niemal wszystko (łącznie z pożarciem przez Wielkiego Różowego Słonia z serem na głowie).

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Wady:

- Bywa, że mam dość sporo na głowie i trudno mi się wyrobić ze wszystkim na czas.

- Lubię dość absurdalny humor (ci, co widzieli moje standardowe powitanie w shoucie, wiedzą co mam na myśli).

- Bywam dość chaotyczny i trudny do ogarnięcia.

- Zdarza się, iż popełniam różnego rodzaju buble interpunkcyjne.

No, to byłoby chyba na tyle. :P

Zalety:

+ Posiadam bujną wyobraźnię.

+ Byłem swego czasu laureatem konkursu humanistycznego. :P

+ Nie mam skłonności do rule34 i innych delikatnie mówiąc mocno kontrowersyjnych rzeczy.

+ Mam poczucie humoru.

+ Dobrze odnajduję się w różnych realiach.

+ Jestem oczytany.

+ Staram się sumiennie spełniać swoje obowiązki.

+ Umiem jako tako budować napięcie w opowiadaniu.

+ Wyrażam chęć współpracy z graczami.

+ Dysponuję stosunkowo bogatym słownictwem.

+ Gdy coś już rozpoczynam zawsze to kończę.

+ Nie spamuję wszędzie Braeburnem (pozdrawiam serdecznie brata :P ).

Jeszcze coś by się pewnie znalazło. :P

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

Mail: [email protected]

GG: 31661084

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Uznałem, że nie będę wyciągał żadnego z moich starych opowiadań i postanowiłem w tej właśnie chwili stworzyć coś spontanicznego. Sam za bardzo nie znam przebiegu tej historii i może to wyglądać, niczym jakiś losowy fragment rozdziału. :P

___________________________________________

Skrępowany i przytłoczony Landers kroczył niechętnie, prowadzony przez dwóch strażników. Miał przeczucie, jak gdyby wszystko zmierzało ku końcowi. Ciemnymi korytarzami zmierzali do pokoju barona Starwisa. Wolał nie myśleć, jaka kara będzie go czekać za liczne przewinienia i konflikty z władzami.

Wreszcie dotarli do właściwego pokoju. Zapukali. Nic. Zero odzewu... Kilkukrotnie ponawiali starania. Bez skutku. Wreszcie zirytowany strażnik wyważył drzwi. To, co zobaczyli było bodajże ostatnim, czego się spodziewali. Starwis spał. Chrapał jak gryzoń. I bynajmniej nie zapowiadało się na to, żeby miał się przebudzić.

- Rader, co robimy?

- Stisk, co się będziemy cackać! Bierz to wiadro. Nie będzie cwaniak się obijał, kiedy my harujemy jak woły. Ja będę pilnował tego rebelianta.

Stiks wylał całą wodę na barona. Ten natychmiast się obudził i wrzasnął opętańczym głosem niczym Ian Gillan w ,,Child in time"...

- Aaaaaaaaa!!! Co mnie budzisz moczymordo?! Jeszcze raz choćby o czymś takim pomyślisz, a będziesz wyjmował z dupska sztylet! Czego tu?!

- Przyprowadziliśmy Landersa.

- Wybornie. - Baron zatarł swe plugawe łapska. - Dobra robota. Teraz zostawcie nas sam na sam. Ale najpierw go rozwiążcie.

Sługusy pokornie wykonały rozkazy szychy.

- Witaj przyjacielu. - Orzekł Strawis z parszywym uśmiechem na twarzy.

- Przyjacielu? - Landers nie krył zdziwienia. Nigdy nie żywili do siebie najmniejszej sympatii. - Co knujesz? Dlaczego mnie nie zabijesz?

- Zabijać? - Baron splunął na posadzkę. - To takie pospolite... Nie mam zamiaru popadać w rutynę. Zdaję się, że dobrze wiesz, co to jest? - Wskazał na leżący na stole tajemniczy, szmaragdowy amulet.

- Po co ci to wiedzieć? Skąd to wziąłeś?!

- No wiesz... Zdaje się, że moli najemnicy zabrali to jakiemuś z moich więźniów... A! Zdaję się, że właśnie tobie. Bodajże miało to miejsce w ósmą Noc Jaszczura. Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. No chyba, że życie ci zbrzydło. A tego oczywiście nie mogę wykluczyć...

- Jaką propozycję? - Zapytał się podejrzliwie Landers. - Nie chcę mięć nic wspólnego z twoimi brudnymi interesami!

- Bawi mnie to... Zapewniam cię, nie będzie to nic uwłaczającego twemu honorowi. Jak do tej pory proszę cię tylko o informację.

Niech będzie. Powiem powiem ci, że ten pojedynczy amulet ma wartość nie większą niż pięć rarnów cerstańskich. Dopiero, gdy zbierze się wszystkie siedem można osiągnąć wiele... Dodatkowo...

- Chrzanić! - Przerwał wyraźnie zniecierpliwiony Strawis. - Wiesz dobrze, że doskonale wiem, czym jest ta błyskotka! Mam dla ciebie zadanie: musisz odnaleźć pozostałe amulety. Obiecuję, nie będziesz osamotniony. Zezwalam na to, byś wybrał dwóch innych więźniów jako towarzyszy.

- A co otrzymam w zamian?

- Święty spokój i brak ingerencji w twe działania. Możesz dalej być tym swoim frajerskim ,,wyzwolicielem ludu”. Warto dodać, że zupełnie mnie nie odchodzi mnie jakimi metodami osiągniesz cel. Chcę tylko tych artefaktów!!! Oferuję także najlepsze, tantalskie uzbrojenie. Umowa stoi?

- Chyba nie mam innego wyjścia... - Powiedział Landers. I dodał w myślach: ,,Jak ja nisko upadłem... Sprzymierzać się z tym nikczemnikiem?! W co ja się wpakowałem?"

- Służba! Przynieśta piwsko. Suszy mnie niemiłosiernie! - Wybełkotał baron.

Jak się okazało faktycznie nie miał pojęcia, w co się wpakował...

Jeśli długość opowiadania nie spełnia wymogów unijnych, nie widzę przeszkód, mogę je wydłużyć. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprobować mozna... i tak niemam co robić Doświadczenie : małe kilka RPG Dlaczego Ty?: chciałbym sprawdzić sie w byciu mistrzem gier Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: jesli chodzi o swiaty gier to Halo Resident Evil oraz moj wlasny swiat ktory narazie siedzi tylko w "moim mozgu " ZALETY: - duża ilość czasu - umiem sie łatwo dogadać - wymyślam historie( do RP w grach) dla kolegów - nie chce konfliktow ale jesli jednak sie zdarzy sprubuje jak najszybciej załągodzic sprawe - ponosze pełną odpowiedzialność za swoje błedy - chyba "Zabawny"(przez to ze gadam bez sensu) Wady: - mam dni ze wogóle nie ogarniam - duża ilosć błedów ortograficznych (ale przewarznie wiadomo oco mi chodzi ) - lenistwo - czasami palne coś obrazliwego ale rzadko Kontakt (mail / gg / aqq / skype): GG: 13379305 skype: wystarczy wpisac E-mail : [email protected] Przykładowe WŁASNE opowiadanie: operacja "ostatni poniedziałek " (NX)- nickolas (DiX)-dixon (rock)-rocky (Jo)-john Nickolas otwiera oczy i budzi sie w samochodzie wojskowym z kilkoma zołnierzami, rock: ej dixon patrz oburził sie. jo:hehe spiąca królewna. DiX: daj mu spokoj john . samochod zatrzymuje sie.. DiX: dobra chłopaki wysiadka. zołnierze wysiadają z auta poczym słyszą wybuch . rock: o w morde już sie zaczeło , myślałęm ze bedziemy mieli chwilke na przygotowanie (john przerwał rockiemu) kogut myślał o niedzieli a w sobote mu łeb ucieli (walka rozpoczyna sie ) DiX: hej NiX sproboj ich z flanki osłaniamy cie. NX:dobra ,ide (nickolas sprintem biegnie za kolejną osłone i przedostaje sie na pozycje by moc zaatakować wroga z flanki i otwiera ogień) (wrogowie się wycofuja ponosząc straty ) DiX: dobra robota chłopaki ... NiX ty też dobrze sie spisałeś . NX:dzieki szefie DiX kontynuuje: dobra teraz czekamy tu na wsparcie (zapada zmrok ) rock: ej chlopaki wsparcie tu jest.. jo: dobra no to jakie mamy rozkazy??.. major castro: najpierw my odwracamy ich uwage atakojąc tu(pokazuje na plac koscioła) a wy zajdziecie ich od strony cmentarza lecz zanim to zrobimy musicie po cichu wyeliminować patrole . diX :sie zrobi szefie , dobra alfa ruszamy NiX ty idzesz z rockiem rock: taa znowu zołtodziobow mi..(patrzy na nickolasa)... bez urazy mlody . Dix :nie marudz tylko idz . (odział rusza ) (po wyeliminowaniu patroli alfa rusza na głowny cel) (nickolas otwiera drzwi zabijając straznika i mowi :czysto) Dix:dobra uwazajcie na innych straznikow jak was zauwazą to robimy rozrube i spadamy.. ALFA: tak jest , sir (atak frontowy odziału bravo i delta rozpoczął sie ) (alfa rozproszyła sie po kosciele P.S bo to był duzy koscioł ) (nickolas zaatakował straznika wbił mu nóz w szyje usmiercając cel lecz zobaczył go drugi) NX: no dajesz *prowokując przeciwnika* ( straznik zamachnął nożem lecz chybił) (NiX chcąc wykorzystac okazje szybko zaatakował cel lecz także chybił) (niestety drugi atak straznika był celny nix upuscił broń i zawył z bulu) straznik:haha i co myslałęś ze sobie poradzisz sam jeden na mnie ... *smiech* . NX: ja nie ale on tak .. (rock pojawia sie znikąd i uderza straznika) rock : nikt nie bedzie bezkarnie atakował młodego!! (rock wyjmuje strzelbe i strzela w glowe straznikowi) rock: oj niki niki .... *pomaga wstac nixowi* bardzo boli?? nx: troche.. rock: dasz rade nx: jasne.. dalej idzemy.. (druzyna spotyka sie na 3 pietrze koscioła ) DiX: o kurcze nick dobrze sie czujesz - taaa nic mi nie jest * (radio):*smiech* mam dla was dwie wiadomosci dobrą i zła : dobra to taka ze was pogrzeb bedzie tanii a zła że jest wlasnie teraz ........ *CDN w pełnej wersjii opowiadania o "ostatnim poniedziałku * przepraszam za błedy jesli historia jest za krotka/nie moze być / za duzo błedow przepraszam sprubuje poprawic

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Dwa lata temu miałem swój pierwszy kontakt z sesją RPG. Nieco później przyszła pora na PBF. Zawsze szarym, zwykłym graczem, jako mistrza gry jakoś nigdy sobie siebie nie wyobrażałem.

Dlaczego Ty?: Co tu dużo pisać? Chciałbym się sprawdzić w roli MG. No i najważniejsze - na chwilę obecną mam tony wolnego czasu, jak i chęci. ^-^

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: - Mass Effect.

- Trylogia Czarnego Maga, ewentualnie prolog - Uczennica Maga.

- Seria "Dziedzictwo".

- League of legends. ;o

- Harry Potter. ;o

- No i mój własny, kucykowy świat, który pozostanie Wam nieznany aż do opublikowania mojego fanfica, nad którym obecnie pracuję.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety:

- Myślę, że mam jako takie poczucie humoru.

- Zazwyczaj mam aż nadmiar czasu.

- Nie mam problemów z ortografią.

Wady:

- Bywam nieco zbyt nerwowy.

- Miewam niebezpieczne napady chamskości. ;o

- Jestem leniwy, przez może się zdarzyć, że przez jakiś czas nie odpiszę w sesji - ot tak, bo mi się nie chce. :3

- Myślę, że uśmiercanie postaci graczy za jeden głupi błąd będzie moim ulubionym zajęciem.

- Cóż... Mam zamiłowanie do brutalności.

- Nie szczędzę sobie przekleństw, jeżeli widzę, że gdzieś będzie pasowało jakieś "mięsne" słówko. Oczywiście potrafię zachować umiar. :3

- Zdarza mi się popełniać błędy interpunkcyjne.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype): [email protected]

gg: 40216462

No i oczywiście PW na forum. :3

Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Golthar z trudem podniósł z ziemi swe ciężkie, krasnoludzkie ciało, podpierając się zakrwawionym toporem bojowym. Widział i słyszał biegnące ku niemu, niewyraźne postacie. Nie mógł się przyjrzeć ich twarzom, nadal dzielił go od nich spory dystans. Lecz nawet jeśli stali by metr przed nim, w niczym by mu to nie pomogło. Jego oczy odmawiały mu posłuszeństwa, zamieniając świat w kaskadę rozmazanych barw. Jednak chciał umrzeć z honorem. Uniósł w powietrze swą śmiercionośną broń, gotów do walki na śmierć i życie. Jednak ciężar żelastwa był zbyt wielki dla jego obolałych, zmęczonych mięśni. Upadł na ziemię, w ostatniej chwili podpierając się rękoma, ażeby ochronić swą twarz przed zderzeniem. Czekał na swój koniec. Nie zamykał oczu, wpatrywał się w błyszczący przedmiot przed jego oczyma. Zamrugał kilkukrotnie, gdy jego wzrok zaczął się wyostrzać. Nie minęła minuta, gdy mógł już szczegółowo opisać leżący pod nim, srebrny sztylet. Przekręcił głowę w bok, ażeby zobaczyć resztę otaczającego go świata. Wokół widział morze martwych ciał. Trupy dzielnych mężczyzn, którzy już nigdy nie wrócą do swych rodzin. Trupy elfów, które już nigdy nie wrócą do swego bajecznego lasu, ażeby wyśpiewywać pieśni o legendarnych bohaterach. Trupy krasnoludów, których języki już nigdy nie miały zasmakować żadnego trunku. Golthar dopiero teraz mógł poczuć ból promieniujący z jego piersi. Krew ściekającą po jego ciele, łaskoczącą go delikatnie. Kroki pędzącej ku niemu grupki osób stały się na tyle głośne, że było pewne, że znajdowali się już zaledwie kilka metrów od niego. Zamknął oczy, gotów na śmierć. Nie bał się jej, wręcz przyjął by ją z radością po tych wszystkich mękach, których doznał. Pragnąc wiecznego odpoczynku wśród swych przodków, z radością rzuciłby się w jej objęcia. Jednak nie doczekał się tego. Poczuł, jak silne ręce chwytają go na ramiona i kładą na noszach. Otworzył oczy i spojrzał na twarze otaczających go ludzi.

- Wygraliśmy? - jedynie to słowo zdołał wykrztusić ze swego obolałego gardła.

- Niech kapitan oddycha spokojnie i nic nie mówi. - otrzymał w odpowiedzi od wysokiego, ubranego w szatę maga człowieka.

- Wygraliśmy?! - powtórzył pytanie, tym razem bardziej stanowczym tonem.

- Ech... Tak, wygraliśmy. A teraz proszę odpoczywać. - dopiero to zdanie usatysfakcjonowało krasnoluda. Wyłożył się wygodniej i zaczął rozmyślać. Cała ta wojna była z góry przegrana... A oni zwyciężyli. Byli bohaterami, o których śpiewać się będzie w elfickich pieśniach. Serce Golthara wypełnione było euforią... I zmęczeniem. Odpocznie, a następnie pójdzie złożyć raport królowi Krothgarowi. Zamknął oczy i pozwolił swym myślom się rozpłynąć. Zasnął.

Wiem, że opowiadanie jest napisane w dziwnym stylu, jednak wszystko było zamierzone. ^-^

Chyba, że mowa o jakichś poważniejszych błędach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też się rzucę na żer...

Doświadczenie: Niewielkie (Gimnazjum - prowadziłem kilka przygód Wiedźmina, ale była to jakość gimnazjalna, później zdarzyło mi się prowadzić Monastyr, ale dalej czegoś brakowało).

Dlaczego ja? : Zawsze chciałem coś poprowadzić, co by trwało dużej niż jedna / dwa posiedzenia.

Inne realia: - Kiedyś pracowałem nad własnym settingiem fantasy

- Coś gatunku urban-fantasy

- Coś straszliwie szalonego (przepaki w obliczu końca świata)

Zalety:

- raczej skrupulatny

- do rzeczy podchodzę raczej serio

- nietypowe pomysły / nietypowy lore

- na forum jestem codziennie (nie narzekam na brak czasu)

- jestem całkiem miły (nie lubię zabijać postaci graczy, bo sam nie lubię by moje postacie zabijano :-D)

Wady:

- bardzo często słomiany zapał (co może być też powodowane tym, że część rzeczy robiłem po prostu do szuflady).

- jest Gramatyka be be (przez co plus dla graczy, bo nie będę karał za złą gramatykę i mniej rażące błędy interpunkcyjne i ortograficzne).

- częstokroć czerpię z głębokich inspiracji (jak ktoś wie czym się inspiruję, może skutecznie uprzykrzyć mi mistrzowanie, albo po prostu się zanudzić)

- czasem podchodzę do rzeczy zbyt serio (nie lubię być trollowany)

- Myśl w myśli która jest myślą - czasem czytając moje wywody można dostrzec wielokrotne, zagnieżdżające się nawiasy, ale nie martwcie się bo staram się tego unikać (zazwyczaj)

Przykładowe Opowiadanko:

Tutaj wrzucę kawałek FiM-owego Fanfica, który kiedyś zacząłem pisać. Jest to opowiadanie typu "co by było gdyby"

Czyli, co by było gdyby w odcinku „Putting your hoof down” Fluttershy nie ocknęła ze swojej wściekłości nagle jakby Deus ex machina ją strzeliła w wątek.

Have fun!

Fluttershy przeszła samą siebie. Pinkie i Rarity miały łzy w oczach.

- Nie mogę uwierzyć w co ciebie zamienił ten potwór Iron Will. – Wykrzyczała Rarity łamiącym się głosem.

Po czym odwróciła się i uciekła w stronę Ponyville.

- Zadzwoń kiedy Nowa Fluttershy sobie pójdzie – Powiedziała Pinkie przystawiając kopyto do ucha po czym dołączyła się w ucieczce do Rarity.

- Iron Will nie jest potworem! On jest MINOTAUREM! – Wrzeszczała Fluttershy do uciekających kucyków.

To spotkanie bardzo rozzłościło Fluttershy i zupełnie odechciało jej się odwiedzić Ponyville. Postanowiła powrócić do swojej chatki.

Wewnątrz czekały na nią zwierzątka, którymi się opiekowała. Najwyraźniej na coś czekały. Fluttershy wzięła i nasypała im trochę karmy. Żadne ze zwierząt nie odważyło się błagać o więcej. Żadne poza Króliczkiem Angelem, który rzucił miską w stronę Fluttershy.

- Słuchaj Angel. – Powiedziała Fluttershy z wściekłością – Już nigdy… Nie… pozwolę... Żeby jakikolwiek kucyk… Albo inne stworzenie… Traktowało… Mnie… Jak… Popychadło! – Każde słowo było wręcz wykrzyczane przez Fluttershy i za każdym akcentem robiła krok w stronę królika Angela, który reagował na to dwoma krokami w tył, by w końcu zatrzymała się kilka centymetrów od jego twarzy. – Więc jak ci nie smakuje, to nie będziesz jadł w ogóle – dokończyła.

Angel przełknął ślinę.

Fluttershy oddaliła się od królika i ruszyła w kierunku toaletki gdzie wzięła materiały do treningu asertywności udostępnione jej przez Iron Willa, które poszła studiować.

Nie minął nawet kwadrans od kiedy Fluttershy wróciła do swojej chatki. Kiedy, ktoś zapukał do jej drzwi. Fluttershy pognała by otworzyć drzwi, za którymi znajdowała się Twilight.

- O! Hej Twilight. – Powiedziała Fluttershy swoim miłym głosem – Co cię do mnie sprowadza.

- Wybacz, że się zapytam, ale widziałam zwierzęta uciekające z twojej chatki i wydało mi się to bardzo dziwne – Odpowiedziała Twilight.

Fluttershy rozejrzała się po swojej chatce i spostrzegła brak kilku zwierząt.

- Najwyraźniej nie spodobały się im Nowe Zasady.

- A jakie to Nowe Zasady? – Zapytała zaintrygowana Twilight

- Nikt NIE traktuje Nowej Fluttershy jak wycieraczkę – Odparła twardo, wręcz krzycząc.

- Ok… – Twilight przetarła sobie ucho – Właściwie to właśnie „Nowa Fluttershy” mnie tutaj sprowadziła. Widzisz spotkałam Pinkie i Rarity, obie były dosyć wstrząśnięte po spotkaniu z tobą.

- I co powiedziały? – Odparła rozeźlona Fluttershy – Że chciałby, żebym znowu była popychadłem.

- Nie! One Powiedziały, że potraktowałaś je bardzo niemiło.

- Ich wina! One chciały żeby Stara Fluttershy wróciła. Chciały, żebym znowu była wycieraczką. Więc ustawiłam je na ich miejscu.

- Nic nie mówiły o powrocie „Starej Fluttershy”, a ty nie powinnaś ich tak traktować, „Stara Fluttershy” z pewnością nie doprowadziłaby swoich przyjaciół do płaczu.

- Twilight ty jesteś po ich stronie – Odparła Fluttershy ostrożnie – Ty też chcesz by „Stara Fluttershy” wróciła – skończyła z irytacją w głosie.

- Po tym co zaprezentowała „Nowa”, tak… O wiele bardziej wolę „Starą”.

- No to twoja strata. Ponieważ Stara Fluttershy już nie wróci.

- Nie o to chodzi. „Stara” była najbardziej życzliwą klaczą w całym Ponyville.

- Chciałaś powiedzieć największym popychadłem w Ponyville. Nikt mnie nie szanował nawet Pinky, Rarity i… i Ty.

- Oj! Fluttershy przecież jesteśmy przyjaciółmi

- Przyjaciele! Przyjaciele by zaakceptowali zmiany w ich przyjaciołach! Teraz zejdź mi z oczu.

- Oh Fluttershy.

- Wynoś się!

Twilight poczuła, że nic nie wskóra, a Fluttershy już była wściekła, do tego co już dokonała kilku aktów przemocy w przeszłości, przez co lepiej było nie rezykować. Odwróciła się, po czym ruszyła w kierunku Ponyville. Na odchodnym rzuciła jeszcze ze smutkiem w głosie.

- Rolą przyjaciół jest też powiedzieć kiedy ich przyjaciel zbłądzi. Jak kiedyś dojdziesz do siebie to wiesz gdzie mnie szukać.

Tego już było zbyt wiele. Fluttershy już do końca dnia nie miała zamiaru wychodzić z chatki. Nie to, że ktoś ją niepokoił. Przynajmniej do rana następnego dnia…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już kiedyś mówiłem, że jeszcze tu wrócę.

A ja nie rzucam słów na wiatr.

Doświadczenie: 6 lat sesji. Dużo książek. Dużo gier. Dużo ogarniętych systemów RPG.

Dlaczego Ty?: Bo lubię prowadzić lub grać w sesje RPG. Podoba mi się to forum i chciałbym zrobić coś fajnego dla innych użytkowników, a nie tylko spamić SB.

Mogę w zasadzie codziennie pisać, mam sporo czasu i chęci.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: No tutaj to się rozpiszę. Może Was tym przekonam :)

Każda wersja Equestrii. Ludzie w Equestrii, stara Equestria, Equestria w przyszłości, wszystkie Equestrie. Innymi słowy do przedyskutowania.

"Conan" - Kim zostaniesz? Złodziejem z Argos, dzikim berserkerem z Hyperborei, czy może groźnym wojownikiem z Cymerii? Wybór należy do ciebie! Wstąp do brutalnego świata Hyborii i odnajdź zaginione skarby lub odkryj mroczne sekrety, o których wszyscy zapomnieli.

"Star Wars" - Ścigacze unoszące się nad ziemią, bitwy gwiezdne, laserowa broń, do tego można być żołnierzem, albo rebeliantem. Niektórzy zostają Jedi jeśli mają smykałkę do poruszania rzeczy siłą woli. W każdym razie, co jeszcze potrzebne jest do szczęścia?

"Deus Ex" - Przyszłość. Ludzkość została drastycznie podzielona, na obrzydliwie bogatych i na tych żyjących na krawędzi ubóstwa. Ulice są pełne punków i żebraków. Wielkie korporacje praktycznie posiadają większą władze od rządu. Wielką kontrowersje wywołują różnego rodzaju wszczepy, które pomagają ludziom żyć, czasem nawet ratując im życie. Lecz nie jest to takie proste z powodu konieczności podawania neuropozyny, substancji rozkazującej organizmowi traktować wszczepy, niczym własne organy czy kończyny.

Oczywiście cena neuropozyny nie każdemu odpowiada...

"Ballada o wikingach" - Droga do Valhalli nie jest łatwa. Musisz najpierw udowodnić, żeś godny, aby zasiąść wśród bogów. Pokaż na co cię stać i wyrusz na wyprawę pełną niebezpieczeństw i adrenaliny. Staw czoła straszliwym potworom, odnajdź ukryte skarby Midgardu i wypij wraz z przyjaciółmi cały alkohol, jaki znajdziecie po drodze.

Sesja dość ściśle związana z mitologią Nordów.

"Mass Effect" - Komandor Sheppard... Każdy o nim słyszał. Od paru lat jego bohaterskie działania inspirują ludzi, aby wstąpić do wojsk przymierza i walczyć za ludzkość.

Oczywiście dla niektórych ważniejsze od przetrwania ludzkości są pieniądze.

Inni wolą zwyczajnie zdobyć uznanie poprzez walkę.

Są też tacy, dla których ważna jest tylko jedna rasa, ich własna...

Więc kim chcesz zostać?

- Odważnym człowiekiem?

- Żądnym krwi Kroganinem?

- Sprawiedliwym Turianinem?

- Pomysłowym Quarianem?

- Bystrym Salarianinem

- Mądrą Asari

Wybierz mądrze i pamiętaj... Galaktyka Cię potrzebuje!

"Terrahypt" - Ciekawe uniwersum, natrafiłem na nie całkiem przypadkiem i od razu przypadło mi do gustu. Aby było jeszcze lepsze, zmodyfikowałem je trochę po swojemu.

Świat wygląda tak, że była sobie planeta, jakieś 30 razy większa od ziemi. Chroniła ją istota zwana "Arią". Według niektórych była aniołem, inni mówili, że to kosmitka z zaawansowaną technologią. W każdym razie, pewnego dnia ogromny obiekt postanowił sobie uderzyć w planetę. Aria poświęciła się, aby ograniczyć zniszczenia. Zrobiła co mogła, ale planeta i tak rozpadła się na wiele części. Jeden z takich kawałków długo dryfował, aż w końcu trafił do innej galaktyki. Co ciekawe dzięki poświęceniu obrończyni, na tym odłamie przeżyło trochę ludzi. Stworzyli oni dwa wielkie silniki po jednej stronie "wyspy kosmicznej" i zanim nastąpiło wyziębienie obszaru pozwolili, aby małe słońce wpadło na ich orbitę.

Tak właśnie powstał Terrahypt - "pęknięta planeta". Do tego dochodzą kosmici, którzy zamieszkiwali tą galaktykę. Jest ich pełno i taaak będziecie mogli nimi zagrać jeśli chcecie.

Szczegółowo opiszę świat jeśli zostanę gm i kogoś zainteresuje temat.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Wady:

- Na serio nie wiem co tu wpisać... To jest wada?

- Niektórym może nie odpowiadać moje poczucie humoru.

- Lenistwo, tak to na pewno wada. Ale sesja to przyjemność, więc to chyba nie robi różnicy?

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

E-mail - [email protected]

gg - 25812919

Zalety:

- Za dużo tego by wszystko wymienić :D

- Inteligencja

- Duże doświadczenie

- Poczucie humoru (przynajmniej moim zdaniem)

- Skromność

- Wyobraźnia

- Dobry kontakt z istotami myślącymi

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Zbliżał się wieczór. Na bezchmurnym niebie, nikły już ostatnie promyki słońca.

Przed małą drewniana chatką, dwa małe pegazy bawiły się w "berka" ganiając się nawzajem w powietrzu. Jak na tak małe źrebaki, całkiem nieźle latały.

Co jakiś czas, w okienku domku pojawiał się starszy ciemnoniebieski pegaz i patrzył co robią maluchy. Po czym wracał do środka i siadał przed kominkiem na fotelu bujanym.

Wnętrze miało bardzo przyjemną atmosferę.

Można było wyróżnić każdy, charakterystyczny aspekt mieszkania.

Pierwszy znajdował się na ścianie w której były drzwi. Półki wypełnione żywnością i lekarstwami. Innymi słowy znajduje się tu wszystko zdatne do spożycia.

Drugi był po prawej stronie gdy wchodziło się do mieszkania. Tutaj przyklejone były przeróżne plany i projekty dziwnych machinerii.

Na drewnianej powierzchni po lewo, wisiał jeden wielki obraz, przedstawiający biała klacz pegaz o błękitnych, wielkich oczach. Wyglądało już na dosyć starą, lecz miała na twarzy lekki uśmiech.

Ostatnia ściana, naprzeciw drzwi była najbardziej imponująca. Kominek jako jedyny element w domu, był wykonany z marmuru. Robił wrażenie...

Oprócz interesującego materiału, wisiała nad nim złota zbroja Centuriona gwardii Celestii. Po za tym cała ta ściana była ozdobiona przeróżnym trofeami typu: porożami zwierząt, parę broni białych, wiele odznaczeń i gdzie nie gdzie nawet różnokolorowe klejnoty.

Właśnie przed tym kominkiem na bujanym fotelu siedział stary pegaz, prawe oko miał całkowicie białe a jego grzywa na starość mocno się przerzedziła, ale mimo to nie utraciła swej granatowej barwy.

Zacisze spokojnego mieszkanka zostało nagle przerwane, przez niespodziewane wpadnięcie dwóch źrebiąt. Staruszek aż podskoczył.

- Dziadku, opowiedz nam historie jak byłeś w wojsku! - Zakrzyknął mały pegaz. Jego towarzyszka usiadła obok i spoglądała błagalnymi oczyma.

Starzec wyrównał oddech, przymknął oczy i rzekł. - W porządku, ale zaraz po tym pójdziecie grzecznie spać.

- Taaak! -Zakrzyknęły, po czym usiadły przed nim na ziemi.

Stary odchrząknął, uniósł głowę do góry i rozejrzał się po mieszkaniu jakby czegoś szukając.

Jego wzrok zatrzymał się na obrazie białej klacz. Popatrzył chwilę w zadumie, po czym uśmiechnął się czule do obrazu i powiedział.

- Dziś opowiem wam, jak poznałem waszą babcie... i moją żonę.

Gdy to powiedział i nie usłyszał reakcji, aż się bujnął na swym krześle ze zdziwienia. Oczekiwał jakiś pytań, jak to zwykle bywało...

Ale dzieci siedziały spokojnie i oczekiwały opowieści.

Odchrząknął i wbił wzrok w sufit.

- Służyłem już wtedy w gwardii przybocznej księżniczki...

Kolejny słoneczny dzień w ogrodach Canterlot. Księżniczka codziennie wychodziła tutaj na spacer. Nie ma się jej co dziwić. Zdaniem wielu, było to najpiękniejsze miejsce w całej Equestrii.

Liczne labirynty z żywopłotów, stawy i wodospady, statuy bohaterów starych czasów.

Na jednym takim spacerze, znalazł się Argand z rodziny “Blueshield”, członek elitarnej gwardii królewskiej. Dostał proste zadanie, zwyczajny patrol po ogrodach.

Gdy już wypolerował swoja i tak błyszczącą zbroję, ruszył wolnym krokiem do zachodniej części ogrodów. Pierwszy raz dostał tu przydział, więc był lekko pod ekscytowany, lecz starał się tego nie zdradzać. Przez pierwsze 15 minut, zachowywał kamienna minę i nawet nie zerknął na otaczające go piękno. Później już dał się oczarować. Gdy oglądał to wszystko, miał wrażenie że mógłby tu już zostać na zawsze. Zapach kwiatów był niczym miód dla jego nozdrzy, a szum wodospadów brzmiał jak muzyka. Spokojna i uspokajająca.

W pewnym momencie zauważył, że aż się uśmiecha sam do siebie.

Potrząsnął głową i przyjął swoją zwyczajową minę.

W pobliżu ciemnoniebieski pegaz dostrzegł drewnianą ławeczkę, ustawioną naprzeciw małego wodospadu spadającego w oczko wodne. Rozejrzał się czy czasem nikt go nie obserwuje.

Wokół było całkiem pusto. Usiadł na ławce i odprężył się, nawet odrobinę za bardzo...

- Wstawaj! Jesteś w pracy a nie na wakacjach!

Argand otworzył oczy. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał, była biała klacz o wielkich błękitnych oczach.

Wpatrywał się w nią przez chwilę. Miał wrażenie ,że to sen, ponieważ ten widok wydawał mu się zbyt niesamowity. Najpiękniejsza klacz jaką kiedykolwiek widział, a w tle krajobraz jak z obrazu...

Nagle się ocknął. Zasnął na służbie i ktoś go przyłapał! Nigdy wcześniej mu się to nie zdażyło.

Szybko stanął na równe nogi unikając wzroku białej pegaz.

- J..ja przepraszam, tego... niechcący. - Uśmiechnął się głupio, po prostu nie wiedział co powiedzieć. Ale gdy widział minę swej rozmówczyni zrozumiał, że zachowuję się jak głupek. Nie chciał wyjść na takiego, więc wziął głęboki oddech i zaczął ponownie. Tym razem już z poważną miną.

- Przepraszam za moje zachowanie. Zachowałem się karygodnie, więc przyjmę każdy wymiar kary.

Nagła zmiana zachowania, najwyraźniej zaskoczyła nieznajomą. Lekko tupnęła kopytkiem, a na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech.

- Spokojnie, nikt nie będzie cię karał. Tutaj i tak nic się nigdy nie dzieję, więc wcale nie musimy być tacy czujni. - Rozejrzała się wokół.

- Sama zawsze przychodzę w to miejsce gdy jestem na patrolu. Nazywam się Crystal, a ty?

- Argand...

Teraz on nie wiedział jak się zachować. Ale z jakiegoś powodu nie obawiał się żadnych konsekwencji. Klacz ściągnęła z głowy swój hełm ukazując złociste włosy i usiadła ze spokojem na ławce.

- No usiądziesz ze mną, czy będziesz tak tu stał? - Dodała z jeszcze szerszym uśmiechem.

Zrobiło mu się ciepło na sercu. Jeśli jesteś żołnierzem, rzadko kiedy ktoś jest dla ciebie taki miły.

Nie musiał się długo wachać by usiąść wraz z nowo poznaną towarzyszką.

- … i kiedy się do niej przysiadłem... ech?

Gdy staruszek zobaczył reakcje maluchów zachichotał cichutko.

Brzdące już spały. Położyły się na ziemi i nawet nie zauważył jak przestały go słuchać.

- Głupi ja - Pomyślał sobie. W końcu to dzieci, jeśli w opowieści nie ma żadnych wybuchów czy bitew to szybko się znudzą.

Powoli wstał ze swojego krzesła i wyciągnął z małej komody koc, którym nakrył źrebaki.

On sam również odczuł teraz zmęczenie. Podszedł do łóżka, ale zatrzymał się...

Wrócił się do obrazu Crystal i stanął przed nim. W jego oku pojawiła się pojedyńcza łza na wspomnienie tamtych “lepszych czasów”.

- Och, Crystal, nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Szkoda że tak szybko mnie opuściłaś. - Wyszeptał.

Otarł łzę i uśmiechnął się. Spokojnym krokiem zbliżył się bardziej i przyłoży czule głowę do malowidła.

- Zawsze będę cię kochać...

Kuniec

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...