Skocz do zawartości

Nabór na MG


Kirara

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 145
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Zwykle tak bywa, że z samego rana się nie ma gorączki... Więc... zamiast grzecznie leżeć w łóżku i wypoczywać, by dojść do siebie, zasiadłam przed monitorem, by napisać tych kilka słów...

Przeczytałam oba podania. I Wilka i Matalosa. Co więcej - oba są dobre. Opowiadania napisane lekko i przystępnie, aż chciało się czytać i... zapytać - "Gdzie reszta, do siana?!"... Dlatego... nie przebierając dłużej w słowach...

Jestem na TAK!

Wybaczcie, błędów tym razem nie zamierzam wytykać... Niklas zrobi to lepiej - ja nie mam do tego głowy. Grunt raczej, że... w ogóle napisałam posta ze swoją decyzją, no nie? :)

Tym niemniej, witam na pokładzie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem w końcu mogę ocenić podanie Matalosa...

Cieszy mnie to:

-Staram się nie popełniać błędów.

Aczkolwiek... w ramach nauki powiem Ci, że oddzielamy myślniki od słów spacją. Zdecydowanie ładniej to wygląda.

-Interpunkcja i ortografia, z którymi walczę od zawsze.

To jest ciekawy podpunkt w wadach, bo... szczerze mówiąc, Twoja historia jest lepsza od Wilka xd W sensie, mniej błędów. Głównie drobne babole.

-Hej, ty ostatni, wyłaź - jeden z przeciwników. - w jego głosie słychać było strach.

Tutaj "przylepiony" myślnik do pierwszego słowa, ale to raczej wypadek przy pracy. Poza tym, co zrobił "jeden z przeciwników"? Bo zapomniałeś napisać xD Poza tym źle już jest wspomniane to "w jego głosie..." Niepotrzebnie dałeś ten myślnik. Wystarczyło po prostu napisać tak:

- Hej, ty ostatni, wyłaź! - krzyknął jeden z przeciwników. W jego głosie słychać było strach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziomisz12

Doświadczenie: Ogólnie brałem udział w sesjach leczy nigdy jako GM. Zawsze chciałem spróbować swych sił w tej roli, bo moją głowę napędza atmosfera tych wszystkich przygód i fantazji. Z nudów wymyśliłem własną grę z przyjaciółmi zwaną potocznie "bitewniak" która była pełna pasjonujących historii napisanych przeze mnie jak i zarówno moich przyjaciół. Dlaczego Ty?: Mam pełno pomysłów jak rozbudować daną sesje lub akcje, która się w niej dzieje. Zawsze jestem mile nastawiony na sugestie moich kochanych graczy, tak naprawdę dla nich robimy te historie w których biorą udział. Myślę, że dałbym rade to urozmaicić. Gdybym dostał tą funkcję to z pewnością nie rozczarowałbym was. Wady, zalety (swoje, oczywiście): Najpierw wymienię swoje zalety. Mam bujną wyobraźnie i stertę pomysłów na sesje. Gdy się za coś biorę to na poważnie i na całego. Jestem uparty, więc zawsze staram się dotrzeć do celu i do dobra innych osób. Bardzo kręcą mnie takie rzeczy, a to oznacza, że naprawdę wziąłbym od serca to co robię. Wady to między innym to, że za szybko biorę wszystko do siebie. Mam problemy z interpunkcją, ale staram się zawsze o dobrą korektę w trackie jak i po zapisaniu danego słowa, więc myślę, że to by nie zakłóciło przebiegu wydarzeń. Dodatkowa informacja: Do swojej przygody preferuje napisanie przeze mnie fanfica. Jeżeli komuś się nudzi, a gra u mnie w sesji to mógł bym przeczytać ową historyjkę dla dowartościowania przygody w danym świecie. Mam znajomych, którzy pomogliby mi skonstruować mapę świata, by moi uczestnicy byli obeznani gdzie się znajdują i gdzie warto zajrzeć i wiele więcej. Kontakt: [email protected] Skype: Zwierzak136 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: - Nasi przodkowie wygrali nie jedną bitwę! Było ciężko... lecz daliśmy rade. Wielu poległych oddało swoje życie, porzucając przy tym swoich najbliższych, a po co? By ochronić ich jak zarówno swój naród! Nie bali się przeciwności losu. Nie przeszkadzał im ból, ani głód! Mieli jeden cel oraz wspólnego wroga. Ochrona naszego siedliska była dla nich najważniejsza. Nie dopuszczali myśli... co mogłoby się stać jeżeli nieprzyjaciel wygra. Jeżeli by przegrali to życie na tej ziemi przestałoby istnieć... to piękno na ziemi nie powstało by bez nas! Ta planeta nas potrzebuje! Nasz lud nas potrzebuje! Teraz my stoimy na tej ziemi. Nie możemy dopuścić wroga do dalszego działania. To miejsce jest dla nich kluczowe! Za wszelką cenę chcą się tu dostać. Nie zależy im tylko na tym, ale i na nas. Lubią gdy cierpimy. Kochają nas rozrywać na pół, rozciągać, rwać nasze kończyny i jeść je! Jeżeli my polegniemy... polegnie cała rasa, a planeta razem z nami! Nie obawiajcie się. Nie okazujcie strachu. Nie miejcie litości. Pamiętajcie, jesteśmy żelkowymi misiami! Taka historyjka ze zmianą akcji. Tutaj bardziej normalna. Był wczesny poranek. Ptaki zaczynały śpiewać, wiatr powiewał zimny chłodem, słoneczko dopiero stawało ze wschodu, a ja dalej siedziałem przed komputerem i grałem w Worldofwarcraft. Grałem do późna, bo moich rodziców nie było w domu do niedzieli. Powoli zbierałem się do snu, bo moje powieki same się zamykały. Nie było by to problemem gdyby nie to, że były pełne od "kleju", który normalne rozpalał mi oczy. Gdy pożegnałem się z kolegami z czatu i sprawdziłem jeszcze kilka rzeczy na internecie. Już chciałem wyłączyć komputer, ale przed wciśnięciem przycisku "Zamknij" mój komputer zaczął migać na 2 kolory. Raz biały raz czarny. Po 5 sekundach barwy powróciły, a na pulpicie pokazał się coś typu reklamy. Po dokładnym przejrzeniu okazało się, że to łańcuszek. Były na nim straszne zdjęcia na, których było pełno krwi i martwych ciał, a w tle leciała straszna piosenka. Nie potrafię opisać rytmu, ale dam sobie obciąć głowę, że pojawiły się tam skrzypce, gitara i perkusja, które zostały trochę zremixowana. Po przeczytaniu okazało się, że miałem wysłać to do 5 osób. Jeżeli tego nie zrobię to ktoś zmieni moje życie w piekło. Bardzo się z tego uśmiałem i odruchowo wyłączyłem aplikacje, ale z drugiej strony te obrazy i muzyka były bardzo przekonywujące. Po chwili okazał się nowy obrazek, na którym pisało "Sam chciałeś, ale pamiętaj, że jestem dwa kroki przed tobą" Uśmiechnąłem się i zgasiłem komputer. Pomyślałem, że to kawał ze strony kolegów. Poszedłem do toalety przebrać się w piżamę i umyć zęby. Podczas szczotkowania, usłyszałem dziwne dźwięki. Jakby ktoś jechał hakiem po kafelkach w kuchni. Bardzo się przestraszyłem. Moje ciało zaczęło drżeć i było sparaliżowane. Odgłos wydawał się coraz głośniejszy. Myślałem już, że to jakiś morderca . Byłem gotowy na najgorsze, ale gdy drzwi same się otworzyły to okazało się, że nikogo nie ma. Bardzo się zdziwiłem gdy zobaczyłem, że w pobliżu łazienki nikogo nie było. Okna i drzwi były nie tknięte. Złapałem się za głowę i myślałem o tej całej sytuacji. Gdy mrugnąłem okazało się, że leże w łóżku. Szybko wstałem i dotykałem ciała w bardzo szybkim tempie. "- To był tylko sen! Tak to był sen!". Powiedziałem po przebudzeniu i po ogarnięciu snu. Wstałem zrobić śniadanie. Rozciągałem się przecierając moje oczy w drodze do kuchni. Chciałem oświetlić dom, więc postanowiłem odsłonić rolety. Rozwinąłem je i moim oczom okazał się niespotykany widok. Było ciemno. Nie było słońca, księżyca, prądu ani żadnego człowieka. Mam duże okna i zawsze przeważnie widać co się dzieje na osiedlu lub gdzie jest nasza duża gwiazda. Nigdy mi się to nie zdarzyło bym nie zobaczył jakiegoś człowieka. Gdy patrzyłem na przerażający widok... nagle talerz leżący koło zlewu spadł i pobił się wydając dźwięk, który zwrócił moją uwagę. Obejrzałem się do tyłu i zobaczyłem czarną postać przebiegającą z przedpokoju do salonu. Odskoczyłem i złapałem gwałtownie za nóż. Bardzo chciałem się dostać do telefonu, który leżał w salonie. Przełknąłem ślinę i powoli szedłem w stronę pomieszczenia z przygotowanym nożem. Gdy przeszedłem przez żaluzjowe drzwi oślepiło mnie dzienne światło. Szczena mi opadła gdy zobaczyłem słońce, które ciskało promieniami we wszystkie strony. Postanowiłem skorzystać z okna i wyjść przez nie, bo gdybym chciał wyjść drzwiami to na dworze zrobiło by się ciemno. Gdy szukałem jakiegoś życia. Zauważyłem, że znajoma postać jest daleko mnie. Postanowiłem podejść. Gdy zrobiłem krok do przodu to ten ktoś zrobił dwa. Gdy cofnąłem się do tyłu to on zrobił tak samo jak wcześniej, ale nie zmienił kierunku... dalej szedł do mnie. Gdy wyciągnąłem nuż to postać już go trzymała. Zacząłem uciekać. Biegłem wzdłuż ulicy i na zakręcie natknąłem się na tego, który mnie gonił. Przybił mnie do ściany i zaczął się śmiać. Chciałem rozpoznać twarz i udało mi się, ale to co ujrzałem naprawdę mnie zdziwiło... okazało się, że to jestem ja! Już miałem zamiar wbijać nóż w kogoś kto wyglądał jak ja, ale był szybszy. Pamiętam, że śmiał się i powiedział do mnie "Zawsze jestem krok przed tobą". Moje oczy zamknęły się. Przebudziłem się. Wstałem z łóżka, dotykałem ciała w bardzo szybkim tempie. "- To był tylko sen! Tak to był sen!". Powiedziałem po przebudzeniu i po ogarnięciu snu. Wstałem zrobić śniadanie. Rozciągałem się przecierając moje oczy w drodze do kuchni. Chciałem oświetlić dom, więc postanowiłem odsłonić rolety. Rozwinąłem je i moim oczom okazał się niespotykany widok. Było ciemno... Zajęło mi to 30minut dlatego może się to wydawać nie zbyt wartościowe. ^^ Wpadłem na pomysł by napisać coś zabawnego ,a potem coś strasznego. Mam nadzieje, że się podoba jeżeli nie to szkoda. I tak myślę, że nie mam szans się dostać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Taa... po latach w końcu chyba warto się odezwać...

Wiesz co? Gdybyś nie próbował na siłę tego pisać w tak krótkim czasie, coś z Ciebie by było. A tak... jest średnio. Jeśli chcesz, spróbuj jeszcze raz. bo szansę masz.

Anyway... Jak ktoś chce spróbować swych sił jako MG, zapraszam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Ogólnie brałem udział w sesjach leczy nigdy jako GM.

MG, GM to masz w grach MMO.

Mam problemy z interpunkcją, ale staram się zawsze o dobrą korektę w trackie jak i po zapisaniu danego słowa, więc myślę, że to by nie zakłóciło przebiegu wydarzeń.

Właściwie, to jest kilka byków do usunięcia. W tekście są błędy typu

"blabla , blabla", "blabla ,blabla". Przecinkami trzeba inaczej władać, jeśli chce się zostać MG. Też błędy w zapisie nazw... Czym jest Worldofwarcraft? Bo znam tylko World of Warcraft.

Każdy popełnia błędy, ale dając znak, że się je poprawia nie poprawiając, strzelasz sobie w stopę.

Ogólnie źle nie jest, to tylko moje zdanie. Pierw chwytać za podstawy, później za resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: dobre, na innym forum zajmowałem się historią do RPG Dlaczego Ty?: Ponieważ chcę spróbować swych sił w tym Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: prócz Equestri? Mass Effect. Star Wars Gothic Grand Theft Auto Wady, zalety (swoje, oczywiście): Dobre: Często jestem na forum, specjalnie nie śpię by móc stworzyć nowego Questa dla gracza który zadowoli mnie i jego. Złe: Dysortografia (Jak widać w moim opowiadaniu) Kontakt (mail / gg / aqq / skype): peros8181(skype) Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Dawno dawno temu w odległej galaktyce żył pewien klon o randze porucznika z numerem CT-2301 na którego koledzy z oddziału Havoc wołali "Oczko", dlatego że był wyjątkowo utalentowanym snajperem. Teraz jest na krążowniku "Ventura" który leci prosto do systemu gdzie znajduje się planeta Tatooine, by pod przykrywką łowcy nagród "Lorgina Hovoxa" dołączyć do Czarnych Słońc, by dowiedzieć się czy na serio współpracują z Konfederacją by zgładzić Kanclerza Palpatina. Podchodzi do niego komandor Cody, jego wzór prawdziwego klona. Kiedy podszedł zasalutował, komandor odwzajemnił tym samym -Jak tam Oczko? Denerwujesz się?- spytał się komandor -Bardzo, jak długo będę w ich szeregach?- zapytał się zdenerwowany porucznik -Do czasu aż dowiesz się, czy oni na pewno współpracują z Konfederacją- odpowiedział Cody -Aha, to będzie dziwnie wyglądać jak będę opuszczać krążownik Republiki, nie sądzisz?-powiedział z ciekawości Oczko -Dlatego, po twoim wystrzeleniu z kapsuły otworzymy do ciebie ogień z turbolaserów- powiedział Komandor śmiejąc się pod nosem -Co!? To ich na pewno przekona- powiedział przerażony CT-2301 -Spokojnie, będą chybiać. Ale i tak jest zagrożenie że mogą cie trafić- powiedział ironicznie Komandor -Aha, toś mnie teraz pocieszył- odpowiedział porucznik, nawet nie zauważyli a już doszli do kapsuł skąd CT-2301 miał zacząć swoją misje, Oczko wszedł do kapsuły i usłyszał od komandora "Powodzenia" po czym zamknął grodzie kapsuły i odpalił kapsułę. Już po kilku sekundach lotu krążownik otworzył ogień, szczęście mu dopisało bo żadna z wiązek go nie dotknęła. Wkroczył w atmosferę planety by po chwili rozbić się na powierzchni planety. otworzył gródz by ujrzeć majestatyczną pustynie, wyszedł z kapsuły, powoli postawił nogę na wydmach po czym powiedział -No to zaczynamy- To tyle jak na razie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: 6-7 lat w papierowych RPG jako gracz, w tym 4 lata jako MG. Do tego prowadziłem 4 PBF'y.

Dlaczego Ty?: Słyszałem(czytałem ;]) że MG się troszkę nie wyrabiają - czy to przez brak chęci czy też czasu. Ja natomiast mam oba, a mój zapał nie jest słomiany.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: No właśnie, inne. Niestety jeśli idzie o pisanie o kucach to moja umiejętność jest poniżej przeciętnej ^ ^'' Co innego systemu "nie-kucowe":

-System Wampir: Maskarada

-System Autorski Marvel

-System Własny Eden(opracowany i ukończony, postawiony bardziej na storytelling niż rzuty kością)

-System Okrojony D&D i Warhammer

-System Autorski RPG Naruto

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety i wady:

-Dużo czasu

-Wybujała wyobraźnia

-Dokładność - to zarówno zaleta i wada, największa jaką może mieć MG - dbam o szczegóły i gracze też powinni o ile chcą przeżyć. Dokładny opis rzeczy tak trywialnych jak "Gdzie stoisz?" uratowało już niejednego bystrego gracza na moich sesjach(tak o Fisku tu mowa, to geniusz) i będę tego pilnował zawzięcie.

Kontakt:

-gg: 11793470

-email - [email protected]

-scype też posiadam ale rzadko używam, przed podaniem umawiam się na rozmowy.

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

Zimno, ciemno - tak tylko opisać można było bezgwiezdne, zimowe noce w Enigmaum. Chmury tak granatowe, że aż czarne, brak gwiazd tylko pogłębiał owe mroki. Tu na ulicach ciemność to dla jednych schronienie, dla innych wieczne pole bitwy, plac przetrwania. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w Aleje Nebosa bez światła czy garści gwardzistów. A jednak.

Samotna postać otulona ciemnością maszerowała Aleją wprost do Złamanego Diabła, jedynej karczmy w tej okolicy. O dziwo nie zaczepiana przez nikogo, ba, nawet pomyślał by kto, że jest unikana.

Mocne pukanie otrzeźwiło karczmarza który podchodząc do odrzwi krzyknął:

-A ktorżego to ki czort niesie o tej porze?

Nie usłyszał odpowiedzi, ale wprawni bywalcy zauważyli jak szczęka mu drgnęła w momencie patrzenia przez zasuwkę w ciężkich karczmarskich drzwiach. Bez słowa otworzył drzwi, wskazał postaci nerwowym ruchem dłoni schody prowadzące na górne piętro.

Do dzisiaj krążą plotki co mogło przerazić Hargota, najstarszego weterana wojen dzielnicowych, jednego z najlepszych wojowników Enigmaum a obecnie karczmarza i właściciela Złamanego Diabła.

Postać nie zaczepiona przez nikogo udała się we wskazanym kierunku. Niejeden by przysiągł, że kiedy zniknęła na górnym piętrze, wszyscy na dole odetchnęli z ulgą.

Czyścił miecz kiedy rozległo się ciche lecz miarowe pukanie do drzwi tego, co mógłby nazwać pokojem. Wydawało mu się, że zapłacił wystarczająco dużo Hargotowi, a jednak ktoś mu przeszkadzał. Cóż - przynajmniej rzuci okiem kto to.

-Wejść!-wydal proste polecenie w stronę drzwi i jakież było jego zdziwienie kiedy zobaczył kogo mu dzisiaj diabli nadali.

-Ciekawe, ciekawe, nie spodziewałem się tutaj kogoś twojego pokroju. Dlatego, prócz faktu że cenie sobie święty spokój, dam ci całe 30 sekund na przedstawienie swojej sprawy, a potem wyjdziesz lub zginiesz, to wybór zależny od ciebie.

Marna lampa wypełniona starą natrą, tutejszym najpodlejszym i najtańszym zarazem odpowiednikiem nafty, lekko oświetliła przybysza.

Postać drobnej budowy, to mógł ocenić to od razu po sposobie poruszania się. Płaszcze Hyty idealnie nadawały się do ukrywania takich szczegółów, tak jak i 3-4 noży które na pewno miała za pazuchą. Miała, tego był pewny, jej kroki były zbyt zgrabne jak na zabójców Kręgu, a maska na twarzy wyraźnie świadczyła o przynależności do Kultu Rekki, tam zabójstwami trudniły się tylko kobiety. Piękne, przydało by się dodać.

-I ściągnij ten płaszcz dziecko, nijak nie pasuje on kobiecie.

Drgnięcie, emocja. Tak, trafił bez pudła, widocznie nie spodziewała się tego po nim. Ale jeśli to ją zdziwiło, to reszta zapowiadała się nawet ciekawie.

-Nawet mimo twojej maski czuję wyrzut w twoich oczach. Zabójcy powinni umieć ukrywać swoje emocje, musisz się tego nauczyć.

Przybyłaś tu by DAĆ mi pracę, nie ją zasugerować czy poprosić o jej wykonanie. W przeciwnym wypadku planowałaś mnie zabić. Proste ale nie przewidziałaś jednego.

Szybki ruch, poczuła tylko 3 rzeczy.

Pierwszą był strach wywołany jego intencją mordu. W jej oczach stał się siłą kruszącą dusze bogów. Nieuniknioną. Nieograniczoną.

Drugą był podmuch wiatru, silny ale krótki, niczym zdmuchiwanie świeczki.

Trzecią było ciepło rozchodzące się od czoła ku dołowi. Jak gdyby cieniutka stróżka ciepłej wody ściekała z czoła, przez szyję, między krągłymi piersiami, podbrzusze i w końcu skapywała między nogami na podłogę.

Wszystko trwało nie dłużej jak 2 sekundy kiedy zdała sobie sprawę, że stoi przed nim naga. Jego cięcie nawet jej nie tknęło, owszem przeciął zarówno maskę jak i szatę, lecz jej nawet włos z głowy nie spadł.

Przy okazji na podłogę upadł kawałek pergaminu który trzymała za pazuchą. I to on go bardziej interesował aniżeli ta niedoszkolona młódka.

Symbol na papierze był jedyny w swoim rodzaju. Sam jego widok rozgrzał mu krew niczym najlepszy z alkoholi. Wiedział jakie da mu możliwości, co obiecywał.

-Widzę, że masz dość dobre argumenty - jego słowa zabarwione były rozbawieniem, zarówno z faktu propozycji jaką otrzymał, jak i zawstydzonej twarzy niedoszłej zabójczyni. Trzeba jej przyznać, że utrzymała resztki godności, stała przed nim wyprostowana, nie drgnęła nawet by się zasłonić, nie wiedział co prawda czy ze strachu, czy resztek dyscypliny. Mógłby ją teraz wyrzucić, ba nawet posiąść i nikt by mu w tym nie przeszkodził. Lecz coś w jej fioletowych oczach uświadomiło mu, że powinien odpowiedzieć na wezwanie.

-Nie powiem, że źle trafiłaś. Ale posłuchaj tego. Długi Shen, Shen Long, zabijaka co się zowie, co diabła się nie boi, a Bogów okrada...I kto by w to wierzył? Ty? Nie, nie i jeszcze raz nie. Posłuchaj, to, że wychowano mnie od małego z mieczem nie musi oznaczać, że jestem w tym najlepszy, prawda? To, że drzwi okute jedną ręką, co dzierży ostrze olbrzymie zniszczyć mogę, też nie, prawda? Przez kilkadziesiąt lat przemierzałem wszelakie pola bitwy. Tylko po to, by móc wymachiwać mieczem, jak wy to zwiecie. Swego czasu udało mi się nawet wybić do nogi dwusetkowy oddział w pojedynkę, bo dowódca kretyn nie zaplanował odwrotu i trza było kamratów ratować. Dlatego wolę, żebyś przemyślała sprawę. Widzisz, przybyłaś do mnie, bo szukasz kogoś, kto by rozwiązał twoje problemy. I ja tym kimś jestem. Nie gwarantuję, że spodobają Ci się moje metody, co to to nie, ale zagwarantować mogę, że sprawa będzie rozwiązana, ot co. Mówią na mnie, że jestem berserkiem, ale i to odbiega lekko od prawdy. Po prostu walczę jak demon gdy przyjdzie ku temu okazja. Panna wybaczy, ale jedyna droga jaką uznaje to droga miecza. Jedyne co potrafię to zabijać. Jestem ku temu powołany, ale mam też pewne zasady. Unikam zabijania kobiet i dzieci, choć gdy to konieczne - nie dokończył. Nie musiał, wiedziała już wszak że gdyby zechciał, razem z płaszczem leżała by teraz na ziemi, tak samo pięknie przepołowiona jak jej ubiór.

-I nie uznaję niczyich rozkazów. Ostatni który mi rozkazywał umarł od mego miecza, gdy miałem 15 lat. I to ja wybieram formę zapłaty, dlatego radzę przemyśleć czy na pewno zechcesz skorzystać z moich umiejętności. Zapłata nie podlega dyskusji - jeśli nie pasuje, szukaj kogoś innego.

W twoim wypadku - zmierzył ją wzrokiem. Dopiero teraz ujrzał ciekawsze rzeczy. Dość młoda, ale już nie podlotek, może 19 może 100 lat, ciężko to stwierdzić u Szarych Elfów. Matka pewnie była elfką, wszak przybyła miała fioletowe oczy a te dziedziczy się po matce u mieszańców. Krótkie uszy świadczyły o ludzkim ojcu. Bardzo krótkie, prawie że znikome, czarne włosy, szaro-złoty kolor skóry. Dość małe ale za to jędrne piersi, teraz były stwardniałe od adrenaliny którą jej instynkt musiał zacząć pompować. Uśmiechnął się pod nosem na myśl, że niebezpieczeństwo ją aż tak podnieciło. Lubiła przebywać w klatce z lwem, kiedyś być może przez to zginie. Pełne usta, na ludzkie piękna twarz, choć u elfów tylko przeciętna.

-Moja cena dla ciebie będzie wysoka, zapłacisz mi 100 rapli* i będziesz moją niewolnicą przez dwa dni i dwie noce. Nie rób takiej miny, to kara za porywanie się z motyką na słońce. Przypomnę Ci, że to TY chciałaś tu przyjść i w ostateczności mnie zabić, a nie ja.- dodał widząc rumieńce na jej twarzy. Sięgnął do skrzyni niedaleko miejsca w którym siedział i rzucił jej jeden z kilku płaszczy które tam były.

-Zatem, jak już mówiłem, proszę się zgłosić kiedy przemyślisz moją ofertę. A do tego czasu żegnam.

*Rapl - jednostka płacy, 100 Rapli to 1 Dim. 4 Dimy to cena najtańszego piwa, średnia płaca zwykłego kupca to około 100 Dimów dziennie.

Powyższa historia to część mojej karty postaci sprzed 3 lat, trochę niedopracowana jak na tamte czasy, wolałem nie zmieniać nic, chcę żeby zachowała format taki a nie inny. Ale mam nadzieje że przypadnie wam do gustu.

P.S. I jedna uwaga, MG i Gm to to samo - kwestia kraju i tłumaczenia -.0

Mistrz Gry - Game Master - oboje występują zarówno w MMO jak i RPG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Pomogę Niklasowi w werdyktach, trochę... - Peros, tutaj nic nie powiem, bo oskarżą mnie o faworyzowanie moich graczy. - Zegarmistrz. Po pierwsze, dzięki za danie mobilizującego kopa w „cztery litery”, moi gracze będą ci wzdięczni :D. Po drugie: chciałbym powiedzieć witaj na pokładzie. Opowiadanie świetne, świat Maskarady... Mi pasuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Co by tu napisać. Jeśli chodzi o takie gry to jestem i nowy i nie. Grałem różnie na różnych zasadach więc nie wiem co o tym sądzić. Byłem RAZ mg na forum, które rozpadło się tak szybko jak powstało (3 dni było).

Dlaczego Ty?: Warto uczyć się na swoich błędach. Lubie nowe doświadczenia z nowymi zasadami i różnymi. Próbuje dbać o nasz polski język i starać się go nie kaleczyć i pouczać innych. Nie powiem, że jestem 6 uczniem tylko 4 :P. Chciałbym rozwinąć również moje doświadczenie z grami tego typu aby kiedyś pisać coraz dłuższe, wyczerpujące opowiadania i dokończyć mój fanfick, który nie jest zbyt

ciekawy.

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Jestem głównie fanem światów postapokaliptycznych, naszych kochanych nie inteligentnych zombiaczków oraz TCB. Lubiłem takie mieszanki na grach tego typu i wychodziło to dobrze.

Wady, zalety (swoje, oczywiście):

Zalety: Jestem aktywny (około 10 h. (nolife ze mnie :>)), jestem otwarty na wszelkie propozycję i szybko mogę zapoznać się z tematem jaki będzie odpowiadać każdemu. Jestem cierpliwy i spokojny. Dotrzymuję słowa oraz jestem w miarę punktualny. Towarzyski też dość jestem (jestem taki dziwny, że wolę internetowych przyjaciół niż realnych :P)

Wady: Dużo tego ale postaram się skrócić: Czasami z powodu zagrania, zaczytania itp. moja aktywność na forum spadnie. Jestem dość energiczny co sprawia, że mogę czasami pisać niedbale. W tym roku mam egzaminy i aktywność też może spaść więc trzeba mieć mnie na oku.

Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

skype: filip.pochylski (jestem tutaj często więc lepiej tutaj pisać.

gg: 12044636 (rzadko jestem więc lepiej pisać na skype i steam)

Email: [email protected] oraz [email protected]

steam: wizio171 (tutaj jestem zawszę więc tutaj pisać)

Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

UWAGA! jest to fragment mojego starego opowiadanie pod nazwą Ostatni Arcymag. Nie jest genialne bo pisałem je 2 miesiące temuwięc proszę o wyrozumiałość. A zawszę wole zobaczyć jak ktoś ocenia moje wypociny. To "coś" przeszło małą korektę.

Rozdział I

"Nowe miejsce"

. Pogoda nad Ponyville była już pełna chmur.

- Pegazy zaplanowały dzisiaj ulewę - Powiedziała do siebie fioletowa klacz. Był to jednorożec o długiej grzywie o różnych odcieniach koloru purpurowego. Nazywała się Twilight Sparkle. Znajdowała się ona w wielkim drzewie, które było biblioteką publiczną jak i mieszkaniem tej klaczy. Siedziała ona zakłopotana ze smutną miną. Rozmyślając patrząc przez okno na nadciągający deszcz, bełkocząc nie zrozumiałe słowa sama do siebie. Po chwili usłyszała otwierające się drzwi. Rzadko miała gości w bibliotece bo mało jaki kuc miał ochotę czytać.

. Był to ogier umaszczenia czarnego ze średniej długości ciemno fioletowymi włosami, oraz wielkimi złowrogo patrzącymi oczami tego samego koloru co grzywa. Był odziany w czarną szatę, która zasłania go całego wliczając kaptur nałożony na głowę w celu jak najmniejszej widoczności twarzy.

Twilight odwróciła się ziewając w jego stronę. Gdy go zobaczyła wytrzeszczyła oczy i zasłoniła kopytkiem otwartą buzię. Tajemniczy ogier zdejmując kaptur z głowy powiedział: - Witaj Twilight Sparkle. Przyszedłem wypożyczyć kilka książek. - Głos ten brzmiał strasznie i w pewnym senie był tajemniczy. Fioletowa klacz stała w osłupieniu po czym otrząsając się powiedziała:

- Skąd znasz moje imię?? Zgaduje, że jesteś nowy nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.

- Dużo wiem o tym miejscu jak i o mieszkańcach tego miasteczka. Jeśli mogę cie prosić to chciałbym szybko wypożyczyć te książki. Mam jeszcze wiele do zrobienia i nie mogę tracić czasu. - odpowiedział podchodząc do Twilight Sparkle. Klacz denerwując się podeszła w stronę półek i mówiąc: -Jakie książki chciałby pan wypożyczyć?? - Potrzebne mi dwie. Księga o bitwach, które odbywały się w Equestri oraz księgę o śmierci. - Już szukam - odpowiedziała Twilight szukając książek pomagając sobie magią. Po chwili szukania znalazła oby dwie. Trochę się zdziwiła mając księgę opisującą śmierć i, że w ogóle ktoś ja chciał wypożyczyć ale nie przejęła się tym. - Oto twoje książki. Niech pan na nie uważa i odda gdy skończy czytać - Powiedziała klacz lekko uśmiechając się do tajemniczego kuca. Ogier niechętnie odwzajemnij uśmiech, niechętnie pożegnał się i wyszedł. Gdy kuc odwrócił się Twilight zauważyła, że ma on podwiniętą szatę. Widać było połowę jego uroczego znaczka, który wyglądał jak czarna książka z jakimś białym wizerunkiem na okładce, ale nic więcej nie zauważyła.

. Gdy tylko ogier wyszedł klacz zaczęła o nim myśleć. W jej głowie układało się mnóstwo pytań na na jego temat. - Kim on jest i z kąt pochodzi - mówiła sama do siebie. Twilight szybko podbiegła na górę i z balkonu obserwowała kuca w czarnej szacie, który wychodząc z miasta zatrzymał się, odwrócił i patrząc się na nią przesłał jej dziwne spojrzenie. Klacz przestraszyła się i odskoczyła w stronę drzwi, po czym wstała i kontem oka zauważyła, że opuścił miasto. - Kurde. Muszę się dowiedzieć kto to jest i nie spocznę aż się nie dowiem - Klacz wyprostowała się dumnie.

. Chwilę potem dało się słyszeć hałasy na dole. Klacz zbiegła na niższe piętro słysząc, że ktoś wchodził. Był to Spike, który był wyraźnie przestraszony. Dysząc natychmiast zamknął drzwi za sobą. - Spike!! Co ci się stało? - zapytała zmartwiona klacz - Wracałem tu gdy nagle zobaczyłem tego nowego dziwnego kuca. Wyglądał strasznie niczym Luna zanim pogodziła się z Celestią. Mieszka tutaj od wczoraj i za każdym razem gdy się pojawia wszyscy się chowają. - Był dzisiaj u mnie i wypożyczył kilka książek - powiedziała Twilight przewracając oczami.

- Jakie to były książki? - zapytał się mały Smok. - Historia bitew Equestri i jakaś księga o śmierci. Nie wydawał się dzwiny poza tym, że znał moje imię i chyba każdego kuca w Ponyville.

- To na pewno jest jakiś potwór!, duch!, siły nie czyste! albo jakiś nekrofil - wykrzykiwał Spike. - Nie bądź głupi. Z Zecorą też tak myślałeś a ona chciała tylko kupić zioła na swoje wywary. Może to zwykły kucyk lubiący samotność z zapałem do książek - uspokajała go Twilight. - Zwykły kucyk nie teleportował by całego domu razem ze sobą! Jeśli jesteś tak do niego przekonana idź do lasu i zobaczysz jego domek.

- Nie przesadzaj. Przenieść dom? Tylko kucyki które znają się bardzo dobrze na magii zrobiłby coś takiego. Mogę tam iść jeśli chcesz i wyjaśnić całe zajście.

- To jak wyjaśnisz, że w jeden dzień dom ten pojawił się? Ale jak chcesz to idź, ale jak wrócisz bez rogu, kopyt, zgwałcona albo w ogóle nie wrócisz to nie miej pretensji do mnie. Ja cie tylko ostrzegałem - po tych słowach Twilight trochę się przestraszyła, lecz wzięła się w garść i chciała tam iść. Zabrała to i owo i wszyła z domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze do czego się przyczepię. DIALOGI ODZIELAMY ENTEREM!!! Mamy ścianę tekstu, gdzie nie wiadomo co kto mówi. Po drugie: błędy... błędy i jeszcze raz błędy. Masz tam kilka literówek, stylistycznych, ale najgorsze są logiczne:

Ale ostatnim kantem oka

to jest pierwszy kant oka?

Był odziany w czarną szatę, która zasłaniała go całego łącznie z kapturem

to zdanie brzmi, jakgdyby szata zasłaniała kaptur.

Głos był mroczny i pełen tajemnic

mój głos jest pełen skrzyń ze złotem. Ten sam sens, głos nie może być „pełen tajemnic.” Tajemniczy tak, ale nie pełen tajemnic...

Jeszcze jedna rzecz, dość istotna. Ładniej by to wyglądało, gdybyś najpierw dał opis tego jak Twilight się odwraca, a dopiero potem tego przybysza. To poprawia jakość tekstu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze do czego się przyczepię. DIALOGI ODZIELAMY ENTEREM!!! Mamy ścianę tekstu, gdzie nie wiadomo co kto mówi. Po drugie: błędy... błędy i jeszcze raz błędy. Masz tam kilka literówek, stylistycznych, ale najgorsze są logiczne:

to jest pierwszy kant oka?

to zdanie brzmi, jakgdyby szata zasłaniała kaptur.

mój głos jest pełen skrzyń ze złotem. Ten sam sens, głos nie może być „pełen tajemnic.” Tajemniczy tak, ale nie pełen tajemnic...

Jeszcze jedna rzecz, dość istotna. Ładniej by to wyglądało, gdybyś najpierw dał opis tego jak Twilight się odwraca, a dopiero potem tego przybysza. To poprawia jakość tekstu.

Jeśli chodzi o dialogi to przyznam się, że nie zwracałem na to uwagi.

Jeśli chodzi o ostatni kat oka to się tak mówi :P

Jeśli chodzi o ortografie to pisałem, że staram się pisać normalnie ale ja kurde maszyną nie jestem i nie wyłapuje każdego błędu. Wyłapałem to co widziałem i gdy ktoś zwraca mi uwagę to poprawię.

A niby twoim zdaniem osoba wchodząca odziana w pomyślmy kominiarkę i z pistoletem w ręku powie radosnym głosem i grzecznie poprosi o pieniądze? A tajemniczy głos to jak myślisz? Ona go nie zna. Pierwszy raz go słyszy i to jest dla niej głos pełen tajemnic.

A nie wiem czy to pisałem, ale mój sposób pisania jest inny i nie zrozumiały. Piszę tak bo jest mi tak wygodnie i pozostawia to kilka zagadek :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie słyszałem zwrotu „ostatni kant oka.” Jeęsli jest taki, to zwracam honor. Akurat ortów to masz mało, mniej niż ja, tutaj się nie czepiam, po prostu zwracam uwagę. A zwrot „głos pełen tajemnic” jest dla mnie.... dziwnie brzmiący. Możesz użyć innego słowa (tajemniczy/podejrzany) bo „pełen tajemnic” raczej używa się do przedmiotów i osób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz każdy ma swoje sposoby pisania. Ja mam sposób nie zrozumiały dla większości czytelników. Z "ostatnim" kantem oka to masz rację. Jest kantem oka ale raz po raz widziałem "ostatnim". Pełen tajemnic brzmi tak hmm lepiej. To jest coś innego, wręcz tajemniczego. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwierdzam geniusz, bo Niklas...

Miałem gotową połowę wypowiedzi i zamknąłem zakładkę... Brawo ja...

No dobra, do rzeczy...

ZEGARMISTRZ - tutaj decyzja jest formalnością. Widzę, jak piszesz i mogę powiedzieć, że jest bardzo dobrze. Widziałem kilka błędzików, ale one nie miały większego znaczenia, boś mnie zachęcił historią. Jedynym mankamentem, którego nie mogę Ci odpuścić, są myślniki. Chłopie, odstępy! Nie skąp im spacji! Pamiętaj o tym, a będzie dobrze.

Jestem jak najbardziej na TAK!

PEROS81 - w tym miejscu jednakże poprosiłbym Matalosa o dodatkową opinię. I nie zasłaniaj mi się "brakiem obiektywności" :twilight4: Chcę ocenić podania jak najbardziej uczciwie, a Twoja dodatkowa opinia może mi w tym pomóc.

Bo szczerze mówiąc, nie wiem, co mam myśleć. Historia krótka, ale w sumie widać, że pomysły masz. Trochę... gorzej z dialogami, ale to się da jeszcze poprawić. Druga rzecz - to samo, co pisałem Zegarowi - myślniki. Róbże odstępy, nie klej ich do tekstu, proszę.

Dysortografia... heh... Chciałbym wierzyć, że tak jest naprawdę, ale wiesz - będąc opiekunem PBF-ów, zetknąłem się już z wieloma oszustami, co chcieli mieć taryfę ulgową, bo mają "dys"... Dlatego not sure if real or fake...

Na chwilę obecną masz kilka porad:

- dotyczące dialogów.

- dotyczące interpunkcji.

Poczytaj je trochę - specjalnie brałem te, które wyglądają dość zrozumiale, czyli bez zbędnego bełkotu polonisty rodem ze szkoły. Mam nadzieję, że pomogą Ci nieco zwalczyć Twoje problemy z pisownią.

Na chwilę obecną się wstrzymam i poczekam na opinię Matalosa. MATO, MOŻE BYĆ NA PW.

WIZIO - no i ostatnie podanie z dzisiaj. Zgodzę się z Matalosem w kwestii dialogów - każdy z nich powinien być pisany od nowego akapitu. A tak mamy ścianę tekstu, który ciężko się czyta, bo nie wiadomo, co jest czym! Też zerknij sobie do linków, które podrzuciłem Perosowi - Tobie też się przydadzą.

Z błędów różnego rodzaju, także zwróciłem uwagę na opis jednorożca. Był całkiem ok, ale... w złym miejscu go dałeś.

Wytłumaczę Ci to tak... Narrację tej historii prowadzisz niejako "oczami Twilight", opisujesz to, co ona może zobaczyć, usłyszeć, itp.. Zatem nie mogła ujrzeć nieznajomego, dopóki się nie odwróciła.

I teraz taki cytat..."ale mój sposób pisania jest inny i nie zrozumiały. Piszę tak bo jest mi tak wygodnie"

To w końcu dbasz o język, czy piszesz dziwnie, bo tak Ci wygodnie? :drurrp: No bo tak wychodzi z tej odpowiedzi Twojej. No ale, jak gupi i może się nie znam :rainderp:

Ostatnia rzecz... "głos pełen tajemnic". Dziwny opis, ale ujdzie, bo daje wyobrażenie, jaki to może być głos. A kwestia "kanta oka" - nie kantujcie z tym :P Dostrzega się coś KĄTEM OKA, nie KANTEM.

Hmm... i powiem tak... Jeśli poczytasz trochę o pisowni i interpunkcji, oraz jeśli będziesz zważał na błędy logiczne (które najczęściej wynikają ze źle umiejscowionego zdania w tekście), będzie dobrze.

Matalos, jak sądzisz? Yay or neigh?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dialogi mam jedno wyjaśnienie. Choć jest dziwne. Uczę się na sprawdzian (WOW) i mój czas jest ograniczony. Prawdę mówiąc zawsze o to dbałem ale tak to jest jak się skopiuje plik z Word Pada. Też zniechęciło mnie to, że potem byłbym noobem bo zwiększam tekst akapitami itp. TO jest moje wyjaśnienie. Rozumem decyzję bo nie każdy może zostać MG ale zawsze warto spróbować. No cóż kiedyś jeszcze spróbuje i popracuje na opowieściami. Pozdrawiam :> PS: Akapity były ale wstawienie tego tutaj to popsuło. Zdziwiłem się sam trochę ale niby są ale tekst ich nie pokazuje. Albo to błąd ale ja jestem głupi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas to ważne narzędzie, ale ważniejsza jest precyzja pod presją, chwila kiedy odpisujesz graczom grając z czasem, igrając światem niczym płynnym życiem, niczym sztuką w sztuce. Wtedy, w ogniu niejednej kuźni poznasz wartość swoich graczy, a może nawet dostrzeżesz swoje ryzy jako MG. To zawsze czegoś uczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głos Matalosa. Jeśli chodzi i Perosa, to z prywatnego źródła wiem, że ma tą dyslekcję, nie jest to fake. Samo opowiadanie jest... dobre. Nie jest jakoś oszałamiające, ale byłbym na TAK... ale mam pewnien pomysł. MG musi być pomysłowy, zaradny etc. etc. Więc mam taki pomysł. Wizio i Peros napiszą kolejne opowiadanie. Tym razem są pewne wymogi: - Świat ma być stworzony przez was. Żadnych wziętych opowiadań, podpatrzonych z filmów itd. Nieważne jaki, byleby się nie powtarzał. - Opowiadanie ma zawierać w sobie scenę walki. I to jakąś dłuższą. JESZCZE NIE PISZCIE!!! Czekacie na to, aż Niklas wypowie się w sprawie mojego pomysłu i dopiero wtedy możecie zacząć pisać. Na razie czekacie. @Up Dla mnie jest za późno aby to ogarnąć, ale powiem że mądre i w ogóle. Jutro najpewniej zrozumiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No w pewnym sensie umiem pisać o Zombie, ale nie mam pojęcia czy fabuła będzie się liczyć. Tak czy siak spróbuje postarać się i może coś z tego wyjdzie. Mam również nadzieję, że mój sposób pisania (słowa sformułowane inaczej oraz połączenie słów dziwnie pasujących do siebie) nie przeszkodzi w czytaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje opowiadanie nawiązuje do projektu który tworze od "zaledwie" 4 lat a nazywa się...

Brokan: Project Origin

Opowiadanie:

Allan "Psycho" Johnson idzie ciemnym korytarzem, czuje się jak by ktoś go obserwował z tyłu, kiedy się odwrócił nikogo nie było więc kontynuował drogę do konsoli otwierającej drzwi. Dochodzi do ciemno zielonych drzwi które mają oznaki rdzy i ślady pazurów, Psycho miał złe przeczucie co do tych śladów. Podszedł do drzwi i powoli chwycił za klamkę, drzwi się otworzyły skrzypiąc przy okazji co powodowało trochę hałasu. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i zauważył konsole otwierającą drzwi, powoli do niej podszedł, chwycił za wajchę i pociągną do siebie. Usłyszał głośne skrzypienie długo nie otwieranej bramy, wtem w radiu rozległ się dźwięk Mariana, dowódcy oddziału w którym tymczasowo był

- Psycho, zdaj raport - powiedział kapitan przez radio

- Drzwi otwarte, można przechodzić - odpowiedział Allan

Wtem zauważył ruch w korytarzu po drugiej stronie szyby, to był jego oddział 6 marines, na przodzie był kapitan który podszedł do okna

- Dobra robota, Psycho - westchnął kapitan - znajdź do nas drogę bo ta cholerna szyba kuloodporna raczej ci nie pozwoli przejść-

- Tak jest, kapitanie! - powiedział salutując

wtem zauważył coś wychodzącego z szybu wentylacyjnego, to stworzenie było podobne do człowieka lecz miało trochę większe ręce zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami i brak skóry w niektórych miejscach na ciele, stwór podszedł do najbliższego człowieka i szybkim ruchem wbił mu pazury prosto w plecy, wtem zgasło światło i rozległy się strzały. Allan chciał się tam jak najszybciej znaleźć by pomóc towarzyszą, ale dzieliła go szyba kuloodporna, zaczął desperacko rozglądać się po pomieszczeniu szukając drogi, wtem zauważył ciemnobrązowe drzwi, podbiegł do nich i otworzył kopniakiem, kiedy drzwi opadły, truchtem pobiegł w stronę kolegów. Na wszelki wypadek odbezpieczył i wyciągnął pistolet Glock 20. Po długim truchcie doszedł do pomieszczenia gdzie znajdował się jego oddział, a raczej to co z niego zostało. Widział poharatane ciała żołnierzy i poniszczoną broń, wtedy z góry zleciał na niego ta sama istota co wymordowała jego oddział, Allan cudem uniknął śmiercionośnego ataku, stwór wyciągnął swoje szpony z betonu i popatrzył się w stronę komandosa, ryknął na niego i zaczął biec w jego stronę, Allan wyciągnął pistolet i zaczął strzelać w stwora, huk za hukiem, stwór robił uniki od pocisków a kiedy dotarła do Allana i chciała go uderzyć, on zrobił szybki unik, unikając prawego cięcia pazurów potwora. Kopniakiem uderzył w brzuch co spowodowało zachwianiem równowagi istoty i wywróceniem się na podłogę. Kiedy Psycho chciał oddać ostateczny strzał, istota w porę od turlała się od zagrożonego miejsca i za pomocą nogi pozbawiła Allana równowagi, stwór na niego skoczył uniemożliwiając wstanie, Psycho był w pod trzasku. Istota chciała wbić mu szpony prosto w głowę, ale Allan pochylił się w prawo unikając ciosu, wyją nóż z pochwy na nodze i szybkim ruchem odciął rękę stwora, ta rozpaczliwie krzyknęła upadając na ziemię, Allan wstał i szybkim ruchem wbił nóż prosto w głowę stworzenia, potwór się szamotał przez kilka chwil mając w głowie nóż po czym umarła. Allan wyciągnął nóż z głowy potwora, i schował z powrotem do pochwy, usłyszał ciche jęki, zaczął szukać źródła dźwięku który skierował go na jednego z żołnierzy, to był Marian, podbiegł do niego i wyciągnął rękę by pomóc mu wstać, kiedy kapitan był na nogach wziął głęboki oddech

- Dziękuje Allan - westchnął kapitan - ocaliłeś mi życie -

- To drobiazg, musimy kontynuować misje - przypomniał Allan

Kapitan się zgodził po czym chwycił za karabin M19 i obaj przybrali kierunek przez drzwi o kolorze błękitu. Po zaledwie kilku minutach doszli do czegoś co przypominało biuro ochrony, Marian usiadł na krześle i zaczął przeglądać wpisy, obrazy z kamer, i inne pliki na komputerze

- Ciekawe skąd mieli taki sprzęt - zastanawiał się Marian - wyspa zaginęła w 1934 a wtedy nie było komputerów -

- Też mnie to ciekawi - westchnął Psycho po czym podszedł do kapitana - wiem że ten projekt powstał zaraz po zakończeniu I wojny światowej, co oni tutaj badali? -

- A bo ja wiem - odpowiedział po czym odwrócił siew stronę komandosa - prezydent Torreno dał nam mało informacji o tej wyspie -

Zaczął ponownie przeglądać pliki i znalazł mapę wyspy,

- Dobra ja tutaj zostanę i będę cie naprowadzał na wieże Origin - westchnął kapitan - Uważaj na siebie -

- Ty też - powiedział Allan po czym wyszedł z pomieszczenia, miał misje do wykonania

błędy mogą być ale ja głównie stawiam na Historie, to jest dopiero początek Historii bo oryginał jest dłuższy i nie spisany

Poprawiłem się jakoś jeśli chodzi o dialogi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kodowanie...70% - A nie mówiłem? - Ciszej, chcesz zostać zezłomowany? Kodowanie...88% - Jak myślisz...mamy jakieś szanse? Kodowanie...100% -Jest! Jazda, ściągaj ile tylko dasz rade, mamy 3 minuty. Alarm który rozległ się 3 minuty później zastał chłopca w wejściu do podziemnego kompleksu. Uśmiechnął się tylko szyderczo do kamery po czym zeskoczył w głąb szybu. Szybka jazda, światło migotliwych diod które mijał i twarde lądowanie. - Ała! - okrzyk bólu rozległ się echem w dość pokaźnych rozmiarów grocie. - Proszę podać kod dostępu - metaliczny głos wydobywający się z miejsca poniżej chłopca długo odbijał się od ścian jaskini. - Nataku, bez wygłupów, to ja. - Wiem i dlatego chcę usłyszeć kod dostępu. I radzę się pośpieszyć, moje wskaźniki wykryły zbliżające się sondy. Twoje ulubione - te wybuchowe. - A żeby Cię kwas siarkowy roztopił ty stary....- jego głos urwał się kiedy kokpit pod jego stopami gwałtownie się otworzył. - Przecież wiesz że się droczę. - gdyby nie fakt, że mobilny pancerz w którym się znajdował był tylko programem, chłopak mógłby przysiąc że sprawia mu przyjemność robienie ku złości pilota. - A nawiasem, Teo, co udało Ci się wyciągnąć? - Niewiele, tylko kilka numerów kont i mapy dalszych miejsc - Teo wyraźnie nie był w humorze. Najpierw tyle zachodu, kilka miesięcy podkopów, a teraz okazuje się że praca poszła na marne. Trudno, później zajmie się kolejnymi poszukiwaniami, teraz trzeba było pozbyć się Sond Pharmy. Rzekomo wypuścili nowy model, a on uwielbiał wyzwania. - Gotowy blaszaku? Sekwencja piąta, kod zielony. Lekko po hybrionie, zostaw sobie trochę na później. - Jak sobie życzysz. - głos Nataku zdradzał radość. Po to ich stworzono. Duet idealny, czas reakcji poniżej jednej dziesiątej sekundy. Lekki pancerz zdolny poruszać się wydajniej niż inne. Zaś mimo lekkiej wagi potrafił użądlić. Uderzenie grawitacji było wystarczającym dowodem na szybki start jakiego podjął się Teo. Lewo, prawo, prawo i jeszcze raz lewo. Miesiącami drążył ten tunel, znał jego każdy zakamarek. Dlatego wiedział że coś jest nie tak jeszcze zanim pierwsza sonda oddała ogień w ich kierunku. Kamuflaż optyczny, nieźle - ta myśl była pierwszą którą odczytał Nataku od swojego pilota. Widział co to oznacza. - Uruchamiam termowizje, uruchamiam EMP. Za chwilę rozbiję ich osłony. Przygotuj się na wstrząs, to zaboli. I owszem, zabolało. Poczuł jak przez całe jego ciało przechodzi impuls. Gdyby był zwykłym androidem pewnie by już umierał, przepalony do cna. Ale był Bioandroidem, tkanka cybernetyczna w jego ciele nie przepalała się jak inne układy. Owszem czuł ból, ale dzięki temu czuł też ciepło, czuł zapachy. Mógł cieszyć się wszystkimi zmysłami, nie zaś odczytami urządzeń jak cyborki czy androidy starego typu. Był prototypem. Jedynym w swoim rodzaju. - Przepust, więcej mocy na lewy silnik, zwolnienie na prawym. Przechodzę na celowanie ręczne. Załaduj Caster. Odliczaj. Trzy uderzenia bio-serca. Trzy szumy w cyber-mózgu. Odrzut, lekki wstrząs. Amortyzatory wytłumiły większą część siły która powinna uderzyć w kokpit. W starych modelach było ryzyko urwania zawieszenia po wystrzale z broni tak silnej jak Caster. Ale tutaj? Nigdy. -Kolejne dwa na trzeciej, za nimi jeszcze dwa a potem cztery na dwunastej - Nataku przezyłał informacje wprost do jego układu nerwowego. Przekazywał obrazy, dawał poczucie jedności o jakiej nie śniło się innym pilotom. - Dobra, zabawimy się - Teo przełączył szybko kilka przycisków na konsolecie. Stery wsunęły się w fotel pilota, ich miejsce zastąpiły dwa okręgi zawieszone w powietrzu o średnicy 20 centymetrów. Zawieszone na długość ramienia, idealnie pasowały na nadgarstki pilota - pełna synchronizacja, uruchom system Zero. Trzy, dwa, jeden...SYNCHRO! - to uczucie kiedy twoje ruchy są jednocześnie ruchami 3 tonowego metalowego kolosa. Czujesz każdy wstrząs, każde zadrapanie pancerza, każdy kamyk odbijający się od osłony. I wtedy czujesz że żyjesz. Jego ruchy były sprawne. Mechaniczne dłonie bez najmniejszego opóźnienia wykonywały jego ruchy. Gdyby ktoś widział teraz pilota, uznał by iż ten dyryguje orkiestrze. Płynne ruchy ramion szyfrowane, przekazywane i odczytywane w zabójczym tańcu. Dla niego to było wspaniałe uczucie. Euforia którą czuł była jedyną w swoim rodzaju. Nawet dobry seks się z nią nie równał. Dwie kule na prawo, za nimi kolejne dwie. Szybki dwutakt z obrotem - unik przez ogniem sond, muśnięcie tarczy, syk pilota który poczuł piekące zadrapanie na policzku. Chwile potem z czterech sond w tunelu nie został nawet ślad. Ale nie pora było na oklaski - przed nimi jeszcze wylot a tam pewnie zasadzka. Te cholerne sondy szybko się uczyły. Docisnął gaz, poczuł jak kryształy paliwa powoli zaczynają się topić. Wrzucił małą tabletkę do otworu po swojej lewej. To Syrdium - wzmacniacz i uzdatniacz paliwa. Swego rodzaju nitro, Bóg w pigułce. - Gotowy? - głos Teo zdradzał zdenerwowanie. Wiedział że jeśli czeka na nich coś większego niż sondy, pancerz Nataku nie wytrzyma ciężkiego ostrzału. - Dobrze wiesz że jestem na wszystko gotowy od momentu, kiedy uznałem cię za pilota - tym razem rozbawienie było tak widoczne w jego głosie że nawet Teo się uśmiechnął. - Zatem pokażmy im z czego jesteśmy zrobieni - z tymi słowami wystrzelili z wylotu tunelu, który był wyryty w skalnej ścianie. I zgodnie z przewidzeniem, w momencie wylotu ujrzeli jak wejście znika, zawalone ciężkim ostrzałem z pobliskiego krążownika. - Krążownik? Przytaszczyli tu cholerny pułk kapralski?! - krzyk Teo był mieszanką podziwu i strachu. Nawet bez wspomagaczy wizji mógł zaobserwować dział obracające się w ich stronę. Jedna salwa i nie będzie z nich zbierać. Tak jak mieli byś przyszłością cybernetyki tak zaraz staną się jej przeszłością. - Odbij na lewo, kod czerwony. Dawaj mi wszystko co tylko mamy na prawą osłonę i nurkuj. Ich działa mają szeroki rozstaw im bliżej podlecimy tym większe szanse przeżycia. Ruchy bracie, bo pozamiatają nami nieboskłon! Szybkie nurkowanie, kilka pocisków odbijających się od osłony. I ciężkie uderzenie w pokład krążownika koncernu farmaceutycznego Pharmy. potentata na rynku medycyny i nowoczesnego uzbrojenia. - Co jest? - szybki rzut oka na skanery pokazał wyrwę w osłonach. - Wybacz, ale kolejny pocisk tego kalibru i pękłbym jak bańka mydlana. Musiałem lądować - szybki obraz przedstawiony przez Nataku nie był wesoła nowiną. W sekundę po lądowaniu mieli wycelowane w siebie tysiące luf wyrzutni plazmowych. Co najmniej setkę wyszkolonych żołnierzy w Nanoskafandrach gotowych otworzyć ogień na choćby najmniejsze drgnięcie Wystarczyło drgnąć żeby działa zareagowały z prędkością 3 dziesiątych sekundy i zmiotły ich z pokładu. 0,3 sekundy...dla nich to była wieczność. - Synchro! - świat spowolnił, widział wyraźnie jak działa ładują baterie ogniw plazmowych. jak energia w ich lufach uzdatnia się i wylatuje w ich kierunku. I wiedział jak się poruszać by uniknąć trafienia. Pierwsza salwa trafiła w pustkę kiedy oni już masakrowali elitę piechoty. Mieli przewagę masy mimo liczności przeciwnika. Nanostrój dawał pewne korzyści, ale nawet z jego pomocą nie da się zatrzymać widmo ostrza którego teraz używali. Milimetrowa linia pomiędzy dwoma stykami, plazma rozgrzana do temperatury zdolnej niczym czarna dziura rozerwać wiązania atomowe wszystkiego z czym się zetknie. Niczym ostrze kruszące dusze Bogów. Nie mieli litości - wiedzieli bowiem że sami jej nie dostaną. Nie mieli żalu - wiedzieli że i ich żałować nikt nie będzie. Musieli wybić ich jak najwięcej a potem uciec. - Ile jeszcze do odnowienia osłony? - Dwadzieścia sekund, ale i tak przydało by się żebyś zrobił coś z ich polem rażenia. - Zgoda, daj mi chwilę. To standardowy krążownik? Pokaż mi szkielet. Obraz wyświetlony na monitorze przedstawiał dokładny schemat pojazdu, zaznaczone punkty były miejscami kluczowymi, jak zbrojownia czy generatory. -Dobra, mam! - triumfalny krzyk Teo zagłuszył dźwięk metalu rozpadającego się pod dotykiem ich ostrza. Dwa pokłady, Potem hangar i dalej prosto. Kolejna dziura w pokładzie i przednimi bank którego szukali. Główna sterownia systemu uzbrojenia. - A masz! - okrzyk towarzyszący wystrzeleniu czterech rakiet typu RX urwał się w momencie, kiedy opadnięcie dymu z wybuchu ukazało lekko falującą przestrzeń pomiędzy nimi a osłonami. Tarcza ATF, jedna z niewielu uznawana za niezniszczalną. - I co teraz? I tu niestety następuje koniec opowieści ;) Pisana była przed chwilą na kolanie, zatem proszę o wyrozumiałość xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...