Skocz do zawartości

Wojna - Sombra kontra my!


Lunaris

Recommended Posts

Lotnicy byli wyraźnie skonfundowani tempem wydarzeń. Pominęli milczeniem wypowiedź Korkina. Kręcili się po hangarze, zaglądając w różne zakamarki, by ocenić potencjalne niebezpieczeństwa związane z nową stroną tego konfliktu. Bo w neutralność ciężko było uwierzyć. W końcu zabrali się, po zakonotowaniu w pamięci spostrzeżeń, i polecieli do siebie. Statki usunęły się, robiąc nowym miejsce. Skoro Gandzia się z nimi dogadywał...

 

Przewodniczący Kupała w Canterlocie pochylił się nad komunikatorem.

- Tak, dobrze zrozumieliście, 50% nasze, cofać się do Stalliongradu. Macie wesprzeć od północy wojska carskie. Wykonać!

Rozmowa trwała jeszcze chwilę, jednak odbywała się już mocno przyciszonymi głosami.

 

W skład terytoriów zajętych przez Sowietów wchodziły dwa miasta: Stalliongrad i Trottingham, oraz wiele wsi i mniejszych miasteczek. Był to region o raczej mieszanej strukturze, rolniczo-przemysłowej, co czyniło go podobnym do reszty terenów zagospodarowanych przez ZRR. Niezwłocznie przystąpiono do odbudowy ewentualnych zniszczeń i spełniania postulatów plebiscytowych, co znaczy opieki nad cywilami. Ponadto, po uroczystej inkorporacji, rozpoczęto wprowadzanie komunizmu. Kucyki dostały radzieckie obywatelstwo, co czyniło je podległe ludzkiemu kodeksowi karnemu. Jednorożcom zablokowano magię i karano za jej użycie. Znacjonalizowano przemysł, handel i duże gospodarstwa, resztę zostawiając przy lokalnych mieszkańcach. Przemiany ustrojowe objęły także szlachtę, co chyba było jej nie w smak. Oczywiście znaleźli się ci, którym się nowe porządki nie podobały. Drogi zapełnili uchodźcy.

 

Ze wszystkich terenów nie należących już do Związku Sowieckiego zdjęto armię, przerzucając ją oczywiście na północ. Tylko w Canterlocie ostawiono jedną dywizję jako pomoc dla księżniczek i przy okazji ochronę Kupały. Niekoniecznie w tej kolejności. Wzmiankowany postanowił rozłożyć się w ogrodzie pałacowym i podziwiać chmurki, popijając od czasu do czasu okowitę.

 

Zadziwiające, ale  granaty EMP jakoś nie zadziałały na karabiny, opierające się na czystej mechanice. Bo w tak zwanym międzyczasie do pierwszego patrolu dołączyły dwa następne. Wstrzymano ogień, wciąż mając jednak na muszce drużynę Arceusa. 

- Rzucić broń i wyjść z rękami w górze! Jesteście jeńcami ZRR! - krzyknięto od strony motocykli.

No i czas na dobre wiadomości. Znaleziono Celestię. Postrzelana, ze złamanym skrzydłem, ale żywa i chyba przytomna. 

 

Sierżant rozkaszlał się i odwrócił w stronę smoka, spoglądając na niego z wyrzutem.

- Ja tobie grożę? Ja ci tylko dobrze radzę. Widzisz ten karabin? - I podniósł wspomnianą broń. - To wyobraź sobie taki, tylko że dwunastokrotnie większy. Okej? No i wyobraź sobie, ze taki nabój ląduje ci w dupie.

(Tu drobna informacja. Nikt wcześniej jej nie znalazł, a przynajmniej nie widziałem takowego posta, więc ja to robię. Zgłaszajcie obiekcje.)

Link do komentarza

Po wylądowaniu ze statków wysiada oddział zwiadowczy, który ma za zadanie sprawdzić czy potrzeba wyładować sprzęt specjalny czy nie. Po spokojniejszym wyjściu wychodzą pozostali członkowie Bractwa.

 

Brat Wolfast po wyjściu do Brata Korkina:

-Bracie Korkinie czy mógłbyś przeprowadzić skan powietrza bo chyba jest tu coś halucynogennego. Ja tu widzę jakieś kucyki i robotycznych ghouli!

Brat Korkin przez chwile coś sprawdza na swoim PIP-Boy'u po czym odpowiada:

-Powietrze jest czyste nawet promieniowanie zaskakująco niskie i ja też widzę te... stworzenia.

-Chyba powinniśmy udać się do przywódców by przydzielili nam jakiś teren i może jakieś wprowadzenie strategiczne.-Odrzekła Siostra Cytria.

Po chwili zastanowienia, gapiąc się wciąż na kucyki.

-Sądzę, że to może być dobry pomysł. Zobaczmy jakie magiczne i cukierkowe szczęście zaraz nas spotka.

Po czym oddział dziesięciu osób z błekitno-białymi szarfami na pancerzach udał się do pomieszczenia przywódców.

Link do komentarza

Delegacja Bractwa została ciepło przyjęta przez equestriańską gwardię pałacową. Zostali zaprowadzeni do pokoju narad. Było to duże pomieszczenie. Za stołem zasiadali tam już delegaci państw koalicji, w tym Luna - jako gospodarz, Gandzia i Kupała (aczkolwiek tu nie jestem pewien, jak ppTomek zgłosi obiekcje, to Kupały tam nie ma). Jeden z gandziowych Custodian zaczął głośno przedstawiać głównych gospodarzy.

-Księżniczka Equestrii, Pani Nocy, Władczyni Księżyca, Luna! Przewodniczący Rady Republiki Equestrii przy ZRR, Antoni Kupała! Car Sombralandu, Gandzia!-

Do gości zbliżył się służący, niosący na tacy kilka kieliszków z alkoholem.

Link do komentarza

Gaunta zabiła wieżyczka laserowa, która stała przy ogromnym pancerz Komputera. Wszystkie boty dostały wyraźny rozkaz. Zabić wszystko co żyje, dla Tyranidów nie było litości ich ciała były rozstrzeliwywane bez litości. Najmniejsze boty miały wielkość 2 Drednotów uzbrojone w szybkostrzelne działko laserowe, a to były najsłabsze modele. A sam Komputer przestał się cackać z wrogiem, można powiedzieć że był całkowicie wyprany z emocji. Na powierzchni zaczęły się włączać eksperymentalne wyrzutnie pocisków strategicznych, a same pociski często były wielkości niszczyciela lub krążownika.

Link do komentarza

10 opancerzonych postaci weszło do pokoju po czym niespodziewanie Siostra Cytria podbiegła do Luny:

-Jaki duży kucik! Jak ja ślićnie wyglądam jaka to ja jeśtem duża, cio głodna jeśteś- Wyciągnęła kostki cukry i zaczęła karmić Lunę- Plosię mam tio dla ciebie. Mam nadzieję że będzie ci tio smakowało <3.

- Ehem, Siostro Cytrio proszę zostawić to biedne stworzenie w spok...(Lufa działka plazmowego trzymanego w rękach Siostry Cytrii przerwała mu wypowiedź) Albo nieważne tylko jej proszę nie zamęcz w końcu to księżniczka, nie chcemy mieć na start problemów dyplomatycznych z tymi istotami( Siostra Cytria odwróciła się tylko w stronę Brata Wolfasta, ale przekazała mu w ten sposób, że jest teraz trochę zajęta i nie chciałaby teraz tego odkładać. Bardzo bardzo by tego nie chciała). Tak czy siak przepraszam za Siostrę Cytrię(Która wróciła do karmienia Luny cukrem i marchewką), jak widzieliście nie mam nad nią w tym momencie absolutnie żadnej kontroli. Siostra Cytria jest w pewnym sensie wciąż młodą kobieta w końcu ma tylko 53 lata. Wracając do spraw formalnych reszta naszego Bractwa przesyła Tobie Luno, Drogi Kupało, i Tobie Gandziu pozdrowienia choć może nie tak gorące jak przekazuje je właśnie Siostra Cytria. Chcieliśmy prosić o wydzielenie nam jakiegoś terenu pod osiedlenie, gdyż mamy zamiar zostać tu na trochę dłużej i poobserwować rozwój wydarzeń. Zanim w końcu podejmiemy którąś ze stron.

Link do komentarza

-Cóż, raczej nie sprawi mi to problemów... Skoro nie mam wyboru...- powiedziała zakłopotana Luna.

-Co do terenów pod osadnictwo, to mamy kilka opcji- zaczął Gandzia. -Północne terytoria Sombralandu są słabo zaludnione, ale ich nie polecam, zimno jak... No, zimno. Księżyc jest dość pusty, dzięki niemu osłanialibyście nas przed komputerem i jego głupimi pomysłami, ale problemów jest nawet więcej. Brak atmosfery, wody, surowców... Pustynie Siodłowej Arabii odpadają, chyba, że lubicie piasek i suchy klimat. Za to na zachód od Sombralandu jest opuszczona dolina, dosyć żyzna, ma wodę, jakieś surowce... Czy pan Kupała ma jakieś inne propozycje?-

 

(komputer, nie za mocny ten twój sprzęt? Moją torpedę wystrzeliłem raz, w stronę twojego okrętu wielkości planety. W co chcesz strzelać tymi rakietami wielkości krążowników? Poza tym czy naprawdę nie masz innego pomysłu na powstrzymanie nas, niż wprowadzenie maszyn, których najmniejszy ma rozmiar "dwóch drednotów"?

Czy ty nie grałeś przypadkiem w Supreme Commandera?)

Link do komentarza

(No może masz rację, troszeczkę przesadziłem. Ale z wielkimi maszynami nie przesadzam, już doświadczyłem że małe maszyny do niczego się nie nadają to czemu by nie użyć większych. A co do drugiego pytania, tak grałem. Ale maszyny z Supreme Commandera to coś dla mnie, wielkie i dość mocne maszyny)

Link do komentarza

(Nie mam obiekcji, a czy tobie, Gandziu, nie przeszkadza, że znalazłem księżniczkę?)

(Kompek, nie żebym się wtrącał, ale rakiety wielkości krążownika? No ja cię proszę.)

Antoni Kupała w zadumie pyknął z fajki, otaczając się ziołowym dymem. Odetchnął głęboko, wpatrując się w przybyszów. Szczególnie w tą, którą przedstawiono jako siostrę Cytrię. Uśmiechnął się lekko pod wąsem. Sam miał pod sześćdziesiątkę, a ją traktowali jako młodą.

- Nie wiem jak reszta szacownego grona, ale ja już ją lubię.

Po czym sięgnął po kieliszek i wychylił. Odchrząknął i rozparł się na krześle. Rozważył kolejną wypowiedź dyplomatów. Nie miał żadnych pomysłów, gdzie ich osadzić.

- A może tak. Do czegoście przywykli w domu, znaczy na ojczystej planecie? Odpowiedź bardzo by nam pomogła. Bo Księżyc faktycznie jest wolny. Jak skończymy wydobycie, róbta co chceta.

Zakończył wypowiedź parsknięciem. Siostra Cytria była naprawdę wspaniałą osobą, choć trochę nadwrażliwą.

Link do komentarza

(PpTomek - nie zgłaszam veta.

Uniwersum SC jest zdecydowanie przegięte, nawet bardziej, niż 40.000. Czy ktoś widział cybrańską artylerię-superbroń? Czołgi wielkości drzewa, produkowane masowo w przeciwieństwie do Baneblade'ów? Maszyny kroczące większe od Tytanów? Przeciętny konflikt z użyciem broni strategicznej z SC to siła ognia zdolna do wytrącenia planety z orbity. Nie wiem, komputerze, czy użycie broni strategicznej przeciw komukolwiek jest dla ciebie dobrym rozwiązaniem...)

Link do komentarza

Brat Wolfast odpowiedział niemal natychmiast i jakby z automatu: 

- Weźmiemy dolinę, księżyc i pustynie. Co do ojczystych warunków to tak jak to na post-nuklearnych planetach. Pustkowia, złomowiska głównie z miast, promieniowanie. Więc my jesteśmy raczej niewybredni. Jeśli pozwolicie zajmiemy się już osiedleniem. A i jeszcze mamy prezent- Postawił 2 litrową butelkę przedatomowej Wiskey na stole. 

-Siostro Cytrio idziemy- Zwrócił się do oprawczyni. Lufa znowu pojawiła mu się przed maską.- Będziesz mogła się z nią pobawić raz w tygodniu, jak ci udzielą audiencji.- Lufa nie zmieniła położenia.- No dobrze będzie to dodatkowy dzień wolny, specjalnie dla ciebie.- Lufa wciąż była tam gdzie była. Ale Brat Wolfast już nic więcej nie powiedział tylko patrzył się na Siostrę Cytrię i mimo że gogle całkowicie zasłaniały oczy, Siostra Cytria ustąpiła pod jego wzrokiem. Bratu Wolfastowi pomogła dłoń na jego ciężkim dwuręcznym mieczu typu "sziszkebab" zaciśnięta w wiadomym dla niego stylu.

I teraz tak z dupy Brat Wolfast nawala do komunikatora:

- BSK Ulyses, WSM Inion i RSF Feniks lecą do Doliny, BSK Piorun, BSK Grom, WSM Atmoss i RSF Tytan lecą na pustynie, a WSM Teriacht, WSM Amarath, i RSF Ankh na księżyc wy zbudujecie orbitalną bazę zrzutową.

Odwraca się do przywódców:

- A co do warunków "niesprzyjających" to każdy WSM ma na pokładzie urządzenie zwane G.E.C.K. czyli Generator Ekosystemu Cudownej Krainy. Jest to jednorazowy szmelc do stworzenia idealnych warunków. Po włączeniu w danym regionie nie można go razem z ekosystemem przenieść, można go powiększać lub lekko zmieniać, ale to wszystko.

Link do komentarza

Kupała ze znawstwem spojrzał na flaszkę na stole. Zwalczył pokusę natychmiastowego zagarnięcia jej w swe posiadanie. Zamiast tego pyknął z drewnianej fajki, wypełniając pomieszczenie kolejnymi kłębami dymu. Zaiste, siostra Cytria byłaby iście anielską matką. Widok zmaltretowanej Luny był rozbrajająco wręcz śmieszny i przewodniczący walczył ze wszystkich sił, by zachować powagę i nie urazić, i tak już nadwątlonego, majestatu Księżniczki Nocy. Mimo to zwrócił się w jej stronę.

- Może rozczesać, wasza książęca mość? Wyglądacie, jakby tornado po was przeszło.

Wysoki mężczyzna podszedł i kordialnie objął ramieniem biedną klacz, mrucząc następne słowa z współczuciem w duszy i szerokim, szczerym, słowiańskim uśmiechem na ustach.

- Och, to musiało być okropne przeżycie. Nieczęsto ktoś karmi was cukrem i marchwią, prawda?

Po drodze zgarnął jednak flachę, przecież nie pozwoli, by ta się zmarnowała. W końcu kuce nie piją, Nekroni też nie za bardzo. Gdy zasiadł na własnym miejscu, dostrzec można było wystającą z kieszeni płaszcza szyjkę butelczyny.

Link do komentarza

-Wasza wysokość?- spytał Gandzia wciąż oszołomionej księżniczki. -Luna?-

Klacz wciąż była w zbyt wielkim szoku, by zareagować.

-Dobra, pora na głupi dowcip- mruknął car do Kupały. -Towarzysz ma flamastry?-

Jednak Gandzia nie był tak złośliwy. Objął klacz i odprowadził ją do jej komnat, by tam mogła otrząsnąć się z szoku. Po chwili wrócił.

-Towarzyszu Kupało, co pan sądzi o naszych... gościach? I ma pan jakieś wieści o Celestii? Moje oddziały zwiadowcze dopiero się regenerują.-

Link do komentarza

-Nie boje się tej twojej miedzianej rurki.

Smok był wyraźnie poirytowany tym że ludzki pomiot myślał iż może mu grozić.

-Ja proponowałem pomoc gdyż jesteście chędożenie wolni. Wskakujta na plecy i trzymać się kto chce, byle mocno.

Smoczysko opuściło jedno ze skrzydeł zapraszająco. Dotkął nim ziemi tak by żołdacy mogli na niego wsiąść i żłapać się mocno.

-Nie będe pędził, obiecuje na mój honor. Tylko do kąd mam lecieć wieśniaku?

Link do komentarza

W budowanej w dolinie fortecy Bractwa Brat Wolfast do Brata Archeusa:

- Widzę, że budowa postępuje według planu. Nazwiemy ten fort Kuźnią Kolorów, chyba ta nazwa się tu przyjmie.- Znowu włącza komunikator

- Bracie Ertaście wy nazwiecie swój fort na pustyni Gniewem Burzy. A ty Bracie Melatarze bazę zrzutową Olimp. Po odpowiednim przygotowaniu fortów zezwalam na wprowadzenie szyfrów do G.E.C.K.ów na razie jest tu cicho, więc może to i nawet dobrze albo może to tylko cisza przed burzą. Over.

- Trzeba będzie jakoś przeprosić kucykową panią za to się wydarzyło.- Zaproponował Brat Korkin

- Najlepiej zamykając Siostrę Cytrię na następną wizytę.-Zarechotał Brat Wolfast- Ciekawe czy będzie się za tydzień chowała? Chociaż to i tak bezcelowe Siostra Cytria jest przecież głównodowodzącą oddziału zwiadowczego. Choć w sumie fakt coś by należało jej ofiarować- Rozejrzał się dookoła po czym wreszcie odparł przez komunikator do sekcji zaopatrzeniowej- Weźcie parę spadochronów i zróbcie z tego jakąś ładną pościel. Macie ją wyczyścić i ozdobić coby się kucykowi spodobało to jest rozkaz rangi D zrozumiano? Wykonać! A jak nie wiecie jak idźcie z tym do Siostry Jaomii ona powinna się na tym znać. Magiczne i cukierkowe szczęście jak widać już się Siostrze Cytrii przytrafiło. No i jak jej tam Lunie. 

Uśmiechnął się i poszedł dalej kooperować prace budowlane i ustawianie sprzętu ochronnego pewnie i tak któryś z idiotów zrobi jakiś błąd i w konsekwencji znowu jakaś wieżyczka będzie postawiona do góry nogami. Nic dziwnego, że od testu G.O.A.T. żaden z inżynierów nie ma prawa mieć w rękach żadnej broni.

Link do komentarza

(do Brata Archeusa ty trochę podobnie do mnie :D)

*w opuszczonej kopalni*

-no kolego zbędnego metalu w tobie nie ma ale na razie nie strzelaj z 50-ki ok?

zdruzgotany snajper-dobrze.

*radio*-Arceus jeśli chcesz możemy podlecieć puścili nas. (kiedy blokada kosmiczna rozstąpiła się by przepuścić okręty Bractwa Czarnej Stali jeden mój krążownik poleciał razem z nimi, a za blokadą poleciał w inną stronę nie zauważony.) 

-miło z waszej strony ale mniej więcej teraz przekraczamy granice Equestrij (uciekałem podziemnymi drogami z nie małą prędkością i nikt nie próbował mi przeszkadzać... ratujcie Celestie, albo nie)... jakby coś dam wam znać.

-przyjąłem jesteśmy w pogotowiu.

*kilka godzin wcześniej*

-no nie znowu?-pytał Aion-to się robi nudne.-zanim ZRR-owcy połapali się o co chodzi dostali granatnikiem (co prawda mogłem gandzie zastrzelić ale jakoś nie miałem nastroju), zginęli a my poszliśmy do kopalni.

(Celestia nadal żyje. Kilka razy od sowietów dostała i w trakcie "awaryjnego lądowania" trochę ją poturbowało, ale nie tak łatwo ją zniszczyć.)

Link do komentarza

(Ty patrz jaki ten leksykon imion mały. XD)

Po skończeniu budowy Kuźni Kolorów Brat Wolfast wraz z Bratem Korkinem udali się do pałacu Księżniczki Luny, aby złożyć jej prezent na przeprosiny. Przepiękną fioletową wyszywaną pozłacaną nicią pościel, zapakowaną w jakimś pudełku. Miała nawet czerwoną kokardkę. 

- Bracie Wolfaście muszę przyznać, że bracia z zaopatrzenia wykonali kawał dobrej roboty. Ale uważam, że to Siostra Cytria powinna zanieść to Księżniczce Lunie. W końcu to ona ją... wykończyła.

- Jeszcze jedna taka sugestia, a Ciebie wyślę żebyś uczył się tak szyć Bracie Korkinie.- Pomimo żartów Brata Korkina musiał przyznać, że ta pościel to kawał cholernie dobrej roboty.

Wreszcie gdy doszli do wrót pałacu Brat Wolfast zapukał w nie.

- Tu Brat Wolfast wraz z Bratem Korkinem z Bractwa Czarnej Stali! Przyszliśmy prosić o audiencje u Księżniczki Equestrii, Pani Nocy Władczyni Księżyca Luny by ofiarować jej prezent oraz prosić o wybaczenie sytuacji jaka miała wczoraj miejsce! Nie ma z nami Siostry Cytrii więc mamy nadzieję o to, że ujrzymy ów najwyższy majestat osobiście!- Zapowiedział Brat Wolfast, po czym ciszej powiedział do Brata Korkina.

- Co o tym sądzicie? Zawsze byłem dobry w przemowach.- Rzekł z dumą- Czy nie uważasz aby czasem, że trochę przesadziłem? Choć w sumie to Księżniczka to chyba lubi jak się ją obsypuje tytułami. Muszę przyznać, że trochę mnie stresuję poważna rozmowa z koniem, czuję się wtedy jak na treningach gdy nawijaliśmy do braminów.

- Bądź spokojny Bracie Wolfaście. Mi ta twoja wypowiedź pozwolę sobie tak to określić skroiła dupę. I wiem jakie to uczucie też byłem na tych treningach ale wyleciałem na  drugim roku bo podczas egzaminu musiałem przemawiać do Sióstr.- Ściszył głos- Prawdę mówiąc tak się zestresowałem, że narobiłem w pancerz i uciekłem, unikałem potem mówców przez miesiąc. To był tani chwyt Brata Grimma. Ale nie mówmy już o tym więcej dobrze?

- Oczywiście. Więc czekajmy na odpowiedź od głów. - Pod maską Brat Wolfast z całych sił walczył o to żeby nie wybuchnąć śmiechem. Łzy ciekły mu po policzkach a jego uśmiech był tak szeroki, że inni pewnie by się zastanawiali gdzie w tym czasie były jego policzki. Ale wytrzymał.

Link do komentarza

Kupała przerwał spożywanie cudnego w smaku, bursztynowego napoju. Zakręcił butelkę, ukrył w przepastej kieszeni i stłumił nagły atak gazów jelitowych przypuszczony na jego jamę ustną. Gwizdnął przeciągle, wyrażając tym zdziwienie i rozbawienie całą tą sytuacją. Przeczesał brodę palcami.

- Wyglądają na porządnych ludzi, choć przypominają nieco tych wielkich sołdatów, co to komputer dowodził nimi w Changei. Nie ufałbym im tak od razu, bo krucho może być. Radzę więc poszukać ich słabości, tak na wszelki wypadek. Co jeszcze... ach, jasne. Gdybym nagle pomerł po tej flaszeczce, to będzie taki dowód ostateczny. Prezent prezentem, ale kto wie, co to jest?

Towarzysz przewodniczący w zamyśleniu rozpoczął spacer po pokoju. Cztery kroki, obrót. Cztery kroki, obrót. Prawie jak w bunkrze na Dalaranie. Fajka już zgasła, nie trudził się jednak ponownym zapaleniem jej. Na razie miał dość. Sam niezbyt wiedział, co sądzić o przybyszach. Pomijając tę Cytrię, ona poprawiła mu humor. Nagle przypomniała mu się jeszcze jedna kwestia. Ciekawiło go, czy rzeczywiście wypił zatrutą whiskey. Jeśli tak, nie miało to już żadnego znaczenia. Zatrzymał się.

- Pytałeś o drugą księżniczkę. Otóż odnaleźliśmy i odstawiliśmy ją do lecznicy. Przybędzie po wykurowaniu się. W wyniku serii niefortunnych zdarzeń została ciężko ranna i na razie pozostanie pod naszą jurysdykcją. Chyba, że jest niezbędna do kontynuowania tego szczytu. Wtedy przyspieszymy leczenie.

 

W lesie Franek dał spokój próżnej dyskusji z gadem. Jak ten nie rozumiał, to co zrobić? Ale czy musiał proponować im lot? Z drugiej strony może już nie być okazji.

- E, raz maty rodyła. Żołnierze, pakować się na tego przerośniętego gekona! Łapcie się czegoś, bo raczej będzie trzęsło! - zakrzyknął do reszty zwiadowców. Połączył się też ze starszyną, by zapewnić sobie bezpieczną wycieczkę.

- Towarzyszu starszyno, smok postanowił podrzucić nas do szefostwa. Proszę o ostrzeżenie wszystkich jednostek sojuszniczych w najbliższej okolicy, nie chcę zdechnąć od własnych pelotek. Dobrze?

- Zrozumiałem, dzięki za informację. Miłego lotu, Kimono. Nie sfajdaj sie aby!

Sowieci zajęli miejsca, kurczowo łapiąc się, czego tylko się dało.

"Ktoś powinien pomyśleć o zamontowaniu tu pasów bezpieczeństwa." przeleciało jeszcze sierżantowi przez głowę.

Link do komentarza

Smoczyski gdy tylko było pewnw iż każdy dobrze siedzi, wystrzeliło w górę jak z procy. Ledwie raz machnął skrzydłami a już przelecieli ogromny dystans. Gad leciał tak szybko by nie zrzucić ludzi, a zarazem być jak najszybciej na miejscu. Niestety nikt "gekonowi" nie powiedział gdzie ma lecieć więc ten poleciał na wyczucie. Wszyscy mieli ogromne szczęście gdyż potwór dobrze wybrał tor lotu i już po kilku chwilach kołował ponad Baltimare.

 

-Czy to tu waść sobie życzył?

 

Zahuczał smok robiąc coraz to niższe okręki.

Link do komentarza

Młodszy sierżant Franciszek Kimono zobaczył zbliżające się ku niemu niebo. Przy okazji całe życie przeleciało mu przed oczyma, no i przypomniał sobie, gdzie zostawił klucze, dziesięć rubli i kilka innych przedmiotów codziennego użytku. Szkoda mu się zrobiło, że raczej ich już nie znajdzie. Szumiało mu w uszach, ciśnienie wciskało mu gałki oczne w czaszkę, cała krew odpłynęła z twarzy i popuścił w spodnie. Ale nie można go winić, czysta biologia. W końcu dożyli przylotu nad miasto. Reszta żołnierzy wyglądała równie fatalnie, lub nawet gorzej. Któryś rzygnął, żywiąc głęboką nadzieję, że nie trafi jakiegoś przechodnia. Kimono niemrawo pokiwał głową w odpowiedzi na słowa smoka, czego ów raczej nie zobaczył.

"Wiedziałem, ze pasy mogłyby się przydać." wojskowy rozkoszował się swą myślą, ciesząc się, że jeszcze ma szansę myśleć.

 

Ostrzeżone załogi broni przeciwlotniczej nie przeszkadzały gadzinie. Spokojnie obserwowali przelot, zastanawiając się nad sensem istnienia i innymi równie wartościowymi koncepcjami.

 

Po wylądowaniu wszyscy czerwonoarmiści jak jeden mąż ucałowali ziemię i przeżegnali się. Kimono walił zdrowaśkami jak z pepeszy, przyrzekając w duchu, iż zachowa celibat do końca swych dni.

Link do komentarza

-Czyżbyście się źle poczuli?

 

Smok uśmiechnął się poskudnie. Napuszył się ponownie, będąc dumnym iż to on tym razem przeraził swych toważyszy.

 

-Tak więc do kąd teraz moi drodzy wieśniacy? Gdzie ten wasz szlachetka?

 

Smokowi nie podobała się okolica. Ni gór, ni kupy złota do spania. A nie chciało mu się już tak sterczeć. Miał nadzieje na balę wina lub innego trunku i może troche koniny.

Link do komentarza

-Doskonale, towarzyszu Kupało.- powiedział Gandzia. - Ocalenie Celestii może korzystnie wpłynąć na nasze stosunki z innymi państwami Equestrii. Teraz możemy zająć się poważnymi sprawami. Czy wiadomo coś o Arceusie i jego terrorystach? Co do Bractwa, to nie podzielam pańskiej opinii. Wydają się być sympatycznymi osobami. W wypadku siostry Cytrii może nawet za bardzo... Poza tym wyposażone w podobne pancerze oddziały zakonów Kosmicznych Marines walczą po stronie Sombralandu. O wilku mowa; dostałem informację od strażników, że delegaci Bractwa dotarli. Czy chce towarzysz się z nimi spotkać, bo ja tak.-

 

 

Przed delegacją Bractwa otworzyły się drzwi. Zza nich wyszedł gwardzista ze zgodą na audiencję.

-Księżniczka Luna na razie wypoczywa, za chwilę dotrze do reszty.- powiedział, prowadząc ich do pokoju, w którym mieli się spotkać z innymi przywódcami.-

Link do komentarza

Brat Korkin do Brata Wolfasta:

- Czy ty też to widzisz? Ruscy w tej komunie są tak biedni, że muszą latać na smokach. Nawet na uprzęże ich nie stać.

- Skoro jest taka wrzawa to może wejdziemy, i tak pewnie przejdziemy niezauważeni. Nawet jak na 2 i pół metrowych gości w pancerzach.

Odworzyli wrota i weszli w poszukiwaniu kogokolwiek kto mógłby im wskazać miejsce pobytu Luny. Choć szukali oczywiście w kluczowych miejscach( Stajni, pokoju narad, najwyższych wieżach.)

Do pokoju narad weszli z buta.

- Ile razy ci mam powtarzać, że jesteśmy w delegacji, DELE*k***a*GACJI nie wchodzimy z buta, nie bierzemy pamiątek, nie piszemy " Brat Korkin tu był." na ścianach! Mamy być obrazem cnót naszego Bractwa, a nie antagonistami. Przepraszamy za ostre najście- Spojrzał na Brata Korkina.- Przyszliśmy tu z przeprosinami. Przynajmnie ja. mamy prezent dla Luny.- Pokazał pakunek.-

(przepraszam, że nie napisałem wcześniej wyprzedzając Cie Gandziu.)

Link do komentarza

(Arceus - jest tak, albowiem po prostu Tomek rzekł:

Zadziwiające, ale  granaty EMP jakoś nie zadziałały na karabiny, opierające się na czystej mechanice. Bo w tak zwanym międzyczasie do pierwszego patrolu dołączyły dwa następne. Wstrzymano ogień, wciąż mając jednak na muszce drużynę Arceusa. 

- Rzucić broń i wyjść z rękami w górze! Jesteście jeńcami ZRR! - krzyknięto od strony motocykli.

No i czas na dobre wiadomości. Znaleziono Celestię. Postrzelana, ze złamanym skrzydłem, ale żywa i chyba przytomna. 

(plepleple)

(Tu drobna informacja. Nikt wcześniej jej nie znalazł, a przynajmniej nie widziałem takowego posta, więc ja to robię. (...))

Wolfast, nic się nie stało.)

 

-To bardzo miłe z waszej strony.- powiedział Gandzia. -Luna powinna zaraz przybyć, musi się tylko odświeżyć. Rozgośćcie się. Zaraz służba przyniesie napoje.-

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...