Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

1. Fantasy.

2. Język polski.

 

Większość dobrych pisarzy i znanych dziennikarzy nie kończyła wcale jakiś humanistycznych studiów, a niemal nikt nie kończył studiów typu filologia/dziennikarstwo. W tych zawodach studia są niepotrzebne, a nie oszukujmy się - większość humanów poszła tam tylko dlatego, że gdzie indziej się nie dostała. To coś jak z niektórymi kierunkami po biochemie - jakieś 90% studentów weterynarii to ludzie którzy nie dostali się na medycynę, na wszelkich biotechnologiach tak samo. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może rzeczywiście nie potrzebuję studiów, ale myślę, że szukając pracy w jakimś wydawnictwie, gazecie bądź czymkolwiek co się tam znajdzie to na pewno takie studia się przydadzą. Chyba, że ktoś zaproponuje mi pracę na podstawie jakiegoś tekstu, który załóżmy, że gdzieś umieszczę. Ale to już trochę odbieganie od tematu. Zwłaszcza, że chwilowo problem się rozwiązał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci coś brutalnego: po filologii polskiej CV najpewniej będziesz słać do Biedronki. Bo nawet na nauczycieli wakatów nie ma.

 

Chcesz tę pracę? Pisz dużo, angażuj się w przeróżne projekty, nawet za darmo. Zdobywaj doświadczenie i kontakty.

 

O większości kierunków humanistycznych mam fatalne zdanie. Może dlatego, że pisałam ich studentom wypracowania :rainderp:.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Powiem Ci coś brutalnego: po filologii polskiej CV najpewniej będziesz słać do Biedronki. Bo nawet na nauczycieli wakatów nie ma.

 

Sranie w banie. Nie wiem czy czytałaś poprzednie posty (postu Kangura na pewno nie), ale tak jest z tymi, co to idą na humana bo trzeba gdzieś pójść i się uczyć, a potem wcale nie chcą się kształcić w tym kierunku. Wątpię by cokolwiek pisali, bo wtedy mogliby wydać książkę. Wątpię by wysyłali swoje prace do różnych redakcji, bo wtedy w końcu by się udało. Wątpię by chcieli być nauczycielami, bo nawet gdyby jednak nie było dla nich miejsca to zrobiliby sobie magistra (chyba) i zostali wykładowcami, albo znawcami filologii polskiej. Praca jest. Trzeba chcieć ją znaleźć, a nie liczyć na cud. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam sporo magistrów, którzy na studiach byli świetni. Wielu z nich skończyło parę kierunków. I co? Nie ma miejsc w szkołach i na uczelniach. Jest za to niż demograficzny, likwidacja szkół i cięcie wakatów. Jeśli nie jesteś po kierunku, po którym przyjmą Cię wszędzie z otwartymi ramionami (medycyna i niektóre techniczne), to bez doświadczenia/znajomości/jednego i drugiego o robocie możesz sobie co najwyżej pomarzyć.Takie mamy realia.

 

Jedna moja znajoma co prawda wydała parę książek, ale studia - filologia polska i filologia angielska raczej na to wpływu nie miały. Ale z tego pieniążków nie ma, jeśli nie jesteś Sapkowskim. Bo z książek w Polsce żyje może z 10 osób? Problemem nie jest nawet wydać książkę. Problemem jest wydać ją, mieć reklamę, ogarniętą redakcję i korektę, ładną okładkę i odpowiednią reklamę. Chyba że chcesz być sprzedawana za 2 zł na wakacyjnej wyprzedaży.

 

Ale większość moich znajomych po filologiach - często z wieloletnim doświadczeniem zawodowym roboty nie ma, choć szukało.

 

I serio, zobacz kto pisze książki. Do tego nie potrzebujesz studiów tego typu, do bycia dziennikarzem też nie.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu napiszę co mnie zdenerwowało, jest to tak błaha sprawa i tak małostkowa, ale ale... tak bardzo mnie w serce ugodziła....1%- jeden walony procent sprawił, że z sprawdzianu z matmy nie dostałem 5 (tak wiem bardzo to błahe).

 

Teraz może coś większego. Życie każdego gimbusa jest stosunkowo dość proste, jednak są jednostki, które w trzeciej klasie zaczynają się budzić i myśleć jaką by tu szkołę wybrać. Ja byłem i jestem jednostką, która planuje, myśli i stara się już mieć plan na przyszłość, już od podstawówki miałem zarys swojej drogi kształcenia, . W skrócie można powiedzieć, że po gimbie rzucam się na biol-chem, a potem medycyna (to taki totalny skrót). Na horyzoncie dostrzegłem jednak przeciwnika, a mianowicie "punkty". Są one liczone z egzaminów i z przedmiotów wiodących (w moim przypadku polak, matma, chemia, biologia z wszystkich oprócz polaka mam gwarantowane 5, z polaka 4). Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale do punktów liczone są takie rzeczy jak: osiągnięcia sportowe i działalność na rzecz innego człowieka (czyli uczestnictwo w zbiorkach itp.). Dlaczego do punktów liczone są takie rzeczy, o ile się nie mylę to idę się tam uczyć, a nie biegać, albo zbierać jedzenie. Wydaję mi się, że jak ktoś uprawia jakiś sport, pomaga innym, to robi to dla siebie, więc nie powinno być to liczone do punktacji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że to niesprawiedliwe. Zazwyczaj nie ma to większego wpływu, ale załóżmy, że ktoś, kto nie udzielał się sportowo i nie miał czasu na pomoc społeczną chce dostać się do wymarzonej szkoły, gdzie akurat podania złożyły osoby, które oceny mają podobne, ale nabili punktów za dodatkowe aktywności. I co? W tym momencie są wybierani bo zajmowali się czymś, co z nauką związane nie jest. 

Niby to nierealne. Za dużo osób żeby akurat wszyscy poza paroma mieli te dodatkowe punkty, ale jednak widać tutaj lekką abstrakcję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z tego pieniążków nie ma, jeśli nie jesteś Sapkowskim. Bo z książek w Polsce żyje może z 10 osób? Problemem nie jest nawet wydać książkę. Problemem jest wydać ją, mieć reklamę, ogarniętą redakcję i korektę, ładną okładkę i odpowiednią reklamę. Chyba że chcesz być sprzedawana za 2 zł na wakacyjnej wyprzedaży.

 

Święta prawda. Ja chciałbym swoją przyszłość oprzeć właśnie na pisaniu książek, ale przez Sapkowskiego i Lema to nowi autorzy fantastyki nie mają szans na przebicie. Ile to nowych książek stoi w Empiku, a ile dostaje się do popkultury? Dlatego albo będę pisał za granicą gdzie są jeszcze szanse, albo zostanę zapomniany dość szybko. Moja wina że ci dwaj pisali jak mnie na świecie nie było?

 

Gdyby to czy odniesiemy sukces zależało od zdolności pisarskich, poziomu fabuły, innowacyjności, kreacji świata, to nie narzekałbym. Ale dziś liczy się kasa. A może spróbuję pisać na internecie? Kto wie.

 

To właśnie trapi mnie każdego dnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I te 2-5% mogą zadecydować czy dostaniesz się na daną szkołę/uczelnie

 

To zapierdzielać z nauką i sportem.

 

Dodatkowe punkty za wybitne osiągnięcia są ok. Czy to w sporcie, czy w nauce. Zaznaczę raz jeszcze: wybitne. Jeśli planujesz iść na tak wyśrubowany kierunek, że może ci zabraknąć tych x%, które ktoś dostanie za swoje osiągnięcia, to... Cóż... Chciało się iść do elity, trzeba pracować jak elita. Kolega z klasy został w gimnazjum laureatem dwóch olimpiad. Poszedł do klasy "algorytmicznej" w V LO krakowskim, gdzie bodajże na 36 osób tylko jedna nie była finalistą albo laureatem z fizyki/majcy.

 

No i jeszcze w kwestii tego sportu: masz kilka % więcej, ale koleś cię wyprzedził w rankingach bo ma mistrzostwo województwa w biegach. W skrócie: uczy się praktycznie jak ty, bo macie różnicę dosłownie kilku procent, ale przy okazji jest mistrzem w jakiejś dziedzinie sportu i umie znaleźć czas by połączyć naukę z treningami. No cholera... :spike:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ spokojnie, nie wiem po co się tak właściwie spinasz :v 

Nie ma powiązania sport czy roboty charytatywne do tego na co idziesz. To tak jakby ktoś miał tyle punktów co ja, ale ja bym zrobiła kanapkę dyrektorce i śmiałbyś się, że ten co się nie dostał nie powinien się dziwić, bo ja zrobiłam kanapkę dyrce. Poza tym jeszcze to bym zrozumiała. Nie wiedzą kogo wziąć, bo ma tyle samo punktów, to weźmiemy tego kto coś więcej zrobił. Tyle, że ktoś mógł nadrobić 5% sportem i akcjami, a mogło mu ubyć tych 5% na egzaminie danego przedmiotu.

"Chciało się iść do elity" Co to "elita"?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elita, czyli kierunek o tak wygórowanym poziomie punktów rankingowych, że ciężko się na niego dostać. Jeśli mówimy o jakimś normalnym kierunku, to 5% nie robi żadnej różnicy. I tak się dostaniesz.

 

I nie ma co porównywać robienia kanapek do osiągnięć sportowych, czy do wolontariatu. Ja tam świetnie rozumiem, że preferują kogoś z osiągnięciami, niż następnego szaraczka co ma jedynie te 5% więcej. Koniec końców, taka osoba zrobiła dużo więcej niż ty, a wynik na egzaminie macie podobny.

Edytowano przez >biologia >nauka
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli uważasz, że lepiej wziąć kogoś komu słabiej poszedł przedmiot potrzebny w danej szkole/na danym kierunku, ale mistrza sportowego niż kogoś kto załóżmy kondycji nie ma, ale za to lepiej zna się na tym, czego będzie się uczył? 

 

Cóż, dla mnie odpowiedź jest oczywista. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście.

 

To jest kilka procent. Niewielka różnica. Dopiero dalsze nauczanie pokaże, co z takiej osoby uda się wyciągnąć. Póki co jednak pokazała ona, że jest w stanie na danym poziomie połączyć naukę z osiągnięciami w innej dziedzinie. I to osiągnięciami, które się czymś wyróżniają na tle innych podobnych. Ty ze swojej strony masz jedynie... Co? Jedno zadanie lepiej rozwiązane?

 

Życie to nie bajka. Zamykających rankingi szaraczków mogą mieć ile chcą.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ty ze swojej strony masz jedynie... Co? Jedno zadanie lepiej rozwiązane?

 

Otóż to.  

 

Czy np. weterynarzowi bardziej potrzebna jest znajomość chorób i budowy zwierząt czy może umiejętności sportowe i wygrane w konkursach polonistycznych? Przyjmowanie do szkół (które mają jakiś kierunek oczywiście) to to samo. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elita - idący na elitarne kierunki, wymagające bardzo wysokiej punktacji. Przykładowo swego czasu na AGH na Automatyce i Robotyce wymagano chyba z 920 punktów na 1000 możliwych. Podobnymi kierunkami są (trochę zgaduję, ale chyba się nie mylę) medycyna na Uniwersytecie Jagiellońskim czy budownictwo na Politechnice Krakowskiej. 

 

Edit: @Uczu:

jeśli mówimy o 5%, to znajomość tematu macie taką samą. Ty po prostu rozwiązałaś jedno zadanie więcej, ewentualnie w dwóch innych popełniłaś mniej błędów. Osoba z którą rywalizujesz wykazała się dużo większą pracą, oraz dużymi/wybitnymi osiągnięciami spoza danej tematyki, zachowując mimo wszystko twój poziom wiedzy wymagany na dany kierunek.

Edytowano przez >biologia >nauka
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałbym, że 5% znajduje się w granicach niepewności pomiarowych, więc mimo że nie jestem miłośnikiem sportu, uważam że to nie jest aż takie krzywdzące. Pozostaje pytanie, o jakie osiągnięcia chodzi. Osiągnięcia na skalę kraju naprawdę powinny być wyróżnione. Nawet w czymś tak bezużytecznym i szkodliwym dla zdrowia jak zawodowy sport.

 

I jeszcze jedno. Naprawdę duże osiągnięcia sportowe, mogą świadczyć o charakterze danej osoby - że jest pracowita, cierpliwa i zdeterminowana do osiągania sukcesów. A właśnie tacy ludzie powinni uczęszczać do lepszych szkół.

 

Btw. - >biologia>nauka w gimnazjach masz konkursy przedmiotowe. Różnica między olimpiadą a konkursem przedmiotowym jest duża.

 

Marshewa: Elita (niesportowa) nie ma takich problemów, bo to są laureaci olimpiad/konkursów przedmiotowych, więc mają maksa punktów przy naborze. :giggle:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem. W gimnazjum byłem z 9 lat temu, ale jestem prawie przekonany, że braliśmy udział w olimpiadach.

 

Ja ostatnio w gimnazjum byłem 4 lata temu i o ile pamiętam, tam popularniejsze są konkursy przedmiotowe. Może i masz też olimpiadę matematyczną gimnazjalistów (omg :NjdaT: ), ale ona jest wyjątkowo oszczędna jeżeli chodzi o przyznawanie zwolnień z egzaminu gimnazjalnego, więc praktycznie każdy kto jest tam finalistą lub laureatem, już jest pewnie zwolniony z powodu konkursu przedmiotowego.

Podstawową różnicą między konkursem przedmiotowym a olimpiadą jest taka, że żeby przejść dalej z tego pierwszego musisz mieć ok 90% punktów, a żeby przejść z tego drugiego zazwyczaj wystarczy 40-50%. I wierzcie mi, to drugie jest o niebo trudniejsze.

 

Edit: To jest chyba najbardziej offtopowy temat no forum :twiblush: .

Edytowano przez Mordoklapow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja się wyżalę :)

Od czterech lat pracuję jedynie na 1 zmianę, jako nieliczny pracownik w firmie. Od czterech lat wstaję non stop (z małymi wyjątkami) przed piątą rano, by wyruszyć do pracy. Dodatkowo coraz częściej pracuję w weekendy lub mam inne obowiązki, które wymagają i tak wczesnego wstawania. Nie wysypiam się! Chodzę spać późno i śpię dość krótko. Nie mogę dobrze wypocząć i wyleżeć starych kości!

Z drugiej strony praca do 14 odpowiada mi godzinowo. Potem cały dzień wolny, nie odczuwa się tak bardzo dnia pracy. Robiłem już na 2 zmianę, na zmianę biurową, a nawet nocki i każda z tych zmian ma swoje minusy. Chciałbym wreszcie się wyspać, ale nie chce zrezygnować z najlepszej dostępnej zmiany. Sytuacja patowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...