Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Wiesz, Dayan. Większość naszych nieszczęść to w sumie są pierdoły. Zawsze mogliśmy zachorować na raka czy stracić dach nad głową. Bycie nierozumianym przez otoczenie czy kosze od dziewczyn to nie są prawdziwe problemy. Co nie zmienia faktu, że potrafią załamać.

  • +1 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, czasami są rzeczy, które są tak niesprawiedliwe i wkurzające, że zamiast niszczyć otoczenie, lepiej napisać w temacie. Nawet nie chodzi o współczucie czy uwagę innych, tylko o zwykłą chęć wyrzucenia czegoś z siebie.

Wybacz, ja po prostu próbuję znaleźć rozsądny powód dla tego "wyrzucania czegoś z siebie". Bo człowiek niczego tak konstruktywnego nie robi bez przyczyny. Musi istnieć jakiś mechanizm pozwalający odreagować smutek/agresję. Według mnie chodzi o zastrzyk akceptacji i poczucia respektu otoczenia.

 

 

A od tego aby nie jest "Tymczasowe /sb"? :pinkiehappy:

Ono to zupełnie inna sprawa. Po prostu zamknięta społeczność ludzi, ale fakt, zachowania wskazujące na problemy z samoakceptacją się tam zdarzają. Zwaliłbym to głównie na fakt, że w internecie łatwiej jest się poruszać pod względem społecznym i tym, że nikt nie widzi że w rzeczywistości jesteś pryszczatym gimbem.

 

Wiesz, Dayan. Większość naszych nieszczęść to w sumie są pierdoły. Zawsze mogliśmy zachorować na raka czy stracić dach nad głową. Bycie nierozumianym przez otoczenie czy kosze od dziewczyn to nie są prawdziwe problemy. Co nie zmienia faktu, że potrafią załamać.

Jasne że są to "prawdziwe problemy", bowiem takie małe pierdoły właśnie wpływają na naszą samoocenę, która jest ważnym motorem naszych działań. Im dłużej interesuję się psychologią, tym bardziej doceniam jej rolę w naszym życiu. Świetnie to widać na błędach poznawczych i ogółem ludziach. Ego jest wszędzie.

Edit: @The Silver  Patrz sygna. Wiem że ludzie są wyjątkowi, ale nie zmienia to faktu, że są ludźmi i mają ludzkie potrzeby - w tym potrzebę akceptacji, którą ten temat całkiem dobrze zaspokaja (chyba, nie jestem tego pewien, nigdy nie korzystałem).

Edytowano przez Mordoklapow
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, Dayan. Większość naszych nieszczęść to w sumie są pierdoły.

Nie żebym miał się za mądrego cz coś ale czasami słucham podcastu "ZombievsZwierz", w którymś odcinku (nie pamiętam numeru ani tytułu) jeden z rozmówców zwrócił uwagę na to że właściwie porównywanie swoich problemów i problemów innych osób jest bez sensu. Masz problemy z rodziną? Jeżeli tak to nie znaczy że nie wolno ci być smutny ponieważ ktoś jest chory na śmiertelną chorobę. To że niektórzy ludzie mają gorzej niż ty to wcale nie znaczy że twoje problemy nie są nie ważne i należy je zakopać i nikomu się do nich nie przyznawać.

A co do głównego pytania- według mnie to głównie dlatego piszemy tu o problemach obcym ludziom ponieważ czasami jednak boimy się reakcji najbliższych na nasze problemy, obawiamy się że osoba w której widzimy autorytet, kochamy ją albo bardzo lubimy machnie ręką i powie: "Dramatyzujesz", "Przejdzie ci", i wcale nie dlatego że im na nas nie zależy tylko dlatego że naprawdę nie wiedzą co w tej sytuacji powiedzieć,tu dzież nie potrafią zrozumieć naszych uczuć, zrozumieć naszą sytuację 1 do 1. Tutaj możemy zobaczyć parę opinii, i reakcje ludzi których właściwie nie znamy i którzy być może mają podobne problemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie żebym miał się za mądrego cz coś ale czasami słucham podcastu "ZombievsZwierz", w którymś odcinku (nie pamiętam numeru ani tytułu) jeden z rozmówców zwrócił uwagę na to że właściwie porównywanie swoich problemów i problemów innych osób jest bez sensu. Masz problemy z rodziną? Jeżeli tak to nie znaczy że nie wolno ci być smutny ponieważ ktoś jest chory na śmiertelną chorobę. To że niektórzy ludzie mają gorzej niż ty to wcale nie znaczy że twoje problemy nie są nie ważne i należy je zakopać i nikomu się do nich nie przyznawać.

Też zawsze uważałam, że takie porównywanie problemów do problemów innych jest głupie. Ktoś stracił obie nogi? Nie rycz, ktoś inny stracił obie nogi i jeszcze obie ręce! Wyżalanie się po prostu nam pomaga, nawet jeżeli nie dostajemy rad. Czasami dostaniemy pocieszenie, czasami kopa w dupę. Raz pomoże to, a raz to. Ja raczej się tutaj nie żalę, ale lubię bardzo pomagać innym, chociaż nie zawsze mam siłę. 
 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Napisałam koledze z dawnej sekcji prawdę dlaczego nie chodzę. Pojechał ostro. Zdziwiła mnie jego argumentacja:

1) Niby, że patrzył na kto na jakie maratony programistyczne jeździ z powodu jakiegoś tam limitu i na tej podstawie brał na Imagine Cup--> On nawet nie mówił na ten temat nic. A gadał mi, że skoro ja nie byłam na maratonach to dlaczego miał mnie zabierać. Tylko nie rozumie, że ja muszę być fer w stosunku do swojej mamy.

2) Gdy ja jechałam na Unity miał koło i nie mógł i nie chciał jechać--> A kupa krzyku była, że przekładać mam prezentację bo miałam tego dnia. Zrobili mnie w trąbę bo jechałam sama. Było mi przykro z tego powodu. Chciałam należeć do jakiejś paczki.

3) Niby mnie lubili--> Tylko, że jakoś nikt do mnie nie gadał. A wcale nie siedziałam na końcu tylko z tyłu. Słuchałam o czym rozmawiają.

4) Na samym końcu sali nigdy nie siedziałam a on tak twierdzi --> Mam wadę wzroku i nie siadam nigdy na samym końcu sali

Nie spodziewałam się tego po nim. Nie rozumie, że jak ja wiele razy sparzyłam się na kontaktach z rówieśnikami to ja nie potrafię wyjść przed szereg. On mi pisał, że niby ja się nie wysilałam w grupie . Nie chciał wiedzieć, że ja nie potrafię tak. Rodzice jakoś zrozumieli moją decyzję, ze nie chodzę właśnie z tych powodów.

Teraz żałuję, że nie pojechałam na Erasmusa.

To tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy, nie znam ani cb ani jego.

Przestrzegę jednak:

Czy jesteś pewna uczuć?

To miłość czy ,,tylko" zakochanie?

Jaka to relacja? Na czym się opiera?

Odpowiedz sobie a będzie jaśniej.

Oczywiście, że może mieć szanse, jak oboje jesteście pewni i się postaracie...

Szczęścia życzę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie wszystko zależy od podejścia oraz relacji. Wiesz, istnieją pary, których przepaść wieku jest wyższa o 10 - 20 lat, a nawet wyżej. Dużo osób jednak zwraca mi uwagę na coś takiego i mówią, żebym się nie przejmował wiekiem. Według stereotypów najlepiej jak chłop jest starszy, a nie dziewczyna, no ale nigdy nic nie wiadomo. Ważne są wasze uczucia oraz jak się ze sobą dogadujecie. Jak jesteś mądrą, inteligentną dziewczyną, a nie jakąś pięknisią, która co 5 min sprawdza Face'a i robi samojebki, to uważam, że związek ze studentem jak najbardziej może być realny. Tylko żeby cię nie przynudzał zaawansowaną wiedzą studyjną, bo poziom nauki jest serio odczuwalny (no chyba, że się interesujesz to wtedy jest zupełnie inna bajka). Jak ty coś czujesz i on też, to bądźcie razem, ale jak uważasz, że to jest jakieś chwilowe "zauroczenie" to może lepiej odpuść i powiedz chłopu prawdę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy związek gimbuski ze studentem ma jakiś sens i przyszłość? :rarity4:

Byłem 4 lata z dziewczyną... 4 lata młodszą ode mnie... pewnie, że ma. Zwłaszcza z upływem wieku. Bo potem tak bardzo nie widać tej różnicy....

Chyba że masz na myśli dziewczynę 1 gimnazjum a student 4 rok to wtedy może być ciężko xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam nieco inaczej. Jeśli masz na myśli Siebie samą, czyli 12 lat. Student, czyli liczmy już od 19 lat w górę. W tych latach jest to jednak już duża przepaść ( ba, pedofilia w sumie). Niemniej, można próbować, ale będzie ciężko. Bardzo ciężko. 

Edytowano przez Celly
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MysterFajna - nie, nie i nie. Poważny związek z osobą starszą ma sens dopiero w okolicach drugiej połowy szkoły średniej, gdy osiągasz pewien stopień dojrzałości, a różnica wieku na poziomie 2-5 lat przestaje odgrywać tak dużą rolę. Hajtanie się ze studentem w wieku ~13 lat nie skończy się dobrze.

Miłość czy nie, wycofaj się z tego jak najszybciej.

  • +1 9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MysterFajna - nie, nie i nie. Poważny związek z osobą starszą ma sens dopiero w okolicach drugiej połowy szkoły średniej, gdy osiągasz pewien stopień dojrzałości, a różnica wieku na poziomie 2-5 lat przestaje odgrywać tak dużą rolę. Hajtanie się ze studentem w wieku ~13 lat nie skończy się dobrze.

Miłość czy nie, wycofaj się z tego jak najszybciej.

Tyle, że ludzie w różnym wieku osiągają dojrzałość. I właśnie ktoś nawet w wieku 12 lat może taką dojrzałość posiadać. Albo i w wieku 25 lat nie posiadać

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i doświadczenie miłosne mam żadne, to popieram Ylthin w 100%. Jestem na drugim roku studiów, mam 19 lat, wszyscy są ode mnie starsi. I powiem Ci że nie sposób dla mnie patrzyć na gimnazjalistów inaczej niż  jak na dzieci. Czasami dojrzałe na swój wiek, ale wciąż dzieci. To jest po prostu w tym momencie przepaść. Nie mówiąc o tym, że skoro chłopak jest pełnoletni, to legalne seksy moglibyście mieć za 6 lat, bo granica 15 lat jest dla młodzieży, a nie dorosłych. Nie znam studenta, który by tyle wytrzymał. Dodatkowo taka różnica stanowi wielkie pole do nadużyć.

  • +1 6
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie życiowe też 12-latka może mieć. A facet może nie liczyć na seks. Dlatego zaznaczyłam na początku, że mamy za mało informacji by o tym rozmawiać. Skąd w ogóle pewność, że to 12-latka, skoro 12 lat to koniec podstawówki z tego co wiem.

Edytowano przez PervKapitan
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Perv - powiem ci ze smutnego doświadczenia, że nawet bardzo dojrzały 15- czy 16-latek/latka (a co dopiero osoba młodsza) będzie psychicznie "w tyle" względem osoby mającej 20+ lat. Owszem, można pójść na herbatę i luźno pogadać, może nawet zaprzyjaźnić się - ale o poważnym związku nie ma mowy, choćby dlatego, że druga strona niekoniecznie będzie cię brać na poważnie.

A że ktoś brzmi dojrzale? Ha. Jako gimbusiara też brzmiałam dojrzale (na tyle dojrzale, że podkochiwało się we mnie kilku licealistów). Nie zmienia to faktu, że byłam... no właśnie: gimbusiarą. Już nie dzieckiem, ale jeszcze nie dorosłą. Kopniętą w łeb kozą, która myśli, że wie wszystko - ale nie wie nic.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam nieco inaczej. Jeśli masz na myśli Siebie samą, czyli 12 lat. Student, czyli liczmy już od 19 lat w górę. W tych latach jest to jednak już duża przepaść ( ba, pedofilia w sumie). Niemniej, można próbować, ale będzie ciężko. Bardzo ciężko. Szczęścia ^^

Jeszcze pedofilia :D Jeszcze parę dni trzeba poczekać, jak to kiedyś kolega powiedział "jak wieku twojej dziewczyny nie ma na zegarze, to jest w porządku". (Zegarze klasycznym ma się rozumieć, nie elektronicznym :D ).

Edytowano przez Raoul Duke
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też właśnie spojrzałam na profil. W sumie gimnazjum to przyjęłam końcówkę... Ale jak tam uważacie. Skoro koleś jednak chce z nią być (tak przypuszczam) to wie jaką ona ma psychikę i na co się szykować. Nie wiem, nie znamy sytuacji, a to co powiedziała koleżanka nic zupełnie nie mówi.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...