Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

- I świetnie ci to wychodzi - powiedziałem. - Dzięki tobie zmieniło się całe moje życie. Może weź do serca swoje własne rady? Wypiłem trochę wiskey. Nie miałem już na nią ochoty. Piłem tylko po to, żeby mieć jakieś zajęcie. Przyzwyczaiłem się do tego gorzkiego smaku. Rano pewnie nie będę mógł podnieść się z łóżka... - Poniósł mnie melanż...* - mruknąłem sam do siebie i dopiłem do końca. Znów zwróciłem się do Lyriel: - Poza tym zawsze możesz na mnie liczyć. O ile nie będę miał depresji i nie rozwalę wszystkiego wokół, co ostatnio często mi się zdarza. ______________________________ * MUSIAŁAM. Wybacz xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Co w tym złego xD. Jak musiałaś, to przynajmniej w sobie tego nie tłumiłaś! :D

_______________________________________

Barman podał kolejnego drinka Lyriel.

- Moje własne słowa nie są dla mnie autorytetem - odparła już nieco strutym głosem. - Dziękuję, za to oparcie... Ale pewnie będzie jak zwykle, że będę rozstawiała wszystkich po kontach, sama nie słuchając innych - swą wypowiedź przerwała pijąc łyka drinka. - Uhh... nie obraź się, ale depresja to nic innego niż nasz własny wymysł. Przechodziłam już przez to - resztki Cherry Bomb znów zniknęły w gardle gołębiej klaczy. - Barman, jeszcze raz to samo.

- Ma'am wybaczy, ale zmuszony jestem odmówić. Pani stan wskazuję, by pani poszła odpocząć.

Lyriel dosłownie położyła się na blacie i patrzyła przed siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem, może i wymysł. Nie znam się na... stanach umysłu, czy coś. Ale przyzwyczaiłem się już do siedzenia i płakania, więc ciężko będzie się odzwyczaić - odparłem. Mogłem powiedzieć jeszcze dużo, ale sądziłem, że Lyriel już mnie i tak nie słucha. I na pewno nie chce. Westchnąłem cicho i odsunąłem szklankę na bok. Nagle straciłem ochotę na picie. Świat powoli zaczął mi tańczyć przed oczami. Zerknąłem na Lyriel. - Może powinnaś pójść do pokoju? - zaproponowałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel zachichotała.

- Nie wydaję mi się by kopyta się mnie słuchały. W sumie ten blat nie jest taki zły... całkiem wygodny... Rany ale picie alkoholu jest upierdliwe... Chyba nie będziesz miał wyjścia jak mnie zanieść... Tylko czy nie obawiasz się pomówień? - znów zachichotała.

Łeb Lyriel jakoś się zwrócił w Twoją stronę i nawet słodko uśmiechał w swoim upojeniu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uniosłem brwi. - Zanieść? - powtórzyłem, lekko zniechęcony. Bałem się, że się przewrócę, szczególnie, że powoli też zaczynałem czuć się nie najlepiej. Poza tym... wyglądałoby to trochę dziwnie, gdybym ją niósł. - Dasz radę - stwierdziłem. Przeniosłem jej kopyto na swoje ramię, żeby mogła się o mnie oprzeć, a potem ją podniosłem. - Hooopsiuup... - mruknąłem. - No. Możemy iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel musiała się bawić w najlepsze, bo jej chichot nie ustawał. Owa sytuacja raczej nie wskazywała na sukces z racji, iż sam ledwo stałeś.

- Najpierw zaniesiesz mnie do pokoju, a potem wykorzystasz? - spytała z rozbawieniem. - Bez takich! - dodała z rozbrajającym uśmiechem. Musiała być już kompletnie pijana. - Mimo to... dziękuję za pomoc - odparła w swój typowy spokojny i poważny sposób.

Chwiejnym stepem zmierzaliście powoli do drzwi wyjściowych. Alkohol z każdą chwilą uderzał i Ciebie coraz mocniej.

- Może pomóc? - usłyszałeś głos Artensa. Znowu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Artensa znużonym wzrokiem. Hm... on był chłopakiem Lyriel? Dużo razy widziałem ich razem. Mają nawet podobne, długie włosy.

Już cię nienawidzę, koleś.

- Taa... Zabierzmy ją do swoją pokoju - powiedziałem. - Albo lepiej ty ją weź. Mój upierdliwy menadżer pewnie nie pozwoli mi stąd wyjść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artens uśmiechnął się i podparł drugie ramię Lyriel.

- Nie sądzę by był teraz Tobą zainteresowany - odparł. - Rozmawia właśnie z Garnet. Więc masz jednocześnie szansę wyrwać się z tej szmirowatej imprezy i odprowadzić Lyriel. Ja tylko Ci pomogę.

Staliście razem, a klacz, którą mieliście nieść, już dawno straciła kontakt ze swoim "ja". Jej łeb zwisał trochę w dole bezwładnie. Mimo to wciąż była skora do żartów.

- Ojj chłopcy... przesadzacie... dwóch na raz? - bąknęła z rozbawieniem.

- Może jednak zaniesiemy ją we dwóch? - nie odpuszczał Artens...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No dobra... - odparłem z westchnięciem. "Masz szansę odprowadzić Lyriel". Co to miało znaczyć? Zabrzmiało to tak, jakby mi ją oddawał. Ten gościu co raz bardziej zaczął przypominać mi żmiję. Znów rozpocząłem bolesną walkę na śmierć i życie, a moim celem były drzwi. To będzie totalna masakra. A jutro to już w ogóle...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artens wydawał się przejmować cały ciężar Lyriel na siebie, więc wędrówka była nieco łatwiejsza. Alkohol jednak wreszcie uderzył Cię z całą swoją mocą. Nie potrafiłeś określić jakim cudem wychodziłeś z windy razem z Lyriel i Artensem.

- No... został już nam tylko kawałek drogi - stwierdził spokojnie Artens. - Trzymacie się jakoś?

- Buu... - stęknęła Lyriel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnym Stepem nie ubłaganie zmierzaliście do pokoju o numerze 28. Świat kołysał się, a sam nie zdawałeś się czuć jakiegokolwiek ciężaru. Kopyto za kopytem. Szedłeś tak by się już zwyczajnie nie wywrócić. Nie mogłeś sobie na to pozwolić. Wreszcie udało wam się dotrzeć jakoś do pokoju Lyriel. Wtedy Artens położył kopyto na klamce od pokoju klaczy i lekko nacisnął.

- Ona nigdy nie zamyka drzwi... Sama prosi się o kłopoty... Wybacz, że sprawiła Ci tyle kłopotu. Rano sama do Ciebie przyjdzie - oznajmił ogier.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z trudem oparłem się o ścianę. - Położysz ją do łóżka? - spytałem Artensa. Sam nie miałem na to siły. Marzyłem tylko o tym, żeby jakoś dowlec się do mojego pokoju i od razu rzucić się na łóżko. - To nie był kłopot - dodałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Huh? - westchnął zdziwiony Artens. - Pewnie, tylko... a zresztą nie ważne. Powiem Ci jedno, Lyriel Cię lubi.

Z tymi słowami, Artens zostawił Cię na korytarzu. Zniknął razem z gołębią klaczą za niedomkniętymi drzwiami... Teraz powrót powinien być łatwiejszy, ale czy na pewno..?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel mnie lubi?

Uśmiechnąłem się lekko. Dręczyło mnie tylko jedno - dlaczego Artens mi o tym powiedział? Kompletnie nie rozumiałem tego gościa. Może kłamał, żeby jakoś się mnie pozbyć?

Nie miałem pojęcia.

Dowlokłem się do swojego pokoju, z trudem otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zdjąłem z siebie ubranie i wszystkie te inne bibeloty, po czym rzuciłem się na łóżko. Odetchnąłem z ulgą.

Sądząc po słowach Artensa, Lyriel miała do mnie przyjść rano. Nie powiem, byłem podjarany, ale pewnie głównie przez alkohol. Może faktycznie mnie lubi?

Wślizgnąłem się pod kołdrę. Sięgnąłem po swoją gitarę akustyczną, która leżała niedaleko łóżka, przytuliłem się do niej i czekałem, aż uda mi się zasnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sen nadszedł ekstremalnie szybko. Obrazy jakie Ci się przewijały w błogiej krainie oderwanej od rzeczywistości, były nietypowe... Galopowałeś przez łąkę z całym swoim zespołem, z upływem czasu wykruszał się jeden kucyk. Aż wreszcie zostałeś sam na tej łące. Obfita zieleń zgniła, a błękitne niebo pokryło się szarymi smutnymi chmurami. Ziemia pod nogami znikła i zacząłeś spadać. Skrzydła nie chciały nawet unieść Twojego ciężaru. Wszystko podczas lotu w dół poczerniało. W górze, w miejscu nieba jak Ci się wydawało, pojawił się tył szyi i łba jakiejś klaczy. Ten kolor umaszczenia i włosów, to była Lyriel. Odwróciła się i powiedziała.

- Mój przyjacielu, lubię Cię...

Wreszcie upadłeś... i jednocześnie się obudziłeś na podłodze przy okazji zwalając budzik, który brzęczał niemiłosiernie. Wyłączyłeś go, a potem zerknąłeś którą godzinę wskazywał. 6:30. Świat się jeszcze kręcił od alkoholu, który wczoraj wypiłeś. Pragnienie nie było tak silne, ale było coś co zwróciło Twoją uwagę. Zwalając budzik zwaliłeś również kartkę... Czyżby Lyriel już tu była? Z taką myślą dosłownie się rzuciłeś na kawałek papieru.

Nastawiłem zegarek, żebyś wcześniej wstał.

Pijany Ty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pijany ja? Spadaj na drzewo... Ciekawe, czy zrobiłem wczoraj coś jeszcze.

- No i po co miałem wcześnie wstać...? - jęknąłem sam do siebie. Nie miałem siły, żeby podnieść się z podłogi, albo żeby znowu położyć się na łóżku. Dodatkowo przypomniał mi się mój sen. O rany...

Mój przyjacielu, lubię cię...

Zwaliłem na ziemię poduszkę i kołdrę. Zrobiłem sobie przytulny kącik i po prostu leżałem, nie mając na nic ochoty (i siły).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pijany Ty", musiał się bardziej cieszyć z tego, że rano Lyriel ma przyjść niż Ty. Chyba chciał dobrze wypaść... Czas swoim powolnym tempem zmieniał godzinę na budziku. Jeśli Artens miał rację, może faktycznie warto by było się umyć...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...albo Artens specjalnie chciał mnie wkurzyć. Tak czy siak, nie miałem wyboru. Na pewno musiałem cuchnąć jak... no. Żul. Westchnąłem, rzuciłem kołdrę i poduszkę z powrotem na łóżko. Ubrania i resztę pierdół cisnąłem do walizki. Potem poszedłem do łazienki, "odpaliłem" strumień zimnej wody i długo pod nim stałem. Wziąłem jakiś szampon - przynajmniej wydawało mi się, że to szampon - i wylałem go na siebie w ogromnej ilości. Milutko. Wytarłem się i zarzuciłem ręcznik na nadal mokrą głowę. Trochę postałem przed lustrem, a potem znów podszedłem do swojej walizki i zacząłem szukać jakiejś koszuli, albo czegoś w tym stylu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hawajska koszula i czarny płaszcz, to jedyne co znalazłeś... Czas pod prysznicem zleciał szybko, bo dochodziła już siódma. Rozległo się pukanie. Lyriel tak wcześnie? Wypiła więcej niż Ty, a już była gotowa przyjść? Zarzuciłeś na siebie Hawajską koszulę w trymiga i otworzyłeś drzwi. Hotelowa obsługa. Ogier zdawał się ignorować fakt iż jesteś gwiazdą.

- Sprzątanie, a może śniadanie do pokoju? - spytał znudzony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hawaje są w Equestrii? :rainderp: Poza tym, jak wygląda ta koszula? To dla mnie ważne xD __________________________________ Sprzątanie? Odwróciłem lekko głowę, żeby ogarnąć wzrokiem swój pokój. Było czysto. Myślałem, żeby poprosić o jakiś odświeżacz powietrza, ale ostatecznie uznałem, że to byłaby lekka przesada. - Może być śniadanie - odparłem. - Obojętnie co.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz tak :rainderp:. >>> klik <<< Powinienem się wysłowić z jakim dokładnie motywem, ale jak zwykle leniwy ze mnie człek ^^.

_____________________________________________

- Rozumiem. Za piętnaście minut przyjdę ze śniadaniem do pańskiego pokoju - odparł ogier i oddalił się.

Będąc teoretycznie gotowym na przyjście Lyriel, rzuciłeś się na łóżko. Pozostało Ci czekać, może nawet obmyślić plan rozmowy? A wszystko to by znów nie wyjść na pociesznego szczeniaczka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kiczowate :rainderp: Myślałam o czymś takim:

http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRmqlP7wZ7y8HJ3eJuiwIpaN_FyfLhT-DaJRLfNbJyThR1fzV5XqoC7Ah49TA

O, albo takim:

Dołączona grafika

________________________________

Nie, powiedziałem sobie w myślach. Nie będę zamieniał się w szalenie zakochanego i psychicznego wariata. Chciałem chociaż trochę zostać sobą. Zresztą nie wiedziałem po co Lyriel miała tu przyjść. To pewnie będzie tylko zwykła, przyjacielska pogawędka... Nie...?

No i czym ja się tak ekscytuję? O rany... Weź się w garść...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...