Skocz do zawartości

[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Michael

- Jest jeden sposób by to zakończyć. Stanąć z nim do walki. - Wyszedłem z biura i skierowałem się na ulicę. Może mnie posłucha. Nie lubi kuca, ale może ja mam szansę. Spojrzałem na niego. W tym stroju wyglądałem jak rasowy mistyk.

- Scorpion! - Krzyknąłem by mnie usłyszał.

Screwball

Klacz starała się pogodzić kilka faktów. Nie było to jednak łatwe. - Teraz tatuś bawi się człowiekiem, ale zaraz wróci. - Nagle różowa błyskawica przeszyła niebo. - Proszę, już tujest. - Klaczka się uśmiechnęła, a powietrze zaczęło gęstnieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biuro POZ

-Jak byś mnie potrzebował to krzyknij. Schowałem się pod biurko. Miałem już tego dosyć. Co jeszcze mnie spotka? To jest już naprawdę dziwne

Upiór właśnie zniszczył kulą ognia samochód wrzeszcząc wściekle. W poszukiwaniu swojej ofiary. Gdy nagle usłyszał swoje imię powoli się obrócił do nieznanego osobnika

-Kim jesteś?! Gdzie ja jestem?! Gdzie jest Quan Chi czy jesteś jego sługą? Odpowiadaj, co za magia sprowadziła mnie do tego świata! Inaczej zniszczę wszystko aż znajdę odpowiedź

Warszawa

Quan Chi wyczuł zmieniające się powietrze. Czuł ogromną moc i magię. Wiedział, że ten, który tu przyszedł ma większą moc niż kiedykolwiek widział. W swoim świecie spotykał wiele mrocznej magii, ale to, co teraz wyczuł było niesamowite. Baraka wrócił do Quan Chiego.

-Co tu się dzieje? Co to za moc? Czy to Shao Kahn przybył?

Quan Chi spojrzał gniewnie na Barakę

-Milcz imbecylu wracaj do masakry, bo tylko do tego się nadajesz. Resztę zostaw mi.

Baraka spojrzał gniewnie na Quan, Chiego ale posłuchał wiedział, że go nie pokona. Quan Chi był zbyt potężny dla niego. Quan Chi obserwował to z zachwytem

-Witaj kimkolwiek jesteś zdobyłeś moje uznanie powiedział z uśmiechem

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

- Po kolei. Jestem Michael i walczę dla harmonii. Jesteś na ziemi w innym wymiarze. Magia międzywymiarowa cię tu sciągnęła. I nie jestem jego sługą Scorpion. Musimy go jednak znaleźć! Zapewne także gdzieś tu jest. Nie ma czasu na kłótnie!

Screwball, Discord

W powietrzu rozbrzmiał śmiech. Widać było że istota jest w dobrym nastroju.

- Twoje uznanie? Coś ostatnio dużo osób mi to mówi. - Niebo na chwilę zróżowiało. Nagle z ziemi wybił tron Discorda. Po chwili pan chaosu pojawił się w białej marynarce i usiadł na nim. Widać było że to wszystko go cieszy. - Witaj Quan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biuro POZ

Patrzyłem na wszystko przez okno. Bałem się tego gościa, ale jeśli zaatakuje Michaela wkroczę do akcji

Scorpion zmarszczył oczy gniewnie, po czym powoli podszedł do człowieka.

-Dlaczego mam ci zaufać?! Ostatni raz, gdy komuś zaufałem wszyscy, których kochałem zginęli śmiercią w męczarniach a ja zostałem oszukany!

Warszawa

Quan Chi się zdziwił stwór znał jego imię. Teraz już był pewny rozmawia z istotą, która samą myślą prawdopodobnie wpływa na otaczającą rzeczywistość. Wyczuwał pokłady magii, które się z niego wręcz wylewały. Jego ręka stała się zielona, po czym stworzył tron z kości na przeciw tronu Discorda i spokojnie na nim usiadł.

-Cóż ty znasz moje imię a ja nie znam twojego, kim jesteś? Twoja moc jest wspaniała. Byłem w królestwie chaosu. Ale mam wrażenie, że ty sam jesteś jego ucieleśnieniem. Czy to ty nas przywołałeś do tego wymiaru?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


((PS: Nie jestem pewna, czy niektórych nie boli to, że ta sesja zrobiła się strasznie fantastyczna, a nie została w klimacie zimnej wojny. Jest ktoś taki? Nie podobają mu się takie misje? Zgłaszać swoje opinie!)

 

[Mnie boli, że sesja zrobiła się fantastyczna. Moja postać jest po prostu niedostosowana. Ale wy bawcie się dobrze. Poczekam na misję odpowiednią dla mnie.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

- Z kilku powodów. Po pierwsze, jestem jedynym który może ci teraz pomóc, po drugie nie emanuje ze mnie zło, po trzecie mam honor i mogę zagwarantować ci że cię nie zdradzę. Po czwarte, jestem sługą księżyca, zdrada jest mi opca i mówię to szczerze. No i po piąte, wiem jak znaleźć Quan Chi.

Discord

Discord wziął butelkę szampana, wypił szkło i odrzucił butelkę która eksplodowała.

- Chcesz znać moje imię? Jestem Discord, władca chaosu. Niesamowita? To tylko sztuczki karciane. - Wyciągnął karty. - Nie masz pojęcia co mógłbym zrobić używając pełnej mocy. - Uśmieszek. - Znam ten wymiar. Nawet czasem urządzam tam sobie wakacje. Przeniosła was tu pewna moc którą utworzyły pewne księżniczki. - Screwball siedziała przy jego tronie i lekko się uśmiechała. - Nie gardzę jednak nigdy dobrą zabawą, chodźby jako obserwator.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biuro POZ

Scorpion przyglądał się człowiekowi dłuższą chwilę po czy zamknął oczy

-Niech, więc będzie pomóż mi znaleźć mojego wroga. A ja się nim zajmę, jeśli jednak mnie okłamujesz twój żywot zakończy się nim nadejdzie wschód słońca.

Scorpion powoli schował miecz, po czym płomień, który go otaczał zgasł.

Warszawa

-Władca chaosu? Tak? Wybacz mą ciekawość, ale jak można mieć taką moc i tylko patrzeć. Jak widzisz ja daje swojej upust. Quan Chi patrzył z uśmiechem na uciekających wrzeszczących ludzi i zrujnowane miasto. -To jak balsam dla mych oczu i najpiękniejsza muzyka. Muszę chyba podziękować tym księżniczkom podoba mi się ten świat a jak jeszcze nad nim popracuje będzie jeszcze lepszy do zamieszkania.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

Ucieszyłem się kiedy to usłyszałem. Muszę jednak jakoś go przekonać do Jima.

- Niedawno spotkałeś dziwne stworzenie z kopytami. To Jim, mój przyjciel. Mimo swojego charakteru, nie jest sługą Quan China. Twój wróg jest natomiast tam. - Wskazałem miejsce gdzie uderzyła różowa błyskawica. Z pewnością on nie przepuści tej balangi. - Możemy taż spotkać tam pewne stworzenie chaosu.

Discord

Discord wziął łyk herbaty. - Jak można? Jeśli ma się tyle setek tysięcy lat co ja, to można nauczyć się cierpliwości. Ostatnio się pobawiłem czyniąc świat czystym chaosem w jeden dzień, wraz z moim przyjacielem Strifem. Nieśmiertelność czasem nudzi. Mnie i moją córkę można jedynie uwięzić. Ważne jest by na początek zmanipulować lub pozbyć się przeszkód, a potem działać. Niedługo najpewniej zjawią się tutaj pierwsze "przeszkody".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biuro POZ

Scorpion zmrużył oczy i spojrzał na dziwną błyskawicę wiedział już gdzie jest jego ofiara

-Więc dziękuje czas pozbyć się parszywego nekromanty. Jeśli chodzi o twojego przyjaciela nie zrobię mu krzywdy. Ja zaatakowałem pierwszy skoro nie sługą Quan Chiego nic nie grozi mu z mojej strony. Co do tego stworzenia chaosu niech się nie miesza to nic mu nie zrobię. Zawieracie w tym świecie dziwne przyjaźnie. Chcecie zobaczyć to widowisko czy wolicie tu zostać?

Patrzyłem na to przez okno udało się? Oby

Warszawa

Jeden ze szkieletów nalał wina Quan Chiemu do kieliszka.

-Wiesz Discord też nie jestem najmłodszy, ale ja nie grzeszę cierpliwością. Uważam, że trzeba zawsze działać szybko. A jedyna moja przeszkoda, która utrudniała mi życie została daleko stąd w świecie zwanym Netherrealm. Więc teraz mogę robić wszystko, co mi się podoba. Odrzekł Quan Chi z uśmiechem.

(Dobra ja lecę będę jutro)

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(No to teraz moja kolei. Zostając w klimacie bijatyk, wybieram Soul Calibur)

Michael

Dałem znać Jimowi że wszystko dobrze pokazując znak rękę. Następnie skierowałem się w stronè błyskawicy.

- Z chęcią zobaczę jak się z nim rozprawiasz i w razie czego pomogę z sługusami.

Discord i Screwball

Kucyk podszedł do tronu z czaszek i uśmiechnął się.

- Tatusiu... nudzi mi się.

- Oczywiście piłeczko. Quan, masz jakąś zabawkę dla niej?

Jedna z ulic Warszawy, Soul Calibur

Nagle otworzyła się szczelina między wymiarowa i wyrzuciła dwie osoby. Mimo tego że przed chwilą się przeniosły, nadal walczyli. Ich miecze co chwila się scierały.

- Nawet takie czary ci nie pomogą Nightmare! - Krzyknął jeden z nich.

- Nie mam z tym nic wspólnego, ale ta arena takżemi pasuje! - Odkrzyknął.

Ich walka się wznowiła. Soul Calibur Siegfrieda lśnił światłem i co chwili zderzał się z Phantomem Nightmare'a. W końcu Siegfried wykonał odtateczne cięcie i przecioł przeciwnika który zamienił się w dym. W tym momencie zauważył złą energię na horyzoncie. To na pewno Soul Edge. Musi znaleźć ten miecz i wreszcie go zniszczyć. To jego przeznaczenie, skierował się ku złej energii.

Tymczasem na dachu innego budynku także otworzyło się przejście z którego wyleciało dwóch ludzi.

- Moja głowa... . Co się stało?! Ten durny portal skopał mi fryzurę!

- Musiało nas gdzieś przenieść Maxi. Uspokuj się.Nasz pojedynek jest teraz nie ważny przyjacielu.

- Wielki i wszechwiedzący Kilik... . A więc co teraz zrobimy?

- Klejnot mówi mi by kierować się w kierunku gdzie uderzyła tamta błyskawica.

- Niech ci będzie.

Oboje udali się do wspomnianego miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quan Chi spojrzał na Discorda i jego córkę, po czym jego dłoń zrobiła się zielona a w niej pojawiła się mała zielona czaszka

-Można użyć jak piłki albo żeby coś zniszczyć powiedział, Quan Chi i rzucił ją Discordowi

Spojrzałem na Scorpiona miałem nadzieje, że teraz się uspokoi ten również na mnie spojrzał

-Spokojnie skoro nie służysz Quan, Chiemu dziwny stworze to nic ci nie zrobię. Ale ostrzegam, jeśli się wtrącicie do mojej walki to zabije bez ostrzeżenia. Wy możecie zająć się pionkami. Quan Chi jest tylko i wyłącznie mój. Scorpion złapał nas, po czym wszyscy zniknęliśmy w chmurze ognia. Pojawiliśmy się obok tronów Discorda i Quan Chiego. Quan Chi spojrzał z przerażonym wzrokiem na to, co się pojawiło. Ale w oczach Scorpiona można było zobaczyć satysfakcję. Nareszcie znalazł swoją ofiarę. Spojrzał na chwilę na Discorda. Ale nie zwrócił na niego większej uwagi.

-Nareszcie!!! Znalazłem cię zapłacisz za wszystko. Czas byś zapłaci za śmierć mojej rodziny i przyjaciół. Scorpion pojawił się przed przerażonym Quan Chim i podniósł go za gardło, po czym rzucił nim w okoliczny budynek i pobiegł w jego stronę. Patrzyłem w szoku na całe miasto miałem wrażenie, że jestem na planie horroru jakieś monstra szkielety i upiory wszędzie wokół zniszczone domy i samochody i zabici ludzie.

-Co jest, co tu się stało?! Gdzie policja gdzie wojsko, czemu na to pozwolono? Pytałem zszokowany. -Discord jak to się skończy odeślij mnie, do Equestrii nie zniosę takich widoków powoli nałożyłem katanę na kopyto.

Baraka właśnie wyciągał miecz z zabitego żołnierza

-Co to ma być?! Ci ludzie i ich broń są żałośni. Sam mógłbym rządzić tym światem. Ledwo zabili pięciu naszych

Nagle podbiegł jeden z ludzi Baraki.

-Pojawił się Scorpion zaatakował Quan Chiego. Co mamy robić?

Baraka spojrzał z wrednym uśmiechem

-Nic to sprawa Quan Chiego on stworzył Scorpiona. Jak się nawzajem zabiją będziemy mieli ich z głowy. Skoro oni są zajęci sobą zajmijmy się tymi dwoma dziwnymi stworami, z którymi gadał Quan Chi. Może walczą lepiej niż ci żałośni ludzie i ich słaba broń.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Discord uśmiechnął się kiedy pojawił się Scorpion. Dobrze wiedział że się tu zjawi. Przy okazji wyczarował sobie koktajl i rzucił klaczce czaszkę by się nią pobawiła. Kucyk od razu zrobił sobie z niej zabawkę. 

- Jak mówiłem, przeszkody zawsze są. - Wziął łyka napoju. Nagle zobaczył Jima i Michaela. - Witam was! Cieszę się że nareszcie coś się dzieje. Kontynuujcie przedstawienie, a ja z chęcią popatrzę. - Jak powiedział tak zrobił, a klaczka turlała czaszkę i widać że nieźle się bawiła. Ja osobiście nie cieszyłem się z tego co widzę. Tyle krwi, ale taka jest cena zabawy z wymiarami. Spojrzałem na Discorda. Nagle rzucił mi dziwny miecz. 

- Co to ma być? - Zapytałem.

- Niedługo będzie niezła walka, a ty musisz mieć broń.

Mój miecz wyglądał naprawdę dziwnie. Na klindze widniał symbol księżyca, a ostrze emanowało dziwną energią. Niedługo pewnie mi się to przyda. Nagle zobaczyłem armię Baraki... . Nie dobrze. W ten obok mnie i Jima stanął jakiś facet w białej bluzce z nunczako i jakiś facet z kijkiem.

- Jeśli ma być zabawa, to nie bez nas. - Stwierdził maxi.

- A niechaj i tak będzie. - Potwierdził Kilik. 

No to super, czterech dziwaków się zebrało. Chyba czas na walkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Niezły wybór, Soul Calibur. Sam ostatnio w to pykam.)

 

Kilka śmigłowców właśnie leciało nad oceanem atlantyckim, Kristian siedział spokojnie na krześle obserwując kilka okrętów US Navy.

- Sir! Niezidentyfikowany obiekt latający zbliża się do naszej pozycji! - zameldował pilot.

- Co? - Kristian zapytał lekko z niedowierzeniem. Niespodziewania z chmur wyleciał dość duży obiekt przypominający śmigłowiec bojowy z sci-fi. Brak śmigieł, to było dziwne. Nagle To coś ostrzelało śmigłowce pociskami przypominającymi kryształ, pancerz Kristiana przebiło na wylot. Przez co ten zaczął krawić.

- Spadaj stąd! Spadaj! Floryda jest niedaleko. Musimy dotrzeć do stanu Georgia! - Krzyknął medyk heliktopter uniknął obcego pojazdu i poleciał dalej. Reszta była strażą tylną.

 

(Wygląd śmigłowca bojowego Cepidów

1000px-Alien_gunship.png
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Scorpion podniósł nekromantę ze zgliszczy walącego się budynku, po czym uderzył go pięścią w brzuch

-Nie wiem jak tu trafiłem, ale chyba ktoś chciał abym cię w końcu zabił. Czas twej kary nadszedł

-Nigdy nie bądź niczego pewny Scorpionie. Ten świat teraz należy do mnie. Nagle ciało Scorpiona przebiły miecze szkieletów. Gdy odwróciły jego uwagę Quan Chi uderzył go z całej siły. -Czas bym naprawił dawne błędy nigdy nie powinieneś był powstać z kości

Spojrzałem na nacierające stwory i dziwaków, co tu przyszli

-Discord czy jak nie patrzyłem dałeś mi tarczę strzelniczą na grzbiet? Od kiedy cię spotkałem wszyscy mnie atakują.

Baraka spojrzał na nas ze swoimi ludźmi

-Wy zajmijcie się tymi dziwadłami możecie ich rozszarpać. Ja zajmę się tym śmiesznym stworkiem z mieczem. Nigdy nie widziałem tak cudacznego zwierzątka chętnie spróbuje jego mięsa

Spojrzałem na stwora

-Wybacz zabrałbym cię na kolacje, ale już się z kimś spotykam poza tym nie jesteś w moim typie i wiesz po godzinach robię za modela, więc nie mogę stracić urody

Baraka i jego mutanty rzuciły się na nas w okrzyku wściekłości.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ma sprawy. - Odpowiedziałem mu bardzo pewnie.

- Może najpierw wyjaśnisz mi parę spraw. - Zażądał Maxi.

- Nie ma na to czasu. Kimkolwiek jesteś księżycowy wojowniku, jesteśmy z tobą. - Stwierdził Kilik.

- No to na co jeszcze czekamy? - Maxi rzucił się na jednego ze stworów. Parę razy prawie zahaczył o jego ostrza, lecz, był zdecydowanie szybszy od niego. Po wielu uderzeniach nunczaka padł na ziemie. Powtórzył to zagranie wiele razy. Cały czas wspierał go Kilik. Mimo że podczas turnieju byli wrogami, to na codzie byli przyjaciółmi. Sprawnością i stylem był w końcu równy Liu Kangowi. Ja natomiast podniosłem parę razy ręce i ostrzeliwałem wrogów ta tajemniczą mocą. Kiedy skupiłem się na mieczu który posiadam, ten nagle zaświecił niebieską energią. Zaatakowałem jednego z wrogów i przeciąłem go na pół. Ta broń jest faktycznie niesamowita. Nagle jednak kolejny stwór mnie zaatakował. Zamknąłem oczy przed nieuchronnym. Kiedy je otworzyłem, wróg stał nabity na coś w rodzaju Rapiera. Ujrzałem kogoś ubranego w szlacheckie szaty.

- Już nie można spokojnie się przejść by cię ktoś nie zaatakował. - Raphael podał mi rękę. Widać było że nie podoba mu się to co się tu dzieje. - Jestem Raphael. Widzę że także uczestniczyłeś w turnieju. Zanim go przywrócą, chętnie poćwiczę sobie na tych stworach. Jak cię zwą?

- Jestem Michael. - Odpowiedziałem mu.

- Dobrze więc Michael. Będę cię ubezpieczał.

Następnie wspólnie z Raphaelem walczyłem z e sługusami Baraki. Od razu było widać że on potrafi walczyć z gracją jak na szlachcica przystało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baraka przygniótł mnie do ziemi mieczami. Oblizał się na ten widok. Próbowałem trzymać katanę by mnie chroniła Jednak on nie chciał odpuścić. W końcu uderzyłem go promieniem. Widziałem jak zaczął wstawać z ziemi

-Koleś to nie moja wina, że matka cię nie kochała za twoją twarz albo jakąś inną tragedię przeżyłeś, ale daj mi spokój

-Za dużo gadasz. Chce twojej krwi!!!

Baraka skoczył w moją stronę, po czym przejechał mi mieczem po grzbiecie. Zawyłem z bólu. Gdy ponownie chciał to zrobić ja się uchyliłem i wbiłem mu katanę w nogę. Zaczął wrzeszczeć jak szalony nagle otoczyły mnie szkielety Baraka do nich podszedł i się morderczo uśmiechał

-To chyba nie fair? Spytałem

-Przyzwyczaj się tutaj to ja wygrywam

Quan Chi podszedł do Scorpiona leżącego na ziemi. Po czym zobaczył jak armia Baraki walczy z jakimiś dziwakami. Machnął ręką, po czym szkielety i upiorni wojownicy stworzeni z ludzi wkroczyliby pomóc ludziom Baraki. Gdy znów spojrzał na Scorpiona ten nagle się podniósł i uderzył go w  brodę

-Ta walka tak łatwo się nie skończy nekromanto

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle pojawiły się jeszcze armia szkieletów. Przeciwnicy na chwilę odeszli i stanęli obok nich. Ich liczebność zapowiadała że nie będzie to łatwa walka.

- To co robimy panowie? - Spytałem.

- A czysz to nie oczywiste? Walczymy. - Powiedział Raphael.

- No pewnie że tak! Jakaś kupa kości mnie nie przestraszy! - Stwierdził Maxi. Kilik jedynie przytaknął na to stwierdzenie. Nagle z okolicznego budynku coś, a raczej ktoś zeskoczył na ziemię, aż gleba zadrżała. Miał na sobie białą zbroję, a w ręce trzymał wielki potężny miecz.

- Soul Calibur... - Powiedział Kilik.

- Nie wiem kim jesteście, ale nie pozwolę by Soul Edge zniszczył to miejsce! - Mocno się zamachnął i posłał falę energii w kierunku szkieletów. Jedna trzecia kościstych wrogów rozleciała się w pył. Nadal jesdak było ich sporo. Nawet Siegfried nie pokona ich wszystkich. Na okolicznym domu ponownie się ktoś pojawił. Miał piracki strój, białe oczy i ciemną skórę. - Nie wiem jak się tu znalazłem, ale nie pozwolę na tak nierówną walkę! - Na polę bitwy wkroczyła armia pół żywych piratów, a po chwili dołączył sam Corwantes. Obie nasze armie były teraz tak samo liczne. Wszyscy czekali na pierwszy ruch, wszyscy napięli bronie w rękach. Na czele natomiast stał Siegfried.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quan Chi powoli podnosił się z ziemi  a Scorpion powoli go okrążał. Trzymając miecz okrążał go i obserwował

-Żałosne nekromanto zaczyna mi być ciebie szkoda. Ale uważam, że powoli twój czas nadszedł. Musiało kiedyś do tego dojść

Nagle dłoń Quan Chiego zrobiła się zielona, po czym w ziemi pod nogami Scorpiona otworzył się wir i dwie kościste ręce zaczęły go wciągać. Scorpion zaczął się szarpać by się uwolnić z pułapki

-Myślałeś, że tak łatwo dam się pokonać. Quan Chi znów spojrzał na miejsce walki. Zaczęło go zastanawiać skąd biorą się te istoty w każdym razie to było nie ważne dopóki wir był otwarty. Armie szkieletów były niewyczerpane. Nagle grupę wojowników otoczyli mroczni wojownicy Quan Chiego każdy uzbrojony w krótki nóż otoczyli pole walki po czy zaczęli rzucać cieniste shurikeny z każdej strony.

Patrzyłem na szkielety i Barake został mi jeszcze specjalny czar, którego kiedyś użyłem. Z mojego rogu wyszła mała kula, która leciała powoli w kierunku szkieletów nagle eksplodowała a z niej wyleciały małe noże, które wbiły się w szkielety rozwalając je na kawałki

-To teraz zostaliśmy tylko we dwóch powiedziałem. -Twoi żołnierze są zajęci a szkielety, które mnie otoczyły są rozwalone. Ty masz ranną nogę a ja grzbiet i kto teraz wygra?

-ZAMILCZ!!! Ryknął stwór, po czym znów skoczył na mnie.

Ominąłem jego atak, po czym ogłuszyłem go za pomocą katany. Baraka stracił przytomność. Spojrzałem na walkę, Scorpiona ale wiedziałem, że on nie chce pomocy mimo wszystko. Więc zaatakowałem okoliczne szkielety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lecące pociski zostały szybko zablokowane przez żołnierzy Corwantesa. Każdy od razu zajął się innym przeciwnikiem. armia Corwantesa starła się natomiast z armią Baraki i żywych trupów. Ich siły były wyrównane. Nagle jeden z wrogów położył mnie na ziemię. Poczułem wściekłość i nagle mój struj diametralnie się zmienił, a włosy i oczy stały się granatowe. Strife przejął teraz inicjatywe. (na rysunku był przedstawiony ten mój zły wygląd) Przeciąłem wrogowi rękę i kilka razy uderzyłem pięścią. Czułem jakby ktoś krzykną wykończ go! wbiłem mu miecz w klatkę piersiowąni nagle wypełniła go energia która rozerwała go na strzępy. Fatality. Inni walczyli równie zaciekle. Z corwantesem i Siegfriedem nikt nie miał szans. Soul Calibur cioł wszystkich na strzępy, a miecze korwantesa dziesiątkowały wroga. Raphael wspierał kilika, a Maxi... no... osobiście atakował wrogów szybkimi ruchami. Takie pionki nas nie pokonają. Nasza przewaga po woli rosła. Przydałby się prawdziwy przeciwnik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Mówisz Masz)

Nagle nad całą Warszawą pojawiły się czarne chmury. Można było usłyszeć róg bitewny. Quan Chi wiedział, co to oznacza on też tu jest. Armia Baraki zaczęła się panicznie cofać.

Nagle w mieście stanął wysoki osobnik na głowie miał hełm w kształcie czaszki. Za nim stała cała horda różnych dziwnych stworów. Rozglądał się po mieście, po czym ujrzał walkę wokół. Nagle uderzył wielkim młotem o ziemię, z którego wyleciała mroczna zielona energia niszcząc wszystko wokół.

-Nie mam pojęcia gdzie jestem. Ale od tej pory ten świat będzie częścią imperium Shao Kahna. Spojrzał na swoją armię. Po czym wrzasnął wściekle. Unicestwić ich!!

Quan Chi nie mógł w to uwierzyć

-To niemożliwe on tutaj?! To ja tu miałem rządzić. Nagle w Quan Chiego wbiła się lina zakończona ostrzem. Poleciał prosto w stronę uwięzionego Scorpiona

-Ja ci pokaże gdzie będziesz rządził nędzny nekromanto. Scorpion uderzył go z całej siły w twarz, po czym ten. Próbował się pozbierać wypluwając krew na ziemię. A Scorpionowi udało się wyjść

-Shao Kahn? Niedobrze. To nie moja wojna. Cóż pomyśle, co dalej zrobić. Powiedział do siebie Scorpion

Patrzyłem na to, co się teraz działo. Co to za koleś? Za kogo on się uważa? Pomyślałem. Po czym nagle mroczna energia mnie uderzyła i poleciałem na ścian. Nie byłem w stanie się podnieść wszystko mnie bolało.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Kapitan Bomba)

Lizaliśmy rany po wojnie błyskawicznej. Mosty wysadzone Wrocław podzielony ale nie dane było nam odpocząć. Na ulicach pojawiły się dziwne stworzenia. Naprawdę dziwne że kuce przy nich wyglądają normalnie. Porywały ludność z rozkazu jakiegoś tam sułtana kosmitów a czegoś takiego nie mogliśmy znieść. Zaczęliśmy się bronić przed ich natarciem. Lecz napływały cały czas kolejne. Upodobały sobie naszą oczyszczalnie ścieków z niewiadomych przyczyn. Nagle słychać było przeogromny huk pochodzący z góry. Wyszedłem z centrali która była w miarę cała.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Na razie o wybuchnięciu Kaliningradu nie wiem.)

(51)

Po krótkiej ucieczce wpadliśmy w jakąś zaspę. Chcąc nie chcąc, ruszyliśmy dalej na piechotę. W pewnym momencie padł strzał. Wszyscy skryli się za najbliższą osłoną, wypatrując przeciwnika.

Nadeszli po jakiejś minucie. Było ich trzech, uzbrojonych w futurystyczną broń. Otworzyliśmy do nich ogień, na co oni odpowiedzieli własnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Potem napiszę coś o dowiedzeniu się o tym "przypadku")

 

Śmigłowce wylądowały w bazie wojskowej w stanie Georgia. Kristian stracił dużo krwi więc przetransportowano go do szpitala wojskowego. Szybko się wzięli by go uratować choć jest to dość trudne.

Tymczasem przez całą granicę stanu Georgia z Florydą był pas umocnień, kosmici zdobyli tamten stan dlatego trzeba się bronić. Sierżant Noah kroczył właśnie ku bunkrowi, wszędzie były rozstawione pojazdy, CKM'y i działa p-panc. I oczywiście p-lot, obserwował okolicę mają oko przy celowniku swego wiernego M98B. Ten karabin snajperski był chwalony na całym świecie z racji dużej siły ognia.

Jednak teraz rozbrzmiał alarm.

- Nadchodzą! - rozbrzmiał krzyk dowódcy, wszyscy żołnierze obsadzili swe stanowiska i czekali na wroga.

Po kilku minutach było wyraźnie widać jakieś istoty przypominające cyborgi, ledwo dało im się przyjrzeć a otworzyły celny ogień który zabił lub zranił wielu szeregowców. Jako odpowiedź CKM'y zaczęły ostrzeliwywać ich. Ogień nie był zbyt celny, przez co kosmici podeszli bliżej i byli bezpieczni przez wiele skał.

Jednak teraz szły o wiele więksi ich żołnierze, o dziwo wytrzymali serię z CKM'ów. Po zbliżeniu się zaczęli ostrzeliwywać amerykanów czymś na kształt granatników, przez to zniszczono bezpowrotnie wiele pojazdów i jeszcze więcej ludzi. Snajperzy wystrzelili zabijając w końcu te maszyny destrukcji.

Jednak na horyzoncie teraz szły już coś w rodzaju czołgów, te maszyny z trzema nogami niszczyły bez problemu kilka czołgów. Szybko otworzono w te sześć sztuk cały ogień, czołgi strzelały bez wytchnienia.

Jednak maszyny kroczące nic sobie z tego nie robiły, jedynie jedna upadła i się nie podniosła. Reszta zaczęła ostrzeliwywać pojazdy szybko doprowadzając je do ruiny, dopiero po dwudziestu minutach wszystkie zniszczono.

Straty wyniosły:

- 57 pojazdów.

- 121 zabitych

- 328 rannych. Cóż pierwsza fala odparta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Scorpion spojrzał na pole walki, po czym podszedł do podnoszącego się Quan Chiego. Powoli złapał go za kark, po czym obaj zniknęli w chmurze ognia. Pojawili się na dachu budynku. Quan Chi próbował się podnieść, ale Scorpion przygniótł go dłonią. I obserwował walkę. Hmm, to nie moja sprawa ten świat mnie nie obchodzi, bo i tak nikogo nie obchodzi mój los. Nagle spojrzał na Michaela, ale ten człowiek dotrzymał słowa jest honorowy dawno tego nie widziałem. Cóż troszkę ta walka nie fair. W niewielkim stopniu, im pomogę i poprawie sobie humor. Scorpion uderzył Quan Chi z całej siły w głowę, po czym ten stracił przytomność, a wir, z którego wychodziły szkielety zamknął się. Nagle spojrzał na mnie. Dziwne stworzenie jest cały obolały, a i tak próbuje walczyć. I znów spojrzał na nieprzytomnego Quana. Zabije cię, gdy wrócimy do naszego świata nie sądzę, aby ten czar jeszcze długo nas trzymał w tym świecie. Czołgałem się w stronę nowego przeciwnika ten najwyraźniej mnie nie zauważył. Gdy się do niego doczołgałem wbiłem mu katanę w nogę. Ale ten nie wrzasnął z bólu nagle podniósł mnie za gardło miałem wrażenie, że zaraz je zmiażdży.

-Jak śmiesz robaku?! Nikt niema prawa podnosić kopyta? Nie ważne, za to co zrobiłeś jest jeden wyrok śmierć!

Nagle rzucił mną o okoliczny budynek uderzyłem w ścianę słyszałem jak moje kości chrupnęły. Powoli traciłem przytomność. Jeśli tak wygląda śmierć, to zabawne uczucie pomyślałem. Chociaż zginę ciekawą śmiercią. Jak, to mówiłem zawsze najlepiej umrzeć w blasku reflektorów. A, kto się pochwali tym, że zabił go przerośnięty gość, a nadludzkiej sile. Może tam w końcu odpocznę. Eh...

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...