Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/03/15 we wszystkich miejscach

  1. Zainspirowane "wydarzeniami" na facebookowej grupie MLP Nasze OC wraz z moją przyjaciółką Metką stworzyłyśmy naszego własnego OC alicorna. Pomyślałam, że z wami też podzielę się tym cudownym stworzeniem. Pragniemy przedstawić wam księżniczkę Potencję. Ilustrację wykonałam ja, zarys jej historii napisała zaś Metka. Btw.: Wszystkie kolory na Potencji były wzięte pickerem ze zdjęć ziemniaków, kolory jej grzywy zaś ze zdjęcia stonki ziemniaczanej. Ten kucyk o królewskiej aparycji to nie kto inny, lecz tajemnicza księżniczka Potencja. By uniknąć pomówień o nieczyste myśli, zastrzegam, iż jej imię znajduje swoje uzasadnienie, które pojawi się w dalszej części jej - a jakże - burzliwej historii. Potencja narodziła się w warunkach sterylnych i podziemnych, a konkretniej w piwnicach zamku Canterlot, w czasach tajemniczych i zamierzchłych. Potencja była bowiem skutkiem eksperymentów biologicznych Celestii, mających na celu zakończenie ówczesnej plagi głodu w Equestrii. Kucyk miał posiadać nowy rodzaj magii, pozwalający na przekształcanie bezużytecznej materii organicznej w pożywienie. Jednak możliwości nowo narodzonej księżniczki były mocno ograniczone. Udało się doprowadzić jedynie do uzyskania zaklęcia przemieniającego ożywioną tkankę zwierzęcą w ziemniaki - i tylko w ziemniaki. Stąd też pochodzi imię, wywodzące się od angielskiego słowa Potato. Było to lepsze niż nic, lecz oznaczało poświęcenie wielu istnień, by naród mógł delektować się plackami ziemniaczanymi. Celestia była poważnie zaniepokojona; Potencja miała potężną moc, która skierowana w niewłaściwą stronę mogła prowadzić do zagłady. Zamierzała uciąć eksperyment, jednak klacz przejrzała jej plany i uciekła, zamieniając strażników w dorodne kartofle. Wiele lat ukrywała się w lesie Everfree (jak każdy solidny mhroczny alicorn), doskonaląc swoje zdolności, ćwicząc zaklęcie - jedyne zaklęcie, jakie posiadała - na przedstawicielach leśnej fauny. Sprzyjał temu jej wieczny, niezaspokojony głód, który jednak malał nieco jedynie po spożyciu kartofli własnej produkcji. Pewnego dnia napotkała Zecorę, która nieświadoma jej pochodzenia zaprowadziła ją do Ponyville. Czuła się nieswojo w społeczeństwie, gdyż dorastając w laboratorium, a spędzając resztę życia w głuszy, nie miała pojęcia o kontaktach międzykucnych. Szybko jednak okazało się, iż Potencja jest wielkim niebezpieczeństwem, kiedy w napadzie złości i bolesnego głodu przemieniła klientów SPA w okazałe pyry. Dopiero spożywszy te smakołyki, doznała poczucia nasycenia. Gdy zmieniwszy część miasteczka w świeże warzywa, zjadła je, a nie mogła znaleźć żadnych innych kucyków - które pochowały się w popłochu - wyruszyła w ziemniaczaną krucjatę, która trwała całą jesień i zimę. Na wiosnę zaczęła odczuwać zaspokojenie; nie miała już tej obsesyjnej potrzeby jedzenia. Była pełna, pełna doskonałej skrobi, i delikatne dreszcze zaczęły przechodzić po jej ciele. Czuła się lżej, łagodniej i bardziej chimerycznie; gdy ujrzała swoje odbicie w zwierciadle stawu, okazało się, iż zakwitła. Jej cutie mark, przepiękny ziemniak, wypuścił pędy i delikatny kwiat widniał teraz na jej zadzie. Listki oplotły kawałek jej boku i nogi, a tęczówki - wcześniej złociste jak dobrze wypieczona frytka - zieleniły się. Oparła łeb na ziemi kartoflanego pola, i pomyślała o tym, jak wiele kuców straciło życie z powodu jej zachłanności. Poczuła energię kumulującą się we wnętrzu i po prostu musząc dać jej upust, wystrzeliła zaklęciem w leżącą u jej kopyt pyrę, która ku jej zdumieniu zaczęła rosnąć i na jej oczach przemieniła się w kuca. Przyjrzała mu się i rozpoznała pegaza, którego niegdyś pożarła, lecz bez skrzydeł - a jego skóra, grzywa i ogon były w odcieniach skórki ziemniaka. Siedział oszołomiony na ziemi. Od tej pory Potencja co jesień i zimę szaleje w furii niespętanego głodu, by na okres wiosny i lata zakwitnąć - o ile tegoroczne plony były wystarczająco obfite w skrobię - i przywrócić zjedzone dusze światu, jednak w zmienionej postaci. --- Wizerunek w postaci zakwitniętej pojawi się wkrótce. Czekamy z niecierpliwością na wasze posty. (Tworząc Potencję byłyśmy całkowicie trzeźwe.)
    7 points
  2. No dobra. Ukeź ciągle walczy z digitalami i próbuje się do nich przekonać. A na nowy rok ma postanowienie, by w końcu porządnie się za nie zabrać. No i tak w sumie. Najpierw próbka mojej starszej twórczości, żeby było cokolwiek, w sumie tak dla porównania: Mój OC, Theo, z maja 2013 roku: Czy jakaś dziwna ponyfikacja-portret z kwietnia 2013: Czy cała ponyfikacja, też z kwietnia 2013: No dobrze. A teraz aktualnie, z dzisiaj i wczoraj coś kucowego: Mój OCek, Theo, styczeń 2015: I taki tam portret Fluttershy na szybko, też styczeń 2015: Według mnie progress jest, przynajmniej w anatomii. Ale no. Ogółem z chęcią przyjmę też różne sugestie i rady, a poza tym, jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zastanawiam się nad komiszami, ale to tam no, wątpię na razie. Muszę prace wrzucać, bo muszę mieć motywacje, żeby dalej rysować i ćwiczyć te digitale ;_;
    1 point
  3. Gratuluję scara... teraz tylko pozostało zrobić cosplay pmc "praying mantis" z mgs4
    1 point
  4. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  5. Dla leniwych: racje "Arpolu" i wszelkie inne MRE. Tylko nie są zbyt tanie. Ale skuteczność 100% Zanim zapomnę, chińskie zupki odradzam. Żeby sobie zjeść w domu raz na jakiś czas to spoko, sam lubię, ale w terenie to raczej nie są zbyt przydatne (spójrzcie na skład i kalorie...). Lepiej je zastąpić wieloma lepszymi produktami. Mam w szafce małe zapasy "na wszelki wypadek", które sprawdzają się w terenie, więc nieco się podzielę wiedzą. Przede wszystkim, moje ulubione to gotowa zupa w folii (firmy "Profi"). Jak na swoją cenę i fakt, że to produkt o długim terminie ważności, smakują całkiem dobrze (najbardziej polecam grochówkę, absolutnie najlepsza). Do tego opakowanie sprawia, że można ułożyć w plecaku w wielu miejscach, bez ryzyka, że się zgniecie czy rozwali - jest plastyczne. Koszt to około 3-4zł za półkilogramową porcję, można znaleźć np. w supermarketach typu Kaufland czy Tesco. Rzeczy w puszkach, czyli przede wszystkim fasolka w sosie pomidorowym, ale można znaleźć też kawałki kurczaka czy gulasz. Do wyboru, do koloru. Plusem jest, że można sobie zrobić na ognisku bez brudzenia menażki. Idealne na obiadek. Gotowe dania w słoikach, głównie od "Łowicza". Bardzo smaczne, ale nie najtańsze, no i słoik jest wrażliwy na "obrażenia". To były głównie ciepłe dania, ale czasami lepiej jest jechać na "suchym" prowiancie. Choćby w zimie, gdy mogą być problemy z ogniskiem, Esbitem i innymi "podgrzewaczami". W tej kategorii królują nieśmiertelne "Suchary Bieszczadzkie" wraz z pasztetem "podlaskim". Sycące, zajmuje niewiele miejsca i jest zarąbiste Po prostu podstawa wyżywienia w terenie. Oprócz tego wszelkie konserwy (których akurat fanem nie jestem) czy rybki w puszce. Jako przekąska: batony musli (albo sklepowe, albo własnej roboty), orzechy (w tym wszelkie "mieszanki studenckie"), chałwa i snickersy - dają dużo energii, zajmują niewiele miejsca. No i są smaczne Opcjonalnie czekolada (najlepiej gorzka) i jej podobne "cukry", ale w lato istnieje ryzyko rozpuszczenia. Do tego cukierki z kawą lub owocowe z witaminą C i można ruszać w trasę.
    1 point
  6. Dawno nie czytałem żadnego fica i musze przyznać, że lepszej lektury na "powrót" nie mogłem sobie wybrać, świetnie napisany, z ciekawymi postaciami i naprawdę ciekawą fabułą. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem się z lepszym przedstawieniem Equestrii objętej wojną i chaosem (a przynajmniej jej części). Czekam na wincyj!
    1 point
  7. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  8. N: Zmienny jak pogoda wiosną. Od nieznanego artysty do zwarnowanego kruka. A: Ciekawy. Trochę taki malutki... S: Zawsze chciałam pisać po książkach jakieś cytaty. Np. "co nie wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie". U: Uwielbiam tego Kruczka. Miły, zabawny. Warny lgną do niego jak elfki do Legolasa.
    1 point
  9. A tu reszta tej piękności
    1 point
  10. Witaj w temacie ekstremalnym! No, powiedzmy. Tutaj porozmawiamy sobie o wszystkim, co związane z ryzykiem, stresem i adrenaliną i w dobrym i w złym znaczeniu. W końcu wszystko to jest nieodłączną częścią naszego życia i jakoś musimy sobie radzić. A więc o czym można się rozpisywać? Sport i rozrywka Jak reagujecie na różne sporty ekstremalne, szalone kolejki górskie i inne temu podobne rzeczy? Wzbudza to wasz entuzjazm, czy od razu czujecie chęć wycofania się lub wręcz lęk? Uprawiacie jakieś sporty w których łatwo o kontuzję? Temat zakładam w okresie zimowym, więc pewnie znajdą się osoby, które jeżdżą na nartach lub snowboardzie... a podobno każdy, kto jeździ na tej desce musi choć raz złamać nogę. Chcielibyście spróbować skoków ze spadochronem a może nurkowania z rekinami? Jak myślicie skąd w was ta chęć lub niechęć? Społeczeństwo i jak sobie z nim radzimy Ludzie, to jednak społeczne stworzenia, bez względu na to czy jesteśmy skrajnymi introwertykami, czy też odwrotnie. Bez względu na to, do której grupy należymy, często zdarza nam się wstydzić, zachowywać nieasertywnie, gdy ktoś nas "wystraszy" swoją osobą. Odwaga społeczna ma wiele twarzy. Niektórzy potrafią stanąć sami naprzeciw tłumowi, a wstydzą się podejść do osoby, która im się podoba. Mnóstwo osób jak ognia boi się publicznych wystąpień czy to przed małą klasą czy to przed ogromną anonimową widownią. Są jednak tacy, którzy nie czują w tych kwestiach żadnego leku lub potrafią wyjść ze swojej strefy komfortu i przemóc słabości. Do której grupy należysz ty? Jeśli do tej "zestresowanej", gorąco zachęcam do zastanowienia się z czego to wynika- nie po to by szukać usprawiedliwień lecz byś mógł zrozumieć naturę i przyczyny swoich problemów i uporał się z nimi! Jeśli należysz do grupy społecznie odważnych osób, napisz czy i to nie sprawia ci czasem kłopotów. A może nie zawsze taki byłeś i z czasem się przemogłeś? Opowiedz jak to zrobiłeś! Życiowe niespodzianki W życiu zdarzają się różne rzeczy. Niektórzy lubią gdy wszystko idzie po ich myśli, według planu, a każdy najmniejszy problem lub niespodzianka przyprawia ich o palpitacje serca bez względu na to, czy jest to coś poważnego czy też to głupia błahostka. To, co jednym ludziom psuje cały dzień dla innych jest niczym i zapomną o tym po minucie. Są też tacy, którzy lubią ryzyko, improwizują, kochają hazard, rzucają monetą i generalnie mają do życia podejście w stylu "koko dżambo i do przodu". Które podejście pasuje do ciebie i jak myślisz, czy przesadzasz w tych kwestiach czy potrafisz znaleźć balans między kontrolą a odpuszczeniem sobie i relaksem? Jakie opinie w tych kwestiach słyszysz od innych? Niebezpieczeństwo W końcu: czy miałeś w życiu sytuacje naprawdę niebezpieczne? Napad, bójka, przemoc, wypadek? Mam nadzieję, że nie, ale jeśli jednak... jak sobie poradziłeś? Większość osób boi się takich zdarzeń i łatwo wpada w histerię. Są też ludzie, którzy w takich sytuacjach myślą najbardziej trzeźwo, szybko i logicznie (co też jest reakcją obronną, lecz niezwykle przydatną). Czy taka sytuacja nauczyła cię czegoś? Sprawiła, że z czasem stałeś się silniejszy czy też osłabiła cię? Istnieją też ludzie, którzy bardziej lub mniej świadomie potrzebują stresu, awantur lub wręcz szukają okazji do rękoczynów, bo potrzebują tego, by poczuć się lepiej (fizycznie wręcz). Potrzeba konfliktu jest zaskakująco częsta i jeśli nie zauważymy jej w sobie na czas, może nas wpędzić w przeróżne kłopoty- od psychicznej przemocy wobec bliskich do fizycznej agresji. Zastanów się, czy kiedykolwiek zdarzało ci się wyładowywać na kimś napięcie lub prowokować do złego. Jeśli tak, zaproponuj sobie i innym jakieś sposoby przekierowywania gniewu, które nie będą krzywdzić innych (np. ćwiczenia fizyczne). I to już wszystko! Tematyka jest obszerna, więc mam nadzieję, że da wam szerokie pole do popisu- prywatnych rozkmin nad sobą, nad innymi i generalnie nad ludzką naturą. Piszcie na wszystkie tematy lub na ten, który najbardziej was interesuje - jak chcecie. Zapraszam do dyskusji i niech odwaga Daring Do będzie z wami! ^^
    1 point
  11. 1. Jak by była możliwość to bym bez problemu skoczył ze spadochronem, nawet teraz. Zdecydowanie jestem na tak jeśli chodzi o sporty dostarczające silne emocje, oczywiście nie każdy jeden, rzecz gustu. Co do kontuzji nie ma co sie nazbyt zamartwiać, co ma być to będzie. Ja póki co jeszcze nic nigdy nie złamałem, jedynie wybite palce i naciągnięte/poskręcane stawy. P.s. Jeżeli ktoś złamał nogę na mojej desce to się liczy? 2.- 3. Wole działać spontanicznie, aczkolwiek nie przeszkadza mi wprowadzenie czasem trochę dyscypliny. 4. Na mnie taki stres raczej działa motywująco. Oczywiście trzeba też liczyć siły na zamiary, czasem lepiej zrobić krok w tył. To może anegdota z adrenaliną w tle na koniec Pamiętam kiedyś sąsiadowi się zerwał doberman z łancucha (nie przepadał za mną). Powiem tyle, byłem dzieckiem ale napewno szybciej bym na szczyt drzewa nie wlazł jak wtedy. Ba, pewnie wlazłbym na ten szczyt choćby to był i sam pień
    1 point
  12. Jakaż szkoda, iż opowiadanie wybitnie zżynające motyw Kac Vegas swego czasu już popełniłem i nawet opublikowałem - "Alergia to straszna rzecz" (notabene też na swego rodzaju konkurs literacki). Weny wincyj już ni mo, pozostaje mi tylko życzyć szczęscia i powodzenia wszystkim partycypantom. Niech wygra najlepiej wpasowywujacy się w gust komisji. @Dwa posty, jeden post wyżej Grunt to pozytywne nastawienie, panowie. Nie smęcić, tylko pisać.
    1 point
  13. Chyba piszecie w złym temacie, radzę zajrzeć tutaj. http://mlppolska.pl/dzial/253-feedback/ Ten temat służy do dyskusji o regulaminie i jego usprawniu i chyba problem jaki zgłaszacie był poruszany tutaj http://mlppolska.pl/watek/11855-brak-niektórych-powiadomień/
    1 point
  14. – Jak na smoka przebywającego w starym, spalonym magazynie to czuję się całkiem dobrze – odpowiedziałem siląc się na uśmiech. Chciałem w jakikolwiek sposób podnieść staruszka na duchu, niestety nie za dobrze znoszącego trud marszu. Dziękowałem w duchu opaczności za to że udało się nam dostać do wioski przed burzą. Może trochę źle się wyraziłem, burza była już wcześniej ale teraz zyskała na sile. Czułem przez to olbrzymi niepokój potęgowany faktem nadchodzącego starcia. Skąd to wiedziałem? Niektórzy nazwali by to intuicją lub instynktem, ale dla mnie po prostu zbyt długo nic się nie działo. – Może trochę odpoczniesz? Przemaszerowaliśmy dziś całkiem spory odcinek drogi, wyglądasz na bardzo zmęczonego – stwierdziłem wstając, podchodząc do ojca i okrywając go płaszczem.
    1 point
  15. Kolejny komiks z serii Twilight's First Day #20
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...