Dobry,
Psycho-Pass pozostaje jednym z moich ulubionych anime, więc gdy dowiedziałem się, że w Klubie Konesera będzie jego omawianie bardzo się zainteresowałem opowiadaniem będącym cross-overem do niego. Ze względu na warunki u siebie jednak nie będę mógł być obecny ani w dyskusji ani nie zdołam przeczytać całości opowiadania. Z tego też powodu ten post, który tu piszę nie jest recenzją "Przebiśniegu", piszę to po przeczytaniu prologu oraz pierwszych dwóch rozdziałów. Jest to raczej forma... hmm... odczuć i spostrzeżeń po zderzeniu się z tym dziełem.
1. Cross-over
Ta uwaga będzie bardzo krótka. Na początku tego posta wrzuciłeś o takie coś:
Nie wiem co znaczy ta gwiazdka, ale jest to kompletna bzdura. Ilość rzeczy, która została zaimportowana z Psycho-Passa jest wręcz ekstremalna i jest to czysty cross-over i nie ma co się przed tym bronić. Powiedziałbym nawet, że zostało to przeimportowane wręcz trochę bezrefleksyjnie. Powodem dla którego Japonia w Psycho-passie mogła w ogóle odizolować się od reszty świata i wprowadzić system Sybill był fakt, że Japonia jest krajem wyspiarskim, natomiast o Equestrii takiej informacji nie mamy (i znacząca większość twórczości jaką czytałem o pastelowych taboretach nie robiła z Equestrii kraju wyspiarskiego).
2. Cross-over... ale na pewno?
Jak wspomniałem w punkcie powyżej, to opowiadanie jest na bank pełnokrwistym cross-overem. Ale pojawia się drugie pytanie - ale czy jest dobrym cross-overem? Możesz czasem napisać cross-over, który niby będzie miał wszystkie postacie oryginału, terminy oryginału, coś klimatu oryginału, ale bardziej z esencją i podstawą oryginału mijać się nie może. Niestety, obawiam się, że tutaj może być jeden z tych przypadków. Rozbija się to o dwa problemy. Pierwszy, autor zdradza kluczowe elementy fabuły Psychopassa straszliwie wcześnie w opowiadaniu, co kompletnie rozwala intrygę, która w oryginalnym Psychopassie była budowana pieczołowicie przez pół show. Spoiler:
Rozdziały w Przybiśniegu są generalnie krótkie i akcja pędzi bardzo szybko - ilość otrzymywanych informacji i tempo z jakie je otrzymujemy trochę zatrważa i nie pozwala mi się osobiście wczuć w opowiadanie jak i też nie pozwala mi się trochę zastanowić nad samą intrygą.
Wreszcie, drugi powód dla którego Przybiśnieg póki co bardzo mija się z esencją Psycho-passa jest to w jaki sposób traktowany jest System Sybill oraz generalnie jaka jest "moral complexity" opowiadania.
3. ... a samo opowiadanie?
Jest ok. To rzemieślnicza, dobra robota, pomijając to że po prostu wieje zmarnowanym potencjałem. Warte odnotowania moim zdaniem jest szczególnie tempo akcji i generalnie długość rozdziałów - moim zdaniem to trochę przesada. Psycho-pass generalnie jako dzieło było dużo bardziej powolne i metodyczne - tutaj tak nie jest. Postacie póki co też są zarysowane całkiem ok, mimo że błyskawiczna zamiana lojalnego mieszkańca w rebelianta w przeciągu jednej rozmowy to jeden z trope'ów których nienawidzę z całego serca.
Jak wspomniałem - to nie jest recenzja, bo nie zdążyłem przeczytać całości. Spróbuję to jednak zrobić w bliżej nieokreślonym czasie.
Pozdrawiam