Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 07/21/19 we wszystkich miejscach

  1. NAPISY PL: https://sparklesubs.pl/mlpfim/s09e16 *** No i kolejny odcinek. Mamy Ponka, kilka postaci z tła (niestety głównie niemych), no i twilightowanie!
    3 points
  2. Witam ponownie w nowym temacie, tym razem poświęconym Dalmatyńczykom. 101 dalmatyńczyków (ang. One Hundred and One Dalmatians) – amerykański film animowany. Siedemnasty film w oficjalnym kanonie animacji Walta Disneya. Film wyprodukował Walt Disney, natomiast dystrybucją zajęła się Buena Vista Distribution. Premiera odbyła się 25 stycznia 1961 roku. Scenariusz oparto na powieści Dodie Smith o tym samym tytule.W 2003 roku Disney wydał kontynuację filmu 101 dalmatyńczyków II. Londyńska przygoda.W Polsce film był wyświetlany w kinach, w latach 60. z polskim dubbingiem. W roku 1995 stworzono nową wersję dubbingową. Fabuła 1 część Pies Pongo i jego pan Roger wiodą spokojne życie. Pewnego dnia ich życie zmienia się na lepsze, kiedy to Pongo aranżuje spotkanie swojego pana z Anitą, właścicielką Perdity; prowadzi do związania dwóch bardzo szczęśliwych par. Po pewnym czasie na świat przychodzi piętnaścioro szczeniąt. Szczęście w rodzinie burzy nagłe pojawienie się demonicznej Cruelli Demon. Pragnie ona kupić szczenięta i z ich skór uszyć wspaniałe futro. Rozpoczyna się walka rodziny o porwane psiaki... 2 część 101 Dalmatyńczyków II: Londyńska przygoda Występujący w telewizyjnym serialu Grom dowiaduje się o planach zastąpienia go młodszym psem. Dalmatyńczyk Ciapek pomaga mu udowodnić, że wciąż może być bohaterem, gdy na ich drodze staje Cruella DeMon. Filmowa 2 część Cruella de Mon (Glenn Close) zostaje zwolniona z więzienia za dobre sprawowanie. Jej sługa, Alonzo (Tim McInnerny) kupuje jej chińskiego grzywacza o imieniu Puszek. Cruella nic sobie z tego nie robi - dawniej kazałaby go poćwiartować. Puszek jednak nie okazuje do niej sympatii. Tymczasem właściciel schroniska dla zwierząt, Kevin Shepperd (Ioan Gruffudd) ma przymusowo wyrzucić wszystkie psy, jednak się nie zgadza, a papuga Gaduła stawia opór. Psy zjadają swoją karmę, jakby się nic nie stało. Przychodzą na świat wnuki Ponga i Perdi - Albi,która nie ma plamek, Czubuś i Domino. Opiekuje się nimi Chloe Simon (Alice Evans). Prosi ją o pracę Cruella. Nagle szczeniaki wychodzą przez okno, a kiedy Chloe je ratuje, bije big ben, a badania wskazały, że zmienia charakter. Cruella więc znów pragnie mieć nakrapiane futro... Od tego czasu coraz częściej giną dalmatyńczyki. Pewnego dnia także Czubuś, Albi oraz Domino. Kevin i Chloe ruszają na ratunek. Okazuje się, że psiaki mają być zawiezione do Paryża za namową Jean Pierre la Pelta (Gérard Depardieu), gdzie ma być zrobione z nich futro. Gaduła podlatuje na pociąg uwalnia z pudła tylko znane dobrze rodzeństwo. Kiedy już są w Paryżu, Albi wraz z Gadułą wchodzą do bryczki Cruelli. Wraz z la Pelta jedzie ona do miejsca, gdzie wyrabia się futra. Papuga uwalnia dalmatyńczyki i spotyka Kevina, Chloe i psy ze schroniska - Grzebyka, Dziabka oraz Śliniaka. Psy uciekają do ciastkarni, Cruella podąża za nimi, a Alonzo pokonuje w bitwie la Peltę, który na koniec zostaje ugryziony przez Dziabka. Tymczasem Cruella próbuje złapać Albi w piekarni ale pieski okazują się sprytniejsze i wrzucają de Mon na linie produkcyjną, gdzie Cruella zostaje pokonana i upokorzona będąc ogromnym tortem. Policja bezpiecznie wyprowadza wszystkie psy na zewnątrz a samą Cruella wynosi jako tort i umieszcza w wozie policyjnym wraz z la Pelta. Wszystkie psy zdołano uratować, jedynie Albi gdzieś nie było. Po chwili odnajduje się i zaczynają przybywać jej plamki. Błędy i ciekawostki Koniec części pierwszej postu...
    2 points
  3. Witaj w bibliotece imienia Twilight Sparkle. Jestem inteligentnym hologramem Twilight SF42. Jaka książka Cię interesuje?
    2 points
  4. Tytuł oryginału: Anthropology Autor: JasonTheHuman Tłumaczenie: Korodzik Opis: Ludzie. Prawda czy mit? Starożytna zaginiona cywilizacja czy tylko stara kucykowa bajka? Nikt ich nie widział, większość nawet o nich nie słyszała. Ale Lyra wie, że te wspaniałe istoty są czymś więcej niż tylko starymi legendami. Odkryje prawdę... i ewentualnie doprowadzi swoją współlokatorkę do szału. Wersja oryginalna: FIMFiction.net Wersja polska: Wszystkie rozdziały (niepolecane dla słabszych komputerów) Rozdziały 1-6 Rozdziały 7-11 Rozdziały 12-15 Rozdziały 16-20 Rozdziały 21-26 Rozdziały 27-31 Wersja PDF (1 MB) Wersja MS Word (2 MB) Moim zdaniem jest to najlepszy fanfik PoE jaki powstał. Bije My Little Dashie, bije wszelkie biura adaptacyjne. Obecnie jest czwartym najpopularniejszym fanfikiem na FIMFiction.net.
    1 point
  5. Mam do dodania jedynie tyle, że w tym sezonie po wielu wyśmienitych momentach do których miło będzie wracać nastał ciąg dość słabych odcinków. Mnie akurat A trivial pursuit ciągle irytował, wielość absurdów przekroczyła pewną normę tego serialu. Po raz kolejny zwracam uwagę na to, co ostatnio: postacie, które znamy zachowują się nietypowo dla siebie, nienaturalnie, stając się wręcz karykaturami samych siebie. Nie podoba mi się wyolbrzymianie wszystkich zachowań i zgadzam się z przedmówcami, że w kwestii mimiki doszło do nadużyć. Plusem jest to, że akcja jest urozmaicona, zmienna i niektórym to się może podobać. 3/10 ode mnie.
    1 point
  6. "A Trivial Pursuit" to dosyć dziwny odcinek. Dziwny, lecz mimo to fajny bo momentami zabawny i urozmaicony liczną obsadą. Dużo rzadkich charakterów zagościło w tej 20 minutowej animacji - Bulk Biceps, Cranky Doodle, Sunburst i garstka innych, a wszyscy oni byli fajnym uzupełnieniem do scenariusza który kolejny raz obnażył negatywne cechy Twalota. Nie mam nic przeciwko problematyce tego materiału, ale twórcy nieco pojechali po bandzie z przesadyzmem TS. Nie musieli aż tak bardzo wykrzywiać jej psychy ażeby widzowie zrozumieli że dosięgły ją ogromne (?) rozterki. Dokładnie. W tym odcinku liczba tych groteskowych pyszczków przekroczyła subtelną granicę i uczyniła ten spektakl lekko niesmacznym. Twilight chyba przez większość epizodu nie ma normalnego wyrazu swojej buźki, a jakąś dziwną, groteskową facjatę. Pinkie z resztą też szaleje pod tym względem, co właściwie jest głównym minusem. Wklepuję do ankiety 7/10, głównie przez to że lekko się wciągnąłem, nie nudziłem i nieco pośmiałem. No i mnogość postaci która jest ogromnym pozytywem, bo dzięki nim nie musiałem przez cały ten czas oglądać rozhisteryzowanego Twalota. Pinkie Pie jako postać pierwszoplanowa? Hmm, ja może tracę już rachubę, ale odnoszę wrażenie że jest to druga po Księżniczce Przyjaźni pucułka z M6 która dostaje najwięcej uwagi w tym sezonie. Nie wiem, tak mi się tylko wydaje. I trochę mnie to denerwuj bo czas ucieka i obawiam się że nie starczy go dla pozostałych poni. W trakcie odcinka obserwowałem zmieniającą się punktację, no i kibicowałem drużynie Applejack i Dr. Hooves'a. Myślałem że doktor posiada większą wiedzę, ale niestety - na prowadzenie wyszli tylko raz, co rzuca nienajlepsze światło na tego szacownego naukowca. Szkoda że nie jest jasne kto wygrał turniej, ale myślę że najbardziej bekowe byłoby zwycięstwo Fluttershy i Bulk'a, albo chociaż Maud wraz z jej facetem.
    1 point
  7. Ależ to była męczarnia. Hasbro nadużywa "minek", a odcinki zamieniają się powoli w "Festiwal Wykręcania Gęby" (serio, porównajcie to sobie z pierwszymi kilkoma sezonami). Panikująca Twilight irytuje jak nigdy, a to już osiągnięcie. A czy ten odcinek ma jakieś większe plusy? Nic mi nie przychodzi do głowy.
    1 point
  8. A ja uważam że najlepiej wypadła Fluttershy
    1 point
  9. Nowy filmik z kucami! Jak miło!
    1 point
  10. Jeśli w ogóle uznać mnie za brony/pegasis... To nie. Ale moja dziewczyna nie jest na tyle tępa, żeby kazać mi przestać coś lubić co lubię z jakiegokolwiek powodu. Lubisz deszcz?
    1 point
  11. Zapomniałem o jednym detalu. Miałem poniekąd wyjaśnić, jaki związek postrzegam pomiędzy sumieniem a śmiercią. Jeśli uznacie podwójny post za przewinienie, połączę jedno z drugim. Cieleśnie przedstawiłem czterech reprezentantów śmierci. Sen został zaczerpnięty z naszej kultury oraz religii, jako iż funkcjonuje u nas koncepcja snu wiecznego. Uznałem, że Manepheus ma w tej kwestii największą władzę i może zadecydować, czy pomysły Sumienia i Marazmu nie są nadużyciem na niekorzyść istot żyjących. Nazwa pokoju, gdzie toczy się pierwsza scena, również jest subtelnym odzwierciedleniem jego statutu - dla przypomnienia fiolet oznacza w naszej kulturze przede wszystkim mękę i władzę, ale w wielu innych regionach również bunt, wolność czy żałobę. Nie wspominając już o piasku przywołującym na myśl "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz". Część z tych rzeczy próbowałem potem potwierdzić jego czynami. Torper (Marazm) w założeniach jest patronem śmierci młodej, nowoczesnej i gwałtownej. Jego obszar zainteresowań obejmuje przede wszystkim osoby niedojrzałe, które w wyniku buntowniczych zachowań oraz ciekawości świata z lubością podejmują się selekcji naturalnej wśród swoich. Co prawda często jest to po prostu efekt uboczny podejmowanych aktywności aniżeli celowe działanie, jednakże hasło YOLO dotyczy przede wszystkim osób z odpowiedzialnością na bakier. Torper, a właściwie torpor, znaczy również apatia, co przy pewnej nadinterpretacji można przypisać rączym samcom próbującym udowodnić, że nic się ich nie ima. W tekście próbowałem to odzwierciedlić jego wyglądem i pełnieniem roli DJa podczas imprezy niezbyt już niemrawych uczestników. Istotną poszlaką jest również deklaracja, jakoby zatroszczy się kucykami próbującymi Kaca pokonać w jego własnej grze. Bug (Sumienie) teoretycznie bierze pod opiekę istoty wyniszczone życiem - starców, kaleki, chorych i głodnych. Stąd też pomysł na jego wygląd oraz dobór słownictwa. Wysoki, wysuszony, przywołujący współczucie, dwoma słowami - chodzące nieszczęście. Poza tym próbowałem, żeby nie szczędził sobie słownictwa zahaczającego o archaiczne lub mało popularne. Sformułowania oparte były na tekstach kultury, której na co dzień się nie używa, lecz wywołuje wspomnienia z czasów już minionych. Mogłem na ten przykład przedstawić, jak Bug podchodzi do konsolety i niezdarnie zapuszcza "Ostatnią Niedzielę" Mieczysława Fogga albo "Dni których nie znamy" Marka Grechuty. Trochę żałuję, że na to w porę nie wpadłem... Wracając do tematu, Bug czyni z istot żyjących wrogich do samych siebie. Niewłaściwe decyzje, popełnione błędy czy miłosne podwoje potem odbijają się na życiu uczuciowym. Niektórzy potrafią się z tym pogodzić, inni zaś szukają pomocy gdzie indziej. Rzadziej u psychiatry, częściej w etanolu. Potwierdzeniem tego miał być ten żartobliwy "strzał z ucha", który obudził niezwiązaną z resztą historii, rozkapryszoną klaczkę. Dlatego też Torper zasugerował, żeby Bug wziął pod swoje skrzydła kucyki poszukujące w Kacu przyjaciela. Czwartym jest Yoriś - biurokrata, najbardziej fizyczny reprezentant śmierci, formalnie trybik w maszynie oraz organ wykonawczy. Mówiąc najprościej - kostucha pukająca do drzwi. Ma najmniej do powiedzenia, używa rzeczowego słownictwa, interesuje go biologiczny aspekt upojenia alkoholowego. Dlatego też Manepheus, podając sugestie przeciwdziałania bezcielesnemu rodzeństwu, zasugerował, jakie środki farmaceutyczne mogą pomóc ich ofiarom. Bezcielesne rodzeństwo - Kac i Delirium - można traktować dosłownie. Niejeden młodzian, po zbyt upojnej nocy, z bólem głowy deklarował, że umiera. Delirium zaś przechodzi od słów w czyn. Tutaj poszedłem trochę na łatwiznę, bo pokazałem tylko spłycone efekty Delirium, zaś Kac nie miał jeszcze okazji się objawić. Na przestrzeni tych paru tygodni stwierdzam, że mogłem dorzucić jeszcze kilka pomysłów do opowiadania. Może jak się zmobilizuję, to uzupełnię treść, poprawię wytknięte wcześniej błędy (niektóre powtórzenia zostawię) i opublikuję jako osobne opowiadanie. Ale to zabawa na kilka miesięcy... Pozdrawiam
    1 point
  12. Bardzo przepraszam za zwłokę, ale odpisywałam na kom i od razu dodać nie mogłam, a potem zapomniałam D: Pls, nie bijcie ;_; W każdym razie macie coś... Wydaje mi się, że łatwego.
    1 point
  13. Ziemniak spotykamy się znowu... przyjrzyj się zatem memu słowu. Już jakiś czas temu przeczytałem początek Twojego, co by tu nie mówić, wyjątkowego fanfika. Tak - jest wyjątkowy. Ty powinieneś iść pisać trzynastą... czternastą księgę Pana Tadeusza! Albo stać się lepszym niż 3/4 raperów w Polsce. Szacun za to, że wszystko jest utrzymane w jednym rytmie (no czasem liczba sylab szwankuje, ale co tam) i wszystko się rymuje. To wymagało sporego wysiłku. Jednak ta wyjątkowość, która zdaje się być największą zaletą jest również największą wadą. Autor jest tego świadom, gdyż już miałem okazję z nim o tym porozmawiać. To opowiadanie bardzo specyficzne, o dziwnym klimacie. No i ta forma... przede wszystkim forma. Bo tak naprawdę nie mamy nic poza nią. Treść nie obrazuje nam niczego wyjątkowego. Można podziwiać tutaj jednie stronę techniczną. Ja jestem zdania, że nawet książka z dobrą historią, ale fatalnie napisana i tak jest lepsza od takiego nic niewartego, lukrowanego fanfika, za którym nic się nie kryje. Sztuka dla sztuki! Oczywiście aspekty techniczne, warsztatowe również mają wpływ na to, jak historia zdoła wybrzmieć w całym dziele. Nie zapominam o tym. Więc co się dzieje w fanfiku? Starlight, komuszka stara, przejmuje władzę i zamierza zgotować Equestrii wojnę. Mamy tutaj opis życia kucyków, rewolucję przemysłową, a później również niepokój związany z widmem nadciągającego konfliktu. Wszystko jest pokazane w postacie takiej jakby kroniki. Narrator zwraca się do czytelnika w paru miejscach, co przywołuje wspomnienia z głosem jakiegoś opowiadacza bajek, który to zabierał nas swą opowieścią w baśniowy świat. No i właśnie to jest też największa bolączką dla mnie. Wszystko to jest opisywane nam, nie pokazywane, tylko opisywane i to jeszcze w taki podręcznikowy sposób. Normalnie jak na lekcji historii. Niestety patrzymy na to wszystko z perspektywy narratora, a nie bohaterów, którzy mogli by dać życie tej opowieści. I to ciągnie się przez cały czas. Poza rymowaną formą ten fanfik nie ma polotu. Z przykrością to stwierdzam. Oczywiście ważnym czynnikiem jest również to, że to po prostu nie dla mnie, a wciąż istnieją pewne zasady, które pozwalają bardziej zaangażować czytelnika. Tego tutaj nie ma. Dalej mamy narrator pochyla się nad okrucieństwem wojny, nad wieloma klęskami, które się z tym wiążą. Następuje krytyka bezsensowej przemoc i cierpienia biednych żołnierzy, którzy przede wszystkim chcieliby żyć normalnie i w spokoju, ale niestety muszą ruszać na front bo takie mają obowiązki. Jest to temat ciekawy i warty zgłębienia. Powiem tak; forma, mimo że jest całkiem niezła z takiego technicznego punktu widzenia, co jedna do mnie nie trafia. Historia to również nie jest nic specjalnego tak patrząc na to w suchy sposób. Jednak z potencjalnie czegoś nieinteresującego można zrobić coś, co wciągnie czytelnika na długo! No tutaj się to nie udało, przyznam szczerze. Ale nie ważne; jeżeli chcesz pisać w ten sposób, to pisz! Pisz tak, jak Ci najwygodniej i doskonal swój warsztat w tym kierunku, jeżeli tego chcesz. Czasami lepiej jest mieć małą grupkę oddanych fanów i pisać tak, jak się lubi, niż starać się na siłe przypodobać większej publice, nie czerpiąc z tego przyjemności. Także nie poddawaj się. Mam nadzieję, że z czasem również postarasz się napisać coś bardziej standardowej. Jeszcze parę spostrzeżeń ode mnie... - "Jednak zanim dalej pójdziemy, zanim jeszcze dalej polecimy, dodam jeszcze parę rzeczy, ważnych dla akcji, fabuły – kontentu, bo nikt nie zaprzeczy, że przebieg granic może pójść do zapomnianego odmętu." Nie, błagam... nie rób tego... Uff, jednak nie było dużo pokazywania stricte tego, co się znajduje na mapie strategicznej. - "Luna, wyzwolona przez siostrę spod koszmaru władzy, pomagała jej jak mogła, nawet w błahym wygarnianiu sadzy." Well, ktoś tu chyba utknął xd - "Wojna – ona nigdy się nie zmienia" ja pier****! Ile razy jeszcze usłyszę ten tekst! - "I tak pomylił się Artem w podróży swej, bo nie słuchał co Chan mówił mu, jednak to nie koniec myśli tej, nie skończę jeszcze tu." Metro? Dobrze, że nie Stalina... albo raczej Starlight. - "Wróćmy na chwile do PREnu, gdzie przydałoby się trochę tlenu." Oh shit... you are genius! - "Lepsze zrozumienie, czy przebaczenie?" Jeżeli chodzi o fanfiki to wolę już zrozumienie. Ghatorr wspominał coś nie coś już o tym, że da się pogubić w tych wszystkich rymach. Jest to niestety prawda... To by było tyle. Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
    1 point
  14. Fanfik o Celestii, która ma być kompetentna. To dobrze. Brakowało mi w serialu właśnie takiego obrazu księżniczki Słońca. Problem polega na tym, że została wykreowana na potężną istotę, jednak w późniejszym czasie nie mogła pokazać tego, że jest takim badassem. Grogar wypada pod tym względem o wiele lepiej. Jednym ruchem mógł pozbyć się Sombry. Myślę, że to samo mógłby zrobić z Celestią, ale on jest ostrożny, woli działać z ukrycia, a w dodatku to nie jest jego pełen potencjał, gdyż nie posiadał przy sobie swojego dzwonka. To jest potęga. Co by nie mówić, Celestia jest oczywiście również bardzo silna, ale nie udało się tego zaakcentować w kanonie. Ponadto, parę razy wpadła w poważne tarapaty i dała się podejść. Wtedy ktoś inny musiał ją ratować. A co się dzieje w samym fanfiku? Początek - uderzenie w grubego kalibra. Już na samym początku wiem co się dzieje. Sytuacja została zarysowana w paru zdaniach tak, że nie trzeba niczego tłumaczyć. Bardzo dobra robota. Nie ma czasu na dłużyznę i ekspozycję. Od samego początku tempo jest ostre, ale to również dobrze, zwłaszcza, że opowiadanie jest krótkie, więc akcja nawet nie zdąży zmęczyć czytelnika. Właściwie to pozostaje niedosyt... Napastnicy wbijają do sali tronowej, mordują wszystko na swojej drodze. Zastają Celestię, która... stoi i przygląda się sytuacji ze stoickim spokojem. Nawet widzi swą martwą siostrę, bezczeszczoną przez wrogów. Bawi ją pewność siebie minotaurów. Właściwie to brakowało jej jedynie ramion skrzyżowanych przed sobą i zadartego ku górze nosa, z wyrazem "No co mi zrobisz? No co?" Moment zdejmowania biżuterii przez księżniczkę był naprawdę kozacki. Za taką Celestię nic nie robiłem! To się aż przyjemnie czyta! Dalej mamy rozpierdziel, karanie napastników. Herszt bandy zostaje obrócony w proch jak jego żołnierze. Miasto się odbudowuje. Wszystko tak naprawdę wraca do normy. W sumie to aż zastanawiam się... skoro Celestia jest AŻ tak potężna, to czemu w ogóle pozwoliła na jakiekolwiek cierpienie jej poddanych? No może i zmartwychwstaną, ale i tak, wciąż te kucyki przeżywały te okropne chwile. Pod koniec dowiadujemy się również tego, że Celestia jest Słońcem. Słońcem. A jej kucykowa forma to tylko coś w rodzaju projekcji, awatara. Wiadomo, to jest fanfik, więc takie rzeczy mogą jak najbardziej się w nim pojawiać, ale jakby się nad tym zastanowić to... Celestia porusza samą siebie podczas zachodów Słońca? A jak potrzebna była szóstka magów, w tym Starswirl, to oni wtedy nią poruszali? Czy księżniczka Dnia istniała od zawsze? Ach, tyle pytań... Ale to dobrze. To ciekawy wycinek alternatywnego uniwersum. Tak więc fanfik naprawdę przyjemny. Minotaury zżarły aury. Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
    1 point
  15. Kolejny odcinek wyszedł Edit i kolejny odcinek wyszedł
    1 point
  16. 1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...