Przeczytane. I przed przystąpieniem do oceny mam jedno zasadnicze pytanie. Skąd się wziął tytuł? W tekście nie znalazłam ku temu żadnych przesłanek. Czyżby autora poniosła fantazja? A może po prostu niezbadane są jego wyroki?
Tak czy siak przejdźmy do rzeczy.
1. FABUŁA
Ogólny zamysł nawet ciekawy. Dobrze obrazuje powiedzenie, że „plotka wyleci wróblem, a wraca wołem”, oraz arabską mądrość, że „słowo, choć nie z głazu, może rozbić kości i zmiażdżyć od razu”. Ciekawe, czy autor ją zna.
Nie podoba mi się za to, że fabuła pędzi tak, jakby Apple’owie właśnie rzucili świeżutką partię soku/cydru. Spokojnie można by było to rozciągnąć jeszcze na parę kolejnych stron. Nie mnie oceniać, na ile dokładnie, bo nie mam w oczach „fikowej miarki” – ale może drugie tyle, ile jest? W każdym razie na pewno dałoby się wydłużyć. Jak i dlaczego, powiem później.
2. BOHATEROWIE
Głównym bohaterem jest Iron Skin, częściej zwany Skinny – jednorożec zdolny od źrebięctwa, ale naznaczony nieuleczalną chorobą. Kucykowi lekarze określają ją jako uczulenie, choć z opisu autora (wprawdzie skąpego, ale jednak) bardziej mi to wygląda na AZS (atopowe zapalenie skóry) czy coś takiego. Osoby znające się na tym lepiej niż ja lub same na to cierpiące pewnie mnie poprawią, jeśli się mylę.
W każdym razie: nasz młody przyjaciel żyje sobie spokojnie i względnie szczęśliwie przez jakieś 15 lat, aż pewnego dnia okazuje się, że choroba się zaostrzyła. Wówczas to zaczynają się jego psychiczne cierpienia – oto bowiem w szkole pojawia się plotka, iż jego dolegliwość jest silnie zaraźliwa. Przykre to, naprawdę. Współczuję mu, choć o poruszeniu do łez (w odróżnieniu od niektórych innych komentujących) nie mogę mówić.
Jak jednak zauważył @kodeman, postacie zachowują się chwilami co najmniej nielogicznie, o ile nie wręcz idiotycznie.
Przede wszystkim: dlaczego rodzice Skinny’ego nie reagowali, kiedy się im skarżył? I nie, przeprowadzka się nie liczy. Zanim do tego doszło, powinni byli przynajmniej spróbować wyjaśnić innym kucykom, choćby nauczycielom, jak naprawdę jest z chorobą ich syna. Dlaczego więc tego nie zrobili? Mogliby mu przecież oszczędzić wielu cierpień.
Dalej: wiem, że Rainbow potrafi być gruboskórna i czasem prędzej zrobi/powie, niż pomyśli, ale tutaj to już przesada. Za takie coś powinna oberwać od Twilight gazetą po głowie. Albo książką, najlepiej medyczną lub zielarską. A właśnie – skoro Twi prowadziła kwerendę na temat choroby głównego bohatera, to chyba powinna wiedzieć/zorientować się, że to nie jest zaraźliwe, nie? No i skoro tak pilnie studiowała przyjaźń, to czy nie powinna jednak zostać trochę dłużej przy Skinnym, zamiast tak od razu wychodzić, bo ją poprosił? Choćby po to, żeby spróbować podnieść go na duchu?
Kolejna sprawa: kiedy już plotka rozrosła się na tyle, że nawet Twi zaczęła wątpić, a Skinny uciekł z płaczem, gdy zdał sobie z tego sprawę… dlaczego, na słodką Celestię i wszystkie gwiazdy, Twi nie pobiegła za nim, tylko jakby nigdy nic wróciła do organizacji Pożegnania Zimy? Ładna mi najlepsza przyjaciółka.
I ostatnia rzecz, która nie daje mi spokoju. Kim, do jasnej stodoły, jest Booky?
3. ŚWIAT PRZEDSTAWIONY I KLIMAT
Mamy tu do czynienia z opowieścią smutną, stopniowo przesiąkającą rozpaczą głównego bohatera. Ten deszcz padający podczas jego pogrzebu to w sumie dość częsty motyw; na tyle częsty, że doczekał się własnej strony na TV Tropes.
Z immersji w świat przedstawiony przejściowo wybiło mnie jednak parę powiązanych ze sobą szczegółów, a mianowicie…
Hoofington to w końcu miasto czy wieś? Bo na przestrzeni dwóch zdań jest określane tak i tak.
Z tej drugiej wersji tekstu wynika, że Wyższa Szkoła dla Utalentowanych Jednorożców znajdowałaby się we wsi. A tego trochę tak jakby nie widzę. I czy dobrze rozumiem, że Skinny ukończył ją po dwóch latach? Bo trochę jednak mało mi się to wydaje, zwłaszcza że po przeprowadzce do Ponyville dalej był uczniem… i to chyba ichniej podstawówki, bo innej szkoły to tam raczej nie mają. Pogubiłam się zupełnie.
4. JĘZYK I STYL
Najkrócej mówiąc – dramat. I to nie w sensie rodzaju literackiego, niestety.
Przede wszystkim styl jest słaby. Całość wygląda bardziej jak streszczenie – opisuje zamiast pokazywać. Dialogi brzmią sztywno, a narracja niewiele lepiej. Mam szczerą nadzieję, że przez te 8 lat od publikacji autor się pod tym względem wyrobił. I korektor(ka) zresztą też.
Dlaczego tak mówię?
Otóż z przykrością stwierdziłam, że forma również leży i kwiczy. A że mam już nieco doświadczenia w korektach, to takie rzeczy dość mocno kłują mnie w oczy. Cóż zatem tu mamy? Ano choćby entery, nieraz wielokrotne, zamiast automatycznych odstępów po akapitach – i co najdziwniejsze, również na końcu doksa. I po co? Przecież tylko dokładają niepotrzebną stronę.
Skoro mowa o akapitach – zauważyłam niekonsekwencję w kwestii wcięć. I to w przypadku zarówno narracji, jak i dialogów. Przykład? Ot, choćby pierwsza scena oraz ta, w której Rainbow dla żartów puszcza w obieg plotkę, która z czasem zniszczyła głównemu bohaterowi życie. Dobrze, że choć justowanie jest.
Zapis dialogowy też kuleje, zwłaszcza przy ostatniej rozmowie Rainbow i Skinny’ego. Komentarz narratora odnoszący się bezpośrednio do wypowiedzi nigdy nie powinien lądować w osobnym akapicie.
Dalej: interpunkcja. Mnóstwo brakujących przecinków, w paru miejscach kropka tam, gdzie powinien być pytajnik… i wszechobecne dywizy zamiast półpauz.
Zauważyłam ponadto trochę powtórzeń i literówek, ale w porównaniu z pozostałymi usterkami to mały pikuś.
5. WRAŻENIE OGÓLNE I PODSUMOWANIE
Nie jest źle, ale naprawdę byłoby lepiej, gdyby to wydłużyć, dodając więcej interakcji zamiast niektórych opisów. A gdyby jeszcze przeprowadzić ponowną korektę i pozbyć się tych wszystkich usterek technicznych, mogłaby wyjść perełka – albo przynajmniej kawał bardzo dobrej, choć smutnej, może wręcz tragicznej (w sensie literackim) opowieści. Jeśli pojawi się/istnieje remake, to chętnie bym przeczytała.
Na chwilę obecną: 6/10.