Jak zwykle, najwygodniej mi będzie zacząć od wypisywania wad, jakie dostrzegłem.
Na pierwszy ogień idzie fakt, że serial ten trwa od ponad ośmiu lat i dopiero teraz, w ostatnim sezonie, w połowie na dodatek dostajemy jakiekolwiek info na temat tego, jak Scootaloo żyję i jaką ma rodzinę. Moja teoria jest taka, że było to zwykłe niedopatrzenie twórców na początku serialu, że rodzina Scoo się w ogóle nie pokazała i gdyby serial ten nie stałby się taki popularny, a co za tym idzie nie pojawiałyby się liczne teorie itd., to rodziców naszego czikena ujrzelibyśmy od tak, jakby zawsze z nią mieszkali. Tak czy tak, biją się we mnie dwie odmienne opinie, gdyż z jednej strony trochę głupio, że dopiero teraz się dowiadujemy, gdzie nasza pomarańczowa gówniara w ogóle ma spawna oraz że mane6 pełni przy niej swego rodzaju warty, aby mała jednak te zęby myła dwa razy dziennie. W ogóle kto się opiekował Scoo zanim mane6 się poznały? Jednak z drugiej strony, motyw Ostatniej Krucjaty i zobaczenie tych wszystkich postaci na samym działało kojąco na umysł, więc ostatni sezon w miarę do tego pasuję. Chyba najbardziej obiektywnie jest powiedzieć, że jednak ten epizod wyszedł w dobrym czasie, lecz mogliśmy dostać jakieś wcześniejsze, wcale nie nachalne info na temat tego, jak w ogóle nasz mały kurczak jest w stanie przeżyć noc bez zostania wysadzoną przez Creepera.
Co do innych wad, to przyjemność z oglądania tego odcinka zabrały mi slapstickowe żarty w jego połowie, np. przebieranie się za mapeta czy eliksir wiążący. Średnio się to wpasowało pomiędzy potokiem łez na wieść o rozstaniu oraz chwytającemu za serce wholesome finałem. I chyba to jest najpoważniejsza wada, gdyż przez nią odcinek wydał mi się znacznie mniej przyjemny jako całość.
Innym zgrzytem jest to, że o ile scena finałowa była dobra, to postacie z tła, które miały być dowodem na to, że CMC moc ma, nie odezwały się prawie w ogóle. Szkoda, bo było tam widać wiele starych twarzy, lecz żadna z nich nie zabrała głosu. Mogliby zamiast tej sceny z RD dać kogoś innego, kto by to mówił. Albo np. wywalić te fragmenty ze środka odcinka i tą dać dłuższą, tak aby każdy zabrał głos. Zwłaszcza brak Diamond Tiary i Silver Spoon mnie boli, szczególnie jak widziałem, że jej obrazek wisiał w tym domku na drzewie. Owszem, moment w którym jedna z nich macha do CMC był na wagę złota, lecz oddałbym całe wagony gdyby jakąś kwestie jednak ona dostała.
Jeszcze jestem w stanie dostrzec jedną wadę, która nie jest w zasadzie związana z tym odcinkiem, lecz z całym serialem, czyli brakuje mi postaci takich "miejscowych" jak np. Cheerilee, Zecora czy burmistrzowa. Bo serial ten obraca się albo między postaciami głównymi (mane6 + CMC + Spike i Starlight), albo między księżniczkami, Armorem i Discordem). Inne postacie są na jeden epizod, a brakuje mi bardzo takiej... swojskości. Najlepiej moim zdaniem robią to Simsponowie, gdzie mamy całe miasto barwnych, ale wciąż zwykłych bohaterów. Tutaj, tego typu charaktery pojawiają się jak na lekarstwo, gdzie jedne (Maud Pie czy Discord albo nawet ta ciotka AJ która pojawiła się w poprzednim odcinku, bo widzimy ją z trzeci czy już czwarty raz) goszczą na ekranach zdecydowanie częściej, niż inne (Cheerilee czy burmistrzowa).
Dobra, ale starczy tego plucia, gdyż ten odcinek dał nam chyba najpoważniejszy wątek, jaki widziałem w tym serialu. Dobrze było poznać dwie ciotki Scoo (które był chyba w jednym z tych komiksów już pokazane), a sam widok jej własnych rodziców (którzy nieco nudni mi się wydawali) też cieszył oczy. Lecz najlepsze to były reakcje samych bohaterek. Ilość łez z tego odcinka zatopiłaby Atlantydę i nie były to łzy uronione na marne, gdyż każda z emocji, czy to radość z wizyty własnych rodzicieli, czy smutek przy informacji o wyjeździe, była w stu procentach uzasadniona. Przypomina mi to również świetną scenę, gdy RD płakała nad faktem, że jej żółw zahibernuje się na pół roku. Tam też było dużo łez, ale z pokryciem. Natomiast scena finalna była bardzo miłym zwieńczeniem całej działalności naszych kajtków i bardzo fajnie było zobaczyć tyle starych, jednoodcinkowych postaci jak chociażby ten pechowy koń, źrebak od stepowania czy ten lowelas co zarywał do dziewczyny Big Maca. Jak już pisałem, szkoda że żadna z nich nie puścił nawet pary z ust.
Podoba mi się również to, jak dojrzały i w zasadzie trudny problem ten odcinek przedstawia, bo naszą Scootaloo bombardują dwa przerażające scenariusze, utrata przyjaciół bądź ponowna utrata rodziny. Jednak imo ważniejszym motywem było nastawienie samych rodziców, którzy często ignorują potrzeby dziecka i ranią go, poprzez przeprowadzki i nastawieni "e znajdziesz sobie nowych znajomych". Owszem, odcinek ten zademonstrował nam praktycznie niemożliwy irl happy end, gdzie wszyscy są szczęśliwi, bo jeśli miałbym być szczery, motyw gdzie Scoo zostaje z rodzicami i co jakiś czas odwiedza swoje przyjaciółki nie jest zły, bo jest prawdziwy, choć dosyć trudny dla tego serialu. Tak czy owak, podoba mi się dojrzałość tego odcinka, pomimo tego dosyć "zbyt dobrego" zakończenia.
7/10, bo epizod moim zdaniem rujnuję sam jego środek, czyli chwilowe odejście od powagi na rzecz żarcików. O ile rodzice Scootaloo to nie jest motyw, bez którego nie dałbym temu serialu akredytacji, to dobrze jest widzieć, że jednak zostało to załatwione i to w dobrym stylu. Nieco późno, ale lepiej niż wcale. Dodatkowo chciałbym zahaczyć o inny problem, jaki widzę w tym serialu, czyli że time line między odcinkami nie istnieje i żaden odcinek bezpośrednio nie wpływa na inny. Bo ja naprawdę forsowałbym zakończenie, że Scoo na końcu wyjedzie z rodzicami na jeden miesiąc aby z nimi spędzić czas (w tym czasie ciotki ogarną mieszkanie w wiosce) i wróciłaby ona gdzieś za parę odcinków, gdzie w między czasie można by dostrzec, że jej nie ma (niekoniecznie odcinkiem o CMC bez niej, ale nawet jako postacie drugoplanowe pojawiają się jedynie Apple Bloom i Sweetie Belle). Pamiętacie jak w bodajże 5 sezonie jak mane6 dekorowały zamek, a Twilight poszła do fryzjera i sobie zrobiła nowy hair style? Albo jak Rarity się na punka zrobiła aż jej włosy nie odrosły? Bardzo mi brakowało, aby ten image pozostał na kilka następnych odcinków, aby zachować jakąś ciągłość tych odcinków. Szkoda, że poza jednym takim motywem (jak Spike się opiekował zwierzętami, a mane6 pojechały do kryształowego imperium by te igrzyska ogarnąć) nic więcej takiego nie ma miejsca.
Ale dobra, rozpisałem się bezsensownie, a jutro trzeba rano wstać, więc pora lulu. Dobrej nocy życzę.