Podchodząc do tego specialu, spodziewałem się nudy, naiwnego scenariusza, drętwego zachowania postaci i ogólnie takie sranie w banie. A jednak pomyliłem się, gdyż odcinek oglądało się na prawdę przyjemnie.
Za największy plus wychodzą same postaci. Każdy (z jednym małym wyjątkiem, w sumie można się domyślić, o kogo mi chodzi) wyciska z siebie 100% tego, co najlepsze. Spike nie irytuje, Pinkie nie wkurza i nie skaczę nikomu na głowę, Twilight, choć odpierdala maniane i sieje największy ferment, to zdarzało jej się popełniać większe gafy. Rarity swą szczodrością ściska za serce, AJ nie krzyczy jihaaaa co dwa zdania, RD nie jest bez mózgowa, jak to zwykle bywa, Discord ma w sobie rozum i godność kucyka, Jaki nie były głupie i wkurzające, Armor i Cadence istnieją (lol) a ich gówniarz miał ładny kostium, taki jak Meggi miała w Simpsonach zawsze. Mógłbym się tu rozpisywać strasznie mocno, po kolei analizując każdą jedną scenę z naszymi kolorowymi postaciami, biernie argumentując bez przerwy na picie, dlaczego ich zachowanie jest tak perfekcyjnie napisane, ale mi się jakoś nie chce. W skrócie: postacie robią ten odcinek endźojable mocno i patrząc na tematykę tego epizodu, najważniejszy aspekt został wykonany wzorowo. Poza tym, same wątki mane6 nie są jakieś durne i bezsensowne, a koniec końców świetnie się ze sobą zazębiają.
Co do innych plusów, to znalazło się miejsce tutaj na MNÓSTWO śmieszków, gagów oraz innych chichrów i postaram się wypisać te imo najlepsze: reakcja Pinkie na plan AJ odnośnie zadawani prezentów, siostry Pie doradzające Pinkie, jak ma postąpić, Pinkie krzycząca do Spike: "I dont have Rarity!" xd, reakcja Pinkie na to, że jaki nie są najlepsze w jednej rzeczy, PUDING! rape face, strój tej małej taka gwiazdka <3, AURORA BOREALIS, IN THIS TIME OF YEAR..., Siscord ninja i tyle starczy.
Poza tym, w odcinku znalazło się dużo motywów/elementów/scen itd. które wyszły po prostu fajnie, jak np. piosenka początkowa dosyć mi się podobała, szczególnie sam początek, dali siostrą Pie nieco więcej czasu na ekranie, z czego tej jednej nieśmiałej łamie się serce, jak patrzy na Big Maca z tą babeczkową </3, renifery to pomysł niespodziewany, ale koniec końców wyszedł świetnie, FS w tym odcinku pobiła wszystkich, bo jej słodkość i niewinność wyjebały poza skale, szczególnie jak skopała głaz, Farma żołędzi, sami farmerzy, ich ciekawski synalek i hojność Rarity i na koniec sam puchaty stwór, który pięknie komponował się w tle w końcowych scenach. Sama scena zresztą też wypada fajnie, dobrze jest widzieć (prawie) wszystkich szczęśliwych, świętujących święta na swój sposób.
Jednak nie obyło się bez wad. Szczerzę mówiąc, chyba największą z nich jest fakt, że odcinek świąteczny puścili w jebanym PAŹDZIERNIKU, tuż przed Halloween. To ja już szczerze wolałem dostać 40 minutowy specjał Halloweenowy, a nie święta, kupa śniegu, kolędy i prezenty w pierwszej połowie jesieni. Poza tym, można by się przyczepić, że tak zmieniający plany pomysł AJ na pewno pasuję JEDEN DZIEŃ PRZED WIGILIĄ. Kto normalny w ogóle kupuje prezent dla bardzo bliskiej osoby jeden dzień przed świętem? Inną wadą, a raczej czymś dziwnym jest to, że Spike przez cały 8 sezon (correct me, if im wrong) miał totalnie w pompie Rarity, a tu nagle rozpływa się niczym masło na patelni na samą myśl o niej. Jeszcze jedna rzecz, która ukuła mnie w oko to dialog pomiędzy Pinkie a Twilight w zamku, gdy ta różowa siedzi na tym Celestiowatym łabędziu. "O, fajny pomysł, Twilight! Wiem, że mój pomysł jest fajny, Pinkie, dziękuje za to, iż uważasz mój pomysł za fajny! Nie ma za co, Twilight, nie musisz dziękować za to, że pochwaliłem twój fajny pomysł, gdyż jest on super fajny, Twilight! itd". Może przesadzam, ale jakoś super dziwnie i super sztucznie to brzmiało.
No i na koniec coś, koło czego nie mogłem przejść obojętnie, czyli Flim i Flam. Owszem, sam ich motyw nie jest tak irracjonalny, jak to miało miejsce w ich ostatnim debiucie, ale wciąż, moim skromnym zdaniem, mogli to zrobić "inaczej". Ale sam ich pomysł na sprzedaż tych lalek z odzysku nie był wcale najgorszy, lecz kilka na prawdę kuriozalnych scen, w jakich się oni pojawili. Scena ich ucieczki przed wściekłym tłumem i spóźnienie się niczym Harry z Rodem na pociąg była... w ogóle co to miało przedstawiać? Dlaczego ten tłum ich gonił, skoro minuty wcześniej kupowali od nich te zabawki bez opamiętania, a koniec końców nikt im nie wytknął, że są one niskiej jakości czy coś. Pond to, AJ otwarcie pluje im w twarz i kopie po nerze, mówiąc, że ten widok "koi jej serce niczym coś tam ciepłego". Serio zasługują oni na takie baty? W ogóle bawi mnie fakt, iż Flim i Flam, ze znaczkiem pieprzonego jabłka, przy swoim pierwszym odcinku sprzedawali wysokiej klasy trunek dla zysku, a tutaj sprzedają jakieś berbeluchy, na widok której wszyscy mdleją i haftują. Dobry rozwój postaci, nie ma co SeemsGoodMan. Tak czy tak, nie było najgorzej i chociaż ten krótki ich występ dał mi trochę frajdy, a przecież mógł być zamiast nich ktoś pokroju Maud Pie (nie, że w takiej sytuacji, ale wciąż przecież mogła grać jedną z głównych ról).
Ocena: 7/10
Oglądało się przyjemnie, głównie ze względu na świetnie napisane postacie. Jeśli już były jakieś zgrzyty, to raczej tylko te personalnie, niż jakieś czysto obiektywne wady. Jak na świąteczny specjał, to jestem zadowolony. Wiem, że post dosyć chaotyczny, ale nie miałem ochoty wymyślać niczego fikuśnego, w końcu przecież świąt teraz nie ma.