Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. - Nie próbujcie tego naśladować na scenie, bo mnie szef zabije... - powiedziała, po czym delikatnie uśmiechnęła się zerkając jak sobie radzą... Może trochę Spasse'i przesadzał z naśladowaniem jej ruchów, ale nikt tego nie widział... Na szczęście... To był on i nie powinien tak kręcić tyłkiem. Raczej mu to nie przystawało... *** Tęczowowłosa wyszła ze stróżówki oglądając się czy nie ma w pobliżu tych maszyn... Otwarła drzwi przez moment siłując się z zamkiem... Stał tam oczywiście jak nie kto inny jak Iron Hoof... Stał tam moment nasłuchując zanim zaczął... - Dzień dobry panno Dash... Słyszę że już nie jesteś tu sama... - powiedział mierząc ją wzrokiem dość dokładnie... - Kogo wpuściłaś na swojej warcie? Hmm... - spytał, a ta próbowała udawać wyluzowaną jak zwykle ale widać że była dość spięta po jej skrzydłach co mocno przyległy do boków. - No wpuściłam Romantic... - zaczęła ostrożnie nadając swojemu głosowi swej pewnej nuty. Udawało jej się to tak mniej więcej, gdyby nie było to takie wymuszone. - Tak wcześnie? Powinna przyjść za pół godziny... - mruknął pytaniem do siebie i stwierdził fakt... - Może już mnie wpuścić i pójść sobie do domu. Poradzę sobie z resztą...
  2. [Katarina Lore] Przerzuciłam na chybcika zawartość jednego plecaka do drugiego, miałam dość jadła na zaś... Widziałem również że nad polem śmignęła strzała i oszczep w przeciwnych kierunkach... Poczułam jak zrywa się wiatr z nad wody w stronę lasu jak to zwykle bywało w takich miejscach powodując jeszcze mocniejszy jego szum... To akurat wydawało się dobrym omenem dla nas... Strzały stały się nieskuteczne jako że każda wystrzelona po parudziesięciu metrach po prostu chlupnęłaby w dół. Pozwalało to być bezpiecznym do następnego głupiego wydarzenia. Nie dało się strzelać celnie w takich warunkach za dobrze o tym wiedziałam i oni też powinni... Ta sytuacja wydała się istnym patem. Żadna ze stron nie mogła się od tak ruszyć by nie stracić, a nad jeziorem zawsze wiało... - Pochować się i obserwować - zakrzyknęłam jak jakiś generał na wojnie do moich towarzyszy podbiegłam do Johna... po czym dodałam ciszej. - Nie ma sensu walczyć. Poczekajmy aż się zamoczą... My możemy poczekać... Dwustu pięćdziesięciu metrów nikt nie przepłynie od tak niezauważenie pod wodą. Wystawimy warty. a wiatr nam sprzyja... Wystrzelamy ich jak będą chcieli to przepłynąć. - Płaskość wyspy wydawała się wielkim plusem. Z każdego miejsca można było obserwować cały horyzont czy ktoś chce się odważyć zmierzyć z nami... Lustrowałam całość patrząc czy nie ma już jakiegoś chętnego nurka w wodzie... Białych bałwanów na niej, które zostają po zmąceniu cieczy. Nie dostrzegłam ich. - Fortyfikujemy się Ronon! - rzuciłam na całe gardło. - Jak głupi, to sami podejdą... - Tak właśnie brzmiała prawda.
  3. 895] [Lust Tale [Forest Song]] - Nie potrzebują mojej pomocy. Sami sobie poradzą... - rzuciłam bez zastanowienia, po czym przez moment zaczęłam analizować swoją wypowiedź. White? Znajdowała się pod skrzydłami Romantic... Ufałam jej że zrobi wszystko dla jej dobra... Zresztą... Jak mogła cokolwiek schrzanić... Jak z jednym młodej nie wyszło to poszła do następnego ogiera czy klaczy... To nie stanowiło żadnego problemu. - Jak coś wiesz to możemy iść i porozmawiać. Mi nigdzie się nie śpieszy... - stwierdziłam kiwając głową.
  4. [895] [Lust Tale [Forest Song]] - Przepraszam za moją końcową oziębłość... Musiałam się przygotować, a teraz naprawdę jest dobrze... Nic mi nie dolega - powiedziałam szczerze, muskając ustami delikatnie jego policzek. Tak w nagrodę... - Dziękuję że pytasz. To miłe. Tylko znów dostaliśmy te chore pytania. Dlaczego, a one na razie pozostają bez odpowiedzi... - westchnęłam, a w moim głosie poczuć można było delikatną złość i zniecierpliwienie nie wymierzone w żadnym konkretnym kierunku. O tak zła, narzekałam na cały świat nie mogąc trafić celu... Zagadki. Przymknęłam na moment oczy łącząc się ze swoją grupą... Z każdym z kolei lekko tykając ich umysłów informując że znowu jestem i czuwam... Nie było to nic nachalnego. Sprawdzania co robili. Nie interesowało mnie to, oprócz tego czy wszyscy są bezpieczni i cali. Dostałam parę pozdrowień, na które szerzej się uśmiechnęłam dziękując krótko na nie, znowu puszczając ich samopas. Nie miałam wątpliwości że jest dobrze. Że radzą sobie beze mnie. - Przynieś mi za niedługo łzę... Przestaję ją powoli czuć... - szepnęłam Goldingowi do uszka. To było dla mnie ważne. Nie chciałam jej stracić w tak głupi sposób. Przez własne zapominalstwo. To byłoby naprawdę niezdarne... Nie pasowało to praktycznie w ogóle do mnie.
  5. - Jakie igrzyska w Cloudsdale? - spytała autentycznie zdziwiona, patrząc przez moment podejrzliwie na animatrona i jednocześnie nie przerywając swojego pochodu do kuchni. - Na pewno z tobą wszystko dobrze? Zresztą sprawdzę to, ale nie wydaje mi się że będą tam... Może nie siedzę cały dzień z gazetą, ale rzuciłoby mi się to w oczy. Raczej... - Doszła na swe miejsce pracy, gdzie wyjęła kasetę jeszcze przez moment nie przejmując się swoimi dwoma pomocnikami... Włożyła ją odwrotnie i zapuściła z małego odtwarzacza swoje jazzowe rytmy... - Dobra... Muzyka jest... Można zaczynać - westchnęła wyciągając rzeczy z półek że przez moment powstało małe tornado z latających kawałków drożdży wody, mąki pszennej, oliwy z oliwek i soli... Wszystko lądowało w paru miskach w odpowiednich proporcjach bez użycia szklanek i łyżek. Klacz już po ciężarze wiedziała czego ile ma iść do jej mieszanki... Z drugiej strony po co miała się bawić w zmywanie? Po co miała się przemęczać... Przecież nie wypadało to jej... - Pomożecie mi wyrobić ciasto i podzielić je na porcje... Nie za dużo, bo zawsze dorobić można... Z miski wychodzi pięć placków... Wystarczy tylko zamieszać aż nie będzie się lepić... - Podała im kopytniczki1, bo nie dysponowali magią tak jak ona... Widać było że jej bioderko delikatnie rusza się kołysząc w rytm prostej improwizowanej muzyki... - Do roboty... - dodała na koniec. 1 Dla nie kumatych... Rękawiczki na kopyta... Rękawiczki + kopyta a ==>n ==> kopytniczki *** Dashie w tym czasie patrzyła w monitory i nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Te maszyny właśnie w tym czasie zachowywały się jak kucyki, a nie terminatory z jakiegoś krótkiego komiksu, w którym miały nie dopuścić do wystąpienia jakichś wydarzeń. Nie pamiętała jak się to skończyło... Jednak w tamtej chwili jasno widziała że druga klacz traktuje je normalnie.... Nie boi ich się... Dlaczego zaszła taka zmiana? Pegaz zaczęła boleć głowa od tego wszystkiego. Za dużo starała się wyjaśnić i przyswoić. Co tamta wiedziała czego ona nie. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi... To wyrwało ją z letargu. Przetarła oczy zanim się ruszyła.
  6. [895][Lust Tale [Forest Song]] - Tak będzie dobrze... - rzuciłam zaczynając kroczyć powoli ku wyjściu... Nie śpieszyłam się, tylko zmierzałam powoli ku normalności wynikającej z wolności... Ciało nadal się mnie nie słuchało tak jak powinno, wysyłając sprzeczne informacje do głowy że coś jest nie tak ~ bólu, co znikał gdzieś w otchłani że on wcale nie istnieje i to tylko zwykłe złudzenie rzeczywistości... Po moim ciele znowu zaczęła rozprowadzać energia, co została wcześniej rozproszona... Musnęłam samym ogonem pierś Goldinga... - No chodź... Nie ma na co czekać... - pogoniłam go delikatnie... Nie chciałam tam zostawać ani chwili dłużej.
  7. [Katarina Lore] Schowałam to co dostałam do plecaka i musiałam zdobyć kolejne fanty... Tym razem po Dayla Yanger... Problem był tam naprawdę jeden ~ woda... Zostawiłam swój plecak na piasku ... Pamiętałam gdzie utonęła i w jakiej odległości... Czekało mnie wyławianie ładunku z 2 metrów i przeniesienie go kolejne 30... Ile mógł ważyć namoczony plecak? Nie wiedziałam. Miałam tylko nadzieję że nie tyle że byłabym wstanie go podnieść... Nie miałam czasu na zabawę w wchodzenie do wody powoli. Wskoczyłam do niej, a jej chłód ukuł dość boleśnie moją skórę. Przepłynęłam żabką, co parę metrów spoglądając na dno... Woda była czysta, a dno niemętne... Czarny plecak i ciało widać można było zobaczyć z daleka i tak też było... Wzięłam głębszy oddech zanim zanurkowałam... Czułam jak z każdym machnięciem ciśnienie chciało wypchnąć mnie na powierzchnie, a ja uparcie płynęłam w dół... Dorwałam się do ciała, co jeszcze nie całkiem zdążyło wystygnąć... Odpięłam klamry i przerzuciłam go parę metrów po dnie, zanim wybiłam się na powierzchnie po cenne powietrze. Zrobiłam tak parę razy aż była wstanie stać i ciągnąć go aż wytargałam na brzeg, gdzie po rozejrzeniu się dookoła spojrzałam na jego zawartość... Byłam gotowa na przepakowania potrzebnych rzeczy do swojego co stał zaraz obok...
  8. - Może widziałeś ją w pizzerii wcześniej, a imię zasłyszałeś... - sugerowała mimo wszystko tego co powiedział. Wydawało się jej to właściwe. - Innego wyjścia nie ma. Spójrz na to logicznie. Nie znasz chyba nic po za tymi murami i tych którzy tu byli... Opuściłeś lokal kiedyś? - pytała ostrożnie. - Chyba nie. Jesteś z nim związany od samego otwarcia z tego co wiem. Nie wydaję ci się tylko coś i tyle. Zbitka jakichś nic nie znaczący faktów. Nie znam się na tym... - Zawahała się. Wolała przy nich nie mówić że są maszynami tylko traktować je tak jak kucyki... - Pomógłbyś mi wyrobić ciasto? - rzuciła od tak. Tak samo jak on nietypowo... White nie było... Szefa jeszcze tak samo ale on i tak by nie pomógł... a czarna klacz nie lubiła siedzieć i nic nie robić...
  9. Będzie czysty styl bez kuców tak jak wcześniej?
  10. [Katarina Lore] Deszcz szkła... Mówiłam że to wariaci, ale ja musiałam odpocząć moment i nic mnie to nie obchodziło. W tym czasie słychać było kolejny wystrzał... Ronon przyniósł mój nóż... Zaraz był komunikat o uczcie nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne, bo nietypowe opady się skończyły... Dźwignęłam się z cichym jękiem patrząc na rany, po których pozostały białe pręgi pod koszulką. - Każda blizna swoją ma, i każda opowiada... Jakąś inną historię... Od życia na pamiątkę... - rzuciłam patrząc na nie z dość ciętym wzrokiem, ale no cóż. Nic już nie mogłam zrobić... - Dzięki Ronon za fatygę... - podziękowałam chowając nóż do pochwy. - Teraz jest inna robota... Uczta wzywa... Wypatrzcie czegoś nowego na horyzoncie i lecicie każdy w innym kierunku po prezenty ale uważajcie... Nie będziemy po nie jedyni... - powiedziałam tyle zanim ruszyłam jak ten dziki kot bez pomyślunku, którego chwilę wcześniej ubiłam. Szkło kruszyło się pod moimi butami ale podeszły zapewniały bezpieczeństwo stopą... Rany po walce jeszcze pobolewały... "Ból to tylko wymysł ciała..." To sobie powtarzałam. Ciężko było nie zauważyć postumentu, na który wdrapałam się jak ryś... Czemu wcześniej tu nie stał? Ułatwiłby mi zabawę z tamtym kotkiem... Chwyciłam to co było, ale dopiero na dole patrzyłam co tam było rozglądając się uprzednio za kimś innym. Zaraz miałam zrealizować drugi punkt planu.
  11. [895] [Lust Tale [Forest Song]] Czułam się jakby ktoś rzucił mi linę, by wyciągnąć mnie ze swoistej studni, w której coraz gorszą popadałam otchłań tracąc czucie absolutnie wszystko, chodź wcześniej wydawałoby się że będzie dobrze. Dotyk jego warg... Pobudził mnie delikatnie acz gwałtownie do podstawowych funkcji życiowych... Do myślenia. Położyłam kopyto na jego piersi odpychając go od ciebie... Oczy miałam wciąż zamknięte aż do oporu i z nich poleciało parę łez, gdy trzymałam głowę zwieszoną bardzo swobodnie... Nienawidziłam teleportacji... a jednocześnie błogosławiłam ją jako środek transportu. Jedyne wyjście dla mej osoby z Canterlot. - Już... starczy - wysapałam spoglądając na niego z czerwonym pyskiem.. - Nie przy wszystkich... Nie wypada... - sapałam coraz płynniej - ale dziękuję... - Uśmiechnęłam się... Powoli wracał mi wzrok... Plamy nabierały kontorów...
  12. - Pytasz się jakbym wiedziała... Po co? - powiedziała Romantic kombinując jak naprawić to co zepsuli. - Nie wiem... Zobaczysz... - Zacisnęła zęby przerywając jak coś strzeliło, a zaraz po tym radośnie zaskoczyło tak jak powinno, bo w kablach popłynął świeży prąd, a informowały o tym mocno świecące żarówki. Na pysku klaczy w tym czasie pojawił się drobny uśmiech przy czym spojrzała na animatrona i zaczęła tłumaczyć jak dziecku... - Dowiemy się jaką decyzję podjęła jak przyjdzie wieczorem lub też nie. Przecież nie jest tu tak strasznie w nocy. Czego by się tu bać... Was? - Wyglądało to na żart w tym kontekście, ale w środku grało coś zupełnie innego, ale to wiedziała tylko ona. - Już się do niej tak przywiązaliście że tak o nią wypytujecie... - Chciała złapać kontekst pytania.
  13. Hoffner

    Manehattan - Miraż ~ Magus

    - Dziękuję... - rzuciła krótko pstrykając palcami. - Do rzeczy... Następny slajd... - Machnęła dłonią. A na ścianie zobaczyć można było plan szczegółowy plan banku. - Nie wiemy jeszcze jak chce przebić się przez ściany... W ogóle jak chce wejść tam... Nie znaleźliśmy żadnych podkopów, rozmieszczonych wcześniej ładunków... Kanały są za daleko... Niedostanie się nimi. Ten atak ma się wydawać samobójczy... Nie możliwy. Nie patrzę jednak tak na niego. Nie mogę. Nie raz nas zaskoczyła - Westchnęła lekko rozczarowana spoglądając na gwardzistów. - Posłuchałabym waszych pomysłów... ale nie ma na to czasu i tak do tego nie dojdziemy. Próbowaliśmy już dawno... a zostały nam raptem 2 godziny od 10... a dobry kwadrans już minął... - Ziewnęła. - Nie dużo czasu w tym skwarze... To jest nieistotne. Będziemy imrowzować. -Dalej... - Machnęła po raz kolejny. Pokazał się schemat rozmieszczenia sił... Rozpisany na szybko markerem... w postaci plam i liczb... - Pegazy na dach... Połowa jednorożców do środka w auli... 5 bezpośrednio w skarbcu. Reszta obstawia otoczenie wraz z pozostałymi w 3 osobowych zespołach. Ziemny i 2 jednorożce w komplecie... Krótkofalówki w pogotowiu/ Dobieracie się sami według tych wytycznych. Znacie się lepiej. - Urwała na moment zanim znowu zaczęła. - Nie zgrywajcie bohaterów. Jeśli macie iść do WC to teraz. Tak samo jak jeszcze potrzebujecie coś z arsenału. Pozostawiam wam wolne kopyto... Nie przesadźcie tylko. Za 20 minut chce was widzieć na parkingu w ciężarówkach Gotowych do drogi... Wszystko jasne? - spytała podniesionym głosem. Chciała słyszeć wyraźną odpowiedź.
  14. - Powiedziałam na miejsca, a nie do roboty... - rzuciła krótko Romantic - a zresztą róbcie co chcecie, co mnie to ma obchodzić? Otwieramy i tak dopiero o ósmej... Chcecie stać bez potrzeby, proszę bardzo... - Zironizowała wszystko idąc naprawić źródło zasilania. Musiało zostać uszkodzone. Tak jak zawsze się działo po takiej nocy. Znała całą grę na pamięć. Schemat działania z uciszonych opowieści. Mogła coś z tym zrobić? Tak... Nie stresować szefa rzeczami paranormalnymi. Mówić o wszystkim co ważne stróżom, by jej nie wierzyli... Lepiej nie zwracać uwagi na otoczenie, innych i być ślepym. Lepiej na tym wychodziła. Jak na przykład teraz. Komu mogła o czymś powiedzieć ta niebieska, by ten ktoś mógł jej chodź trochę uwierzyć. Nikomu... Cała historia nie trzymała się kupy... Atrakcja zabójcza w nocy? Nonsens... Rainbow Dash w tym czasie podniosła wieszak... Odłożyła nieszczęsną gaśnicę na miejsce... Świerzych śladów na ścianach nie mogła usunąć, więc liczyła tylko na to że ktoś nie zauważy... Że coś było nie tak, a noc przebiegła całkiem spokojnie. Jej serce jeszcze jednak waliło jak dzwon na słuchawkach na samą myśl tego co się wydarzyło. Słyszała każde uderzenie doskonale w swoich uszach, co nerwowo się obracały nasłuchując kroków i najmniejszego szelestu... Dostała swoistej nerwicy natręctw bojąc się o swoje życie. Stwierdziłby to każdy początkujący psycholog patrząc na nią. Nerwowe tiki, roztrzęsione spojrzenie szukające wszystkiego i niczego... Ratunku i pomocy. Pytałby o traumę której doświadczyła... Pegaz nie ufała animatronom ani trochę wciąż. Nawet po tym jak przyszła druga klacz i nic jej nie zrobiły. Dlaczego? Wcześniej były głupie w jej oczach. Tej nocy stały się zabójcze i musiała komuś o tym powiedzieć. Tylko komu? Nie wiedziała... Przyjaciółką? Której... Zamknęła drzwi stróżówki i usiadła tyłem do ekranów, by mieć widok na całe pomieszczenie... Nie mogła wyjść. Jeszcze nie... Musiała się uspokoić i spotkać z szefem. Tylko co miała mu powiedzieć? Że zaatakowały ją jego roboty. Na idiotkę by po prostu wyszła. Nie mogła...
  15. Dziś wzięło mnie na Jazz... Zna ktoś dobre kawałki?

  16. [895] [Lust Tale [Forest Song]] Stało się to czego się spodziewałam... Znowu miałam tą przeklętą rację, a moje obawy dały mi następny cios, po tym jak smok wpuścił we mnie swoją magię, tylko po to by mnie teleportować... Strach i ból wzmacniały tylko odczucia, bo wyolbrzymiały wszystko wokół z małych rzeczy w ogromne, nikomu niepotrzebne problemy. Typowa nieuzasadniona reakcja organizmu, przywołująca na myśl ucieczkę. Nie mogłam, gdy już położył na mnie swoją łapę. Już wcześniej wiedziałam że te gadziny nie są delikatne dla kucy ale to przekroczyło wszelkie możliwe granica. Moje zimne ciało ogarnął gorąc nieporównywany do wszystkiego innego. Odczucie miłości Goldinga ~ jego emocje... Przesadzenie w użyciu nadmiernej ilości energii, gdy ciało oblewał ból dla danego efektu ~ błędy młodości i nauki własnych możliwości... Nic nie zwaliło mnie z nóg tak jak tamto. Nawet pierwsza podróż tutaj w ten sposób. Padłam ciężko na kopyta już w Equestrii. Nie wiedziałam gdzie się znajdowałam, kto jest w pobliżu. Mój wzrok zmętniał do białej plamy i kolorowych obłoków na nim, gdy łapałam nerwowo oddech jakbym zaraz miała dostać zawału, bo serce chciało mi wyskoczyć z piersi. Musiałam to przetrzymać. Gdzieś musiał być Golding...
  17. Hoffner

    Dyskusja o dziale RPG

    Sesje o magicznych szkołach... Pojawiają się chyba tylko dlatego że ktoś się naoglądał anime... Anime jest dużo i każda szkoła jest inna, bo zawsze czymś się to różni, czego się nie da pogodzić. Zostawcie szkoły w spokoju jako oddzielny, mało znaczący temat. To ich urok że się pojawiają i znikają. Niech tak będzie... Niektórzy Otaku chcą znaleźć się w takiej rzeczywistości... Można ich zostawić samych sobie, a po miesiącu ciszy skasować... Tak jak stoi w regulaminie... Ja bym zrobił coś innego. Uderzył z zupełnie innej strony, by to ograniczyć i niejako wymusić podniesienie poziomu tam ale nie jakoś drastycznie... Na przykład w regulaminie LGL napisał coś takiego: "Objętość postu 4 linijki, bo inaczej jest to spamem"... To nie jest dużo, raptem około 100 słów. ale jednak ich ilość rośnie, a z tym oczywiście przekaz. Ograniczy to nabijanie 20 stron dziennie i zmusi do odrobiny wysiłku w opisywaniu otoczenia, emocji i całej reszty potrzebnej sesji, by miała jakąś głębie, a co ważniejsze fabułę. Skończą się jednolinijkowcy. Nie wiem czy nawet nie rozwiążą się wszystkie zarzuty... Jakby się to udało. Czy to dobry pomysł?
  18. - 6 AM... Game over... Pozbieraj się lepiej i ogarnij jeśli chcesz mieć jeszcze tą robotę przez miesiąc.. Dobrze radzę i zejdź ze mnie już... - westchnęła spokojnie, nie zwracając uwagi na nic. Nie musiała. Czy to miało znaczenie dla niej? Nie... Już dawno znalazła złoty środek w swojej głowie i przez to życie stało się o niebo łatwiejsze, bo po co przejmować się problemami, co nie dotyczącymi właśnie jej osoby. Za cel miała tylko spokojną emeryturę, a mieszanie się w coś, mogło jej to tylko w tym przeszkodzić. - O co tu chodzi? - warknęła tęczowa, słuchając tego wszystkiego z niepokojem, ale nikt nie atakował już jej... Nigdzie nie było wyjścia przynajmniej na razie. - Powiedz mi!!! - krzyknęła prawie sama wysłuchując tego o czym mówili wokoło aż niedobrze jej się robiło. Dziwiła się drugiej klaczy. Dlaczego zachowuje się tak bez emocjonalnie. Tak dziwnie. Jakby nic jej nie groziło... - Ja nic nie muszę. Sama się dowiedź. Zasady egzystencji tutaj już znasz... - powiedziała Romantic chwytając ją za ogon i podnosząc prawie pod sufit, gdy tamta próbowała się rzucać, ale za dużo wzięła ta noc z jej sił. Czy to ciała, czy psychicznych... Sama obsydianowa klacz podniosła się a jedno, z jej tylnych kopyt samo z siebie strzeliło w stawie niosąc dźwięk chrupania w kościach po całym cichym obiekcie. - Sama mnie wpuściłaś tutaj - rzuciła ustawiając jedną wersje wydarzeń przemieszczając się odrobinę kulejąc zanim rozchodziła swe niedoskonałości. - Wracać na swoje miejsca... Raz. raz... - rzuciła leniwie ale jej wzrok wskazywał na to że nie chce słyszeć odmowy wykonania polecenia od Animatronów... Rainbow w tym czasie spadła na cztery kopyta i patrzyła nie mogąc się zdecydować. Co zrobić... - Dlaczego jesteś taka? - A co będę miała będąc taką jaką ty chcesz? Same nieprzyjemności, kłopoty - urwała na moment - podałam kopyto na początku... Zignorowałaś... - Wzruszyła ramionami, stojąc do niej tyłem, gdy to wszystko mówiła. Tym zakończyła całą dyskusje jednorożec...
  19. Przywrócicie 20 postów na stronie?
  20. [895] [Lust Tale [Forest Song]] - I tak sądzę że to nie jest przypadek... Za duże te zbiegi okoliczności i niespodzianki... Czemu my? Czemu teraz i dlaczego... Po co? - zwróciłam się do niego zamykając swe powieki pod którymi błysnęły zielone oczęta... Pojawiły mi się w głowie obrazy, co błyskawicznie wyrzuciłam gdzieś w podświadomość. Mogły zaczekać na przemedytowanie. Po prostu na właściwszą ku temu porę... - To nie potrafi utrzymać sensu... Muszę sprawdzić jeszcze raz literaturę, by zrozumieć. Choć spróbować - westchnęłam cicho lekko zmęczona. Przygotowywałam się do teleportacji, a raczej własne ciało. Po prostu osłabiając je. Traciłam przy tym wszystko... - Wiesz że ja pamiętać będę zawsze... - Spojrzałam dość wymownie na niego. - I nie osłabną nigdy w mojej głowie te obrazy... Nie zostaną zatarte przez starość. Żadna z tych chwil... Każda naprawdę mocno wryła się w moją pamięć, tak jak... - Ściszyłam głos, robiąc się coraz bardziej zimna. - Nie mam ochoty poetyzować... - Ruszyłam powoli przed siebie, a mojemu krokowi brakowało tego co zwykle. Pewności w dążeniu do celi... Niezaprzeczalnej racji. Całej mnie. Ostała się tylko chłodniejąca skorupa mogąca iść i poddać się przeznaczeniu. Byliśmy coraz bliżej miejsca próby, a mnie się chciało coraz bardziej rozwinąć skrzydła i polecieć samodzielnie.
  21. Spoilery nie działają... https://drive.google.com/file/d/0B5Qbtx4Du02URGZxd002SWxoYzQ/view?usp=sharing , a działały wcześniej tam w widoczny sposób.
  22. [895] [Lust Tale [Forest Song]] Sama stałam dość powoli... Rzadko odczuwałam totalną niechęć przed czymś. Zwykle wszystko przychodziło mi dość lekko, obchodził mnie sam skutek, a nie działanie, czy to co po tym, bo to zawsze stało przede mną naprawdę jasno i klarownie... Tam gnębiły możliwe konsekwencje wynikające z przypadku... Czy dam radę temu wszystkiemu. Co jeśli wszystko wydało się zaraz po teleportacji? Nie wiedziałam... Już gnałabym jak głupia przed siebie nie patrząc na nic... Nawet na Goldinga. Byle dalej od wszystkich, co ścigaliby mnie jak na jakimś polowaniu... - Zrobisz co chcesz tylko uważaj... -Podniosłam kopyto dotykając jego piersi. - I to bardzo. Nie chcemy problemów. Nie chcemy być na oczach wszystkich, więc nie wspominaj raczej o mnie... - Kręciłam głową w rytm każdego "nie". - Cała historia może się posypać. Prześpij się dobrze zanim coś powiesz komuś... - Obróciłam się w stronę wyjścia. - A teraz możemy już iść - zarządziłam... *** Szłam powoli... Licząc kątem oka kamienie na ścieżce, które mijałam, gdy nagle nastąpiłam na jednego i się zatrzymałam. Prawie wpadła na mnie klacz idąca za mną. Nawet nie przeprosiłam zajęta sobą, a ona coś rzuciła... Nie słuchałam jej... Rzadko czułam takie uczucie. Ślepe zainteresowanie, czymś... Takie jakie poczułam parokrotnie patrząc na Goldinga podczas nocy. Czemu akurat wtedy? Nie wiedziałam. Coś mi kazało podnieść kamień i to zrobiłam. Nie okazałam żadnych emocji wciskając to Goldingowi przed nos. Kolejny fragment naszej układanki ze smokiem niszczący praktycznie wszystko.
  23. [895] [Lust Tale [Forest Song]] - Ja się nie martwię... - Znowu urwałam. Nie wiedziałam co się ze mną działo, że nie mogłam płynnie słów składać. - Po prostu... Nie wydarzyło się wiele rzeczy w moim życiu że nie poszło coś zgodnie z planem, choć odrobinę... - Pokazałam kopytami ilość tego. - Tu nie wyszło praktycznie w ogóle, a całość nie wydawała się znowu jakoś wybitnie trudna. - Klasnęłam kopytami. - Od to klacz... - Spochmurniałam. - Pewnie powinniśmy... Pewnie jestem gotowa, bo nie mam innego wyboru - powiedziałam, by tylko odpowiedzieć bez zbytniego polotu. Czemu moje myśli były takie zagubione? Myślałam nad tą klaczą, analizując co mogłam zrobić inaczej... Jednak zawsze dochodziłam że zrobiłam wszystko dobrze. To w takim razie w kim tkwił błąd?
  24. Kotka zamrugała parokrotnie, błyszcząc zawadiacko agrestowymi oczyma, po czym syknęła przeciągle i złowrogo słysząc że wzywana jest potęga księżyca i coś ją trafia... Nic sobie z tego faktu za bardzo nie zrobiła. Może wcześniej, by to podziało jakoś mocniej, ale w tamtej chwili... Była za blisko swojej prawdziwej rzeczywistości, by cokolwiek działało tak jak należy. Tak jak powinno w umyśle przeciwniczki, zgodnie z jej planem. Całość stawała się wycinkiem innego planu... Jej planu. Planu Początku Shar, gdzie planuje cisza i spokój, a wszystko spowijają materia początku ~ bezkształtna i niezdolna do podporządkowania czemukolwiek... - Selune ~ bogini księżyca, ta przez wieczność przeklęta, a wszyscy jej wyznawcy, jak te głupie pisklęta... Idą tylko w jednym celu, na swą rzeź, ale ja nie jestem jak ten tygrys ~ zwierz... Na co mi ono... To zabójstwo? Na co mi te krwawe świadectwo? Łzy i serce złamane, rozum zagubiony, cały zdrowy rozsądek zduszony. Tego ja zaprawdę tak zajadle pragnę! Pozwól mi, co cię boli, że po prostu zgadnę. Twego bólu, rozpaczy i braku życia chęci, to tylko twój zodiak ~ los się nad tobą znęci Krew to droga ostateczna na ołtarzu skropiona... Twa największa tajemnica zgłębiona... Raz za razem... Pozwól mi patrzeć na to tak jak ty. W prawej ręce pojawił się wachlarz, wykonany z ciemnofioletowej energii, co wylała się z jej dłoni jak płyn i od razu przybrała pożądany kształt. Tam jednak nie było wiatru... Nie było w ogóle powietrza, którym można byłoby poruszyć... Nie istniały potrzeby ciała. Te tam stały się zbędne na planie wyższym, gdzie emocje działały po prostu coraz silniej zbiegiem czasu, by na końcu najzwyczajniej się wypalić i pozostawić depresyjną pustkę po sobie. Bo jak można żyć bez emocji, dzięki którym istnieje indywidualny charakter? Plan ten zabierał wszystko dając tą zabójczą ciszę... Emocje rozchodziły się i grały w umyśle wszystkich na nim obecnych, przekazując słowa i obrazy, by na końcu się rozproszyć... Rzuciła wachlarzem, co kręcił się wokół własnej osi i kreślił wielki krąg nad nimi, wracając co jakiś czas bezbłędnie do rzucającej jak bumerang, która z wręcz taneczną kocią gracją łapała, przeskakując i tańcząc po polu jak tancerka baletowa z pewnym planem... W samym środku... Nad najważniejszą runą siedziała już zrozpaczona jednorożec, która miała zostać dobita swym istnieniem jeszcze bardziej... Swoją własną historią, co została ujawniona w ułamku procenta. Zginęli, ale jak? Całość rozbłysła na koniec, a życzeniem Anastazji było zobaczyć... Zobaczyć śmierć najbliższych tej istoty parokrotnie. Sprawdzić z pierwszego źródła co się właściwie stało, a później zacząć zmieniać prawdę na gorszą i gorszą. Że to wszystko jej wina. Jej słabości i najgorszych błędów, co nie powinny za nic nastąpić, właśnie to się stało. Jednak obrazy miały być pokazane... Kwestie usłyszane... Każde słowo dogłębnie zapamiętane przez odbiorczynie tego wszystkiego... Miała patrzeć... Nie móc nic powiedzieć, wszystko działoby się bez jej udziału, a jej krzyki miały do nikogo nie trafiać, by pozostać zupełnie głuche. Mogłaby uciekać... Wszystkie jednak by trwało wokół niej jak należy... Bez punktu odniesienia. Podążając za nią bez końca... Przywołała przeszłość z wiru czasu, zmieniając ich otaczający świat na tamte wydarzenia w formie wizji rzeczywistości... Była ciekawa co się stanie... Oj była... Robiąc jeszcze jedną rzecz, ale by to zrobić tylko błysnęły jej oczy, gdy usunęła się w cień patrząc na wszystko z innej perspektywy... Nie mogła jej przeszkadzać w jej historii i jej alternatywnych bujd... Prawda?
  25. [895] [Lust Tale [Forest Song]] - Dziękuję za komplement... - Uśmiechnęłam się, po czym skrzywiłam, stukając chwilę dość szybko kopytkiem o blat, przedłużając moment w którym miałam udzielić odpowiedzi. - No cóż... - Dalej przeciągałam. - Nie udało się. Wiem że była człowiekiem... Że miała coś do stracenia. Coś wielkiego. Ja rozumiem prywatność... Ale wyjawienie tego sekretu mogło pociągnąć za sobą za duże konsekwencje. Gdyby chodziło o seksy i inne typowe rzeczy, kto by się nie zdecydował? Nic z tym i tak niemożna byłoby później zrobić. Nie była kimś ważnym, czy znanym. - Zawiesiłam głos. - Powiedziałam sporo, ale nie wszystko, a najważniejsze praktycznie pominęłam... Pójście na ciekawość i wolną wole nie wyszło, chociaż wątpliwości zostały zasiane... Można było to zobaczyć jak przechodziła obok nas, gdy rozmawialiśmy... - urwałam zupełnie zastanawiając się jeszcze raz nad tym wszystkim.
×
×
  • Utwórz nowe...