O Celestio, jak tu ładnie! Te chmury ładne, tamte klacze ładne, taka ziemia błotnista i brudna, ładna taka no! Wógluetu ładnie, cholera! I pachnie... Nie, nie pachnie ładnie. Ale poza tym jest łaaaaaaaanie!
Uśmiechając się durnowato lekko rozkołysanym krokiem ruszyłem w stronę stołówki, gdzie (oczywiście) już czekał Loud Horn gotowy żeby mnie opierdzielić. Cóż, lepiej żeby tyko krzyczał, a nie wcześniej fatygował się za mną do namiotu, i zobaczył coś, czego widzieć nie powinien...
- Co szeregowy Lucky? Zjadło się wcześniej, to powinno się czekać na kolegów, a nie popierdalać po obozie jak wesoła dzieweczka!
O, znowu mnie opluł!
Przez jedną, jedyną chwilę sam miałem ochotę go opluć, bo przecież moja ślina na jego bez przerwy drącym się pysku wyglądała by bardzo ładnie, ale rozsądnie myśląca połowa mnie, do której jeszcze nie dotarło upiększenie świata powstrzymała mnie przed tym, i teraz, szczerze jej za to dziękuje. Może, cholera, warto czasami słuchać tego co mówi ten mądry Lucky... Czasami...
Ustawiłem się posłusznie w rządku, co prawda, niezbyt równym, ale jednak rządku.
- Słuchać mnie, moje tępe pały! - Pff... Pały - Za 5 minut mamy trening, gdzie bawimy się z lekką jazdą, także przełączamy wajchy w tych pustych głowach, na tryb biegania szybkiego i zręcznego! Szybkie uniki, lekkie, trudne do parowania ciosy! A teraz za mną!
Ruszyłem z resztą kuców za naszym kochanym sierżantem.
Cholera, ładnie tu...