-
Zawartość
1519 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Serox Vonxatian
-
Rudy olbrzym wstał rano i przeciągnął się, a jego gnaty głośno strzeliły. Podrapał się po masywnym tyłku. Tak, to był dzień kiedy powróci na morze i będzie kontynuował swoją krucjatę. Wziął swoją torbę i zarzucił na plecy, ubrał buty, nabił i zapalił fajkę, był gotowy. Ruszył do portu pewnie i zdecydowanie. Mimo tego, że broda i wąsy zasłaniały niemal całkowicie jego twarz, to był uśmiechnięty. Z radością patrzył na wchodzące słońce oznajmiające nowy początek. To był dobry znak. Wiele osób schodziło mu z drogi, ponieważ nikt nie chciał stawać na drodze takiemu kolosowi, jednak znaleźli się tacy, którzy mieli mniej oleju w głowie. Dwóch zbirów, dość młodych podeszło do niego, gdy przechodził uliczką tak wąską, że niemal szurał po obu ścianach jednocześnie. Jeden z nich wyciągnął kastety na swoich brudnych, lepkich łapach, a drugi zaczął grozić mu nożem. - No wyskakuj z mieszków grubasie. No chyba że chcesz zacząć oddychać swoim bokiem. Byle szybko spaślaku, nie mam całego dnia. Nord uniósł swoją krzaczastą brew i z niewiarygodną, a przynajmniej z taką, o którą nikt by go nie podejrzewał szybkością wyjął jedną ręką młot i rozwalił czaszkę temu z nożem i nim drugi zdążył nawet krzyknąć, chwycił go za głowę i huknął o ścianę. Chrupnęło i obaj legli nieruchomo. Był piratem i nie obchodziło go to kogo zabija jeśli kogoś obrał za cel, to musiał być ten cel martwy. Schował swoją okrwawioną broń do pochwy na plecach i zaczął "zarabiać". Każdemu z nich zabrał mieszek i włożył do torby. Spojrzał na kastety i zmierzył otwory na palce, były za małe, ale nóż zawsze się przyda. Przywiązał go z pochwą do paska i udał się dalej do statku. Gdy dotarł do doków rozejrzał się za statkiem i szybko go znalazł. Jego szkutnicze oko szybko oceniło to co będzie teraz jego domem. Dobry wybór, idealny dla piratów, ktorzy zaczynają. Szybki i zwinny, trudno będzie go złapać, a i tani w kosztach był. Strzelił karkiem i wszedł po trapie, który dudnił i skrzypiał za każdym razem, gdy ten stawiał krok. Kiedy znajdował się na pokładzie, wypuści obłoczek z fajki i kiwnął do kapitana witając się.
-
(Koniec offtopu. Już przestańmy sobie zwracać uwagę, która jest tylko kopią poprzedniej i koniec przeprosin. Za niedługo MG odpisze i wtedy oczekujemy, że poziom sesji się poprawi. Lecz teraz już STOP, bo będzie trzeba pokasować ten offtop, a do tego potrzeba już Administracji. Nie róbmy tu więcej syfu.)
-
(Chodzi nie tylko o poszukiwanie mistrza i służącej, ale zapewne również o długość, a raczej brak takowej w waszych postach. Pół linijkowce strasznie zasyfiają sesje i sprawiają, że posty innych osób się zwyczajnie w nich gubią. Dlatego moja prywatna prośba, by wasze odpisy zawierały więcej emocji, a nie jedno zdanie i po myślniku potwierdzenie, że to zdanie zostało powiedziane.)
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
(Arceus w łaski swojej zmień kolor czcionki z czarnego na automatyczny, bo na ciemnym tle nic nie widać.) Sandstorm była zdziwiona reakcją Shadow. Przez cały czas pokazywała siebie jako zimną, stalową klacz, a jednak miała ciepłe serce. Klacz wzięła głęboki wdech i powiedziała smutno: - Miejmy nadzieję, że rozwiązanie przyjdzie samo. Jeśli mamy szpiegów w szeregach na pewno będą próbowali sprawić, by zmęczeni rebelianci się zbuntowali i w zmęczonym szale zrobili coś głupiego. Takich należy wyłapać odpowiednio wcześnie. Niewiele osób wytrzyma bez snu, zwłaszcza ranni, mogą zwyczajnie nie przeżyć swoich snów. A najgorsze jest to, że chyba nie mamy miejsca, gdzie ją przenieść i pilnować - spojrzała na lekarza i pokiwała przecząco głową. - Dziękuję, za słowa otuchy, ale sama mam zioła i mogę zrobić coś, co mnie ukoi, ale teraz mój smutek może mi pomóc zapomnieć o tym śnie. I już chyba wiem jak to robić. To wszystko co chciałam tobie powiedzieć, nie będę ciebie już zatrzymywać, do widzenia - ukłoniła się i wyszła z przyjaznego uścisku, choć robiła to niechętnie i udała się do drzwi. Tak wiedziała co zrobić, aby zająć czymś swój umysł. Trochę nad tym myślała idąc do Shadow i już w gabinecie. Czynność przyszła sama, ale także naszło pytanie. Czy chce mieć wszystkie żywioły pod kontrolą w danym nastroju i korzystać z nich wtedy, ale musieć polegać tylko na powietrzu, gdy jej stan się zmieni, czy chce mieć plan B zawsze i wszędzie, lecz mieć ograniczone pole manewru magią. Stwierdziła, że ta druga opcja była lepsza, gdy dochodziła do sali magicznych, w których uczyła się magii ognia. Nie wiedziała jak jej pójdzie nauka nowego żywiołu tak szybko po tym, ale musiała spróbować. Zwłaszcza, że była w idealnym stanie. Ogień i woda są swoimi przeciwieństwami w świecie magii i na tym chciała się skupić. Zauważyła, że włada ogniem, gdy jest wesoło i szczęśliwa, więc powinna dać radę władać wodą, gdy jest smutna. Dalej łzy spływały jej po policzku, bo nawet przytulenie, nie ukoi jej nerwów tak szybko. Ściągnęła je kopytkiem i spojrzała na krople. Położyła się w żalu na podłodze i zaczęła kopytkiem smutno kręcić w powietrzu, starając się utworzyć pierścień z wody. Każdą nową łzę starała się podciągnąć do tego jeśli jej się uda. W milczeniu, pogrążona w jakby transie, by nie myśleć, starała się przekuć swoje przygnębienie w coś pożytecznego. W tym czasie wewnątrz niej Serox odpoczywał tak jak to robił czekając w zasadzce na kucyki, gdy był jeszcze łapaczem. Nie myślał zbyt dużo i skupiony patrzył na jeden wybrany punkt, by nie rozpraszać się i nie przegapić ofiary. Teraz nie chciał zapadać w sen, ani nawet myśleć o tamtym koszmarze. -
turniej Arena XX - Zmara vs Serox Vonxatian [zakończony]
temat napisał nowy post w II Turniej Magicznych Pojedynków
Cień uważnie obserwował przeciwnika, stojąc z wyprostowanymi rękami, ale skierowanymi w dół. Skłonił się, gdy tamten się przywitał i odszepnął. Szept był głośny i przeszedł falą po arenie, nie brzmiąc, a raczej przepływając: - Nie przykładamy wagi do imionom. Nie są nam potrzebne, ale jeśli już musisz znać moje imię, to brzmi ono Serox Vonxatian. To wprawdzie nie imię, bo w naszym języku znaczy "Cienisty Złodziej" znak mojej nici. Ja i moi dwaj bracia żyjemy w sobie i obok siebie, przeplatając się i dzieląc wśród nici losu. Jeśli się postarasz, może będzie ci dane ujrzeć któregoś z nich w tej walce - wskazał palcem na karczmę, w unoszącej się twierdzy, która była widoczna w oddali. - Ja też widziałem twoją walkę, tak jak wszystkie. Muszę powiedzieć, że była nieco... krótka i oczywiście nie tak efektowna jak również zbyt krótka walka dwóch magów, którzy z szacunkiem podchodzili do wzajemnych czarów i nie mieli ochoty niszczyć, tylko tworzyć i zatrzymywać. Mam nadzieję, że nie będziesz ćwiczyć tutaj tylko defensywnych zaklęć - ostatnie zdanie powiedział bardzo surowym szeptem. Przyszedł tutaj walczyć, a nie tłuk manekin treningowy. Słyszał, że ten przeciwnik jest szybki i sprytny oraz potrafi chować zaklęcia w sobie, cóż nie on jeden. Chcę abym zaczął? Cóż niech i tak będzie, ale raczej nie wyjdzie mu to na dobre. Czas jest po jego stronie. Zaczął zbierać w sobie moc, dzielić ją i segregować, bawił się mocą swojej aury, a to tylko po to, by wykonać odpowiednie czynności. Nagle dolna część szaty szybko się poruszyła, jak gdyby porywisty wiatr w nią dmuchnął, lecz trwało to sekundę, może mniej, kto by się tym przejmował. Jednak ten ruch pozostawił ukryte trzy runy na kamieniu, na którym stał. Na razie niewidoczne, ale z czasem pewnie się uaktywnią. Trzy runy wplecione w siebie tworzące przepiękne malowidło, gdyż wyglądało to jak okrąg spleciony z pnączo-wstęgo-łańcuchów, które zmieniały się w jeden z wymienionych elementów. Wiadome było jedno, że zawsze obok siebie w tej wiązance biegł łańcuch, wstęga i pnącze, a potem nagle coś się zmieniło i biegły już jako pnącze, łańcuch i wstęga. Efekt glifu był na razie nieznany, ale czuć było, że rośnie w moc, pytanie tylko jak. Następnie istota wytworzyła z siebie dwie kolejne ręce i wyciągnęła wszystkie cztery prostopadle do ciała, tak by były w równych odstępach od siebie. Palce był zgięte i zaczęły formować kole światła otoczone błękitnymi i złotymi runami. W tym czasie skrzydła zaczęły gromadzić energię z promieni słonecznych i kumulować ją. Gdy skończył tworzyć, te cudowne, lśniące kule wszystkie swoje ręce splótł nad głową i otworzył dłonie jak kwiat otwiera się do słońca i czubki skrzydeł zaczęły oddawać tą moc. Uformowało to większą kule niż poprzednie i z o wiele piękniejszymi runami, choć bardziej wyglądały jak zdobienia. Następnie szybko rozplótł kończyny i wystrzelił wszystkie kule wysoko w powietrze i znikły na niebie. Zbędne ramiona rozwiały się. A ostrza na pozostałych dłoniach wydłużyły się i sięgnęły wyżej na przedramiona. Jeśli to co było mu dane się dowiedzieć o przeciwniku było prawdziwe, to tego typu zaklęcia powinny znacznie ułatwić walkę. Dobry plan na przeciwnika, to podstawa wygranej, no i oczywiście efektowność walki, bo to publika uwielbia najbardziej. Przez cały czas uważnie obserwował oponenta i jeśli ten wytężył wzrok mógł dostrzec, że jego fioletowe oczy zmieniły kolor. Teraz lewe oko było całkowicie błękitne, a prawe czerwone. - Proszę bardzo. Teraz twoja kolej. -
Po dopiciu swojego piwa drugim łykiem, odstawił kufel na stole, wyciągnął z kieszeni monetę i nie patrząc nawet pstryknął nią i niesamowicie celnie wylądowała na ladzie. Wstał, odsunął krzesła i znowu niczym posuwający się lądolód, udał się spać do swojego pokoju. W końcu rano ma wstać. Zdjął buty, podrapał się po tylu i położył się na łóżku ze zgrzytem.
-
Björn dostał swój kufel piwa, dał kelnerowi monety i wypił porządny łyk piwa, odstawił ze stuknięciem trunek na stół i powiedział. - Nie, a już wszystko dopowiedzieliście? - Rzekł wycierając ręką pianę z wąsów i obracając się nieco, by widzieć rozmówcę.
-
Björn, gdy usłyszał odpowiedź, wziął dwa krzesła i ustawił obok siebie tak by stykały się siedziskami, a nie oparciami i usiadł na nich, mimo to i tak jęczące skrzypnięcie świadczyło o jego wadze. W milczeniu na razie odwrócił się do barmana i pokazał mu jeden palec, zamawiając tak jedno piwo. Gdy wrócił swoją masą do stołu odezwał się krótko: - Björn, syn Olafa, trzydzieści dwa, szkutnik i celny kanonier. Rozwalili mi statek, a morze to mój dom. Tyle - kolejny dymek powędrował do swoich kolegów w tawernowym smogu.
-
Drzwi do tawerny otworzyły się i potężny cień wpadł do środka. Człowiek, czy raczej włochata góra, która rzucała ten cień weszła do środka bokiem i lekko się schylając. Minus jego rozmiarów. Rozejrzał się po pomieszczeniu w bezruchu, blokując wejście. W zębach miał drewnianą fajkę, a w dłoni kawałek papieru. Wreszcie znalazł to czego szukał, zamknął za sobą drzwi, wywołując spory trzask i wolnym, ciężkim krokiem podszedł do stolika popychając przy tym paru klientów, ale nie zważał na nich. kroczył niczym lawina niepowstrzymanie do celu. Spojrzał na nich z góry i trzymając papier z ogłoszeniem w dwóch palcach pokazał go najpierw jednemu potem drugiemu. - To wasze? - Spytał grubym, donośnym barytonem i puścił obłoczek z fajki, zupełnie jak lokomotywy na stacji.
-
Cień na początku biegł drugi, by w razie czego szybko cofnąć się gdyby ktoś z tyłu się potknął, ale gdy zauważył, że Alysse się potyka przyspieszył by się z nią zrównać. Cały czas uważał, by w tym pędzie się nie przewróciła i łapał ją, gdy tylko się potknęła. Starał się ją jakoś uspokoić mówiąc: - Nie martw się, jesteśmy w grupie i nic złego nam się już nie stanie, a teraz uspokój się nieco i otrzyj łzy. Jak chcesz, to się nawet tutaj z tobą zatrzymam Alex da radę ich zaprowadzić - mówił, gdy biegli, ale bunkier był już blisko, więc naprostował wypowiedź. - Albo choć jesteśmy już blisko, dasz radę. Dotarli do budynku, obejrzał się za pozostałymi. Goniąc za biegaczką trochę się od nich oddalił, ale petardy wystarczająco dobrze skupiły uwagę zombiaków. Dał znak ręką, aby się pośpieszyli i ruszył za dziewczyną do środka. Tam usłyszał, że Porucznik chce ich widzieć. Poklepał przyjacielsko Alysse po ramieniu, ściągnął chustę z twarzy i z uśmiechem powiedział: - Teraz poczekamy chwilę na resztę i pójdziemy razem, zgoda? Swoją drogą, lepiej się już czujesz? - Dodał z nutką troski w głosie.
- 47 odpowiedzi
-
- ZombieWalka
- przetrwanie
- (i 2 więcej)
-
Drużyna zdecydowała się iść dalej przez burzę, więc Faye czuła jak skały oddalają się i w końcu znikają za nimi. Kucyki dzielnie kroczyły przez wichry i bijące w nie piasek, który skończył się dopiero po dwóch godzinach. Wreszcie, gdy mogli spokojnie spojrzeć po sobie, dostrzegli, że każdy z nich był niesamowicie mocno pokryty piaskiem, przez co ich kolor sierści stawał się bledszy. Wszystkich też niesamowicie bolały mięśnie od tego ciągłego kłucia piaskiem i każdy ruch piekł dość mocno. Po kilku kolejnych godzinach ekipa doszła do miasteczka, o którym była mowa z liście gończym. Ta okolica była tylko trochę większa od miasteczka, w którym znajdowała się Gildia, posiadała już jednak dobry bank oraz siedziba szeryfa z więzieniem, niestety teraz już była w ruinie i widać było kucyki, które kręciły się przy niej, wybierając spalone drewno, pogięte stalowe pręty oraz zniszczone elementy ścian i przynoszące nowe materiały do odbudowy. Widać było na pierwszy rzut oka, że trwała żałoba. Każdy w smutku zajęty swoją pracą, nikt nie zwracał zbytnio uwagi na nowo przybyłych.
-
No chyba, że tak.
- 27 odpowiedzi
-
- piraci
- adwenczyr tajm
- (i 3 więcej)
-
Ten nawias kolegi Ja i kropka ciekawe współgra z kartą WW Patrzcie jak zaraz wejdzie mistrzyni i przyczepi się o długość KP i być może wiek, ale tutaj pewności nie mam
- 27 odpowiedzi
-
- piraci
- adwenczyr tajm
- (i 3 więcej)
-
Teraz jesteś jak Nike "Just do it"
-
Hahaha zwłaszcza, że PPTomek zarządził wybicie niepotrzebnych jeńców jeśli dobrze pamiętam.
-
Imię: Björn Olafsen Wiek: 32 lata Wygląd: Cera człowieka północy, niesamowicie wysoki, gdyż wzrost dochodzi do dwóch metrów, dość szeroki i niesamowicie umięśniony, co sprawia, że Björn wygląda jak szafa na sterydach. Rude włosy sięgające pleców i spora ruda broda, które razem można nazwać spokojnie grzywom nadają jego kwadratowej i pokrytej bliznami gębie jeszcze bardziej groźnego wyglądu. Zielone oczy patrzą zawsze wnikliwie na rozmówców spod krzaczastych brwi. Nosi buty o wysokiej cholewie, typowe pirackie spodnie z dodatkowymi dwoma paskami spinającymi uda, szeroki skórzany pas o wielkiej, bardzo ozdobnej klamrze, wyglądającej jak przeplatające się pnącza, koszulę bez ramion ukazującą jego wielkie i włochate ręce, prawie zawsze brudne od prochu, czy innych substancji wykorzystywanych przy armatach, koszula ma rozdarcie na piersi, które skrupulatnie zostało wypełnione przez jego włosy na klacie, na plecach ma pochwę na swoją broń. Młot z nadziakiem na długim trzonku, idealny do wybijania ludziom głupich pomysłów z głowy oraz przyciągania ich za pas w razie potrzeby. Charakter: Pełny energii, spokojny, ale waleczny, niczego się nie boi, lubi przebywać w samotności, jednak dobrze potrafi współpracować z innymi i dążenie do celu sprawia, że trzyma się blisko grupy, choć głównie wtedy, gdy jest jakaś akcja. Lubi się pośmiać i wypić, cichy, jeśli chce może być bardzo straszny, lojalny i cierpliwy. Skrupulatny w swojej pracy i bardzo dokładny. Prawie nigdy się nie poddaje. Historia: Björn urodził się w Finlandii, w wiosce rybackiej. Już jako brzdąc był spory i silny przez co dość szybko zaczął pomagać starszym w pracach na fiordzie. Uwielbiał szum morza i widok fal. Ojciec jego był żeglarzem i nauczył młodziaka swojego fachu, a matka na dobranoc czytała mu zamiast bajek legendy o dawnych zdobywcach, wspaniałych wojownikach, Walhalli i wikingach. Björn stwierdził, że kiedyś sam zostanie jednym z takich wspaniałych wojów i ciężko pracował, by stać się nim. Dlatego też poszedł do jednego z nauczycieli fechtunku, by ten nauczył go władać mieczem, jednak spotkał się z krytyką i usłyszał, że "macha mieczem jak młotem i nie nadaje się do walki." Zły poszedł po swój młot, którym pracował przy budowie statków i zaczął w samotności uczyć się walki młotem. Po paru latach samouk przyszedł po raz kolejny do mistrzów i rzucił wyzwanie temu, który się z niego śmiał. Mistrz znów się śmiał, ale Björn stał tam tak długo, aż on zechciał się z nim zmierzyć. Walczyli długo i zaciekle, gdyż walczyła siła i wytrwałość z doświadczeniem, ale Björn miał swoją technikę i był dobry w tym co robił, więc udało mu się pokonać przeciwnika, który go nie doceniał. Przegrany przeprosił Björna i powiedział, że pozwoli mu się teraz u niego uczyć, ale on odpowiedział, że młot to jego broń i nie potrzebuje treningu, a przyszedł tu tylko po to, by to udowodnić. I tak mijały dni, tygodnie miesiące i lata na treningu i pracy w porcie, gdy pewnego razu do wioski przybył pewien Rosjanin, który był z rodziny skaldów i kontynuował rodzinną tradycję. Od razu zainteresował Björna. Jak się okazało on był żeglarzem i chłop spytał się Skalda, czy mógłby z nimi wyruszyć, ten się zgodził, ale na wstępie wytłumaczył mu, że tego statku nikt nie lubi, jednak to nie przeszkadzało wcale, a wcale i tak zaczęła się morska przygoda. To czemu tego statku nikt nie lubi dowiedział się na okręcie jak odpływali, okazało się bowiem, że jest to statek piracki, a Björna przydzielono do pomocy przy działach. Pod bacznym okiem znakomitego kanoniera Björn uczył się o działach, rodzajach pocisków i kiedy ich na co używać oraz jak wytwarzać proch i go dawkować. Przeszkolony sam po pewnym czasie zaczął obsługiwać działo i wszedł w taką wprawę, że niemal dorównywał swojemu mistrzowi, znacznie przewyższając innych załogantów. Niestety jego statek został zniszczony podczas jednej potyczki morskiej, gdy dopadły ich fregaty z galerą na czele. Björn jako rozbitek dryfował wiele dni i wycieńczony dopłynął do malutkiej wysepki, która była kryjówką innej grupy piratów. Dołączył do nich i znów pływał po morzach łupiąc i niszcząc inne okręty. Jednak pech chciał, że kapitan oszukiwał załogantów z wypłatami i ci się zbuntowali w pewnym porcie i pod nieobecność większości lojalnych piratów zamordowali kapitana i ukradli statek. Tak Björn ponownie był uziemiony i szukając kolejnego statku trafił na nowo formującą się grupę. Umiejętności: Dobrze walczy swoim młotem, od Skalda nauczył się rosyjskiego, a także wielu szant i pieści bitewnych, znakomicie zna się na działach i wyśmienicie celuje. Zna się na budowie statków oraz ich naprawie, sam jego wygląd jest dobrym argumentem, by mu nie odmówić jeśli zajdzie ciebie w ciemnej alejce, a ty akuratnie nie będziesz miał załadowanego pistoletu.
- 27 odpowiedzi
-
- piraci
- adwenczyr tajm
- (i 3 więcej)
-
Fioletowe oczy występują przy pewnej mutacji. Takie osoby nie mają żadnego owłosienia na ciele oprócz zwykłych włosów i brwi oraz nie mają miesiączki NIGDY, jednak są płodne. Ba! Nawet cechują się pewnością siebie i atrakcyjnością. Dziś zapewne też dam swoją KP.
- 27 odpowiedzi
-
- piraci
- adwenczyr tajm
- (i 3 więcej)
-
(Informacja do korygacji przez Shadu. Ten pancerz jest zrobiony na podstawie Enklawy, a nie zakoszony, więc chyba nie ma żadnych symboli. Ale nie jestem pewien.) - A zatem oboje nie lubimy biurokracji. Ja odszedłem, gdy nauczyłem innych jak bronić Stajnie i pomogłem zabunkrować wszystkie ważniejsze punkty i powiedzieli mi, żebym przeniósł się wgłąb i zajął spokojną papierkową robotą. To nie dla mnie. Teraz latam po pustkowiach i staram się pomagać komu trzeba - gdy mówił, lekko się przeciągnął i jeśli wszyscy podeszli to udał się do Peach i stanął obok niej.
-
Pegaz zmrużył oczy, rozmawiał z drugim twardym zawodnikiem, ale nie miał powodów do sporów, więc wylądował i wyprostował się. Spojrzał prosto w oczy jednorożca i po namyśle zdjął hełm ukazując swoją grzywę. Usłuchał co ma do powiedzenia ten drugi, ale nie odwzajemnił śmiechu. Nie miał powodu, a na powierzchni mało rzeczy robił bez powodu. Rzucił mu za to: - Nie, nigdy nie byłem szeryfem, ale byłem za to głównym zwiadowcą, urodzonym w Stajni, w niej wychowany i jej broniący. To ja zajmowałem się tym, by jej mieszkańcom włos z grzywy nie spadł i wypatrywałem bandytów, czy mutantów. Nie wiem jak to jest być rozpoznawalnym wszędzie, bo jestem wojskowym, kolejnym w szeregu, ale jestem dumny z tego, do czego doszedłem - miał typowo żołnierski wyraz twarzy, lecz nie recytował, mówił z serca. - Oboje polujemy na przestępców i wszelkie wynaturzenia, ale ty robisz to jak ktoś cie o to poprosi, a ja na to sam poluję i tropię. Ty zapewne wiesz jak się obejść w mieście i w barach, by wyjść nieobity, ale ja wiem jak się nie poobijać w pustyni. Więc skoro wiemy coś o sobie, może powiesz co Ty były- tu zaakcentował to słowo dość mocno. - Nie będę nawet dochodzić czemu były, to nie moja sprawa, ale były szeryf robi sam na pustkowiach? - odwrócił lekko głowę do reszty ekipy, która zapewne będzie tutaj niedługo i dopowiedział znowu patrząc na Wilda - Swoją drogą ja i ci z tyłu jesteśmy tutaj z pobliskiej Stajni i zostaliśmy wysłani jako ekspedycja. Mamy na celu ucywilizowanie społeczeństwa i zjednanie, ale nie siłowe jak inni. Chcemy nauczyć kucyki jak ze sobą współpracować, bronić i odbudować miasta na nowo. Nazwano nas "Niewolnikami Swobody", ale to tylko tępa nazwa odgórnie nałożona. Wątpię, by ktoś z nas się tak tytułował na serio. EDIT: Tak, jest lepiej.
-
(Ał czarne literki na czarnym tle, proszę o zmianę koloru na automatyczny) Hawk spodziewał się, że kuc sięgnie po broń, ale był przygotowany i momentalnie, gdy lufa kierowała się w jego stronę ten odskoczył w bok i zaczął latać naokoło rozmówcy. Wykonywał wiele manewrów, by nie dać skupić na sobie muszki i w odpowiednich momentach wtrącał się mówiąc: - Stary, ile ty tu jesteś? KAŻDY absolutnie każdy spyta się ciebie kim jesteś. Wszyscy chcę się czuć bezpiecznie, a informacja to bezpieczeństwo, więc jakbyś mógł do cholery opuścić gnata, to byłbym wdzięczny, przecież ja w ciebie nie celuje, ani nie strzelałem, choć miałem okazję. Zastanów się, gdybym był z Enklawy, to nie gadalibyśmy, tylko byłbyś już zestrzelony z chmury, a ja zabierałbym ci juki. Nazywam się Hawk Eye i jestem z tamtej grupki, ale nie odpowiem na żadne pytanie póki nie schowasz broni - Jego głos był pewny siebie, a jego wizjer skierowany w stronę szeryfa, jednak głównie spoglądał na lufę rewolweru, by przewidzieć, gdzie będzie celować i nie wlatywać niepotrzebnie pod ewentualny strzał. Na jego pyszczku, który był widoczny nawet w hełmie malował się spokój i profesjonalizm, ten pegaz na prawdę nie powie nic więcej w towarzystwie broni, ale jednak był gotowy zmienić podejście do kuca i strzelić do niego jeśli ten go zaatakuje.
-
(Znowu odpis tylko dla mnie. Odpisuję, a ty najlepiej szybko znowu odpisz i wsadź ich w akcję, bo inni czekają.) Hawk podleciał do tajemniczego kuca od boku i wylądował jednak był gotów momentalnie się poderwać, gdyby tamten sięgnął po broń i wycelował. Spokojnie, pewnie i dość głośno powiedział: - Hej ty! Jak cie zwą i co tutaj robisz?
-
Cień pomógł koledze wspiąć się na daszek i pchnął go by biegł dalej, tak samo pchnął drugiego żołnierza, który marnował czas salutując, krzyknął wtedy do niego: - Oddaje się tutaj hołd w bezpiecznym miejscu, bo tobie będą taki składać! A teraz za Alysse i za mną jeśli ci życie miłe. Strzały na pewno zwabią kolejne zombi. Dla niego nie był już ratunku. Biegacz ruszył po dachach za biegaczką, pokazując drogę po dachach, w razie, gdyby dziewczyna wybrała jakiś dłuższy kawałek do skoku on pokazywał te łatwiejsze, by dotrzeć bezpiecznie do bazy.
- 47 odpowiedzi
-
- ZombieWalka
- przetrwanie
- (i 2 więcej)
-
Tomek, nie ma prima aprilis, ale żart ci się udał
-
(No to daję wam czas do pierwszego i wtedy pojawi się odpis. Może jak faktycznie będzie bodziec, to się ruszycie, ale znowu to ja muszę was kopnąć. No co jest panowie i panie? )
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Sandstorm lekko drżąc weszła do pokoju Shadow i zamknęła za sobą drzwi. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na Shadow, ona też kiepsko wyglądała, ale to jest wojna, tutaj są ofiary i ranni. Patrząc jej w oczy powiedziała: - Mam pewne obawy, co do Nightmare Moon. Sądzę, że te kajdany mogą nie wystarczyć, by ograniczyć jej całą moc, albo mamy tutaj bardzo potężnego maga-szpiega. Ponieważ, gdy udałam się odpocząć i zasnęłam, zostałam zaatakowana we śnie i to bardzo mocno, ponieważ nie mogłam w żaden sposób zareagować na to oraz nie mogłam się wybudzić. Choć nie czuję niczego negatywnego to koszmar, który przeżyłam był niesamowicie realistyczny oraz niesamowicie niepokojący. W trakcie trwania czułam się jakby kontrolowana do zabijania wszystkich na swojej drodze oraz pochłaniana przez ciemność. Na końcu zostałam wchłonięta przez Nightmare Moon. - tłumaczyła bardzo nerwowo, a przez jej ciało przechodziły dreszcze. To było potworne i samo wspomnienie ją przerażało. Łzy same napływały jej do oczu i spływały po policzku. Wiele razy także głos jej się załamał. Ale była zdeterminowana, by powiedzieć o tym Shadow, ponieważ wiedziała, że gdyby NMM się uwolniła, albo faktycznie kogoś na swoją stronę przekabaciła, to byłby straszliwy cios dla rebelii w tym momencie. Gdy trochę ochłonęła spytała się przywódczyni smutnym głosem: - Co teraz powinniśmy z tym zrobić? To może być tylko iluzja, ale ile osób się temu oprze z naszych żołnierzy? I jak długo wytrzyma jeśli to będzie za każdym razem, gdy zaśniemy? Bez snu też dużo nie zrobimy.