Skocz do zawartości

Serox Vonxatian

Brony
  • Zawartość

    1519
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Serox Vonxatian

  1. Serox Vonxatian

    Co mówi sygna?

    "Witamy w haremie. Pozwól, że ciebie oprowadzę."
  2. Serox Vonxatian

    Co mówi sygna?

    Ktoś lubi się bawić w Sonic the Hedgehog.
  3. Ogier siedział przy ognisku ze zdjętym hełmem tuż obok Peach i słuchał dźwięków gitary, gdy rozległ się krzyk. Błyskawicznie włożył hełm i syknął do towarzyszy: - Kogoś porywają, sprawdzę to z powietrza. Stanął na równe nogi i rozłożył swoje skrzydła, machnął nimi wzbijając się w powietrze, prosto w nocne niebo. Dzięki kolorystyce pancerza znakomicie się maskował na tle nocnego nieba. Zaczął wypatrywać grupki kucyków lub parki, gdzie jeden z kucyków był ciągnięty. Albo chociaż kucyka ze zbyt dużym workiem. To nie było daleko, a on był snajperem miał dobry wzrok i nawet w nocy nie powinno to być trudne.
  4. Serox Vonxatian

    [Gra] W pościgu za draniem.

    (Dobra koniec offtopu kasować mi to. Ale zostawię tutaj tą informację plus kolejny bonus informacyjny. W tej sesji nie ma czegoś takiego jak odliczona gotówka u każdej z postaci. Ja informuję was, czy stać was na jakieś przedmioty lub nie. Dodatkowo można robić wywiad cenowy jak ktoś ma dobre umiejętności w handlu i retoryce. Dodatkowo każda wasza czynność jest umieszczona w czasie i ma swoje konsekwencji. Świat żyję bez was i w zależności od tego możecie mieć łatwiej lub gorzej. )
  5. Ten porządek utrudnia działanie jak Polska biurokracja, ponieważ podczas luźnych pogawędek dochodzi do stworzenia pomysłu, który musiałby być przeniesiony z burzy mózgów do innego okienka i gracze musieliby pisać na dwóch-trzech tematach na raz i byłyby problemy. Połowa to drobna przesada. najdłużej czekamy na cztery osoby z czego jedna miała powód nie pisania.
  6. A co ja niby powiedziałem? Kilka dni i odpis lub do widzenia P.S. Nie potrzebujemy kilku tematów na rozmowy o ST, ponieważ i tak wszystko schodziło prędzej, czy później w kompetencje innego tematu. Jest jeden uniwersalny i tyle! Żadnego skakania po tematach.
  7. Przyjmowanie dużej ilości graczy, którzy są nieaktywni nie ułatwi gry. Należy zrobić limit czasu na odpis. Jeśli gracz bez powodu i nie informując wcześniej nie będzie odpisywał przez pewien okres czasu, powinien zostać wyrzucony. Tak gracze będą mieli "motywację" do odpisywania, a przestoje nie będą wieczne.
  8. Serox Vonxatian

    [Zapisy] Zew Metra.

    Jakoś nie widzę repki przy poście, więc podważam fakt o dawaniu okejek, a poprzedni rep na KP, był przed dyskusją, więc się nie liczy.
  9. Serox Vonxatian

    [Zapisy] Zew Metra.

    No to złożyłem sobie ładnego Ubojnika, bo pracuję przy składaniu broni i sobie uzbierałem trochę kasy kiedyś i kupiłem od pracodawcy troszku części, z których złożyłem sobie strzelbę. Pasi?
  10. Serox Vonxatian

    [Zapisy] Zew Metra.

    @Do gościa wyżej. Bla, bla, bla, bla cośtam talenty, mam swój zmienić? Bla, bla, bla O! Dalej nie ma zbrojowni. :^)
  11. Serox Vonxatian

    [Zapisy] Zew Metra.

    Oezu kim ja byłem? Imię i nazwisko: Feniks Potywyłowicz Ksywa: Hiena Wiek: Ile to tam było? Młody, przed wojenny? 26 lat? Mniej? Popraw mnie jeśli się mylę. Wygląd: Dość młody i lekko umięśniony chłopak, czarne krótkie włosy, niebieskie patrzały, kilkudniowy zarost, kwadratowa japa, ubiór taki jak w ekwipunku. Frakcja/stacja macierzysta: Stacja Baumańska. Pochodzenie: Słowianin Wschodni i nawet ze stacji wschodnich Charakter: Żartobliwy, pracowity, nie widzi problemu w zabraniu sprzętu trupowi, nawet świeżemu. Historia: Młody chłopak, który żył na powierzchni nim wybuchła wojna. Z rodziną zszedł do metra przy Baukańskiej. Rodzice szybko znaleźli pracę, ponieważ byli technikami i uczyli synka, gdy miał kilkanaście lat rodzice mu pomerli, gdy sprawdzali tunele. Młody zajął się składaniem broni i zakochał się w tej robocie oraz w strzelbach. Ma marzenie stworzyć jakąś dobrą strzelbę i pomóc Metru dzięki temu. Zawód: Składacz broni. Umiejętności: Potrafi szybko i sprawnie zbierać przedmioty z pomieszczeń i ciał oraz jest dobry w składaniu broni, a szczególnie w strzelbach. Ekwipunek: Buty robocze z metalowymi noskami, spodnie bojówki, Kurtka ze sporą ilością kieszonek, plecak, zapalniczka, latarka z dynamo, dość sporo pudełeczek ze śrubkami i nakrętkami oraz watą, by nie stukały, manierka, nożyk? Strzelba i naboje dla niej. (Nie wiem jaką mogę mieć na start, więc proszę o rozpisanie jakiegoś arsenału początkowego.) Jakieś naboje wojskowe. Oraz zrobiony przez siebie naszyjnik, na którym wiszą wojskowe pociski, do każdego rodzaju broni w specjalnie zbudowanych klatkach, by móc je łatwo wysunąć i same nie wypadały. Dzięki niemu jest w stanie strzelić sobie w głowę każdym typem broni dostępnym w metrze.
  12. (Dobra kuce, ShadowNote poprosił mnie o zrobienie pauzy w grze, gdyż jest teraz trochę poza zasięgiem. Sesja zostaje wstrzymana i proszę wszystkich o zaprzestanie pisanie w tym temacie, choć Eragon333, ty mógłbyś umieścić jeden swój wpis, by sesja mogła ruszyć od razu, gdy Shadu wróci.)
  13. Hawk przytulił się do niej i powiedział cicho: - Wiem, że jest straszny. Mi się też jako kucykowi, który chcę bronić przestraszonych cywili przed bandytami on strasznie nie podoba. Jestem straszydłem, a nie obrońcą. Przy kontaktach z miejscowymi, na pewno będę go ściągał. I może w późniejszym czasie go jakoś przemaluję. By nie być kolejnym żołnierzem z Enklawy, a Hawkiem, kucykiem który chcę wyplenić bandytyzm z tego świata. Ale zadowolę się nawet tym, że roześlę iskrę buntu przeciw nim - przerwał na chwilę i otarł się głową o nią, wydając odpowiedni dźwięk do tego. Westchnął. To nie było to samo uczucie. - Dla mnie to nie jest nowy rozdział życia. Tylko powrót do starego, ale z nowym pancerzem, choć w sumie też jakby bez części siebie, ponieważ tak naprawdę nie ma nas pod tymi pancerzami, póki są w całości. Jeśli jesteśmy szarymi lub czarnymi blachami, to czy jesteśmy kucykami? Niby się przyzwyczaiłem do noszenia go, ale czuję się zamknięty w klatce. Nie podoba mi się to. To samo czułem w swojej Stajni, gdy jeszcze była zamknięta. Czułem się ograniczony, zabrany ze świata. Też chcę zrzucić ten pancerz jak najszybciej, ale musimy wytrzymać, aż będzie odpowiedni moment, aż będziemy bezpieczni. Ale dziękuję, że jesteś przy mnie i rozweselasz mnie. Bez tego, to pewnie już dawno bym to rzucił gdzieś i poleciał sam, wolny i niespętany. - Mówił, ale nie było tam smutku tylko szczere wyznanie. Gdy skończył mówić, spojrzał jeszcze w wizjer Peach tak jakby patrzył jej w oczy.
  14. Hawk uśmiechnął się, ale hełm zasłaniał jego pyszczek. Powiedział wesoło do Peach: - Oczywiście, że tak. Ja będę o nich pamiętał. I nie martw się słowami Shadu o śmierci. Żyłem na powierzchni i w dodatku bez pancerza i dałem radę. Jest nas grupka i mamy na sobie dość sporą ilość stali najróżniejszej maści. Nie tak łatwo nas dorwą, a już szczególnie na polu walki. Ciekaw jednak jestem jak długo trwać będzie nasza ekspedycja. A ty? Spojrzał na nią. Chłodna stalowa klacz bez wyrazu, ale widział pod spodem tą wesołą i delikatną klaczkę o imieniu Peach Blossom tak jakby patrzy przez X-raya. Cieszył się z ich znajomości.
  15. Serox Vonxatian

    [Gra] W pościgu za draniem.

    Gdy Faye zapytała się o te tereny Kwatermistrz pochylił się w jej stronę ze skrzypnięciem krzesła, na którym siedział i powiedział grobowym, charczącym głosem: - Złe rzeczy się tam stały, podobno megaczary, ale nie radzę się tam zapuszczać, póki samo się nie rozładuje i będzie bezpiecznie. A wiesz dlaczego nie można tam chodzić? Ja tam byłem. Wtedy jeszcze mogłem siebie dumnie nazywać jednorożcem. A teraz? A teraz nie mam już rogu, ani tożsamości. Dlatego nazywają mnie Kwatermistrz. Bo jestem kwatermistrzem i nikim więcej. Nie mam już imienia, znaczka. Cała moja przeszłość zginęła tam razem z moim dawnym ciałem, a teraz jestem potworem. Dlatego nie idźcie tam, pod żadnym pozorem. Rozumiesz maleńka? Pod żadnym! - Z każdym słowem zbliżał swój zamaskowany pyszczek w stronę krat i mówił to bez smutku w głosie, ale z nienawiścią. Jakby nienawidził tego terenu, bądź siebie za to co się stało albo nienawidził samego zaklęcia, które mu to zrobiło. - Zła magia się tam zagnieździła i my to nazywamy "promieniowaniem magicznym", a teraz wynocha! Idźcie gadać gdzieś na zewnątrz. Macie kompas! Ruszajcie w stronę północy pod kątem czterech stopni, a dojdziecie do tego miasta bez problemu. Przekonajcie cywilom, którzy tam siedzią, by was polubili i powiedzieli coś o tych atakach. Pamiętajcie, że wiele kucyków boi się mówić o bandytach i są przesądy, że to ich przywołuje z zemstą - Następnie wrócił do czytania swojej gazety, gdy nagle padło pytanie od Zacharego. Kuc powoli i gniewnie opuścił gazetę i sięgnął pod ladę po listę i zaczął ją czytać. Znowu powoli ją opuścił i spojrzał na ogiera, który zadał pytanie. Zdawało ci się, że ten wzrok przewierca ciebie na wylot i wlewa ci do środka chłód. Mimo czarnych szkieł wzrok Kwatermistrza był tak ciężki, że aż odczuwalny. Kuc wstał i udał się na zaplecze. Po chwili wrócił z czterema torbami: - To wszystkie jakie mamy. To można powiedzieć relikwie po wspólnych wyprawach moich, Lawbringera, Lisy i SoftStepa, niech mu piasek lekkim będzie. Te namioty mają do mnie później wrócić, jasne? - Powiedział przez zęby. - A teraz wypad już, nie ma więcej sprzętu. Flare, która wyszła jako pierwsza ujrzała malutkie miasteczko, które dopiero co się rozwijało. Było tu kilka sklepów z różnymi artykułami, ale nikt ze sobą nie konkurował, parę salonów, noclegownia, wodopój i domy mieszkańców. No i oczywiście była tu siedziba Gildii, która pełniła również funkcję więzienia. Okolica była dość sucha, jednak gdzieś dalej na wzgórzu widać było pola pod uprawy i w dodatku dość zielone. Wyjście z budynku prowadziło na główną ulicą, po sprawdzeniu kompasów wychodziło, że kucyki patrzyły na zachód, a sama ulica była równoległa do igły. Gdzieniegdzie przetaczały się suchorośle, a miasto żyło spokojnie. Kilka kucyków chodziło po drogach, robotnicy pracowali przy budowie kolejnych domów. Ot co kolejny prosty dzień tutejszych kucyków. Taki sam widok ujrzeli członkowie ekipy, gdy również wyszli z budynku.
  16. (Całość snu został omówiony z Kapim, no i sam sen jest jego dziełem, choć znajdują się też i moje wstawki to nie przypisuję sobie jego wspaniałej twórczości, jednak dla tych, którzy czytają moje posty zapraszam do wspaniałej twórczości, którą czytałem z otwartymi z wrażenia ustami przez cały czas.) Serox wyczuł coś niepokojącego, zmierzającego w jego siostrę. Postanowił działać i ochronić Sandstorm, ale musiałby ją wybudzić lub pilnować we śnie. Tak czy siak musiał wejść w jej sen. Gdy Serox wszedł w sen Sandstorm, początkowo jego oczom ukazał się miły sen. Były w nim szczęśliwe kuce, które rozmawiały na werandzie domu. Otaczała go wielka jasnozielona równina, na górze świeciło słońce. Nagle świetlista kula, poczerniała, a od niej zaczęło bić martwe, niebieskie światło. Momentalnie barwy się zmieniły, a z ziemi zaczęły wyrastać czarne kolce. Na horyzoncie pojawiły się tumany dymu. Gnały z prędkością huraganu w stronę ogiera. Potężne grzmoty huczały, choć błyskawic ani światła nie można było dostrzec. Słońce, tak nieprzyjemnie jaśniejące zostało zasłonięte i zapanowała ciemność. Ogier na swej grzywie poczuł krople zimnego, ciężkiego deszczu. Lało obficie i szaro. Co gorsza cała lodowata woda przywierała do skóry, przenikając sierść, momentalnie wyziębiając kuca. Przez chwilę Serox czuł się martwy. Jego zmysły zdawały się nic nie czuć. Serce było przejęte przez chłód. Różne sceny, z jego życia migały co raz w jego jaźni. Wszystkie były z tych smutnych, przygnębiających, ośmieszających. W końcu ogier ujrzał swoje serce, blade i trawione zgniłą zielenią, wciąż bijące. W okół niego gromadziły się czarne chmury i teraz mrok zaczął je pożerać. Serox czuł, że to się dzieje w nim, z każdą sekundą czuł się co raz podlej, gdy znikała czerwona część serca tracił uczucia. Przestał rozumieć, czemu wplątał się w sen siostry, miał także wrażenie, iż sama Sandstorm powoli znika z jego pamięci. Próbował samolubnie ją wepchnąć z powrotem w ten sen, aby nie cierpieć dłużej, w końcu stracił powody dla których miałby ją bronić. Jednak nie poczuł jej w sobie. Jakby została wymazana. Gdy chmury trawiły zieloną część serca Serox popadał w gorycz i nienawiść. Czuł jak jego ciało rozpada się. Jego skóra była przebijana przez twarde, granatowe płaty kostne. Bolało go niczym rozdzieranie przez mantykory. Im bardziej cierpiał tym bardziej nienawidził, nawet nie wiedział czego, ale chciał niszczyć, zabijać. Nie mógł jednak nawet w tym celu znaleźć przyjemności duchowej. Każda zabita osoba w jego myślach przynosiła mu nowe cierpienie, jakby zabijał samego siebie. Morze bólu było przeogromne, gdy serce stało się całkowicie czarne, na jego tle wzeszła mroczna kula, a ogier czuł się jakby zakuty w pancerz z własnych kości. Te utwardziły się i oziębły. Poczuł w sobie siłę, jakiej nigdy nie miał. Jednak duch myślał o tym, co było mu narzucone. W kolejnych wizjach zabijał kolejne kuce które znał. Torturował tych, któryś niegdyś kochał, choć przestał rozumieć co to znaczyło. Czuł się jak maszyna i było to dla niego naturalne, jakby od samego początku istnienia miał być podrzędną istotą. Czarna kula zdeformowała się utworzył się w niej profil czarnej głowy. Niegdyś dobrze znany ogierowi, jednak teraz wymazany z pamięci. Chmury, czarne jak sam cień podniosły się z ziemi i uformowały potężne skrzydła, jakby powstałe ze wzbicia się mrocznej klaczy w powietrze. Pióra zasłoniły cały obraz, zza głowy klaczy o długim rogu emanował granatowy, śmiercionośny i niezłomny blask. Alikorn otworzył oczy. Świeciły groźną bielą, bez tęczówek i źrenic. Skrzydłami otoczyły ogiera, niczym straszliwe szpony. Wtedy ujrzał, że jego serce rozpływa się w mroku, jakby dołącza do niego. Gdy ostatni fragment został wchłonięty do całunu mrocznej klaczy Serox stracił resztki świadomości. Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdy on wszedł do jej snu i on zaczął się zmieniać na gorszy, Sandstorm została z tego snu wybita i świadoma tego co działo się z jej bratem. Była jakby po drugiej stronie lustra i nie mogła zbudzić siebie albo chociaż jego. Była skazana na oglądanie cierpienia jej bliskiego i nie mogła nic zrobić. Krzyczała do niego, lecz jej nie słyszał. Chciała do niego podbiec, ale odgradzała ją od niego jakaś niewidzialna ściana. To był koszmar zarówno dla niego jak i dla niej. Ze łzami w oczach widziała każdy szczegół katorgi Seroxa i jakaś siła uniemożliwiała jej odwrócenie się, lub choćby zamknięcie oczu. Coś chciało żeby patrzyła na wszystko. I chyba oboje nawet wiedzieli kto to był. W końcu ten złowieszczy sen się skończył. Serox leżał w pustce, ale teraz klacz mogła wreszcie do niego podejść i objąć zapłakana. Był lodowaty, ale żył. W głebi siebie błagała wszystko co dobre, by to był jej brat, a nie to monstrum, które widziała. Po pewnym czasie on otworzył oczy i słabym głosem powiedział: - Sandstorm? Czy to ty? - Miał bardzo słaby głos. Widać, że to go bardzo zmęczyło, ale ona cieszyła się, że pamiętał jej imię. To ją pocieszyło: - Tak, to ja, braciszku. Nic ci nie jest? - Spytała z troską w głosie. Wtedy naprawdę się bała stracić go jeszcze raz. - Nie, nie wydaje mi się. Ale to było potworne. Nie chcę tego czuć jeszcze raz. - Chciał się dźwignąć i wstać, ale nie był w stanie jeszcze się ruszać. Z ledwością sięgnął by również przytulić się do ciepłego ciała swojej siostry. - Wiem, widziałam to. To było potworne - odpowiedziała mu, a on zacisnął z żalu powieki. Nie chciał by to widziała i czuła. Skoro to było przerażające dla niego, to co dopiero dla niej. - Nasz plan. Chyba jednak będziemy musieli się nad nim zastanowić. To może być teraz niebezpieczne. Zbyt niebezpieczne. - Niestety, ale i tak musimy o tym powiedzieć Shadow. Pójdźmy do niej zaraz. Ale to dopiero za chwilę. - Przez cały czas mocno wtulała się w swojego bata, by go ogrzać i uspokoić po tym potwornym przeżyciu. Ale czego się spodziewali po tak potężnej istocie? Trzeba się teraz nią zająć, by ich podejrzenia jeszcze wysunięte przed tym snem się nie spełniły. Ich "sen" jeszcze pogłębił przekonanie, że te kajdany mogą nie wystarczyć. Dopiero po dłuższej chwili Sandstorm wstała, by udać się do gabinetu Shadow. Już nie płakała, choć dalej była strasznie smutna. Wątpiła, by ten sen ich kiedyś opuścił. Wiedziała też, że ten smutek trochę jej utrudni używanie ognia, który siliła szczęściem i radością. Teraz nie było w niej zbyt dużo radości i nie była wesoła. Po tej drzemce wyglądała jeszcze gorzej niż na naradzie, ale chociaż trochę zregenerowała swoich sił. Gdy doszła do drzwi gabinetu, zastukała w nie kopytkiem, czekając na reakcję Shadow.
  17. Hawk odwzajemnił jej uśmiech i gdy przechodziła obok niego odszepnął: - Nie zostawię ciebie na długo samą. Ogier podszedł do broni i amunicji. Smutno spojrzał na karabin czterotaktowy. Brakowało mu jego wiernej snajperki, ale niestety spaliła się podczas jednego z "wypadków". Wziął jednak tę broń, ale to nie było to samo. Musiał się na nowo przyzwyczajać do ciężaru i ten karabin miał starszy typ zamka. Będzie potrzebował pewnie czegoś szybszego jeśli będą walczyć z większymi grupami bandytów. Wybrał też pistolet laserowy jako broń poboczną, choć wolał bardziej powszechny typ, to zawsze jest to inny rodzaj pocisków lub możliwa rzecz na handel, więc nie powinno być kłótni o pestki. Widział, że tamci wzięli po zwykłym pistolecie i zdecydował się na coś co można przestawić na bezpieczne strzały, tak jak na pierwszym treningu. Wziął odpowiednią ilość amunicji, którą mógł i wypełnił dokumenty. Wyszedł i podszedł do Peach. Przytulił się do niej i powiedział cicho: - Cieszę się, że wychodzimy. Powoli dostawałem szału w tej Stajni i gubiąc się cały czas. Potrzebuję powietrza i normalnego światła. Nawet jeśli widok nie zawsze bywa tak ładny jak tutaj.
  18. Ogier lekko się naprężył, gdy poczuł "strzał" i odwrócił się, by zobaczyć kto do niego strzelił. Tym kucykiem była Peach. Uśmiechnął się i powiedział wesoło: - Dobry strzał i cieszę się, że ktoś się z bronią postarał. Ale czemu we mnie wycelowałaś? Czyżbym zwrócił na siebie jakąś uwagę? - Powiedział figlarskim tonem. Następnie zwrócił się do Shadu. - Mamy strzelać dalej, czy już wystarczy zabawy z bronią? Poniekąd mamy się uczyć o pancerzach, a nie broni.
  19. Ogier wziął głębszy oddech. Czyli nie muszą tego robić, ale on w sumie był gotowy, by im zaufać. Mimo, że nic w sumie o nich nie wie, to przecież ona im pokazywała jak mają je złożyć. Wziął swoją broń i wycelował w Eomeera. - Nie wiem kto złożył ten pistolet, ale pozwól, że nie strzelę w klacze. następnie pociągnął za spust.
  20. Hawk sięgnął do worka i wyciągnął jeden pistolet. Trzymając pistolet spytał: - I jak mniemam teraz nie strzelamy sobie w kopyto, a od razu w towarzyszy?
  21. Cienie mają to do siebie, że nie mają zwykłych oczu. Tak naprawdę one służą im tylko do widzenia magii i aur otoczenia. One widziały wszystko na co padło słońce, cień lub było spowite mrokiem jeśliby chciały. Był więc świadom tego, że jego przeciwniczka przystosowuje arenę pod siebie i swoje czary. Ale patrząc na to, ze ona cały czas się broni, a jej ataki to marne próby pochwycenia go, więc dawał jej możliwość do pewnego siebie ataku. Znowu zaczęły ruszać się pnącza i znowu po jego maskę. To trofeum będzie musiała mu wyrwać z jego sfery, bo on nie zamierza jej tego oddać. Znowu się do niej odezwał: - Przemierzyłem wiele światów i widziałem jeszcze więcej. Jeden dobry saper jest w stanie zniszczyć jednym wybuchem wieżę, która pozwoliła mu się zbliżyć. Widziałem też wiele wojaków uzbrojonych w zwykłe zaostrzone kije, którymi zabijali konie. Jeden dobrze wyszkolony wojak jest w stanie wygrać przy pomocy taktyki z innymi. A nic ci nie ukradłem, ponieważ one jeszcze wesoło sobie latają. Biorę od nich tylko ich światło, nic więcej. Nie bawię się Życiem jak ty to robisz. Istoty skończyły wykonywać znaki i kręgi były już gotowe, nie robiły oczywiście nic, albowiem to nie były znaki ochronne, a wspomagające. Dodatkowo ich moc zwiększona była przez światło świetlików, więc również szybciej się kształtowało. Nim pnącza dosięgnęłyby jego stóp, wszyscy podnieśli głowy do nieba i w słupie bieli zniknęli, wypalając kręgi i przecinając te pnącza, które znajdowały się nad nimi. Istota wraz ze swoimi przyzwańcami unosiła się wysoko nad areną i wykańczała ostatnie znaki w powietrzu bliżej słońca. Następnie runęli w dół ze skumulowanym światłem prosto ze źródła. Z prędkością napędzanego magią światła czterej strażnicy uderzyli w arenę obok Kruka i jego tymczasowej właścicielki, trzymając się za ręce. Uderzenie to wywołało wybuch światła i energii, odpalając piąty z kręgów. Następnie wszyscy rozbłysnęli tuż przy niej bardzo ostrym światłem, tak jakby każdy promyczek był igłą, wbijający się w skórę oraz niszczący wszelki mrok. Tak odpalił się czwarty krąg pozostawiony przez nich. Z minimalnym opóźnieniem, który był niemal niezauważalny dla oka spadł sam "król" tuż za nią i ponawiając wybuch światła, ale tym razem mocniejszy o jego skumulowaną moc. Trzeci krąg przez to się zajarzył, zostały jeszcze dwa. Znaki, które pozostawił w powietrzu posłały wiązkę słonecznego światła w stronę walczących i oblała ich paląc niemiłosiernie. Drugi krąg zaczął lśnić i się zapalił. I wtedy, gdy pierwszy, najbliżej środka z kręgów rozjaśnił się i zakończył zaklęcie, taka "słoneczna wieża", jeszcze raz wybuchła mocą stróżów, Seroxa oraz słońca powodując potężną falę energii i temperatury, która objęła swoim polem rażenia całą arenę, którą tylko mogła, wypalając wszystkie świetliki, ćmy oraz pnącza na powierzchni. Zwyczajnie nie przetrzymały podmuchu i zmieniły się w pył. Publiczność na trybunach i nawet niektórzy bardziej wrażliwi patrzący z obserwatorium w karczmie musieli zasłonić się przed tym czarem, który trwał nie więcej niż kilka dziesiątych sekundy. To było jedno z tych zaklęć, których Cień używał, do niszczenia tarcz i innych zaklęć obronnych przeciwników. Jednak te zaklęcia niemal zawsze mają swój jeden poważny minus względem Cienia. Choć ich skuteczność, była tego warta.
  22. Hawk uważnie obserwował Shadow, gdy ta składa broń i robił wszystko według jej poleceń. Był do tego przygotowany, w końcu był żołnierzem, który konserwował swoją broń. Ale i tak nie miał zamiaru strzelać najpierw w swoich towarzyszy. Pierwszy strzał wykonał w swoje kopyto. Przez całe życie na powierzchni ryzykowała swoim życiem dla innych, więc jeden strzał w kopyto by uniknąć kłopotów przez posłanie go do szpitala jest najlepszym wyborem. Jeśli nic mu się nie stanie zadowolony strzeli kolejno do Eomeera, Flare, Shadu i na końcu w młodą Peach.
  23. Ogier spojrzał na zegarek i stwierdził, że to najwyższa pora by pójść na zajęcia. Przeciągnął się i udał do sali, w której miały odbyć się zajęcia. Wszedł jako ostatni, ale nie przejmował się tym. Z uśmiechem wszedł i usiadł w ławce obok Peach. - Cześć wszystkim!
  24. Hawk wstał dość wcześnie, o wiele za wcześnie na zajęcia, ale to był żołnierz! On sam się budził i nie potrzebował budzików, miał rutynę. Gdy podniósł się energicznie z łóżka, zjadł jabłko na śniadanie i rozpoczął dzień od ćwiczeń oraz prysznica. Gdy skończył przygotowania do dnia, położył się na łóżku i zaczął słuchać radia na swoim PIP-BUCKu. Czuł się źle pod powierzchnią, ale muzyka go relaksowała i pomagała o tym zapomnieć. Przypomniał sobie również wczorajszy koncert. Ta cała Peach miała naprawdę piękny głosik. W dźwiękach PIP-Bucka czekał na właściwą godzinę.
×
×
  • Utwórz nowe...