Skocz do zawartości

Serox Vonxatian

Brony
  • Zawartość

    1519
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Serox Vonxatian

  1. Serox dobrze wiedział, że przeciwnik znowu zrobi coś z ziemią pod nim albo pnączami, dlatego przygotował runę ziemi i naładował ją mocą odpowiednio wcześnie, by móc jej teraz użyć. Dostrzegł, że wśród dymów powstała tak dobrze mu znana aura mroku i wiedział, że ostrza nie zadziałają. Gdy pnącza wyszły spod ziemi wiedział co się teraz stanie i od razu uderzył otwartą lewą dłonią w ziemię, która pod wpływem uderzenia i runy poruszyła się i zaczęła się rozszerzać, miażdżyć pnącza pod ziemią, a odcinać te nad nią. Ale to nie było zaklęcie, tylko efekt uboczny wbicia go. Zaklęcie to było inne. W stronę oponentki zaczęły sunąć trzy pęknięcia po ziemi, by pod jej stopami się połączyć i wystrzelić w górę kamiennym słupem, pokrytym znakami jak monolit. Jeszcze gdy zaklęcie leciało w jej stronę odpowiedział na jej pytanie: - Mam też swoje, których używałem choćby w poprzednim pojedynku. Ale z tego co widzę, to tu będzie walka polegająca na wychwytywaniu błędów i przewidywaniu ruchów. Zupełnie jak gra w szachy, gdzie my jesteśmy królami, a zaklęcia pionkami. To mi podsuwa pewną myśl... Istota uniosła ręce do góry i spadł na nią słup światła. Użył pewnej ilości swojej energii i obok niego spadły cztery inne postacie. Każda z nich była równie biała co on i też posiadała niebieskie zdobienia. Były jednak niższe od niej, bo wielkości zwykłego człowieka i stały twardo na ziemi. Posiadały mocne pancerze z kilku warstw światła padającego pod różnymi kątami, a na rękach niby puklerze, ale jednak kwadratowe. Ich dłonie były zakończone ostrymi szponami. - Pamiętaj, białe zaczynają. Odpowiedział i nagle te postacie zaczęły wykonywać złożone gesty, a wokół Seroxa zaczął pojawiać się jasny krąg, a potem kolejny i jeszcze jeden, każdy z nich nie był zwykłym kręgiem, tylko typowo magicznym, pełnym wszelakich run i znaków, a leżące na ziemi pnącza, które leżały wewnątrz zaczęły się wysuszać i rozsypywać. - Twój ruch.
  2. Hawk pomachał klaczy jak wchodziła do swojego pokoju i dostrzegł niektóre z plakatów. Wesoło pożegnał ją jeszcze słowami: - Dobranoc i miłych snów Peach. Następnie wszedł do swojej kwatery, cóż faktycznie była pusta i przyszykowana na nowego lokatora, ponieważ miała podstawowe wyposażenie. Odstawił swoje juki na skrzyneczki pod łóżkiem i poszedł się obmyć porządnie, a następnie zasnął w łóżku.
  3. Serox Vonxatian

    [Gra] W pościgu za draniem.

    Grupka udała się wreszcie do kwatermistrza i poprosiła go o sprzęt. Sam kwatermistrz był ubrany w strój koloru piasku. Ubranie, peleryna, kaptur, rękawice i chusta na twarzy w całości zasłaniały każdy punkt ciała kucyka uniemożliwiając zidentyfikowanie koloru jego sierści, czy innych detalów. Na oczach miał przyciemnione gogle. kwatermistrz siedział w pokoiku, gdzie ścianka prowadząca na korytarz została zastąpiona kratami. Za nim znajdowały się drzwi, a na ścianach zamieszczone były haki na broń i pancerze. Niestety większość z nich była pusta, ponieważ Gildia dopiero zaczynała i sprzęt pochodzi z prywatnych kolekcji szefa lub była podarunkami, jednak wisiało kilka pistoletów i ze dwa skórzane pancerze. Gdy klacz zwróciła się do niego, ten czytał sobie jakieś czasopismo. Niechętnie odwrócił głowę i przyjrzał się Flaresun i powiedział strasznie ochrypłym głosem: - Ta, to wam miałem dać zapasy, ale ej! Miało was być szóstka! A zresztą nie ważne, im więcej was wyruszy tym więcej was wróci. He, he, he - zaśmiał się trochę gburowato i rzucił w stronę klaczy. - Masz ładne futerko, dostaniesz coś ode mnie w gratisie. Poczekajcie tutaj - odwrócił się i udał do magazynu. Po chwili szperania i stłumionych przekleństw oraz kaszlnięć Kwatermistrz wrócił z workiem do lady. - Proszę, macie tutaj każdy suchego jedzenia na siedem dni, żebyście się sami nie pozjadali, bukłaki na wodę, trzy mapy i trzy kompasu, bo więcej wam dać nie mogę, dwie zapalniczki, tak z sześć bandaży i jakiś lekarstw oraz to, siedem znaczków, symbolów chwały naszej Gildii, odznaki przedstawiające gwiazdę i lasso. Macie je nosić! To wszystko co miałem wam dać, a nie chwila. Jeszcze pestki do waszych pukawek. Nie dam wam tego za wiele, więc nie bawcie się w strzelanie do puszek. każdy kto ma jakąś spluwę niech ją pokażę! - Szybko przeliczył ilość wyciągniętych pistoletów. - Ładnie, a więc macie tu ich tyle, że można załadować do pełna wasze rewolwery dwa razy. I jeszcze bonusik dla zgrabniutkiej klaczki, olejek do ciałka, żeby się ładnie błyszczeć w słoneczku. Koniec darowizn, jak chcecie coś dostać więcej, to musicie dać coś w zamian. - Powiedział wystawiając na ladę przed kratami przedmioty przez okienko, a następnie wrócił do czytania gazety. Rzucił jeszcze zza gazety w stronę rekrutów. - Ruszajcie jak najwcześniej i nie zbaczajcie z trasy, to dorwiecie ich w miarę szybko, ale uważajcie bo na północny wschód od was coś się stało i cała okolica jest napromieniowana magią. Aura jest dziwna i nie radzę wam tam chodzić, bo nikt nie wyszedł z tamtego miejsca taki sam. A to bardzo blisko od waszego celu.
  4. Po chwili zastanowienia ogier przytaknął klaczy i powiedział wesoło: - Pewnie! Jeśli nie stanowi to dla ciebie problemu, to chętnie ją zajmę. Prowadź! Trochę się zastałem przy tym stoliku - rzekł, przeciągając się, po czym udał się tam gdzie zaprowadzi go Peach.
  5. Hawk pomachał jej kopytkiem na pożegnanie i powiedział: - Dobranoc Shadu, miłych snów! - Popatrzył na miskę, w której zostały jeszcze dwa jabłka oraz brzoskwinia, po czym spakował je i powiedział. - Fakt, trzeba się dobrze wyspać przed treningiem. Jeszcze raz dziękuję ci Peach za występ, masz cudowny głos, ale mam do was jeszcze jedną prośbę. Czy mógłby mi ktoś wskazać, gdzie są kwatery? - Powiedział uśmiechając się. Dlatego nie lubił Stajni, znakomicie orientował się na powierzchni dobrze zapamiętywał drogę oraz punkty charakterystyczne, to w tej ciasnocie jakby całkowicie traci tę zdolność.
  6. Hawk spojrzał na ogiera i ciepło powiedział: - Z misjami, to nie byłbym taki narwany. Słyszałeś, najpierw musimy poznać pancerze, a wtedy będziemy wychodzić i uwierz mi w sporej okolicy od Stajni nie ma nic do roboty - wziął kolejną brzoskwinię z miski i spojrzał na nią jak na kryształ sprawdzając jej czystość. - Nie ma tam też za bardzo czystej wody i jedzenia. Jak już mówiłem, pustynia i ruina. I mimo tego, że tutaj jest bezpiecznie, to da się tutaj dobrze zabawić. Choćby słuchając naszych dwóch świetnych muzykantek.
  7. Ogier w milczeniu wsłuchiwał się w piosenkę i gdy skończyły grać z zachwytem zaczął klaskać kopytami. To było piękne dla niego. Z głosem pełnym entuzjazmu powiedział patrząc to na jedną, to na drugą klacz: - Teraz jestem pewien, że to was słuchałem w radiu. Przepiękne to było. Obydwie znakomicie zagrałyście i zaśpiewałyście. Cieszę się, że będę z wami się tutaj uczył i służył. Przynajmniej nie będzie podczas treningów nudno i cicho - mrugnął do nich z uśmiechem. - Już nie mogę się doczekać kolejnego dnia.
  8. - Ja tam wolałbym piosenkę "Może" [ https://www.youtube.com/watch?v=xorWgC8vf3I Znacie? Powiedział ogier sięgając po jabłko z miski.
  9. Jej zaklęcie było sprytne, ale niestety wycelowane w nie ten cel. Wiele osób myliło Cień z Mrokiem. Mrok jest brakiem Światła, a Cień mieszanką tych dwóch. Dlatego jej zaklęcie choć mocne, to chyba nie wykonało swojego zadania tak jakby tego chciała. Faktycznie świetliki niszczyły wszelkie ciemniejsze punkty na arenie, a jej światło zniszczyło Mrok, ale pozostawiło w kręgu gdzie stał Cień... Istotę, która też była skryta za maską i płaszczem, jednak tym razem był cały biały, aż jaśniejący, dodatkowo złote zdobienia były zastąpione przez mieniące się kolorami, które były podobne do tego efektu "Czarującej Mgiełki" z karczmy. Zmienił się też grymas maski, już nie był to demoniczny uśmiech, a miły uśmiech, wręcz piękny. Ogólnie cała istota wyglądała cudownie oraz wspaniale niczym anioł. To dalej był Serox, z którym walczyła, jednak teraz korzystał z mocy światła, która była wszechobecna na arenie w tym momencie. Nie da się odciąć Cienia od mocy, ponieważ on jest jednocześnie Światłem i Mrokiem i bez względu jaka jest sytuacja na polu bitwy on i tak miał skąd brać materiał. Od świetlików znajdujących się do trzech metrów od niego zaczęły powstawać tunele światła przypominające tornada blasku, kończące się na jego sylwetce. - Niespodzianka! Ja żyję. Odpowiedział, a głos jego był jednocześnie kojący jak i pełen żaru. Macki z piasku wystrzeliły w jego stronę, ale nie uruchomiły glifu na piasku, zupełnie jakby były fałszywe lub wiedziały kiedy się włączyć. Serox błysnął i pojawił się w tym samym błysku kilka metrów obok zmieniając świetliki do wysysania. Wyciągnął prawą rękę w stronę przeciwniczki i odwłoki świetlików zaczęły się jarzyć o wiele mocniej niż przedtem. Następnie zacisnął dłoń i z tych odwłoków wyszły ostrza światła skierowane w jej stronę. Z każdego świetlika, który był przy niej, niszcząc jej cień oraz inne naokoło. Jego lewa ręka zaczęła lśnić dodatkowo spod płaszcza brązowym blaskiem, szykując kolejny ruch.
  10. Hawk uśmiechnął się szerzej, gdy usłyszał, że Peach też chce zamówić to co on: - No to ja zaraz wraca... - urwał naglę, ponieważ zaskoczyła go Shadu. Skrzywił się w duchy słysząc słowo "niewolnicy", a zwłaszcza z ust jednorożca. Ale jako wyćwiczony żołnierz nie dał tego po sobie poznać. Odwrócił się i wziął kapsle. - Nie ma sprawy, przyniosę ci to wino, ale sam nie piję. Jakoś nie podoba mi się stan upojenia, a znam inne drinki, które też dobrze smakują. A co do pytań, to zadam je za chwilę - Powiedział po czym ruszył do lady i poprosił o dwie porcje owoców oraz jedną butelkę "Złotego Jabłka", zapłacił za nie i wrócił do stolika odstawiając zamówienia. - Patrząc na tamten pancerz zauważyłem, że jest strasznie ciężki i mimo, że zapewne zwiększa siłę, to na pewno utrudniał by lot. Chciałem się dowiedzieć czego ja będę używał i czego mam się nauczyć? Smacznego - Powiedział po czym zwrócił się do Peach. - Wiedziałem, że skądś kojarzę twój głos, słyszałem go w radiu na moim PIP-BUCKu. Lubię słuchać twoich piosenek, choć i twoje piosenki brzmią świetnie Shadu. - Powiedział biorąc brzoskwinkę i zaczynając ją jeść.
  11. - Cóż, powierzchnia jest zniszczona wojną i dopiero pewnie od niedawna można tam normalnie chodzić sądząc po tym, że większość terenów to pustynie. Pełno ruin miast i wiosek przypominających nam o tym jak kiedyś żyły kucyki przed wojną. W pokoju i harmonii, to nie jest to samo co spokój teraz. Teraz każdy stara się przeżyć i toczy wieczną wojnę ze światem. I na dodatek zamiast się wspólnie zebrać i wyplenić mutanty oraz ustawić bandytów do porządku, to wiele kucyków walczy między sobą. Na górze nikt nie ufa nikomu, bo każdy jest w stanie ciebie zabić we śnie. Każdy szuka w tej chwili kontroli, to błąd. Najpierw zdobyć dominację, a potem oczyścić świat. Chcą to robić teraz, ponieważ boją się stanąć do normalnej, nie polegającej na przemocy konkurencji. Tak, prawo jest po stronie silniejszego. Dlatego dzikusy słuchają się tylko tych, którzy pokażą, że są tego godni i dlatego bandyci są tak silni - mówił to jakby opisywał ludność jakiegoś terenu na naradzie, kreśląc kopytkiem po stole jakby to była mapa. Gdy mówił o bandytach i walkach między kucykami słychać było w jego głosie złość i pogardę do tych słów, jakby same te zdania go gniewały. - Dlatego tu jestem - stuknął lekko kopytkiem o stół i spojrzał jej w oczy wzrokiem pełnym determinacji. - Chcę zakończyć tę wojnę i sprawić, by nikt nie musiał walczyć z innymi kucykami o przetrwanie. A przede wszystkich chcę zakończyć okres popularności bandytów - wtedy jego twarz nabrała bardziej przyjaznego wyrazu i powiedział spokojniej. - Ale nie urodziłem się na powierzchni. Też pochodzę ze Stajni, byłem tam jednym z lepszych zwiadowców i patrolowych, ale zrobiłem im dokładną mapę terenu naokoło nich, pokazałem dogodne punkty obronne i ufortyfikowaliśmy je. Doczekałem się uczniów i nauczyłem wielu rzeczy, są gotowi bronić mojego i ich domu tak samo jak ja. Ale nie jestem już im tak potrzebny. Chcieli, bym się zajął stacjonarnym szkoleniem i planowaniem z "bezpiecznego miejsca". Nigdy nie lubiłem siedzieć pod ziemią zbyt długo. Nawet jeśli powierzchnia jest martwa i sucha, to i tak cieszę się, że wychodzę. Czuję się jakbym odżywał, albo wychodził z jakiejś choroby. Czuję się tam lepiej. Stwierdziłem więc, że udam się dalej, szukać innych kucyków w potrzebie. Aż w końcu dowiedziałem się o tym projekcie. Przeszedłem próby i zostałem przyjęty. Teraz mam szansę zabezpieczyć dość spory teren i pokazać tym chciwcom, że ja też potrafię grać na ich zasadach. Ale dość już o mnie, czas coś zjeść. Chyba wezmę sobie miskę owoców. Zamówić ci coś? - Spytał klacz, gdy wstawał.
  12. Pegaz po kilku latach w wojsku, na spalonej słońcem powierzchni odzwyczaił się trochę od nagłych przyjemności i zaskoczyło go to, że klacz go uścisnęła. Miała przyjemny głos i gdzieś go już słyszał, ale nie wiedział za bardzo gdzie. Ale skoro już mu się przedstawiono, to nie pozostanie dłużny: - Witajcie i eeee... Cześć Flare? To do zobaczenia? - Powiedział do odchodzącej klaczy. - Wracając do tematu, jestem Hawk Eye i miło mi was poznać, ale umieram z głodu, więc może porozmawiamy w trakcie drogi do kantyny? - Zaproponował idąc w wyznaczonym kierunku. - Muszę przyznać, że Stajnia wygląda na zadbaną i dość porządną w stosunku do tego co znajduje się na powierzchni, ale nie mógłbym wytrzymać tutaj długo. Gdy dotarł do kantyny ujrzał obraz bardzo podobny do swoich wojskowych wspomnieć. Wszyscy ubrani w ten sam strój z drobnymi różnicami. Wskazał kopytkiem na wolny stolik i ruszył do niego, by go zająć. - A zatem co można tu dobrego zjeść, bo chyba znacie to menu lepiej niż ja. Polecacie coś? - Spytał spoglądając na kuchnię i potrawy.
  13. Pegaz spoglądał na pancerz z rozczarowaniem. Widział już pierwsze problemy, które by wynikły z użytkowania go. Rzucił jeszcze za oddalającą się "mistrzynią": - Mam nadzieję, że będzie odpowiedni czas na pytania. Mam ich kilka... Następie spojrzał po pozostałych kucach znajdujących się jeszcze na korytarzu. Jeden kuc ziemny i reszta jednorożców. Cóż miał nadzieję, że nie są takimi samymi wywyższającymi się egocentrykami jak niektóre na powierzchni. Często natrafiał na takie, które uważały się za nadkuce. Nigdy ich nie lubił. Ale mimo wszystko odezwał się przyjaźnie: - No to co? Zdaje się, że to my będziemy zajmować się oczyszczaniem miast i wiosek z bandytów. Może mi ktoś przypomnieć, gdzie tu jest jakaś kantyna, bo zawsze się w tej Stajni gubię. To nie to samo co tereny na zewnątrz.
  14. Serox Vonxatian

    [Gra] Bieg po życie

    Cień usłyszał Allie i spojrzał tam gdzie pokazywała. Dobra droga, ale dla wojskowych. Szybko się rozejrzał, gdy biegł i dostrzegł inną drogę. Samochód i ten sam daszek, ale samochód był dalej od siatki i kosza i trzeba by było się cofnąć skacząc na daszek, ale to łatwiejsza droga. Miał pewien plan. Szybko wyprzedził wojskowych i Alexa i krzyknął do nich: - Alex pokaż im jak wdrapać się na dach tym wozem! - pokazał mu jeden z punktów wspinaczki, a potem odwrócił głowę do biegaczki. - My tam lecimy i wciągamy ich w razie czego! A teraz szybko! - Ruszył w stronę siatki, którą pokazała mu dziewczyna. Miał zamiar wejść na ten daszek i podbiec do miejsca, gdzie zrzut miał się wspiąć, by w razie czego móc ich wciągnąć na górę.
  15. Serox Vonxatian

    Na pohybel potworom!

    Iwan Po dość sprawnym mimo wieku niektórych uczestników dotarciu do celu, Iwan rozpoczął oględziny miejsca potencjalnego miejsca zbrodni. Zrobił kilka kroków w przód, dając znak innym, aby zostali w tyle. Kilka razy pokiwał rzeczowo głową, mruknął coś pod nosem, podrapał się po nosie. Przyklęknął przy wybitym oknie z wyrwanymi okiennicami i dotknął ziemi w tamtym miejscu. - Dobra, chłopy. Robimy tak. Majster i harcownik... Ten, no... Borys! Tak, Borys i Dimitri zostają ze mną, reszta rusza dupska w troki i idzie za Saszką na małe łowy. Naszego wilczka tu nie ma, ale możliwe, że coś po sobie pozostawił! - Oświadczył z chytrym uśmiechem. Iwan podszedł do drzwi wyważył je dwoma potężnymi kopniakami. Sprawca całego tego burdelu i tak jest już poza nim, więc po co się powstrzymywać? Mężczyzna wszedł do środka, dając znak dwójce towarzyszy, aby szli za nim. W ciemnej chacie nie było widać prawie nic, mimo światła księżyca wpadającego przez rozwalone okno, więc Iwan w tym momencie polegał głównie na swoim słuchu. Zrobił kilka kroków do przodu, które skutkowały przeraźliwym trzeszczeniem desek. Zatrzymał się i uklęknął, po czym przyłożył ucho do podłogi. Trwał chwilę w bezruchu. Po pierwsze, wyglądało to w jego mniemaniu bardzo fachowo, a po drugie - miał wrażenie, że słyszy coś jakby z dołu. Zaczął badać stare deski podłogi, dotykając je lekko i próbując podważyć którąś z nich. W końcu operacja odniosła skutek. - Aha! - szepnął triumfalnie, otwierając ukryty właz. Piwnica? Może coś w tym guście. Całkiem nieźle się mieszkaniec chaty urządził, trzeba przyznać. Ciekawe, jakie sekrety skrywała owa piwnica... Już miał schodzić na dół, kiedy z piwnicy rozległo się szybkie, przytłumione tupanie. Iwan odsunął się trochę i poczekał aż niezidentyfikowany gość wyfrunie z włazu, po czym złapał go, czego świadectwem mógł być cienki pisk i następujące po nim protesty. - Puszczaj, draniu! Puszczaj! - Warknęła ofiara zamachu Iwana, a ten podniósł ją za fraki i zaniósł do okna, żeby lepiej się przyjrzeć. Światło księżyca ukazało chudego dzieciaka o niesamowicie brudnej, skrzatowatej twarzy i wielkich oczach. Rozczochrane, jasne włosy okalały twarz powodując, że stała się jeszcze drobniejsza. Po wyglądzie trudno było wywnioskować, jakiej płci jest mały drań. Podpowiedzią był poszarpany lekko ubiór, wskazujący iż była to dziewczynka, teraz gorączkowo próbująca odgryźć Iwanowi palec. - Kto ty jesteś? - zapytał niewzruszony. - Puść mnie, to ci powiem! - postawiła ultimatum, po czym po chwili wahania dodała: - Tatuś zabronił mówić nieznajomym. - Gdzie jest tatuś? - kontynuował przesłuchanie Iwan. - Porwany przez potwora! Kazał mi się ukryć, ale ja wszystko słyszałam. Wszyściutko, o tak! Musisz pozwolić mi iść. Muszę go znaleźć i uratować! - Pod koniec zdania w głosie słychać było desperację, przypieczętowaną pociągnięciem nosa. Brudna mała dłoń przetarła oczy, a dziewczynka jeszcze raz pociągnęła nosem. Iwan spojrzał na towarzyszy z podniesioną brwią. Sasza Asceta zatrzymał się za grupą i gdy Iwan zadecydował o rozdzieleniu się, głośno powiedział do swojej części motłochu: - Słyszeliście Iwana, idziecie za mną! Byle szybko, nie mamy czasu do stracenia! Ruszył od razu na przód grupy i udał się po śladach. Biegł dość wolno, by inni mogli za nim nadążyć,ale czuć było, że go to nie męczy i mógłby tak biec godzinami, jeśli nie dniami. Po pewnym czasie dotarli do niewielkiego pagórka. Wspięli się na niego i ujrzeli znajdującego się tam rozerwanego trupa chłopa. Bardziej od rzeźni pasuje tu słowo rytualny mord. Mężczyzna był oskórowany, a jego skóra leżała obok niego. Ktoś wyrył na niej dziwne znaki, których nikt nie był w stanie odczytać, ponadto brakowało mu serca. Biedak miał połamane wszystkie kości, ale nie w jakiś specyficzny sposób. Cała ta scena była niezwykle krwawa. Sasza podszedł do skóry i machnął nad nią pastorałem, wykrzywił twarz w grymasie gniewu. Odwrócił się do pozostałych i przemówił. - To jest dzieło tego wilkołaka, jego brutalna siła pozbawiła nieszczęśnika życia, ale wyczuwam tu też czary. Wiedźmie rytuały, nie znam jednak tych znaków, więc to musi być jakiś inny sabat. Módlcie się głupcy, by to był nowy sabat, a nie stary odrodzony, czy ukryty, który wreszcie się ujawnił. Stał nad ciałem niczym strach, wiatr powiewał mu w stronę lasu. Zlusrował wzrokiem polanę. Z tego miejsca był znakomity widok. - Rozejrzyjcie się jak chcecie, ja muszę chwilę pomyśleć. Niech nikt nie rusza się ze wzniesienia. A szczególnie ty - wskazał na innego pastora. - Ty mi się tutaj na pewno przydasz. Jak chcesz to możesz się poduczyć wyczuwania magii na tych znakach, chyba że już to umiesz. Gdy działa się akcja w karczmie wszyscy siedzieli w pomieszczeniu i słuchali łowców. Wszyscy oprócz jednego majstra o imieniu Wiesław. Ów człowiek w tej chwili zmagał się ze swoimi wewnętrznymi demonami... W toalecie. Cierpiał już dobrą godzinę, zmagając się z bólem po tym jak zjadł sporo za ostrą, pieprzową kiełbasę. Gdy wreszcie dokonał ostatecznych egzorcyzmów i oczyścił swoje ciało z potworności, Bandy już nie było. Zauważył wracających ze zwieszoną głową trzech niedoszłych pogromców potworów i dowiedział się od nich o sytuacji postanowił również wyruszyć z nimi, ale nie zauważył ich podążających w stronę miejsca zbrodni, którego jeszcze nie było widać. Pobiegł za nimi, ale nie za szybko na wypadek, gdyby demon znów chciał zaatakować i wydać na świat kolejnego brązowego potomka. Gdy ich dogonił już byli rozdzieleni, więc Wędrowycz stwierdził, że pójdzie do domu, by nie gonić ekipy z Saszą na czele.
  16. Serox Vonxatian

    [Gra] Starcie Tytanów

    Wolfast urodził się i żył w lesie. Oczywistym jest to, że ma problemy z czytaniem i pisaniem. Ale starał się ze wszystkich sił wypaść jak najlepiej. Nie mógł pokazać, że jest idiotą za jakiego go biorą, mówiąc o nauce chowania broni. Cholerne formalności. Nigdy ich nie lubił. Tylko wydłużały czas, a przecież większość da się zignorować. Błahe problemy "Zasady korzystania ze schodów" Co za cep to wymyślał? Po pewnym czasie wreszcie skończył i stwierdził, że nie było źle. Dość starannie. Nie "Elitarnie" ale starannie.
  17. Serox Vonxatian

    [Gra] W pościgu za draniem.

    (Dostałem zezwolenie na użycie koloru od Garina.) Ekipa wyszła z pokoju narad i ruszyła schodami w dół. Minęli przy okazji gabinet sekretarki ich przełożonego, która zajmowała się informacją, kontaktami oraz rozliczeniami. Budynek był prosty i praktyczny, bez zbędnych ozdób. Na dole znajdował się korytarz. Od strony schodów, na lewo znajdowało się więzienie Gildii i bar, zaś na prawo było wejście oraz na końcu sklep, gdzie siedział kwatermistrz, a za nim również magazyn. Gdy szliście do kwatermistrza przez drzwi wpadła zdyszana, szara klacz. Tą klaczą była Radiant Torch, która spóźniła się na naradę. Łapiąc oddech zauważyła sześć kucyków, które jeśli chcą dojść do kwatermistrza,muszą obok niej przejść.
  18. "Całe moje życie polega na przewrotach i umieraniu"
  19. Jaki piękny księżyc tej nocy. I trochę za duży.
  20. Gdyby Cień miał normalne usta, na pewno by się uśmiechnął. Jego przeciwniczka nie miała zielonego pojęcia o nim oraz jego magii. Dla niej może to być zguba. Od początku starcia nie miał na celu uderzenie jej pociskiem, który przygotował przed starciem. On nie miał dosięgnąć celu, on miał się zbliżyć, by można było ją uderzyć. Trzymanie potężnych zaklęć przy sobie jest niebezpieczne, a rzucanie nimi na długie odległości jest często marnotrawstwem. Dlatego przygotował coś jakby rękawicę na lewej ręce. Teraz musiał się tylko jakoś do niej zbliżyć. Zauważył, że przygotowuje się do rzucenia zaklęcia światła. Jak idealnie, przynajmniej dla niego, jego bracia mogliby mieć problemy, ale on był mieszanką mroku i światła. Ożywioną magią, a jego "czary" to część niego samego. Dlatego były po części takie jak on i mógł nimi sterować nawet po wypuszczeniu. Gdy jej ręka zaczęła coraz jaśniej lśnić on się przygotował. Z jego prawego rękawa wysunął się jego "towarzysz". Długi łańcuch uniósł się nad ziemię pomiędzy nim, a nią. Gdy rzuciła zaklęcie łańcuch rzucił cień w stronę istoty, która użyła tego, by schować się do swojej sfery. Tak, każdy cień ma swoją sferę, w której znajduje się jego energia, moc i dusza. Wszystko to co jest widoczne na ziemi to tylko część wychodząca z tej sfery niczym macka. W tym momencie Serox wszedł do niej, by przenieść się do innego cienia, z którego mógł wyjść. Kula lecąc sprawiła, że oponent również rzucił mocny cień. Cienisty mag wyskoczył z niej, przyciągając do siebie kule. Dwie idące po łuku uderzyły w niego sprawiając, że ich energia powróciła i faktycznie nieco zwiększona. Swój czar pokryty runami chwycił w lewą rękę i skierował we wroga, również nie chciał jej trafić kontaktowo, bo nie musiał, odpowiednio szybko zdetonował magię i Cienia oraz Kruka pochłonął wybuch cienistej energii, który przemienił się w miniaturową burzę cienia. Tego nie była w stanie uniknąć. Zwłaszcza, że jej własna kula powinna zasłonić jej widok, gdy ten znikał. Efektem jej czaru było to, że unoszący się żywy łańcuch oberwał światłem, które dużo mu nie zrobiło, o dziwo również runy na ziemi, które narysował Serox pozostały uśpione. Zaklęcie było potężne, ale to w końcu była jego energia i nie mogła mu nic zrobić, a niżeli powrócić, więc ta część wybuchu, która go objęła, zwyczajnie odnowiła mu część mocy zużytej do stworzenia jej. Nie chciał jednak pozostawać przy niej, ani tym bardziej tych pnączach, dlatego cofnął się ponownie skacząc przez cienie do punktu, w którym stał wcześniej. Podobała mu się walka z kimś, kto ożywia magię, a nie włada nią jak marionetkami, ale on sam był ożywioną energią, z własną świadomością i potężną wolą. Tylko dzięki temu jeszcze jest taki, a nie oszalały jak jego brat.
  21. Imię - Hawk Eye Wiek - 30 Rasa - Pegaz Płeć - Ogier Znaczek i jego znaczenie - CM przedstawia chmurkę z oczami, oznacza to jej talent to obserwacji będąc ukrytym w chmurach o ile jest odpowiednio blisko krawędzi chmury. Charakter - Precyzyjny, dokładny, lubiący się pośmiać, choć podejrzliwy. Dość płochliwy jeśli chodzi o kontakty z innymi kucykami, ale jest wiernym przyjacielem. Potrafi nagle stać się paranoiczny jeśli się go zamknie lub jest zbyt długo w ciasnych pomieszczeniach albo nie widzi światła dnia. Dość delikatny i czuły w stosunku do źrebiąt i klaczy, ale nie zawacha się przed uderzeniem jeśli będzie miał ku temu powody. Szybko tworzy pewne poglądy co do różnych rzeczy, lecz nie trzyma się mocno czegoś, czego dokładnie i porządnie nie przemyślał. Ma duszę romantyka. Gdy strzela jest zdeterminowany i skupiony, łatwo nie odpuszcza, co czasem może być jego wadą. Wygląd - Jasnoniebieska sierść, która łatwo zlewa się z kolorem nieba, biała grzywa. Dość wysoki i szczupły. Oczy ma koloru żółtego, podchodzące trochę pod kolor złoty. Rzadko mruga. Potrafi nagle stać się paranoiczny jeśli się go zamknie lub jest zbyt długo w ciasnych pomieszczeniach albo nie widzi światła dnia. Dość delikatny Historia - Hawk Eye jako źrebak uwielbiał zabawy w chowanego, berka oraz zajęcia z obrony osobistej. Choć urodził się w krypcie, przez cały czas czuł się źle i często był smutny bez powodu. Kiedy otworzono kryptę i udało mu się dostać do pierwszej ekspedycji na powierzchnię. Misja miała trwać do nocy, lecz on wrócił dopiero po czterech dniach, za co dostał reprymendę od zarządcy, lecz uniknął większej kary, gdyż wrócił i przyniósł narysowaną odręcznie, ale dość dokładnie mapę okolicy w promieniu pół dnia drogi pieszej od wejścia. Wszyscy byli pod wrażeniem, więc został głównym zwiadowcą i wywiadowcą. Swój CM dostał, gdy grupa bandytów chciała napaść na jego dom. Mieli pecha, bo Hawk miał wtedy wartę i siedział na swojej ulubionej chmurce, gdy dostrzegł większy ruch zaczął go obserwować. Na początku uznał, że to zwierzęta, ale poważniejsze oględzin zdradziły, że są to kucyki. Schował się do swojej chmurki i z jej wnętrza wysuwają poza nią tylko lufę rozpoczął ostrzał, kiedy dotarli do połowy zasięgu jego karabinu. Udało mu się powystrzelać większość nim się zorientowali, gdzie on jest, ale bandyci uciekli mu. Gdy wyszedł ze swojej kryjówki, by zameldować o spotkaniu, zauważył, że ma znaczek. Dalsza część jego życia, była pasmem wielu misji wywiadowczych, rozeznań, a nawet czasem eskort. Hawk Eye jest teraz cenionym snajperem i przykładnym żołnierzem, a jego rodzina jest z niego dumna. Umiejętności - Spostrzegawczość - Hawk Eye widzi, słyszy i czuje dużo więcej od większości kucyków. Jest w stanie zwrócić w mgnieniu oka uwagę na szczegóły nawet oddalonych kucyków co pozwala mu określić widoczny stan zdrowia oraz wyposażenie. Co do zdrowia nigdy nie jest pewny ale ma możliwość wykrycia chociażby śladów ran, kontuzji czy anomalii wywołanych promieniowaniem. Kiedy chodzi o ekwipunek bez problemów podaje rodzaj ekwipunku, nie koniecznie model (zależy od wiedzy zdobytej w grze i odległości, lornetka może zwiększyć zasięg umiejętności podwójnie). Od noża schowanego pod pancerzem przez wystające bandaże po dokładne informacje dotyczące widocznych zapasów amunicji, medykamentów i akcesoriów. Ogier stanowi kluczowy element rozpoznania, nie raz będzie w stanie zapobiec konfliktom z dużo lepiej wyposażonym przeciwnikiem. - umiejętność konsultowana z MG, wszelkie pytania, sprzeciwy lub sugestię proszę kierować do obu stron. Jest to zmieniona umiejętność z Fallouta 2 z angielskiego "Awereness", czyli spostrzegawczość. Co lubi - Wolne przestrzenie, dokładnych rzeczy, długie spacery wieczorną porą oraz oglądanie zachodu słońca. A czego nie lubi - Ciasnych pomieszczeń, klatek, lenistwa, zdrajców, manipulacji Preferowana rola w drużynie i cechy z nią związane - Zwiadowca-snajper. Rozpoznanie, ocena zagrożenia oraz ewentualny odstrzał z bezpiecznej odległości. Specjalizacje - Mała broń, Skradanie się, Pułapki Preferowany styl walki - Strzelanie zanim przeciwnik wejdzie w swój własny skuteczny zasięg broń, a w walce wręcz jako pegaz to walka powietrzna. Weapon of Choice - Oczywiście karabiny snajperskie Jeśli są jakieś błędy lub zawikłane zdania, to proszę mówić, poprawię. Po prostu jest późno, a ja jestem zmęczony.
×
×
  • Utwórz nowe...