Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4033
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    139

Wszystko napisane przez Cahan

  1. Tak, automatycznie bierzemy odpowiedzialność za swoje zwierzę i to pod każdym względem. Co sądzę o oddawaniu zwierząt? Że nie ma w tym nic złego. Oczywiście, mówię tu o znalezieniu mu dobrego domu, a nie wyrzuceniu do lasu. Większość zwierząt raczej słabo przywiązuje się do ludzi, szczególnie, kiedy zapewnimy im towarzystwo przedstawicieli własnego gatunku. Jak dla mnie trzymanie zwierząt stadnych w pojedynkę jest chore. Oczywiście, taki zwierzak bardziej się przywiąże do człowieka, ale przecież nie o to chodzi. Ogółem nie uważam, że powinniśmy się z pupilem męczyć do końca jego dni. Jeśli mamy go dość czy nie potrafimy sobie z nim poradzić, to lepiej oddajmy go komuś, kto będzie miał chęci i umiejętności. To najlepsze rozwiązanie i dla zwierzęcia, i dla właściciela. W przypadku niektórych gatunków zawsze też można je przerobić na obiad. Króliki... Mięso na obiad, futro na czapkę. Przez tydzień mieszkałam z królikiem, wspólokatorka opiekowała się zwierzakiem kuzynki. Ogółem śmiesznie było, bo przeżył tylko dlatego, że nie znalazłam dość ostrego noża. No, ale to akurat mało istotne. Królik bardzo szybko sterroryzował wspólokatorki, gryzł, warczał (wcześniej nie wiedziałam że króliki potrafią wydawać takie dźwięki) i tylko ja sobie z Pasztetem radziłam, głównie przez to, że nie będzie mną rządził jakiś obiad, w sytuacji w której regularnie mam kontakt z agresywnymi końmi. W każdym razie, nie zdziwiłabym się, gdyby problem z królikami był taki, bo ludzie myślą że to takie puchate przytulanki... Ludzie się dziwią, że zdarzało mi się leczyć swoje ryby. Rzadko chorują, ale czasami niestety też coś się zdarza. Nie antropomorfizuję zwierząt. Lubię cholery, ale wiem, że nie kochają, ani nawet się jakoś wybitnie nie przywiązują. Zresztą, małe dziecko też szybko zapomina swoich rodziców, jeśli się je odbierze. W oddawaniu dzieci do adopcji, domu dziecka czy zwykłym pozbyciu się problemu u babci też nic złego nie widzę. Jednak czym innym jest pozostawienie jakiejkolwiek istoty na bezsensowną, pewną śmierć, bądź włączaniem do ekosystemu gatunków inwazyjnych. Bo? Czemu jest najgorszy?
  2. Nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu...

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Sun

      Sun

      Daj spokój, więzienie jest fajne. Codziennie ciepły posiłek, własne łóżko, sanitariaty w każdym pokoju, sala TV, biblioteka, siłownia z pełnym dostępem. Podobno nawet dieta jest odpowiednio zbilansowana. Mnóstwo fajnych ludzi dookoła. Nawet jeśli to nie jest Norwegia i nie będziesz miała laptopa z dostępem do internetu, to i tak nie jest jeszcze tak źle. 

      Spoiler

       

      Od razu mówię, ze nie jestem fanem Cejrowskiego, ale nie zmienia to faktu, że całkiem fajnie i ciekawie gada

       

    3. WhiteHood

      WhiteHood

      Cytuj

      Póki co zastanawiam się jak bardzo nie chcę skończyć w więzieniu za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

      Przecie to nie morderstwo, a uzasadniona likwidacja persony zagrażającej zdrowej rzeczywistości.

      Kiedyś życie było prostsze. Jeb na stos i po kłopocie.

    4. Yagso

      Yagso

      Za zabicie takiej osoby powinna zostać wręczona nagroda :v 

  3. Ja używam. Nie ma oficjalnego polskiego odpowiednika tego słowa, a "alikorn" imho lepiej pasuje do polskojęzycznych opowiadań niż "alicorn".
  4. Rozdział przeczytałam wczoraj, jednak dopiero teraz mam siły by go skomentować. Co tutaj mamy? Typhoon jest gnojem, Goldenrod ma problemy, Sunny jeszcze większe, a Lightning Dust udowadnia że nie umie dowodzić. Czyli generalnie dzieje się całkiem sporo. Szczególnie zaintrygowała mnie działalność Typhoona, który jest postacią, której życzę długiej i bolesnej śmierci (co nie zmienia faktu, że został super wykreowany. Z opisami dalej nie jest do końca dobrze, głównie przez różnego rodzaju błędy. Gdyby nie sesja, to bym Ci trochę pospamowała komentarzami w google docsie. Nocne wiwerny nie istnieją, prawda? I ciekawe co stało się w gospodzie... Z niecierpliwością czekam na więcej.
  5. @Star Light, z ciekawości, kto mnie polecił? Zecora bo mieszka w lesie na ostatnim zazadziu, gdzie psy plotami nie szczekają, tylko dlatego, że ich tam nie ma. Przekaz? Cóż... Ja po prostu bardzo lubię koty .
  6. Cahan

    Porady na temat rysunków

    Ćwiczyłam sama przez lata i mniej mi to dało niż parę zerknięć do poradnika, które oświeciło mnie jak np. cieniować kredkami by miało to ręce i nogi. Bo nie chodzi o to by całe życie sztywno trzymać się tutoriali, ale jednak po coś je wymyślono. Choćby po to by coś podpatrzyć, a potem do woli modyfikować. I znam ludzi, którzy nauczyli się świetnie rysować w rok, dwa właśnie lecąc na poradnikach (nie, sama się do nich nie zaliczam). Prace wszystkich wymienionych przez Ciebie panów uważam za wybitnie szkaradne . A dzieła Picassa widziałam nawet na żywo w jego muzeum w Antibes i jedyne co mi ten geniusz przypominał, to bohomazy jakie tworzyłam w wieku 3 lat. I co z tego wynika? Nic.
  7. Cahan

    Porady na temat rysunków

    No, ja na żywo w ogóle nie widzę gry świateł. Zauważ też, że nie wszyscy chcą iść w realizm. Jak chcę rysować smoki ujeżdżane przez cycate elfki, to nie będę obserwować rzeczywistości, bo nigdzie nie widzę ani cycatych elfek w zbrojach ani smoków. Tak samo ma się sprawa z poniaczami. Ba! Nigdy nie chciałam iść w realistyczny styl czy cieniowanie. I co teraz?
  8. Cahan

    Porady na temat rysunków

    Niby w jaki sposób? Nie chodzi o to by się ich sztywno trzymać, ale o to by czerpać z wiedzy ludzi bardziej doświadczonych i zdolniejszych od nas.
  9. Cahan

    Porady na temat rysunków

    Są. Są poradniki, które uczą jak ćwiczyć efektywnie. Poradnik nie narysuje za nas arcydzieła, ale może nam pomóc to osiągnąć w dużo krótszym czasie. Choćby instrukcje zasad używania poszczególnych przyborów albo ćwiczenia na ogarnięcie "dzikiej ręki" czy koślawej anatomii.
  10. Nie chodzi o wcięcie, ani ogółem o efekty wizualne. Możesz oddzielić tekst, np. używając *** czy innych wyśrodkowanych znaczków pomiędzy fragmentami tekstu, jednak da się to zrobić po prostu korzystając z odpowiedniego słownictwa.
  11. Pogrubieniem? Absolutnie nie. Kursywą? Niby można, wtedy każdy sen w opowiadaniu powinien być kursywą. Ja jednak proponuję zostawić tekst normalnie. Są inne sposoby na zaznaczenie, że to sen.
  12. Dziękuję pięknie za komentarz, jest ekstra . Teraz pozwolę sobie wytłumaczyć się z paru rzeczy. Akurat ten wątek pisze mi się nadzwyczaj dobrze. Przyznaję, że Darkness Sword jest moją ulubioną postacią i zazwyczaj świetnie się bawię, opisując jego przygody. Weź pod uwagę, że jej interpretacja była tylko częściowo prawidłowa. Co do inteligencji samej Night... Ogółem ona głupia nie jest. Jest za to niedoświadczona i zbyt pewna siebie, a do tego dochodzi kwestia wieku, który też się zmienia wraz z upływem czasu. Mała Night miała nieco inne spojrzenie na świat niż piętnastoletnia Night i powiem, że jej się to wciąż będzie zmieniać, głównie przez to, że dorasta i powoli zaczyna pojmować reguły rządzące światem. Czy jest geniuszem? Zależy w czym. Na pewno jest niesamowicie uzdolniona w magii iluzji oraz potrafi robić użytek ze swoich umiejętności. Ma też świetną pamięć i całkiem dobrze potrafi łączyć fakty. Co nie zmienia faktu, że jest przy tym smarkulą w okresie młodzieńczego buntu. Jest młody, niedoświadczony i poleciał na ładny tyłek oraz zainteresował go charakter pomarańczowej pegaz. Nnoitra całe życie spędził w patriarchalnym społeczeństwie i zetknięcie się z taką Orange Tail musiało być dla niego dziwnym doświadczeniem. No i z wyglądu to jest to klacz typu 9/10. Cóż, ona raczej nie miała gdzie nabyć bogatego słownictwa. Jej zachowanie miało też być mocno denerwujące, co zresztą zauważyli jej towarzysze. A co do robienia się nużąco - mogę obiecać, że charakter tej postaci również będzie ulegał zmianom wraz z upływem czasu. Cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, poza tym że jak wymyślałam te imiona to byłam młoda i głupia. Ale co do nielubienia dziecka - moi rodzice nazwali mnie na cześć firmy, także tego... Fanfik jest (choć ostatnio akurat nie, ale będzie) poprawiany. Niektóre fragmenty mogą więc ulec wydłużeniu. Choćby pierwotna wersja przygód w Alikorngard była na początku trzy razy krótsza. Zmiany jednak nie mają charakteru ingerującego w fabułę. Co do zaniedbywania bohaterów - niektórzy wciąż czekają na swoją kolej, a część dostanie własne spin offy. Ogółem przyznaję, że zwłaszcza na początku pisanie tak wielowątkowej powieści mnie nieco przerosło. Chciałam by było jednocześnie epicko, klimatycznie, mrocznie, zabawnie i sensownie, ale wyszło jak wyszło. Cóż, czas i nabywane przez niego doświadczenie robią swoje. Szczególnie konstruktywne komentarze od niektórych osób, prereaderzy i korekta bardzo mi pomogli. No i pisanie oneshotów, co bardzo polecam jako ćwiczenie dla każdego pisarza. Co do "iż" i innych dziwnych słów oraz zwrotów. Ja tak mówię na co dzień. Wiem że mnie to nie usprawiedliwia. A co do "troll wstawek" - wiem, wiem. I staram się z tym walczyć, co zważywszy na to, że robiłabym sobie pewnie jaja na własnym pogrzebie, jest czasami dość ciężkie. Jednak próbuję dostarczać teksty jak najlepszej jakości. Co do tasiemców - mało jest dla mnie rzeczy niesmacznych. Społeczeństwo w Cieniu Nocy ma silny podział na klasy. I tak alikorny to władcy oraz najpotężniejsi z Lordów, jednorożce to zazwyczaj pomniejsza szlachta, rycerze, kapłani i naukowcy, pegazy to mieszczanie i wojownicy, zaś ziemskim kucom przypadła rola chłopstwa. Głównie przez to, że są najmniej użyteczne w boju ani nie posiadają zdolności do telekinezy. Do tego dochodzi kontekst historyczny, gdzie po połączeniu wszystkich czterech ras w jedno społeczeństwo, to właśnie najsłabsze ziemniaki znalazły się na najniższym szczeblu drabiny społecznej. A czemu brudni i zapluci wieśniacy? Bo tak też postrzegają ich bohaterowie, którzy dostali własne POV, a żaden z nich ziemniakiem nie jest. Moja ponysona jest zebrą, a jedyny powód dla którego w Cieniu po pasiakach nie jeżdżę jest taki, że żyją na innym kontynencie. Napisałam że świerk jest okrytonasienny, a nie nagonasienny? Jeśli tak, to nie wiem jak to się stało, ale zasłużyłam na srogie baty i 10 lat pracy przymusowej w kamieniołomie. Na każdego przyjdzie czas... Ogółem - mam zaplanowaną główną oś fabularną, a także kiedy i jak kogo uśmiercę. Oczywiście zależy to od tego jak długo i do czego dana postać jest mi potrzebna, a także jaką ma spełnić jeszcze rolę w fabule. I spokojnie - należenie do grona głównych bohaterów nie zwalnia od umierania.
  13. Wut? Co ma piernik do wiatraka? Jakoś u mnie na studiach medycznych nikt nie podał nam tego genialnego sposobu na pozbycie się cholesterolu. Ba! Nie ma czegoś takiego jak zły i dobry cholesterol. HDL i LDL to są frakcje lipoprotein transportujące cholesterol. Jakąś wiedzę jednak wypadałoby mieć. Ja oceniam ludzi po całokształcie, na który składają się też wiedza i inteligencja. Ogółem to głównie patrzę na charakter tej drugiej osoby. A co do zwykłych "ludzkich" ludzi, to często są oni takimi ignorantami, że ich działania przynoszą odwrotne efekty. Ale cóż, ja jestem pragmatyczką. W pewnych aspektach masz rację. A do pracy w SW można się i dostać bez super kondycji fizycznej, szczególnie jeśli podejmie się pracę na stanowisku oficerskim. A co uważam o kondycji dzisiejszej młodzieży? Zazwyczaj jest fatalna, fakt. Ale debilami też przy tym są. Większość dzisiejszych gimbusów powinna zainwestować więcej w atak, obronę i siłę czarów. Opieram się na moich doświadczeniach z larpów oraz pracy z dzieciarnią w wieku różnym. Ale cóż... Połowie tego forum mam ochotę czasami powiedzieć: wyłącz ten komputer, skończ swoje emożale/głupie gadanie i idź się naucz czegoś co ci się w życiu przyda. Ogółem bym sportu nie zaniedbywała. Dlaczego? Cóż... Umiarkowany wysiłek fizyczny jest korzystny dla zdrowia i dobrze robi również dla psychiki. No i dobrze jest wzmacniać układ ruchu, coby za parę lat nie używać parę razy dziennie ketonalu i maści końskiej. Jednak zbyt intensywny wysiłek fizyczny jest dla zdrowia szkodliwy, stąd śmieszy mnie ta głupia moda na bieganie po betonie. Co do wyższości rozumu nad siłą fizyczną, to jest to jednak fakt. Głupi wojownik walczy, mądry wojownik sprawia, że ktoś robi to za niego, a on jeszcze ma z tego korzyści. PS @Major Degtyarev, zainwestuj punkty w język polski.
  14. Nie. Jak skończę pisać to daję tekst prereaderom i korektorom, i nasłuchuję jak bardzo klną przy lekturze. Następnie tekst leci na forum, a ja z niecierpliwością czekam na komcie. Komcie są fajne. Potem mogę w końcu odpocząć od tej ciężkiej pracy zwanej pisaniem i zanim ta menda wena nie wróci, to idę grać, rysować lub oglądać filmy.
  15. W zasadzie to są. Sombra występuje również w: Po prostu mi zaufaj oraz w sequelu tegoż fanfika, czyli w Uwięzionym. Powiedziałabym jednak, że pomiędzy tymi, a wymienionymi wcześniej znajduje się przepaść jakościowa, co nie zmienia faktu, że przy tych również da się naprawdę dobrze bawić (kwestia gustu).
  16. Zdecydowanie Ścieżki Donikąd oraz Aleo he polis.
  17. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  18. Odkryłam kolejną zaletę roślin - nie potrafią śpiewać.

    1. WhiteHood

      WhiteHood

      Obalam.

       

       

       

    2. Anrizo

      Anrizo

      Ale przecież ona gra, a nie śpiewa. :v

       

      Swoją drogą i tak robi to ładnie.

  19. @Johnny, samą ideę robienia konkursów jak najbardziej popieram, tylko te nagrody wyglądają dość kontrowersyjnie. Myślę że już żelki Poulsena czy kompletny brak nagród poza satysfakcją z wygranej to byłby lepszy pomysł. Po prostu, przynajmniej dla mnie, wygląda to jak wygląda.
  20. Cóż, te nagrody tak mnie zniesmaczyły, że aż pozwolę sobie ten temat skomentować. Uważam to za chamską autopromocję fanfika Ścieżki Donikąd (i moje zdanie o rzeczonym opowiadaniu nie ma tu nic do rzeczy) oraz sposób na zdobycie sobie czytelników (w końcu ludzie będą chcieli zobaczyć co to za opowiadanie, do którego miałby trafić ich OCek, czy którego fragment łaskawie pozwoliłbyś mu napisać pod swoim czujnym okiem). Nie aprobuję .
  21. Da się cytować selektywnie. Zaznaczasz fragment tekstu myszką i klikasz "Quote this", które się wtedy wyświetla.
  22. To opowiadanie niezmiernie mnie rozbawiło, głównie za sprawą tego, że jest to crossover z Girls und Panzer. No i zakończenie... Może rzeczywiście nieco hermetyczny żart, ale dla mnie to jest świetne.
  23. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  24. Zacznijmy od tego, że nie ma czegoś takiego jak talent. Jest warsztat. To że coś zostało uznane za genialne na forum kolorowych osiołków też mało znaczy, bo to specyficzny rynek. Chociażby - tu sprzedają się głównie króciutkie komedie. Ile widziałeś takich w księgarniach? Niewiele. Potencjał... Główny program z wydawaniem książki polega na #ITakNiktTegoNiePrzeczyta i to dosłownie. Wydawnictwa zazwyczaj nie czytają tekstów jakie dostają. Trzeba się postarać by to zrobili. Tu z przykład podam (o ironio!) Ziemiańskiego. Autor jest z niego fatalny, ale na marketingu to się jednak zna. Pan Ziemiański wszedł do wydawnictwa i rzucił im swoje wypociny na stół. Dosłownie. Z hukiem. Na chama. Liczy się by zostać zapamiętanym. Dlatego jeśli chcemy być pisarzami, którzy trafią do druku i się sprzedadzą, to opłaca się być aroganckimi ekscentrykami. To raczej będzie droga przez mękę, gdzie najczęściej wypowiadanymi przez nas słowami będą przekleństwa. Użeranie się z wydawnictwami, z kiepską redakcją i korektą (na tym się dzisiaj bardzo oszczędza), a potem z kijowymi tłumaczami. Tylko na tym forum znalazłabym spokojnie z 3-4 osoby, które pod względem umiejętności tłumaczeń spokojnie przebijają masę profesjonalistów na rynku polskim (tłumaczenia Władcy Pierścieni czy Kubusia Puchatka - tylko dla ludzi o mocnych nerwach). A na końcu będziemy wściekli, bo nas wycyckają z umową i nawet jeśli stworzymy drugiego Pottera, to dostaniemy za to jakieś grosze . Sapkowski pisze by było na wódkę, także tego... Oczywiście, że można to zrobić tylko dla siebie i połechtania własnego ego i w zasadzie uważam to za jedyny sensowny powód by wydawać książkę. Dopiero jeśli to przeżyjemy i okażemy się popularni, to możemy się bawić w zarabianie na książkach. Chyba że piszemy w języku angielskim, wówczas zasady gry pewnie się zmieniają. Cóż, znam osobiście parę osób, które książki wydały. Znam też sporo takich co zamierzają to dopiero zrobić i sama się do nich zaliczam. Jednak nie sądzę, że przyniesie mi to jakiś zysk. Ja po prostu lubię łechtać sobie ego.
  25. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
×
×
  • Utwórz nowe...