Skocz do zawartości

Favri

Opiekun Działu
  • Zawartość

    200
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez Favri

  1. @Ylthin Maruda Dziękuję za sprostowanie, masz oczywiście rację, kwestia bardzo przejrzyście i wyczerpująco opisana. Chciałem dodać jakieś "ale", ale w sumie odpowiedziałaś już i na nie: bo podejście urzędnicze, bo nadawanie ksywek, które w pewnych środowiskach, w jakich posiadacz się obraca, stają się popularniejsze niż właściwe imię (służące bazowemu funkcjonowaniu w odnoszeniu się do kogoś, w sposób porządany neutralne względem cech lepszych i gorszych, unikalne w połączeniu z nazwiskiem). Nie zmienia to faktu, że - bez powoływania się na statystykę, z obserwacji własnej - na klasę szkolną w Polsce przypada taki zestaw imion, z których dane często się powtarza, a wśród większego kręgu, na przykład znajomych, mamy już po kilku osobników noszących tą samą nazwę. Niektóre z nich po prostu stały się na tyle popularne, że rodzic nie zastanawia się długo, tylko wali kolejnego Macieja, bo 'ładnie i bezpiecznie' (bez urazy dla Maciejów, sam się tak nazywam). Oczywiście zasób nawet polskich imion, tych użytych kiedyś i zatwierdzonych, jest bardzo szeroki, i rzadsze z nich niekiedy też się spotyka, a co dopiero sięgnąć po zagraniczne. Dlatego jeśli już weszliśmy w sprawę na poważnie i z butami, nad sensownością i wykonalnością wprowadzenia innego systemu nazewnictwa w praktyce możnaby polemizować, ale byłoby to ciekawe. Chociaż ksywki i naprawdę różne, różne sposoby, pomysły nadawania imion, ich genezy znane z książek i historii przeorały już spore połacie możliwości i załatwiają z reguły wszystko.
  2. Miałem przez chwilę wrażenie, jakbyś pisał o własnym dziecku (którym, poniekąd, w przenośni jest). Nie wiem, może niektóre sformułowania, a może trzeźwe i wyrozumiałe spojrzenie na jej historię od kolebki. Podoba mi się ogólna koncepcja nadawania kucykom imion jaką rządzi się Equestria. Zamiast pokładów Piotrków, Maciejów, Krysi i Zuzi powinniśmy się wrócić wstecz, do czasów, kiedy imię naprawdę coś oznaczało i było bardziej zależne od charakteru, usposobienia, cech szczególnych. I przy tym nie obraźliwe, z którym borykałoby się przez całe życie przypominając tylko o własnych niedociągnięciach, ale nadane z miłości, od rodziców, po prostu z czasem dorastania, dojrzewania. Coś jest w tej postaci takiego, że mimo nie czytania fanfica w którym występowała, potrafię sobie bez trudu wyobrazić jej postać, jak funkcjonuje, zachowuje się, co robi na codzień. Ba, mam wrażenie że podobną osobę spotkałem w życiu, całkiem-zupełnie materialną. Ciekawe, że poszła w te gotyckie klimaty. Wzmianka na końcu zaskrzypiała mi trochę względem całości opisu, ale w końcu tworzą nas nakładające i plączące się, pojedyncze składniki. OC ładnie zbu- i rozbudowane, propsuję : )
  3. W sumie racja, może źle napisałem: Z tych bardziej znanych zabarwionych pyszczków
  4. <grzebie w starych OC> Czerwony pyszczek znaczy wiecznie zakatarzona. Albo pijana? Może stąd ta osłabiona wytrzymałość. Zupełnie jak ja, w sensie z tym katarem oczywiście! W zimę przeziębiony, w lato uczulony. Miałem na święta taką postać w PonyTown, tylko że będąc arystokratką już nią pozostała. Motyw zabarwionego pyszczka fajnie wygląda też u - jakże znanego - Mustanga z Dzikiej Doliny: Sporo godnych artów jej się dostało.
  5. Favri

    Salvete!

    Jakąś świeżą lisicę tu niedawno mieliśmy... Tylko tamta była bodajże w okularach. Jakbym mało miał lisów w rodzinie z nazwiskiem "Lisicka"! Ale Liszka hmm, hmm, już lepiej, tak babcia nazywała wesołe robaczki z typu pierścienic, z wąsikami, które latały po łazience. Żartuję oczywiście. Usiądź, rozgość się. Gwiazdy to nie mój temat, ale namierzyłem ostatnio dwie godne uwagi animacje, w które możesz sobie zerknąć zawsze kiedy chcesz sprowadzić swoje problemy do maluczkich pierdółek. Poza oczywiście tym, że dają bardzo fajny wgląd w skalę naszego Uniwersum. 1) http://htwins.net/scale2/index.html 2)
  6. Wydaje mi się, że zamieszczenie koncepcji "Niezniszczalnej Derpy" było działaniem zamierzonym przez autora. W końcu pechowcy (Kaczor Donald?), ile by się na nich katastrof nie zwaliło, niewyjaśnionym trafem przeżywają je wszystkie. Dlatego i tu Derpy wyłamuje się przeciwnościom praw natury. O ile dobrze pamiętam, temu szczególnemu związkowi o kryptonimie SPI-RITY i penetracji loch.. khem, jaskiń poświęcona jest historia poboczna/rozszerzenie. Musisz, poszukać, albo później zlinkuję. @Accurate Accu Memory Znaczy się, chcesz z tego audiobooka zrobić? A proszę Cię bardzo, tylko masz mi to zrobić lepiej niż ten angielski! No dobra, niekoniecznie. W wersji z lektorem czy podziałem na głosy? Sam pierwotnie miałem z tego swego rodzaju film nagrać, a powstało tłumaczenie... Taka gratka.
  7. @Uszatka Trzeba to zrobić zaraz po przebudzeniu, bo potem szczegóły wizji wytracają się w tempie wykładniczym, jak elementy układanki. Dzięki za uwagę i upraszam o przebaczenie za moje lenistwo, nie chce mi się tego przepisywać na klawiaturze Fajna inicjatywa, kiedyś namierzyłem stronkę w całości przygotowaną jako swego rodzaju sennik, ale opisy były zazwyczaj krótkie i zdawkowe.
  8. Czołem kuce i kuciska! (jej, nie brzmi to zbyt dobrze, ale po całej sesji tłumaczeniowej muszę sobie czymś brudnym odbić) Nastawcie się uczuciowo, bo oto wspólnie z @Hoffmanem mamy przyjemność zaprezentować Wam tłumaczenie jednego z bardziej tkliwych, a poruszających wątek przemijania fanfiction. Unikalną jego cechą jest styl - opowiadanie rozłożone jest w listach, a każdy z nich - trzeba to autorowi przyznać - w sposób płynny rozbudowuje fabułę i posuwa akcję naprzód. Co więcej, udało się z niego wykrzesać sporą dozę humoru, a także wiarygodnie ująć charaktery postaci, wytykając im ich słabostki i fiksacje, budując ich głębię. Historia rozwija główny wątek zarysowany w serialu, ale uwaga: z perspektywy początku 2012 roku, na który datuje się jej pierwszą publikację na Equestria Daily. Tak tak, wygrzebaliśmy go z zasnutej pajęczynami szuflady kredensu, możecie zatem sprawdzić, ile z zawartych w nim przewidywań się sprawdziło. Obaj mieliśmy mieszane odczucia po niedawnym odświeżeniu go sobie, ale więcej oprócz mojej małej zajawki dowiecie się z Hoffmanowej recenzji, która wielkimi krokami nadchodzi... TAM TAM TAM, tak jest, szykujcie się na ścianę tekstu . Przy tej okazji chciałbym jeszcze raz bardzo mu podziękować za doprowadzenie tłumaczenia do jego finalnej formy. Dostałem mnóstwo cennych uwag i materiału do poprawy. Nie przedłużając: Oryginał Tłumaczenie ____________________________________ UWAGA! Jeśli ktoś po przeczytaniu fiica dostałby natchnienia by samemu powymieniać z kimś kilka zdań w ten sposób, odsyłam do grupy Bronies piszący listy administrowanej przez Damiana "Mroza" Mrozińskiego.
  9. Favri

    Podświetlana Luna

    Podbijam, bronies potrafią być szaleni i zdolni wydać na to tyle, że by ci się opłaciło. Również byłbym wdzięczny za tutorial
  10. Favri

    Od czegoś trzeba zacząć.

    // Dobrze, dobrze, przyjmijmy więcej, zróbmy odsiew, odrzućmy najsłabsze ogniwa ~ dzisiejsza powszechna taktyka rekrutacyjna // Na szczęście u nas liczba to siła. Tylko wiesz, że to jak podpisać cyrograf z diabłem? Nie masz go prawa już stąd odejść. Ten lis w okularach naprawdę sprawia wrażenie cynicznego. Cóż, dobrze dobrany avatar We Wrocławiu na pewno znajdziesz doborowe towarzystwo. Acha, i najlepszego z okazji dnia klaczek!
  11. Zapraszam chętnych do korekty dobrego fica "Yours Truly" >>> PW

  12. All hail Mira! :3

     

    1. Szonszczyk

      Szonszczyk

      INFINITE POŁER!!! :v

  13. Favri

    Cześć!

    Hej! Trafiłaś w grono dobrych ludzi. Trochę bezpośrednich, ale zawsze dobrych! Masz już jakieś skończone utwory pisarskie?
  14. Fajne pomysły. I dobrze zachowany balans między powagą a humorem. Silmarillionu czy drugiej mitologii przez to drugie nie będzie, ale pisz dalej, zobaczymy co z tego dzieła kreacyjnego wyjdzie... Acha, i 42 słowa. Wprawdzie pewnie wymusza to trochę okrojenie samej treści, ale godne pochwały
  15. Poszukuję korektora do tłumaczenia starego już, ale zajmującego wciąż wysoką pozycję w rankingu i kanonicznego wręcz opowiadania "Yours Truly". Jest tego 16k słów, ale pisanych lekkim językiem i przystępnie podzielonego na części (listy, jako że to powieść ciekawej, epistolarnej formy). Więcej informacji PW lub skype: nejvypl
  16. Swego czasu prowadziłem dla własnych celów Dziennik snów, więc w sumie to idealna okazja by sobie go odświeżyć i powspominać. Mankament tego taki, że raz zrobiłem tylko skan, a dwa zawarłem imiona mi tylko znane. Są i senne marzenia z MLP, choć w rzeczywistości miałem ich więcej.
  17. Favri

    Zmarł nasz człowiek...

    Tylko musisz to mieć raczej jako wyryte doświadczenie niż slogan/myśl przewodnią, bo często życie weryfikuje nasze własne przekonania poprzez efekt "Zauważam jego brak". I tak dopiero gdy rozchodzimy się ze szkoły dostrzegamy jak bardzo związani byliśmy z naszymi przyjaciółmi i jaką swobodę tak naprawdę mieliśmy, albo odwrotnie, rzucając szkołę na rzecz pracy ktoś może odkryć, że taki styl życia bardziej mu odpowiada. Ciężko monitorować swoje wszystkie przyzwyczajenia i przywiązania, czasem samemu można się zaskoczyć swoją reakcją. W skrócie chodzi o to: trzeba to przeżyć. Tak samo z depresją, i chociaż każda jest nieco inna, większość charakteryzuje się tym co Siper wymienił.
  18. Favri

    Zmarł nasz człowiek...

    Depresja to nie przelewki. To musi być długotrwałe przygnębienie z powodu jednego czy więcej czynników. Postrzeganie mocno się wtedy zmienia, i tak naprawdę jeśli ktoś tego nie przeżył to może się tylko domyślać tego uczucia, nigdy nie być pewnym. Kilka razy ocierałem się o samobójstwo i wydawało się ono w niektórych momentach mało tego że porządane, ale i całkiem sensowne. Powstrzymała mnie w sumie głównie myśl o rodzinie, no i "zobaczymy co będzie jutro", tak mi się przynajmniej teraz wydaje. Szkoda żeśmy nie mieli okazji pogadać.
  19. Babcia przyrządza podobną w wykonaniu à la pizzę. "à la" bo to pół pizza pół zapiekanka - ciasto takie jak w pierwszej, ilość składników i spasowanie w foremce tak jak drugiej. Jak dostanę recepturę to wrzucę.
  20. Czego innego się wymaga od nauczycieli na poszczególnych stopniach edukacji, a więc i zestaw ich porządanych cech albo poziom ich nasilenia będzie się nieco różnił. Na przykład w szkole podstawowej powinien on być przede wszystkim komunikatywny, wyrozumiały i cierpliwy, a więc oprócz tej części przekazywania wiedzy dobrze by było gdyby był też pedagogiem. Musi znać potrzeby i zachowania dzieci, a także umieć dogadać się z rodzicami, którzy potrafią być nieraz mocno upierdliwi. Inaczej sprawa wygląda z nauczycielem akademickim. Tu często nawet - w moim uznaniu - dobrze jest, by był to trochę zwariowany, trochę uszczypliwy staruszek, który jednak ma solidne przygotowanie i pasję w swoim przedmiocie. Tacy ludzie potrafią być inspirujący i napędzać do szukania wiedzy, poznawania ich dziedziny. No i - zawsze w porządku kiedy lektor potrafi czasem pożartować, zluzować atmosferę, obudzić śpiących i przywrócić uwagę grających w karty. Do dziś pamiętam pewnego wykładowcę, który dzielił całą klasę na część męską - Jasiów, i żeńską - Małgosie, a gdy chciał napisać jakieś nawiązanie/wyprowadzenie wzoru mówił: "Teraz napiszemy sobie na boczku" - w tym momencie pisze drukowanymi kredą na ścianie, bo miejsca na wzory już brak: BOCZEK. Chociaż miał w palecie wiele lepszych anegdotek, których już nie pamiętam.
  21. Nie mierzyłbym potencjału magicznego w jednostkach, niezależnie czy byłyby to Waty, Niutony czy entropia czarnej dziury podzielona przez róg Celestii, lub raczej nie przykładałbym do tego takiej wagi, jak do umiejętności jej wykorzystania. Owszem, w starciu Chrysalis z Celestią wyraźnie widoczna była próba sił, a Twilight przed starciem z Tirekiem wchłonęła coś, co ewidentnie usprawniło jej zdolności, ale mimo to polegałbym na sprawnym operowaniu nią, i pomysłowości w użyciu. Ogień topi lód, a lód gasi ogień. Długodystansowiec przegra na krótkiej prostej ze sprinterem, chociaż obaj polegają na czymś, co ogólnie się określa "kondycja fizyczna". Oprócz wzrostu many musimy dobrze składać combosy. Doskonałym przykładem jest wykorzystanie tych niby "głupich" sztuczek Twi do poskromienia Ursy Minor. Zresztą, tykamy się tu czegoś tak głębokiego, a wręcz zachodzącego w psychologię, więc trudno jest przyrównać zdolności poszczególnych bohaterów. Twi ma pewnie więcej trików i zaklęć do dyspozycji, Starlight w lot je pojmuje i potrafi kombinować, Discord... Cóż, jest Discordem. Czy w ogóle przekształcanie otoczenia pstryknięciem palcami nie sprawia że niemal nie ma przed nim barier?
  22. Haha, "poprawić", to żeś ją ukrócił. Jakby jeszcze dostała depresji to mielibyśmy ciekawe obserwacje z zakresu psychologii, a - niech stracę - dajmy jej na dokładkę trąd to nawet z medycyny! I w dodatku historia Hioba/Joba się kłania. Aż mi się przypomniał pewien całkiem trafiony obrazek: Według mnie na postawione pytanie (czy jak kto woli - tezę) są zasadniczo dwie odpowiedzi, a to zależnie od perspektywy. Istnieje tak zwany kanon, czyli wszystko co się stało, oraz fanon - wszystko co się mogło stać. Wzajemnie się one przeplatają, i często niektórzy uznają transfer czegoś co się wydarzyło na przykład w fanficu do regularnej opowieści. Domyślnie w przypadku MLP za podstawkę uważa się serial, dodatki typu EQG są już traktowane z dystansem. Słyszałem też opinie osób, które zatrzymały się na tym trzecim albo nawet drugim sezonie, i dalszych kucykowych przygód nie trawią. Dlatego ujęcie pierwsze, a więc twórców, musi być kreowane z dużą dozą staranności, bo będzie szło pod ostrą krytykę, czytaj: pod ostrze. Dostali dosyć szeroką publiczność, i żeby jej nie tracić, co wiąże się także z kwestią finansową, są obarczeni przymusem podążania małymi kroczkami, wprowadzania drobnych zmian, stopniowo i sukcesywnie. To także dlatego, żeby szybko się nie znudziło. Poruszają się w bezpiecznych ramach, tak, aby nie uczynić jakiejś kaszany przez którą serial, postacie stracą wiarygodność. No i właśnie to słowo - "wiarygodność" prowadzi do drugiego, realnego ujęcia. Tutaj mamy wszystko, co mogło się stać. Cały Equestriański światek, który żył swoim życiem, a nie wszędzie Hasbro według tej spiskowej teorii miało swoje kamery, byśmy mogli podglądać kuce. Historia młodej Twilight, oraz jej późniejszych lat. Jak dla mnie scenarzyści spisali się jak dotąd nieźle, decydując się na kilka śmiałych posunięć i wprowadzenia zasadniczych zmian. Mimo to, nie wyszli z formy, jakiejś niemo przyjętej konwencji z Mane 6 i problemami przyjaźni, rozwiązywanych w schematyczny sposób w roli głównej. Przydałoby się tchnąć w ten serial coś nowego, jakąś zupełnie odmienną historię rozgrywającą się w innym miejscu i/lub czasie, a przede wszystkim - złamać zasadę podług której wysnuta intryga kończy się w jednym, maksymalnie dwóch odcinkach. To naprawdę bardzo ogranicza serial i nie daje mu rozwinąć jakiegoś dłuższego konfliktu, wątku. Ale, rozgadałem się a o samej Twilight prawie ani słowa. Jej dojrzewanie i przemiany, włącznie z awansem na Księżniczkę Przyjaźni rozłożone na przestrzeni tych sześciu sezonów uważam za naturalne i dobrze poprowadzone. Nie było tu jakiegoś niepoprawnego tempa, że nie zasłużyła na swój tytuł albo otrzymała go za wcześnie. Zaś co do jej przyszłości... Oczywiście że aż do śmierci da się opowiadać o niej ciekawie. Ba, nawet po śmierci, jeśli byśmy użyli wskrzeszenia, życia po życiu czy takich tam. Każdy okres istnienia jest unikalny, niesie ze sobą jakieś zmartwienia, kwestie do rozwiązania, przyjemności. Najchętniej jednak odszedłbym od niej, by później do niej powrócić, i zaskoczyć jak się zmieniła. Chciałbym ujrzeć ją z perspektywy innych, postronnych.
  23. Favri

    Nadajcie tytuł Thoraxowi!

    Podmieniec-Odmieniec
  24. zWOTowałem trochę kucyki, albo skucykowałem WoTa... Już jakiś czas temu, ale w sumie pah, macie

     

    1. Szonszczyk

      Szonszczyk

      Nom, niezły filmik :D

    2. Patutu

      Patutu

      Dobre, dobre, masz tam suba :rdblink:

    3. Favri

      Favri

      Danke. Mało tam teraz wrzucam, ale zawsze coś :3

  25. Jako kajtek często odwiedzałem gospodarstwo wiejskie pradziadunia, i przyznam szczerze że pozostał mi sentyment do życia w tych klimatach. Przejazdy wozem zaprzągniętym w parę koni, psikusy i jaja kosztem sąsiedztwa, wyprawy do młyna albo lasu, zbieranie ziemniorów, marchewek i inne takie drobnostki, które sprawiały że czuło się swojsko, można było wdychać te czyste powietrze (zaprawione tudzież w misterną woń krowich placków). Oczywiście to wspomnienie, a mimo to cały czas planuję przejąć tą schedę po dziadkach, co byłoby szczególnie trudne, jako że majętność jest podzielona między trzech potomków rodziny. I tak, zdaję sobię sprawę z czym to się wiąże. Życie na wsi teraz a jakieś dwadzieścia lat temu to już nie to samo, wiąże się ze stosowaniem technologii, specyficzną organizacją pracy, zarządzaniem, zatrudnianiem ludzi/pomocników. Inaczej się nie utrzyma, albo przynajmniej nie zarobi. Ale ciągnie mnie do natury, i zalane betonem miasta w którym lekkie odstępstwo od norm społecznych powoduje, że ludzie się na ciebie gapią. Obecnie przebywam w niedużym mieście (~17k mieszkańców) i zdaje się, że to najlepsze rozwiązanie. Na wspomnianą wieś mam 0,5h rowerem. Do większego miasta mam 1h autobusem. Dookoła przyjemne, górzyste (wzgórzyste raczej) tereny, można się wybrać na wycieczkę krajoznawczą, sesję zdjęciową czy co tam kto lubi. Jest jezioro i rzeczki, na którym amatorzy wędkowania, pływania, kajakowania albo żeglowania znajdą swoje miejsce. Są także podstawowe, większe sklepy (w tym Brico Marche, Empik, MediaExpert jeśli by się coś zepsuło, albo w poszukiwaniu podstawowej elektroniki). Pracę, jeśli tylko ktoś ma pomysł albo krztynę motywacji by wykonać kursy, się znajdzie. W większych miastach też trochę mieszkałem, konkretnie we Wrocławiu, Łodzi i Gdańsku. Polecam to pierwsze, rozpostarte na rozlewiskach Odry, z mostami przejazdowymi ma unikalny klimat. Doskonałe miejsce do studiowania, każdego dnia kiedy tam przebywałem, odkrywałem jakiś nowy, ciekawy zakątek, w którym warto się było zatrzymać. Jest sporo parków i "zielonych przestrzeni". Na dworcu głównym są fajne ziomki i menele, które zawsze uraczą cię nową historią abyś przekazał im darowiznę. Łódź, kiedy tam mieszkałem, wydała mi się po pierwsze - mniejsza, a po drugie smutniejsza. Ale za to jest sporo miejsc do parkourowania
×
×
  • Utwórz nowe...