Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Richard miał w sumie pokój dla siebie, wychodzi na to, że ktokolwiek by mógł tu być nie zjawił się. No i dobrze, więcej luzu. Obudziwszy się, szybko znalazł jakieś ubrania odpowiednie na dzień, uczesał włosy, ale szybko "poprawił je" poprzez rozczochranie. Poszedł jeszcze do toalety umyć zęby i ogólnie się odświeżyć a potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz i dalej patrząc w telefon. Tylko gdzie on teraz cholera szedł...
  2. Mephisto The Undying

    Dorwać Bruskovitcha! [ZAPISY]

    Nie ma na stanie jakiegoś Człowieka Małpy, (Cowieka Maupy), cobym mógł zostać wielkim zbrodniarzem wojennym?
  3. O nie, pytanie czemu siedzi na telefonie. Richard w zasadzie sam tego nie wiedział. Każdy mu mówił, że był zwyczajnie uzależniony, może to i racja. Westchnął. - A tak po prostu, nie mam laptopa to siedzę na telefonie. No i czasami trochę za długo na nim siedzę... - powiedział i podrapał się po głowie. - No, ale teraz ty. Co ty właściwie robisz, że tu jesteś? - zapytał Elizę podnosząc brew.
  4. Mephisto The Undying

    [Gra][Zapisy]Evil Pieces[DxD]

    Randuin kroczył wraz z grupą, kręcąc spokojnie laską którą niósł. Rozglądał się z cwanym uśmieszkiem, zastanawiając się co może się wydarzyć. W sumie miał ochotę coś porobić, ale mimo wszystko lepiej, żeby był spokój. Westchnął i zerknął na karawanę.
  5. Richard odczekał chwilę gdy wszyscy skączyli mówić. - No, długa opowieść to to nie jest. Wszystko stało się w przeciągu kilku godzin. No ale, pewna osoba której nie znam strzeliła do mnie z łuku, dziwaczną złotą strzałą. Dosłownie przebił mi lewy policzek, częśc podniebienia i tak aż do tyłu gardła gdzie wyszła. To było okropnie bolesne, a ten człowiek tylko do mnie podszedł i wyrwał tę strzałę. No i następnego dnia miałem mojego standa. Rock or Bust. To tyle - powiedział
  6. Mephisto The Undying

    [Gra][Zapisy]Evil Pieces[DxD]

    W przeciwieństwie do większości, Randuin spędził noc w na swojej posesji, zajmując się swoją chimerą. Co prawda nie przeszkodziło mu to za bardzo, na dłuższą metę i tak był wypoczęty. Nie był w stanie zwalczyć swojej natury, więc pod swój standardowy frak z kamizelką i koszulą założył białą koszulkę z napisem "I secure some dud. Go away or I'll punch u". Na szczęście założył to pod koszulę, więc nie było tego widać. - Mów za siebie, ja nie zrobię wszystkiego. Mam jakieś granice. W dziwnych miejscach. Ale mam - powiedział do Zelosa przeciągając się.
  7. Chłopak kiwnął głową potwierdzając słowa Francuza, potem wrócił wzrokiem do Bufeta. - No, na dłuższą metę tak. Nie jest to co prawda najsilniejszy fizycznie Stand, bo są o wiele silniejsze, ale mój nadrabia to zasięgiem około siedemdziesięciu metrów. Chociaż, sposób w jaki go zdobyłem był znacznie dziwniejszy niż sam duch. - odpowiedział a potem zerknął na dziewczynę.
  8. Cholera, tak dużo rzeczy? A przecież tylko sprawdził co tam nowego na kilku stronach... No ale miał teraz pojęcie gdzie jest. Schował na szybko telefon do kieszeni i odchrząknął. - Nie gadam z rybami, ale... Hmm jak to powiedzieć. Mam Standa. Takiego ducha który może przyjebać, kontrolować elektronikę i nawet pozwalać mi widzieć używając ducha. Znaczy, to nie duch. Bardziej taki... Chuj wie co w sumie. Widzą go tylko inni posiadacze takowych i tylko inne standy go ranią. No, to coś takiego - wyjaśnił.
  9. ((Co tu się odjaniepawla bo nie miałem czasu patrzeć?)) Richard tylko na chwilę wyjął telefon żeby szybko coś sprawdzić a już wszystko go ominęło. Zerknął na Bufeta pytająco. - EJ cholera co się stało? Bo wszystko mnie chyba ominęło. - Zapytał lekko niepewnie.
  10. Odbija tu ktoś może wulkaniczną Jerozolimę z rąk Japończyków/Wikingów w najgorszej i martwej grze, For Honor? 

    1. Lemi

      Lemi

      Nie, ale widziałem inne odbicie Jerozolimy

       

    2. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      No tu miałem na myśli akurat inną krucjatę. Ale ta też dobra. 

  11. Jankes? Richard nie słyszał tego określenia od już jakiegoś czasu. W sumie ciekawe to było. Zaraz potem skinął głową do chłopaka mówiący, że pasuje mu ksywa Francuz. - Richard - przedstawił się i kiwnął głową. - Tak, jestem z USA, z Oregonu dokładniej. Ale w baseball nie grywam, to bardziej popularne raczej w Bostonie. U mnie to raczej lasy były i takie duperele. A co do słonia, to chętnie - powiedział po czym wziął trochę słonecznika. Gdy już mieli wysiadać Richard stanął jakoś w pobliżu Galliarda i Józefa. Pary? Niezbyt to dorosłe, a przecież oni nie byli dzieciaczkami, więc dlaczego?
  12. (Nie wiem w sumie czy powinienem pisać po angielsku czy po polsku, więc może po prostu będę pisał po polsku :dd) Richard zerknął na chłopaka który właśnie prawdopodobnie zapytał go o język. Odchrząknął jeszcze i kiwnął głową na potwierdzenie po czym odłożył telefon. - Angielski. Tak. Ale nie rucham swojej matki, ani matki kogokolwiek innego. Chociaż, niektórym nie powiedziałbym nie - oznajmił przyjmując swego rodzaju szelmowski uśmieszek. - A wy dwaj to europejczycy jacyś? - zapytał.
  13. Wciąż niezbyt przejmując się resztą (która jakby nie było cały czas mówi w nieznanym mu języku), Richard dalej nie podniósł wzroku znad ekranu telefonu, siadając tylko w jednym z miejsc w przedziale który to jakieś miejsce miał. Manewrował zaskakująco dobrze, ciągnąć za sobą walizkę i gapiąc się w telefon za jednym zamachem. Chociaż gdy już przyszło mu usiąść rozejrzał się trochę po przedziale do którego trafił. Spoglądając na francuza i dresiarza których imion do teraz nie znał, wyjął nawet jedną słuchawkę z ucha, a niż coś załapie.
  14. (Wątpię, żeby językiem dla postaci w sesji był polski. Raczej angielski :dd ale mogę grać w twoją grę Tomaszu) Richard przez cały czas nie przestał gapić się w telefon. No, w pewnym sensie. Bywały kiedy rozglądał się, ruszając tylko oczami, dalej ignorując resztę osób z którymi tu był, które mówiły w innym języku i podążając za czerwonowłosym. Nie tym z którym był w aucie, tylko tym drugim. W tym czasie, jego Rock or Bust zdążył wskoczyć do jednej z lamp i kamer, a nawet do biura ochrony, pozwalając mu na obserwacje całego otoczenia, z wielu perspektyw. Nie miało to innego celu niż po prostu zabawa. W końcu skoro można, to czemu nie?
  15. Soft Note Punkt Przeznaczenia, do którego ogier tak zaciekle dążył, stosunkowo szybko znalazł się w jego zasięgu wzroku. Stary, zniszczony przez pogodę szyld, na którym jedyną widoczną literą było "G" wisiał nad drzwiami. Zadowolenie szybko ogarnęło barda, bo wiedział, że wreszcie, zje upragnione śniadanie i odsapnie chwilę po potyczce z wściekłym ogierem. Po przekroczeniu drewnianych drzwi i przyzwyczajeniu nozdrzy do zapachu alkoholu i czegokolwiek stojącego właśnie na ogniu (co swoją drogą pachniało dość dziwacznie), Note podszedł do baru i usadowił się na jednym ze stołków. Gryfka o piórach granatowych piórach i brązowej sierści, wyglądających jakby traciły kolor, z kilkoma zmarszczkami pod oczami i blizną na dziobię zerknęła na grajka. - Cudowny dziś poranek, prawda Gryzeldo? - zapytał ogier. - Raz to co zwykle i coś do zjedzenia - poprosił z czarującym uśmieszkiem. Ta zawołała tylko coś do kuchni i nalała do drewnianego kielicha kilku cieczy tworząc mieszankę i podała ją ogierowi. - Coś dzisiaj zrobił, co? - zapytała lekko ochrypłym głosem. - Ach, ciekawy poranek mi się przytrafił. Ale teraz powinno być już spokojnie. - oznajmił. Oboje dość szybko oddali się dyskusji.
  16. Richard, po uprzednim zostawieniu walizki z tyłu i pożegnaniu się ze swoją matką, usiadł na jednym z wolnych miejsc w samochodzie. Już wsiadając miał oczy wlepione w ekran telefonu, nie podnosząc ich nawet na chwilę siadając i zapinając pasy. Ignorując całą resztę osób w samochodzie. Niezbyt go teraz obchodzili. W zasadzie to rzucił im wcześniej tylko jedno spojrzenie. Nie przestając gapić się w telefon założył słuchawki i czekał tylko aż wreszcie ruszą.
  17. Imię: Richard Nazwisko: Meyer Wiek: 16 Rasa: Człowiek. Po prostu człowiek. Moce: Stand, albo Widmowa Fala, jak lubicie słabe tłumaczenia. Czyli po prostu niewidzialny duch (a raczej widoczny tylko dla innych użytkowników Standów), będący częścią samego Richarda, działający jak przedłużenie jego samego. Może ogólnie bić rzeczy i w ogóle fajny bajer. No i jak nie masz standa to go nie zobaczysz :-- dd No i jak stand zostanie zniszczony, to człowiek też umiera. I odwrotnie. Chyba, że jest inaczej bo to jakiś dziwny stand. Stand: 「Rock Or Bust 」 (albo po prostu R.O.B.). Humanoidalny (chociaż przypominający robota) Stand, o przyzwoitej sile, wytrzymałości i szybkości. Potrafiący oddalić się od użytkownika na jakieś osiemdziesiąt metrów, przejmować kontrolę nad obiektami elektrycznymi, wchodzić w nie i wyzwalać z nich elektryczność. Innymi słowy, trzymasz telefon, kopnie cię prąd. Oprócz tego, gdy jest jakimś elektrycznym obiekcie, jego użytkownik ma wiedzie o tym co stand widzi. Wygląd: Brązowo-oki blondyn, nieco wyższy od przeciętnego szesnastolatka. O niezbyt wyróżniającej się budowie ciała. Niezbyt długich, rozczochranych włosach i wyrazie twarzy cwaniaka. Charakter: Ponad wszystko chce być badassem. Z naciskiem na słowo chce. Wychodzi na to, że posiadanie niewidzialnego ducha bijącego innych po twarzach i przemieszczający się po telefonach tego nie zapewnia. Fakt faktem, zapewnia bezpieczeństwo (ostatni koleś który chciał go okraść uciekł w podskokach gdy jego telefon wybuchł mu w kieszeni i spalił mu pół zadka), ale no w końcu to nie jego zasługa. Zwykły przypadek. Jest też całkiem cwaniacki i pewny siebie, zdecydowanie bardziej niż powinien. Ale jak na razie nie miał przez to problemów. Krótka historia: Wiecie jak to jest dostać strzałą w pysk? Ano nie wiecie. A widzicie, Dick wie (tak, zdrobnienie Richard to Dick. Ale nie lubi być tak nazywany). Nie urodził się ze Standem, a raczej aktywowano go przy pomocy Łuku i Strzały gdy miał jakieś trzynaście lat. Strzelili w jego głowę, oberwał w bok twarzy i przebili mu policzek, ale jakimś cudem przetrwał i dostał Standa. Wiadomo, oswojenie się z mocą i takie tam. W zasadzie, posiadanie Standa sprawiło tylko tyle, że stał się pewniejszy siebie w niebezpiecznych sytuacjach. A tak to dalej był po prostu uczniakiem. Informacje dodatkowe: Oburęczny. Broń: Po co mu broń, skoro ma niewidzialnego ducha mogącego łamać kości?
  18. Soft Note Bard rozejrzał się szybko po okolicy. Miał wrażenie, że był tam przez chwilę ktoś jeszcze, ale zniknął. Może to po prostu powidok. Pokręcił tylko głową i odwiesił lutnię na swój bok, a potem wrócił do naturalnej pozycji. Nie sądził, że każdy w okolicy zaśnie, ale nie będzie to trwało długo, więc i tak musi się śpieszyć. Temu prawie natychmiast po ponownym rzuceniu okiem na okolicę i agresora odwrócił się i ruszył szybko w dalszą drogę. Miał tylko kilka minut na ucieczkę. "Muszę rozważyć zmianę garderoby... za łatwo mnie zauważyć," pomyślał jeszcze kuc krocząc przed siebie szybkim krokiem, całe szczęście, do baru nie było już daleko, zrobił się trochę głodny, w końcu nie miał okazji zjeść śniadania. Gdy już zniknął z miejsca zdarzenia poszukał nowego tłumu który pozwolił by mu łatwo przemieścić się do punktu przeznaczenia.
  19. Nie był to pierwszy kamień rzucony w stronę Soft Note'a. Na pewno nie miał to być ostatni. Ale jednak zaskoczyła go wytrwałość jednorożca, na ogół poddawali się znacznie szybciej. Chociaż przez ból w karku jego myśli były nieco zamglone i miał przez to ochotę zatrzymać się na długi czas, widok kamienia muskający jego lutnię szybko to zmienił. Zdenerwowanie oczyściło jego umysł z mgły, przyćmiewając go chęcią zniechęcenia szlachcica na dobre. Zamrugawszy kilka razy bard odwrócił się w stronę jednorożca i stanął na tylnych kończynach, zsunął lutnię z barku tak, że był gotowy zagrać. Oczywiście dla większości otoczenia było to dziwaczne, ale nie dla niego. Wiedział nieco więcej o swojej lutni niż oni i miał zamiar to wykorzystać. Ruchem kopytka zagrał kilka nut, za którymi szybko podążyły kolejne. Powolne, flegmatyczne i delikatne dźwięki. Uśpienie kogoś było jedną z umiejętności której nauczył się dość szybko, co prawda mogło zadziałać na każdego kto usłyszy jego głos, ale ta osoba na której się skupi na ogół miała najtrudniej z oparciem się efektowi. No i nie raz mu to pomogło. Miał tylko nadzieje, że i tym razem zadziała. Wolał pozwolić cichej, usypiającej muzyce działać, jego głos nigdy nie pasował do kołysanek, a przynajmniej on tak uważał, na razie obserwował efekty.
  20. Mephisto The Undying

    [Gra][Zapisy]Evil Pieces[DxD]

    Randuin wzruszył ramionami. - Nah, ja wolę pooglądać jakieś durnoty na internecie. Albo tresować moją chimerę - oznajmił rozciągając się z obojętnym wyrazem twarzy. - Ale wy nie odmawiajcie sobie przyjemności - dodał tworząc pod sobą krąg teleportacyjny.
  21. [Soft Note] Poranki takie jak te w normalnych warunkach nazwana były by sielankowymi. Teraz nawet, znamiona sielankowości nie pomagały, ni szron na oknach, ni szum wiatru w kominach, ni cisza. Nim ktokolwiek mógł tą ciszą ciszyć się dłużej, wielkie, drewniane drzwi, posiadłości rodziny De Lize otwarły się z hukiem, trzęsąc szybami. Z drzwi wybiegł ogier, w eleganckich ubraniach, ale niedbale naciągniętych na ciało, z lutnią na plecach. Tuż koło jego łba przemknęło kilka metalowych obiektów a nawet jakiś wazon, który roztrzaskał się na odśnieżonej, kamiennej drodze prowadzącej do bramy. - Ty szczurze! Szarlatanie! Psie! - z drzwi wyłonił się ogier, jednorożec, elegancko ubrany, z równie eleganckim wąsem i zadbaną aparycją. Pan domu. Kilka metrów za nim stała roznegliżowana małżonka, też jednorożec zakrywając ciało kocem, patrząc z przerażaniem na gniew męża. Teraz obelgi były niezbyt istotne dla minstrela stojącego przed bramą, gdy ten wyszeptał kilka słów pod nosem, przez chwilę nucąc, aż wreszcie arkany otoczyły jego ciało, pozwalając mu przeskoczyć nad płotem i wylądować w śniegu. Ostatnie spojrzenie na posiadłość. Zawadiacki uśmieszek w stronę ogiera, oczko i całus w stronę klaczy. Poprawił swój berecik, odwrócił się, wykonując pogardliwy gest ogonem w kierunku pana domu i rzucił się w dalszą ucieczkę. Bar tej starej Gryfki, Gryzeldy był dobrym miejscem do którego mógłby się udać. Ona go nie wyda, dobre miejsce żeby się ukryć. W końcu to nie pierwszy raz gdy został złapany. Mężowie często zapominali, zwłaszcza ci z rodzin szlachetnych, tam miłość rzadko kiedy miała jakąś wartość, małżeństwa były biznesem. Kolejna rzecz która nie interesowała barda. Teraz wystarczyło wtopić się w tłum i iść do baru... Ukryć się na jakiś czas a potem ruszyć dalej. Po drodze kuc wykorzystał też chwilę, by poprawić swoje ubrania, nie tylko by ochronić się przed zimnem, ale też aby wyglądać lepiej. W końcu aparycja była ważna.
  22. Oto dzień w którym się zestarzałem : ----- ddddd

    1. Pawlex

      Pawlex

      Sam zapisałeś się do lekarza? :v

  23. Mephisto The Undying

    Co mówi sygna?

    W ich języku to... Dovahkiin... Smocze dziecię... Fus Ro yay...
×
×
  • Utwórz nowe...