Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Chłopak westchnął, kiedy usłyszał zamykane drzwi. Popatrzył na Shiro. - Wybacz. Nie pamiętam, czemu użyłem Geassa. Nie kontrolowałem go. Ale mam taką pustkę w głowie. Tak czy inaczej przepraszam cie. Mam nadzieję, że szybko to naprawisz - Powiedział cicho. No cóż Geass Zero nadal go trzymał. Może to i dobrze. David popatrzył na Zero.- Nie wiem co mam teraz z nimi zrobić. Mars stracił opiekunkę, Kuro "rodzinę" A ja wiem tylko tyle, że zrobili to żołnierze Cesarscy. Ale... Nie mogę nic na to poradzić. Nie mogę przecież wpaść do Twojego Ojca. Zabiją mnie - Westchnął ponownie i oparł się o ścianę. - Poza tym nadal jestem oskarżony o zabicie poprzedniego gubernatora, a to zrobiła Naho. Żeby zatrzymać wojnę. Ale tylko my o tym wiemy. Telewizja już pewnie rozgłasza, że rycerz obecnej Gubernator to morderca - Mówił cicho. Nie był teraz żołnierzem. Był zwykłym człowiekiem, który miał dużo problemów na głowie.
  2. ( Na prośbę Clocky opuszczam jej postać i odpisuję. Jednak ona nadal gra. Liczę, że od następnego postu nie będzie już omijania graczy ) Wszyscy Brat Neal nadal uśmiechał się delikatnie do wszystkich zebranych. Usłyszawszy pytanie od młodego człowieka popatrzył na niego. - Tak. Zarówno kolor jak i nasze wierzenie opiera się o krew. To ona jest podstawą życia. To dzięki niej jesteśmy tym kim jesteśmy. I tak moglibyście dostać takie szaty. Jednakże - Tutaj mnich odchrząknął - Musielibyście dołączyć do naszego bractwa i żyć wedle naszych zasad. - Odpowiedział po czym poczekał w milczeniu jeszcze chwilę, w razie gdyby któryś z wybrańców miał jeszcze jakieś pytanie. Nie słysząc niczego, poza ciszą odwrócił się do was plecami. - Zatem chodźmy. Mistrz czeka na was - Powiedział po czym zaczął iść w kierunku katedry. Podszedł do ogromnych drzwi, pchnął je obiema rękami, a te otworzyły się bezgłośnie. Neal wszedł pierwszy, a reszta, nie mając za dużego wyboru ruszały za nim. Wnętrze katedry prezentowało się co najmniej ubogo. Proste, drewniane ławki, wysokie kolumny, podtrzymujące sklepienie krzyżowe, brak jakichkolwiek obrazów czy malunków. Po przeciwnej stronie wejścia stał prosty, marmurowy ołtarz. Jedyną "ozdobą" tego budynku był witraż za ołtarzem. Przedstawiał on postać anioła. Prosta, biała tunika oraz skrzydła były poplamione krwią, Złote włosy były w nieładzie a na nieskazitelnej twarzy widać było gniew. Dzierżył on półtoraręczny, ognisty miecz, a pod bosą stopą widać było głowę demona. Rogata, paskudna gęba. Obłoki siarki wydobywające się z nosa, a zęby krzywe i liczne jak u rekina. Poza wami i mnichem w katedrze nie było nikogo. Każdy was krok odbijał się echem. - Witajcie wewnątrz Katedry poświęconej Marcusowi, Aniołowi śmierci i sprawiedliwości. To on daje nam siłę zwyciężać zło a jego słowa prowadzą nas - Mnich, kiedy byliście przy ołtarzu padł na kolana i ucałował nieduży, czerwony krzyż, który został namalowany u podstawy marmurowego prostopadłościanu. Jego głos też odbijał się od ścian i sufitu. Po chwili wstał, wspierając się na swojej lasce. Poprowadził was na prawo od ogromnego witraża. Po chwili wszyscy staliście przed niedużymi drzwiami, niewiele wyższymi od rosłego człowieka. - Proszę wejdźcie do środka. Mistrz was oczekuje - Brat Neal uśmiechnął się do was lekko po czym odszedł, zostawiając was samych przed drzwiami, które same się otworzyły. Pomieszczenie za nimi było urządzone również skromnie. Na środku stało drewniane biurko z jedną zapaloną świecę. Przed którym ustawiono sześć prostych krzeseł. Natomiast za biurkiem stał fotel z wysokim oparciem.Na nim siedział kolejny mnich. Miał na sobie identyczną szatę co inni bracia, z tym ale, że ta miała kaptur, który mistrz miał założony na głowę tak, że było widać tylko dolną szczękę, lekko nieogoloną i z licznymi bliznami. - Witajcie w moich skromnych progach. Proszę, usiądźcie. Mamy dużo do omówienia, a czas nagli - Wskazał chudą ręką na krzesła przed sobą. Jego głos był cichy i spokojny. Jednak coś w jego słowach nie pasowało. Każdy to odczuł. Harald Ciężko było ci opuszczać rodzinne strony, zwłaszcza, że nie lubiłeś statków i podróżować mogłeś jedynie drogą lądową. Ale wizja ogromnej nagrody jednak skłoniła cię, żebyś wyruszył w najdalszą podróż , jaką dotychczas odbyłeś, do państwa centralnego. Wiele dni i nocy zajęło ci dotarcie do granicy. Kiedy już przekroczyłeś posterunek graniczny zobaczyłeś coś dziwnego. Mianowicie zaraz za posterunkiem stał powóz zaprzężony w dwa konie. Obok wozu stało dwóch mnichów w czerwonych szatach, przepasanych czarnym sznurem i z mieczami w rękach. Między nimi stał jeszcze jeden osobnik, ubrany identycznie jak pozostali. Jednak ten nie miał broni, a na jego twarzy gościł lekki uśmiech. - Witaj Haraldzie. Czekaliśmy na ciebie. Reszta jest już na miejscu więc mistrz wysłał po ciebie wóz, bo czasu jest mało. Liczę, że skorzystasz z propozycji i oszczędzisz kłopotów nam i sobie - Środkowy mnich otworzył drzwi powozu i gestem ręki pokazał ci, żebyś wsiadł do środka. Na twoje oko nie było w tym nic podejrzanego. Poza tym, że mnich znał twoje mię i wiedział dokładnie kiedy i gdzie się zjawisz.
  3. "I kolejny człek dołączył do kompani. Farmer, zawadiaka, wojak. Na pewno dobrze przygotowany do walki. Pytanie tylko, czy jego natura, niechęć do innych ras i skłonności do wypicia za dużo nie staną się przyczyną kłótni i wewnętrznych podziałów" - Brat Felicjusz zamknął księgę, którą czytał po czym usiadł fotelu. Czekał, aż wszyscy się zjawią. Na jego twarzy gościł lekki uśmiech. - "Tak więc zebrała się 6 śmiałków. Szóstka postanowiła poświęcić swoje życie i wszystko co mieli, aby uratować świat i wszystkie życia. Dobrze więc. Niech tak się stanie" ( Tomku dostaniesz osobny odpis wprowadzający, tak więc obserwuj temat z grą )
  4. Tak Tomku. Dla Ciebie było zarezerwowane 1 miejsce. Tak więc bierz się za tworzenie karty postaci. Sesja dopiero się zaczęła, więc stwórz siebie a ja cie dołączę do reszty.
  5. Każdy z braci, który usłyszał odpowiedź uśmiechnął się lekko, skinął głową po czym powiedział cicho. - Podążaj za mną wybrańcze - Powiedział każdy z braci we wspólnym języku, języku ludzi, po czym wszyscy, jak jeden mąż udali się w stronę katedry. Idąc za nimi, każdy z przybyszy mógł się nieco lepiej przyjrzeć innym, którzy odpowiedzieli na wezwanie. Różnice między przybyłymi były widoczne gołym okiem. Dzieliło was wiele, ale łączyło jedno. Każdy z was odpowiedział na wezwanie. Idąc za braćmi co bardziej spostrzegawczy mogli dostrzec, że z drugiej strony placu w waszym kierunku zmierza jeden z braci. Był to człowiek, na dodatek wyraźnie starszy od reszty, o czym świadczyły kępki włosów na jego głowie. głębokie zmarszczki na twarzy oraz laska, na której się opierał. Jego szata była identyczna jak reszty, czerwona jak krew, przewiązana w pasie sznurem czarnym jak noc. Wszyscy spotkaliście się na wysokości ogromnych drzwi do katedry. Prowadzący was mnisi skłonili się starszemu po czym rozeszli się, zostawiając was ze starcem. Ten uśmiechnął się lekko do was. - Witajcie przybysze w Klasztorze Krwawego Bractwa. Jestem Brat Neal i dostąpiłem zaszczytu zaprowadzenia was do naszego mistrza, Brata Felicjusza. Ale zanim to zrobię muszę was poinformować o jednym. Nasz mistrz jest bardzo wiekowym i doświadczonym przez życie "człowiekiem" - Widać było, że ostatnie słowo wypowiedział tak jakby nie do końca pasowało do obrazu autora listu, który każdy z was miał przy sobie. Brat westchnął po czym kontynuował. - Więc jakakolwiek próba zniesławienia go czy obrazy jego osoby będzie srogo karana. Mam nadzieję, że zrozumieliście - popatrzył na każdego z was, po czym zapytał. - Zatem skoro już zostaliście poinformowani to chciałbym wiedzieć czy jest coś, co chcieli byście wiedzieć o tym miejscu zanim przekroczycie próg naszej świątyni? - Brat Neal przyglądając się po kolei każdemu z was i czekał. Na jego ustach gościł lekki uśmiech.
  6. "Znalazł się również człowiek, który chce poświęcić swoje życie, ratując to, co dla niego ważniejsze. Młody chłopak, którego zdolności mogą okazać się zbawienne dla reszty. Ale czy jego młody wiek nie będzie przeszkodą? A może jego towarzysze nie wezmą go na poważnie, bo dopiero do osiągnął wiek dorosły?" Felicjusz uśmiechnął się lekko, patrząc na świecę - " Nie ważne ile pytań pozostaje bez odpowiedzi. Najważniejsze, że wszyscy przybędą jutro. Trzeba się przygotować na ich przybycie" - Powiedział do siebie po czym zgasił świeczkę palcami. - Niech krew wrogów wypełni morza i oceany. I tak oto zaczyna się misja, od której zależą losy świata. Czy drużyna poradzi sobie z wyzwaniami, które na nich czekają? Czy uda im się przezwyciężyć swoje słabości, różnice zdań czy zażyłości rasowe? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale wiem jedno. Na pewno nasi wrogowie powinni się obawiać. ( Nadszedł czas rozpocząć waszą misję. Od waszych decyzji będą zależeć losy świata. https://mlppolska.pl/topic/16364-gra-a-rzeki-spłyną-krwią-niewinnych/ )
  7. Stoneriver jest jednym z większym miast w państwie. Leży ono nad największą rzeką w państwie, Gareną, potocznie nazywaną przez miejscowych Krwawą Rzeką. Samo miasto jest typowym miastem handlowym. Codziennie po rzecze przepływa kilka statków z towarami, kierując się dalej w głąb lądu. Kwitnie również transport drogą lądową. Miasto stoi na przecięciu wielu szlaków handlowych, tak więc w mieście można znaleźć praktycznie wszystko. Zarówno towary codzienne czyli pieczywo, mięso, owoce, ubrania czy broń, jak i bardziej ekskluzywne, takie jak drogie, elfie stroje, krasnoludzkie ozdoby i biżuterię. Samo miasto jest czyste, dobrze prosperujące i, podobnie jak większość miast w dzisiejszych czasach, przygotowane na ataki. Na murach widać kuszników, a po mieście co rusz można dostrzec uzbrojonego strażnika. Katedra Krwawego Bractwa bardziej przypomina twierdzę obronną niż obiekt sakralny. Wysokie, grube mury z czarnego kamienia, Małe okna, uniemożliwiające przedostanie się przez nie do środka, Potężne, drewniane drzwi okute stalą. Na ścianach widać czerwone krzyże. Budowla znajduje się na południe od miasta, zaledwie sto metrów od jego murów. Na drodze do katedry widać liczne kapliczki i posągi. Przed katedrą znajduje się nieduży plac z kamiennymi ławkami, na których to mnisi w czerwonych szatach, przepasanych czarnym sznurem spędzają wolny czas. Rozmawiają z ludźmi, czytają księgi, medytują. Niektórzy bardziej uzdolnieni grają i śpiewają pieśni. Krótko mówiąc relaksują się i odpoczywają od obowiązków. Obok katedry stoi nieduży, dwupiętrowy budynek z identycznego kamienia co katedra a przed nim dwóch dobrze zbudowanych mnichów z długimi kosturami pilnowało wejścia. Wśród braci jest kilku, którzy różnią się o reszty braci. Mimo identycznych szat mają przy sobie broń. Niby zwykłe miecze, ale broń u mnichów jest rzeczą dość rzadką i to ich wyróżnia od reszty. Na dodatek wyglądają, jakby byli w jakimś transie. Chodzą i przyglądają się przybywającym. Co chwilę któryś powtarza tą samą frazę. - Wojna zbierze swe żniwa - Słowa brzmią groźnie i ludzie po prostu szybkim krokiem ich mijają, podchodząc do bardziej przyjaźnie wyglądających braci.
  8. "Znaleźli się i kolejni, którzy przybędą. Krasnolud i wilkołak. Oboje rządni nagrody. Oboje zdeterminowani i przygotowani na wyzwanie. Krasnolud myśli, ze ta wyprawa będzie oderwaniem się od pracy w kuźni. Czy kowal da radę w starciu z siłami, które nie lękają się ostrzy? Czy jego zdolności okażą się pomocne, czy będzie tylko kamieniem u nogi?" - Brat Felicjusz zapalił świecę na biurku, kiedy mrok zawitał w jego sanktuarium. -" Wilkołak natomiast jest doświadczony. Ciężkie chwile zahartowały jego ducha i ciało. Jednak nie obyło się bez bólu i cierpienia. Czy jego przeszłość nie zaważy na jego przyszłości? A może niechęć do wampirów uniemożliwi reszcie wypełnić misję?" Mnich nalał sobie wina do szklanki i zakręcił płynem w środku. Tak wiele pytań pojawiło się dzisiejszego wieczoru. A jeszcze więcej się pojawi. Kolejnym pytaniem jest... Czy uda się znaleźć na wszystko odpowiedź? Wojna jest blisko. Każdy czuje ją w kościach. Każdy widzi ją na Horyzoncie. Nadzieje już zgasła. Ale nowy płomień zapłonął. Pojawiło się nowe światło nadziei. Znalazło się bowiem kilku śmiałków, którzy postanowili wyjść na przeciw zagrożeniu. Czy dadzą radę zatrzymać tryby machiny, które ktoś już wprawił w ruch? Czy uda im się powstrzymać zbliżające się zagrożenie? A może polegną? Cóż... czas pokaże. ( Tak jak mówiłem. Zebrało się 4 z 6 graczy, więc powoli zaczniemy sesję. Pozostała dwójka dołączy, kiedy się przedstawią. Chyba, że nie odpowiedzą na wezwanie)
  9. Proszę zapoznać się z zasadami sesji, bo wprowadziłem niezbędne zmiany w związku ze zwiększeniem liczby graczy.
  10. Kiedy słońce zniknęło za horyzontem Brat Felicjusz usiadł za biurkiem, aby przemyśleć parę spraw. Sięgając po kubek z herbatą ten niespodziewanie pękł, a jego zawartość rozlała się. - To nie wróży dobrze - Powiedział do siebie, wycierając blat. Spojrzał jeszcze raz na ciemny las. Mnich wiedział, że nic nie dzieje się bez powodu. (A teraz informacja dla graczy. Po głębokiej medytacji doszedłem do wniosku, że liczba graczy ulegnie zwiększeniu. Tak oto dwóch nowych śmiałków dołączy aby razem pokonać czychające zło. Osoby te wiedzą, że zostały wybrane i same przedstawią się wam, Kiedy nadejdzie czas.)
  11. "Kolejnym, który odpowiedział na moje wezwanie jest krasnolud, członek rodu Złotobrodych. Wspaniali kowale, a przy tym bardzo dobrzy przyjaciele" - Brat Felicjusz uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na swój złoty pierścień, na którym widniał bardzo wyraźnie herb owego rodu. - " Szkolony na kleryka, niosący słowa swoich bogów. Czy jego wola się nie ugnie? Czy trudy wycieczki nie sprawią, że pożałuje decyzji opuszczenia domu i wyruszenia w świat? Zobaczymy" - Mnich oparł się o parapet, patrząc jak słońce znika za horyzontem. Nastawał mrok.
  12. UWAGA!! Ogłasza się co następuje. Została osiągnięta maksymalna na ten moment liczba śmiałków, która zdecydowała się podjąć wyzwanie. Osoby te wiedzą, że o nich mówię i na dniach sami się wam przedstawią. ( A teraz krótkie info dla graczy, którzy wiedzą, że będą grali. Liczę, że najpóźniej do soboty pojawią się wasze karty, ( Jak ktoś się nie wyrobi z różnych powodów to proszę dać mi znać) żeby w niedzielę już zacząć waszą misję. Jeśli zaakceptuję 3 karty, to zaczniemy sesję. Czwarty gracz dołączy do pozostałej trójki szybko i sprawnie, tak więc nie obawiajcie się, że sesja ruszyła, a was jeszcze nie ma ) Niech krew wrogów wypełni morza i oceany ~ Okrzyk członków bractwa
  13. "Pierwszym, który odpowiedział na me wezwanie jest młody, jak na ich standardy wampir. Osobnik ten różni się od innych przedstawicieli swojej rasy. Jest pokojowy, chętny do pomocy i skłonny do wykorzystanie swoich zdolności aby zmniejszyć cierpienie towarzyszy. Rodzi się pytanie, czy jego pacyfizm i niechęć do mordowania innych przetrwają próby, które będą go czekały? A może okaże się, że jego prawdziwa natura weźmie górę i z pokojowego wampira-samarytanina zmieni się w żądnego krwi mordercę, który zabije każdego, kto stanie na jego drodze? Czas pokaże." - Pomyślał brat Felicjusz, patrząc jak niebo chowa się za drzewami. Czyżby wiedział, że przyjdziesz? Czy on widzi przyszłość? Tyle pytań. I jak na razie brak odpowiedzi.
  14. ( 2 sprawy zanim zacznę. 1. Tak to jest kolejna sesja, którą próbuję rozpocząć i tym razem zbieram hype. Więc liczę, że teraz się uda. Cóż nadzieje umiera ostatnia 2. Przejrzałem informacje i wydaje mi się, że ta sesja nie będzie budzić kontrowersji czy problemów. Ale w razie jakichkolwiek problemów prosiłbym o kontakt PW. Nie ma co od razu używać specjalnych mocy aby usuwać post ) "Wojna się zbliża. To więcej niż pewne. Czuć ją w powietrzu. Widać ją na horyzoncie. Z każdym dniem jest coraz bliżej. Każdy na karku czuje jej cuchnący oddech. Jej paskudne palce z każdym dniem sięgają głębiej i zabierają ze sobą raz więcej osób. Nadzieja na pokój już zgasła. Dlatego właśnie piszę ten list. Potrzebuję twojej pomocy. Tylko ty jesteś w stanie na nowo rozpalić płomień nadziei i pomóc nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. A jeśli wykonasz zadanie dostaniesz nagrodę, o której ci się nawet nie śniło. Przyjdź do Katedry Krwawego Bractwa, jeśli uznasz, że obchodzi cię los świata. A jeśli któryś z braci powie: "Wojna zbierze swe żniwo" Odpowiedz mu: "A rzeki spłyną krwią niewinnych" Wtedy udaj się za nim. Zaprowadzi cię do mnie. Brat Felucjusz" Taki list został rozesłany do wielu osób. Kurierzy zajeździli wiele koni, aby każdy, który miał dostać ten list otrzymał go jak najszybciej. Lecz niewielu odpowiedziało. Na całe szczęście znaleźli się tacy, którzy poczuli się w obowiązku odpowiedzieć na wezwanie. Innych skusiła wizja ogromnej nagrody. I tak oto wygląda wstęp do sesji. A teraz wasza część na wykazanie się kreatywnością Karta postaci Tutaj macie informacje co do karty postaci Sprzęt i ograniczenia. Magia jest elementem oddzielnym i omawiam ją bezpośrednio z graczem, bo każda rasa może inaczej rzucać zaklęcia czy używać magii. Kilka zasad ogólnych. System walki, obrażenia oraz inne elementy
  15. Chłopak uśmiechnął się lekko, kiedy Shiro i Lulu podeszli do niego. - Wybaczcie, że wam przeszkadzam. Niestety... Przyjaciele Kuro zostali zabici, podobnie jak opiekunka mojego młodszego brata. Więc postanowiłem, że musimy zmienić miejsce zamieszkania. Poza tym muszę potem z wami porozmawiać - Powiedział po czym zaprowadził wszystkich do środka. Poprowadził ich do salonu. - Kuro mam prośbę. Zaprowadź Marsa do mojego pokoju i posiedź z nim zanim nie przyjdę dobrze? Muszę teraz z nimi porozmawiać, a nie chcę, żebyście musieli na nowo słuchać o tym co się stało - Powiedział spokojnie. Nie chciał, żeby ta dwójka przypomniała sobie co się stało z ich przyjaciółmi. - Jak tylko skończę to przyjdę do was i ustalimy co dalej.
  16. Chłopak zajął się wszystkim aby jak najsprawniej to wszystko skończyć i zostawić za sobą. Kiedy już pochowali wszystkich pomógł spakować to co najważniejsze i razem z Kuro i bratem poszli w kierunku jego domu. Na całe szczęście nie było ani tak daleko do jego obecnego domu, oraz miał w domu 3 pokoje, więc każdy mógł spać w oddzielnym. Widząc Shiro i Lulu w jej ogrodzie wzdrygnął się. Wciąż pamiętał, że użył na dziewczynie swojego Geassa, bo zasłoniła Lulu. Nie wiedział czemu jednak chciał użyć Geassa na nim. Jego Geass skutecznie blokował jego pamięć. - Lulu, Shiro możecie zaraz przyjść do mnie? Tylko pomogę im się rozpakować - Powiedział cicho, pokazując na Kuro i młodszego brata. Musiał z nimi porozmawiać i pomyśleć co dalej zrobić.
  17. Chłopak usłyszał telefon i od razu odwrócił głowę w stronę chłopaka. Nie wiedział, że on ma telefon, oraz tym bardziej, że chłopak z tą osobą rozmawiał. Już miał się pytać o co chodzi, jednak wtedy Kuro wyszła z pokoju. Popatrzył na jej rękę. Słysząc o szkle westchnął. - No dobrze - Powiedział po czym poprowadził oboje do kuchni, bo tam nie było ciał ani krwi. - A teraz posłuchajcie mnie. Nie możemy się poddać. Stało się coś strasznego, ale to już się stało, Nie mamy na to wpływu. Trzeba się skupić na tym co jest teraz. Słuchajcie mnie. Pierwsze co musimy zrobić, to pochować wszystkich tutaj. Zasługują na godny pochówek. Potem zabieramy stąd potrzebne rzeczy, dane i przenosimy się do mojego domu. A potem będziemy się zastanawiali co dalej. Zrozumieliśmy się? - Zapytał każdego z nich. - Zero łez, Zero dziwnych leków i proszków. Musimy się wziąć w garść - Powiedział spokojnie, lecz poważnie. Musiał wykazać się zdolnościami przywódczymi. W końcu trzeba było coś tutaj zrobić.
  18. Chłopak westchnął i przeczytał wiadomość. Zdziwił się, czytając o tych tabletkach i postanowił to zaraz sprawdzić. Jednak wtedy przytulił się do niego jego młodszy brat. Popatrzył na niego i uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że już ci lepiej - Powiedział po czym pogłaskał go po głowie. - Zaraz urządzimy pogrzeb wszystkim. Ale najpierw trzeba trochę uspokoić Kuro. W końcu ona też będzie nam potrzebna to tego - Dodał po czym ostrożnie otworzył drzwi do jej pokoju. - Kuro możemy chwilę porozmawiać w trójkę? - Zapytał nie wchodząc jeszcze do środka. Poczekał na jej reakcję na jego słowa.
  19. Chłopak westchnął. Jakoś nie do końca chciał wierzyć, że to jest lek. Ale na razie nie ryzykował zapytaniem jej o to. - No dobrze. Wierzę ci - Powiedział do niej po czym popatrzył na zdjęcie na jej kolanach. Westchnął i położył dłoń na jej ramieniu. - Wiem, że to jest trudne. Ale nie możesz się załamywać. Trzeba iść naprzód. Tego by oni chcieli - Powiedział patrząc na nią. Po chwili dodał. - Jeszcze musimy wyprawić im pogrzeb. Całej trójce. A do tego będę potrzebował ciebie. Zasługują na normalny pochówek. Proszę - Dodał po czym wyszedł z jej pokoju. Wyjął telefon i napisał do Shiro wiadomość. - Czy ty dawałaś Kuro jakieś leki na uspokojenie w strzykawkach? - Musiał się upewnić. W końcu nie mógł pozwolić, żeby ona przyjmowała jakieś narkotyki.
  20. Chłopak wszedł do pokoju Kuro. Nawet nie myślał o tym, żeby ona go nie wpuściła. Po prostu wszedłby siłą. Popatrzył na dziewczynę i martwego Zedda. Podszedł kawałek do niej. - Ile tego zażyłaś? Ile ci tego zostało? - Zapytał cicho. Na szczęście Geass nie blokował jego myślenia więc mógł w spokoju myśleć jak żołnierz. - Kuro wiem, że to trudne, ale nie możesz wstrzykiwać sobie tego ścierwa - Powiedział patrząc na dziewczynę. Rozejrzał się jeszcze raz, czy gdzieś nie widać strzykawek.
  21. Chłopak przytulił do siebie brata. Cóż skoro Geass nadal działał to chłopak nie myślał o zemście. - Dobrze już spokojnie Mars. Jesteś już bezpieczny. Jestem przy tobie - Powiedział spokojnie, aby uspokoić brata. - A teraz posłuchaj. Muszę się teraz zająć Kuro, bo z nią też nie jest zbyt ciekawie. Tak więc pójdź do łazienki i umyj twarz. Potem do ciebie podejdę i zdecydujemy co dalej. Dobrze? - Zapytał. Musiał iść zobaczyć co robi dziewczyna. W końcu teraz musiał pilnować ich obojga. Zwłaszcza, że Kuro była pod działaniem narkotyków.
  22. Chłopak westchnął. W sumie to z ulgi, bo chłopak żył. Jednak widząc to co się stało z lisem warknął pod nosem. Oj chyba Geass Lulu musiał sobie poradzić z nową dawką negatywnych emocji. Jednak chłopak poszedł do brata i okrył go kocem. - Już spokojnie Mars. Już dobrze. Jestem tutaj - Powiedział cicho. Chciał go jakoś uspokoić. Delikatnie go przytulił. - Nie płacz. W końcu jesteś mężczyzną - Dodał. Chciał mu dodać otuchy. - A teraz posłuchaj mnie uważnie. Zaraz to ogarniemy i pochowamy Ją i tamtą dwójkę. Ale musisz mi powiedzieć kto to zrobił. Czy to byli ci sami co wcześniej? - Zapytał. Chciał wiedzieć. Poza tym musiał jak najszybciej iść do Kuro.
  23. Chłopak spojrzał do śmietnika i aż go zmroziło, widząc te wszystkie strzykawki. Poszedł jednak w pierwszej kolejności do swojego pokoju zobaczyć co z bratem. Liczył, że może jego lisia opiekunka się nim zajęła. Wszedł do środka i zajrzał do środka. - Mars jesteś tutaj? - Zapytał na wejściu, rozglądając się po pokoju. Musiał go szybko znaleźć. Bo potem musiał zająć się Kuro. Jej stan więcej niż go martwił. Zaczął się obawiać, czy dziewczyna nie zrobi czegoś głupiego. W końcu pewnie była teraz załamana. A te strzykawki jeszcze bardziej go martwiły.
  24. Chłopak na szczęście dotarł na miejsce bezpiecznie i co ważniejsze w miarę szybko. Jednak kiedy wszedł zamurowało go. Przetarł oczy, aby się upewnić, że to co widzi mu się nie przywidziało. - Nie - Powiedział bezgłośnie, widząc leżącego Kogeina i Tenchou. Po chwili dostrzegł Kuro ze strzykawką w ręce. Podbiegł do niej i zabrał od niej strzykawkę. - Powiedz mi co ty najlepszego wyrabiasz co? - Zapytał jeszcze spokojnie. Chociaż w środku już go zaczynało nosić. Nie dość, że widział dwójkę martwych chłopaków, którymi miał się zajmować to jeszcze Kuro chyba chciała coś brać. - Gdzie jest Mars? - Zapytał. Miał tylko nadzieję, że chociaż chłopakowi nic nie jest.
  25. David westchnął po czym wstał i otrzepał spodnie. - Dobrze to jeśli pozwolicie to ja będę wracał do brata. Muszę się nim zająć. Poza tym... Muszę pochować jeszcze tego chłopaka - Powiedział cicho po czym odwrócił się w stronę wyjścia z ruin. - Uważajcie na siebie Lulu, Shiro - Powiedział po czym zaczął iść w kierunku domu, gdzie obecnie mieszkał. Geass nadal na niego działał, więc nie myślał o zemście. Teraz skupił się na tym, aby szybko wrócić do domu, pochować chłopaka i zastanowić się co dalej można zrobić. W końcu zbliżała się wojna. Idąc jednak starał się unikać głównej drogi. W końcu nadal był podejrzany. Tak wiec musiał niepostrzeżenie wróci do siebie.
×
×
  • Utwórz nowe...