Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Kucharz zaśmiał się głośno. Widać dziewczyna bardzo go rozbawiła swoim żartem. - Nie spokojnie. Przejść nie ma tutaj. Znajdują się tylko na pierwszym i drugim piętrze. Mimo, że dość łatwo je znaleźć to jednak poza mną wie o nich Weronika i David. Wiem, że już zdążyłaś ich poznać. A co do pracy w kuchni... TO moje powołanie. Od zawsze uwielbiałem gotować. A tutaj mam dostęp do wielu nowych składników, których nigdzie wcześniej nie widziałem - Wyjaśnił mężczyzna ze szczerym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna mogła wyczuć w jego głosie, że była to prawda. - Możesz spróbować zobaczyć klif jutro. Ludzie w mieście mawiają, że pogoda ma się poprawić. Teraz wystarczy liczyć, że nie dostaniesz jakieś pracy - Zaśmiał się po czym wziął kolejny łyk. - A propos pracy. Zaraz będę musiał wracać do kuchni, bo zbliża się pora obiadowa - Powiedział po czym dopił herbatę i wstał. - Gdybyś była głodna wystarczy, że powiesz. Mój pomocnik coś dla ciebie przygotuje. Regusie chodź! Czas wracać do pracy! - Patrick uśmiechnął się do dziewczyny po czym wszedł do kuchni. Po chwili przez drzwi prowadzących do pokojów sypialnych przeszedł młody chłopak. Na oko nie miał więcej niż 18. Ubranie świadczyło, że pracował w kuchni. Mijając Saskię uśmiechnął się lekko i pomachał do niej po czym wbiegł przez lewe drzwi do pomieszczenia obok.
  2. Zabrak patrzył na kobietę. Kiedy ta sięgała do torby zacisnął mocniej rękę. Jednak widząc kanapkę, oraz słysząc jej słowa ostatecznie wyłączył miecz. - Dziękuję mam swój zapas - Odpowiedział cicho po czym ponownie usiadł. Nadal czuł się obrażony i dotknięty postawą Jedi. Jednak jej słowa przekonały go aby odpuścić... przynajmniej na razie. Popatrzył na nią spokojnym wzrokiem. - Czemu masz mnie nie zabijać? A jaki miałabyś interes w tym, żebym umarł, skoro sama mnie tu ściągnęłaś? Mówiłaś, że nie miałaś z kim porozmawiać. Wspominałaś też, że poszukujesz wiedzy. Nie uważasz, że w dwójkę będziemy w stanie znaleźć więcej? Chyba, że ten tekst o duchach i poszukiwaniu wiedzy to jakieś zmyślne kłamstwo? - Zapytał ostrożnie. I tak już wystarczająco ryzykował. Dodatkowo czuł, że Pratima może być od niego lepiej wyszkolona, przez co w walce mógł nie mieć z nią szans. Chociaż ona nie wykazywała ani grama chęci do walki. To jeszcze bardziej zastanawiało Zabraka. Ale postanowił poczekać na dalszy rozwój sytuacji. Chodź nie podobało mu się jego położenie w tym wszystkim.
  3. Mężczyzna uśmiechnął się po czym usiadł na przeciwko dziewczyny na krześle. - Na pewno dasz radę się przyzwyczaić do tutejszego klimatu. Każdy dał radę - Powiedział po czym dodał - Tak klif jest wspaniały. Zwłaszcza w czasie zachodu słońca. Niestety przeważnie nie mam możliwości oglądać go, bo przygotowuję posiłek albo sprzątam po nim - Westchnął po czym wstał i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z dwoma kubkami herbaty. Postawi jeden z nich na stole przy dziewczynie a sam napił się z drugiego. - Mimo, że zamek jest duży, to dość łatwo się w nim poruszać. A zwłaszcza - Tutaj zniżył głos do szeptu i nachylił się lekko do dziewczyny. - jeśli ktoś zna kilka dodatkowych przejść - Wyszeptał po czym wyprostował się i mrugnął do niej porozumiewawczo - Zatem powiedz mi Saskia, co cię skłoniło, żeby zacząć tutaj pracę? - Zapytał kucharz patrząc na dziewczynę ciekawy. Widać było to w jego szarych oczach.
  4. Kiedy Togrutanka pokazała ostre zęby i zaczęła się śmiać Zabrak od razu wstał, sięgnął po miecz i aktywował go Zielone ostrze błysnęło w mroku. Jednak Mroczny Jedi powstrzymał się od zaatakowanie jej, bo zaczął coś mówić. Wysłuchał ją w milczeniu, nadal trzymając miecz w gotowości. - Chyba bardziej wolałem kiedy byłaś poważna - Powiedział cicho, nadal obserwując każdy ruch kobiety. - Mówisz o przetrwaniu nocy tak? Zatem podaj mi chociaż jeden powód, dlaczego ty miałabyś dożyć poranka? - Zapytał. Był zły. Poczuł się znieważony przez tą kobietę. Na dodatek teraz zaczęła z niego drwić. Zabrak miał sporo cierpliwości. Ale w tym przypadku owa cierpliwość ulotniła się w oka mgnieniu. Wzbierał w nim gniew do Pratimy. Zabrak już rozmyślał jak najszybciej pozbyć się tej osoby. Oraz co ona mogła ukrywać. Jednak mimo złości i gniewu, które się w nim zbierały zachował chłodny umysł. Nie zamierzał nie doceniać Togrutanki. W końcu była Jedi. A tacy zawsze mogli czymś zaskoczyć. Sam dobrze o tym wiedział.
  5. Pokój gościnny był przestronnym pomieszczeniem. Na środku stał duży stół z rzeźbionymi nogami. Wokół niego znajdowało się osiem foteli z wysokimi oparciami. Każdy fotel był obity w skórę. Po prawej stronie stała wysoka, szklana szafka z kielichami, pucharami i kuflami. Po przyjrzeniu się wyglądało, że część z nich jest srebrna a część złota lub szklana. Obok tego stał spory barek. Kiedy dziewczyna go czyściła mogła dostrzec tam sporo trunków, z czego wiele zagranicznych. Po drugiej stronie pokoju znajdowała się kolekcja portretów przedstawiających poprzednich właścicieli zamku. Saskia od razu dostrzegła podobieństwa między nimi. Otóż każdy z nich miał delikatnie zakrzywiony nos, zielone oczy oraz bliznę na policzku. Po drugiej stronie od wejścia znajdowało się wejście na balkon. Z owego balkonu rozciągał się wspaniały widok na morze, Krótka orientacja w kierunkach świata i już dziewczyna wiedziała, że z tego pokoju będzie doskonale widać zachód słońca. Gabinet natomiast by pełny różnych regałów czy półek z książkami. Na przeciw dużego okna stało solidne, dębowe biurko a za nim wygodny fotel z wysokim oparciem, obity czerwoną skórą. Przed fotelem stały trzy proste krzesła, pewnie po to aby pokazać, jaka jest różnica między właścicielem a odwiedzającymi go osobami. Poza tym w pomieszczeniu znajdował się również mały barek na lewo od biurka a nad nim kilka kieliszków i szklanek. W sumie gabinet był pokojem, gdzie panował najmniejszy przepych. Kiedy Saskia pojawiła się w kichni zobaczyła, że jedyną osobą, która tam przebywała był starszy mężczyzna. Na oko miał z 50 lat. Świadczyły o tym krótkie, brązowe włosy, przetykane siwymi paskami. Miał na sobie strój kucharza. Na piersi znajdował się herb rodu. Widząc dziewczynę wyprostował się i skłonił lekko. - Witaj. Ty musisz być Saskia tak? Heron wspominał mi o tobie. Jak ci się podobał pierwszy dzień na zamku? - Zapytał posyłając dziewczynie lekki uśmiech. Po chwili klepnął się w czoło. - Przepraszam gdzie moje maniery. Nazywam się Patrick Veres. Jestem głównym kucharzem rodziny - Przedstawił się i wyciągnął do niej rękę.
  6. Zabrak patrzył uważnie na kobietę. Słyszał i czytał to i owo o Gwieździe Śmierci i Bazie Starkiller. Wiedział, że oba obiekty miały tylko jeden cel. Sieć postrach i pokazywać potęgę Imperium oraz Najwyższego Porządku. Już miał coś powiedzieć, jednak usłyszał o grze w otwarte karty. Uśmiechnął się lekko. Po chwili znowu poważniał. - Rozumiem. Tak Moc jest niezwykłą siłą, która potrafi wiele. Właśnie dlatego tutaj przyleciał. Pragnę znaleźć i zgłębić wszystkie jej tajniki. A ta planeta może dać mi wiele odpowiedzi - Odpowiedział. - A tak z ciekawości Pratima, czy duchy powiedziały ci co masz tutaj zrobić? Lub czego się spodziewać? - Zapytał. Mimo, ze uwierzył jej słowom, bo wierzył a raczej miał przeczucie, że Moc jest w stanie tworzyć takie obrazy to nadal zastanawiał się, czemu akurat tu i teraz. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że to coś mogło mieć związek z jego poszukiwaniami. Ale wolał się upewnić.
  7. Reszta służby odpowiedziała Saskii cichym "dzień dobry". Dwie starsze panie nawet posłały je lekki uśmiech, widząc jak ta je kanapki. Jednak wszyscy zebrani nie wykazywali większego zainteresowania nią. Co jakiś czas ktoś tam na nią spojrzał, ale wszyscy raczej unikali kontaktu wzrokowego. Za to Heron wręcz przeciwnie. Dziewczyna kątem oka modła dostrzec, że ten przez cały czas się jej przygląda. Kiedy Saskia znowu stanęła przed mężczyzną ten skinął lekko głową. - Dobrze to chodź za mną - Powiedział po czym zaczął się wspinać po schodach na górę. Oboje weszli na drugie piętro. Tam przewodnik poprowadził dziewczynę korytarzem do niedużych, zamkniętych drzwi. - Tutaj jest magazyn. Weronika pewnie ci wczoraj powiedziała o nim. Pewnie dostałaś też klucz do drzwi - Przyjrzał się jej. Faktycznie klucz spodziewał w kieszeni jej sukienki, obok krzyża. - Pokój gościnny jest tam - Pokazał ręką na drzwi po prawej stronie. - Musisz wyjść tymi drzwiami, potem do końca korytarza. Drzwi po prawej stronie to pokój gościnny a po lewej to gabinet. Najpierw sprzątnij pokój gościnny a potem zajmij się gabinetem. Tylko nie zaglądaj do szuflad czy szafek. Wierzę, że tego nie zrobisz. Ostatnia służąca, która została przyłapana, na zaglądaniu do rzeczy osobistych pana Lorena została wtrącona do więzienia - Ostrzegł cię Heran po czym dodał z uśmiechem - Życzę ci miłej pracy. Kiedy skończysz będziesz miała chwilę wolnego. Po kolacji natomiast trzeba będzie pomóc pani Felicji z przebraniem się w suknię, bo ona i jej mąż jadą na nocny spektakl w teatrze. - Poinstruował cię mężczyzna po czym skłonił się lekko i zszedł po schodach, zostawiając cię samą przy drzwiach do magazynku.
  8. Zabrał słuchał w milczeniu słów Pratimy. Nie można powiedzieć, że cieszyło go jej słowa, zwłaszcza, że mówiła zwile i zagadkowo, a także poczuł się zniesmaczony, kiedy ta wspomniała o mieczu i zasadach grzeczności. Nie ukrywał tego. Nadal bacznie ją obserwował, jednak zaczepił miecz o pas. Wciąż był przygotowany aby po niego sięgnąć. Poczekał chwilę po tym, jak Togrutanka skończyła mówić, po czym odezwał się. - Nazywam się Ketar Jeal. - Przedstawił się po czym po chwili dodał. - Mówisz, że przyszedłem tutaj sam, że był to mój wybór. A jednak to twoja Moc mnie tutaj przywiodła. To ty wysyłałaś ją w moją stronę jak zaproszenie. Mogłaś tego nie robić, a jednak to zrobić. A w tym świecie nic nie dzieje się bez powodu lub celu. Zrobiłaś to, aby mnie tutaj ściągnąć. A teraz siedzisz tutaj wygodnie, jakbyś nie przejmowała się tym, że rozmawiasz ze mną, Jaki masz w tym cel? Po co to zrobiłaś? Mogłaś tego nie robić i prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkali - Chłopak spróbował ją delikatnie sprowokować. Chciał zobaczyć jak ona zareaguje i co odpowie. Nie znał jej zamiarów ani możliwości. Ale nie lekceważył jej. Osoba, po której nie wiadomo czego można się spodziewać to najgroźniejszy rodzaj przeciwnika.
  9. Heron stał w salonie przy schodach. Zanim dziewczyna stanęła przed nim mogła dostrzec, że w salonie było z osiem osób. Dwóch mężczyzn i 6 kobiet, w tym dwie młode, możliwe nawet, że młodsze od niej samej. Siedzieli w różnych miejscach. Dwie dziewczyny siedziały na przy stole i jadły kanapki, dwie inne panie rozmawiały z mężczyzną, którego strój sugerował, że jest on kucharzem. Reszta właśnie chyba przygotowywała się do pracy. Najważniejszy był fakt, że kiedy dziewczyna weszła do środka każdy na nią spojrzał i patrzył na nią. Po chwili wszyscy wrócili do poprzednich czynności. - Podoba mi się twój zapał do pracy Saskio - Powiedział po czym popatrzył na stół. - Ale zanim cokolwiek zrobisz czy gdziekolwiek pójdziesz proszę zjedz coś - Pokazał ręką na talerz z kanapkami oraz kilka kubków z herbatą. - Nie możesz iść pracować z pustym brzuchem - Zaśmiał się lekko po czym chciał położyć rękę na ramieniu dziewczyny. Jednak w ostatniej chwili powstrzymał się, a tą ręką zasłonił usta i odchrząknął. - Kiedy zjesz pójdziemy na górę i pokażę ci co, gdzie i jak - Dodał z lekkim uśmiechem.
  10. Zabrak, kiedy zbliżył się do ogniska przymrużył oczy, bo blask ognia nieco go oślepił. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do światłą zlustrował bardzo dokładnie osobę a dla ścisłości kobietę, która go tutaj przyprowadziła. Starał się ukryć zdziwienie, bo nie spodziewał się nikogo spotkać. Nie był pewny wieku Togrutanki, ale obstawiał, że może być starsza od niego. Mimo, że nie widział na pierwszy rzut oka broni nie tracił koncentracji, zwłaszcza, że wyczuwał od niej Jasną Stronę. Widząc jej postawę poczuł się nawet lekko urażony. Zawahał się, ale po chwili usiadł po drugiej stronie ogniska. Miecz nadal trzymał w dłoni, która teraz spoczywała na jego kolanach. - Czemu mnie tutaj ściągnęłaś? Kim jesteś i co tutaj robisz? - Zapytał spokojnie, obserwując każdy ruch kobiety. Lata szkoleń nauczyły go wielu rzeczy. Jedną z nich było to, żeby zawsze spróbować dowiedzieć się jak najwięcej. Taka wiedza potrafiła dać ogromną przewagę nad przeciwnikiem. Inną rzeczą było to, że czasami rozmowa potrafi dać większe korzyści niż brutalna siła. Tak więc zabrak postanowił zacząć właśnie od rozmowy. Chodź był ciągle przygotowany. Cóż takie czasy, że zawsze trzeba się spodziewać ataku.
  11. Na szczęście dla dziewczyny sen przyszedł. Noc też była spokojna. Nic się nie działo. A rano dziewczyna obudziła się nawet wypoczęta. Musiał być albo późny poranek, albo wszyscy wstali dużo wcześniej niż ona, bo z salonu i kuchni dało się słyszeć głosy i spory ruch. Kiedy Saskia spojrzała na krzyż on nadal leżał w tym samym miejscu. Więc teraz dziewczyna miała pewność, że nie przyśniło jej się to. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. - Saskia wstałaś już? - Zza drzwi dobiegał głos Herona. - Za niedługo musisz iść sprzątnąć pokój gościnny, bo pan Loren spodziewa się dzisiaj po południu gości - Powiedział po czym zapukał ponownie. Chyba na więcej snu nie można było co liczyć.
  12. Zabrak szedł dalej w kierunku, który obrał przy pierwszym kontakcie z dziwnym impulsem mocy. Za każdym razem jednak, kiedy poczuł taki sam impuls z innej strony zatrzymywał się i rozglądał, sięgając po miecz. Ale pomimo tych dziwnych incydentu ani razu zielona klinga nie zapłonęła. Skoro nikt go nie atakował fizycznie to nie musiał się bronić. Widział, że zbliża się noc i w duchu przeklinał siebie, że nie zabrał ze statku jakiegoś cieplejszego ubrania. Chyba liczył, że szybciej znajdzie źródło owej Mocy. Dopiero, kiedy sygnał stał się silniejszy zdał sobie sprawę, że ten sygnał jest świadomy, i że musi no wysyłać do niego jakaś osoba. Nie spodobało mu się to, zwłaszcza, że ten osobnik już od dawna wiedział o jego obecności i mógł się przygotować. Najbardziej zaniepokoił go fakt, że ten sygnał nie należał do użytkownika ciemnej strony mocy. Jeszcze tego brakowało, żeby Kater spotkał jakiegoś Jedi. Widząc ognisko spiął się i mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Zaczął bardzo powoli podchodzić do ognia, rozglądając się za ewentualnymi pułapkami oraz szukając osoby, która go tutaj sprowadziła. Nie wiedział kto to jest, co tutaj robiła, czego chciała i jakie miała wobec niego zamiary, ale wiedział, że jeśli ten ktoś stanie mu na drodze to zabrak będzie musiał go wyeliminować.
  13. Plama na szczęście okazała się być zwykłą plamą po wodzie. Tak więc do rana na pewno wyschnie. Widać nafta, którą dziewczyna poczuła wcześniej nie była jedyną substancjom, która się wtedy wylała. A w razie czego nadal była druga sukienka, identyczna jak pierwsza. Krzyżyk wyglądał zwyczajnie, Na pewno był wykonany ze srebra a nie był posrebrzany. Podobne krzyże nosiło wielu księży w każdym mieście, w których wcześniej pracowała dziewczyna. Chociaż Saskia przypomniała sobie, że czasami wierzący również posiadali takie krzyże. Tak więc obecność tego tutaj nie musiała oznaczać, że należał do księdza, lub, że któryś z członków rodziny Lensterów. Kiedy dziewczyna dokładniej przyjrzała się naszyjnikowi dostrzegła, że ktoś na nim coś wygrawerował. Po dokładniejszych oględzinach dziewczyna dostrzegła kilka liter i znaków: "SV+BL=" Jednak litery SV znajdowały się w miejscu, w którym ktoś próbował zgiąć krzyż. Jakby ktoś próbował się pozbyć tej części.
  14. Kobieta przez chwilę stała w milczeniu, słuchając słów Saskii. Kiedy ta zaproponowała pomoc pokręciła głową. - Dziękuję poradzę sobie - Odpowiedziała. Dziewczyna o dziwno nie poczuła wyrzutu w jej głosie. Raczej lekkie znużenie. - Poczekaj tutaj chwilę. Zaraz przyniosę ci wszystko co jest ci potrzebne - Dodała po czym odwróciła się i weszła w głąb pomieszczenia. Minęła dłuższa chwila, w czasie której to dziewczyna mogła usłyszeć dźwięk przesuwanych skrzyń, otwieranych i zamykanych drzwi (pewnie od szafy) oraz kilka przekleństw, kiedy coś spadło na ziemię. Świadczył o tym głośny huk. Po chwili Weronika ponownie pojawiła się w drzwiach. W rękach miała dość spore zawiniątko. Saskia od razu mogła zobaczyć, że lewa część sukienki jest mokra. Z magazynu natomiast dało się czuć zapach nafty. - Proszę. Oto ubranie i kluczyk. Na każdym piętrze są magazyny, podobne jak ten, tyle, że mniejsze. Znajdziesz tam miotły, płyny i inne rzeczy. A teraz idź. Muszę tutaj posprzątać - Powiedziała po czym dygnęła lekko i zamknęła drzwi do magazynu. Dziewczyna mogła jeszcze usłyszeć, że kobieta co jakiś czas mówić coś pod nosem. W zawiniątku znajdowały się 2 identyczne suknie służącej, para butów, dwie wstążki do włosów oraz para białych rękawiczek, dwa klucze i coś, co mogło budzić pewnie zdziwienie. Otóż między rzeczami dziewczyna mogła zobaczyć nieduży krzyżyk na łańcuszku. Wyglądał, jakby był wykonany ze srebra. Na dodatek był on dziwnie zgięty, jakby ktoś chciał go złamać, ale mu się nie udało.
  15. Kater nie czuł jak długo medytował. Nie interesowało go to. Miał sporo czasu. Ważniejsze było to, że udało mu się uspokoić i zrelaksować. W czasie medytacji przypomniał sobie jakie uczucie towarzyszyło mu, kiedy został wynajęty przez Najwyższy Porządek i wyczuwał obecność ciemnej strony. Zaczął się zastanawiać, czy tutaj odczuje to samo poczuł wtedy. Kiedy poczuł impuls o mało nie zerwał się z miejsca. Pierwszy raz to poczuł i przez chwilę się zastanawiał co to mogło być. Jednak nie był to ból fizyczny. Obrócił głowę w lewo, a dziwne uczucie przesunęło się na prawą część jego twarzy. Nie ruszając głową, a było to o tyle trudne, że w środku już zbierały się w nim emocje, otworzył oczy. Na jego twarzy zagościł uśmiech. - A jednak moc się do mnie uśmiechnęła - Powiedział do siebie po czym podniósł dłoń do twarzy tak, żeby kant jego dłoni pokrył się z miejscem na skroni, gdzie poczuł to dziwne uczucie. Następnie, nie ruszając ręką, odwrócił głowę w tamtym kierunku tak, żeby patrzeć centralnie w tamtym kierunku. - Dobrze. Zatem sprawdźmy co ukrywa się na tej planecie - Uśmiech na jego twarzy nie schodził jeszcze przez jakiś czas. Zabrak wstał i podszedł do swojego statku. Wziął torbę i schował do niej zapas wody i jedzenia na mniej więcej cztery dni, nie chciał brać za dużo, bo nie wiedział ile zajmie szukanie źródła mocy, oraz co tam może znaleźć. Do torby schował jeszcze datapada, aby zapisać jakieś znalezione informacje oraz nóż. Sprawdził czy miecz nadal jest przy pasie po czym wyszedł ze statku i zaczął iść w kierunku z którego poczuł ukucie mocy. Idąc powoli co jakiś czas zaznaczał na drzewach lub ziemi nieduży krzyżyk. Wolał nie zgubić się na obcej planecie. Poza tym nie wiedział jak daleko jest od źródła tej Mocy. Szedł ostrożnie, będąc gotowy w każdej chwili sięgnąć po miecz. W końcu to, że nie wyczuł nikogo nie oznaczało, że faktycznie nikogo tutaj nie było.
  16. Zza drzwi dało się słyszeć jakieś pomruki. Po chwili otworzyły się a przed Saskią stanęła kobieta w średnim wieku. Na oko miała tyle lat co David. Nosiła standardowy strój dla służby, czyli długą, czarną i prostą suknię z krótkimi rękawami, czarne buty oraz srebrną wstążkę do związywania włosów. Saskia już po chwili wiedziała, o jakiej bliźnie mówił David. Weronika miała paskudnie wyglądającą bliznę zaczynającą się poniżej lewego ucha, przechodzącą przez policzek i przecinała usta w połowie. Kończyła się dopiero w połowie prawego policzka. Na dodatek dziewczyna mogła odnieść wrażenie, że ktoś zszywał tą ranę na szybko, lub byłą ona zszywana przez niedoświadczoną osobę, Brązowe oczy bacznie przyglądały się dziewczynie a na ustach grymas zastał dość szybko zastąpiony obojętnym wyrazem. - Tak? W czym mogę ci pomóc? - Zapytała cicho. Widać było, że nie podobało się jej to, że dziewczyna przyszła akurat teraz. Ale Saskia nie czuła od niej żadnej presji. Za to mogła odnieść wrażenie, że kobieta jest nie w humorze. Cóż po tej wymianie zdań, która miała miejsce chwilę temu wiadomo było czemu ma taki humor.
  17. Kater wyszedł ze statku i rozejrzał się po okolicy. Był nieco zdziwiony obecnością na planecie bujnej roślinność i zwierząt. Spodziewał się pustych i martwych terenów, wraków statków lub czegoś, co świadczyłoby o bitwach, które się tutaj rozegrały wiele lat temu. A tutaj takie zaskoczenie. Nie napawało to optymizmem Zabraka. Brak jakichkolwiek śladów znacznie utrudni jego poszukiwania. Brak współrzędnych, zapisków czy map wcale nie ułatwiał jego zadania. Ale nawet takie przeciwności nie były w stanie odciągnąć mężczyzny od jego zadania. Kater nie zamierzał tak szybko odpuścić. Obrał sobie za cel odnalezienie Doliny Jedi i zamierzał ją znaleźć. Jego ciekawość i moc dawała mu siłę do dalszych działań. - Dobrze. To teraz poszukajmy tej doliny - Powiedział do siebie po czym usiadł przed statkiem w pozycji do medytacji i zamknął oczy. Zaczął powoli przeczesywać okolice mocą, szukając dwóch rzeczy: Potencjalnych zagrożeń, aby móc je uniknąć i oszczędzić sobie walki oraz potencjalnych ran i śladów mocy. Liczył na to, że taka ilość mocy, która została tutaj użyta pozostawiła po sobie ślady. Chłopak szukał jakiegokolwiek tropu, którym mógłby podążyć. Jak na razie to była jedyna sensowna opcja, która mu została, jeśli nie liczyć przeszukiwania na oślep planety kawałek po kawałku. Ale to znacznie mijało się z celem.
  18. David skinął głową a na jego twarzy na chwilę pojawił się lekki uśmiech. - Tak oczywiście. Tylko proszę nie zwracaj się do nas per pan czy pani. Wystarczy już, że to właścicieli domów musimy się tak odnosić - Powiedział po czym zaśmiał się cicho. - A jeśli chodzi o Weronikę to wejdź na piętro i podejdź do drzwi po lewej stronie. To jest magazyn służby a Weronika nim zarządza. Dostaniesz tam wszystko co potrzebujesz. Tylko... jedna sprawa - Widać było, że mężczyzna trochę się zawahał. - Staraj się nie zwracać uwagę na jej bliznę. Bardzo ją to denerwuje - Powiedział po czym dodał już weselszym tonem - A teraz jeśli pozwolisz pójdę coś zjeść. Cały dzień jestem na lekkim śniadaniu. - Puścił dziewczynie oko po czym minął ją i zszedł po schodach w dół, do kuchni. Było słychać, jak wita się z kucharzem.
  19. W salonie Saskia nadal nie widziała nikogo. Za to z kuchni dobiegał dźwięk krojenia czegoś. Zapach mięsa zniknął. Chyba podano potrawy na stół. Wchodząc po schodach na górę dziewczyna mogła usłyszeć cichą wymianę zdań. która odbywała się na piętrze, na które właśnie zmierzała. - Rozumiesz, że ten bachor znowu to zrobił? Nie wierzę. Już trzeci raz w tym tygodniu - Powiedziała jakaś kobieta. Była wyraźnie podirytowana faktem, że ktoś, pewnie syn właścicieli znowu coś zrobił. Po chwili odpowiedział jej męski głos. - Spokojnie Weroniko. On jest jeszcze młody. Czasami po prostu musi się zabawić - Męski głos dla odmiany był spokojny i opanowany. - Każdy z nas, gdy miał tyle lat co on lubił trochę zaszaleć. - Już go tak nie broń Davidzie. Dobrze wiesz, jak kończą się jego zabawy. Za każdym razem potrzebuję godziny, aby to wszystko posprzątać. Że też jego rodzice mu na to pozwalają - Odpowiedziała Weronika po czym chyba poszła sobie, bo Saskie usłyszała szybkie kroki a potem trzask drzwi. Mężczyzna westchnął po czym zaczął schodzić po schodach. Tak, że po chwili stanął na przeciw dziewczyny. Był to mężczyzna, na oko po 40. Miał krótkie, blond włosy, niebieskie oczy i bliznę w kształcie błyskawicy pod prawym okiem. Był ubrany podobnie jak Heron. Czyli w czarne spodnie, białą koszulę z długimi rękawami oraz czarną kamizelkę, na której widniał Herb rodu Lensterów, Otwarta księga ze sztyletem wbitym w prawą część. Widząc dziewczynę zatrzymał się. - Witaj. Ty musisz być nową służącą zatrudnioną przez państwo Lensterów. Jestem David Malark. Zajmuję się południowym skrzydłem zamku - Przedstawił się mężczyzna i lekko skinął głową. Chyba nie wiedział, że słyszałaś jego wymianę zdań z Weroniką.
  20. Twój przewodnik skłonił lekko głowę po czym poprowadził dziewczynę w przez prawe drzwi. Za drzwiami Saskia mogła zobaczyć wiele drzwi. - Tutaj są pokoje służby. Na końcu korytarza, po obu stronach są łazienki oraz toalety. Ta po lewej jest damska. A te drzwi - Pokazał na szereg drzwi. Dziewczyna mogła naliczyć w sumie 8 par drzwi. - To będzie pani pokój. Każdy z nich jest dwuosobowy. Na razie będziesz sama, ale nie zdziw się, jeśli pewnego dnia zobaczysz, że ktoś wprowadził się do ciebie. A teraz przepraszam, ale muszę wracać do obowiązków. W razie pytań proszę podejść do kuchni. Patrick jest głównym kucharzem na zamku i pracuje tu dłużej niż którekolwiek z nas. On też z chęcią odpowie na twoje pytania. Aha i jeszcze jedno zanim pójdę. Proszę potem zgłosić się na pierwszym piętrze do Weroniki. Ona oprowadzi cię po zamku, pokaże gdzie będziesz pracować i wyda ci strój - Powiedział po czym skłonił się lekko. Zanim odszedł pokazał na drugie drzwi od lewej. Pokój był nieduży, ale zaopatrzony we wszystko co potrzebne. W środku bowiem stały dwa łóżka, dwie szafki nocne z zapaloną na nich świeczką, szafa na ubrania oraz nieduża, drewniana skrzynia przy łóżku na rzeczy osobiste. Skrzynia miała kłódkę z kluczem w zamku.
  21. Heron uśmiechnął się lekko po czym przeszedł przez drzwi. Za drzwiami krótki korytarz prowadził do schodów w górę i w dół. Przewodnik poszedł w dół. Po chwili oboje znaleźli się w czymś, co przypominało nieduży salon. Była tam kanapa, kilka foteli, stół a wokół niego kilka krzeseł, kominek oraz nieduża biblioteczka. Z tego "salonu" można było wyjść do trzech innych pomieszczeń. Na lewo od schodów byłą duża kuchnia, zapewne to właśnie tam przygotowywano posiłki dla właścicieli zamku. Obecnie stało tam 3 kucharzy i chyba coś gotowali, bo po całym pomieszczeniu unosił się zapach pieczonego mięsa i warzyw. Na przeciwko schodów była komórka z narzędziami ogrodniczymi oraz drugie drzwi, prawdopodobnie prowadzące do ogrodu. Natomiast drzwi po prawej stronie były zamkniętej. - Tutaj służba spędza czas wolny, o ile takowy mamy. Tutaj też jemy i śpimy. Po prawej stronie są sypialnie oraz wychodki. Schodami możemy dostawać się na wyższe piętra, bez potrzeby chodzenia po całym zamku. Ograniczamy tym samym kontakt z właścicielami domu. Powiedzmy, że dzieci państwa Lensterów potrafią być... wredne - Heron powiedział to spokojnie. Wydawał się być nawet lekko rozbawiony swoimi słowami. - Tutaj każda osoba jest przydzielona do pewnej części zamku, aby ułatwić nam pracę i nie powodować zamieszania. Panią przydzielono do zajmowania się Pomieszczeniami w północno-zachodnim skrzydle. Nie jest ich tam dużo. Zaledwie cztery. Sypialnia pana Lorena i jego żony, pani Felicji, garderoba pani Felicji oraz gabinet i pokój gościnny. Jeśli pani chcę to mogę panią tam zaprowadzić. Bo oficjalnie zaczyna pani od jutra. Jakieś pytania? - Zapytał patrząc na dziewczynę. Wydawał się być spokojny i nawet zadowolony z pracy tutaj.
  22. Wszyscy Mnich popatrzył po kolei na każdego z zebranych w pomieszczeniu. Na jego twarzy widać był powagę. - Cieszę się, że dotarliście tak szybko. Co prawda brakuje jeszcze jednej osoby, ale myślę, że możemy zacząć. Pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się brat Felicjusz i jestem mistrzem katedry Marcusa - Powiedział po czym odsunął kaptur z głowy. Wtedy każdy mógł zobaczyć co było pod nim ukryte. Otóż twarz mnicha była poprzecinana licznymi bliznami i bruzdami. Jego niebieskie oczy również wyglądały, jakby ktoś je pociął. Nie miał włosów, a skórę na czubku głowy miał spaloną. Brakowało mu lewego ucha. oraz kawałka górnej wargi, przez co widać było mu zęby. Niektóre trupy wyglądały lepiej niż on. Jednak mnich chyba nie zwracał najmniejszej uwagi na swój wygląd. - Sprowadziłem was tutaj, ponieważ potrzebuję waszej pomocy. Cały świat potrzebuje. Stoimy przed ogromnym zagrożeniem. Ktoś sprowadził na ten świat zło, jakie nigdy nie powinno postawić swojej stopy na Ziemi. - Mówił spokojnie i cicho, zakładając ponownie kaptur na głowę. Chyba nie chciał zbyt długo pokazywać wam swojej twarzy. Cóż nie był to miły widok trzeba przyznać. - Czterysta lat temu podobne zły zagościło na ziemi. Jednak wtedy nasi bracie byli w posiadaniu potężnego artefaktu. Miecza samego Archanioła Marcusa. Dzięki niemu udało im się pokonać demony, które pewien kult ściągnął na Ziemię, aby zatopić go w krwi ludzi. Jednak demony okazały się być przebiegłe. Zaraz po odesłaniu ich z Ziemi miecz rozpadł się na 4 części a te zaginęły. Mimo czterystu lat poszukiwań nasi bracie znaleźli tylko jedną z nich - Powiedział mnich po czym sięgnął pod biurko. Następnie postawił na nam niedużą, drewnianą szkatułkę. Wtedy coś błysnęło na jego dłoni. Po chwili każdy zobaczył, że to złoty pierścień z kowadłem i młotem. Krasnoludy od razu rozpoznały robotę jednego z ich kowali. Harald Mnich, który zachęcił cię do wejścia poczekał aż wsiądziesz po czym zajął miejsce na przeciwko ciebie. Pozostali dwaj bracie usiedli z przodu powozu. Jeden z nich strzelił lejcami. Powóz ruszył. - Nie jedziemy do miasta Haraldzie. Brat Felicjusz kazał sprowadzić cię bezpośrednio do katedry. Reszta już czeka na ciebie. A skoro mamy teraz chwilę, to pozwól, że powiem ci jedną ważną rzecz. Nasz mistrz jest bardzo doświadczonym przez życie... "człowiekiem" - Przy ostatnim słowie mnich zawahał się lekko. Jednak odchrząknął i kontynuował. - Dlatego liczę, że będziesz się odnosił do niego z należytym szacunkiem. Myślę, że doskonale wiesz, co może się stać, jeśli nie będziesz zachowywał się odpowiednio w czasie rozmowy z nim prawda? - Zapytał mnich patrząc na ciebie uważnie. Powóz lekko się zatrząsł. Na zewnątrz usłyszałeś tylko ciche przekleństwo jednego z mnichów. Wjechaliście na trakt, zapewne prowadzący do miasta a co za tym idzie, Katedry.
  23. Heron wysłuchał wypowiedzi Saskii w milczeniu a kiedy skończyła uśmiechnął się lekko. - Cieszą mnie twoje słowa. Tak więc myślę, że szybko się odnajdziesz w tej pracy. - Powiedział po czym do końca drogi milczał. Zresztą nie było już tak daleko. Nie minęło bowiem więcej niż 5 minut a staliście przed ogromnymi drzwiami, wykonanymi z ciemnego drewna i okutymi stalowymi prętami. Przewodnik dziewczyny podszedł do nich i zastukał w bramę. Po chwili wrota otworzyły się, ukazując przed oczami dziewczyny ogromne pomieszczenie z wysokim sklepieniem. Po obu stronach widać było parę drzwi, prowadzących zapewne do dalszych pomieszczeń, oraz szerokie schody na przeciw drzwi, prowadzących na piętro. Nad bocznymi drzwiami znajdowały się balkony, wspierane na filarach. Wszystko było utrzymane w kolorach czerni, czerwieni i bieli. Na środku stała figura z białego marmuru, przedstawiająca dostojnego, starczego mężczyznę w bogato zdobionej szacie. Miał krótkie włosy zaczesane do tyłu, delikatnie zakrzywiony nos a na ustach widniał lekki uśmiech. W rękach trzymał księgę oraz sztylet. Kiedy dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu mogła dostrzec dwójkę strażników, którzy właśnie zamykali bramę. Byli ubrani w brązowe skórznie, ciemne, materiałowe spodnie oraz wysokie buty. Każdy z nich miał przy pasie miecz jednoręczny. Oboje mieli krótko ścięte włosy, a kiedy jeden z nich popatrzył na Saskię ta mogła odnieść wrażenie, że ten puścił jej oczko. - Witaj w zamku Irlencrown. To jest pan Gerwin Lenster, Pierwszy pan na tym zamku i założyciel rodu Lensterów. Nieżyjący już ojciec pana Lorena, pan Orion Lenster postanowił uczcić pamięć swojego przodka i nakazał wykuć ten posąg, wzorując się na obrazach i opisach wyglądu przodka - Wyjaśnił Heron, Przechodząc powoli do drzwi po prawej stronie pomieszczenia. - Proszę chodź za mną. Pokażę ci miejsce, gdzie śpimy i spożywamy posiłki. Jeśli masz jakieś pytanie to pytaj śmiało. - Przewodnik gestem ręki pokazał, żeby dziewczyna poszła za nim. Dwóch strażników zajęło ponownie miejsca po obu stronach drzwi.
  24. Mężczyzna popatrzył na dziewczynę. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Jakby ta cała powaga byłą tylko na pokaz. - Witaj. Jestem Heron i pracuję dla pana Lorena Lenstera, właściciela zamku. Został wysłany tutaj, aby zaprowadzić cię do zamku oraz zapoznać z podstawowymi zasadami, jakie panują na zamku. Proszę za mną - Powiedział to nadal lekko się uśmiechając po czym odwrócił się w stronę zamku i zaczął powoli iść. Kiedy ruszyliście zaczął tłumaczyć. - Na wstępie proszę nie brać na poważnie tych wszystkich plotek dotyczących zamku i rodu Lensterów. Mieszkańcy wymyślają różnie niestworzone rzeczy, byleby tylko mieć o czym rozmawiać. Cóż taka ludzka natura - Zaśmiał się cicho po czym dodał już normalnie - Ale wracając do rzeczy. Na zamku panuje kilka prostych zasad. Na pewno szybko się ich pani nauczy. Pierwszą z nich jest ukłon. Ród Lensterów jest bardzo stary i trzymają się kurczowo wszelakich tradycji i zwyczajów. Dlatego, kiedy którekolwiek z członków rodziny będzie przechodził koło pani, lub pani koło nich należy skłonić głowę. Nie wolno nam, służbie, zwracać się bezpośrednio do pana Lorena i jego rodziny. Zawsze proszę mówić do nich per pan lub pani. Nie wolno przebywać nam z nimi sam na sam w pomieszczeniu, chyba, że każą nam wejść lub zostać. I najważniejsze. Zabronione jest służącym odzywać się bez pozwolenia. To chyba wszystko. Ma pani jakieś pytania do mnie? - Popatrzył na dziewczynę. Oboje byli już w połowie drogi do zamku. Dopiero tutaj Saskia mogła zobaczyć prawdziwy ogrom zamku. Patrząc na niego z tej perspektywy całość prezentowała się jeszcze groźniej i mroczniej niż widać to było z miasta. No ale to w końcu miała być twierdza obronna, więc musiała wyglądać odpowiednio.
  25. Zamek Irlencrown, należący do rodu Lensterów to największa budowla w okolicy. Zbudowany na klifie nad Morzem Szkarłatnym jeszcze za czasów panowanie króla Leoryka Okrutnego nosił miano Twierdzy Grozy. Nazwę tą nadano z kilku powodów. Jednym z nich był wygląd samego zamku. Zbudowany z czarnego kamienia, z wieloma wieżami i basztami, otoczony fosą z mostem zwodzonym sprawiał wrażenie, jakby samym wyglądem miał przestraszyć ewentualnych napastników. Innym powodem były plotki i legendy, które krążyły wokół rodu Lensterów. Jedni mówili, że właścicielami tego zamku są wampiry lub jacyś kultyści, dlatego nigdy nie było widać nikogo z rodu poza zamkiem. Inni powiadali, że cały ród jest przeklęty. Żadna z tych plotek jednak nie była potwierdzona. Poza jedną. Po mieście LowerSky, które leżało poniżej zamku krążyła plotka, że każda służąca, która podjęła pracę u nich nigdy więcej nie wróciła. Wszyscy znikali w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno niektórzy mieszkańcy słyszeli w nocy krzyki i wrzaski, dochodzące właśnie z zamku. Ale nikt nigdy nie miał odwagi sprawdzić czy to byłą prawda. Dzisiaj, a był to dzień letniego przesilenia do miasta przybyła nowa osoba. Młoda dziewczyna, który postanowiła zignorować krążące plotki i podjąć pracę na zamku Irlencrown. Zwłaszcza, że właściciele zamku zapewniali ogromne wynagrodzenie. Po wyjściu z powozu Saskia, bo tak było na imię tej młodej służce, mogła dostrzec, że na ulicach miasta było stosunkowo mało osób, mimo wczesnego przedpołudnia. Dziewczyna od razu zobaczyła osobę, która wyróżniała się od reszty. Był to młody mężczyzna, na oko miał z 20 parę lat, wysoki, z krótkimi, czarnymi włosami prostym nosem i poważnym wyrazem twarzy. Jego strój wskazywał na to, że również był służącym. Wyglądał, jakby czekał na nią.
×
×
  • Utwórz nowe...