Skocz do zawartości

Alberich

Brony
  • Zawartość

    164
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez Alberich

  1. Alberich

    #4 04/2014 "MANEzette"

    Sosna: Jak najbardziej rozumiem Twój tok myślenia, jednak zainteresowałeś mnie jednym drobiazgiem. Dam Ci dobrą radę - jeśli nie chcesz oddać głosu na nikogo, zaznacz kratki w niepoprawny sposób. Miałem zbyt wielu znajomych w komisjach wyborczych by nie wiedzieć, jak to się czasem odbywa, puste karty bywają przerabiane na "dobre" głosy, a "złe głosy zostają zniwelowane poprzez dopisanie krzyżyka. Sam uważam demokrację za najbardziej wypaczone pojęcie naszych czasów. Ja rozumiem to jako system, w którym ludzie sami o sobie stanowią, to jest nawet najmniejszy człowieka ma jakiś, choćby najmniejszy wpływ na władzę. To, że tym u góry udało się przekonać ludzi, że demokracja to "system większościowy" było jednym z ich największych sukcesów. Biorąc pod uwagę moją, niecodzienną definicję, niektóre monarchie lub dyktatury są znacznie bardziej demokratyczne niż współczesne, niby tak bardzo szanujące obywateli państwa. Pozwolę sobie z umiarkowaną stanowczością stwierdzić, że nie jestem idiotą, dlatego jednak głosować pójdę. A głosowanie nie jest dla mnie ani prawem, ani obowiązkiem, tylko formą, która się nie sprawdziła, która bardziej od faktycznych zmian trzyma tych samych ludzi u góry. Przy okazji pozdrawiam wszystkich komentujących moje teksty.
  2. Witam wszystkich serdecznie! Tym razem proponuję Wam nowy temat do dyskusji. Z góry uprzedzam Was, że opinii może być tutaj bardzo dużo, dlatego nie bądźcie przerażeni lub źli, gdy ktoś nie będzie się z Wami zgadzał. Jestem pewien, że zachowacie odpowiedni poziom kultury i zachwycicie wszystkich swoimi trafnymi pomysłami i argumentami. Tak czy inaczej, czujne oko moderacji obserwuje... (Nie mogłem się powstrzymać i wrzuciłem tu ten obrazek... akurat nawet pasuje.) Fluttershy jest jak wszyscy wiemy dość cichą i spokojną osobą, nieśmiałą i nienachalną. Jej przyjaciółki to prawdziwy kalejdoskop charakterów, wystarczy tylko spojrzeć. Pinkie Pie jest wesoła, otwarta i wszędzie jej pełno, Twilight lubi książki i porządek, nieraz do przesady, Rainbow uwielbia być podziwiana, jest przy tym odważna, pewna siebie i dość zadziorna, Applejack ceni sobie uczciwość i prostotę, a Rarity lubuje piękno i ma bardzo wyrafinowany gust. Każda jest inna. No ale przechodząc do tematu - które z tych klaczy są Waszym zdaniem najlepszymi przyjaciółkami dla Fluttershy. Rzecz jasna wiem, że przyjaźni się ona z całą piątką, ale grupa jest już na tyle duża, że z całą pewnością bardziej trzyma się z jednymi kucykami, niż z innymi. Teraz chciałbym poznać Wasze zdanie. Argumentując nie musicie ograniczać się do samej fabuły serialu, dodajcie swoje przemyślenia, własne opinie na temat osobowości, możecie nawet posiłkować się przeczytanymi informacjami, im więcej tego wyciągnięcie, tym lepiej. Dla tych, którym nie chce czytać się długiego wstępu ponawiam temat: Kto jest Waszym zdaniem najlepszą przyjaciółką dla Fluttershy i dlaczego? A w spoilerze moja opinia: Zapraszam do dyskusji!
  3. Przepraszam wszystkich, że tak bezczelnie zostawiam post pod postem, ale opowiadań nikt jeszcze nie skomentował, a ja mam sporo do powiedzenia. Swoją drogą, zanim jeszcze zacznę, zachęcam do zainteresowania się tym fikiem, bo prezentuje on całkiem wysoki poziom. Stronę techniczną mogę ugadać z autorem, dlatego tym razem ją sobie daruję. Potencjalnym czytelnikom powiem tylko, że spokojnie mogą zabierać się za tekst, bowiem nie ma tragedii. Właśnie. Ten komentarz kieruję w stronę publiki, wyjątkowo bardziej niż do Vertigo'a (nie wiem jak to się odmienia). Tego opowiadania jest dużo, to seria mająca łącznie ponad 100 000 słów, ukończona. Ponieważ każdy ukończony fanfik jest wartościowy, choćby tylko dlatego warto się nim zainteresować. Teraz powiem trochę, co sądzę. Jestem po lekturze "Symfonii" i "Opus Magnum". O ile to pierwsze to preludium, jak dla mnie "ledwie nawet", to Opus Magnum jest już opowiadaniem długim, pisanym z perspektywy naszej szóstki bohaterek. Tu naprawdę jest o czym pisać, bowiem próbka jest solidna. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Wiele osób ceni sobie postawienie naszych klaczy w trudnym położeniu, by potem móc dowiedzieć się, jak się zachowają. Dla fanów tego typu motywów, polecam to opowiadanie bezwzględnie. Miejscami jest bardzo brutalne, bardzo mroczne, wręcz bolesne. Utrzymuję jednak ciągle swoje zdanie z poprzednich postów, to nie gore. Grimdark, ciężki miejscami, ale nie gore. Tutaj niektóre psychiczne tortury są dużo gorsze, niż opisy bólu i potworności, jakie można znaleźć. Jak dla mnie, autor naprawdę się postarał. Rzecz jasna jedne rzeczy wypadły lepiej, inne gorzej, ale ogół prezentuje się bardzo dobrze. To będzie mój następny punkt. Co sądzę o przedstawieniu postaci kanonicznych: Twilight - prawdę powiedziawszy najmniej wyraziście przedstawiona. Zaradna, umiejąca zebrać się w trudnym momencie, mająca w sobie lidera. To już wystarczająco dobrze. Prawdę mówiąc uważam, że jest jedną z bardziej zaniedbanych postaci tutaj, bowiem można by przedstawić ją dokładniej... choć z drugiej strony nie jest to nawet konieczne, tak jak jest, jest ok. Pinkie - jak dla mnie bardzo przesadzona kreacja, z duża dawką Pinkameny i Jokera z Mrocznego Rycerza. Jak dla mnie, kreacja wyrazista do bólu, jednak zostawiająca sporo do życzenia i ciut... zbyt mroczna. Nie zmienia to faktu, że jej rozwiązanie było dla mnie cudowne, zaskakujące i jest w mojej opinii najmocniejszym punktem fika. Applejack - słabsza strona klaczy, będącej dla mnie uosobieniem siły i wytrzymałości psychicznej. Wiem, że zło mogło na nią trochę zadziałać, ale... Jak dla mnie jeden ze słabszych punktów. Rarity - tutaj wdarła się trochę przesada i prawdopodobne niezrozumienie priorytetów Rarity. Nie zmienia to faktu, że i tak miło się czyta, choć jakiś fanatyk tej postaci może poczuć się zawiedziony. Rainbow Dash - moim zdaniem naprawdę świetna. Zdetermnowana, silna, gotowa do poświęceń, odważna, choć przy tym ciągle lekko zarozumiała i dość zadziorna. Dla mnie chyba najlepiej przedstawiona postać. Fluttershy - jako fanatyk tej klaczy, zawsze mam mnóstwo zastrzeżeń do jej kreacji. Tutaj... hmm... Powiem tylko tyle, że akceptuję to, co jest. Pasuje to do mojej wizji Fluttershy, pomocnej, gotowej poświęcić własne dobro dla innych, jednak czasem zapomnianej i niedocenionej. Poza tym autor nie poszedł w jej nieśmiałą i przerażoną stronę, mimo kompletnie innego przedstawienia niż tego, które zwykle prezentują nam fiki, udało mu się ją oddać wiarygodnie. Rzecz jasna mógłbym rzucić zastrzeżenia i wymyślić parę rzeczy, które bym zmienił, ale i tak jest bardzo spójnie. Brawo. Postacie zaprezentowane przez autora są... w porządku, choć może ciut przekombinowane. Poczekam z ich rozwinięciem do następnych opowiadań. No i... ja bym stąd jednak wywalił CMC, ale może następne opowiadania przekonają mnie, że się mylę. Uprzedzony Alb jest uprzedzony. Fabularnie... Jest ok. Główny motyw sprowadza się do problematyki bohaterów, złoczyńców oraz tego, że do istnienia heroizmu potrzebne są wyzwania. Jak dla mnie przedstawione zostało to z głową. Pewne wyjaśnienia to dla mnie jak na razie ciut za dużo... I właśnie, wiem, że mam Was zachęcić, ale muszę powiedzieć o dwóch największych dla mnie problemach tego fika: Przekombinowanie i przepoetyzowanie. Sceny dynamiczne i takie, które łatwo dało się rozłożyć na czynniki pierwsze (jak ww. rozwiązanie motywu Pinkie czy kreacja Rainbow lub Fluttershy) wypadły świetnie. Te skomplikowane... Z całą pewnością nie jestem docelowym adresatem tekstu, bo moim zdaniem pewne problemy dało się rozwiązać lepiej, gdyby tylko je uprościć. O przepoetyzowaniu pisałem wyżej, ale dodam parę słów. Niektóre opisy mają wyglądać ładnie, a zaczynają pretensjonalnie. To kwestia gustu, mimo wszystko nie zarzucę autorowi braku jakości jego narracji, bo byłoby to kłamliwe i niesprawiedliwe, ale naprawdę wolałbym zastąpienie poetyki czyś innym, prostotą, może przemyśleniami, odrobiną zwyczajności. Jak dla mnie skończyłoby się to z korzyścią dla tekstu. Co jak co, ale fanfik się broni. Mówiłem, że nie jestem jego docelowym odbiorcą, a mimo to uważam go za dobry. Jestem przekonany, że znajdą się tacy, którzy to dzieło pokochają. Zapraszam wszystkich do czytania i zapewniam, że jeszcze skrobnę parę komentów. Pozdrawiam serdecznie autora i czytelników!
  4. Pozwolę sobie odpowiedzieć na Twój komentarz, przeczytałem już też około połowy Opus Magnum. Wesoło, bo sam tak kiedyś nazwałem jeden ze swoich rozdziałów. Ale nie o mnie ma być tutaj mowa, tylko o Tobie i Twoim fiku. Na samym początku: zapraszam na gg 9912212 lub ewentualnie pisać na maila [email protected]. Zawsze chętnie pomagam ludziom z tekstami literackimi, zwłaszcza z tymi sensownymi, a ten z tego co widzę ma szansę być dość dobry, bo Opus już jest lepszy od tego nieszczęsnego preludium. A co do Twojego komentarza: 11 lat, to pokaźne doświadczenie, ja ledwie siedem, ale i tak sądzę, że się na tym znam. RPG faktycznie są dobrym przygotowaniem do przyszłej kariery literackiej, ponieważ sporo uczy, głównie na gruncie konstrukcji fabuły, opisów i bohaterów. To już atut dla Ciebie, że to potrafisz. Warsztaty literackie? To z całą pewnością dość wartościowe, jednak... Hmmm... wiesz, większość tego to sprawy dyskusyjne. Być może mam mniejsze umiejętności i doświadczenie niż prawdziwi pisarze, ale też nie jestem człowiekiem z ulicy. Stosowanie bezokoliczników i zbyt krótkich zdań w niektórych miejscach, gdzie nawet pozornie mogłyby się udać, psuje mi kompozycje. Co też jest dziwne, bo sam jestem znany z tego, że moje zdania są "wyszczekane" i niezbyt długie, w przeciwieństwie na przykład do wyżej komentującego Dolara, który lubuje się w "piętrowych" wręcz zdaniach złożonych. Tak naprawdę bardziej niż wiedzy, jest to kwestia wyczucia. Bardzo chwali Ci się to, że postanowiłeś udostępnić gotowy tekst, tym bardziej zasługujesz na kilka komentarzy z mojej strony. Otagowanie jest dość dobre, tylko, jak mówiłem, całość jest jednak dość brutalna i naprawdę nie dla młodszych czytelników. Też nie jestem mistrzem interpunkcji, dlatego informuję tylko o rzeczach oczywistych. Byłoby więcej, ale brak możliwości zaznaczania komentarzy na tekście utrudnia korektę w stopniu znaczącym. Dokładnie wyjaśnię Ci co i jak zrobić, ale zamiast bawić się privami wolałbym po prostu to z Tobą ugadać, w dowolny sposób. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie chcesz, po prostu pierwszy napisz do mnie prywatną wiadomość, a ja odpowiem. A wyrozumiałość otrzymujesz, mało tego, nawet mój szacunek. Co jak co, ale napisałeś fanfika, dłuższego, niż jakikolwiek mój dotychczasowy, a ciągle mającego jakiś sens. Tym bardziej chciałbym Ci pomóc i móc dzielić się moimi wskazówkami i odczuciami na bieżąco. A co do rzeczy ze spoilera: Nie słuchałem Twojej muzyki, nie wczoraj, gdy dowiedziałem się, że Elvenking wypuścił singla, dlatego cały tekst łyknąłem z puszczonym "Elvenlegions" na pętli. Być może do muzyki odniosę się później. Przeczytałem już sporo części II i całą pierwszą Opus, a Maestro... Wybacz mi, że to powiem, ale dla mnie zdaje się typowy. Po tej ilości tekstu, który już minął, jego kreacja jest naprawdę dość... widziałem już tego typu "łotrów", grzecznych, uprzejmych, szalonych i z pasją, a jednak robiących wiele złych rzeczy. Pragnąłbym czegoś... innego. Myślę, że doczekam się tego później. Co do konkretnych elementów, będę o tym jeszcze pisał. Pozdrawiam i zapraszam do skontaktowania się ze mną!
  5. Dobrze, na wstępie przepraszam, że miast odnieść się do wszystkich utworów, zdecydowałem się zrobić to ratami. Przeczytałem już "Symfonię", by mniej więcej wyrobić sobie zdanie, jak to będzie wyglądać. Jak tylko doczytam resztę, dodam opinię do kolejnych. I tak mam co komentować, samo preludium sporo mówi mi o tym fiku. Graj, muzyko! (jakże trafne) Strona techniczna nie jest zła, nie widziałem błędów ortograficznych, jakieś potwornej stylistyki, na interpunkcję nie zwróciłem szczególnej uwagi. Mam jednak sporo zastrzeżeń na temat niektórych zdań i stosowanego języka. Podkreśliłbym to wszystko w dokumencie, ale nieszczęśliwie nie mogę, bo praca nie znajduje się na docsach.Naprawdę, szczerze polecam przerzucić to na moim zdaniem najlepszy nośnik, jakim są google docsy. Nie jest to specjalnie trudne, a wiele nam ułatwi. Nie zapomnij o odblokowaniu komentarzy, przydadzą się. A teraz w spoilerze wypiszę kilka znalezionych przeze mnie rzeczy: Styl, narracja, używany język... Tu mam mieszane uczucia. Z jednej strony pasują do klimatu utworu, ale z drugiej... Może to kwestia tego, że ja nie jestem specjalnym zwolennikiem łączenia poezji z prozą. Uwielbiam poezję, uwielbiam prozę, ale jednocześnie... najczęściej powstają z tego dziwne twory, którym daleko do jakości. Tutaj nie ma akurat tragedii, ale styl jest jak dla mnie mocno przepoetyzowany. Niektórzy będą to lubić, inni nie, to bardziej cecha niż wada... I tak niektóre sceny są opisane ładnie, logicznie i przejrzyście, a inne... właśnie zdarza mi się gubić w opisach. Sprawdzę potem, jak to jest w następnych utworach, może coś zmieni się na lepsze. No, ale gadam tu o rzeczach bardziej wizualnych, a warto powiedzieć kilka słów a fabule i klimacie utworu: Jeśli to Twój pierwszy tekst, to zacząłeś z grubej rury. Być może odrobinę porwałeś się z motyką na słońce, ale efekt nie jest taki zły. Przedstawienie pewnego rodzaju szaleństwa w kontakcie z prostotą kucyków zostało zrobione nadzwyczaj sprawnie. Po lekturze preludium mam jednak kilka zastrzeżeń... Zacznę może od tego, co mi się podobało. Cieszy mnie historia kucyka, który upodobał sobie muzykę, nawet jeśli to kończy się aż obłędem. Słuchając kolejny raz "Beethoven's Last Night" Trans-Siberian Orchesta'y (swoją drogą bardzo polecam, maestria symfonicznego metalu), naprawdę polubiłem tę tematykę. Podobały mi się opisy ucieczki, a rozkład przypominał mi trochę moje własne fiki lub pewnego rodzaju średniowieczne ryciny "memento mori" czy "danse macabre". To zdecydowanie na plus. Podstawowe wady widzę jednak dwie. Po pierwsze - balansujesz na granicy regulaminu. Teraz od wizji moderatora zależy, czy ten tekst nie znajdzie się w MLN, ponieważ niektóre opisy są straszliwie dosadne. Niektórzy w tym fandomie jakoś lubują się w torturach... Nie nazwałbym tego nawet gore, bardziej mocnym grimdarkiem, ponieważ klimat jednak jakiś tu mamy. Doradzałbym jednak ostrożność i umiar. Następną kwestią, dla mnie najsmutniejszą... Jakoś przejadło mi się już okrucieństwo dla samego okrucieństwa. Owszem, ten kucyk kocha muzykę, ale robić takie rzeczy... Wiem, że ma nie po kolei w głowie, mimo wszystko można było to pokazać na o wiele więcej łagodniejszych sposobów. Niestety, najczęściej wybieraną kreacją jest albo tragiczny poeta, który niszczy sam siebie (i nie da się z nim wytrzymać), albo właśnie straszliwy okrutnik, rozsiewający cierpienie dla swojej pasji. Efekt nie jest zły, ale... no cóż, nihil novi. A mam wrażenie, że Ciebie byłoby stać na więcej, bo dostrzegam tu jednak umiejętności. Jak najszybciej wezmę się za pozostałe teksty. Wtedy też rzucę jakieś rady z otagowaniem. No i kilka rad. Miej interesujące pomysły, mniej dramatu i okrucieństwa dla okrucieństwa, a więcej interesujących zwrotów wewnętrznych... To chyba tyle... Jak mówiłem, powiem więcej po kolejnych próbkach. Piszesz jednak całkiem nieźle i warto rzucić na to okiem. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  6. Najwyższy czas, by wręczyć komuś nasz kwiat. Rzućmy okiem na listę, co to takiego było... - Dziewanna drobnokwiatowa... - Dziękuję, Fluttershy. Spójrzmy na... ach jaki wspaniały, żółty kolor. Wszystko co żółte jest najlepsze, tak mówi sformułowana przeze mnie teoria świata dwóch kolorów - żółtego i zielonego. - Uhm... Nie jestem przekonana... Myślę, że troszkę przesadzasz... - Teraz tak myślisz, ale gdy niebawem świat nauki ją uzna, zmienisz zdanie. Dobrze, zgodnie z oficjalnym werdyktem, dziewannę drobnokwiatową (ach, ten żółty...) dostaje: Kruczek Van Dort Serdecznie gratuluję! Tak pięknie żółta roślina powinna mieć jakiś ładny wazon! - To miło, że coraz więcej użytkowników dostaje kwiaty. Taka sympatyczna inicjatywa... - To prawda. Teraz twoja kolej, co takiego znalazłaś? - To storczyk purpurowy, ładny okaz... - Faktycznie, bardzo ładny. Z kształtu przypomina trochę człowieka. - Rzeczywiście... Jak myślisz, kto dostanie taki kwiat? - O tym już zdecydują użytkownicy. Zapraszamy do głosowania!
  7. Akcja „Buldożerem przez fanfiki” istnieje już od jakiegoś czasu, teraz dopiero jednak trafiła mi się naprawdę dogodna okazja, by wypowiedzieć się na jej temat. Wielki powrót, trochę nowości, wręcz wystawienie artykułów na front i ogień maszynowy krytyki, wymarzona sytuacja, bym i ja wtrącił swoje trzy grosze. Zanim jednak przejdę do sedna, pragnę trochę się usprawiedliwić. Pozwalam sobie na wiele oraz piszę z perspektywy znawcy tematu, ponieważ, nieskromnie przyznam, faktycznie już zdążyłem się z nim zapoznać. W fandomie bytuję na tyle długo, że dość dobrze rozumiem, co się w nim dzieje. Co więcej, od początku swojej kariery w naszej społeczności, jestem autorem, czytelnikiem i komentatorem fanfików. Tym bardziej nie mogłem przejść obojętnie wobec publicystyki Mordecza oraz jego wizji recenzji. Ciągnę wstęp, bowiem przed przystąpieniem do „recenzji recenzji”, jest jeszcze kilka kwestii godnych wyjaśnienia. Fandom bardzo zmienił od początku swojego istnienia, jednak pewne sprawy wciąż pozostają ważne, a niektóre potrzeby wciąż są aktualne, wręcz ponadczasowe. Od samego początku postulowałem, że jedną z najbardziej potrzebnych rzeczy na scenie fanfików, jest solidne zaplecze recenzentów i opiniotwórców. Stan tego zaplecza znacznie się poprawił, ale ludzie zajmujący się tym są ciągle w cenie, cały czas mogą zrobić masę dobrego dla nas wszystkich, zarówno autorów, jak i czytelników. Ci pierwsi potrzebują jak najwięcej rad i informacji, w którą stronę powinni zmierzać ze swoją twórczością, jak doskonalić swój warsztat i jak lepiej radzić sobie z kreacją swoich opowiadań, drugim natomiast przydałyby się wskazówki, które opowiadania warto czytać. Czytelnicy są jak życiodajna woda, którą opiniotwórcy, niczym rów melioracyjny, mogą (i powinni) doprowadzać do najlepszych dzieł. Każda pojawiająca się w świecie twórczości literackiej tego rodzaju inicjatywa, z miejsca staje się wartościowa. Tym pozytywnym akcentem przejdźmy do meritum mojego komentarza na temat „Buldożera”. Obecnie jest to sześć recenzji, przedmowa, wyjaśniająca genezę serii, na końcu mały dodatek, w postaci artykułu na temat dialogów. Mam niestety tego pecha, że żadnego z recenzowanych dzieł nie przeczytałem w całości, dlatego nie mogę porównać mojej opinii z opinią Mordecza, a tylko i wyłącznie odnieść się do tego, co napisał. Szkoda. Zacznijmy od przedmowy, ponieważ z niej najłatwiej będzie wyjść nam dalej. Już na samym początku w oczy rzuca mi się pewna rzecz. Z mojej perspektywy autor zdecydowanie należy do tych, których działanie może pomóc twórcom fanfików, znacznie bardziej, niż ich czytelnikom. Spójrzmy prawdzie w oczy – rajd kombajnem po polu docsów, by pozaznaczać tam jak najwięcej błędów, nieścisłości i niesprawnej stylistyki, jest bezcenny dla autora już od początku, jednak czytelnikowi pomóc może najwyżej pośrednio, gdy autor jakoś się do wytknięcia tych błędów odniesie. Mordecz sam jednak potem napisał, że dalej przerzucił się na rzeczy „przyjazne czytelnikowi”, to jest opisywanie tych cech fików, które mogą dla czytelnika mieć większe znaczenie, niż sama strona techniczna. Ta opisana zmiana wydała mi się interesująca. Mordecz stwierdził, że złagodniał, przyjął jeden schemat recenzji, zaś ich treścią starał się zainteresować czytelnika. To dobrze. Moim zdaniem, jest to zabieg wręcz konieczny, jeśli przyjmuje się taką formę. O ile komentarz pod fikiem na forum lub FGE trafi przede wszystkim do pisarza, o tyle oficjalna recenzja, mniej lub bardziej profesjonalna, ma już inną docelową grupę odbiorców. Dalej trochę informacji, jak całość będzie wyglądać, krótko o kryteriach oceny i preferowanych opowiadaniach. W porządku. Własnej osoby opisanie pozostaje ciekawe, ale na dłuższą metę nieistotne przy reszcie recenzji. Teraz właściwa część, czyli same recenzje. Na pierwszy ogień pójdą dwie pierwsze, ponieważ tyczą się one dużych fików, mających swoich zaprzysięgłych fanów i pewną popularność. „Trzy Strony Medalu” Pillstera i „Blast” Applejuice. Pierwsze co rzuca mi się w oczy, już od razu, to duża ilość tekstu. To z całą pewnością zaleta, ponieważ jeśli oczekuję poważnej recenzji, chcę mieć co poczytać. Tutaj też można zauważyć pewną kompozycję. Tak jak Mordecz już wspominał, przyjęty został stały schemat: wstęp, przedstawienie fika, jego mocne i słabe strony (wyraźnie wyszczególnione), na końcu podsumowanie. W skrócie – typowy, choć jak najbardziej poprawny schemat. Co do treści – mam kilka zastrzeżeń. Zacznijmy od bardziej technicznej sprawy, czyli stylu. Niektóre zdania dziwnie mi brzmią, trochę jak połączenie stylu szkolnego z wypowiedziami intelektualisty. Ogólnie całość stoi na dość dobrym poziomie, jednak czasami zdarzają się potknięcia. Zaznaczyłem w tekście kilka rzeczy, jeśli chodzi o budowę zdań lub użycie pewnych słów. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, dlatego nie należy się tym przejmować, choć z przykrością stwierdzę, że z perspektywy ocenianych może niezbyt profesjonalnie wyglądać, gdy oceniający ich popełnia błędy. By nie pozostać gołosłownym, przywołam tutaj kilka rzeczy, które sam znalazłem: Dla mnie większym mankamentem są zdarzające się nieścisłości w rozumowaniu autora recenzji, sformułowania, które w mniejszym lub większym stopniu sobie przeczą. Na przykładzie recenzji „Blasta” zauważyłem niezbyt elegancki przypadek. W tym samym tekście, z tej samej perspektywy, autor więcej niż raz napisał, że tekst jest „uzależniający” i „można czytać go bez ustanku”, jednocześnie mówiąc: „w pewnym momencie lektura zaczyna nużyć”. Ponownie słowa „uzależniający” i „nużący” pojawiają się w podsumowaniu. Przepraszam, że nie zaznaczyłem wszystkiego, co rzuciło mi się w oczy, ale pisałem ten komentarz dość późno i zwyczajnie nie starczyło mi sił. Gwoli ścisłości – nie jest to pole minowe błędów, te rzeczy, o których wspomniałem, zdarzają się sporadycznie, jednak niezaprzeczalnie istnieją. Trudno, czas przejść do tego, co właściwie te recenzje ze sobą niosą. Przeczytałem wszystkie, ciekawy, jak prezentuje się postęp. Zdecydowanie najlepsza jest recenzja „Pięknego Serca”, to chyba jedyny fanfik, którego nie znałem, a po lekturze faktycznie mógłbym chcieć go przeczytać. Dobra robota! Na przykładzie tego postanowię jednak uskutecznić prywatę i moją osobistą krucjatę – dlaczego tak wielu upiera się stosować oceny numeryczne? Niby mogą one pomóc czytelnikowi, by jednym rzutem oka wiedział, czy tekstem faktycznie warto się zainteresować, czy jest słaby, średni, całkiem dobry, czy znakomity. Jednak oceny mają taki mankament, że rzadko korespondują z rzeczywistością. Przede wszystkim opinie i recenzje zawierają duża dawkę subiektywizmu, przez co to, co jeden oceni tekst na 4/10, inny na 8/10. Ponadto czytelnikowi ciężko wyrobić sobie skalę, gdzie właściwie zaczynają się rzeczy dobre, a gdzie wybitne. Może też doprowadzić to do katastrofy, gdzie różnica między dwoma fikami (ocenionymi na przykład 5/10 i 6/10) będzie nieporównywalnie większa, niż między jakimiś innymi (w recenzjach dajmy na to 6/10 i 9/10). Pod żadnym pozorem nie zabraniam nikomu stosowania ocen punktowych, jednak zapewniam, ze prowadzi to do ogromu problemów, a pożytku nie daje wcale tak wiele, zwłaszcza dla literatury. Następne recenzje też mają swoje wady. Ta z „Mojego Małego Fanfika” byłaby dobra, ale jako wydanie specjalne lub coś w tym rodzaju. Forma jest tu zupełnie inna, opisanie opowiadań jest zbyt krótkie, by mnie zachęcić lub pozwolić wyrobić sobie wstępną opinię. Dalej dostajemy recenzję odcinka. Tak, właśnie tak, ocenę odcinka. Moim zdaniem też mogłaby znaleźć się tam tylko i wyłącznie jako dodatek. Przede wszystkim, sama nazwa serii mówi: „Buldożerem przez fanfiki”. Odcinek zdecydowanie fanfikiem nie jest. Ostatni tekst… Nie mam nic do żartów, jednak byłoby lepiej, gdyby pojawił się on w momencie, gdy recenzji jest już na liście więcej, wtedy byłby bardziej na miejscu. Przez zakończeniem swojego wywodu pozwolę sobie jeszcze rzucić okiem na „Kącik publicystyczny”. Dostajemy w nim artykuł na temat konstrukcji dialogów, użycia w nich wielkich i małych liter oraz znaków interpunkcyjnych. Temat ciekawy i biorąc pod uwagę ilość błędów, nawet całkiem użyteczny. Osobiście stwierdzę z lekkim zawodem, że widziałbym dziesiątki ważniejszych spraw, które należałoby omówić, choć przyczyną tego może być fakt, że sam nie zwracam na tę budowę dialogów specjalnej uwagi. Tak czy inaczej, kącik zdaje egzamin, jestem przekonany – może być cennym dodatkiem, gdy trochę bardziej się zapełni. Co ciekawe, „Kącik” znacznie bardziej kierowany jest do pisarzy, niż czytelników, w przeciwieństwie do recenzji. Czy pójdzie w tę stronę? Czas pokaże. Pora przejść do posumowania… Z „Buldożerem przez fanfiki” wiązałem od początku duże nadzieje. Zdecydowanie na taką akcję jest miejsce w fandomie, z całą pewnością możemy ją pochwalać, jednak nie ukrywam, że trochę się rozczarowałem. Mordecz zdecydowanie lepiej sobie radzi w doradzaniu autorom, niż pisaniu spójnych, publicznych recenzji. Wiem, tekst ma już swoje lata, dlatego masa niedociągnięć wynika zapewne z niezdecydowania i rozbieżnych celów na przestrzeni tego okresu (tylko spójrzmy na przedmowę). Jak mówiłem, fandom potrzebuje wszelkich akcji recenzentów, dlatego będę ostatnim, który potępi „Buldożera”, nawet jeśli mam do niego wiele zastrzeżeń. Co doradzam twórcy? Napisać więcej recenzji, zdecydować się, czy chce bardziej pomagać autorom, czy czytelnikom, poprawić kilka niedociągnięć i z czasem cieszyć się solidną marką, gdy ta w końcu się wyrobi. Co zrobiłbym, gdyby to była moja seria? Być może trochę teraz przesadzam, dlatego ostrzegam, że to subiektywizm w najczystszej postaci. Bardziej poszedłbym w stronę zachęty i opiniotwórczości, w końcu stwierdziłeś w przedmowie, że akcja kierowana jest do czytelników.. Zrezygnowałbym też z ocen punktowych, zastępując je krótkim podsumowaniem słownym (i całkiem rozsądną formą plusów i minusów). Tak czy inaczej dziękuję za możliwość przeczytania tych recenzji. Z całą pewnością będę obserwował, jak rozwija się to przedsięwzięcie. Pozdrawiam i dziękuję za rozwijanie opiniotwórczej strony literackiej naszego fandomu!
  8. Moi drodzy, Wasze głosy rozkładały się bardzo równo. Komisja w składzie - Regent Alberich, Wasal Działu, Protektor Dyskusji, Lord Zabaw etc. etc. i Fluttershy, Pani Chatki na Skraju Ponyville, Dziedziczka Everfree, Wielka Mistrzyni Oficjalnej Menażerii Kucyków i... - Uhm... przepraszam, że się wtrącam... ale chyba troszeczkę przesadziłeś... Znaczy, jeśli sądzisz, że to ważne, proszę, kontynuuj... Może faktycznie? No ale nic, darujmy sobie tytuły. Przejdźmy do sedna sprawy, czyli tego, co wszystkich interesuje - werdyktu. Otóż komisja w składzie... - Uhm... - Dobrze, już dobrze. Po prostu zdecydowaliśmy, że policzymy zarówno głosy na orła, jak i jastrzębia razem. Wiem, że to zupełnie inne ptaki, ale... na tyle podobne, że możemy sobie na to pozwolić. W dodatku smok, jak wszyscy wiedzą, jest stworzeniem dość niebezpiecznym, choć w przypadku Daring Do... Pewnie by się nadał... No ale nic, oto i wynik: Oto orzeł przedni. Piękny, majestatyczny, żądny przygód i nadzwyczaj pasujący do kogoś tak dzielnego, jak Daring Do. Trzymajmy kciuki i kopytka, by dobrze im się razem żyło. - Na pewno będą wspaniałymi przyjaciółmi. Orzeł przedni za miłość i opiekę odwdzięczy się pomocą w jej wyprawach. Dobrze... Kto jest następny na naszej liście...? - Uhm... Czy to pomyłk... a nie! Dziwne... No ale nic, to będzie z całą pewnością interesujące... - Możesz pokazać mi tę kartkę...? Spójrzmy... Ach, czy to...? - Yup, w rzeczy samej... Starswirl Brodaty! Jakie zwierze będzie pasowało najlepiej do tego legendarnego maga? Zapraszam do rzucania pomysłów!
  9. Jako, że dawno nie komentowałem dzieł Dolara, nadszedł czas, by wreszcie to nadrobić. Jest o czym pisać, bo nowy rozdział Progressio Ex Machina z całą pewnością warty jest nie tylko przeczytania i uwagi, ale i komentarza. Na wstępie pozwolę sobie powiedzieć, że jestem nadzwyczaj zadowolony, że rozdział się ukazał, a jego treść naprawdę mnie satysfakcjonuję, chciałbym, by szło to w tę stronę. Nie przyłączam się natomiast do publicznego narzekania na niską częstotliwość rozdziałów nie dlatego, że mi to nie przeszkadza, lecz... Po prostu sam postępuję jeszcze gorzej, więc nie chcę wyjść na hipokrytę i zostać publicznie (zresztą jak najbardziej słusznie) wyśmianym przez moich czytelników. No ale do rzeczy: Techniczne aspekty sobie daruję. To kolejny komentarz, a pod tym względem jest na tyle dobrze, że raczej nie muszę strzępić języka. Zostawmy korektorom korektę, a skupmy się na treści i stylu. No właśnie... Styl... Jak sam wiele razy akcentujesz, mamy kompletnie inne sposoby pisania. Tym bardziej cieszy mnie, że wreszcie miałem do czynienia z mocno gadanym rozdziałem. O ile tracisz (niestety) klarowność na dynamicznych scenach, o tyle spokojne rozmowy do spółki z opisami sytuacji politycznej, wojskowej i akcentami historycznymi (skądinąd wspaniałymi), sprawdza się jasno i dobrze. Prawdę powiedziawszy, pod względem oceniania wyłącznie narracji nawet pasowała by mi wersja "gabinetowa". Co mam na myśli? Miast bitew i wielkich akcji po prostu rozmowy i przemyślenia na temat ich konsekwencji i przygotowań do nich. Nie oznacza to, że akcja nie jest temu opowiadaniu potrzebna, o nie! Po prostu spokojnie poradziłoby sobie ono bez nie, co dobrze o fiku świadczy. Może jestem trochę za łagodny, ale naprawdę podobał mi się efekt końcowy. Trochę o przedstawieniu świata: Jest świetnie. Opisy sił zbrojnych, wojny z gryfami (zrobienie z czegoś tam sztampowego rozsądnego i łagodnego dodatku do historii to też sztuka) i subtelne wstawki na temat Królewskich Sióstr i sytuacji kucyków... Czytałem to bardziej zainteresowany niż przygodami w niektórych fikach. Światotworzenie tutaj stoi na naprawdę wysokim poziomie. Prawdę powiedziawszy warto czytać tego fika chociażby ze względu na "kompendium" wiedzy o Twojej wizji Equestrii. Ostrożnie! Moje słowa o fabule zawierać będą pewne ilości spoilerów! Fabularnie nie ma fajerwerków, ale też ich nie oczekiwałem. Ot rozmowa kilku kucyków, zastanawiających się, skąd tu wziąć paru tęgich ogierów do skopania arystokrackich zadów. W tle ekscentryczny naukowiec i konsekwencje świeżej tragedii. Nie ma tu objawienia, ale też go nie oczekiwałem (choć mam nadzieję, że czymś jeszcze nas zaskoczysz), wszystko prowadzone jest logicznie i konsekwentnie, to najważniejsze. Choć prawdę powiedziawszy jedna rzecz mnie ujmuję. Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział, będzie czuć coraz większe przyśpieszenie tempa wydarzeń istotnych dla ogólnej fabuły. Jakoś bardzo mnie to nakręca, ale z diagnozą wstrzymam się do następnego rozdziału. Jeśli tak by było, będę miał dodatkowy powód, by chwalić tego fika. Jeszcze kilka przemyśleń z paczki ogólnej. Uważam, że warto inwestować w tego fika. Jak wiesz, nie jestem fanem "Aleo", a ten po prostu uwielbiam. Wszystko jest w nim zrobione lepiej niż tam. Opisy tła, oddanie sytuacji kucyków, bohaterowie. Wiem, że jedno i drugie miało być w zamyśle zupełnie czym innym, ale tak czy inaczej, zdecydowanie skłaniam się ku temu fikowi. Parę słów skieruję też do przyszły czytelników. Czytajcie, bo warto. Porcja solidnej, dobrej, interesującej lektury. Tako rzekłem! Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału!
  10. Alberich

    [Zabawa] Podaruj owada.

    Tak, wszystko wskazuje na to, że ten piękny, monumentalny szerszeń azjatycki trafi do naszego admina, Tarretha. - Jestem przekonana, że będą wspaniałymi przyjaciółmi. Mam tylko nadzieję, że Tarreth będzie umiał się nim zająć... - Bez obaw, na pewno. No ale nie możemy spocząć, na laurach, następne owady czekają na nowy dom i nowego właściciela. A tym razem mamy dla Was coś specjalnego: Oto wspaniały okaz Pasikonika Zielonego. Pasikonik... hyhy... Wesoło, biorąc pod uwagę, że podarujemy go komuś, kto z całą pewnością jest fanem kucyków. Może na miejscu byłoby nazwać go "Pasikucykiem"? Jak myślisz, Fluttershy? - Nie jestem przekonana... ale jeśli tak uważasz... Z niecierpliwością czekamy na wasze propozycje nowego właściciela tego pasikuc... pasikonika zielonego. Nie jest ani trochę uciążliwy, a za dom i opiekę odwdzięczy się pięknymi, nocnymi cykadami... Tak więc czekamy na decyzję, do kogo trafi to przyjemne stworzenie.
  11. Witam wszystkich serdecznie! Oto przed nami kolejna dyskusja. Temat dość prosty, jednak dający Wam możliwość wypowiedzenia się i przekazania swojej opinii. No, to do dzieła! Odcinki z Fluttershy - jedne lepsze, inne gorsze Nie ukrywam, że uwielbiam Fluttershy. Jest urocza, pełna gracji, bardzo przyjazna, po prostu miło się ją ogląda. Gdy w odcinku będzie dużo Fluttershy, będzie on dużo lepszy! Ale czy na pewno...? Na ten przykład sam zwykle bardzo lubię epizody z naszą nieśmiałą klaczą. Jednakże, z całą pewnością jedne bardziej niż inne, a i znalazłby się taki, którego masa mankamentów nie pozwalała mi się nim w pełni cieszyć. Teraz pytania do Was: Które odcinki, w których pojawiła się Fluttershy, są Waszymi ulubionymi? A może któreś Wam się nie podobają? Czasami nawet sympatyczny akcent dodaje kolorów, jeśli tak, które odcinki mają Waszym zdaniem najlepsze sceny z żółtym pegazem? Na dobry początek dodam też garść moich opinii: Zapraszam do dyskusji!
  12. Dobrze, z góry dziękuję, że już pierwszego dnia pojawiło się tyle miłych komentarzy. Odpowiem na nie hurtem, po kolei: Dolar: Bardzo cieszy mnie Twój entuzjazm oraz to, że doceniasz moją kreację Rarity. A co do pytań, tych pojawi się więcej w następnych opowiadaniach. WładcaCiemnościIWszelkiegoZła: Tajemniczość, multum pytań i klimat niezwykłości, do spółki z ciągłym zachowaniem codzienności, był celem tego fika. Nawet nie wiesz jaką radość sprawił mi Twój komentarz, widzę, że jakoś to działa. Co więcej przypomnę, że zakończyłem dopiero pierwsze opowiadanie, nie całą serię. Wiele rzeczy będzie wracać i dalej się rozwijać. No i dziękuję za hojną ocenę, a jeszcze bardziej za słowa, że Twoim zdaniem mój fik "coś ze sobą niesie". Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne. Baffling: Kolejny raz - zwłaszcza Ty dobrze wiesz, o co w tym wszystkim chodzi. Największą przeszkodą dla każdego kucyka i człowieka, nie są straszliwi magowie, potężne smoki i niesamowite artefakty, tylko on sam. Tutaj przygodą ma być samo radzenie sobie z dniem codziennym. A tajemnica doda smaku, oj doda. Co do sekretów, w jednym "źródle" (nie powiem jakim, to sekretna wiedza) nauczyli mnie jednego tricku. Scenarzysta za każdym razem łudził nas, że zbliżamy się do zakończenia intrygi, a tak naprawdę przy każdym "to już to miejsce", wiedzieliśmy jeszcze mniej. Być może właśnie idę w tę stronę. Pinkie Pie nie mógłbym zepsuć, chociażby ze względu na Ciebie. Zresztą wiem, że będziesz gotowy służyć radą. Tym lepiej. Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
  13. Witam wszystkich! Ze szczerą radością prezentuję Wam mojego nowego fanfika. Gwoli ścisłości - nie porzuciłem pracy nad innymi opowiadaniami, wciąż gdzieś tam tworzą się... powoli. Teraz dochodzi jeszcze ten. Oto przed Wami: Poszukiwacze Ścieżek Fik zaplanowany został na sześć opowiadań, połączonych chronologią i fabułą. Każda część skupia się na innej bohaterce, a ostatecznie wszystkie stworzą spójną całość. Teraz krótki opis całości: Czasem największe przygody bledną przy tym, co sami możemy sobie zgotować, nie porzucając nawet naszego codziennego życia. Podczas gdy Twilight Sparkle udała się na daleką wyspę Wotan, by tam badać strukturę prastarej, nieznanej magii, jej przyjaciółki zostały w spokojnym Ponyville. Z czasem jednak wszystko zaczyna się komplikować. Gdy kontakt z uczennicą Celestii ogranicza się tylko do sporadycznej wymiany korespondencji, muszą sobie radzić same. Czy wszystko jest zawsze tym, czym wydaje się być? Co ma większą moc, przeznaczenie, czy wybór? I kim jest ten tajemniczy kucyk o słomianych włosach? EDIT: Oto dołączam drugie opowiadanie z serii. Zapraszam do czytania! Preludium Szczęśliwy klejnot [Rarity][slice of Life][Mystery] Biała klacz miała wyjątkowe szczęście. Nigdy jeszcze nie miała takiej szansy, by udowodnić wszystkim, jak wiele może dać światu, dzięki wszystkim swoim talentom. Tylko, czy aby na pewno jest to właściwa ścieżka? Duch Ponyville [Pinkie Pie][slice of Life][Mystery] Miłośniczka przyjęć i zabaw wszelakich toczyła swoje wesołe życie, pełne różnorakiej aktywności. Czy jednak wydarzenia w Ponyville, nawet te najdrobniejsze, nie kryją w sobie drugiego dna? Różowa klacz musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest prawdziwa radość i co jest jej źródłem. (za jakiś czas)[Rainbow Dash] (za jakiś czas)[Fluttershy] (za jakiś czas)[Applejack] (za jakiś czas)[Twilight Sparkle] Podziękowania: Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego fika. Dolarowi i Bafflingowi za preareading i ciepłe słowa. Decaded - korekta, jak zwykle w porządku.
  14. Czas przywyczaić się do nowego avka.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. Poranny Kapitan Scyfer

      Poranny Kapitan Scyfer

      Alberich w końcu zauważył, że Halloween się skończyło :D

    3. kotekipiesek

      kotekipiesek

      hepi berfsdej tu ju ^^

    4. BiP

      BiP

      Wszystkiego najlepszego na urodzinki ^^ (wiem, że po czasie, ale internetu nie miałem)

  15. Oto i kolejny odpis. Tym razem dwa podpunkty, dłuższy i krótszy. Wciąż czekam na Wasze pomysły, im więcej ich będzie, tym ciekawsza okaże się zabawa. Wielka próba Nadszedł wieczór. Fluttershy wciąż nie dowiedziała się, na czym konkretnie polegać miała jej próba, jednak to, co Zecora zdążyła jej powiedzieć, było już wystarczająco przerażające. Daleko, w głębi Lasu Everfree, znajdowały się ruiny dawnego zamku Królewskich Sióstr. Zadaniem pegaza było udać się i spędzić tam noc, oczekują na to, co przygotowała dla niej zebra. Jak można się domyślić, żółtej klaczy ani trochę nie uśmiechało się przebywanie w tak nieprzyjaznym i pełnym straszliwych niespodzianek miejscu. Mimo wszystko, nagroda była tego warta. Szamanka mogła nauczyć jej tyle wspaniałych rzeczy, dzięki którym na pewno łatwiej będzie zostać prawdziwą bohaterką. Wiedza zebry wykraczała daleko poza zielarstwo i warzenie mikstur, znała jeszcze pewne dziedziny magii, o których nie słyszały nawet najzdolniejsze jednorożce. W końcu nadszedł ten czas. Większość dziennych zwierząt udała się do snu. Fluttershy zadbała, by na czas jej nieobecności niczego im nie zabrakło, po czym ruszyła do miejsca, w którym wszystko miało się rozwiązać. Prawdę powiedziawszy, potrzebowała trochę więcej pewności siebie, gdyż ciut za bardzo się wahała… Jak na zawołanie z któregoś drzewa zleciał przyjazny, niewielki nietoperz. Zapiszczał zachęcająco. – Tak, mój drogi? – spytała Fluttershy. Po chwili rozpromieniła się. – Naprawdę, chcesz zostać moim przewodnikiem? To bardzo, ale to bardzo miłe z twojej strony, dziękuję ci. Poleciał przodem, cały czas trzymając się blisko kucyka. W jego towarzystwie nie czuła się aż taka przerażona. Co więcej, gdy znalazła się już w lesie, szybko zleciały się do niej różnego rodzaju ćmy i świetliki. Przez chwilę zaczęła nawet sądzić, że to nie będzie takie trudne. Gdy jednak stanęła przed straszliwymi, porośniętymi mchem i bluszczem ruinami, zobaczyła odbicie światła księżyca w pustych okiennicach, usłyszała odgłos szumiącego dookoła wiatru… Lekko zwątpiła. Nietoperz zaczął latać dookoła niej, jakby chciał pchnąć ją do działania. – Nie mogę… tam jest tak… okropnie… Powinnam wrócić do ciepłego, bezpiecznego domku… Moje zwierzątka tam na mnie czekają… przepraszam… Już miała się wycofać gdy nagle pomiędzy drzewami, dokładnie na środku ścieżki, zauważyła jakąś postać, otoczoną płaszczem, ze świecącymi się oczami. Na początku pomyślała, że to Zecora wreszcie przybyła na miejsce, ale szybko zauważyła, że to stworzenie… nie miało nóg, po prostu lewitowało. Przez chwilę patrzyła na dziwną istotę, sparaliżowana ze strachu. Z tego stanu wyrwał ja dopiero kolejny pisk latającego ssaka. Muszę biec pomyślała. Jednym ruchem obróciła się i ze wszystkich sił pobiegła do zamku. Tylko tam mogła schronić się przed tym… czymś. Co więcej czuła, że tajemnicza postać za nią podążała. Jedynym źródłem świata były latające wokół niej świetliki i blask księżyca. Nie zastanawiając się długo, zbiegła po schodach do jakiegoś pomieszczenia. Dookoła niej pojawiło się kilka sympatycznych szczurków. – Co robić, co robić? – zastanawiała się na głos Fluttershy szukając kryjówki. Mieszkające tam gryzonie od razu wskazały jej niewielką niszę, pomiędzy starymi regałami. Schowała się tam, przez długi czas siedząc bez najmniejszego dźwięku. Kilka razy chciała wyjść, ale nie mogła znaleźć w sobie na tyle odwagi. Mam nadzieję, że Zecora nie będzie mną bardzo zawiedziona zastanawiała się. Minęło bardzo dużo czasu. Zmęczona, lekko głodna i nieco połamana od niewygodnego miejsca pobytu, postanowiła w końcu wyjść. Gdy znalazła się w pozbawionym dachu pomieszczeniu, okazało się, że nadszedł dzień. Odetchnęła z ulgą. Cały czas rozglądając się, czy aby na pewno jest bezpiecznie, szła w stronę wyjścia. Jakież było jej zdziwienie gdy przy bramie spotkała uśmiechnięta zebrę. – Teraz, gdy błyskają już promienie słońca, miło widzieć, że wytrwałaś do końca – powiedziała z nutą dumy w głosie. – Zecoro, ja… Przykro mi, że nie dałam radę stawić czoła twoim próbą, ale… za bardzo się bałam… – Ależ Fluttershy, spisałaś się wspaniale, nie dałaś mi powodów do narzekań wcale! – Co takiego…? – szczerze zdziwiła się żółta klacz. – Wszystkie znaki na ziemi i niebie, mówiły, że bojąc się pójdziesz do siebie. Ty zaś całą noc przetrwałaś dzielnie, czekając na swoją próbę wiernie. – Ale… ja po prostu schowałam się w piwnicy, bo przeraziłam się tego… czegoś… – Próba mówiła, że nie możesz opuścić zamku, aż do nadejścia świateł poranku. Do tego wszystkiego, słuchasz zwierząt głosu, z ich pomocą pokonujesz przeciwności losu. No i na dodatek, gdy na ciebie coś złego czeka, chyba żaden inny kucyk aż tak szybko nie ucieka… – To… chcesz powiedzieć mi, że… udało się? Będziesz mnie uczyć? – Będę dumna, mogąc być twą nauczycielką, nauka takiego kucyka, sprawia radość wielką. Fluttershy poczuła ogromne szczęście. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewała się, że wszystko będzie miało aż tak dobre zakończenie. Choć raz moja natura na coś się przydała. Mimo wszystko muszę być odrobinę bardziej zdyscyplinowana, jeśli chcę zostać prawdziwą bohaterką pomyślała. Pożegnały się, od następnego dnia miały rozpocząć naukę. Nieśmiała klacz wróciła do domu, zaraz po nakarmieniu zwierząt udała się do sypialni. Z całego serca marzyła o chwili snu. – Te wszystkie próby strasznie męczą – powiedziała sama do siebie zasypiając. Siedziby urządzenia ciąg dalszy Gdy już trochę odespała nocne hasanie po Lesie Everfree, zabrała się za dalsze urządzenie swojej tajnej kryjówki. Miała kilka pomysłów, by tamto miejsce uczynić trochę bardziej przytulnym, a jednocześnie, by choć trochę przypominało siedzibę prawdziwego bohatera. Przede wszystkim, zaczęła od swojego pierwszego pomysłu. Wiele zwierząt, takich jak nietoperze, krety, czy nornice, wolało ciemne, spokojne miejsca do zamieszkania. Fluttershy nie miała dla nich przygotowanych domków w swojej chatce, dlatego zdecydowała, że przeprowadzi je właśnie tam, do swojej nowej „bazy”. Co więcej, gdyby jakiś kucyk ją zdemaskował, zawsze mogła powiedzieć, że to po prostu kolejny z jej sposobów opieki nad jej przyjaciółmi. Pod tym względem po prostu wszyscy wzruszali ramionami, wiedząc, że Fluttershy była gotowa dla tych stworzonek zrobić bardzo wiele. Zbudowała karmnik, małe budki i inne „atrakcje”. Na końcu powiesiła specjalną żerdź, z której wygodnie mogły zwisać sobie nietoperze. Gdy te przeleciały zainteresowane, Fluttershy zaprezentowała im swoje dokonania. Najwyraźniej im się spodobało. W jednym z nich rozpoznała tego, który poprzedniej nocy pomógł jej przejść przez las i dać sobie radę z próbą. – Panie nietoperzu… Ja… dziękuję ci za pomoc i… Chciałabym cię nagrodzić… Zgodzisz się zostać przywódcą mojego nocnego patrolu zwierząt? Wszystko wskazywało na to, że przyjął nowe stanowisko. Tym samym Fluttershy miała już kolejny pomysł. Jak dowiadywać się o wszystkim, co nocą dzieje się w Ponyville. Będą moimi oczami i uszami pomyślała. Postanowiła też, że następnego dnia skaptuje jeszcze parę sów. Odkurzyła manekiny i ustawiła je pod ścianą. W przyszłości miały znajdować się na nich różnego rodzaju stroje i pomocne przedmioty. Na samym końcu przybiła do ściany wielką, rozkładaną mapę Ponyville, mogła na niej zaznaczać istotne miejsca. Była bardzo zadowolona z rezultatów, wszystko zaczynało wyglądać na siedzibę z prawdziwego zdarzenia. A od następnego dnia miała nauczyć się wielu nowych rzeczy. Nie spodziewała się jednak, że… najwyraźniej kucyki już potrzebowały bohatera. Oto i koniec odpisu. Drogi Kaminsonie, do Twojej opcji obiecuję jeszcze odnieść się w następnej części. Tymczasem zachęcam innych do sugestii. Oto rzeczy, o których możecie kombinować? – Wciąż aktualne jest pytanie, czego Zecora uczy Fluttershy. – Najwyższy czas pokombinować nad kostiumem, jak myślicie, skąd Fluttershy może go zdobyć? Jak ma wyglądać? – Jak wspominałem, coś wisi w powietrzu. Tylko co? Czekam na wasze propozycje tego, z czym nasza Bardzo Dzielna Fluttershy mogłaby się zmierzyć. – No i ogólnie wszystko, co tylko przyjdzie wam do głowy, każda rada może okazać się cenna. Pozdrawiam i zapraszam do dalszego uczestnictwa!
  16. Jako, że nie mam co ze sobą robić nocą, zdecydowałem się przeczytać i skomentować Twojego fika. Gra o Tron Martina bardzo mi się podobała, więc liczyłem, że to coś w moich klimatach. Prawdę powiedziawszy spodziewałem się ociupinkę większej partii tekstu na start, ale... Trudno, cieszę się tym, co jest. No to do pracy! Recenzja woła! Strona techniczna... Ok. Interpunkcja zdaje się być w porządku, przynajmniej ja niczego nie wyłapałem. Błędów też nie zauważyłem. Jedyne co, to wyjustowałbym tekst, by ładniej wyglądał, choć z tym też nie jest tak źle. Jak dla mnie więcej tekstów mogłoby przyciągać dopracowanymi technikaliami... Jak dla mnie nie ma o czym mówić, jest dobrze. No a styl? Materiału do oceny nie mam za wiele, ale to co widzę, podoba mi się. Mam wrażenie, że będę miał okazję do refleksji, narracja jakoś mi do tego pasuje. Świetnie, tym lepiej. Tutaj z dalszą wypowiedzią poczekam do następnych rozdziałów, ale jak na razie, nie mam się do czego przyczepić. Kurcze... chciałem być akuratny i napisać coś od razu, a za bardzo nie ma o czym. Płonący Canterlot był, jest i będzie fajny, więc jak dla mnie to niemała gratka. Chętnie zobaczyłbym więcej wstawek z przeszłości albo jakieś wspomnienia, co potem stało się ze znanymi nam postaciami. OCki OCkami, ale trochę tęsknię za kanonem. Co z wyspą... Jak dla mnie, to miejsce może zainteresować. Rozmowy rodziców z dziećmi bywają lepsze i gorsze, ta ma właśnie taki Martinowy posmak, co dla mnie jest zaletą. Mam też wrażenie, że faktycznie masz jakiś plan na ten tekst, więc tym bardziej jestem zadowolony. Z dalszym komentarzem wstrzymam się do dalszej partii. Ach... no i pisz to, bo może być dobre. Wiem, że debiuty bywają trudne, ale to ma potencjał. Widziałem wiele zła, a to złe zdecydowanie nie jest. Czekam na wyraziste, interesujące elementy oraz na pokaz umiejętności splatania fabuły. Jeśli faktycznie coś takiego pokażesz, uzyskasz moją pełną aprobatę. Pozdrawiam i czekam na poważną próbkę do dalszej oceny!
  17. Trochę głupia sprawa, że jako pre-reader wypowiadam się tak późno, ale... lepiej późno, niż jeszcze później. Tak czy inaczej warto, bym te kilka słów napisał. Moim zdaniem zainteresowanie tekstem mogłoby być trochę większe, gdyż jest on już całkiem dobry, a w dodatku z każdym rozdziałem coraz lepszy. No to do dzieła! Hej, hej, grej muzyczko, grej! (bo Zabrze) Możecie pisać, że błędy się uchowały... Jak dla mnie już jest całkiem dobrze, a po korektach i komentarzach powinno być jeszcze lepiej. Bardzo ciężko uniknąć niedoróbek, nawet doświadczonym pisarzom, dlatego nie ma co się pieklić. Tutaj skupiając się na treści możemy spokojnie przymknąć oko na te kilka drobiazgów. Co więcej, tekst jest czytelny i ładnie formatowany, to już coś. Styl... Tutaj mamy nagły, długi skok. Nie sugerujcie się pierwszymi dwoma rozdziałami jako całością, bowiem potem jest znacznie lepiej. Mamy więcej treści w narracji, świat jest przedstawiany lepiej i skuteczniej. Jak dla dla mnie, tutaj mogę dać sporego plusa, autor radzi sobie ze stylem i to całkiem dobrze. Sam nadążam za akcją, nie zdarza mi się, bym gubił się po drodze, dlatego ogólnie jestem zadowolony. No dobrze, zanim zwyczajowo przejdę do fabuły, powiem co nieco o odwzorowaniu bohaterek kanonicznych, bowiem to o nich jest ten fik, wspomnę też o innych kucykach. Jak dla mnie, odwzorowanie to mocna strona. Kreację Pinkie Pie, zwłaszcza w dalszych rozdziałach, określił bym angielskim słowem "Masterpiece" (tak, właśnie dlatego ten człowiek jest jej regentem), Rairty i Twilight na wysokim poziome, Applejack też całkiem spoko. Jak dla mnie, ciągle czuć, że to są te kucyki, a nie żadne, podstawione za nie makiety. Tutaj z całą pewnością Baffling odniósł sukces. A co z jego własnymi bohaterami? Jak na razie mogliśmy lepiej poznać dwóch, Guarda w towarzystwie trzech bezimiennych (prawdopodobnie przeznaczonych do ubicia) gwardzistów i Ortika, dzikusa. Ten pierwszy na początku wydał mi się spoko, a potem zaczął mnie coraz bardziej denerwować. Tak czy inaczej trzyma poziom. Ten drugi... znienawidziłem go od pierwszego spojrzenia, a potem przymknąłem na niego oko, jak dla mnie nie jest już taki zły. Innymi słowy - solidni bohaterowie - check! No i najmocniejsza strona fika, świat i splatanie fabuły. Wszystko jest przed nami powoli odkrywane, ale mogę zapewnić Was - znam autora i jestem pewny, że on wie co robi. Już w tej chwili pojawiają się interesujące i podsycające ciekawość niejasności, a gdy do tego dojdą jeszcze bogate twisty fabularne (a dojdą)... Miło. Świat kreowany jest bogato, wizja jest spójna, interesująca i zawiera elementy, które mogą go wzbogacić. Sam jestem szczerze zainteresowany, jaki okaże się dalszy los pewnych miejsc, z niecierpliwością czekam na pojawienie się Gryfkingów oraz finał opowieści. Jak dla mnie, ukończony "Relikt" może być jednym z najlepszych dzieł polskiego fandomu pod względem fabuły typowo przygodowo-zagadkowej. Słowa zakończenia nie są kierowane do Bafflinga, on zna moją opinię, jestem jego pre-readerem. Kierowane są do Was, obecni i przyszli czytelnicy. Czytajcie i komentujcie "Relikt" bo nie będzie to stratą czasu. Jest dobrze. I będzie jeszcze lepiej. Niż jest. Unia Europejska czuje już nasz oddech na... No mniejsza, ale naprawdę sam polecam Wam tego fika i zapewniam, że autor wie co robi. Ja wierzę w niego i jego dzieła. Pozdrawiam i zachęcam do czytania!
  18. Przypadkiem natrafiłem, co czasem mi się zdarza. Miałem chwilę, a tekstu nie było wiele, więc zdecydowałem się przeczytać i powiedzieć kilka słów. Do tego wszystkiego autora zdążyłem już skojarzyć jako użytkownika forum, więc tym bardziej miałem motywację. Co sądzę? Już tłumaczę: Graj, muzyko! Na początku technikalia, ilość tekstu i błędy. Formatowanie niezbyt mi się podoba, brak w nim justowania, czcionka jest strasznie wielka, treści zbyt wiele jeszcze nie ma. Interpunkcja gdzieniegdzie szwankuje, choć innego rodzaju błędów nie znalazłem. Nie ma tragedii, jednak gdy napiszesz już tego więcej, trzeba będzie coś z tym zrobić. W skrócie - widziałem lepsze, widziałem gorsze. Styl... hmm... W porządku, choć bez owacji na stojąco. Czekam na większą próbkę do zbadania, bo po dwunastu stronach ciężko dać wyczerpujący komentarz na temat umiejętności pisarskich, jednak nie znalazłem tu niczego, co bardzo mnie ubodło. Dywersyfikacja stylu mowy postaci mogłaby się przydać, jednak pod tym względem i tak nie jest najgorzej. Innymi słowy sprawiaj, by Applejack mówiła bardziej jak Applejack, nadaj jakiś konkretny styl wypowiedziom Joe'go... Będzie lepiej. Teraz coś o świecie i fabule. Przede wszystkim powiem, że sam początek bardzo mnie zainteresował. Nie rzuciłeś mi wszystkiego przed oczy, ale delikatnie podsyciłeś moją ciekawość, a to przez zrujnowane Sweet Aplle Acres, a to opisując patrole straży. Coś wisi w powietrzu, z całą pewnością. Już teraz stwierdzam, że jeśli będziesz tak grał na informacjach, warto ten tekst czytać. Niestety, im dalej w las, tym wszystko stało się trochę... nie powiem, że słabe, ale brakowało mi dalej tej wyjątkowości. To co spotkało Applejack... z całą pewnością jest potworne, ale sam nie wiem, czy konieczne w tekście o kucykach. Nie mam wiele możliwości rozpisania się, bowiem sam tekst długi jeszcze nie jest. Muszę szczerze przyznać, że tym, co już dałeś, zdobyłeś moje zainteresowanie, a to już sporo. Chętnie zajrzę tu w przyszłości, zainteresowany losem bohaterów i świata. Nie jest to może ideał, ale ma potencjał, całkiem spory. Jak dla mnie - jest to szansa, na coś naprawdę dobrego. W ramach podsumowania - zachęcam do dalszej twórczości, bo warto. Innym czytelnikom mówię - już jest całkiem w porządku, a spodziewam się, że będzie jeszcze lepiej. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!
  19. Weird Nightmare: Monty Python jest świetny, a "Żywot Briana" to naprawdę dobry film, jednak akurat podczas pisania tego fika nie słuchałem tej piosenki, co nie zmienia faktu, że ją znam. Spokojnie mógłbym ją polecić, nawet do lektury, bo jest... w sam raz. Szczerze dziękuję, za wszelkie pochwały, tego zawsze przyjemnie się słucha. Cieszę się, że zdołałem zadowolić Cię swoją twórczością. Gdybyś miał jeszcze jakieś pytania, zapraszam na gg albo prov, cobyśmy nie robili sztucznego tłoku w treści tematów. Pozdrawiam serdecznie!
  20. "Skazany na sprawdzian", sympatyczna przeróbka rodem z Youtube, gdzieś na samym początku. Pozdrawiam!
  21. Oto i kolejna część opowiadania. Zapraszam do dalszego udziału w zabawie. Im dłużej będzie trwać, tym więcej będzie się działo. Wszystko podzieliłem na trzy części, każdy z pomysłów został chociaż szczątkowo zauważony. Fluttershy daje sobie siana Nadeszła noc. Fluttershy nakarmiła swoich małych przyjaciół, po czym wróciła na swoje stanowisko obok kominka, by dalej zastanawiać się nad przyszłością swojej kariery jako bohaterki. Prawdę powiedziawszy, po niezbyt udanym początku, nie miała zbyt optymistycznych perspektyw. Rozglądała się po pokoju szukając czegokolwiek, co mogłoby być wskazówką. W pewnym momencie… - Moja babcia zawsze powtarzała, że nie należy podejmować ważnych decyzji z pustym żołądkiem… - powiedziała do siebie. Wstała, po czym udała się do kuchni. Wyciągnęła ze swoich zapasów sporą ilość siana, którą od razu wrzuciła na patelnie, dodając swoje ulubione zioła i smakowite warzywa. Kilka zaciekawionych myszy przyszło, by z bliska przyjrzeć się, czym właściwie zajmuje się żółta klacz. Po kilkunastu minutach sienna potrawka była już gotowa, Fluttershy nie trudziła się nawet, by przełożyć zawartość naczynia na talerz, po prostu postawiła je na stole i zaczęła powoli wyjadać smakowitą zawartość. Gdy tylko skończyła, od razu poczuła się lepiej. Znowu zaczęła wszystko analizować. O ile prościej byłoby, gdyby wszystkie kucyki mieszkały pod ziemią, mogłabym wtedy mieć swoją siedzibę tutaj, na powierzchni pomyślała. Biorąc pod uwagę, jak wiele domów miało piwnicę, z czego wiele z nich było ze sobą połączonych, nie żyłoby im się tak źle. Może to jest jakaś przyszłość… Oświecenie przyszło niespodziewanie: - Jeśli tylko znalazłabym sposób, by wszyscy odgruzowali i posprzątali swoje piwnice, mogłabym poruszać się po wielkiej, podziemnej sieci, tuż pod Ponyville – mówiła. Jej zdaniem pomysł miał rację bytu. – Tylko… musiałabym ich jakoś skłonić do tego i zdobyć mapę tunelów… To nie będzie łatwe… Ucieszyła się, że skończyła dzień z jakimiś konkretami. Poczytała trochę przed snem o odważnych kucykach-rycerzach, a niedługo potem zasnęła. Całą noc śniła o straszliwym, post-apokaliptycznym świecie, w którym wszystkie kucyki, by schronić się przed zabójczą magią burzy, musiały zamieszkać pod ziemią. Okropna perspektywa. Nie aż tak strasznie Rano, gdy tylko Fluttershy wstała, postanowiła kolejny raz wybrać się do swojej specjalnej kryjówki. Tym razem miała jednak pomysł, jak nie dać się pokonać straszliwym ciemnościom i własnemu strachowi. Zaraz po zjedzeniu szybkiego śniadania udała się na swoje podwórka, gdzie zlokalizowała spory kopiec i kilka nor. Zastukała, najdelikatniej jak umiała. - Przepraszam, że tak niespodziewanie was budzę, moi mali przyjaciele… – powiedziała z nutą niepewności. – Ale… potrzebuję waszej pomocy. Już po krótkiej chwili miała przy sobie sympatycznego kreta i kilka przystosowanych do chodzenia po podziemiach myszy. Zabrała z domu zapasową latarnię, ponieważ poprzednią zostawiła w tunelu, gdy ze strachem stamtąd uciekała. Całe szczęście, że nie wzięłam tej starej lampy z piwnicy, tej naftowej. Mogłam spalić pół Ponyville pomyślała. Niezbyt przyjemna perspektywa na sam początek kariery. Dzięki wsparciu małych zwierzątek, nie tylko mniej bała się ciemnych podziemi, ale i łatwiej było jej się poruszać. Po drodze znalazła swoje poprzednie źródło światła. Przystanęła, by dokładniej je zbadać. O dziwo, jedynie się wyłączyło, szczęśliwie bez uszkodzeń. Podniosła latarenkę kopytkiem, i położyła na swoim grzbiecie, chwytając skrzydłem, by nie spadła po drodze. Po kilku chwilach znalazła się w głównym pomieszczeniu. Było większe, niż mogła przypuszczać. Z zadowoleniem stwierdziła, że znajduje się tam wszystko, co może być potrzebne do zbudowania sekretnej siedziby z prawdziwego zdarzenia. Mnóstwo pustych skrzyń, stoły i regały, nawet jakieś stare manekiny. Niestety, wszystko było strasznie ubrudzone. - Yhh… Co jak co, ale muszę tu posprzątać… - jęknęła widząc opłakany stan sanitarny pomieszczenia. – Zajmie mi to chyba z miesiąc… Tak czy inaczej, cieszyła się, że znalazła to miejsce. Teraz, gdy zbadała je od środka, wcale nie wydawało się straszne, wręcz przeciwnie, gdyby poświęcić nad nim trochę pracy, mogłoby być całkiem przytulne. Przeszła się po wszystkich bocznych tunelach i komórkach. Znalazła jeszcze dwa wyjścia, jedno na skraju Lasu Everfree, drugie obok peryferyjnego mostu Ponyville. Idealnie, by niespodziewanie zmieniać swoje położenie. - Panie krecie, chyba musisz mnie wszystkiego nauczyć – zachichotała do małego, czarnego zwierzątka. – Teraz będzie ze mnie taki podziemny kucyk. Jej zwierzęcy przyjaciel tylko zachęcająco pokiwał noskiem. Fluttershy wdrapała się na jedną ze skrzyń, zwracając się do wszystkich małych stworzonek, które jej słuchały: - Mówię wam, moi drodzy, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by strzec naszej wioski przed niebezpieczeństwem i pomóc każdemu kucykowi, któremu zdołam. Ostatnie słowa chciała powiedzieć trochę głośniej, ale akurat w tym momencie dla zbudowania atmosfery zamaszyście poruszyła skrzydłami, posyłając na wszystkie strony tumany kurzu. Zakaszlała, schodząc z podestu, po czym chwyciła za miotłę. Sprzątając zastanawiała się, co dalej. Jakoś nie przypominam sobie, co dokładniej znajdowało się w takich sekretnych siedzibach. Laboratorium? Wyposażenie? Po prostu kryjówka? Muszę się nad tym poważnie namyślić. Mistrzyni i jej wierna uczennica Minął jeszcze jeden dzień. Fluttershy starała się dzielić czas między porządkowanie podziemnego miejsca, spotkania z przyjaciółkami i dbanie o zwierzęta. Rano następnego dnia postanowiła jednak zrealizować jeszcze jeden z pomysłów. - Potrzebuję kogoś, kto nauczy mnie czegoś… niezwykłego… - powiedziała do swojego odbicia, czesząc się przed lustrem. – Mam już nawet pewien pomysł. Gdy skończyła, nakarmiła swoich podopiecznych, zarzuciła na grzbiet torbę i ruszyła do Lasu Everfree. W dzień umiała się po nim poruszać, zwierzęta i tak jej nie zagrażały, umiała się z nimi obchodzić. Bez większych trudności dotarła do samotnej, leśnej chatki. Mieszkała w niej Zecora, wielka mistrzyni tworzenia mikstur, wiedzy o ziołach i tajemniczej, niezbadanej magii. Zdaniem żółtej klaczy najlepsza kandydatka, na nowego mentora. Od dłuższego czasu pobierała u zebry naukę. Uczyła się, jak przygotowywać lekarstwa dla zwierząt, sposobów na pomaganie różnym stworzeniom oraz tajemnic lasu. Była pojętną uczennicą, dlatego obie lubiły się nawzajem i bardzo ceniły. Mam tylko nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko… z obawą pomyślała Fluttershy. Zastukała kopytkiem do drzwi. Jak można było się spodziewać, otworzyła je gospodyni domu. - Fluttershy, jak miło, co cię do mnie sprowadza? Pod żadnym pozorem nie myśl, że twa wizyta mi zawadza – powiedziała na powitanie Zecora, w typowy dla siebie sposób, rymem. - Dzień dobry… - grzecznie przywitała się nieśmiała klacz. – Ja… Przychodzę w dość nietypowej sprawie… Trochę minie, zanim wszystko ci wyjaśnię… - Twa opowieść nie będzie czasu stratą… Proszę, usiądź, poczęstuję cię herbatą. Przez dłuższy czas siedziały, żółty pegaz tłumaczył wszystkie swoje plany. Mówiła, że chce zostać bohaterką, pomagać innym kucykom, chronić je przed niebezpieczeństwami i czynić ogólno pojęte dobro. O dziwo, jej największa obawa nie spełniła się. Czuła lęk, że Zecora zaśmieje się, po czym powie, by zostawiła swoje zamiary prawdziwie bohaterskim kucykom, które podołają takiemu wyzwaniu. Zamiast tego po prostu uśmiechała się tajemniczo. - Myślisz, że mam jakieś szansę…? No i… zgodziłabyś się zostać moją… mentorką…? Zecora dopiła swoją porcję naparu, po czym stwierdziła enigmatycznie: - By skutecznie udzielać kucykom pomocy, musisz wiedzieć, jak wiele masz w sobie wewnętrznej mocy. - Ja… robię co w mojej mocy, ale czasami strach bierze nade mną górę… - Jeszcze dowiesz się, czym jest prawdziwa odwaga, gdy wymagać tego będzie, sytuacji powaga. Czasami Fluttershy zapominała, jak trudne bywały niektóre rozmowy z Zecorą. Nie mogła jednak okazać zniecierpliwienia, mogło to być źle odebrane. - Hmm… w takim razie mogę liczyć na twoją pomoc? - Wsparcie swoje zawsze chętnie oferuję. Nim arkana jednak poznasz, czegoś potrzebuję. Sprawa jest poważna, więc z góry to mówię, nim będziesz mym uczniem, chcę poddać cię próbie. Fluttershy wzięła kilka głębokich oddechów. Na samą myśl o tym, co takiego zebra mogła wymyślić… Nie, nawet nie chciała się domyślać. Co jeśli sobie nie dam rady? Stracę jedyną szansę, by Zecora mi pomogła… Och, kochana Celestio, jestem taka przerażona… myślała. Tymczasem szamanka jedynie patrzyła na nią oczekująco. Przed Fluttershy stoi ogromna szansa. Tylko czy starczy jej odwagi? Teraz pole do popisu zostawiam wam. Oto przykładowe rzeczy, które możecie wymyślać i sugerować: - Może macie pomysły, czym jest próba Zecory? - Co takiego może umieścić Fluttershy w swojej sekretnej siedzibie? - Co zrobić, by starczyło jej odwagi na dalsze próby? - Jeśli uda jej się przejść próbę… Czego Zecora może ją nauczyć? I wiele więcej. Piszcie wszelkie swoje pomysły związane z dalszą karierą Fluttershy, jako bohaterki.
  22. Witam wszystkich w nowej dyskusji. Tym razem na wokandzie sądu rodzinne... Zajmiemy się dzisiaj dość złożonym zagadnieniem związanym z naszą wspaniałą, skrzydlatą klaczą koloru żółtego. Otóż, jak zapewne wiecie, jednym z częściej poruszanych tematów w odcinkach o Fluttershy są odwaga, asertywność, radzenie sobie ze strachem i zaradność. Wystarczy rzucić okiem, by zauważyć, jak często pojawiają się tego typu motywy: W odcinku Dragonshy, nawet nie muszę tłumaczyć. Fluttershy jako teoretycznie najstrachliwszy i sprawiający najwięcej problemów kucyk, pacyfikuje smoka. "Stare Master", gdy przychodzi co do czego, żółta klacz leci sama do lasu Everfree, w celu uratowania CMC. Tam pokonuje swoim nieubłaganym spojrzeniem bazyliszka i szczęśliwie kończy opowieść. Brawo! Epizod "Putting your hoof down", w którym Iron Will zmienia delikatną i niegroźną Fluttershy w istną bestię. Ostatecznie "nieśmiała" klacz dowiaduje się, czym naprawdę jest asertywność. Nie zapomnijmy o "Hurricane Fluttershy", gdzie przyjaciółka zwierząt musi zmierzyć się z własnymi lękami, by pomóc pozostałym pegazom w dostarczeniu wody do Cloudsdale. Po raz kolejny musi walczyć z własnym strachem i samą sobą... Kolejny raz wygrywa. To tylko przykłady, można namnożyć by ich znacznie więcej. Do czego jednak zmierzam. Niechaj preambułą do właściwego tematu dyskusji będzie ten, sympatyczny obrazek: Otóż, Fluttershy ma opinię tchórzliwej i nieśmiałej, niezaprzeczalnie. Jednak to właśnie ona najczęściej daje popis charakteru sama pokonuje własne słabości i pokazuje nam, że nawet będąc lękliwym i przerażonym, można być naprawdę odważnym. Dla podgrzania całości, dam Wam pewien cytat z "Gry o Tron" Martina: "– Czy można okazać dzielność, bojąc się jednocześnie? – Tylko wtedy można być naprawdę dzielnym" Przechodząc do sedna, czy uważacie, że Fluttershy to tchórz, który po prostu czasem bierze się w garść, czy może przychylacie się do tego, że mamy tu do czynienia z jednym z najmocniejszych kucyków z całym Ponyville? Może jest dużo bardziej asertywna, niż się wydaje? No i na końcu, czy z takich charakterem, nie można pokusić się o stwierdzenie, że nie jest najbardziej przystosowanym do życia kucykiem. Zapraszam do dyskusji!
  23. Bardzo Dzielna Fluttershy Późny wieczór nad Ponyville. Akurat na ten dzień pegazy zaplanowały rzęsistą ulewę, dlatego całą wioska tonęła w strugach deszczu. Tak… Te kucyki zdecydowanie potrzebują nowego bohatera. Patrzcie uważnie, oto bowiem na Waszych oczach rodzi się nowa legenda… Chyba… o ile wszystko pójdzie jak powinno… Witam Was serdecznie w nowym wydarzeniu naszego działu. Bardzo liczymy na Waszą inwencję i multum pomysłów, które uczynią tę zabawę wyjątkową. No ale do rzeczy, o czym mowa: Serial, a zwłaszcza sezon czwarty, przyniósł nam sporo pomysłów na specjalne, niezwykłe zdolności Fluttershy. Tak niesamowicie uzdolniony kucyk nie powinien marnować swoich talentów. Wielka moc, to wielka odpowiedzialność. Dlatego właśnie nasza żółta klacz zdecydowała… No, powiedzmy, że jest już prawie pewna (ma trochę wątpliwości), że może przydać się Ponyville. Tak oto pojawia się „Bardzo Dzielna Fluttersy”, nowa bohaterka, obrończyni każdego potrzebującego pomocy. Brawa! No dobrze, wszystko ładnie, pięknie, ale… początki są trudne, zwłaszcza, jeśli jest się nieśmiałym pegazem, czasem wątpiącym w swoje możliwości. Nie zaczyna swojej przygody od walk ze straszliwymi łotrami, powiedzmy, że do pozycji dochodzi zasadą małych kroczków. Tutaj też szansa dla Was, drodzy użytkownicy, bowiem to Wy macie szansę, pchnąć naszą klacz na właściwą drogę. Na jakich zasadach funkcjonuje ta zabawa? Bardzo prostych, na pewno każdy z Was za nimi nadąży. Ja, jako opiekun zabawy, będę opisywał Wam konkretną sytuację, w formie krótkiego opowiadania. Na samym końcu zostawiam Wam pole do popisu. Właśnie od Waszych sugestii zależy, jak potoczy się opowieść. Czytam Wasze posty, by potem zawarte w nich rady, pomysły, prośby i pytania przerobić na następną część opowiadania. Jak mogą wyglądać Wasze posty? Przede wszystkim cenię pomysłowość, inwencję, oryginalność i starania. Zależy mi na pomysłach, mogących rozbudować świat, pomóc Fluttershy i uczynić opowieść ciekawszą. Rzecz jasna nie musicie ograniczyć się do jednej sugestii na post, lecz jeśli pojawi się tego bardzo dużo, będę musiał wybierać najlepsze, choć postaram się, by nikt nie został pominięty. Przykładowy pomysł z Waszego posta może wyglądać na przykład tak: „Uważam, że Fluttershy powinna zdobyć sobie kostium, najlepiej w zielonym kolorze. Rarity mogłaby taki wykonać, tylko wtedy nasza bohaterka zostałaby zdemaskowana. Może lepiej po prostu pożyczyć materiały i zrobić strój samemu, Fluttershy da sobie radę, w końcu zna się na szyciu!” Obowiązuje nas też ogólny regulamin, dlatego będę ignorował treści z nim niezgodne, a przede wszystkim wszelkie pomysły gore i R34. Ach… przygotujcie się też na to, że nie wszystko będzie miało całkiem pomyślne przełożenie na treść opowiadania, niektóre idee mogą mieć feralne skutki w praktyce. To do dzieła! Oto przed Wami pierwsza część opowieści o Bardzo Dzielnej Fluttershy: Jak to wszystko się zaczęło – Ponyville potrzebuje bohatera… a ja… ja mogę nim być… tak mi się wydaje – powiedziała do siebie Fluttershy, zmierzając w stronę pewnego miejsca za swoją chatką. Gdzieś nieopodal kurnika rosło stare, rozłożyste drzewo. Między jego korzeniami znajdowała się zamaskowana klapa, dawno temu znajdował się pod nim spory, podziemny magazyn, mający kilka wyjść, o bliżej niewiadomym przeznaczeniu. Wcześniej żółta klacz nie widziała potrzeby badania tamtego miejsca, ale skoro miała obrać taką a nie inną ścieżkę… Miejsce wydawało się być idealne. Zabrała ze sobą latarnię, ponieważ wiedziała, że prawdopodobnie będzie tam ciemno i strasznie. Zwłaszcza strasznie. Przeraźliwie bała się tego, co mogło czekać na niej w ukrytym pomieszczeniu, które miała zbadać. Z wielkim trudem powstrzymywała drżenie swoich kopytek i skrzydeł. Zapaliła swoje jedyne źródło światła, po czym zaczęła szukać uchwytu klapy, by móc otworzyć przejście. Niedaleko niej usiadło kilka kolorowych ptaków, zupełnie, jakby chciały dodać jej otuchy. Ich obecność sprawiła, że poczuła się trochę lepiej. – Myślicie, że dam sobie radę? Że… mam jakieś szanse? – spytała z nadzieją w głosie. Pierzaści przyjaciele odpowiedzieli jej pocieszającymi trelami. Na twarzy Fluttershy wreszcie pojawił się uśmiech. Podniosła klapę, chwyciła w pyszczek latarnię, spojrzała w grobowe ciemności tunelu, do którego miała wejść… Mimowolnie zadrżała. – Idem… – powiedziała niewyraźnie, z powodu trzymanej lampy. Powoli, kroczek po kroczku schodziła w głąb mrocznego przejścia. Światło pocieszająco oświetliło brzegi tunelu. Wszędzie ścieliły się pajęczyny i kurz, nikt nie sprzątał tam od wielu dni. Z bijącym sercem szła dalej, już prawie dotarła do głównego pomieszczenia – swojej przyszłej siedziby. Nagle, po trąceniu kopytkiem jakiegoś starego kija, coś spadło jej na grzbiet. Podskoczyła niczym oparzona, pisnęła, głośno jak na jej możliwości, po czym z nieopisanym przerażeniem pobiegła w stronę wyjścia, jednocześnie upuszczając latarnię. Po drodze potknęła się dwa razy, zbierając na sobie masę kurzu i pajęczyn. Gdy w końcu dobiegła do przejścia, z wielką ulgą powitała wieczorne światło. Czuła ogromny zawód nad samą sobą i niemałe rozczarowanie. Mam być bohaterką, a nie strachliwym źrebakiem… Już na samym początku dałam się tak przerazić… pomyślała. Podeszła do sadzawki obok swojego domu. Przyjrzała się swojemu odbiciu, z westchnieniem zauważyła, że strasznie się ubrudziła. – Muszę się umyć… – powiedziała na głos. – Spróbuję jeszcze raz… jutro… Po wszystkim udała się do swojej chatki, by spokojnie wziąć kąpiel. Gdy tylko wyszła z łazienki, przysiadła sobie na spokojnie przy kominku, by jeszcze raz wszystko przemyśleć. Mimo początkowych trudności nie porzuciła swoich planów. Tak oto zaczęła się wielka przygoda Bardzo Dzielnej Fluttershy. No… może na początku jeszcze Nie Aż Tak Dzielnej Fluttershy, ale to tylko kwestia czasu, prawda? Teraz pole do popisu dla Was, moi drodzy. Od Waszych pomysłów będzie zależeć, jak potoczy się ta historia. Jak pomóc nieśmiałej klaczy dokładnie zbadać, a potem urządzić tajemniczą, podziemna kryjówkę? Co zrobić, by wygrała ze swoim strachem? Zapraszam do pisania Waszych sugestii pod tematem.
  24. Regentura oficjalnie objęta. Czas na to, by w dziale Fluttershy zaczęło dziać się dużo dobrego.

  25. Zabawy opisowe Witam wszystkich w dziale zabaw opisowych Fluttershy. Powstał on po to, by zapewnić Wam możliwość kulturalniej, kreatywnej i rozwijającej wyobraźnie zabawy. Z niecierpliwością oczekujemy Waszych pomysłów i Waszej inicjatywy. W to miejsce trafiać będą wszystkie zabawy, wymagające od Was odrobinę więcej zaangażowania. Skupiamy się na treści, dlatego z góry proszę wszystkich o jak najbardziej skupione na jakości posty. Regulamin: Zabronione jest wstawianie krótkich zabaw typu "podaruj coś komuś", "Dopasuj coś do kogoś", czy quizów. Od tego jest specjalny, inny dział Link. Wymaga się od Was trochę pracy, dlatego uprasza się o dłuższe, bardziej treściwe odpisy. Nie jest to miejsce przeznaczone na kilkusłowne odpisy. Uprasza się o unikanie offtopu, przypadki rozpatrywane będą indywidualnie. Rzecz jasna obowiązuje nasz też regulamin forum i prawo polskie. Apeluję też o wzajemne poszanowanie się i odrobinę poczucia dobrego smaku. Zastrzegamy sobie możliwość zmiany regulaminu i moderowania działu zgodnie z naszą wolą. Po tym wstępie możecie spokojnie cieszyć się poddziałem. Jestem przekonany, że będziecie się w nim wspaniale bawić. Pozostaje życzyć Wam dużo radości i mnóstwo pozytywnych doświadczeń z naszych tematów. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
×
×
  • Utwórz nowe...