"You can have all my shine ,I'll give you the light..."
Było mi naprawdę dobrze. Pieprzony egoizm i wygoda krzyczały we mnie "Chrzań to! Rozwal się w plenerze... popij piwem... wyluzuj, daj sobie żyć, będzie dobrze..." wciąż i wciąż. Na szczęście nie uwaliłem się mocno, toteż czujność w głowie stała na najwyższym poziomie. Sacre wbił do budynku, a ja czekałem na zewnątrz zastanawiając się jak to rozegrać. Nigdy nie był jakoś ukierunkowany politycznie, bliżej mu chyba było do anarchii niż jakichś koncepcji rozwiązania problemów tego typów. Gapiłem się na szkołę. A może to szkoła gapiła się na mnie, wlepiając we mnie wszystkie okna. Luno, jakie to było zajebiste... zero problemów, pełen relaks po szkole, a nawet w trakcie. Przypomniałem sobie moje "pierwsze". Pierwszy browar, dziewczyna, przypał... Cóż, teraz marihuana i endorfiny zastępowały tamte uczucia. Gdy Sacre wyszedł, rzuciłem krótkie "Odpale Ci za to" nawiązując do późniejszego rozliczenia się. Chciałem jeszcze odwiedzić budynek szkoły, ale wiedziałem, że nie czas na to. Nie teraz, znowu nie teraz. Poszliśmy nad rzeczkę, po drodze zadałem parę prostych pytań co u niego. Gdy dotarliśmy, wyłożył się na grzbiecie i otworzył butelkę. Wszystko było super, tylko toast za cholerę mi nie pasował.
- Za przeszłość - rzucił toast i zaczął żłopać.
Pomyślałem chwilę, po czym uśmiechnąłem się i podniosłem butelkę.
- Za... przyszłość! - Wziąłem solidny łyk. Trzy piwa były spoko, byłem pewny że mnie nie uwalą. Postanowiłem oddać mu narazie inicjatywę jeśli chodzi o temat, ale pod koniec drugiego piwa muszę z nim pogadać o obecnej sytuacji. Bo co mamy robić? Miałem dwie koncepcje, które za cholerę nie pasowały wszystkim. Planowałem walczyć u boku dowódców i Księżniczki Luny, w ciężkich partyzanckich warunkach. Rzeczywiście piękne, szkoda, że mogłem wtedy napotkać w walce swoich przyjaciół, czy rodzinę... Carrie chyba wybrała otwarte popieranie Celestii. Z drugiej strony... czy nie uroczo byłoby zebrać parę luźniejszych osób, zaszyć się gdzieś na zadupiu, pijąc paląc i pieprząc? Ale do tego najpierw musiałem wysłać list do Jamala, dając mu znać, że myślę o TEJ kryjówce.
- Sacre, jest tu jeszcze poczta? Nie, dziś nic nie wyślę, ale na pewno kiedyś.