Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. Komputer patrzył na przeciwniczkę strzelającą w niego wiązkami laserowymi, jego żywy metal rozdzielony wcześniej na mniejsze osobniki poświęcił się przyjmując na siebie strzały i wybuchając. Komputer odwołał chmurę siarki i trujący metal, teraz miał lepszy pomysł. Kulę otoczył metal który zastygł zamieniając ją w metalowe więzienie, był ciekaw jak z tego ucieknie. - Widzisz, ciekawość nie popłaca! - Przemówił innym głosem, brzmiał jak jakiegoś demona lub czegoś podobnego. Komputer szedł spokojnym krokiem ku kuli przeciwniczki, prędzej czy później pęknie pod wpływem ciężaru metalu lub braku tlenu wewnątrz. Teraz użył drugiego czaru, teraz otoczyła go jakby klatka z elektryczności. Chciał być bezpieczny przed atakami Celly gdyby uwolniła się.
  2. Komputer spojrzał gdy wiązki światła leciały w niego, nawet nie zdążył zareagować gdy został trafiony. Zniszczona maska upadła na ziemię, Komputer powoli się odwracał cały czas się śmiejąc. Niczym w jakimś horrorze, przynajmniej słysząc ten śmiech nie można było być pewien swego bezpieczeństwa. Po odwróceniu się dało się zauważyć widok który mroził krew w żyłach, tam gdzie powinna być twarz była tylko czaszka z czerwonymi ślepiami zamiast oczu. Najprawdopodobniej nieumarły czy coś, Komputer zaczął się śmiać. Tym razem nie maniakalnie ale upiorne jak by miał zamiar zrobić niezbyt miłego dla kogoś zdrowia, spojrzał na Celly i na swój żywy trujący metal. - Nie uciekniesz przed mym gazem! - Nagle krzyknął tak głośno że by mogło zabijać, z ziemi zaczęło wypływać wiele metalu i rtęci. Szybko się zmieszały tworząc trującą mieszankę, po tym tupnął by ponownie pojawiła się chmura siarkowa latająca przy suficie. Jego hełm okazał się podrasowaną Pikielhaubą, z szpikulca zaczęły wylatywać wiązki elektryczne latające po całej arenie. Komputer nie miał zamiaru dać się pokonać, żywy, trujący metal zaczął szybko rozdzielać się na mniejsze kopie by jeszcze bardziej spotęgować trujące powietrze. - Zobaczymy jak sobie z tym poradzisz! Hahahaha! - Zaczął się śmiać dalej ze swej Pikielhauby wystrzeliwując wiązki elektryczne.
  3. Maska Komputera prawie cała pokryła się lodem, tak jak mundur i hełm. Postanowił tym razem czegoś innego spróbować, maszyny lekko eksplodowały nie robiąc nic. Komputer skierował ręce ku przeciwniczce po czym z ziemi wylał się zielonkawy płynny metal, Komputer coś powiedział pod nosem. Wiedział idealnie że ten metal jest trujący i śmierdzący, dał jeszcze mu jakąś świadomośc po czym żywy metal zaczął się posuwać z zawrotną prędkością do celu by go unieruchomić lub otruć. Komputer śmiał psychopatycznie cały czas, maska lekko się psuła pod wpływem lodu który już się roztapiał.
  4. - Co do jasnej... - Komputer nie dokończył gdy w jego nogi walnęła fala uderzeniowa która posłała go na ściane, na jego masce było widać w okolicach wizjerów pęknięcia - Nie powiem ci po co mi ta maska, nigdy! HAHAHA - Jego początkowa złość została zastąpiona po raz kolejny psychopatycznym śmiechem który gdyby mógł zabijałby, Komputer śmiejąc się wstał i zaczął iść na środek areny. Po dotarciu postanowił użyć innego rodzaju magii, w jego ręce dało się zobaczyć gromadzące się czarne ładunki elektryczne. Szybko podniósł rękę w góre po czym na arenia pojawiło się kilka metalowych transformatorów, które były w różnych miejscach. Większość stała przy ścianiach by uniemożliwić ucieczkę, po czym z jego ręki ładunki elektryczne znikły. Niespodziewanie z maszyn zaczęły się rozchodzić ogromne ładunki elektryczności po całej arenie, o mocy kilku milionów woltów. Kilka walnęło w Komputera nie robiąc mu żadnej krzywdy, jednak na to znowu zaczął się maniakalnie śmiać.
  5. Przez maskę Komputera dało się zobaczyć jedynie bezduszny wzrok, po czym zaśmiał się psychopatycznie patrząc na klony wokół siebie. - Hahaha... nie powiem to mnie roześmiało, tylko nie doceniasz mych możliwości! - Szybko wypowiedział pewne zaklęcie, po czym wokół niego zaczęły latać koła zębate o trzech metrach średnicy. Komputer pstryknął palcem po czym koła poleciał w klony, jednak zamiast je zmiażdzyć lub przeciąć, tylko wleciały tak by kopia stała w środku niego. Niespodziewanie koła zamieniły się w płynny metal który przyległ do ciał kopii, szybko zastygł unieruchomiając je. Chmura lekko zawirowała i stworzyła tornado pędzące po środku areny z którego wylatywały ostre kawałki metalu. - Zobaczymy jak sobie z tym poradzisz, nic nie pokona bezdusznego metalu! - Powiedział do przeciwniczki śmiejąc się maniakalnie.
  6. Komputera lekko to zdziwiło, niewidzialność czy coś nie była jego specjalnością. Postanowił szybko coś zrobić bo to się źle skończy, zaśmiał się maniakalnie po czym użył swojej sztuczki popisowej. Zaczęła go otaczać czarna, trująca chmura która potem wzniosła się na wysokość 3 metrów. Zamiast czegoś groźniejszego zaczął z niej padać kwaśny deszcz, Komputer miał nadzieję że parząca siarka pokaże mu przeciwniczke, na tą chwilę widział jedynie jak podłoga lekko się uszkadza pod wpływe deszczu. - Nie możesz wiecznie się ukrywać, i tak cię znajdę! - Krzyknął do swej przeciwniczki, miał nadzieję że mu odpowie i przyśpieszy to ujawnienie się.
  7. Zza bram wyszła postać ubrana w stary mundur wojskowy, sięgał mu aż do kolan. A na głowie miał hełm z maską przeciwgazową, kilka razy głośno kaszlnął. Po czym spojrzał w kierunku swej przeciwniczki, w jego oczach dało się zauważyć czerwone oczy/kropki. - Więc to ty jesteś Celly towarzyszko! Miło mi cię poznać ale przejdźmy do tego co będzie zaraz. - Po tych słowach strzelił karkiem, po czym skierował lewą rękę w stronę oponentki. Z nikąd utworzyło się trochę płynnego metalu, który uformował się w sześć pocisków. Komputer tylko pstryknął palcami po czym pociski poleciały z ogromną prędkościa ku celu, można było mieć wrażenie że przeciwko Komputerowi jest cała przyroda.
  8. Grant od kiedy wkroczył do miasta czuł że to jest zasadzka, te myśli upewniało tylko to że narazie nie natknęli się na wroga. Po przypadkowym podsłuchaniu jak kapral rozmawiał z żołnierzem łączności postanowił przygotować swój karabin Kar98k, coraz bardziej się stresował. Myślał tylko o tym że w budynek może walnąć pocisk artyleryjski lub bomby samolotów, miał nadzieje że kiedyś zobaczy jak sojusznicy Konfederacji wylądują w USNA. Słyszał wiele dobrego o Rzeszy i Japonii, że jedni byli świetnie wyszkolonymi żołnierzami którzy podbijali kolejne ziemie ZSRR, a drudzy byli honorowymi żołnierzami z potężną flotą i lotnictwem. Podbicie Chin tylko potwierdzało te przypuszczenia, miał nadzieję że uda się im wywabić większość wrogich dywizji z kraju. Po kilku minutach zastanowień podszedł do okna i zaczął obserwować z karabinem w rękach teren w poszukiwaniu przeciwnika, lub zobaczenia przynajmniej ich czołgów. Szybko zapytał jednego z żołnierzy na temat tego dziwnego ataku - Ej stary! Też masz uczucie że wpadliśmy w jakąś pułapkę z której będzie trudno się wydostać?
  9. Komputer

    Zapisy do Draco Brae

    Imię: Grant Nazwisko: Somers Przynależność: Skonfederowane Stany Ameryki Wiek: 26 lat Czasy: II Wojna Światowa, rok 1941 Płeć: Mężczyzna Profesja: Żołnierz Ranga: Szeregowy, piechur Wygląd: Charakter: Patriota, odważny, zdyscyplinowany, stara się wykonywać rozkazy najlepiej jak potrafi, interesuje się czołgami, dość lekkomyślny, dość rzadko jest ostrożny, uparty jak osioł i złośliwy. Opis uniwersum: Historia: Grant w wieku 11 lat zaczął się interesować wojskiem, ustanowił sobie za cel w życiu zostanie żołnierzem. Miał dobrych, kochających rodziców którym obiecał że będzie walczył ku chwale Konfederacji. Na początku nie brali go na poważnie, jednak po 2 latach uświadomili sobie że mówi śmiertelnie poważnie. Gdy miał 15 lat był na pięknej paradzie wojskowej, po niej jeszcze bardziej chciał zostać żołnierzem. Gdy osiągnął pełnoletność zaczął się uczyć strzelać z karabinu W wieku 19 lat wstąpił do wojsk lądowych jako piechur, przez pierwsze 3 lata służby dowódcy gnoili go raz za razem, na początku ich nienawidził. Jednak podczas 5 roku służby, uświadomił sobie jak wiele im zawdzięcza. Dzięki temu został odważnym, zdyscyplinowanym, patriotycznym żołnierzem który wykonuje zadania jak najlepiej. W wieku 25 lat poszedł do nowej jednostki która specjalizowała się w szturmach, właśnie wtedy zrozumiał znaczenie czołgów na polu bitwy jego ulubieńcem został Pz II który był nazywany "zemstą konstruktorów na czołgistach". Wtedy właśnie zaczął być szkolony w obsłudze CKM, moździerza i spostrzegawczości, bo specjalizacją wielu żołnierzy była walka na bagnety. Zaprzyjaźnił się podczas służby z artylerzystą Markiem Williamsem (jak bym wiedział jak to się odmienia...), Mark wbił mu do łba znaczenie artylerii, nawet uczył go używać moździerza. Po krótkim dość czasie zostali najlepszymi przyjaciółmi, najlepsze dla niego czasy były w 24 grudniu gdy każdy rzucał w siebie śnieżkami i dawali sobie prezenty. Największym zaskoczeniem dla nich była informacja o japońskim ataku na Pearl Harbor i przyłączeniu się USNA do Aliantów, miesiąc później dostali rozkaz mobilizacji jak wszystkie dywizje w kraju. Tydzień później dostano informację do przyłączeniu się CSA do wojny i rozkazu ataku na USNA, zaledwie tydzień później większość jednostek razem z jego stało na granicy z Zjednoczonymi Stanami Ameryki Północnej. Dzień później dostali rozkaz szturmu w kierunku Waszyngtonu, głównymi rozkazami było osłanianie kolumny pancernej zmierzającej do jednego z wielu magazynów armii USNA, gdyby udało się go zdobyć znacząco zwiększyło by to zasięg ataku. Kolejnym celem było ważne połączenie kolejowe między Richmond a Waszyngtonem które nie mogło być zniszczone, osłaniać pociągi z posiłkami po zdobyciu miasta miało lotnictwo. Jednak i tak dywizja pancerna miała być uzupełniona dopiero jak się połączy z 118. dywizją pancerną i 210. dywizją zmechanizowaną, taka armia według sztabu miała szybko przedrzeć się przez fortyfikacje wroga. Grant cieszył się jak dziecko idąc na front, po chwałę jednak nie wiedział za jaką cenę... Ekwipunek: Karabinek Kar98k, pistolet P08 Parabellum i Stielhandgranate (Granaty niemieckie inaczej) Cel: Wspomóc swą ojczyzne w wojnie
  10. Mam już ogólny zarys fabuły, jedynie mój pesymistyczne patrzenie na świat trochę przeszkadza. Idzie powolnie bo staram się dobrać pasujące elementy, jednak najwięcej czasu zajmuje mi napisanie szczegółowych opisów.
  11. PpTomek dzięki za opinie, skoro czcionka jest "trochę" za duża to ją zmniejszyłem. Mam nadzieję że teraz lepiej to wygląda, jednak teraz muszę wracać do pisania nowego rozdziału. Topornie to idzie ale coś pewnie wykombinuję, może uda się go jeszcze zrobić w ten weekend.
  12. Ogłaszam że pojawiły się przypisy, są w nich umieszczone dane techniczne pojazdów które dotąd pojawiły się w ff. Będzie aktualizowany w razie pojawienia się nowych pojazdów. Tak na marginesie, za pomoc dziękuje Gandzi.
  13. Myślałem że prolog to chłam, jednak z zaskoczeniem widzę pozytywne komentarze. Może dlatego że jestem pesymistą, u mnie takie zaskoczenie występuje. Wracając rozdziały będę umieszczał co tydzień, czasami szybciej. Ten obrazek z Fluttershy w Afrika Korps jest świetny, od dzisiaj gości jako mój avek.
  14. Dobrze komentarze włączone, tym razem zachęcam do poprawiania, komentowania itp. Co do pytania, chyba będzie.
  15. Od razu mówie że ten obrazek najlepiej pasuje do fica, a w lepszej jakości nie było. Autor: Komputer Korekta: Gandzia Prolog Rozdział I Opis: W 1942 podczas kampanii w Afryce Północnej, żołnierze napotykają podejrzaną burzę piaskową przez co do Equestrii przybywają przez "przypadek" żołnierze włoscy, którzy za cel postawili sobie zrobienie sobie z państewka kucy kolonię. Czy żołnierze wykonają swe zadanie i brutalnie podporządkują nieznane państwo, czy wybiorą pomoc słabszemu wrogowi. Oraz czy mogą liczyć na pomoc Afrika Korps? Od autora: Ostrzegam że w ficu koncetruję się na planowaniu, bitwach i zwyczajnych rozmowach. Od razu mówię że, nie trzymam się sztywno wyposażenie żołnierzy. Mogą się pojawić czołgi Tiger w 1942, jednak będzie się to rzadko działo. Fabuła wydaje mi się trochę...nie oryginalna? Jak ktoś nie lubi walki ludzi z kucami, to może się nieźle zawieść. Bo w tym ficu będzie to normalne, oraz błagam o krytykę. Zdaję sobie sprawę że może być, za szybka fabuła, puste postacie, błędy interpunkcyjne. Dlatego powtarzam chciałbym widzieć krytykę, bo pozwoli mi udoskonalić fic. Przypisy
  16. Zna ktoś osobę na forum, która specjalizuje się w robieniu obrazków do fica? Nie znam za bardzo takiej, więc myśle że ktoś mi odpowie.

  17. Planuję zrobić grę w offtopie, w której będzie się sterowało państwem w roku 1910. Czyli gracze mają 4 lata na przygotowanie przed Wielką Wojną, o ile wybuchnie. Ale pojawia się problem brak GieeMca :c

  18. (Żegnaj świecie...) Mimic zajęty walką, dopiero po kilku sekundach zorientował się że coś nie gra. Wąchając powietrze, poczuł dym. -Tylko tego brakowało-powiedział do siebie, po czym wziął się za ucieczkę. Szybko skoczył, rozprostowując skrzydła, by nie spotkać się z bolesnym upadkiem. Widząc że ogień szybko się rozprzestrzenia, skoczył w dół. Było to strome zbocze, którym tu wszedł. Lecąc czekał na odpowiednią okazję, by się złapać solidnej gałęzi. Po zobaczeniu jej, złapał się dwoma kopytami za nią. Poczuł jedynie olbrzymi ból, cud że mu krew nie leci lub kopytan nie odleciały. Szybko złapał odpowiednie pnącze, i zaczął robić z siebie tarzana. Poruszając się dzieki pnączom po lesie, niestety jedno się zerwało i wpadł do strumienia. Poruszajac się z prądem, by wyjść z wody. Chwycił swymi zębami, jedną z wystających kłód. Trochę go bolało ale wytrzymał, po czym zaczął się wdrapywać na nią. Jak mu się udało, to skoczył na brzeg. Zakaszlał kilka razy -Najwyraźniej zanosi mi się na gorączke-powiedział do siebie, po czym biegnąc przez zarośla zauważył. Polanę która nie była całkowicie, otoczona przez las. Co oznacza że tu ogień może nie dojść, jednak postanowił nie ryzykować i wrócił pod strumień skąd wyszedł. Z zaskoczeniem zauważył że mu krew leci, szybko zabandażował ją kawałkiem torby i liści by nie stracił zbyt dużo krwi. Postanowił pójść w lewo, jego oczom ukazało się przyjemnie wyglądające częściowo przysypane w niewiadomy sposób drzewo. Z dziurą gdzie można się schować, szybko wszedł po czym ogarnął go sen.
  19. Podmieniec poczuł coś w kopycie, po spojrzeniu okazało się że ma ostrze w swojej dziurze w kopycie. Mimic znowu otoczył się barierą, teraz przybrał inną taktykę. Konkretniej teraz skupia się na obronie, a nie na ataku -Zmęczyłeś się?-zakpił sobie z przeciwnika-Obydwoje wiemy że mam przewagę bo mam skrzydła, może poddasz się to nie będe musiał cie zabijać?-Kusza w tym czasie dzięki czarowi lewitacji, latała wewnątrz osłony. "Przecież każdy wie aby uziemić podmieńca, wystarczy złapać ręcznie lub magią jego skrzydła" pomyślał sobie
  20. -Och oczywiście, miło że pytasz....-w stronę przeciwnika, poleciała kusza skierowana ostrą częścia by jakoś zranić przeciwnika. Ta część była z krzyształów, więc była trudna do zniszczenia.
  21. -Dobra koniec tego dobrego-krzyknał Mimic do swego oponenta, z rogu wyleciało kilka pocisków magicznych z głośnym świstem. Każda zostawiała za sobą smugę, to te same zaklęcie którego użył na manekinach. Czyli wybuchają jak będą między przeciwnikiem, nie miały prawa zabić. Ale ogłuszyć albo przewrócić tak
  22. Mimic uważnie lustrował ostrza, postanowił wszytko postawić na 1 kartę. Tarczy użył jako słabego zaklęcia odrzucajęcego, wszystkie ostrza zostały odrzucone. Najwyraźniej się tym zmęczył bo ciężko oddychał.
  23. Mimica lekko zaskoczyły latające ostrza, postanowił wylądować. Daje majac podniesioną tarczę, po wylądowaniu schował kuszę. Postanowił się skupić na magii, tarcza narazie go chroniła z każdej strony więc było dobrze.
  24. (Nie martw się, nie zamierzam nikogo zabijać. Tylko chcę lekko zranić i tyle) Mimic patrzył z irytacją na ostrze, latające tu i owdzie. Postanowił na wszelki wypadek postawić tarcze ochronną.
  25. -Jak sobie życzysz-odparł sucho Mimic, po czym wyjął kuszę, załadował ją i wystrzelił w kopyto przeciwnika. Po tym wzleciał jeszcze o 2 metry w góre.
×
×
  • Utwórz nowe...