Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[127]

Ogier nie umiejący tańczyć... Skąd ja to znałam? Pokręciłam delikatnie głową w ramach dezaprobaty, udając że myślę i kalkuluję. Odpowiedzi mogłam udzielić z marszu, tylko po co miałabym zdradzać swoją pewność siebie? Do szczęścia nie było mi potrzebne, a okazja, by dobrze się zabawić mogła szybko nie nadejść.

- Nauczę cię - powiedziałam dość powoli z przejęciem, odbierając od ogiera ostrożnie mój napitek. - To nic trudnego - próbowałam zwiększyć jego pewność siebie. - Kwestia kroków i rytmu. Nic więcej. Nie może być aż tak źle - stwierdziłam pewniej spoglądając w jego stronę, po czym upiłam mały łyk napoju. Był jak każdy cydr. Lekka kwaskowatość mieszała się ze słodyczą, w którą wkomponowane były jabłka z dobrze wyczuwalną nutą alkoholu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, jeśli z nią zatańczę raczej nie stanie się nic złego. To nie przekracza żadne granicy. A na gali każdy powinien bawić się dobrze. Umiejętność tańca też może mi się kiedyś przydać. Co prawda nie miałem w planach jakiś tanecznych wypadów. Na razie służba dla Equestrii była dla mnie najważniejsza. Ale kiedyś też będę musiał w końcu pomyśleć, aby się ustatkować. Więc tym szybciej się tego nauczę tym lepiej. Przynajmniej nie będę robił za sztywniaka na gali.

-Cóż, jeśli nie sprawi ci to kłopotu. To chętnie. Mam nadzieje, że nie narobię ci wstydu

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]//piszę z telefonu.
- O mnie się nie martw - powiedziałam przyciszonym głosem, kończąc cydr i odstawiając kieliszek na jedną z tacy. Moje uszy odwróciły się, same z siebie w stronę orkiestry, która zaczynała dopiero grać następny utwór, a z tego co widziałam niektóre pary zaczynały się ustawiać na parkiecie. Rozpoznałam z daleka co to będzie. Prosty ale romantyczny walc angielski. Uśmiechnęłam się psotnie.
- Chodź teraz. Druga taka okazja się nie powtórzy. - Chwyciłam mojego partnera za kopyto próbując wyciągnąć go na parkiet.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem pewny czy dobrze robię. Ale nie bardzo chciałem by Lust źle o mnie pomyślała. A tym bardziej o samym Canterolocie. Skoro była tu od nie dawna. Miałem moralny obowiązek pokazać jej, że Canterlot to bardzo przyjazne miejsce. Pomimo tego, co się ostatnio dzieje. Poszedłem za klaczą na parkiet. Powoli dając ponieść się muzyce. Wtedy zauważyłem, że Swift mnie zauważył. Zaczął mi się z zaciekawieniem przyglądać. Czy chciał mi coś przekazać? Nie powinien na mnie patrzeć. Powinien się skupić na pracy. Postanowiłem nie zwracać na niego uwagi. Mając nadzieje, że on zrobi tak samo. Miałem nadzieje, że nie wypadnę głupio w czasie tego tańca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Będąc na parkiecie pokazałam mojemu ogierowi że ma powstać na tylne kopyta jak wszyscy dookoła. Nie zwracałam uwagi na kpiący wzrok co po niektórych. Był tylko ja i on w tańcu co miał pozwolić mi go zauroczyć. Nic więcej się wtedy nie liczyło.
- Pozwól że to ja będę prowadzić zanim załapiesz - powiedziałam bardzo pewnie spoglądając mu w oczy. - Lewe kopyto na mój grzbiet - poinstruowałam wyciągając prawe w bok i wzrokiem pokazując że ma się go chwycić. Wymuszałam przy okazji kontakt pomiędzy naszymi ciałami od bioder po pierś.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwoliłem klaczy prowadzić. Cóż i tak nie byłem najlepszy w te klocki. Wraz z poleceniem klaczy położyłem moje kopyto na jej grzbiet. Następnie drugim kopytem złapałem jej kopyto i dałem się prowadzić. Dziwnie się czułem z taką bliskością. Nigdy nie byłem aż tak blisko klaczy. Obserwacja innych gwardzistów nieco mnie drażniła. Wiedziałem, że gdy gala się skończy będę znów tematem plotek. Ale nigdy za bardzo nie obchodziło mnie, co się o mnie myśli. Tak, jak gdy ostatnio ktoś wymyślił te dziwną plotkę. Po prostu ją ignorowałem zdając sobie sprawę, że gwardziści, którzy tak myślą całkiem tracą rozum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżniczka Celestia z delikatną satysfakcją obserwowała tańczące pary. Tak, Gala była w tym roku zdecydowanie spokojniejsza niż podczas afery z Powierniczkami Elementów, ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia wcale ją to nie nudziło. O nie, jej się podobał ten spokój, chwila odetchnięcia i, na szczęście, żadnych ludzkich zamieszek na Gali. Po chwili zaczęła prowadzić uprzejmą rozmowę z kimś z Canterlockiej arystokracji. Nie dokładnie pamiętała jego imię, ale chyba zaczynało się na ,,R''...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To było niesamowite, że mogłam spotkać księżniczkę Celestię. Miałam jedynie nadzieję, że nic więcej złego się nie wydarzy i nie będzie potrzebna nasza interwencja. Spojrzałam się na Luciego. Zapytał się mnie, czy pójdziemy gdzieś indzie. Odpowiedziałam więc z uśmiechem na pyszczku:

-W porządku, mi też się nie podoba, jak tak na nas patrzą. Może przejdziemy się po ogrodach? Jeśli tego chcesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Prowadziłam go dość umiejętnie, więc nie było najgorzej, chociaż mogło być lepiej jakby trochę poćwiczył, lecz czego więcej mogłabym się po nim spodziewać. Mówił prawdę o swoich umiejętnościach. Myślałam jednak że dość szybko załapie o co w tym wszystkim chodzi. Wykonywaliśmy, jak większość par w około, krok podstawowym nazywanym wirowym. Obserwowałam z bliska jego reakcje. Czułam jego ciepło i dość silny zapach, co kusił mnie, wzmagając nieodparte pragnienie, które musiałam powstrzymywać, bo nie przyszła jeszcze pora. Wydawał się jakiś taki spięty całą sytuacją. Jego błądzące oczy mówiły mi wszystko.

- Coś... ci przeszkadza? - szepnęłam mu do ucha niby przypadkiem muskając jego szyję. W tej pozycji był sporo wyższy ode mnie, a w tej postaci byłam raczej drobnej budowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak sądziłem moje umiejętności taneczne pozostawiały wiele do życzenia. Tak to jest, gdy całe swoje życie tylko studiowałem książki z mamą. A następnie przechodziłem treningi bojowe z tatą. Gdy klacz musnęła moją szyję. Poczułem się jeszcze bardziej spięty. Jednak nie chciałem jej mówić, że kilku gwardzistów się nam przygląda. Ani tym bardziej, że będę tematem plotek w najbliższym czasie. Nie chciałem jej psuć tego wieczora. Zwłaszcza, że jak na razie gala zapowiadała się świetnie. Klacz była bardzo urokliwa. Jednak dla mnie liczyły się pewne zasady. Mogłem dotrzymać jej towarzystwa na gali. Ale nie chciałem posuwać się dalej. Zbyt słabo ją znałem.

-Nie... To nic takiego. Po prostu nie przywykłem do tak bliskiego kontaktu fizycznego. Raczej nie mam czasu na umawianie się na spotkania z klaczami z powodu ciągłe służby dla Equestrii

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm, interesujące - przytaknąłem pielęgniareczce. Miałem okazje już widzieć królewskie ogrody. Jak wylatywałem przez szybę z zamku podczas pewnego zdarzenia... Widziałem je, leczy tylko chwilkę, a w dodatku obraz był rozmazany. No i wtedy nie miałem czasu myśleć co rośnie w tym słynnych ogrodach. - To dobry pomysł. Jeszcze nic się ciekawego nie zaczęło, a na tą chwilę możemy pójść się przejść. Poza tym, zaczyna się robić gorąco na sali, a na dworze, w świetle księżyca powinno być w porządku - uśmiechnąłem się, dając jej znak głową. - No to ruszajmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celestia powoli podeszła pod scenę razem ze swoją młodszą siostrą. Twilight też poszła z nimi, ale stanęła bardziej z tyłu. Księżniczka dnia uśmiechnęła się dobrodusznie do swoich poddanych, którzy na nią spoglądali, a potem zaczęła przyglądać się Octavii, Rable i Honde'nowi, którzy zaczęli grać powolną muzykę. Z kryształowej fontanny na środku sali powoli sączyła się woda. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, duży, lukrowany tort został już postawiony na osobnym stole obok bufetu, a jedna z kucharek kroiła kawałki dla chętnych.

 

MISJA KOŃCZY SIĘ POJUTRZE.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Uśmiechnąłem się delikatnie, słysząc to co powiedział. Według niego to co robiliśmy, było blisko granicy tego co dozwolone. Czyżby wstydził się tego co właśnie rozbiliśmy? To było możliwe. Po głowie chodziły mi różne rzeczy jak przekroczyć tą granicę, która u każdego cieńsza lub grubsza, a raz przekroczona będzie coraz szybciej się cofać i pozwalać tym na coraz więcej. Wystarczy tylko zmienić definicje grzechu, a reszta sama by się ułożyła.

- To nic złego że wybrałeś inną damę, co zwie się Equestrią i się jej poświęcasz z całego serca. Imponujesz mi tym tak naprawdę, tylko czy musisz odmawiać sobie tych drobnych przyjemności? - spytałam się go, po czym po chwili dodałam ciszej. - Jesteś na dobrej drodze.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muzyka stała się wolniejsza. A miejsce naprawdę robiło się niesamowite. Zaczynałem się zastanawiać czy Lust chce przekroczyć pewną granicę. Znałem wiele ogierów, którzy chętnie wykorzystaliby taką okazje. Jednak od źrebaka miałem wpajane w głowie pewne zasady. I należałem do tych ogierów, którzy zasad nie zmieniają. Choć nie było łatwo nie zwrócić uwagi na urok klaczy.

-To bardzo miłe, że tak uważasz. Jesteś bardzo miłą i uroczą klaczą Lust Tale. Ale ja należę do staromodnych ogierów. Dotrzymywanie ci towarzystwa na gali jest bardzo miłe. Jednak uważam, że okazanie jakichkolwiek uczuć. Powinno odbywać się szczerze. Nawet zwykły pocałunek powinien być czymś wyjątkowym i każdy powinien być pewny, że tego chce. A my zbyt słabo się znamy by nawet na tak wspaniałym wieczorze mogło się zrodzić uczucie. Przy tak krótkiej znajomości byłoby to tylko zauroczeniem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli iść w kierunku drzwi, które prowadziły do ogrodów. Kiedy wyszłam, aż zaniemówiłam z zachwytu. Tu było jeszcze piękniej, niż sobie wyobrażałam oraz słyszałam z pogłosek. Piękne, kolorowe kwiaty wspaniale się reprezentowały w srebrzystym świetle księżyca. Wokoło przechadzały się lub przefruwały różne, piękne zwierzęta. Wydałam z siebie lekkie westchnienie zachwytu i usiadłam na zielonej trawie. Pod nosem śpiewałam piosenkę, którą zasłyszałam od pewnego sponifikowanego człowieka.

(

)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usiadłem obok niej, napawając się szerokim spektrum barw nocnej przyrody. Mimo iż nigdy nie byłem specjalnym miłośnikiem kwiatów, to obok tych nie mogłem przejść obojętnie. Inaczej zostałbym ze mnie prawdziwy ignorant. Wiatr poruszał źdźbłami traw, czesząc je, poruszały się jak łagodnie płynąca rzeka zieleni i srebrnych kwiatów, czasem coś zahuczało, jakieś zwierzątko podbiegło, a następnie dało dyla w gęstą roślinności, niebo zakrapiane migocącymi gwiazdami stroiło tą czarną suknię nocy, niczym cekinami, a wszystko płynęło w rytm piosenki... z ust Amy.

Nie chciałem jej przerywać. Widać było, że to jej pasja. Słuchając, nabierałem coraz większej ochoty, aby jednak zostać bardem... jednak nie ma takiej opcji.

Piosenka zakończyła się cicho, a po niej nastała pustka. Aż poczułem się trochę niezręcznie, gdyż naglę zabrakło mi jej głosu. Amy wyglądała tak, jakby opłynęła z tego świata. Pieśń zanurzyła ją w innym świecie. Odchrząknąłem, przerywając ciszę.

- Naprawdę, jestem pod wrażeniem - spojrzałem na nią uważnie. Wtedy złapałem z nią kontakt wzrokowy, które wcześniej u niej błądził. - Talent to wielki bez ani jednego zdania. Chyba lubisz nucić takie piosenki. Aż dziw bierze, że nie widzę Cię na gali, tylko w szpitalu - zaśmiałem się, drapiąc tył głowy. - Skąd znasz tą pieść? Ktoś Ci ją przekazał? Chociaż nie zdziwiłbym się, gdybyś sama ją ułożyła.

Edytowano przez Grento
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam się na mojego towarzysza z lekkim uśmiechem i powiedziałam do niego:

-Cieszę się, że ci się podoba. Tej piosenki nauczył mnie kiedyś pewien człowiek, który się sponifikował. Zdaję się, że nazywał Danny czy jakoś tak. Miałam wtedy jakieś 6 czy też 7 lat. Zawsze lubiłam ją śpiewać w wolnym czasie. Danny pracował wtedy w biurze adaptacynym. Niestety, on sam zginął podczas jednego z ataków FOL. Tak za nim tęsknie, był naprawdę dobrym przyjacielem- tutaj mina mi posmutniała, a z oka poleciały mi łzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Już wiedziałam od początku, że mam styczność z osobnikiem prawym, którego może pokonać tylko szczera, odrobinę podkoloryzowana prawda... Przymknęłam oczy, zdając się po chwili całkowicie na niego, by to on poczuł jak się kogoś prowadzi w tańcu. Że wymuszenie na kimś ustalonych ruchów w danym rytmie nie jest wcale takie łatwe, choć efekty zachwycają oko. Miałam nadzieję że załapał choć odrobinę praktyki.

- Chcesz znać całą prawdę, skąd wiedziałam kim jesteś? - powiedziałam to co myślałam. - Teraz wiem, że to co słyszałam było tylko kłamstwami... Nie jesteś taki. Jesteś wspaniałym ogierem, którego uda się zdobyć prawdziwej szczęściarze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz pewniej czułem się podczas tańca. Chyba powoli udawało mi się zaznajomić z tą umiejętnością. Zdziwiłem się nieco odpowiedzią klaczy. Zawsze się trochę głupio czułem, gdy mówiono, że jestem jakiś niezwykły. Nigdy nie uważałem się za nikogo lepszego od innych. Nie szukałem sławy i zaszczytów. Robiłem tylko to, co uważałem za słuszne. Dlatego zawsze stałem niczym skała po stronie Equestrii. Po prostu ufałem księżniczkom i ich przesłaniu.

-To bardzo miłe, że tak uważasz Lust. Lecz nie jestem nikim niezwykły. Jestem jak każdy gwardzista. A to, że umiem zachowywać się kulturalnie. Też nie jest jakąś specjalną oznaką w Canterlocie. Tu niemal każdy kucyk jest szlachetnie urodzony i umie zachować zasady kultury wobec damy. Ale byłbym ci wdzięczny gdybyś mi powiedziała skąd o mnie wiedziałaś i co takiego ci o mnie powiedziano? I chciałbym się też dowiedzieć czegoś o tobie. Musisz być znana w Equestrii skoro cię zaproszono. Musisz, więc mieć jakieś osiągnięcia, którymi udało ci się zaimponować księżniczkom. Oczywiście, jeśli zbyt naciskam nie musisz mi odpowiadać

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Pokręciłam delikatnie głową. Gdyby wiedział kim jestem, to by już mnie tu nie było - pomyślałam. Teraz musiałam pojechać dalej na jego charakterze. Innego wyjścia nie miałam. Wiedziałam po rozmowie z nim że nie zrobi nic z tymi informacjami.

- Ale musisz jedną rzecz mi obiecać, że nie zrobisz nic z tym co ci teraz powiem, jeśli naprawdę chcesz to usłyszeć - zaczęłam, patrząc na niego poważnym wzrokiem. Zabrałam kopyto z jego pleców, kładąc mu je na piersi, tworząc tym prowizoryczną barierę. Nie przerywałam jednak tańca. Nie czułam takiej potrzeby.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zainteresowała mnie reakcja klaczy. Czyżby miała jakieś kłopoty? Cóż to by mogło wyjaśniać, dlaczego akurat mnie zaczepiła na gali. Gdyby podeszła do zwykłego gwardzisty pilnującego gali. Byłoby w tym coś podejrzanego. Co mogłoby zwrócić reakcje gości. A ona może nie chciała zwracać na siebie uwagi. Cóż, jeśli złożę te obietnicę będę musiał jej dotrzymać mój honor to nakazywał. Zawsze unikałem kłamstw i oszustw. Dalej tańczyłem z klaczą. Poza tym chciałem znać odpowiedzi na te pytania. Po czym w końcu się odezwałem.

-Więc dobrze daje ci moje słowo. Że nic nie zrobię. Jeśli takie jest twoje życzenie

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]

Rozejrzałam się powoli dookoła, jakbym upewniała się że nim mi nie grozi, zanim zaczęłam. Była to gra pozorów. Nic więcej.

-Nie jestem nikim specjalnym dla społeczeństwa Canterlot... Można powiedzieć, że w hierarchii tego miasta jestem niżej od ciebie, więc nie jestem żadną damą, za którą mógłbyś mnie wziąć. Tak naprawdę jestem najzwyklejszą klaczą, w ładnej kiecce, której jakimś cudem udało się zdobyć bilet tutaj, bo bardzo tego chciała. Po prostu spełnić swoje marzenie, znaleźć się gdzieś wysoko, gdzie teoretycznie nie wolno. Księżniczkę widziałam pierwszy raz w swym życiu... Nic więcej. Skąd cię znam? Stojąc za barem można usłyszeć różne rzeczy... w tym to że boisz się klaczy. Muszę więcej na ten temat mówić? Nie wiem co mnie napadło, że podeszłam właśnie do ciebie - powiedziałam na jednym wydechu, ściszając głos w kluczowych miejscach. - Jaka ja głupia byłam... - Zaczęłam grać niespokojną. - Po co ja ci to w ogóle mówię? Pewnie teraz mnie zostawisz, bo anioł stracił swe skrzydła... - zakończyłam spuszczając głowę w dół z poczucia winy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę zdziwiłem się odpowiedzią klaczy. Jak widać opinia, że boje się klaczy coraz bardziej się rozciąga. No cóż i tak mnie to mało obchodziło. Nigdy nie interesowało mnie w większym stopniu, co się o mnie myśli. Dopóki nie przeszkadzało mi to w moich obowiązkach. Zastanawiało mnie, kto wymyślił te plotkę. Czy tylko ja tak negatywnie zareagowałem na wieść o ty dziwnym klubie? Jednak wydawało mi się, że klacz chyba nie była ze mną do końca szczera. Wiele kucyków marzy, aby znaleźć się na gali i poznać księżniczki. Jednak nie jest to takie łatwe. Trzeba mieć swoje sposoby, aby się tu dostać. Cóż może ma jakieś głębsze powody by mi tego dokładnie nie wyjaśnić. Położyłem kopyto pod brodą klaczy. Po czym podniosłem jej głowę i spojrzałem w oczy.

-Źle mnie zrozumiałaś. Nie ważne, czym się zajmujesz. Dopóki jest to uczciwe zawsze będzie dobre. Dla mnie nie liczy się pochodzenie kucyka. Sam również nie posiadam imponujących korzeni. Moja rodzina też nie należy do najwyższej elity Canterlotu, Oceniam każdego po zachowaniu.  A jeśli chodzi o strach przed klaczami. To mogę cię zapewnić, że to głupia plotka. Ja po prostu. Na razie nie chce się angażować. Być może kiedyś. Kiedy Equestria już mnie nie będzie potrzebowała

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[127]//piszę z telefonu. Ja pociągnąłbym tą misję dalej.
Niezły był i sprawiał mi nie lada problemy. Dawno tak, nie musiałam się tak natrudzić, by dostać to, co chcę. Im bardziej się opierał, tym bardziej, go pragnęłam. Taka zależność tu panowała, jednak tutaj wynik był wciąż niejasny i mglisty. Nie podobał mi się wcale ten stan. Opór jest dobry do pewnego momentu potem staje się męczący a także irytujący że nie chce zrzucić sobie ciężaru z krzyża.
- Ja, ja... - jąkałam się. - Nie wiem co mam powiedzieć. Brak mi słów. Nikt mnie jeszcze tak nie potraktował... Zawsze traktowano mnie z góry... - Zamknęłam oczy jakby za chwilę za nimi pojawić się łzy. - Ja przepraszam - wydusiłam z siebie.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachowanie klaczy wprawiło mnie w kolejne zakłopotanie. Myślałem, że już zdołałem ją rozgryźć. Pierwszy raz jak ze mną rozmawiała wyglądała. Na twardą pewną siebie. A teraz nagle ten smutek. Ile uczuć musiała w sobie skrywać. Niestety nie byłem specjalistą w pocieszaniu. Nie przywykłem do takiego obrotu sprawy. Jako gwardzista zawsze mam pewne zasady. Bądź twardy i nie okazuj słabości. Jeszcze nie zdarzało mi się być w takiej sytuacji jak teraz.

-Proszę cię nie zamartwiaj się i nie masz mnie, za co przepraszać. Nie wiem, w jakiej sytuacji byłaś do tej pory. Ale zapewniam cię, Canterlot jest inny. Większość kucyków zawsze chętnie pomoże. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy to i ja chętnie ci pomogę. Bo tak właśnie powinno być wszyscy powinniśmy sobie pomagać i dawać przykład

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...