Skocz do zawartości

[F:E, wersja alternatywna] Błędy przeszłości - Orange Snow (Niklas)


Amolek

Recommended Posts

- Nosz piórwa... - syknąłem. - Co to za szumowiny siedzą w tym Rdzeniu, że tak przeszyli Dextera?

 

Obejrzałem z daleka ochroniarza. Nie wyglądało to najlepiej. Przednia kończyna była do wycięcia, by uratować go przed gangreną i czym innym piórestwem. Pozostałe rany raczej powinny się zagoić w mojej opinii. Trudno jednak było stwierdzić, jak to wygląda wewnątrz, ale cóż... trzeba było się dowiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 749
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Od razu zabraliście się do pracy. Chcieliście na początek dać Dexterowi znieczulenie, jednak odmówił. Jego wybór...

 

Wyciągnięcie kilku kul, które utkwiły w ciele nie było trudne, podobnie zmniejszenie oparzeń. Jednak trochę zajęło wam oczyszczenie kikuta i odpowiednie jego zszycie i zabezpieczenie. Podczas całego zabiegu Dexter jedynie kilka razy syknął, a tak przez cały czas leżał spokojnie, wpatrując się w sufit pomieszczenia.

 

- Te piórwiesyny muszą skądś mieć informacje - odezwał się pod koniec zabiegu. - Piórwa, wiedzieli, którędy szliśmy, ile ochrony było. Znali każdy piórdolony ruch.

- Gotowe - przerwał Scalpel kończąc ostatni szew.

 

Dexter milczał przez moment i oglądał kikut.

 

- Heh, może wyproszę u Zodiak jakąś protezę - uśmiechnął się słabo.-  W każdym razie, Najeźdźcy muszą mieć informatora w którymś przyczółku. Mam nadzieję, że Iron powiedział już o tym dowódcy.

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Swoją drogą... gdzie jest Iron? - spytałem. - Wiem, że wszyscy tam głównie przebywaliście poza naszą enklawą, ale... ciebie i twoje kuce to widziałem dość regularnie. Irona widziałem może... raz? Dwa? A Stainlessa to w ogóle, jedynie wtedy, gdy przyniósł nam tego rozsadzonego ogiera wczoraj...

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dexter westchnął, po czym zszedł ze stołu i oparł się o niego. Brak jednej nogi będzie wymagał przyzwyczajenia.

 

- Stainless zajmuje się głównie ochroną w terenie. Ich posterunek znajduje się niedaleko wyjścia z tuneli, na drugim końcu ulicy. A Iron... cóż, ostatnio kilka razy działaliśmy wspólnie. Ale on dużo się kręci po mieście. No i aktualnie szuka wtyki wśród naszych. Bo widzisz, co się zaczyna dziać, piórdoleńce sobie na zbyt wiele pozwalają.

 

Drzwi otworzyły się chwilę po tym, gdy skończył mówić. Do sali weszły dwa kuce z oddziału Dextera. Ich pancerze też był nieźle poharatane, jednak nie zostały przebite.

 

- Dexterze... Smite nie przeżył... - powiedziała klacz z ochrony, po czym podeszła bliżej i wyciągnęła coś na wzór nieśmiertelnika. Położyła go przed dowódcą. - Zginął osłaniając grupę cywili od wybuchu...

 

Dexter milczał, wpatrując się w leżący nieśmiertelnik. Normalnie nie zauważyłeś, żeby okazywał zbyt wiele emocji. Jednak teraz można było dostrzec, że ta informacja go dotknęła.

Cała ta sytuacja wyglądała coraz gorzej.

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawniej nie byłem dobry w obserwowaniu emocji. Znaczy, widziałem je tak, jak każdy inny kuc. Dopiero późniejsza specjalizacja i życie na pustkowiach wyrobiło we mnie dodatkowy talent. Dla kogoś postronnego Dexter wyglądał na niewzruszonego, ale ja widziałem dokładnie, jak bardzo to przeżywa. Był naprawdę zżyty ze swoją ekipą.

 

- Przykro słyszeć - powiedziałem, po czym zwróciłem się do Scalpela. - Co teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwójka ochroniarzy podeszła do Dextera i w ciszy upamiętniali poległego towarzysza broni. Widać byli zgraną drużyną.

 

- Teraz... trzeba zająć się resztą rannych - odparł Scalpel i zabrał się za zbieranie wyposażenia do operacji. - Dobrze się tu spisałeś, ale na pewno w głównej sali przyda się pomoc.

 

Po tych słowach ruszył do grupki lekarzy przy innym stole operacyjnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra... Jakbyś znowu potrzebował pomocy, daj znać - odparłem, po czym wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się w stronę głównej sali.

 

Rozmyślałem przy tym o słowach Dextera. Jeśli ktoś faktycznie informował wroga o naszych pozycjach, nic dziwnego, że codziennie było tyle ofiar. Miałem jednak nadzieję, że Dexter, Iron i Stainless znajdą kreta i szybko go wyeliminują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodząc do głównej sali od razu zauważyłeś lekką zmianę.

Po tych kilku godzinach panował tu większy porządek, jednak nadal znajdowało się tu sporo rannych. To musiała być naprawdę duża ewakuacja. A raczej jej próba.

 

Znów zacząłeś zajmować się tym, na co trafiłeś. Sporo rannych szybko dojdzie do siebie, najpoważniejsze obrażenia mieli ochroniarze. To głównie ich operował Scalpel.

Po pewnym czasie takiej pracy zauważyłeś przechodzącą niedaleko Sunny. Jednak nie pomagała ona rannym, a kierowała się w stronę kwater mieszkalnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrzebowałem chwili przerwy od tego wszystkiego. Na chwilę obecną sytuacja wyglądała na opanowaną, nie przybywało nowych ofiar, choć pewno było to kwestią czasu, a ochroniarzami zajmował się Scalpel i póki co nie potrzebował mojej pomocy.

 

Odłożyłem swoje medyczne rzeczy i zbliżyłem się do siostry.

- Cześć, Sunny, co tam?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny podskoczyła lekko i odwróciła się do ciebie gwałtownie.

Gdy rozpoznała ciebie, na jej twarzy zagościł uśmiech... ulgi? Widać myślami była daleko, skoro nie rozpoznała twojego głosu.

 

- Och, to ty, braciszku - powiedziała po chwili. - Idę chwilę odpocząć, bo miałam trochę biegania z tymi wszystkimi sprawunkami i pomaganiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To coś jak ja, za dużo było rannych - stwierdziłem, obejmując ją lekko. - Ale teraz jak cię widzę... przypomina mi się jedna rzecz. Pamiętam, że wspomniałaś, że zmierzasz do Hoofington w pewnym celu... ale nigdy nie powiedziałaś, co takiego przyciągnęło cię tutaj...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiech spełzł z twarzy Sunny. Klacz spuściła wzrok, po czym zaczęła mówić bardzo cicho.

 

- Ja... potrzebowałam zdobyć pewne informacje... - mówiła powoli, a w jej głosie można było wychwycić niepokój. - Chciałam wykupić Ruby... dlatego sprzedałam kilka map i jakichś dokumentów, ale... ja chcę tylko odzyskać Ruby. Nie miałam pojęcia, co z tym zrobią, nie wiedziałam nawet, co to było...

 

Sunny przestała mówić, po czym usłyszałeś ciche łkanie.

Całe szczęści żaden z okolicznych kucyków nie zwracał na was większej uwagi. Chyba nic nie słyszeli albo byli zbyt zajęci, żeby słuchać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdębiałem.

- Sunny... sprzedałaś... tym bandytom dokumenty ochrony? - spytałem na tyle cicho, by nie zwrócić na nas uwagi, ale na tyle głośno, by podkreślić moje zdenerwowanie. - I od samego początku wiesz, gdzie jest Ruby? 

 

Dobro prowadzące do zła... te słowa, które usłyszałem we śnie. Wcześniej nie rozumiałem tej... wizji, jednak teraz wszystko było jasne. Właśnie wpiórdoliliśmy się w bagno.

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałeś tylko ciche piśnięcie, po czym zauważyłeś, że Sunny drży. Cały czas trzymała wzrok wbity w podłogę.

Z jednej strony mogłeś ją zrozumieć, w końcu też chciałeś odzyskać obie siostry. Ale to, co zrobiła Sunny przechodziło pojęcie.

 

- W... wiem, gdzie jest - usłyszałeś głos siostry. Teraz mówiła jeszcze przez łzy. - A... ale n-nie mogłam czekać... żeby nikt inny nie kupił Ruby... i... mam też coś dla ciebie... tylko nie tutaj...

 

Po tych słowach Sunny spojrzała na ciebie. Była na skraju wybuchnięcia płaczem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Gdyby tylko mi powiedziała... wszystko rozplanowalibyśmy inaczej. A teraz groziła nam tu śmierć od naszych towarzyszy. Byłem pewien, że prędzej czy później dowiedzą się od któregoś z przeciwników, że plany sprzedała im pewna mała klaczka... A potem już szybko dojdą do Sunny i ich już nie będą obchodziły powody jej zachowania. W ich oczach będzie jedynie zdrajczynią, dla której szybka śmierć będzie wybawieniem... 

 

Normalnie wziąłbym ją i przytulił i pozwolił się wypłakać, ale teraz nie mieliśmy na to czasu. Akurat nie potrzebowaliśmy zbędnej uwagi postronnych.

- Chodź za mną - powiedziałem.

 

Ruszyłem do pokoju socjalnego przygotowanego przez ekipę Scalpela. W efekcie jednak nikt tam nie przesiadywał, bo nawet nie było kiedy - kucy przebywało w takim tempie, że lekarze kursowali jedynie na linii sala - sypialnia. Czasen wpadali tam ochroniarze, ale wątpiłem, by teraz myśleli na odpoczynku, gdy skupili się tak mocno na próbie znalezienia kreta. Mogliśmy tam spędzić trochę czasu. A potem... obmyślić, jak się wydostać z Rdzenia. 

Piórwa mać... syknąłem w myślach. Gdybym tylko ją przycisnął wcześniej... 

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieliście to szczęście, że nikt nie zwracał na was uwagi. Szybko przemknęliście do pomieszczenia socjalnego.

Pokój ten był przestronny. Znajdowało się tu kilka stolików i krzeseł oraz coś w stylu kanapy. Na drugim końcu stały trzy lodówki i przedwojenny automat Sparkle Coli. Po podłodze walało się całkiem sporo pustych butelek, zgniecionych puszek, a także opakowania po jakimś jedzeniu.

 

Jednak teraz w pomieszczeniu znajdowaliście się tylko wy. Usiedliście przy stoliku jak najdalej od drzwi.

Sunny lekko pociągała nosem i milczała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upewniłem się jeszcze raz, że nikt nie nadchodzi. Musiałem przecież przeprowadzić poważną rozmowę z Sunny i nie mogłem pozwolić, by ktoś nas podsłuchał. Dopiero po kilku minutach nasłuchiwania ciszy i smutku siostry, powiedziałem:

 

- Sun, chcę wiedzieć wszystko. Gdzie jest Ruby i ile potrzebujesz, by ją wykupić? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny jeszcze przez chwilę siedziała cicho, jakby prowadziła wewnętrzną walkę. Jednak odezwała się, mówiąc już spokojniejszym głosem.

 

- Oni... ci łowcy, trzymają Ruby w Sky's Pitt. To ich główny obóz, z tego co słyszałam - tu Sunny przerwała na moment. Odetchnęła głęboko, po czym kontynuowała. - A zebrałam... półtora tysiąca kapsli, bo... na tyle wycenili każdą z nas...

 

Zauważyłeś, że znowu zbiera się jej na płacz. Wspomnienia nadal były dla niej bardzo bolesne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milczałem przez chwilę, myśląc nad tym wszystkim. Nie było to po mojej myśli, ale już trudno - stało się. Musiałem więc jakoś sobie z tym poradzić.

 

- Powinienem był zapytać o to wcześniej - stwierdziłem. - Durny ja... - dodałem syknięciem.

 

Z trudem powstrzymałem się przed huknięciem w ścianę. Wolałem jednak nie ściągać na siebie zbędnej uwagi, a nie miałem zamiaru wymyślać przez ochroną powodów mojej złości, chociaż do głowy przychodziło mi kilka wiarygodnych scenariuszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułeś coraz większą złość. Co gorsza, w twoim umyśle przez moment była obecna myśl, aby uderzyć nie ścianę, a sprawczynię tej całej sytuacji.

 

~ Czy potrafimy dostrzec granicę, nim będzie za późno? ~ te słowa nagle pojawiły się w twojej głowie. I to one powstrzymały cię przed zamianą poprzedniej myśli w czyn.

 

Natomiast Sunny nadal łkała. Spuściła głowę, a jej spięta grzywa opadła na stolik. Nie potrafiła sobie poradzić z dużym obciążeniem psychicznym bez pomocy, zawsze miała z tym problem. A teraz nie miała wsparcia nawet od ciebie.

 

- P-przepraszam... - do twoich uszu dotarł ledwo słyszalny szept, po czym klaczka wyciągnęła zza kombinezonu teczkę.

 

Starą, powoli się rozpadającą, tekturową teczkę z wyblakłym, czerwonym śladem po stemplu: NAJWYŻSZY PRIORYTET. Biegł on skosem przez cały przód teczki.

Na nim znajdowały się ledwo czytelne literki, najwyraźniej tytuł.

 

Projekt Przywrócenie.

Prowadzący: doktor Seweryn Iljicz Tesla

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolałem nawet nie wiedzieć, jak udało jej się to zdobyć i skąd. Teraz zresztą miałem nieco inne zmartwienia niż zdobywanie wiedzy tym, co spotkało mnie i naszą Stajnię. Musiałem zadbać o rodzinę, ale... nie wiedziałem jak. Nie byłem na to gotowy, a musiałem teraz zadbać o Candi, Sunny, a później także i o Ruby. Bo nie zamierzałem zostawić jej w kopytach piórdolonych łowców niewolników, o nie... Pytanie tylko, czy dotrzymają obietnicy danej Sunny, czy też zawrócili jej w głowie, by później zdobyć łatwy szmalec i ją? Czy też może nagle cena powędruje w górę? Musiałem być gotowy też na taką ewentualność. Dlatego potrzebowaliśmy kapsli i nie moglibyśmy stąd wyjechać ot tak.

 

Wziąłem teczkę i schowałem ją do torby. Teraz musiała chwilę poczekać, bo były sprawy ważniejsze. Nie miałem pojęcia, jak wyjść z tej sytuacji, dlatego póki co mogłem jedynie przytulić Sunny i zapewnić ją, że jakoś to się ułoży...

Oby..., stwierdziłem. Bo naprawdę nie wiem, co mam robić... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napięcie, związane z obawami, trochę zelżało, gdy tylko przytuliłeś młodszą siostrę. Cała złość na nią uleciała. Nie wiedzieć czemu, nigdy nie potrafiłeś długo gniewać się na Sunny, niezależnie od tego, co przeskrobała.

 

A tym razem przeskrobała sporo.

 

Chwilę się tuliliście, po czym wziąłeś z automatu dwie butelki Sparkle Coli i postawiłeś na stoliku przed wami. Od strony sali głównej nie dochodził już taki gwar, więc może to dobra pora, aby jeszcze na chwilę uciec od problemów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem nie wspominać przez moment tej sytuacji, chociaż pozostawało jeszcze kilka pytań bez odpowiedzi. Chciałem dać jeszcze chwilę wytchnienia Sunny, zanim zadam jej proste, ale to zajebiście proste pytanie. A później... zacznę działać, by to wszystko jakoś ułożyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzieliście sobie całkiem sporo czasu, spędzając go na próbie poprawienia nastrojów oraz piciu Sparkle Coli. Naprawdę zapomnieliście o waszej aktualnej sytuacji.

Przynajmniej do momentu, kiedy wyszliście z pokoju socjalnego.

 

Weszliście do głównej sali, a zaraz po tym huknęły główne drzwi od strony korytarza.

Do szpitala wkroczył Iron Flank, prowadząc cztery kuce z ochrony. Jednak była to ochrona z Rdzenia, wyposażona w precyzyjne karabiny oraz broń automatyczną.

 

- Wszyscy mają zostać, gdzie są - rozległ się głos pancernego kuca, lekko wzmocniony przez hełm od pancerza.. - Jeden ze złapanych ptaszków wyśpiewał nam, że gdzieś wśród was jest wtyka. Mamy zacząć szukać, czy odbędzie się po dobroci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakląłem pod nosem. Właśnie nadchodziło to, czego się obawiałem. I tym razem moje umiejętności mogły nie wystarczyć, by wyjść z tego wszystkiego bez szwanku.

- Mam nadzieję, że byłaś przy tym dobra jak zawsze i nie zostawiłaś śladu, Sunny - powiedziałem, spokojnie obserwując ochronę. 

 

Obawiałem się jednak,że moja siostra nie wytrzyma napięcia i że pęknie podczas sprawdzania. Ja mogłem mieć jedynie nikłą nadzieję, że tak się nie stanie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...