Skocz do zawartości

[F:E, wersja alternatywna] Błędy przeszłości - Orange Snow (Niklas)


Amolek

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 749
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Drzwi gabinetu otworzyły się i do środka wszedł młody ogier, ubrany w kombinezon techniczny. Kojarzyłeś go, całkiem przyjemny młodzik.

- Doktorze Snow, dosyć istotna sprawa. Pani doktor Zodiak chce się z tobą widzieć. I to dosyć szybko.

 

Zdziwiło cię to. Owszem, spotkałeś się już z nią, podczas pracy tutaj, i byłeś wtedy zaskoczony widokiem cybernetycznego kuca. Ale cóż, widać sprawa była naprawdę ważna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, dzięki za wiadomość - odpowiedziałem, po czym zwróciłem się do Candi: - Zobaczymy się później. - Objąłem ją i pocałowałem w policzek. - A i spróbuj jeszcze tych batonów lunarnych, ponoć są jeszcze lepsze...

 

Zostawiwszy moją klacz w gabinecie, ruszyłem na spotkanie, zastanawiając się, co mogłoby być tak pilnego, by zostać wezwanym przez Zodiak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi zaśmiała się lekko, słysząc twoje słowa, po czym zajęła się przeglądaniem papierów, które wam zostawiono rano.

 

Ty natomiast ruszyłeś z gabinetu razem z przysłanym ogierem. Szliście przez kilka korytarzy, a potem zeszliście na pierwszy podziemny poziom. Przez całą drogę mijaliście sporo grup kuców, wśród których zauważyłeś sporo rannych... i nie tylko. w kilku miejscach pielęgniarki prowadziły nosze, na których znajdowały się, przykryte białym materiałem, zwłoki.

 

Twój przewodnik zostawił ciebie przed drzwiami, a sam udał się do rozdzielni po drugiej stronie korytarza.

Wszedłeś do przestronnego pomieszczenia, w którym zauważyłeś doktor Zodiak oraz kilkoro innych pracowników szpitala. Razem z nimi stała Sunny.

- Witaj, Orange - usłyszałeś głos pani doktor. - Bardzo dobrze, że jesteś. Mamy tu sprawę niecierpiącą zwłoki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakże dziwnie brzmi mi teraz to słowo "zwłoki", stwierdziłem w myślach, przypominając sobie tych, którzy polegli. Pytanie tylko czy byli to ci źli, czy też dobrzy mieszkańcy tego spaczonego Hoofington...? Trudno stwierdzić, większość z ich po śmierci wygląda przecież równie niewinnie...

 

Głos Zodiak wytrącił mnie z tych przemyśleń.

- O co chodzi, pani doktor? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny na twój widok radośnie pomachała ci kopytem.

Natomiast doktor Zodiak podeszła bliżej ciebie, po czym rzekła:

- Kilka okolicznych gangów zaczęło zamieszki. Okolica, jak i teren samego Rdzenia stały się bardziej niebezpieczne. Widziałeś zresztą, co dzieje się w samym szpitalu - Zodiak przerwała na chwilę, po czym kontynuowała, powoli tłumacząc. - Dostaliśmy prośbę o wysłanie kilku lekarzy do Rdzenia. Oczywiście siecią tuneli, ponieważ na zewnątrz dochodzi praktycznie do bitew. A ostatnie dni pokazały, że jesteś jednym z lepszych lekarzy tutaj i dlatego chciałam zaproponować ci podjęcie się tego zadania. Oczywiście z odpowiednią ochroną. Możesz także zabrać towarzyszki, ale to pozostawiam twojej decyzji.

Pani doktor skończyła mówić i spojrzała na ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo że widziałem już wiele i mało co potrafiło mnie przerazić, doktor Zodiak wciąż wzbudzała u mnie niepokój. Zdecydowanie nie była to klacz... czy też cyberkuc, z którym chciałbym mieć na pieńku.

 

- Oczywiście, że się podejmę - odpowiedziałem. - Myślę, że Sunny nie będzie miała nic przeciwko wyprawie. - Spojrzałem wymownie na siostrę. - Zapytam się jeszcze Candi i czym prędzej dam pani odpowiedź, pani doktor - dodałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, dobrze - doktor Zodiak wydawała się być zadowolona. - W takim razie ruszaj zebrać co potrzebujesz. Ruszacie jutro rano, a zebrać macie się na drugim poziomie podziemi szpitala. Tam dołączycie do reszty. Po drodze szef ochrony, Iron Flank, przekaże wam potrzebne informacje. Zrozumiano? W takim razie, powodzenia.

Skłoniłeś się lekko przed panią doktor, po czym ruszyłeś z powrotem do gabinetu. Przemyślałeś kilka kwestii podczas tej podróży przez szpital i doszedłeś do wniosku, że lepiej nie narażać Candi i przyszłego dziecka. Sprawa wyglądała po prostu zbyt niebezpiecznie.

Po dotarciu do gabinetu objaśniłeś wszystko swojej wybrance. Candi zgodziła się z tobą, po czym oboje wróciliście do mieszkania, gdzie zacząłeś zbierać rzeczy, które mogły być potrzebne. Także Sunny wróciła i zaczęła się szykować. Tym sposobem wieczorem byliście zebrani i położyliście się spać, aby zdążyć wyruszyć rano.

Po spokojnej nocy nadszedł czas, aby ruszyć. Namiętnie pocałowałeś i mocno przytuliłeś Candi na pożegnanie, nie omieszkając też lekko pogładzić jej po brzuchu.

 

Razem z Sunny wyszedłeś z mieszkania. Dotarcie na miejsce zbiórki nie zajęło wam dużo czasu.

 

- No dobra - rozległ się trochę metaliczny głos. Okazało się, że należy on do kuca imieniem Iron Flank. Takie imię zdecydowanie do niego pasowało, biorą pod uwagę, że miał na sobie pancerz wspomagany. - Widzę, że są już prawie wszyscy, oczywiście oprócz Dextera i jego części ochrony. Cóż... to macie jakieś pytania, póki spóźnialscy nie dołączą do nas?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czego możemy oczekiwać na miejscu? - spytałem.

 

Co prawda Zodiak niejako objaśniała co i jak, ale miałem nadzieję, że goście z ochrony wiedzą trochę więcej. Bo jednak nie często wysyłało się medyków w strefę wojny. Dobrze, że miałem swoje ostrze i nóż lunarny. Coś czułem, że mogą się tam przydać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, w samym Rdzeniu macie zająć się pomocą rannym - rzekł Iron Flank. - My mamy pomóc w umocnieniu tamtejszych punktów i zaprowadzeniu porządku.

 

W momencie, gdy pancerny kuc skończył mówić, doszły do grupy cztery inne kuce. Ubrane były w ciężkie pancerze, dawniej używane przeciwko zamieszkom. Każdy z nich miał siodło bojowe wyposażone w ciężki karabin oraz dużą skrzynkę z amunicją do niego.

 

- Wybacz spóźnienie, Iron - odparł przewodniczący grupy spóźnialskich, Dexter.

- Co, znowu kłopoty w zbrojowni czy co tym razem? - ironicznie zapytał się Iron, po czym pokręcił głową. - Nieważne, przynajmniej jesteście. Drużyna, ja i Dexter idziemy przodem. Reszta ma chronić naszą grupkę lekarską. Mają dotrzeć tam cali i zdrowi, inaczej nasza kochana pani doktor Zodiak się pogniewa. A chyba nikt nie chce skończyć, jak Moonshine. Ruszamy.

 

Wasza grupka podeszła do pancernych drzwi, pilnowanych przez trzech ochroniarzy. Otworzyli je dla was, po czym ruszyliście wilgotnym tunelem przed siebie. Zimne światło kilku żarówek ledwo starczało, dlatego kilku ochroniarzy włączyło latarki. Wszyscy milczeli (jednak widziałeś, że Sunny ledwo się powstrzymuje od rozpoczęcia rozmowy) i jedynymi dźwiękami było kapanie wody i kroki ciężko opancerzonych kuców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowa Irona zabrzmiały nieco... nie, zabrzmiały bardzo niepokojąco. Zwłaszcza, że zobaczyłem na twarzach ochroniarzy pewną nutkę strachu. Cokolwiek Zodiak zrobiła Moonshine, zdecydowanie pozbawiło ich chęci do wykonywania jakichkolwiek głupot. Uznałem, że gdy już zakończymy naszą misję, spróbuję się dowiedzieć, o co poszło... i co zrobiła szefowa.

 

Na razie zaś pozostało nam jedynie kroczyć w otoczeniu ochrony. Musiałem przyznać, że ci wyglądali naprawdę groźnie - spotkany wcześniej łysy kuc w pancerzu miał się nijak do oddziałów Irona i Dextera. Zdecydowanie nie były to kuce, z którymi ktokolwiek chciałby mieć do czynienia. Z pewnością nic dobrego nie czeka bandytów, jeśli byśmy na nich natrafili.

 

Tak, bardzo dobrze, że Candi nie musi tego widzieć..., pomyślałem, spoglądając na Sunny. Z milczeniu pokręciłem głową, wskazując wzrokiem na naszą ochronę. Jakoś wolałem uniknąć problemów na samym początku wyprawy.

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny zrozumiała, co masz na myśli. Trochę posmutniała i położyła uszy po sobie.

Szliście dalej, zostawiając za sobą ostatnie żarówki. Jedynym źródłem światła były teraz latarki. Szliście tak pewien czas, gdy nagle odezwała się jedna z klaczy z ochrony.

- Iron, jakieś siedemdziesiąt metrów przed nami. Ruch po obu stronach korytarza.

 

Iron natychmiast gestem wstrzymał grupę.

- Dexter, włącz wykrywacz. Wasza czwórka, wyrównać do nas i przygotować broń. Reszta osłania lekarzy.

 

Po jego słowach wskazane cztery kuce przeszły do przodu. Rozległo się kilka szczęknięć zamków broni. Pozostali natomiast skupili się bardziej wokół waszej grupki. Pozostawali spokojnie, ale nie można było tego powiedzieć o ekipie medycznej.

 

Zaczęliście czekanie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podobało mi się to oczekiwanie. Zdecydowanie bardziej wolałem, by ochrona zrobiła przeciwnikom wjazd w zady i powybijała niedobitki, ale z drugiej strony wiedziałem, że nie jest wiadome, co się tam czai. Flankowanie z dwóch korytarzy świadczyło bardziej o istotach inteligentnych niż o obecności potworów, chociaż nigdy nic nie wiadomo...

 

Zbliżyłem się do Sunny.

- Nikomu nie pozwolę cię tknąć - szepnąłem jej do ucha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny tylko przytaknęła, drżąc lekko.

Staliście dalej. Sześć kuców z przodu, reszta za nimi. Czas dłużył się niemiłosiernie. Miałeś nadzieję, że szef ochrony wiedział, co robi.

 

Nagle z naprzeciwka doszło was wycie, które sprawiło, że włosy na grzbiecie stanęły wam dęba. Kątem oka zauważyłeś, że więcej ochroniarzy przygotowało broń.

 

- Cassie, wyłącz noktowizor i odpal racę - rzekł Iron, po długiej chwili milczenia. Usłyszeliście tylko syknięcie i po chwili czerwona raca poleciała przed waszą grupkę... ukazując nienaturalnie poskręcane kuce, idące, a raczej snujące się, w waszą stronę. W całkiem dużych ilościach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś postanowiłem nie liczyć wyłącznie na umiejętności ochrony i postanowiłem własnokopytnie zadbać o bezpieczeństwo siebie i Sunny. Sięgnąłem więc po miecz i trzymałem go w gotowości, nie przesłaniając jednak widoku nikomu z używających broni palnej. Po prostu chciałem być przygotowany na każdą ewentualność... Bo nikomu nie pozwolę skrzywdzić siostry... nikomu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Piórwa mać! Tak to jest, jak się długo nie czyści piórdolonych tuneli! - Iron nie ukrywał gniewu. - Wasza czwórka! Podziurawić ich, mamy mieć zaraz czystą drogę!

 

Tego nie trzeba było powtarzać. Praktycznie w jednym momencie cztery karabiny wydały z siebie ogłuszający huk, wzmocniony przez tunel. W świetle racy widać było, jak pociski z łatwością tną abominacje kuców... które nadal szły na was. Odległość was dzieląca była coraz mniejsza. Nawet niewzruszona do tej pory ochrona była zaniepokojona.

 

- Ja piórdolę... - Dexter nie krył zaskoczenia. - Piórdoleńce...

- Strzelać bez rozkazu! Wszyscy! - rozległ się krzyk Iron Flanka, po czym pancerny kuc ruchem kopyta rozłożył przymocowany do siodła granatnik. Sprawa była widać bardzo poważna. Zewsząd rozległy się strzały, a nieprzyzwyczajone do nich kuce skuliły się na podłodze. W tym Sunny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja była zła i zdecydowanie ochrona sobie nie radziła. Mimo tysiąca posłanych strzałów, zmutowane kuce wciąż szły na mnie i na moich towarzyszy-medyków... I na Sunny. Granatnik może i był dobrą bronią, ale ile strzałów oddałby Iron? Jeden, góra dwa zanim te potwory się dobiorą do nich, a potem do nas... I do Sunny... Sunny...

 

Oczy zabłyszczały mi czerwienią. Nie mogłem pozwolić na to, by ktokolwiek skrzywdził moją siostrę. Te istoty pożałują, że megaczary ich nie zabiły... Nie pozostanie z nich nic, prócz resztek ich przegniłych ciał...

 

Odczekałem aż ochroniarze przestaną strzelać. Poszedł pocisk granatnika, którego huk ogłuszył chyba wszystkich... Ale nie miało to znaczenia. Dokładnie widziałem, gdzie są przeciwnicy i kogo atakować. Wybuch być może powalił kilka bestii, ale nie dość, by je powstrzymać przez atakiem. Iron i Dexter nie zdążyliby... Nie, teraz to JA jestem ochroną... I ochronię wszystkich... WSZYSTKICH!

 

Wyskoczyłem więc do przodu, zgrabnie omijając stojących na przodzie ochroniarzy i nie czekając na ich reakcje, zacząłem atakować bestie mieczem. Kierowałem ostrze w okolice głów, bo coś mi podpowiadało, że w taki sposób najskuteczniej powstrzymam przeciwnika. Celowałem również po ich kończynach, wiedząc, że tak wytracą swój impet. Musiałem ochronić Sunny za wszelką cenę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, wybuch rozerwał kilka z tych istot, jednak nie zatrzymał ogólnego naporu. Tylko, że ciebie już to nie interesowało...

 

Twój wyskok zaskoczył wszystkich. Nawet ochrona nie strzelała przez moment.

 

- Popiórdoliło cię? - usłyszałeś krzyk Irona, jednak miałeś to gdzieś. Wbiegłeś w grupę abominacji i zacząłeś swój morderczy taniec... ale w tym momencie wyszła na wierzch inna sprawa. Dotychczas powolne mutanty nagle zaczęły poruszać się z gracją baletnicy, gdy tylko się zbliżyłeś. Zdołałeś pociąć kilka z nich po nogach, jednemu odciąłeś głowę, po czym pozostałe abominacje rzuciły się na ciebie i sprowadził cię do parteru. Leżałeś na podłodze, a ostrzem utrzymywałeś od siebie dwie z nich, starające dobrać się do twojej szyi. Cuchnęły one niemiłosiernie.

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były do tego dość silne i miałem spore trudności, by utrzymać je z dala od siebie. Z jakiegoś jednak powodu nie atakowały mnie, a jedynie próbowały dopaść moją szyję. Cokolwiek to powodowało, było dla mnie dobrym znakiem.

 

Na ich nieszczęście byłem jednorożcem i miałem w zanadrzu jeszcze jedno ostrze. Wystarczyło jednak, że przed oczami zobaczyłem Sunny, by otrzymać kolejną dawkę adrenaliny na tyle silną, by błyskawicznie wydobyć nóż lunarny i z jego pomocą ciachać bestie po szyjach, które wyglądały na ich słaby punkt.

 

Widziałem ich oczy... Biły z nich pustka i szaleństwo... jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało. Ciekaw byłem, co takiego widzieli w moich oczach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Strzelać im w głowy! - krzyknęła ta sama klacz z ochrony, która wcześniej powiedziała o zagrożeniu. Rozległo się kilka pojedynczych strzałów, żadnej serii.

 

Utrzymywałeś nadal miecz, aby mutanty nie mogły cię poharatać, jednak osłabiłeś koncentrację magii na nim. Używałeś pozostałych sił, by wydobyć nóż... gdy nagle usłyszałeś przybliżające się ciężkie kroki. Po chwili rozległo się potężne syknięcie siłowników i zauważyłeś nad sobą przelatującego kuca w pancerzu wspomaganym. Iron Flank wbił swoim ciałem oba mutanty w ścianę, dosłownie je miażdżąc i tworząc ładne dzieło na betonowym murze.

Dokoła was powoli padały mutanty, ale nadal nie widać było ich końca.

 

- Zachciało się pobawić w bohatera? - rzekł Iron, pomagając ci się podnieść. Pomimo zniekształcenia głosu przez hełm, wiedziałeś, że jest zły. - Chociaż nie powiem, pokaz dałeś ładny. Ale lepiej, byś go mógł powtórzyć.

Po tych słowach usłyszałeś dźwięk przeładowywanego granatnika. Zrównało się też z wami kilku ochroniarzy.

- Gotowi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się, skąd tu tyle bestii. Wywnioskowałem, że te tunele były w miare regularnie czyszczone i nie powinny zawierać zbyt wielu powtorów. A jednak było ich pełno i cały czas wychodziły. Tak czy siak, moja reakcja zmusiła pozostałych do ruchu, przez co Sunny była bezpieczna, póki co.

Cofnąłem się teraz do siostry i oczekiwałem na grzmot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunny od razu przytuliła się do ciebie, gdy tylko się cofnąłeś. Czułeś, że się boi. Kazałeś jej zasłonić uszy...

 

*BOOOM*

 

Kolejny huk poniósł się po tunelu. Zaraz po nim odezwały się karabiny ochrony, jednak tym razem wiedzieli, gdzie kierować seriami. Po zastosowaniu takich środków napór abominacji zelżał.

- Drużyna, naprzód - usłyszeliście głos pancernego kuca, po czym powoli zaczęliście iść dalej. Ochrona z przodu cały czas strzelała do mutantów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się teraz, skąd oni wezmą amunicję, skoro zmarnowali jej tak dużo za mutanty, a i wciąż strzelali. Albo musieli mieć albo spore zapasy, albo mieli całą fabrykę broni i pocisków. Inaczej chyba nie pruliby tak po wszystkim.

 

No ale, przynajmniej mogliśmy ruszyć dalej i miałem nadzieję, że szybko uda nam się dotrzeć na powierzchnię Rdzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taktyka, pomimo zasobożerności, okazała się skuteczna. Podłogę coraz gęściej zdobił dywan łusek i ciał mutantów. Czterech ochroniarzy i Iron skutecznie pozbyli się zagrożenia, a niedobitki wrogów wystrzelała otaczająca was ochrona.

Zatrzymaliście się na czas przeładowania broni. Kucom z ciężką bronią dostarczono nowe skrzynki z amunicją, a pozostali uzupełnili magazynki.

 

Cóż, zagrożenie było zażegnane i szliście dalej. Przez resztę czasu nic się nie wydarzyło, jednak ochrona była bardziej czujna. Niepewność udzieliła się także waszej grupce.

Jednak po dosyć długim marszu dostrzegliście w oddali światło, podobne do tego, które dawały żarówki na początku tunelu w szpitalu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odetchnąłem lekko, widząc światło przed nami. Jedno zagrożenie mniej, ale wciąż nie było pewne, co zastaniemy na górze. Po tej przygodzie oczekiwałem najgorszego.

 

- Przynajmniej na razie koniec z tymi bestiami - szepnąłem do Sunny, gładząc ją po głowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...